Robota dla pisarza

Żale i radości wszystkich początkujących na niwie.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Naginasz zachowania czytelnicze (choćby mierzone statystycznie) do kwestii zakupowych.

A, co zabawne, nikt dotąd nie zapytał o zachowania nabywcze w badaniach statystycznych (jakościowych nie widziałam w życiu, jeżeli chodzi o książki, ale z różnych cross-searchów wychodzi, że najbardziej "nabywcza" jest grupa, którą nazywasz nieczytatą, Dabliu :P).
W zasadzie, to nie wiem, dlaczego nikt nie zapytał... To odpowiedziałoby na pytanie, dlaczego książki dla starszych sprzedają się w niższych nakładach niż te dla młodszych, a to przecież o wiele bardziej interesujące zagadnienie niż ile kto czyta książek rocznie i jak ta zmienna rozkłada się w demografii polskiej.

Znaczy, nie mylmy nakładów z czytelnictwem. Powiązanie jest, owszem, ale jedno z drugim będzie się rozjeżdżać np. na zmiennych demograficznych: zamieszkanie, status społeczny/zawodowy i dochód.

Nie wiem, czy młodzież jest mniej czy bardziej czytata niż moja generacja. Zakładałabym, że się mylisz, bo właśnie to pokolenie nadal jednak nie wyrosło w rozrywkach obrazkowych => nadal czytanie jest jedną z rozrywek dla starszych (i to jest zmienna psychograficzna dość istotna, jak myślę). Czego nie można powiedzieć o grupach młodszych wiekiem.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Tia... ostatnio taką scenkę widziałem, jak dzieci błagały rodziców w EMPiK-u o książki, a starzy (świetnie ubrani, wiem co mówię), że pieniędzy na takie rzeczy nie mają. Zaraz obok stał inny facet, lat na oko ze czterdzieści prawie, który własnej córce, grzebiącej pośród regałów, głośno się przyznał, że on to "takiej grubej książki chyba z dziesięć lat nie czytał"... ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Nie twierdzę, że nie. Ale nie zapominaj, że ja też z tego pokolenia. :P
A jestem ewidentny czytacz. Istnieję, by czytać. :)))
Młodzież mi nie podskoczy. :P

Niezależnie, statystycznie target starszy jest zwyczajnie liczniejszy i to on ma kasę. Stąd moja teza, że pojawia się rozdzielność między czytelnictwem a zakupem.

Wynik statystyk, w których to statystykach młody target stanowi jedynie 11-15% (dane z pamięci, nie mogę znaleźć na dysku), nie określa, jaka część grupy wiekowej czytata jest - określa jedynie grupę na tle populacji. Czyli z 52% populacji (target czytelników ogółem) 15% to młodzież. Reszta - nie. Znaczy, przypadki, jakie widziałeś, mogą być nieliczne, statystycznie nieistotne dla czytelnictwa zupełnie.

Poza tym, co znaczy: dla dorosłych nakład np. 5 000, a dla młodych 50 000?
Może starsi kupują bardziej zróżnicowanie? To wyjaśniałoby niskie nakłady - by zwiększyć częstotliwość zachowań nabywczych w różnych segmentach targetu. Znaczy, małe grupki kupują regularnie, ale różne książki - target zdywersyfikowany bardzo mocno jest (naturalnie, konsumenci dojrzali). Dla autora to dobicie po jajach, dla sprzedawcy - żadna różnica, ciągnie zysk z każdego sprzedanego tomu, nieważne, czy kryminał, romansidło czy poradnik do wbijania gwoździ. Dla targetu - też dobrze, bo może wybierać i co miesiąc zakupić parę książek. Wyjaśnia to też nieopłacalność reklamy - koszt dotarcia do 1% i to w określonym segmencie jest po prostu wysoki. :P

Nadal jednak - statystycznie to starzy mają kasę i na dodatek są liczniejsi. Młodzież nie podskoczy nawet statystycznie. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Gata Gris
Kurdel
Posty: 701
Rejestracja: sob, 18 paź 2008 09:23

Post autor: Gata Gris »

Dabliu pisze:Sądzę, że w Polsce najbardziej nieczytate jest pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestoparolatków, czyli ludzi, którzy zamiast czytać, w wiadomym okresie robili kariery i czytać się już nie nauczyli.
Ej, Dabliu... Ja - czterdziestoparolatka - pognałam do empiku i zanabyłam Twój Głowąwmur, a Ty coś takiego...
Może jako przedstawiciel obsobaczonego pokolenia wyspowiadam się jak to ze mną było. Mówiąc językiem Margoty, czyli: zachowania czytelnicze a kwestie zakupowe. Zachowania były od zawsze, ale - może dlatego, że kariery nie zrobiłam - długi czas nie przekładały się na zakupy. Czytałam pożyczane, głównie z bibliotek publicznych, gdzie byłam już tak znana, że nie dotyczyły mnie żadne regulaminy - brałam ile chciałam. W ten sposób moje namiętne czytelnictwo nie miało absolutnie żadnego przełożenia na sprzedaż książek w Polsce. Już prędzej w Rosji coś uszczknęłam, bo nasi wtedy nic współczesnego stamtąd nie wydawali. Dopiero od kilku lat na tyle wyszłam finansowo na prostą, że kupuję, i to zachłannie. Ale będąc w empiku widzę stada ludzi w moim wieku, okupujących siedzenia i czytających, choćby fragment i na jednej nodze. No tak, biblioteki kupują coraz mniej i nie mają co ambitniejszych nowości. Czyli dyskusja o życiu z pisania może mieć się nijak do poziomu czytelnictwa. Do utrzymania się pisarza bardziej przyda się bogacz, kupujący książki dla ładnych okładek, niż biedny pasjonat, żerujący po antykwariatach i półkach znajomych :)
Bardzo lubię czytać! Na świecie jest tyle wspaniałych książek! Ja na ten przykład mogę pić miesiąc albo dwa, a potem wziąć i przeczytać jakąś książkę... I ta książka wyda mi się taka dobra, a ja sobie taki zły, że się okropnie denerwuję...

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

Ja myślę, że sprawę dość dobrze wyjaśnia cytat pełen bólu, jaki nieraz słyszę: "Nie mam czasu na czytanie...!"
To nie znaczy, że faktycznie nie mają czasu na to czytanie. To znaczy, że czytanie nie jest taką bezwysiłkową, radosną czynnością, którą można się zająć nawet pod wpływem dużego stresu, kiedy można za to np. pospać. A dorośli są głupsi niż dzieci. Wyszli z wprawy, jeśli chodzi o czytanie.
Tylko hipotetyzuję, bo na podstawie mojej rodziny nie wyciągnę żadnych wniosków populacyjnych, są dość niestatystyczni.
A tata, który akurat dorabiał się w latach 90, żeby utrzymać rodzinę z trójką dzieci, a nie dla wypasionej boazerii (dziwi mnie niepomiernie ta pogarda dla osób zaradnych i z motywacją do poprawiania sytuacji życiowej), czyta regularnie, chociaż jego gusta rozmijają się z moimi o kosmiczne odległości.
W każdym razie trzeba po prostu się pogodzić z tym, że nie mamy szans na karierę J.K.Rowling tylko dlatego, że nie urodziliśmy się w kraju anglojęzycznym. A wbrew pozorom, "day job" dla pisarza to nie jest taka zła rzecz. Zapewnia tematy i świeży umysł.
Ostatnio zmieniony wt, 10 mar 2009 08:48 przez inatheblue, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Dyskusja z Małgorzatą na tematy reklamy, statystyk i pochodnych jest co najmniej trudna, bo to właśnie ona dysponuje aparatem badawczym i wiedzą.
Czy one nowoczesne statystyki uwzględniają też przemiany, jakie w kraju zaszły (zachodzą właściwie) w ciągu ostatniego dwudziestolecia? Mam na myśli, że wzmiankowana młódź nieczytata przypomina zapewne takąż młódź z krajów nieokaleczonych tzw. komunizmem, np. z NRDFenu, lub Wielkiej Brytolii, czy też Francy. Tymczasem ci 30-40-latkowie (a właściwie 40-50-latkowie, kurde, ja jestem 30-40-latkiem i wcale nie jestem stary!) są ludźmi, których co najmniej dzieciństwo upływało pod znakiem 2-3 programów telewizyjnych, w kinach repertuar zmieniał się raz w miesiącu, kasety video były drogie i kiepskiej jakości, pozostawały książki. Nie pomijajmy przemian w technologii informacji, jakie w postdemoludach zaszły równolegle do zmian polityczno-społecznych.
Zatem hipoteza, że starzy kupują książki dla młodzieży wydaje się uzasadniona. Stawiam hipotezę, że badając młódź znowuż można się już opierać o wiedzę z innych krajów. Ale starzy zostali uwarunkowani w innych okolicznościach. Czy badania to uwzględniają?
EDIT:
Opiszę też zachowanie czytelnicze moich rodziców (60-latków): ojciec ma (miał, po przeprowadzce nie wyszli z pudeł) całą półkę książek podróżniczych, które zapewne kupował sobie i dostawał w prezencie za młodu - żeglarskie wspomnienie Moitessiera, Custeau, inszych samotników-obieżyświatów. Wiem z całą pewnością, że wszystkie je przeczytał - raz. Albowiem tak naprawdę, głęboko w dłoni miał czytanie, marzył o takich przygodach i tyle. Przemiany lat 90-tych pozwoliły mu zostać polarnikiem. Zatem zamiast zarabiać z jęzorem na poldka i boazerię, przesiadywał trzecią część roku na Spitsbergenie, forsy i kariery na tym nie zrobił. A jak został polarnikiem, to już kompletnie przestał czytać, bo po co, skoro najlepszą książkę właśnie przeżywał? Matka tymczasem czyta pasjami - wydawałoby się, bez wyboru, bo nawet co lepsze s-f (np. Ziemkiewicza), o ile ma związek z polityką. Dla rozrywki lecą romanse. Na kredensach, szafkach nocnych i dziennych wyłożone 2-3 książki grzbietami do góry, znaczy w trakcie lektury. Ale większość z biblioteki.
Ostatnio zmieniony wt, 10 mar 2009 08:56 przez flamenco108, łącznie zmieniany 1 raz.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
Gata Gris
Kurdel
Posty: 701
Rejestracja: sob, 18 paź 2008 09:23

Post autor: Gata Gris »

inatheblue pisze:Ja myślę, że sprawę dość dobrze wyjaśnia cytat pełen bólu, jaki nieraz słyszę: "Nie mam czasu na czytanie...!"
To nie znaczy, że faktycznie nie mają czasu na to czytanie. To znaczy, że czytanie nie jest taką bezwysiłkową, radosną czynnością, którą można się zająć nawet pod wpływem dużego stresu, kiedy można za to np. pospać.
No właśnie! Nie mam czasu na czytanie! Zatem czytam wtedy, kiedy nie mogę robić nic innego, czyli w komunikacji: na co dzień tramwaj plus okazjonalne pociągi. Plus ekstra wolne chwile, np. przed snem.
A w kwestii czytania pod wpływem stresu - wg mnie jest wręcz przeciwnie. Wtedy trudno zasnąć, a czytanie powoduje, że zapomina się na chwilę o codziennych problemach.
Ale może jestem nietypowem kotem-czytaczem... ;)
Bardzo lubię czytać! Na świecie jest tyle wspaniałych książek! Ja na ten przykład mogę pić miesiąc albo dwa, a potem wziąć i przeczytać jakąś książkę... I ta książka wyda mi się taka dobra, a ja sobie taki zły, że się okropnie denerwuję...

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

Dabliu pisze:Sądzę, że w Polsce najbardziej nieczytate jest pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestoparolatków, czyli ludzi, którzy zamiast czytać, w wiadomym okresie robili kariery i czytać się już nie nauczyli.
I pomyśleć, że pewna książkę już kupiłam, a Ty tak po swoim targecie jeździsz :P

Młode pokolenie ma czas ale nie ma kasy. Ja sama w szkole czytałam jedynie książki z biblioteki, a później przesiadywałam w Epiku, albo i stałam przy półce jak książka nie była długa (ew. zawsze można było przeczytać na 2-3 pójścia do sklepu :P)

Starsze pokolenie kasę ma, ale z czasem gorzej. Część kupi sobie, cześć kupi dzieciom. Teraz kiedy wchodzę do księgarni biorę 3-4 książki za jednym podejściem. Jednak kiedy pracowałam kupowałam dużo rzadziej - nie było czasu. Gdybym miała potomstwo kupiłabym mu tonę kolorowych książeczek - i kazała czytać. W końcu jeśli ja to lubię to małolat nie ma wyboru :D

Myślę, że moje zachowanie jest bardzo statystyczne.

<oftop czas zacząć>
inatheblue pisze:i (dziwi mnie niepomiernie ta pogarda dla osób zaradnych i z motywacją do poprawiania sytuacji życiowej),
Kiedyś czytałam, ze ma to uwarunkowanie kulturowe. Podział Europy na kraje Marii (z kultura protestancką) i Magdaleny (z kultura katolicką) bardzo przemówił do mojej wyobraźni. I w sumie myślę, że coś w tym może być. Podział należy odnieść do ewangelicznej przypowieści o Marii która czuła potrzebę pracowania i Magdalenie która chciała słuchać Jezusa.
<oftop czas skończyć>

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

Dabliu pisze:Sądzę, że w Polsce najbardziej nieczytate jest pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestoparolatków, czyli ludzi, którzy zamiast czytać, w wiadomym okresie robili kariery i czytać się już nie nauczyli.
LOL ROTFL i inne objawy wesołości.
Nie wiem jak czterdziestolatkowie, ale za trzydziestolatków to się już moge wypowiadać.
To nie zależy do wieku, ale od charakteru, upodobań, sytuacji rodzinnej, życiowej, ekonomicznej. Tego, czy Cię w dzieciństwie/okresie dojrzewania bakcylem czytania zarażono, czy nie.
Upraszczasz kolego, bezpodstawnie IMO.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Brawo dla tej pani.

Dabliu, tak szerzą się stereotypy rodem z minionej epoki. Według nich człowiek, który robi pieniądze, to analfabeta, prymityw i tłuk pięściowy. W odróźnieniu od szlachetnej, uduchowionej ubogiej jednostki, która nie zważa na swoje dobro, tylko dzień i noc poświęca się walce z nierównością społeczną.

Naleźę do pokolenia, o którym wspomniałeś. I mogę powiedzieć jedynie tyle: wszelkie generalizacje są szkodliwe.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Ellaine
Klapaucjusz
Posty: 2372
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 22:07
Płeć: Kobieta

Post autor: Ellaine »

A ja książki czytam, ale nie kupuję - no, od pewnego czasu kupuję, ale bardzo rzadko. Niestety póki co, to autorzy na mnie nie zarabiają. Chyba, że akurat komuś kupuję książkę w prezencie. Zabawne - jak dla kogoś kupuję książkę to mi kasy nie szkoda, a dla siebie... to jakoś głupio tak, bo zawsze znajdą się rzeczy ważniejsze do zakupienia, a do biblioteki zaś aż tak daleko to nie mam ;) (No i zawsze znajdzie się ktoś np. mój Luby, czy psiapsiółka, kto też mile o mnie pomyśli i książkę sprezentuje :D )

Co do czytelnictwa w innych grupach wiekowych niż moja własna, o której też szczególnie się nie wypowiem. W grupie mojej są ludzie, którzy książki poza studiami czytają (fantastykę również :)) ) i być może tacy, którzy czytają tylko te na studia, bo na inne czasu im nie starcza, lub ochoty. Aczkolwiek często czuję się dziwnie, jak oni przed zajęciami zakuwają, a ja siedzę w najlepsze z jakimś kryminałem, czy fantastyką w ręku.

Wypowiem się jeszcze o moich rodzicach, którzy wyszli już poza "czterdziestolatków", chociaż nie potrafię o nich inaczej myśleć. Dla mnie wyglądają i mają lat czterdzieści, maksymalnie! Moja Rodzicielka kiedyś mi się przyznała, że książek nie czyta, bo nad nimi zasypia - po prostu, obojętnie co to za książka, po dwóch stronach zasypia. Nie wiem na ile dobrze zrozumiałam, to co kiedyś mi mówiła, ale wspominała, że jak byliśmy mali, to książki czytała - kiedy dzieci spały, obiad był gotowy, a mąż gdzieś tam pod ziemią robił... A teraz po prostu zasypia nad książką.
Natomiast mój Rodziciel to i encyklopedie czyta :] ale odkąd jest na emeryturze to czyta więcej - no, w sensie - nie tylko gazety. Nawet kupił sobie parę książek w ciągu kilku ostatnich lat, a kilka powieści dostał od nas. Różnie bywa. Brat mój praktycznie w ogóle nie czyta książek - nawet z lekturami z tego co pamiętam to był na bakier, natomiast siostra (ponoć ma niedaleko do trzydziestki) już i owszem (co prawda czyta jakąś tam bardziej 'kobiecą' literaturę, no ale w końcu to też książki).

To tak ogólnie, pięcioro różnych ludzi, pięć różnych zwyczajów czytelniczych. :)) I dopóki sama nie zaczęłam 'mieć' pieniędzy, czy to w formie kieszonkowego, czy jak pracowałam przez pewien czas, to nie miałam szans na kupienie książki. Mogłam jedynie pomarudzić rodzicom, co chciałabym dostać... Ale z marnym skutkiem :) Nie ma to tamto, jak dzieciak kasy nie ma, to sam sobie nie kupi. Proste :))
Ostatnio zmieniony wt, 10 mar 2009 12:07 przez Ellaine, łącznie zmieniany 1 raz.
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość - S. J. Lec
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Gata Gris pisze:
Dabliu pisze:Sądzę, że w Polsce najbardziej nieczytate jest pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestoparolatków, czyli ludzi, którzy zamiast czytać, w wiadomym okresie robili kariery i czytać się już nie nauczyli.
Może jako przedstawiciel obsobaczonego pokolenia wyspowiadam się jak to ze mną było. Mówiąc językiem Margoty, czyli: zachowania czytelnicze a kwestie zakupowe. Zachowania były od zawsze, ale - może dlatego, że kariery nie zrobiłam - długi czas nie przekładały się na zakupy. Czytałam pożyczane, głównie z bibliotek publicznych, gdzie byłam już tak znana, że nie dotyczyły mnie żadne regulaminy - brałam ile chciałam. /.../ Do utrzymania się pisarza bardziej przyda się bogacz, kupujący książki dla ładnych okładek, niż biedny pasjonat, żerujący po antykwariatach i półkach znajomych :)
Gata - mam tak samo. W bibliotece jestem na szczególnych prawach, bo i tak podnoszę im statystyki, nawet jeśli ostatnio potrafię trzymać książki po kilka m-cy, bo nie mam czasu ich oddać. Ale potrafiłam wypożyczyć 5 -7 książek i po 2 dniach oddać przeczytane.
Ja umiem czytać (jak śpiewał nieodżałowany Czechowicz) "w pociągu, w przeciągu, na drągu". I uwielbiam jazdę pociągiem właśnie ze względu na okazję do poczytania (jedna książka na dwugodzinną podróż to z reguły dla mnie za mało). Potrafię tez czytać idąc ulicą i przez wiele lat tak właśnie wyglądała moja droga ze szkoły czy z uczelni. A jestem prawdopodobnie z pokolenia Gaty Gris.
Ale kompletnie to się nie przekłada na zakupy, bo na książki po prostu mnie nie stać. Co nie znaczy że nie kupuję. Ale mniej niż bym chciała, choć więcej niż bym mogła.
Jedyna pociecha w tym, ze udało mi się zaszczepić ten nałóg progeniturze i tak jak robiła to moja mama, tak samo ja zabieram mu książki i chowam, bo potrafi się "zaczytać" zapominając o podstawowych obowiązkach.
Ciekawa jestem czy już umie wyszukać książkę w kryjówce i czytać ukradkiem, czy jeszcze na to nie wpadł. Ja tak robiłam :)
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Teano pisze: Ja umiem czytać (jak śpiewał nieodżałowany Czechowicz) "w pociągu, w przeciągu, na drągu". I uwielbiam jazdę pociągiem właśnie ze względu na okazję do poczytania (jedna książka na dwugodzinną podróż to z reguły dla mnie za mało). Potrafię tez czytać idąc ulicą i przez wiele lat tak właśnie wyglądała moja droga ze szkoły czy z uczelni.
No, to przybij pionę, siostro. A już myślałem, że jestem jakimś dziwakiem - też mam opanowane czytanie w marszu, praktykowałem to nawet na łatwiejszych trasach w Bieszczadach.
Myślę, że zamieszanie wprowadza nie nowe zjawisko obejmujące 30-40-latków: urządzają się, a zatem mają niestabilne okoliczności zasiedliskowania. Zatem utrudniony kontakt z bibliotekami publicznymi. Stąd, np. ja kiedyś byłem stałym klientem bibliotek publicznych, ale po wyprowadzce z domu rodzinnego stałem się nabywcą książek - bo to prostsze i pewniejsze (brak czasu na polowanie, czekanie w kolejce na nowości) niż biblioteka. Co jakiś czas robię też czesanie xięgozbioru, resztki przekazuję pewnej wiejskiej bibliotece. A że resztki to pulpa na granicy czytalności, z reguły powinna pasować młodzieży o słabszym wyrobieniu czytelniczym, zanim przeniesie się na szlachetniejsze (Wojna i Pokój, Idiota, Komu bije dzwon) lektury.
Powiem też moją obserwację z odbywanych od bez mała roku dojazdów z nowego naszego siedliszcza do starej pracy: podmiejscy czytają więcej, bo mają długie dojazdy. W "moim" autobusie rano ludziska albo śpią, albo czytają, mniej więcej jedna trzecia. W powrotnej drodze raczej wszyscy śpimy ;-), ale to się, mam nadzieję, zmieni, kiedy powieją wiosenne wiatry.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

U nas w domu panuje twierdzenie, że książki są do czytania, nie wyglądania, więc wędrują z nami wszędzie. Czy to toaleta (o tak, małż potrafi godzinę okupować wychodek, jeśli złapie wciągającą książkę :D), autobus, poczekalnia u lekarza. Najczęściej jednak czytam przy jedzeniu. Trzy posiłki dziennie to średnio 1/4 książki. Efekt: knigi maja pozaginane rogi, tłuste paluchy na okładkach, plamki po zupie i keczupie między linijkami. Nasi znajomi na szczęście wychodzą z tego samego założenia i książki, które zwracają nam na półkę zwykle mają kilka nowych oznaczeń :) Jest to jednak dowód na to, że pokolenie średniowiekowe (30-40 -letnie) czyta i chce czytać. Tylko nie ma kiedy, a pieniądze faktycznie na ulicy nie leżą, czasem trzeba odmówić sobie przyjemności zakupienia nowej książki.

A młodociani też czytaci. Jedno właśnie nauczyło się czytac i sy-la-bi-zu-je książki o Tomasie Pociągu, młodsze stoi jeszcze na obrazkach, ale twardo naśladuje rodziców, wujków, babciów, regularnie zrzucając przy tym widelec na ziemię.

edit; parszywce literki, alt sie zacina
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Wybaczcie, drogie koleżanki i drodzy koledzy, ale przeczytawszy po raz enty post utrzymany w tym tonie:
podzjazdem pisze:Obawiam się, że lwią część normy wyrabiają starzy wyjadacze, małolactwo najczęściej na książki szczeka.
coś we mnie pękło i pomyślałem sobie - Dabliu, a zrób ty chłopie mały eksperyment. No i zrobiłem.
Przepraszam za ten niecny podstęp, bo to nieładnie tak, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać. No i eksperyment się udał, niestety.
Pomyślałem sobie, że każdy wiesza psy na młodzieży, generalizując i szerząc nieuprawnione stereotypy o nieczytających młodzieńcach; IMHO bardzo krzywdzące dla tej grupy wiekowej. Chciałem więc sprawdzić, czy jeśli odwrócić nieco lufę działa, o kalibrze na tyle szerokim, by objął akurat większą część użytkowników FF obsobaczających nieczytatą młodzież, to co usłyszę w odpowiedzi...
I muszę przyznać, wybaczcie moi drodzy, że równie dobrze mógłbym sam sobie te odpowiedzi napisać :P
"Generalizujesz", "jesteś niesprawiedliwy" i, najlepsze, "przecież ja mam tyle lat, a czytam" ;)
A o młodzieży, że nieczytata, opowiadać, to już nie jest nieuprawnione generalizowanie? Wstyd :P

Ale z tą pogardą dla zaradności i zarabiania pieniędzy, to już sobie sami dopisaliście, wybaczcie. Toż ja jedynie żartobliwie stwierdziłem, że lata dziewięćdziesiąte wymagały od ludzi ciężkiego wydzierania swoich kawałków tortu od życia, co wielu uniemożliwiło wdrożenie się w zwyczaj czytelnictwa. Żadnej pogardy tam nie ma, a że o boazerię chodzi? A niby ludzie nie harowali na boazerię? Ja tam żadnej pogardy nie zawarłem. Chyba że ktoś ma jakiś kompleks z tym związany... :P Nie wiem. Nie znam się.
A przy okazji widać, jakie Kali nadinterpretacje uprawiać, kiedy one Kalego nie dotyczyć ;)

I jeszcze uprzejmie proszę, żeby nikt, kto kupi moją książkę, nie określał siebie mianem "mojego targetu". Taka Keiko np. nie jest dla mnie dwunożnym targetem, złożonym z oczu do czytania i portfela do opróżniania ;) Druga rzecz - jeśli czytasz jakąkolwiek książkę, to czy masz lat pięć, trzydzieści pięć, sześćdziesiąt pięć czy sto pięćdziesiąt, nie jesteś nieczytaty, tak? I siłą rzeczy pod żadne generalizacje nie podpadasz, choćby przyszło stu Dabliów i zjadło sto kiełbas, i z całych sił po stokroć włączyli Cię do jakiejś grupy wiekowej czy inaczej stargetowali ;p

Mam dziś wolne! Fajnie! :) Ale to nie znaczy, że będę cały dzień na forum siedział, więc w dyskusję za bardzo się już nie włączę...

ODPOWIEDZ