Robota dla pisarza

Żale i radości wszystkich początkujących na niwie.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20008
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

inatheblue pisze: czasem jak przy Fahrenheicie 451 wsiądę do złego autobusu
Powieść Bradbury'ego masz na myśli? To przeczytaj pierwszą stronę, a potem się zastanów, czy autor - o ile nie sklasyczniał, jak Bradbury właśnie - nie zostałby zlinczowany, gdyby ośmielił się coś takiego napisać. Oczywiście mam na myśli język i styl. Już sobie wyobrażam te serie bluzgów...
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Gustaw G. Garuga pisze:Więcej literackiego mięsa ma "Państwo" Platona.
I "Kwiaty śliwy w złotym wazonie", jak już jesteśmy przy literaturze letkiej :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

O, to już jest barrrrrdzo mięsiste ;D

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

Niestety, została w aktualnie remontowanym mieszkaniu. I raczej nie pamiętam, co masz na myśli. Przepraszam, ale jeżeli opowieść jest dobra, ślepnę na niedociągnięcia i widzę szklankę więcej niż w połowie pełną. Nazwisko nie ma przy tym nic do rzeczy, potrafię cisnąć i klasykiem, jeżeli mnie wnerwi.
Myślę, że nie samym stylem człowiek żyje, że prostota a prostackość to dwie różne rzeczy, a na opowiadanie czy powieść składa się dużo więcej innych elementów - ale to chyba już wałkowaliśmy.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Wałkowaliśmy. Rzecz w tym, że kod minimum, to nie tylko kwestia przezroczystego stylu (poprawnego nawet). Ale właśnie całej reszty tworzącej utwór. Tego charakteru właśnie lub może wpływu.
Literatura bezrecepcyjna tak powstaje właśnie - kodem minimum.
A to chyba niedobrze, bo przecież beletrystyka jest ludyczna. Ma działać na emocje odbiorcy, a nie tylko być słowotokiem...
Tak przynajmniej bym chciała. :X
So many wankers - so little time...

strix
Sepulka
Posty: 26
Rejestracja: wt, 16 gru 2008 14:48

Post autor: strix »

Laris pisze: Stanowczo jestem zdania, że dobrze się dzieje. (...) chodzi głównie o to, że ta reforma wcale nie jest taka zła. Dodam też, że niektórzy uczniowie liceów nie mają pojęcia o historii najnowszej, bo w gimnazjum skończyli na I wojnie, a w liceum - jak wiemy - idzie powtórka, a więc: Starożytność-renesans-barok (pierwsza klasa), oświecenie-romantyzm-pozytywizm (druga klasa) i wreszcie XX wiek (trzecia klasa).
Nie taka zła? To kolejne reformy edukacji, cięcia listy lektur powodują ubożenie myślenia. Mózg jest przecież jak mięsień, niećwiczony zanika. A kiedy go wyćwiczyć, jeśli nie w szkole? Ograniczanie podstawy programowej jest szkodliwym ułatwianiem, okrajaniem zestawu ćwiczeń. Zgadzam się, że powtarzanie w liceum od nowa tego samego, co było w gimnazjum jest niepotrzebne i denerwujące (przeraził mnie "Robinson Crusoe" na liście lektur dla klasy pierwszej liceum - powieść, którą omawiałam w podstawówce). Moim zdaniem podstawę programową powinno się poszerzyć, a nie okrajać. Może wtedy zdanie matury można by nazwać osiągnięciem, a nie zaliczeniem kursu ogłupiania. Wiem, przesadzam, ale mam wrażenie, że to do tego zmierza. Uczeń kończący gimnazjum, który nie będzie wiedział, czym jest wektor? To jest przerażające. A matura z języka polskiego, gdzie interpretacja tekstu polega na zgadywaniu, co klucznik miał na myśli?
Nie, reforma edukacji nie idzie w dobrym kierunku. Ale cóż... głupim społeczeństwem łatwiej się rządzi... tylko żeby nie było, że nie ostrzegałam.
No co ty... Nie umiesz zaginać czasoprzestrzeni?... Każdy to potrafi...

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

W gimnazjum kończy się obecnie naukę historii na czasach najnowszych. Po reformie będzie się kończyć na I wojnie światowej.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

strix pisze:
Laris pisze: Stanowczo jestem zdania, że dobrze się dzieje. (...) chodzi głównie o to, że ta reforma wcale nie jest taka zła. Dodam też, że niektórzy uczniowie liceów nie mają pojęcia o historii najnowszej, bo w gimnazjum skończyli na I wojnie, a w liceum - jak wiemy - idzie powtórka, a więc: Starożytność-renesans-barok (pierwsza klasa), oświecenie-romantyzm-pozytywizm (druga klasa) i wreszcie XX wiek (trzecia klasa).
Nie taka zła? To kolejne reformy edukacji, cięcia listy lektur powodują ubożenie myślenia. Mózg jest przecież jak mięsień, niećwiczony zanika. A kiedy go wyćwiczyć, jeśli nie w szkole?
W domu. Chcesz żeby Twoje dzieci uczyły się na poziomie - zażądaj tego od ich szkoły prywatnej, wyślij do jednej z najlepszych szkół publicznych które robią dużo ponad program lub kup książki i ucz je sam. Po publicznej edukacji, szpitalach czy drogach nie warto spodziewać się za wiele. Szczęśliwie na poziomie akademickim jest inaczej - nikogo nie obchodzi program minimum, uczelnie walczą o renomę.
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Awatar użytkownika
Laris
Psztymulec
Posty: 916
Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25

Post autor: Laris »

strix pisze:Uczeń kończący gimnazjum, który nie będzie wiedział, czym jest wektor?
No, jest tu taki jeden. Gimnazjum kończę w czerwcu. Wektor nadal pozostaje dla mnie krechą na papierze. Szkoła podstawowa (a więc również gimnazjum) powinna przystosowywać do funkcjonowania w społeczeństwie. Potem kto chce się uczyć - niechaj się uczy, nikt mu nie zabroni, ale i nie nakaże. Nikt przecież nie musi zdobywać wykształcenia.

A to, że w szkole się uczy, to brednia. Najwięcej nauczyłem się w domu, siedząc przy kompie i przeglądając Wikipedię. Rekreacyjnie, z nudów. A dlaczego? Ano dlatego, że szkoła to dla uczniów miejsce spotkań z rówieśnikami i gehenny, trwającej od lekcji do lekcji. Każdą reformę programu wita się tu z radością, o ile reforma kroi w/w program najbardziej, jak się da.
A już najgorsze jest - tak zdaniem uczniów, jak i nauczycieli - twierdzenie, że w szkole dzieciaki mają się uczyć jak najwięcej. To ja w takim razie mówię, że ludzie powinni pracować jak najwięcej. Bez urlopów i innych cudów na kiju, 20 godzin na dobę, pięć dni w tygodniu. I oczywiście więcej zarabiać.
Koloryzuję.
Ale tak to już jest w szkołach. Od 9 lat mam okazję oglądać szkołę oczami ucznia i nauczyciela, więc aż tak gołosłowny nie jestem.

Idą reformy. Powiadają, że za czas jakiś uczniowie będą sobie po prostu wybierać przedmioty, na które będą chodzić. Pewnie, debili się produkuje w ten sposób, bo nie wiedzą, co to jest wektor, nie znają pięćdziesięciu rzek w Polsce, nie mają pojęcia o fotosyntezie (bo nie wystarczy powiedzieć, że to proces, w wyniku którego rośliny mają co żreć, jak to w piątej-szóstej klasie było).
Mnie to pasuje nawet, bo kasy mniej rodzice wywalają na książki (do których i tak połowa "nabywców" nie zagląda), dzieciaki dokonują pierwszego, w miarę dojrzałego, wyboru i - co najważniejsze - uczą się tego, co chcą.
I tu kolejne kontrargumenty - że w końcu przestaną się uczyć w ogóle itp. itd., że spadnie poziom i inne bzdury tego typu.
Moim zdaniem, to poziom nawet by wzrósł. Gdybym nie musiał uczyć się - na siłę, nomen-omen - matematyki, fizyki i chemii, miałbym o wiele wyższą średnią, a co za tym idzie wypadłbym lepiej w danych statystycznych. A nie znając tych wszystkich wzorów i symboli - czy jestem jakiś szczególnie ubogi?
Pozwolę sobie stwierdzić, że nie, ponieważ wzory i symbole nie zalewają nas zewsząd, nie czają się w każdej gazecie, książce itd. No i w większości nie są elementem życia codziennego.
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

Przybędzie Ci latek, Larisie, nabierzesz dystansu do szkoły - tymczasowo będącej dla Ciebie miejscem towarzyskich spotkań z rówieśnikami oraz utyskiwania na złośliwość usiłujących wpoić Ci nieco wiedzy nauczycieli - wówczas, być może, zmienisz zdanie. Prawdopodobnie dojdzie do tego w hipermarkecie przy kasie, kiedy kasjerka będzie Cię chciała orżnąć na reszcie, zaś ty, po wszystkim podziękujesz w myślach nauczycielowi matematyki, że nauczył Cię czegoś więcej, niż liczyć do stu.

Ironizuję, ale brednią, w moim przekonaniu, jest twierdzenie, że więcej się można nauczyć samemu, siedząc przy kompie i przeglądając Wikipedię.

Zaś reformy idące w kierunku Twoich upodobań mogą koniec końców doprowadzić do sytuacji z któregoś ze stanów USA, w którym decyzją odgórną zaokrąglono liczbę Pi do dwóch miejsc po przecinku, aby nie przeciążać młodych umysłów. W tym przypadku akurat nie ironizuję. Przeraża mnie taka możliwość, w której to uczniowie decydowaliby o reformie szkolnictwa. Bo, idąc tym tokiem rozumowania, równie dobrze reformować więziennictwo mogliby więźniowie. Tu odrobinę przegiąłem, ale IMO tycią odrobinę.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20008
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Ale pomysł jest w gruncie rzeczy niegłupi. Taki na przykład pacjent mógłby sam sobie wypisywać recepty albo sam się operować. W końcu sam najlepiej wie, co go boli.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

P.S. do poprzedniej wypowiedzi, bo tak jakoś mnie natchło.

Pierwszym miejscem nauki dla dziecka nie jest wcale żłobek, lecz rodzina, znaczy się rodzice. Wyobraź sobie taką sytuację, Larisie, że na każde pytanie, zadane Ci przez Twoją przyszłą latorośl, odpowiedzią będzie cisza, albowiem będziesz wiedział dokładnie tyle samo, co czterolatek.

Ironizuję? :P

edit. + edit.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

A my się dziwimy (my, stare i przebrzydłe dinozaury wyuczone w peerelowskich szkołach), dlaczego młode generacje nie potrafią mówić poprawnie, pisać poprawnie (i dlaczego ci barbarzyńcy z takim okrucieństwem mordują frazeologię mowy swojej ojczystej) i dlaczego tak niewiele mają do powiedzenia. Ano, pewnie dlatego, że ich głowach zestaw pojęć jest niewielki, to i nic dziwnego, że jedyny kod, jakim potrafią się posłużyć, to kod minimum.
Nie jest niczym nowym ani odkrywczym, że nawet niewielkie zasoby pojęć z różnych dziedzin poszerzają wiedzę. Nie dlatego, że od razu czynią osobnika mądrym, ale dlatego, że w nasz świat postrzegany zależy od tego, ile pojęć mamy dostępnych w głowach. Coś, czego nie znamy, nie istnieje dla nas - nie wiemy, że istnieje. To bardzo proste jest. Dlatego kod minimum ogranicza nie tylko ekspresję literacką, ale przede wszystkim poznanie i kreatywność. Niewiele źródeł, skąd się czerpie + niewielka liczba pojęć (a zatem równie ograniczony zbiór skojarzeń) => niewiele do powiedzenia. A jeżeli dodamy do tego jeszcze nieumiejętność posługiwania się językiem na poziomie minimum... Cóż. Tu nie potrzeba kreatywności, żeby się domyślić, kto wychodzi. Bo co wychodzi - jest oczywiste: ten tekst.:P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Laris
Psztymulec
Posty: 916
Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25

Post autor: Laris »

Terebko, proszę tylko nie zaniżać mojego poziomu wiedzy, bo jeszcze zacznę płakać, że tu forum chamskie, nietolerancyjne i w ogóle młodych geniuszy biją. ;)
terebka pisze:Ironizuję, ale brednią, w moim przekonaniu, jest twierdzenie, że więcej się można nauczyć samemu, siedząc przy kompie i przeglądając Wikipedię.
W ten sposób nie dojdziemy do niczego. W moim przekonaniu brednią jest, że szkoła to skarbnica wiedzy wszelakiej, dzięki której ciemna młodzież zdobywa wykształcenie, które potem wykorzystuje w praktyce. Bo w praktyce, to my korzystamy z tego, co było w sześciu klasach szkoły podstawowej, a reszta to tylko dodatki.
terebka pisze:Przybędzie Ci latek, Larisie, nabierzesz dystansu do szkoły - tymczasowo będącej dla Ciebie miejscem towarzyskich spotkań z rówieśnikami oraz utyskiwania na złośliwość usiłujących wpoić Ci nieco wiedzy nauczycieli - wówczas, być może, zmienisz zdanie.
Wątpię, żebym zdanie zmienił. Do szkoły już podchodzę ze sporym dystansem, bo mam (i miałem) do niej daleko i nigdy koledzy ze szkoły nie byli dla mnie kolegami z podwórka. Nauczyciele robią to, co do nich należy. Jedni lepiej, drudzy gorzej, trudno. Narzekanie na ich pracę byłoby trochę tak, jak narzekanie na to, że robotnik przy remoncie krzywo (moim zdaniem) gwóźdź wbija.
terebka pisze:Zaś reformy idące w kierunku Twoich upodobań mogą koniec końców doprowadzić do sytuacji z któregoś ze stanów USA, w którym decyzją odgórną zaokrąglono liczbę Pi do dwóch miejsc po przecinku, aby nie przeciążać młodych umysłów.
A przedstawiona przez Ciebie sytuacja, to już, moim zdaniem, absurd i zupełny brak logiki. Albo szkoła, albo robota w polu, bo do prowadzenia kombajnu nie potrzeba wybitnej inteligencji i wiedzę dotyczącą tej piekielnej machiny można przekazywać z ojca na syna.
terebka pisze:Przeraża mnie taka możliwość, w której to uczniowie decydowaliby o reformie szkolnictwa.
Przeraża mnie taka możliwość, w której uczniowie likwidują szkolnictwo. Bo w praktyce, to nikomu się nie chce do szkoły chodzić. Zarówno uczniom, jak i nauczycielom. Uczniom - bo nie chcą się uczyć. Nauczycielom - bo muszą się z dzieciarami użerać, co wcale nie jest przyjemnie i wcale nie jest takie proste, jak może się wydawać.
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20008
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Nie ukrywam: nie lubiłem matematyki i fizyki. Czy mam do kogoś żal, że była w programie SP i LO (gimnazja jeszcze wtedy nie istniały)? Nie. Bo jednak - choć do niczego mi niepotrzebne - usprawniły funkcjonowanie niektórych rejonów mojej kory mózgowej. Mogę najwyżej mieć żal o to, że mnie uczono tego wszystkiego wszystkiego w taki sposób, jakby ktoś się spodziewał, że zrobi ze mnie matematyka albo fizyka. Ale to już insza inszość.
W każdym razie cieszę się, że kiedy ktoś mi zadaje zagadkę: Miała gaździna dużo gęsi. Gdyby dodać jeszcze tyle samo, połowę, czwartą część i jeszcze jedną gęś, to miałaby ich sto - ja po paru sekundach mam w głowie gotowe równanie. Zresztą zagadki o liczbie nóg, głów, ogonów i rogów w oborze też lubię:-).
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

ODPOWIEDZ