Poprawianie P.T. Autorów

czyli jak i gdzie przełożyć oraz co i komu tłumaczyć.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Ika pisze:Mnie się wydaje, że tu jednak pobrzmiewa duch wrogości.
Znaczy do tego, ze Teano wszystkich poprawia i zawsze, ale to zawsze wie lepiej, to się już przyzwyczaiłam, ale wolałabym, żeby ten trynd się nie utrzymał.
<mode offtop on>O przepraszam! Kiedy nie wiem lepiej, to pytam ;)
Ale jak pytam, to też się na mnie sypią gromy, że pytam ;)
A jak nie jestem pewna czy wiem lepiej, ale cos mi by inaczej pasowało, to też pytam. I też się na mnie sypią gromy.
Nie zmienia to jednak faktu, ze
po pierwsze primo
jako wiedźma pewne rzeczy jednak wiem, o których tłumacz czy redaktor nie ma obowiązku wiedzieć.
po drugie primo
nawet najgenialniejszy autor/tłumacz/redaktor ma prawo się pomylić i nie powinien czuć się dotknięty, kiedy ktoś jego błąd zauważy.
Ja w każdym razie nie czuję się dotknięta jak mi ktoś błędy wytyka - choćby owo "mnie/mi" które nagminnie mi się zdarza. W końcu najnieszczęśliwsi ludzie, to ci, którzy wokół mają samych pochlebców.<mode offtop off>
Z reguły rzeczywiście autor cieszy się, ze tłumacz czy redaktor wytknął mu błąd i tenże błąd poprawia.
Zdarzają się jednak sytuacje, nie mam pojęcia, z czego wynikające, kiedy tekst po prostu jest zły (ciągle mówię o tłumaczeniach) a jednak z jakichś powodów wydawca zamierza go wydać. (Zwykle jest to jakiś temat bardzo na czasie i trzeba wydawać szybko)
Zdarzają się i takie sytuacje (o czym czytałam na innym forum i do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia) kiedy np w książce pojawia się zdanie "miała oczy jak kwiat kukurydzy" (cornflower). I nie mogę wyjść ze zdumienia nie tyle z powodu owego babola, co wyjaśnienia osoby, która prawdopodobnie redagowała tę książkę, że mimo iż ów błąd poprawiła, to wydawnictwo nie uwzględniło poprawki.

A co do samego wątku, to nie pobrzmiewa w nim duch wrogości, a raczej przestrogi :) (Choć bardziej w wątku "pomyłki tłumaczy") i moja wrodzona donkiszoteria, bo chciałabym jednak czytać dobre książki i dobrze przetłumaczone, a jak czytam choćby o wspomnianych lunatykach czy o panu Brownie, który pracował w garażu, to nóż mi się w kieszeni otwiera, a ja przy książkach nie chcę się denerwować, a przynajmniej nie w ten sposób.
(A jak jakiś tłumacz dowie się choćby z takiego wątku, że wspomniany cornflower to nie kwiat kukurydzy, to liczę, że w przyszłości tego błędu nie zrobi. Ja sama również z takich wątków dużo się uczę.)
Ale to znowu wynika z tego, ze profesjonalni tłumacze są tak kiepsko opłacani, że im się tłumaczenie nie opłaca :)
A są wydawnictwa, które zamiast płacić profesjonaliście, wolą dać książkę komuś, kto przyjdzie z ulicy, powie, że zna język i za grosze machnie książkę, nad którą potem będzie się biedził redaktor.
(Nie zmyślam - sama znam człowieka, który namawiał męża do tej formy dorabiania "wejdź do wydawnictwa, zapytaj, czy nie maja czegoś do tłumaczenia, dużo nie płacą, ale też nie ma z tym dużo roboty" - facet nie był orłem lingwistycznym, a jednak książki dostawał)
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Yuki
Furia Bez Pardonu
Posty: 2182
Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17

Post autor: Yuki »

Teano pisze:Nie wiem na przykład czy Daisy występuje jako Daisy czy jakoś inaczej - nie "wysłyszałam", ale "Stokrota" brzmi doskonale. I zupełnie inaczej niż "Stokrotka".
Występuje jako Daisy. Wszystkie siostry w tym serialu noszą kwieciste, a zwłaszcza kwiatowe imiona:
Hyacinth
Daisy
Rose
Violet
There's some questions got answers and some haven't

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

No więc właśnie. Skoro nie ma w angielskim zgrubienia od Daisy, to tym razem angielski odbiorca traci coś, co zyskał polski. ;)
Podobnie zresztą zdarza sie w polskim dubbingu choćby Shreka, kiedy w polskiej wersji językowej nawiązuje się do grepsów zrozumiałych tylko dla Polaków.
Twardym orzechem było też tłumaczenie choćby "Amadeusza", zwłaszcza tej sceny kiedy Mozart bawi się w przestawienia. Skąd tłumacz wytrzasnął tego "Pradziadka przy saniach"? Genialne.
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Yuki
Furia Bez Pardonu
Posty: 2182
Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17

Post autor: Yuki »

Teano pisze:Twardym orzechem było też tłumaczenie choćby "Amadeusza", zwłaszcza tej sceny kiedy Mozart bawi się w przestawienia. Skąd tłumacz wytrzasnął tego "Pradziadka przy saniach"? Genialne.
Hmmm... w każdym języku można bawić się słowami.

Gra półsłówek
There's some questions got answers and some haven't

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

A ja mam pytanie, do czego to zmierza, bo nie rozumiem? Do oczywistego wniosku, że każdy język jest inny i ma inne systemy realizacji swoich funkcji, w tym funkcji emotywnej?

I na czym polegała trudność w przytoczonym "Amadeuszu"?

Teano, proszę, precyzyjniej. Operowanie skrótem nie sprzyja poszerzaniu wiedzy, lecz jedynie tworzy bełkot. Jeżeli chcesz uzyskiwać odpowiedzi, musisz zadać zrozumiałe pytania.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Yuki pisze:
Teano pisze:Twardym orzechem było też tłumaczenie choćby "Amadeusza", zwłaszcza tej sceny kiedy Mozart bawi się w przestawienia. Skąd tłumacz wytrzasnął tego "Pradziadka przy saniach"? Genialne.
Hmmm... w każdym języku można bawić się słowami.

Gra półsłówek
Ależ oczywiście Yuki. Ale tego (zastosowanego w Amadeuszu) akurat nie znałam. I dzięki za link.
Małgorzata pisze: I na czym polegała trudność w przytoczonym "Amadeuszu"?
Na wymyśleniu takiego zdania z którego po przestawieniu wyszłoby "ja cię kocham" albo coś w ten deseń. W sumie tłumaczenie nie do końca sobie z tym poradziło i ja do dziś się zastanawiam czy można to było zrobić lepiej. Na razie nie wpadłam na pomysł jak (tak hobbystycznie się zastanawiam).
Małgorzata pisze:Teano, proszę, precyzyjniej. /.../ Jeżeli chcesz uzyskiwać odpowiedzi, musisz zadać zrozumiałe pytania.
Przepraszam, to trochę taki offtop wyszedł. Nie zadawałam pytania. Już mnie tu nie ma. Albo jeśli ktoś potrafi, to niech tę dyskusję przeniesie do pogadanek.
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

NocnaMaraNM

Post autor: NocnaMaraNM »

kaj pisze:Tłumacz ma przetłumaczyć. Wiec o poprawianiu nie ma mowy. Jak znajdzie błąd, może o tym poinformować w przypisie.
Tak, a potem w niektórych książkach byłaby 1/3 tekstu i 2/3 przypisów... Proces tłumaczenia to nie zamiana słów obcojęzycznych na polskie, polega on między innymi dostosowaniu tekstu. A jak w innym wątku wspomniał ElGeneral - czytelnik polski jest nieco odmiennym odbiorcą niż czytelnik amerykański.

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Nie piszesz tu na temat. Tematem jest poprawianie błędów. Gdybym tłumaczył np. "Mroczną wieżę" miał poprawić logiczne błędy auotra, to musiałbym napisać nowa książkę.
Albo np. "Kod Leonarda". Brown pisze , ze paryska Notre Dame jest niemal w całosci pokryta feskami. I jako tłumacz co mam z tym zrobić? Poprawić? To i resztę błędów. I nic z tej ksiązki nie zostanie.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Kaju, trafiłeś w sedno! Inna rzecz, że zrobiło się spore. Nie mam pojęcia, co bym zrobił, tłumacząc Dana Browna - ten jegomość jest klinicznym przykładem na prawdziwość tezy, że świat należy do ignorantów. Dla mnie osobiście ideałem byłoby wydanie książek Dana Browna w dwu wersjach, z których pierwsza byłaby poszła w świat bez żadnych przypisów, a druga - mogłaby nawet być droższa - z dokładnym wyliczeniem potknięć (a może cynizmu) autora. Co prawda to akurat może nadałoby miernemu w końcu pisarzowi rangę absolutnie niepasującą do jego istotnej wartości.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Sądzę, że nikt tu nie brał pod uwagę ksiązki, która jest błędem od początku do końca :)
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Ale i tłumacz nie jest od oceny tegoż faktu :) Może najwyżej nieśmiało zwrócić uwagę redaktorowi/wydawcy.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Nie zrozumialeś, nosiwodo. Chodzi o to, że nie da się poprawić, niektórych błędów ponieważ stanowią fundament fabuły i faktycznie trzeba by przepisać całą książkę. Niemniej pomysł, jakoby tłumacz miał to zrobić też jest trochę curiosalny. Założyłam więc od razu, że mówimy o błędach ciut mniejszgo jednak kalibru.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Peractum est!
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Ika pisze:Nie zrozumialeś, nosiwodo. Chodzi o to, że nie da się poprawić, niektórych błędów ponieważ stanowią fundament fabuły i faktycznie trzeba by przepisać całą książkę.
Jednak zrozumiałem, Iko. Ponieważ niektórych błędów nie da się poprawić, tłumacz może nieśmiało zwrócić uwagę redaktorowi/wydawcy, że to szmelc, g...o, zawracanie gitary i w ogóle żenua. Ale jak mówią: wydajemy!, to on najwyżej może wycofać swoje nazwisko ze strony redakcyjnej, a nie poprawiać.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

A niby dlaczego ma ukrywać swoją tożsamość. Dostaje zamówienie na usługę - tłumaczenie. Wiec wykonuje ją najlepiej jak potrafi. Co się ma wstydzic za autora? A czego ma sie wstydzic wydawca, jeśli wydał książkę porządnie?

ODPOWIEDZ