Kiedy powieść jest wystarczająca duża?

Żale i radości wszystkich początkujących na niwie.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Rheged
Stalker
Posty: 1886
Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35

Post autor: Rheged »

inatheblue pisze:O tych orgazmach, Rheged, to nie było w sensie pisania, tylko czytania. Może niektórzy faceci mają krótszy focus. Pardon, jeśli jestem dzisiaj zanadto złośliwa, ale mam zajęte zatoki i na kimś muszę się wyżyć.
Mnie tam przepraszać nie musisz, ja się nie obrażam jak mnie coś nie dotyczy. Pardon, jeśli zawiodłem Twoje poczucie złośliwości.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Navajero, kwestia oczywiście indywidualna, ale brakuje mi fabularnego pociągnięcia opowieści o przeprawie Zagłoby z Heleną - od Dniepru do Baru jest kawał drogi przez wrogie terytorium, przeprawa od Rozłogów do Dniepru opisana jest szczegółowo, a reszta drogi tylko dużo później krótko (choć barwnie i chełpliwie) przez Zagłobę zrelacjonowana. To samo tyczy się ucieczki Rzędziana z Heleną przez wraże zastępy, o której dowiadujemy się tylko, że "siła by mówić". Ta dysproporcja między początkowym prowadzeniem tych wątków a ich zakończeniem sprawia, że rzecz wygląda na zarzuconą w pół opowiadania. Dwa rozdziały więcej i problemu nie ma, epickość całości by nie ucierpiała, a wręcz przeciwnie.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

No nie wiem Gustawie. Bo ileż można w ten sam deseń nawijać? Było sporo o ucieczce Heleny z Zagłobą. Później mamy perypetie tejże samej niewiasty w towarzystwie Wołodyjowskiego, Zagłoby i Rzędziana. Gdyby do tego jeszcze dołożyć opisanie peregrynacji Heleny i Rzędziana po ataku czambułu tatarskiego, mogłoby się okazać, że jest tego trochę za dużo. Dobry autor wie kiedy odpuścić, aby nie znużyć czytelnika. Nie upieram się, że muszę mieć rację, możliwe, iż rozpisanie tego wątku wyszłoby powieści na dobre, ale jest to tylko pewna opcja.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Jasna sprawa, nigdy się nie dowiemy, jak by to wyszło, gdyby zostało napisane. Kiedy jednak czytam podkolorowaną (to eufemizm) relację Zagłoby z owej niesfabularyzowanej przeprawy:
Henryk Sienkiewicz pisze:Moi mości panowie! gdybym zaczął wszystko szczegółowie opowiadać, tedy i dziesięciu nocy by nie starczyło, a pewnie i miodu, bo stare gardło jak stary wóz smarować trzeba. Dość, gdy waćpaństwu powiem, iżem do Korsunia, do obozu samego Chmielnickiego z kniaziówną poszedł i z tego piekła bezpieczniem ją wyprowadził.
– Jezus Maria! toś chyba waćpan czarował! – zakrzyknął pan Wołodyjowski.
– Co prawda, to czarowałem – odpowiedział pan Zagłoba – bom się też tego piekielnego kunsztu jeszcze za młodych lat od jednej czarownicy w Azji wyuczył, która zakochawszy się we mnie, wszystkie arcana czarnoksięskiej sztuki mi dywulgowała...
...i tak dalej: http://pl.wikisource.org/w/index.php?ti ... %C5%82_XXX , to żałuję, że nie wiemy, jak było naprawdę. Bo ile uciechy dostarcza konfrontacja prawdziwego przebiegu usieczenia Burłaja, a Zagłobowych o tym czynie opowieści? ;-)

Awatar użytkownika
Orson
Ośmioł
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55

Post autor: Orson »

Miejcie na uwadze, że Sienkiewicz kończył trylogię, czy też w ogóle pisał ją (w szczególności ,, Potop") w momencie kiedy jego ukochana była ciężko chora. Potrzebował pieniędzy, lekarstw, z całą pewnością miało to wpływ na twórczość, jak i zwinne, lecz stosunkowo szybkie zakończenie niektórych wątków.
Nie oddzielajmy życiorysu twórcy, od tego co wychodzi spod jego pióra. Podejrzewam, że gdyby Sienkiewicz był bogatym przemysłowcem, sprzedał swoje dobra i z tego żył, a pisanie traktował jako hobby, to to co napisał wyglądałoby zupełnie inaczej.
Myślę też, że autor może wszystko- ucinać wątki na ich początku, uśmiercać głównych bohaterów w połowie powieści, zdradzać jej zakończenie na pierwszej stronie. Autor jest jak Adam, czy Ewa w raju. Problem w tym, że zawsze dyszy nad nami jakiś nieznośny Stwórca, Bóg, czy też inny kreator. Wszystkomiwolnowmojejtwórczości autora zweryfikuje wydawnictwo, dystrybutor, czytelnicy, czyli Trójca Święta;).
Amen.
To pisał ja, Orson.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Gustaw G. Garuga pisze:Bo ile uciechy dostarcza konfrontacja prawdziwego przebiegu usieczenia Burłaja, a Zagłobowych o tym czynie opowieści? ;-)
To prawda, ale zgłosiłbym to samo zastrzeżenie co powyżej - nie można tego chwytu powtarzać w nieskończoność.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Gustaw G. Garuga pisze:Navajero, kwestia oczywiście indywidualna, ale brakuje mi fabularnego pociągnięcia opowieści o przeprawie Zagłoby z Heleną - od Dniepru do Baru jest kawał drogi przez wrogie terytorium, przeprawa od Rozłogów do Dniepru opisana jest szczegółowo, a reszta drogi tylko dużo później krótko (choć barwnie i chełpliwie) przez Zagłobę zrelacjonowana. To samo tyczy się ucieczki Rzędziana z Heleną przez wraże zastępy, o której dowiadujemy się tylko, że "siła by mówić". Ta dysproporcja między początkowym prowadzeniem tych wątków a ich zakończeniem sprawia, że rzecz wygląda na zarzuconą w pół opowiadania. Dwa rozdziały więcej i problemu nie ma, epickość całości by nie ucierpiała, a wręcz przeciwnie.
Czasem dysproporcja, imo, jest potrzebna, a nawet bardzo, bo jakby tekst był prowadzony wciąż tak samo, stałby się po prostu nudny. Ostatnio kupiłam książkę "Rajskie Zorze", niby 400 stron z hakiem, ale czytam ją już ponad miesiąc. Początek mi się podobał, jednak okazało się, że dalej autor jedzie tym samym schematem: identycznie opisuje otoczenie (kraina dalekiej północy i raj) i powtarza się permanentnie, jeśli chodzi o emocje bohaterów. Czasem aż nie chciało się tego czytać i musiałam sobie zrobić kilka dni przerwy.

/E

Z kolei "Achaja" wciąga, trójpak przeczytałam kilka razy, chociaż jest długa jak beznadziejna "Lalka".
Ostatnio zmieniony wt, 21 kwie 2009 23:47 przez Xiri, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Orson pisze:Miejcie na uwadze, że Sienkiewicz kończył trylogię, czy też w ogóle pisał ją (w szczególności ,, Potop") w momencie kiedy jego ukochana była ciężko chora.
Pisałem o tym wyżej, w tym właśnie upatrując przyczyn widocznego braku pasji w sporych partiach Potopu.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Navajero pisze:Może źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że to autor wybiera kiedy i jak skończy wątek.
A to jak najbardziej - zbójnickie prawo Autora kiedy i jak, niepodważalne. Odczytałam, że Autor sobie może nawrzucać wątków i potem niektóre zostawić wystające ze struktury i powiewające. Przepraszam za nadinterpretację. :P
Navajero pisze:Tyle, że ja wcale nie mam wrażenia jakoby Sienkiewicz coś urwał. Jeśli weźmiemy jakikolwiek wątek, to zawsze można napisać, że mógłby być on dłuższy, bardziej rozbudowany. Bo ktoś tak chce. A inny powie, że bardziej by mu się podobał odchudzony, bo dłużyzny są.
Nawet nie wiem, czy Sienkiewicz gdzieś urwał lub niedorobił. Pewnie tak, jakieś drobiazgi zawsze się znajdą, wszak nie ma tekstów doskonałych, a badacze znajdą i wynajdą te niedoskonałości. Nie tylko Sienkiewiczowi. Ale gdy dzieło udane, ogólna struktura jawi się, jako spójna, język wchodzi w rezonans u odbiorcy i takie drobiazgi ulatują w niebyt. :)))
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Małgorzata pisze:Przepraszam za nadinterpretację. :P
Powiedziała Małgorzata oblizując krew z różanych usteczek :P
Małgorzata pisze: Nawet nie wiem, czy Sienkiewicz gdzieś urwał lub niedorobił. Pewnie tak, jakieś drobiazgi zawsze się znajdą, wszak nie ma tekstów doskonałych, a badacze znajdą i wynajdą te niedoskonałości. Nie tylko Sienkiewiczowi. Ale gdy dzieło udane, ogólna struktura jawi się, jako spójna, język wchodzi w rezonans u odbiorcy i takie drobiazgi ulatują w niebyt. :)))
Ano, też jestem zdania, że nie ma tekstów idealnych. I liczy się odbiór całościowy. Kiedyś u jakiegoś tajtana literatury ( chyba Eco?) znalazłem kilkanaście powtórzeń na jednej stronie. Tyle, że w normalnym czytaniu ni cholery nie było tego widać.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Mam taką drobniutką uwagę.
I Mann, i Sienkiewicz pisali w innych czasach. Żyło się wtedy wolniej, nie goniło tak strasznie jak teraz. Gawędy w Potopie i ciągnące się partie np. Buddenbrooków to w pewnym sensie signum temporis. To dziś ma być szybko i w małych kawałkach. Gdyby Sienkiewicz pisał Potop dziś, to być może skompensowałby go do jednego tomu, ograniczając się do samej akcji. Albo wręcz stworzyłby z niego zbiór opowiadań. Krótkich. Takich w sam raz do autobusu;) A Tolkien, zamiast pisać trzytomowe dzieło, napisałby scenariusz do strzelanki komputerowej Obrona Minas Tirith.
Ludzieeee... Nie dajmy się zwariować.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

Ale w autobusie ludzie czytają też wielkie powieścidła. Wiele współczesnych wielkich powieścideł składa się z małych krótkich rozdziałów, ale nie wszystkie.

Ba, ludzie piszą i czytają masowo fafnasto tomowe serie fantasy w których przez 3000 stron bohater idzie zabić smoka a potem przez 5000 stron wraca.

W krótszej formie można pokazać fajny pomysł, bawić się formą i konstrukcją, zmieścić zaskakującą puentę.

W dłuższej formie można przedstawić
(pomysł który jest o niebo bardziej skomplikowany, np barokową fabułę, rozbudowany świat o wymyślnych właściwościach, głębokie i złożone postaci, jak w Lodzie albo u Tolkiena)
i/lub
(mnóstwo małych pomysłów i wątków których przewaga nad zbiorem opowiadań polega na tym że wplatają się w wątek główny jak w Potterze)
i/lub
(dokładny opis co bohater jadł śniadanie każdego dnia, wielostronicowe dywagacje o lasach świerkowych oraz bardzo realistyczne przedstawienie czytelnikowi jak straszliwie nudna jest 3-miesięczna podróż piesza, czego przewagą nad zmieszczeniem tej samej treści na pięciu stronach jest to że czytelnik przyzwyczaja się do bohaterów, jest ciekawy co dalej i tak wypełnia sobie nadmiar czasu)
i/lub (edit)
(budować nastrój dłuuuugo, baaaardzo stopniowo, dla podkreślenia dramatyzmu)

Edit:
Jest zasadnicza różnica między podejściem "o rety mam tak wielką wizję że po 500 stronach przedstawiłem tylko zarys" a "o rety, wydawca/czytelnicy/podświadomość oczekuje ode mnie tysięcy stron, muszę je czymś wypełnić".
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

A co to w ogóle za kryterium: długie/krótkie? Są krótkie gnioty i długie arcydzieła. Długie straszydła i malutkie perełki. Autor, panie, autor. Jego pomysł, warsztat i iskra boża. Albo brak tychże.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

Albiorixie, a po co to przerażone "o rety"? Człowiek zwykle cierpi z nadmiaru materiału, a nie odwrotnie. Daleko mi do Sienkiewicza, ale mnie się podobają odgórne ograniczenia znakowe na tekst. Oznacza to, że od czegoś można zacząć planować. Praca w określonych ramach jest szybsza i przyjemniejsza, zdejmuje z głowy znaczny ciężar. Daje człowiekowi pewien spokój fakt, że istnieje dzienna norma znaków i jak się ją wyrobi, to można poleniuchować, a jak chce się nadal pisać, nikt nie zabrania. Ofkors te ramy można sobie narzucić samemu.
Czasem i tak fabuła skręca nie tam, gdzie miała i opowiadanie robi się stanowczo za długie...

Awatar użytkownika
bejcej
Mamun
Posty: 105
Rejestracja: wt, 31 mar 2009 20:17
Płeć: Mężczyzna

Post autor: bejcej »

Osobiście uważam, że dyskusję w tym momencie będzie ciężko rozwiązać, bo schodzi/zeszła już na kryteria wyznaczane przynajmniej w jakimś stopniu przez gusta. A każdy wie co się z gustami robi (a raczej czego się nie robi) ;)

Zapytany o odpowiednią wielkość powieści, odpowiedziałbym (chyba), że jest wystarczająco duża wtedy, kiedy autor w możliwie najbardziej skondensowany, tudzież przy największej gęstości zaciekawienia czytelnika, przedstawia swój cały pomysł i wprowadza w pełni przesłanie. Ergo od Autora zależy jaka forma mu najbardziej pasuje i wychodzi.

Ale to wszystko było już powiedziane - w inny sposób - także wracam do czytania forum

ODPOWIEDZ