Jak napisać bestsellera.
Moderator: RedAktorzy
- Laris
- Psztymulec
- Posty: 916
- Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25
Maximusie, cytatów z Twojego posta wklejał nie będę, ale jako uczeń liceum i syn nauczycielki nie mogę oprzeć się pokusie riposty. :)
Weź pod poprawkę na to, że ów "klucz" podyktowany jest niejako sytuacją w naszym kraju. U nas (w przeciwieństwie do Stanów) należy mieć umiejętności i najlepiej papier na to, że się to coś umie.
Nieważne, że Jontek od smarkacza prowadzi ciągnik i że za ojca w pole jeździł. Musi mieć papier na to, że ten ciągnik umie prowadzić.
Matura to podstawowy papier, bez którego na studia się nie idzie. Ergo - jest się osobą z wykształceniem podstawowym (ewentualnie "średnim niepełnym", po zawodówce).
A takich bierze się ochoczo na budowie, ale nie do biur i innych skupisk klasy średniej i wyższej.
Klucze, o ironio, tworzy się na polonistach (a ja nie wierzyłem, że się na polskim czegokolwiek nowego dowiem!) i to oni opracowują testy. Najpierw pytania, a potem odpowiedzi. Smutne jest, że stawia się na prędkość sprawdzania (i ilość), a nie jakość. Ale fakty są takie, a nie inne.
Szkoda też, że teoretycznie tylko klasy z rozszerzonym polskim mają dostęp (czy obowiązek) czytania lektur kapkę ciekawszych od greckiej mitologii czy inszych Werterów. Bogu dziękuję (jeśli jednak się mylę i istnieje), że mam polonistkę, która przerabia praktycznie wszystkie lektury, zapewne w myśl zasady, że ścisły czy nie, korona mu z głowy nie spadnie, jak przeczyta Mistrza i Małgorzatę.
A sprawdzanie to już w ogóle fajna sprawa dla nauczycieli, bo dostaje się do ręki klucz, dostaje się matury i jazda, biała gwiazda, siedzi się kilka godzin i sprawdza. Z polskiego, z geografii, z historii.
Tak czy siak, ja w liceum nie czuję się jakoś szczególnie ograniczony na polskim. Może to przez polonistkę, może po prostu jestem w dobrym liceum - nie mnie oceniać.
(tak mi się wydaje, że trochę zamotałem xP)
Weź pod poprawkę na to, że ów "klucz" podyktowany jest niejako sytuacją w naszym kraju. U nas (w przeciwieństwie do Stanów) należy mieć umiejętności i najlepiej papier na to, że się to coś umie.
Nieważne, że Jontek od smarkacza prowadzi ciągnik i że za ojca w pole jeździł. Musi mieć papier na to, że ten ciągnik umie prowadzić.
Matura to podstawowy papier, bez którego na studia się nie idzie. Ergo - jest się osobą z wykształceniem podstawowym (ewentualnie "średnim niepełnym", po zawodówce).
A takich bierze się ochoczo na budowie, ale nie do biur i innych skupisk klasy średniej i wyższej.
Klucze, o ironio, tworzy się na polonistach (a ja nie wierzyłem, że się na polskim czegokolwiek nowego dowiem!) i to oni opracowują testy. Najpierw pytania, a potem odpowiedzi. Smutne jest, że stawia się na prędkość sprawdzania (i ilość), a nie jakość. Ale fakty są takie, a nie inne.
Szkoda też, że teoretycznie tylko klasy z rozszerzonym polskim mają dostęp (czy obowiązek) czytania lektur kapkę ciekawszych od greckiej mitologii czy inszych Werterów. Bogu dziękuję (jeśli jednak się mylę i istnieje), że mam polonistkę, która przerabia praktycznie wszystkie lektury, zapewne w myśl zasady, że ścisły czy nie, korona mu z głowy nie spadnie, jak przeczyta Mistrza i Małgorzatę.
A sprawdzanie to już w ogóle fajna sprawa dla nauczycieli, bo dostaje się do ręki klucz, dostaje się matury i jazda, biała gwiazda, siedzi się kilka godzin i sprawdza. Z polskiego, z geografii, z historii.
Tak czy siak, ja w liceum nie czuję się jakoś szczególnie ograniczony na polskim. Może to przez polonistkę, może po prostu jestem w dobrym liceum - nie mnie oceniać.
(tak mi się wydaje, że trochę zamotałem xP)
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
- Cień Lenia
- Zwis Redakcyjny
- Posty: 1344
- Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03
Właśnie, trudno kogokolwiek przekonać, że nie tylko program - że Tuwim to nie tylko Lokomotywa i Chrystus miasta, Jasieński to nie tylko But w butonierce, że Kaczmarski poza obowiązkowymi Murami napisał kilka innych piosenek, że w oprócz Boga, Honoru i Ojczyzny jest jeszcze coś do poczytania na kiblu, że o można też pisać, na ten przykład, o seksie (serio, gdy pokazałem jednemu dawnemu znajomemu fragment Udław się to zdziwił się, że tak można). Wszyscy kojarzą Lot nad kukułczym gniazdem i Ojca Chrzestnego, ale mało kto kojarzy, że ich kanwą były książki. Nie mówiąc już o tym, że nawet gdyby ktoś chciał poszukać czytanki dla siebie to w ciągu roku szkolnego ledwie znalazł by czas między kolejnymi lekturami - omawianie książek w szkole to zapieprz jak na linii produkcyjnej w kombinacie, jazda według schematu "czas, miejsce, wątki, bohaterowie".Maximus pisze:Z tego, co napisałem powyżej, wynika właśnie to podejście do czytelnictwa, nad którym ubolewałem - naprawdę wiele osób, które znam, skądinąd inteligentnych przecież, uważa, że literatura była do czytania w szkole, i trudno przekonać ich do tego, że i dla siebie coś mogą znaleźć.
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
O tak! Są jeszcze Trupy z kawiorem! Bruno wynalazł, albo zastosował przepiękną rytmikę, którą później Kaczmarski wykorzystał w swoim epitafium - niech mi jakiś polskoznawca powie, co to za rytm i dlaczego nie stał się podstawą polskiego wiersza improwizowanego?Cień Lenia pisze:Jasieński to nie tylko But w butonierce
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20028
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Europa się wędzi niby łosoś królewskiflamenco108 pisze:
O tak! Są jeszcze Trupy z kawiorem! Bruno wynalazł, albo zastosował przepiękną rytmikę, którą później Kaczmarski wykorzystał w swoim epitafium
W dymie gazów bojowych wbita na złoty hak?
Ale to właśnie rytm Buta w butonierce. Chyba że o inne epitafium chodzi.
Edit: Racja, zmylił mnie pierwszy wers Trupów. Potem już jest dokładnie tak samo.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
"Trupy z kawiorem", "Rzygające posągi", "But w butonierce" i parę innych napisał dość podobnie, 14/13. Może ktoś bardziej obyty powie mi, czy to sam wynalazł, czy nie.
http://univ.gda.pl/~literat/bruno/index.htm
http://univ.gda.pl/~literat/bruno/index.htm
- emigrant
- Pćma
- Posty: 224
- Rejestracja: wt, 11 lis 2008 20:26
Tak jest nie chciał "wdychać Londynu grypogennych oparów" ni "kosztować w Paryżu zgniłowonnego rokforta". Jego port był "w krainie krasnnolicych Azjatów" gdzie "poeci mieli lizać mu stopy". Zamiast tego rozstrzelali idiotę w 1938 roku. Nad jego trumną (metaforycznie, bo prawie na pewno trumny nie ma) rozlega się złośliwy rechot historii: rozstrzelali go za współpracę z wywiadem "białopolaków"...Alfi pisze:
Europa się wędzi niby łosoś królewski
W dymie gazów bojowych wbita na złoty hak?
Indianin uzbrojony był w uk i tą mahawkę.
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
Głupota ludzi mądrych nie zna granic... Nie on jeden flirtował z komunizmem nie wiedząc czym jest komunizm. I nie on jeden za to zapłacił ginąc z rąk "swoich". Tylko nieliczni polscy literaci okresu międzywojennego mieli szanse opamiętać się tak jak Wat.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Miałbym w tej kwestii zdanie odrębne ;-). Nie od razu go tam załatwili, miał okazję dobrze się przyjrzeć, jak hartuje się stal. Został też jakąś komunistyczną fiszą, miał swój harem i luksusy pośród biedy. Zatem nie był głupi, tylko należał do tej grupy złotej młodzieży, która pozbawiona jest tego czegoś, co niektórzy zwą "kręgosłupem moralnym", a ja bym nazwał zdolnością do współczucia. Czyli poetą zdolnym był, ale jako człowiek - zwykłą gnidą. I tyle.Navajero pisze:Głupota ludzi mądrych nie zna granic... Nie on jeden flirtował z komunizmem nie wiedząc czym jest komunizm. I nie on jeden za to zapłacił ginąc z rąk "swoich". Tylko nieliczni polscy literaci okresu międzywojennego mieli szanse opamiętać się tak jak Wat.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
To niezupełnie tak. W momencie kiedy znalazł się na terytorium ZSRR, nie miał już wyboru. Musiał współpracować z komunistami - chyba, żeby życie było mu obojętne... Co innego wcześniej, w Polsce. Jako osoba nie sympatyzująca z komunizmem, miałby dużo większe możliwości rozwoju kariery literackiej. Więc to nie tak, że szedł na łatwiznę. Nie szedł. On naprawdę nie wiedział co to komunizm. Wierzył święcie w bolszewickie brednie na temat czerwonego raju. Wszelkie głosy krytyczne traktował - jak i jemu podobni - jako antykomunistyczną propagandę. Był ideowcem. Jak wielu komunizujących literatów był cały czas na celowniku polskich służb specjalnych, czytałem raporty na ten temat, nie zarzucano ani jemu, ani innym intelektualistom złej woli, stwierdzano, że są zdezorientowani i pod wpływem bolszewickiej propagandy.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Wg mła to nie wyklucza mojej tezy. Jednak jego zaangażowanie w Tadżykistanie moim zdaniem wskazuje, że on jeszcze w Sowietach wierzył w komunizm. Zresztą - załatwili go dopiero staliniści, którzy hurtowo wykańczali komunistów. Być może to, co tam widział, zanim władzę przejął Stalin, zgadzało się z jego egoistyczną wizją jego roli w tej całej zabawie.Navajero pisze:To niezupełnie tak. W momencie kiedy znalazł się na terytorium ZSRR, nie miał już wyboru. Musiał współpracować z komunistami - chyba, żeby życie było mu obojętne... Co innego wcześniej, w Polsce. Jako osoba nie sympatyzująca z komunizmem, miałby dużo większe możliwości rozwoju kariery literackiej. Więc to nie tak, że szedł na łatwiznę. Nie szedł. On naprawdę nie wiedział co to komunizm. Wierzył święcie w bolszewickie brednie na temat czerwonego raju. Wszelkie głosy krytyczne traktował - jak i jemu podobni - jako antykomunistyczną propagandę. Był ideowcem. Jak wielu komunizujących literatów był cały czas na celowniku polskich służb specjalnych, czytałem raporty na ten temat, nie zarzucano ani jemu, ani innym intelektualistom złej woli, stwierdzano, że są zdezorientowani i pod wpływem bolszewickiej propagandy.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
Niekoniecznie. Oczywiście nikt tego nie wie, ale równie dobrze mógł po prostu dostać propozycję nie do odrzucenia w stylu: "No co towarzyszu, nie pomożecie władzy radzieckiej w Tadżykistanie?"flamenco108 pisze:Jednak jego zaangażowanie w Tadżykistanie moim zdaniem wskazuje, że on jeszcze w Sowietach wierzył w komunizm.
W bolszewickiej Rosji, cały czas różne kliki walczyły o władzę, to nie było tak, że tylko zwolennicy Stalina byli "źli". To jeden z mitów ochoczo rozpowszechnianych przez część lewicy. W Rosji mało kto miał wątpliwości ile jest wart nowy ustrój. Zwykle chodziło o dorwanie się do koryta, bądź przeżycie. Albo o jedno i drugie. Nb. w początkowym okresie ludzie Stalina nazywani byli "leninowcami" :)flamenco108 pisze: Zresztą - załatwili go dopiero staliniści, którzy hurtowo wykańczali komunistów.
W 1929 roku, kiedy Jasieński wyjechał do ZSRR, już od dawna rządził tam Stalin.flamenco108 pisze:Być może to, co tam widział, zanim władzę przejął Stalin, zgadzało się z jego egoistyczną wizją jego roli w tej całej zabawie.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Jak w temacie. I mały cytat z linkowanego artykułu:
Amerykańskiemu pisarzowi i satyrykowi Allanowi Corenowi powiedziano w kilku wydawnictwach, że dobrze sprzedają się tylko książki o golfie, kotach i nazistach.
Coren napisał i wydał książkę "Golf dla kotów", a na okładce umieścił swastykę.
Książka nie sprzedała się rewelacyjnie.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!