Bardzo nie podoba mi się recenzja "Imprimatur". Uważam, że czytelnikowi nie powinno się podawać na tacy przebiegu co ważniejszych wątków oraz zakończenia.
Może ja dziwna jestem?
pozdrawiam
Ellen
F 52
Moderator: RedAktorzy
- dzejes
- Pćma
- Posty: 275
- Rejestracja: czw, 29 gru 2005 19:24
Wspinając się na pomnik Lema
Znów potwierdziłem opinię o Autorze - teksty popularno-naukowe łykam z wielką chęcią, publicystykę "ogólną" z trudem i bólem.
Ponownie mamy do czynienia z budową fałszywych wniosków opartych na fałszywych, bądź też nieistotnych tezach.
Czy Autor zapytał badanych o współczesnych poteów anglosaskich?
Czy przepytał ich ze znajomości dzieł Elfriede Jelinek? Czy zapytał o ich opinię na temat sztuk Dario Fo? Czy sprawdzil czy może czytali "Hańbę" Coetzee?
Jaki jest sens sprawdzania, czy przeciętny middle-age nerd z USA zna Lema? Zapewne zna. Lem w swojej kategorii zdobył sławę światową.
Tylko, że ów nerd z założenia interesuje się SF, a niekoniecznie lewicująco-anarchizującym teatrem Fo.
Dlatego porównania do Szymborskiej, czy Miłosza są co najmniej naciągane. Do tego dodam, że niezwykle popularny pisarz pisący o zagadnieniach uniwersalnych, który sprzedał prawa do powieści Holyłudowi z definicji będzie bardziej popualrny niż niezwykle głęboko osadzony w polskości poeta. Znów wychodzi nieadekwatność porównania.
Więc po co ta teza? Zaraz w następnym zdaniu mamy odpowiedź:
Nie wiem co Autor rozumie pod pojęciem humanisty, ale jeśli ktoś czyta literaturę jednynie z potrzeb zawodowych to dupa nie humanista.
I taką nomenklaturę należy stosować.
Autor jednak ma cel.
Natomiast ów "zwykły humanista"... Ja prosty człowiek jestem i do tej pory żyłem w przekonaniu, że to właśnie "zwyki humaniści" na przestrzeni dziejów upominali się o to, o co Lem. Jednak nie, to była zapewne "techniczna inteligencja".
Jak do tego się ma owa "inteligencja techniczna" z początku tekstu, której ignorancja w temacie polskiej poezji jest siłą? Raz więc ignorancja dowodzi na miałkość rzuconych w niebyt, by za chwilę być zarzutem skierowanym przeciw ignorantom?
Lem był wielkim pisarzem i doskonale się obejdzie bez prób budowania pomnika poprzez umniejszanie innych.
Oczywiście Lem w swoich książkach poruszył masę istotnych problemów, ale morza całego! oceanu! nie poruszył. Tym się zajmowali inni geniusze epoki.
Sieci neuronowe na giełdzie są równie (nie)skuteczne co znane dużo dłużej analiza techniczna, czy fundamentalna, a również małpa z mandarynką.
O. I teza do kosza. A Autorowi radzę ostrożniej formułować takie myśli.
Szkoda, ze tekst poświęcony Lemowi jest aż tak bardzo nakierowany na osobiste poglądy Autora. Nie wypada. przynajmniej nie teraz.
Tym akcentem zakończę.
Resztę publicystyki przerobię przez weekend.
Znów potwierdziłem opinię o Autorze - teksty popularno-naukowe łykam z wielką chęcią, publicystykę "ogólną" z trudem i bólem.
Ponownie mamy do czynienia z budową fałszywych wniosków opartych na fałszywych, bądź też nieistotnych tezach.
Cóż z powyższego wynika? Absolutnie nic. Pominę kwestie próbki statystycznej, skoncentruję się na owym "technicznym inteligencie".Wielokrotnie przekonałem się, że jest jedynym polskim pisarzem naprawdę znanym za granicą. Kiedy spotkacie jakiegoś „technicznego inteligenta”, który ma za sobą jakieś tamtejsze wyższe studia i zapytacie o Lema, prawie na pewno będzie wiedział, powie, co czytał i... zdziwi się, że to Polak[...]Przekonacie się także, że nie będzie wiedział, kto to Sienkiewicz, Kochanowski Żeromski, Reymont, Mickiewicz, owszem, kto Wałęsa – tak. Ale już nie Szymborska, na pewno nie Różewicz. I z przykrością, nie Sapkowski. Ten eksperyment powtórzyłem kilka razy i z tym samym rezultatem: tylko Lem.
Czy Autor zapytał badanych o współczesnych poteów anglosaskich?
Czy przepytał ich ze znajomości dzieł Elfriede Jelinek? Czy zapytał o ich opinię na temat sztuk Dario Fo? Czy sprawdzil czy może czytali "Hańbę" Coetzee?
Jaki jest sens sprawdzania, czy przeciętny middle-age nerd z USA zna Lema? Zapewne zna. Lem w swojej kategorii zdobył sławę światową.
Tylko, że ów nerd z założenia interesuje się SF, a niekoniecznie lewicująco-anarchizującym teatrem Fo.
Dlatego porównania do Szymborskiej, czy Miłosza są co najmniej naciągane. Do tego dodam, że niezwykle popularny pisarz pisący o zagadnieniach uniwersalnych, który sprzedał prawa do powieści Holyłudowi z definicji będzie bardziej popualrny niż niezwykle głęboko osadzony w polskości poeta. Znów wychodzi nieadekwatność porównania.
Więc po co ta teza? Zaraz w następnym zdaniu mamy odpowiedź:
Już wiemy, dowalić CHumanistom. Jakże prymitywny cel, naprawdę. I to przy takiej okazji.To przypadek, że trafiałem na tak zwaną inteligencję techniczną, ale też dość znaczący składnik testu: chodzi o ludzi, którzy czytają z potrzeby ducha, nie zawodowej, jak to czynią humaniści.
Nie wiem co Autor rozumie pod pojęciem humanisty, ale jeśli ktoś czyta literaturę jednynie z potrzeb zawodowych to dupa nie humanista.
I taką nomenklaturę należy stosować.
Autor jednak ma cel.
Pominę uwagę o tym, że Lem wyjątkowy jest z uwagi na moralizatorstwo. To zbyt łatwe.Lem moralizował. Upierdliwie, namolnie wytykał, podsuwał pod oczy banalne wady. A także zadufanie w sobie. Wszelako jest w tym moralizatorstwie coś, czego „zwykły humanista” nie rozumiał i co czyni z tego pisarstwa i upierdliwego moralizatorstwa coś zupełnie szczególnego.
Natomiast ów "zwykły humanista"... Ja prosty człowiek jestem i do tej pory żyłem w przekonaniu, że to właśnie "zwyki humaniści" na przestrzeni dziejów upominali się o to, o co Lem. Jednak nie, to była zapewne "techniczna inteligencja".
Cóż, może wpadam w paranoję, ale czy powyższe nie byłoby równie prawdziwe po wykreślieniu słów "dla humanisty"? Czy wówczas nie opisywałoby rzeczywistości lepiej?Na przykład, dla humanisty z wieku XVIII czy XIX roztrząsanie problemu wyższości maszyny nad człowiekiem było wpuszczaniem się w kompletną abstrakcję.
Lem więc był humanistą? Istnieje więc przeciwstawienie "zwykłego humanisty" temu innemu, lepszemu? Mającemu świadomość...?Był zapewne jednym z nielicznych humanistów, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że eksperymenty z prymitywną maszynerią zbudowaną na elektromechanicznych przekaźnikach, która wszakże potrafiła się uczyć, mogą być więcej warte dla wiedzy o człowieku niż choćby cała psychoanaliza.
Jak do tego się ma owa "inteligencja techniczna" z początku tekstu, której ignorancja w temacie polskiej poezji jest siłą? Raz więc ignorancja dowodzi na miałkość rzuconych w niebyt, by za chwilę być zarzutem skierowanym przeciw ignorantom?
Lem był wielkim pisarzem i doskonale się obejdzie bez prób budowania pomnika poprzez umniejszanie innych.
Oczywiście Lem w swoich książkach poruszył masę istotnych problemów, ale morza całego! oceanu! nie poruszył. Tym się zajmowali inni geniusze epoki.
A tu takie małe przekłamanie, ot rodzynek...Kiedy w latach osiemdziesiątych zostaje wynaleziony algorytm propagacji wstecznej i sieci neuronowe zaczynają zastępować człowieka w podejmowaniu decyzji w takich dziedzinach jak inwestycje na giełdzie,
Sieci neuronowe na giełdzie są równie (nie)skuteczne co znane dużo dłużej analiza techniczna, czy fundamentalna, a również małpa z mandarynką.
Jestem współczesnym czytelnikiem i potrafię sobie wyobrazić.Współczesny czytelnik, krytyk, dziennikarz, nie potrafi sobie wyobrazić pisarza inaczej niż jako ową sprzedajną dziewkę, której rolą jest po prostu zabawianie publiczności.
O. I teza do kosza. A Autorowi radzę ostrożniej formułować takie myśli.
Zgadzam się w 100% Wspaniałe exegi monumentum. Dlatego pomocy nie potrzebuje.Lem sam sobie wystawił wielki pomnik.
Szkoda, ze tekst poświęcony Lemowi jest aż tak bardzo nakierowany na osobiste poglądy Autora. Nie wypada. przynajmniej nie teraz.
Tym akcentem zakończę.
Resztę publicystyki przerobię przez weekend.
- baron13
- A-to-mistyk
- Posty: 3516
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11
No cóż, winy moje wielkie, lecz większe jeszcze będą. Drogi Dzejsie, postaraj się mnie nie zabić od razu. Choć sam sobie koło przyspasabiam i sam się w nie wplatam. Przemyślawszy rzecz jedna kwestia mi do głowy przychodzi którą termina, jakie sobie przygotowałem sam, określić może. Otóż gdy spojrzałem na swój jęzor sztywny i plebejski, marną głowę, co zawiadywać nim chciała i co we współpracy organa owe wyprodukowały, się nasunął fragment książki. Pospolity i do okoliczności nie pasujący, gdy feldkurat Katz spytał Dobrego Wojaka Szwejka, dlaczego rozpłakał się na jego kazaniu. Tylko tego brakowało. Drogi Dzejsie, wybacz.