"Rąbnięcia" tłumaczy

czyli jak i gdzie przełożyć oraz co i komu tłumaczyć.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Tłumaczenie może być gładkie, lub chropowate... Mówi się, że tłumacz musi przede wszystkim znać dobrze język, na który tłumaczy (zakładamy, że znajomość języka oryginału jest oczywista i bezdyskusyjna). Ale przytoczone przykłady wskazują na to, że facet w ogóle ma nikłe pojęcie o języku, z którego tłumaczy... a za to już w powinno się karać krótkim mordobiciem i długą odsiadką.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Nie znając kontekstu nie wiemy, czy autor świadomie nie zastosował daleko posuniętej domestykacji oryginału i czy na poparcie swojej wersji nie ma teorii tłumaczenia ogłoszonej w jednym z licznych periodyków uczelnianych.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Gustaw G. Garuga pisze:Nie znając kontekstu nie wiemy, czy autor świadomie nie zastosował daleko posuniętej domestykacji oryginału i czy na poparcie swojej wersji nie ma teorii tłumaczenia ogłoszonej w jednym z licznych periodyków uczelnianych.
Czy nie podobną argumentacją szafował niejaki Łoziński po tym, jak czytelnicy przejechali się po jego tłumaczeniu Przenajświętszej Trylogii? I czy nie tak samo popełnił tłumaczenie Świętej Diuny? Z tym drugim miałem do czynienia tylko przy okazji wejścia na strony www miłośników powieści, którzy nie znali kanonicznej wersji. Te piaskale, Wolanie... Bosh!

A potem ktoś napisał artykuł, w którym okazało się, że do tłumaczenia nazwiska Gamgee (w pierwotnej wersji miał to być nic nie znaczący dźwięk, ciekawostką jest, że Tolkien dostał list od Sama Gamgee, jednak ustalono, że w jakimś starym dialekcie gamgee znaczyło coś jak "strzępek włókna", nie pomnę, piszę z pamięci) potrzebna jest dużo głębsza znajomość angliczańskiego niż posiadał Łoziński. To było straszne...
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Tak się składa, że w ostatnim czasie mam wątpliwą przyjemność czytać długie, nudne i bezcelowe artykuły nt. przekładu w periodykach akademickich. Pardą, cel to one mają - nabić autorom listę publikacji i umożliwić zdobycie tytułu naukowego. Stąd ironia w moich postach mogła być cokolwiek słaba, bo osłabła z wrażenia.

Ogólnie to uważam, że nie każdy musi być tłumaczem. Co z tego wynika? Że jak mu nie wychodzi, niech się zajmie czym innym i da pracę lepszym od siebie. Ot, tyle.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Podsumuję wypowiedź G.G.G...

Panie X, czy pan koniecznie musi być tłumaczem? Przecież pszczelarstwo to taki piękny zawód...

Dixi!
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Meduz
Cylon
Posty: 1106
Rejestracja: ndz, 19 lis 2006 21:59

Post autor: Meduz »

A mnie interesuje tylko jedna rzecz: zakładam, że wszyscy lub większość osób, które piszą w tym wątku tłumaczą bądź kiedyś tłumaczyli. I w związku z tym chciałbym dowiedzieć się: po pierwsze czy urodzili się już profesjonalnymi tłumaczami czy może jednak profesjonalizm w tłumaczeniu przyszedł z czasem i z każdą tłumaczoną publikacją?
A po drugie czy nigdy nie popełnili w tłumaczeniach żadnego błędu, a zwłaszcza takiego, którego się później wstydzili i być może zastanawiali się, jak można było popełnić takiego babola? Czy skreśliło Was to jako tłumaczy, czy może dało impuls do doskonalenia swojego warsztatu i cięższej pracy nad tekstem?
Żeby było jasne, nie jestem tłumaczem i nigdy prawdopodobnie nie będę.
Meduz Kamiennooki

- Lepiej się spytaj, co to daje?
- A co zabiera?

Awatar użytkownika
Coleman
Wampir
Posty: 3097
Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41

Post autor: Coleman »

Meduz pisze:[...]czy urodzili się już profesjonalnymi tłumaczami czy może jednak profesjonalizm w tłumaczeniu przyszedł z czasem i z każdą tłumaczoną publikacją?
Meduz, idz do Kiwaczka i spytaj, czy sie urodzil oficerem marynarki wojennej.

A potem idz sobie poczytaj te zazarta dyskusje, jaka sie tu niedawno toczyla na temat recenzji i recenzentow. Pod recenzenta podstaw sobie tlumacza i bedziesz mial odpowiedz na swe blyskotliwe pytanie.
Meduz pisze:A po drugie czy nigdy nie popełnili w tłumaczeniach żadnego błędu, a zwłaszcza takiego, którego się później wstydzili i być może zastanawiali się, jak można było popełnić takiego babola?[...]
Nie wiem, jak inni, ale ja osobiscie nie popelnilem nigdy zadnego. Urodzilem sie tlumaczem, przekladalem juz zanim sie nauczylem chodzic, mowic, czytac, pisac i robic kupki do nocniczka. I to dlatego, ze jestem taki genialny teraz wyzlosliwiam sie pod adresem owego Bogu ducha winnego tlumacza, ktorego efekty pracy zaprezentowala nam Ika. Masz racje, Meduzie, to wszak nieznaczace bledy mlodosci sa, poklepmy baranka bozego po glowce, z pewnoscia sie poprawi.
You and me, lord. You and me.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Meduz, weź pod uwagę, że istnieje coś takiego, jak znajomość języka. Z tego, co wiem, nie istnieje uczelnia dla tłumaczy. Być tłumaczem to znaczy podjąć się określonego zadania, znając swoje możliwości.
Kiedy możliwości są takie sobie, a delikwent sprawdza co piąte słowo w słowniku albo sobie dokonfabuluje - to takiego delikwenta należałoby... witeczką przez gołą rzyć.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Ja - w odróżnieniu do niektórych wunderkindów - nie urodziłem się translatorem. Ale nawet w pierwszych i nie zawsze udanych tłumaczeniach - a mam ich teraz za sobą cirka ebałt 50 - zawsze podejmowałem trud przekładu po dogłębnym zrozumieniu tekstu, który przekładałem.

Inaczej się nie da, Meduzie. Tłumaczenie może kuleć - ale nie może wprowadzać czytelnika w błąd.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

nimfa bagienna pisze:Z tego, co wiem, nie istnieje uczelnia dla tłumaczy.
Mam dyplom z filologii angielskiej, specjalność translatoryka;)

Błędy były, są i będą popełniane, ale w tym konkretnym przypadku chodzi nie o sam fakt błędu, tylko o jego skalę. Ale nie wiemy jednego - kto go popełnił i w jakiego typu tekście. A to ważne, bo przecież np. studentowi w tekście ćwiczebnym można wybaczyć całkiem sporo, z nadzieją na poprawę.

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

flamenco108 pisze: Czy nie podobną argumentacją szafował niejaki Łoziński po tym, jak czytelnicy przejechali się po jego tłumaczeniu Przenajświętszej Trylogii? I czy nie tak samo popełnił tłumaczenie Świętej Diuny? Z tym drugim miałem do czynienia tylko przy okazji wejścia na strony www miłośników powieści, którzy nie znali kanonicznej wersji. Te piaskale, Wolanie... Bosh!
A co masz przeciwko piaskalom? Nie znam "wersji kanonicznej" ale moim zdaniem "piaskal" idealnie oddaje pojęcie robala, zyjącego w piasku. Znasz jakieś lepsze?

Co do Wolan - może nie jest idealne, ale na pewno lepsze niz Fremeni, gdyż to ostatnie jest tylko wyrazem nieudolności (lub rozpaczy) tłumacza IMHO.

Ale to zawsze jest problem tłumacza i czytelników - czy lepiej mieć Fizię Pończoszankę, czy Pippi Langstrumpf, Kubusia Puchatka czy Fredzię Phi-Phi.
I nie ma jednego dobrego rozwiązania.
Cóż... tłumaczenia jak kobiety...
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Lafcadio
Nexus 6
Posty: 3193
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57

Post autor: Lafcadio »

Teano pisze:A co masz przeciwko piaskalom? Nie znam "wersji kanonicznej" ale moim zdaniem "piaskal" idealnie oddaje pojęcie robala, zyjącego w piasku. Znasz jakieś lepsze?

Co do Wolan - może nie jest idealne, ale na pewno lepsze niz Fremeni, gdyż to ostatnie jest tylko wyrazem nieudolności (lub rozpaczy) tłumacza IMHO.
Wtrące się. I oleję każde imho bo imo skromne zdania to takie, których się nie wypowiada :P
"Czerw pustynny" się sprawdzał. "Sandworm" mogło być zawsze "piaskową dżdżownicą".
Wolę zdecydowanie jak za granicą mówi się Polish a nie Fieldmen ;)
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.

Awatar użytkownika
Cień Lenia
Zwis Redakcyjny
Posty: 1344
Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03

Post autor: Cień Lenia »

Teano pisze:
flamenco108 pisze: Czy nie podobną argumentacją szafował niejaki Łoziński po tym, jak czytelnicy przejechali się po jego tłumaczeniu Przenajświętszej Trylogii? I czy nie tak samo popełnił tłumaczenie Świętej Diuny? Z tym drugim miałem do czynienia tylko przy okazji wejścia na strony www miłośników powieści, którzy nie znali kanonicznej wersji. Te piaskale, Wolanie... Bosh!
A co masz przeciwko piaskalom? Nie znam "wersji kanonicznej" ale moim zdaniem "piaskal" idealnie oddaje pojęcie robala, zyjącego w piasku. Znasz jakieś lepsze?
Porównaj sobie.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Teano pisze:...Kubusia Puchatka czy Fredzię Phi-Phi.
W temacie Fredzi Phi Phi.

Kiedy Milne pisał Kubusia Puchatka, jakiś przedsiębiorca sprowadził do Londynu z Kanady pluszowe misie, które Angole z właściwą sobie nonszalancją nazwali Winnie (od nazwy kanadyjskiej prowincji, w której je produkowano - Winnipeg). Winnie nie jest skrótem od imienia Winnifreda!
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Miś był prawdziwy. Rzeczywiście nazywał/a się Winni(peg) a Krzyś zechciał tak nazwać swojego Misia ze względu na tamtego, którego mógł pogłaskać.
Cala historia jest na przykład TU
Nie zmienia to faktu, że zawsze będą zwolennicy tego czy tamtego.
O Fremenów się nie kłocę, ale czerw piaskowy kojarzy mi się z liczbą kolektywną i dużą ilością białych czerwi (jak larwy much) kłebiących się w piasku.
De gustibus... itd

Poza tym wszystko zale4ży od tego która wersję czytało się jako pierwszą (ewentualnie która zachwyciła jako pierwsza)
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

ODPOWIEDZ