Bohaterowie - jacy powinni być.
Moderator: RedAktorzy
- SzaryKocur
- Fargi
- Posty: 424
- Rejestracja: czw, 23 lis 2006 01:31
- Płeć: Mężczyzna
Nie lubię gdy bohater dostaje wszystko na tacy.
I nie może być aż do obrzydliwości dobry i szlachetny, bo żeby przeżyć musiałby mieć zbyt wiele szczęścia albo innych zalet, co uczyniłoby całość niestrawną. Tacy bohaterowie paradoksalnie stają się wtedy tłem dla postaci drugoplanowych.
I nie może być aż do obrzydliwości dobry i szlachetny, bo żeby przeżyć musiałby mieć zbyt wiele szczęścia albo innych zalet, co uczyniłoby całość niestrawną. Tacy bohaterowie paradoksalnie stają się wtedy tłem dla postaci drugoplanowych.
Zakapturzone awatary rulez!
Wszystko co napisałem, to tylko moje prywatne zdanie.
Wszystko co napisałem, to tylko moje prywatne zdanie.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20026
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Tacy też się zdarzają. W Normalnych warunkach trudno im przeżyć - ale fantastyka to fantastyka.SzaryKocur pisze:
I nie może być aż do obrzydliwości dobry i szlachetny, bo żeby przeżyć musiałby mieć zbyt wiele szczęścia albo innych zalet, co uczyniłoby całość niestrawną.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Albiorix
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1768
- Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44
W normalnych warunkach latwo jest przezyc kazdemu, nawet z astma i alergia, a co dopiero z tak drobnymi przypadlosciami jak dobry charakter.
ja lubie bohaterow pasujacych do kultury i epoki. Nie lubie jak maja poglady i charakter dopasowany do swiata zachdniego XX/XXI wieku bez uzasadnienia w swiecie przedstawionym. Np liberalnych demokratow zwolennikow rownouprawnienia w fantasy albo tradycjonalistow i milosnikow kasycznego rocka w SF :)
ja lubie bohaterow pasujacych do kultury i epoki. Nie lubie jak maja poglady i charakter dopasowany do swiata zachdniego XX/XXI wieku bez uzasadnienia w swiecie przedstawionym. Np liberalnych demokratow zwolennikow rownouprawnienia w fantasy albo tradycjonalistow i milosnikow kasycznego rocka w SF :)
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20026
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Drobna przypadłość? Toż to śmiertelna choroba jest. Co zresztą udowodnił markiz de Sade w Niedolach cnoty.Albiorix pisze:W normalnych warunkach latwo jest przezyc kazdemu, nawet z astma i alergia, a co dopiero z tak drobnymi przypadlosciami jak dobry charakter.
Ja nie lubię bohaterów jednowymiarowych, o których da się powiedzieć tylko tyle, że osiągnęli sprawność w posługiwaniu się narzędziami, w jakie ich autor wyposażył.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Achika
- Ośmioł
- Posty: 609
- Rejestracja: pt, 22 sie 2008 09:23
Twórczość niejakiego Tolkiena wydaje się przeczyć temu stwierdzeniu. :-)SzaryKocur pisze: I nie może być aż do obrzydliwości dobry i szlachetny, bo żeby przeżyć musiałby mieć zbyt wiele szczęścia albo innych zalet, co uczyniłoby całość niestrawną. Tacy bohaterowie paradoksalnie stają się wtedy tłem dla postaci drugoplanowych.
A pomijając Tolkiena - GDZIE Wy właściwie widzicie tych "do obrzydliwości dobrych" bohaterów? Mogę prosić o konkretne tytuły? Bo mam wrażenie, że narzekacie na zjawisko, które nie istnieje.
Było pokolenie X, teraz jest pokolenie Ctrl + X.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20026
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
"Do obrzydliwości dobry" to nie moje sformułowanie. Ja miałem na myśli tylko to, że bywają postacie pozytywne, wolne lub prawie wolne od wad. Bo przecież bywają. I nie muszą być papierowymi bohaterami.
Edit: Fakt, najpierw zacytowałem, a potem napisałem "tacy". To było trochę mylące.
Edit: Fakt, najpierw zacytowałem, a potem napisałem "tacy". To było trochę mylące.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- SzaryKocur
- Fargi
- Posty: 424
- Rejestracja: czw, 23 lis 2006 01:31
- Płeć: Mężczyzna
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20026
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
- TssC-23-N
- Sepulka
- Posty: 89
- Rejestracja: śr, 20 sty 2010 21:31
Nie mam nic przeciw bohaterom "czystym", zupełnie dobrym lub zupełnie złym. Wręcz przeciwnie, uważam, że poprowadzić takich przez karty dzieła, to zadanie karkołomne w porównaniu z "wewnętrznie skłóconymi".
Dlaczego? Bo się, po pierwsze, przejedli. Bo, po drugie, tym samym nie są w modzie. I wreszcie, po trzecie - bo trudno stworzyć szlachetną istotę tak, żeby jeszcze miała jaja. Lub ikrę, jak kto woli.
A tymczasem tę defensywę postaci jednoznacznych ktoś zdolny mógłby nieźle wykorzystać. Ktoś, kto takie postacie jednocześnie lubi. (Co do lubienia, to sama wolę właśnie skonfliktowanych, ale są od tego wyjątki.)
Szczególnie pole do popisu jest, jeśli chodzi o sylwetki kobiet. Ckliwej królewny, zagrożonej przez smoka i mdlejącej co minutę, nikt już nie kupi. Ale może kupi delikatną dziewczynę, postawioną w obliczu niedelikatnych zadań? To wcale nie jest wykluczone, bo współczesna wizja postaci żeńskiej lokuje się gdzieś między kompletnie wyemancypowaną wojowniczką, a niewiastą, która wyemancypowaną udaje, jest zwyczajnie wulgarna albo męska na siłę. Ewentualnie stanowi efektowny dodatek dla postaci męskiej. Z którą także można pokombinować w ten sposób - umyślnie ją zarchaizować i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Jedyne, co, skromnym moim zdaniem, ogranicza bohaterów, to zasada wiarygodności. Jeśli ponurak, mruk, odludek i socjopata nagle, z niewidomych przyczyn, uda się na imprezę, która będzie ludna, głośna i mocno uspołeczniona, spotka tam miłość swego życia, a potem przejdzie przemianę wewnętrzną w trybie przyspieszonym, to... Będę się bardzo starać, żeby taką postać kupić, ale czy mi się uda, wątpię. Chłop unurzany w gnojowicy nie zacznie nagle mówić: "Nie rozumiem, skąd u pani, pani redaktor, dążność do imputowania mi intencji tak amoralnych, bym obecną kozę mógł pozbawić najcenniejszego daru kobiecości. Obawiam się, że pani wywiad nie doprowadzi do niczego dobrego, a tylko wyrządzi krzywdę dobremu imieniu mej rodziny, która w ten sposób nie korzysta z dobrodziejstw hodowli."
Przyznam się, że nie umiem zbudować jednostki całkiem amoralnej i wyzbytej hamulców. Pewnie to wada, ale mnie takie typy odrzucają, nawet szumowiny z "Przenajświętszej Rzeczpopsolitej" mają coś takiego w sobie, że ich losy śledzi się z zainteresowaniem, ale jest to raczej kwestia samej książki, którą się dobrze czyta. A i tak jest to chyba próg, za którym robi mi się jakoś ciężko na sercu, źle, smutno... Takie uczucie miałam po wyjściu z kina, po filmie "Sin City". Nawet nie doza makabry i wiadra krwi były tam najgorsze, ciążyła raczej ta ogólna beznadziejna i ponurość jako taka. Oczywiście, o twórcy, który potrafi takiego typa napisać, zagrać, wpleść między kadry filmu - szacunek, bo uczucia podobne do moich są w tym wypadku słuszne. "Kochanego psychopatę", który pociąga mimo zła, a nawet przez zło, wykreować łatwiej. Ale kogoś takiego, kto walnie jak obuchem w łeb swoją podlizną i przy tym nasza nienawiść do niego będzie nienawiścią przez ściśnięte gardło, bo "Ku**a, to świat już tak spsiał? Nic dobrego już nie będzie i nikt nie obroni przed takim... Takim... - tu głos się załamuje - takim sukinkotem!" - takiego kogoś jest o wiele trudniej powołać do życia. I szczerze mówiąc, boję się zapytać, co autor ma wtedy pod kopułą. Ja takich typów napisać nie umiem, a że moje "dzieci" przychodzą do mnie pogadać czasem, często w nocy, wolałabym, żeby nie były mordercami. Choć może wyprofilować zbira musiałabym, dla warsztatu.
;-)
Dlaczego? Bo się, po pierwsze, przejedli. Bo, po drugie, tym samym nie są w modzie. I wreszcie, po trzecie - bo trudno stworzyć szlachetną istotę tak, żeby jeszcze miała jaja. Lub ikrę, jak kto woli.
A tymczasem tę defensywę postaci jednoznacznych ktoś zdolny mógłby nieźle wykorzystać. Ktoś, kto takie postacie jednocześnie lubi. (Co do lubienia, to sama wolę właśnie skonfliktowanych, ale są od tego wyjątki.)
Szczególnie pole do popisu jest, jeśli chodzi o sylwetki kobiet. Ckliwej królewny, zagrożonej przez smoka i mdlejącej co minutę, nikt już nie kupi. Ale może kupi delikatną dziewczynę, postawioną w obliczu niedelikatnych zadań? To wcale nie jest wykluczone, bo współczesna wizja postaci żeńskiej lokuje się gdzieś między kompletnie wyemancypowaną wojowniczką, a niewiastą, która wyemancypowaną udaje, jest zwyczajnie wulgarna albo męska na siłę. Ewentualnie stanowi efektowny dodatek dla postaci męskiej. Z którą także można pokombinować w ten sposób - umyślnie ją zarchaizować i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Jedyne, co, skromnym moim zdaniem, ogranicza bohaterów, to zasada wiarygodności. Jeśli ponurak, mruk, odludek i socjopata nagle, z niewidomych przyczyn, uda się na imprezę, która będzie ludna, głośna i mocno uspołeczniona, spotka tam miłość swego życia, a potem przejdzie przemianę wewnętrzną w trybie przyspieszonym, to... Będę się bardzo starać, żeby taką postać kupić, ale czy mi się uda, wątpię. Chłop unurzany w gnojowicy nie zacznie nagle mówić: "Nie rozumiem, skąd u pani, pani redaktor, dążność do imputowania mi intencji tak amoralnych, bym obecną kozę mógł pozbawić najcenniejszego daru kobiecości. Obawiam się, że pani wywiad nie doprowadzi do niczego dobrego, a tylko wyrządzi krzywdę dobremu imieniu mej rodziny, która w ten sposób nie korzysta z dobrodziejstw hodowli."
Przyznam się, że nie umiem zbudować jednostki całkiem amoralnej i wyzbytej hamulców. Pewnie to wada, ale mnie takie typy odrzucają, nawet szumowiny z "Przenajświętszej Rzeczpopsolitej" mają coś takiego w sobie, że ich losy śledzi się z zainteresowaniem, ale jest to raczej kwestia samej książki, którą się dobrze czyta. A i tak jest to chyba próg, za którym robi mi się jakoś ciężko na sercu, źle, smutno... Takie uczucie miałam po wyjściu z kina, po filmie "Sin City". Nawet nie doza makabry i wiadra krwi były tam najgorsze, ciążyła raczej ta ogólna beznadziejna i ponurość jako taka. Oczywiście, o twórcy, który potrafi takiego typa napisać, zagrać, wpleść między kadry filmu - szacunek, bo uczucia podobne do moich są w tym wypadku słuszne. "Kochanego psychopatę", który pociąga mimo zła, a nawet przez zło, wykreować łatwiej. Ale kogoś takiego, kto walnie jak obuchem w łeb swoją podlizną i przy tym nasza nienawiść do niego będzie nienawiścią przez ściśnięte gardło, bo "Ku**a, to świat już tak spsiał? Nic dobrego już nie będzie i nikt nie obroni przed takim... Takim... - tu głos się załamuje - takim sukinkotem!" - takiego kogoś jest o wiele trudniej powołać do życia. I szczerze mówiąc, boję się zapytać, co autor ma wtedy pod kopułą. Ja takich typów napisać nie umiem, a że moje "dzieci" przychodzą do mnie pogadać czasem, często w nocy, wolałabym, żeby nie były mordercami. Choć może wyprofilować zbira musiałabym, dla warsztatu.
;-)
"(...)Nada ni nadie podra llevarse lo ke sabes.
Nada ni nadie podra llevarse lo ke puedes ver."
Nada ni nadie podra llevarse lo ke puedes ver."
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Delikatne dziewczyny w obliczu niedelikatnych zadań - oczywiście, że czytelnik to kupi. Proszę uprzejmie: "Achaję" kupiło mnóstwo czytelników*...
<*Tamtaramtamtam... Tak naprawdę mnie tu nie ma. I nie było. To halucynacja, ja sobie tylko sprzątam na FF, żeby mi się wątki na czerwono nie paliły...>
<*Tamtaramtamtam... Tak naprawdę mnie tu nie ma. I nie było. To halucynacja, ja sobie tylko sprzątam na FF, żeby mi się wątki na czerwono nie paliły...>
So many wankers - so little time...