Aleście naspamowali :P Nie przypuszczałem, że mój tekst wywoła takie zainteresowanie, wypadałoby się wypowiedzieć :) Być może coś pominę, wtedy proszę o zadawanie konkretnych, w miarę precyzyjnie sformuowanych pytań.
-
Kukły - to prawdopodobnie fantazja Suworowa, jak i wiele jego rewelacji o Specnazie.
-
amator nożownik kontra profesjonalista - wygrywa zawodowiec. Amator może być ( i przeważnie jest) śmiertelnie niebezpieczny dla drugiego amatora, ale ani zapał, ani niewiadomo jak wysoki poziom agresji nie zastąpią wyszkolenia. Tzn. jeśli spotkają się w realu rozwścieczony, żadny krwi amator z nierozwścieczonym profesjonalistą, obaj z nożem w ręku, amator umrze zanim zdąży kwiknąć: "Mamusiu na pomoc!". Dlaczego? Bo nie będzie potrafił uderzyć jak trzeba, przyjąć odpowiedniej postawy, nie będzie miał odruchu osłaniania drugą, wolną ręką wrażliwych partii ciała w czasie wykonywania techniki itp. Można wymieniać długo. Więc przegra. Jest jednak prawdopodobne, że zrani eksperta. Nawet walcząc z kompletnym leszczem, można zostać "zahaczonym" jakąś nieporadną techniką, w przypadku kiedy leszcz ma nóż, nawet nieporadna technika zaboli...
-
wyszkolony żołnierz/ adept jakiejś "nożowej" szkoły kontra wyrokowiec po odsiadce - może być różnie... Bo w więzieniu ( rzecz jasna nie każdym) też się uczą walczyć na noże. I nie są to żadne "chaotyczne techniki". To po prostu techniki. Równie skuteczne jak te nauczane poza pierdlem. To, że zamiast "uchwyt szablowy nr 2", garownik powie "kukułka", "lampart" czy "robótki ręczne", nie ma przecież większego znaczenia... Tak naprawdę to mamy wtedy do czynienia ze starciem
dwóch fachowych nożowników.
-
niezniszczalny ( ?) naćpany amator/ nożownik - narkotyki niespecjalnie wpływają na wyniki walki nożem. Mogą do pewnego stopnia, bo niektóre znoszą strach i podwyższają próg bólu, ale generalnie nie jest to wielki bonus, bo taki naćpaniec nie będzie raczej pamiętał o wyuczonych technikach, nawet jak je zna. O ile w walce bez broni niektóre środki psychoaktywne czynią naćpanego agresora bardzo groźnym ( sporo technik jest wobec niego nieskutecznych), to w walce na noże jest już inaczej. Dlaczego? No bo nie wykręcamy rąk, nie zakładamy dźwigni, nie bijemy w ryj czy jakieś tam miejsca wrażliwe, które pod wpływem narkotyków mogą nie być specjalnie wrażliwe. Tniemy po tętnicach i żyłach, atakujemy centra witalne typu serce, wątroba czy nerki. A żaden narkotyk nie powstrzyma upływu krwi z rozchlastanej tętnicy czy wewnętrznego krwotoku spowodowanego pchnięciem w wątrobę.
-
kanapowy ekspert nożownictwa kontra agresywny amator- w przypadku starcia na noże, kiedy staną naprzeciwko siebie agresywny amator i ktoś, kto ćwiczył tylko na treningu, prawdopodobnie wygra ten pierwszy... Bo w realnej walce bardziej niż znajomość stu tajemnych chwytów, liczy się bezwzględność i zdecydowanie. W każdej walce, nie tylko nożowej. Bo w realu nie wystarczy zamarkować, że wsadzamy komuś palec w oko, trzeba ten palec naprawdę włożyć... I jak ktoś nie jest w stanie tego zrobić ( tzn. psychicznie), to nie powinien walczyć, powinien ćwiczyć biegi :)
-
berserkerzy i inne odporne bydlaki, a walka nożem - i tak, i nie...
Z jednej strony w bojowym amoku można nie czuć bólu i zignorować ranę, która w normalnych okolicznościach załatwiłaby nas kompletnie, jednak prawideł fizjologii się nie przeskoczy. Jeśli przetnie się komuś tętnicę szyjną, to berserker nie berserker po kilku sekundach straci przytomność, po kilkunastu umrze. Po utracie 25% krwi dochodzi do wstrząsu krwotocznego, nawet niegroźne dla życia pchnięcia w duże sploty mieśniowe mogą wywołać wstrząs naczyniowy, jedno i drugi praktycznie uniemożliwia jakąkolwiek obronę.
obb pisze:
Realna walka to nie jest starcie z erpega, w którym postać z "umiejętnością walki nożem na poziomie 10" pokonuje postać z "umiejętnością walki nożem na poziomie 2". Bywa, że człowiek niewyszkolony zaatakuje w nieprzewidywalny, chaotyczny sposób, czym zaskoczy największego mastera (nie oszukujmy się - wyszkolonego głównie do obron przed ładnymi technicznie atakami).
Bywa, że niewyszkolony zaskoczy eksperta. Jednak rzadko. Bo walka na noże, to nie uliczna bójka. Tę ostatnią każdy menel "ćwiczy" od dziecka. Rękoma i nogami posługujemy się instynktownie, użycia broni musimy się nauczyć. A nie da się trenować walk na noże w knajpie. No, a przynajmniej niezbyt długo :)
obb pisze:
Do tego dochodzi mnóstwo innych czynników, znacznie trudniejszych do uwzględnienia i zwykle nie uwzględnianych w grach RPG
Obbie, ja wiem, że fajnie jest przypierdzielić takim argumentem, ale nie pisałem tego tekstu na bazie gier RPG, nawet jeśli odniosłeś takie wrażenie :)
obb pisze:
a w życiu i owszem - aspekt psychologiczny, determinacja walczących, okoliczności itd.
Zgadza się, ale nie mogłem poruszyć w krótkim tekście wszystkich aspektów dotyczących walki nożem. A o tym, czego brak masz mi za złe, akurat krótko bo krótko, ale wspomniałem. Cytat:
Japońskie szkoły noża przywiązują ogromną wagę do kwestii treningu psychicznego. Regularne medytacje Zen mają za zadanie umożliwić ćwiczącemu lepszą kontrolę nad własnym ciałem i pogodzić go z możliwością śmierci w walce, a także wyrobić determinację pozwalającą kontynuować walkę nawet po odniesieniu poważnej rany.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson