Przedstawienie czas zacząć zatem.
Kret pisze:Ale wy ludzie, szaraczki, jesteście przewidywalni. Uderz w stół, a nożyce się odezwą...
Uwielbiam się odzywać na takie stwierdzenia.
Zacznę od konfrontacji tego, co Autorka napisała, kiedy napisała, co napisała, z równie odwiecznym: co czytelnik zrozumiał, kiedy przeczytał, co Autorka napisała.
Napisałaś, Autorko:
tekst Kret pisze:Czymże sto lat temu byłaby dla niego możliwość dostąpienia zaszczytu – nadanego wraz z narodzinami każdemu śmiertelnikowi – śmierci bez wizji wiecznego potępienia?
Tłumaczenie tego zdania dla Bakałarza:
Kret pisze:Jedyne co możesz sobie z niego wydedukować, o ile masz taką chęć, to to, że Angel jeszcze sto lat temu oddałby wszystko, aby umrzeć jako śmiertelnik (czyli dla myślących, najwidoczniej sto lat temu był już mocno "zużytym" wampirem, któremu własny wampiryzm zaczyna się nudzić), to że śmiertelnicy mają szansę na odkupienie, a wampiry nie. Tyle wiadomo z tego zdania...
A teraz moje tłumaczenie tego czerwonego zdania. Będzie długie, ponieważ odniosę się również do Twojej translacji, Autorko.
Zdanie jest pytaniem. Żeby zrozumieć, o co chodzi, wypada je trochę przyciąć. Już z tej przyczyny wiadomo, że nie jest dobrze. Ale to, rzecz jasna, wyłącznie poszlaka. Czas zatem przejść do konkretów, czyli znaczeń i składni.
A zatem: czym byłaby dla niego (Angela, wampira - jak wynika z dalszego ciągu) możliwość śmierci bez wizji potępienia?
Odpowiedź się pojawia chyba w dalszej części tekstu, więc na razie zostawiam. Wrócę do tego.
Zatrzymać się wypada na stwierdzeniu, że mam się domyślić, jakoby Angel był znużony lub znudzony swoją egzystencją. Na jakiej podstawie, Autorko? Oczywiście, nie musimy się trzymać cytowanego akurat fragmentu tekstu, ostatecznie, znamy całość. A zatem: wskaż mi cytat, który mówi, że Angel się znudził, znużył swoją egzystencją, Autorko. Jak również, że jest "zużytym" wampirem (czyli, jak rozumiem, jest wampirem bardzo długo z ludzkiej perspektywy). Mam się domyślać po wzmiance, że sto lat temu się Angel zastanawiał, czym byłaby dla niego śmierć? Jak na wampira, to niezbyt długo. Nawet ludzie tak długo żyją...
Śmierć bez wizji jest zaszczytem dla śmiertelników, czyli ludzi - to wynika ze zdania. I nie jest to cecha konstytutywna ludzi, lecz przywilej, jaki posiadają => znaczy: nie wszyscy z niego muszą skorzystać, choć mogą. To również ze zdania wynika. A także wynika, że on (Angel, wampir) tego przywileju nie posiada. Mogę wydedukować zatem, że Angel nie jest człowiekiem.
Co jednak okazać się może wnioskiem fałszywym, ponieważ w dalszej części tekstu pada sugestia, że Angel jest człowiekiem.
Na starcie zatem wprowadzasz sprzeczne dane,
Kret.
Wróćmy do kwestii, że sto lat temu "Angel oddałby wszystko, aby umrzeć jako śmiertelnik" - tak powiedziałaś.
To na pewno nie wynika z inkryminowanego pytania. "Czym byłaby dla niego możliwość śmierci określonego rodzaju?" nie implikuje: "Oddałby wszystko za taką śmierć". Oczywiście, gdyby w tekście zostało napisane np.
Ileż oddałby za...
Ale nie pada. Nieuprawnione jest zatem żądanie, żeby odbiorca wydedukował coś, czego w zdaniu (ani w tekście) zwyczajnie nie ma, Autorko. Nie masz żadnego prawa wymagać, abym się domyśliła, co chciałaś powiedzieć, skoro tego nie napisałaś. My, szaraczki, nie jesteśmy telepatami, nie. Powinnaś to przewidzieć, jak każdy myślący Autor.
Teraz kwestia odkupienia, którą też mam wydedukować na podstawie zacytowanego i zaznaczonego na czerwono zdania (mogę spróbować na podstawie całego tekstu, ale ponieważ później rzecz nie jest już wspomniana, zostanę przy zdaniu).
W jaki sposób sformułowanie "śmierć bez wizji wiecznego potępienia" (w uproszczeniu: śmierć bez wizji) ma implikować się z "odkupieniem", Autorko? Na podstawie domysłu, jestem w stanie stworzyć opozycję dwóch rodzajów śmierci:
bez wizji potępienia w kontraście do
z wizją odkupienia. A i tak jest to bardzo naciągany domysł, ponieważ najprostszy i w zasadzie jedyny, to: "śmierć z wizją wiecznego potępienia" przeciw "śmierć bez wizji wiecznego potępienia". I przy tym pozostanę, bo nie jestem domyślna. Ot, szaraczek taki jestem.
A zatem, sto lat temu Angel zastanawiał się, czym byłaby dla niego możliwość śmierci bez wizji potępienia (wiecznego).
Nie wynika z tego, że śmiertelnicy mają szansę na odkupienie, lecz jedynie, jaki możliwy rodzaj śmierci jest zaszczytem przyznanym ludziom i (domyślnie) jakiego rodzaju śmierci pozbawione są wampiry. Wampiry, mianowicie, nie mają możliwości, by umrzeć bez wizji wiecznego potępienia, czyli umierają z wizją tegoż potępienia. A ludzie umierają bez inkryminowanej wizji (o ile skorzystają z zaszczytu, jaki został im przyznany).
I tyle wynika z tego zdania, Autorko.
Wróćmy teraz do odpowiedzi na to czerwone pytanie. Nie wiem, kiedy dzieje się akcja Twojego tekstu, ale wiem, że sto lat po tym, gdy Angel zastanawiał się nad kwestią, czym byłaby możliwość śmierci bez wizji potępienia.
Dialog z Iriną wskazuje, że:
tekst Kret, wypowiedź postaci pisze:Wampir, który na powrót stał się człowiekiem umiera, nie mogąc zaznać upragnionego szczęścia.
Tu jest sprzeczność danych, którą sygnalizowałam już w wcześniej. Czy Angel jest wampirem, skoro stał się człowiekiem? Czy też już nie jest człowiekiem, bo znowu jest wampirem? Jak mam to rozumieć? Brak danych.
Przypuszczenie 1: Angel był człowiekiem, potem zmienił się w wampira, potem znowu się zmienił - ponownie w człowieka. Czyli teraz, gdy umiera, jest człowiekiem. A w powyższym zdaniu jest sprzeczność.
Przypuszczenie 2: Angel był człowiekiem, zmienił się w wampira, potem zmienił się w człowieka, a teraz znowu jest wampirem.
W zdaniu cytowanym powyżej nie ma sprzeczności, nie wiem jednak, po co tak się zmieniał, jak migacz?
I jakie to upragnione szczęście ma być, o którym wspomina Irina? Domyślać się mogę (skoro już tyle poświęciłam na omówienie jednego zdania wcześniej), że tu kryje się odpowiedź na pytanie o możliwość upragnionej śmierci bez wizji. Czym byłaby dla Angela taka śmierć? Upragnionym przed stu laty szczęściem? Stał się człowiekiem i dostąpił zaszczytu możliwości śmierci bez wizji wiecznego potępienia.
A może jest nadal wampirem, bo przemiana w człowieka nie była permanentna. I dlatego umiera teraz z wizją potępienia?
Ironia losu polega na tym, że mimo iż stał się człowiekiem, nadal umiera z wizją wiecznego potępienia jak wampir? Czy też nie ma żadnej ironii, bo umiera wampir, czyli z wizją potępienia, jak na wampira przystało?
Sprzeczności...
I dlaczego Irina chce zniszczyć Złotą Kulę? Co się stanie, jeżeli ją zniszczy? Dedukuję, że Angel umrze bez wizji wiecznego potępienia, ale jest to bardzo wątła dedukcja, bo oparta na poszlakach jednie.
Konkretnych danych - brak. Nie wiadomo, co to jest Złota Kula, nie wiadomo, do czego służy i dlaczego powinna lub nie powinna zostać zniszczona oraz jakie będą konsekwencje, ani czy jest w świecie przedstawionym wyjątkowa czy powszechna... Skąd mam wiedzieć, skoro nie ma nawet świata przedstawionego?
Żadnej łączności, żadnego oparcia dla obecności Złotej Kuli (Srebrnego Sześcianu, Brązowego Ostrosłupa, Metalicznego Walca, Innych Barwnych Przedmiotów Geometrycznych) nie ma. Poza stwierdzeniem, że komuś się przyda, choć nie wiadomo, do czego. Może hipoteza, że do umierania bez wizji wiecznego potępienia jest uprawniona...?
W każdym razie, nie mam lepszej. Ani w ogóle żadnej innej.
Angel nie pozwala zniszczyć Złotej Kuli, więc się nie dowiem, do czego służyła. Irina twierdzi, że zasłużyli na szansę.
Jaką szansę? Śmierci bez wizji wiecznego potępienia?
I czym zasłużyli na tę szansę?
Brak danych.
Znaczy: dziury fabularne... Przepraszam za nadużycie semantyczne.
Wampir i śmiertelniczka – miłość bez perspektyw.
Tu znowu nie wiadomo, które przypuszczenie wybrać. Wampira-migacza, co się zmienia w człowieka, a potem znowu w wampira, etc. Czy też wampira, który przestał być wampirem? Jeżeli to pierwsze, wypada powiedzieć, dlaczego jest to miłość bez perspektyw, na czym polega jej beznadziejność czy trudności. W przypadku drugim - nie jest to wampir-śmiertelniczka, lecz człowiek-człowiek => związek zyskuje zatem perspektywę ludzką, a stwierdzenie cytowane jest sprzeczne.
Niezależnie, nie wiadomo, jak to się stało, że Angel znowu stał się człowiekiem, nie wiadomo też, czy jest to rzecz zwyczajna, czy może niezwyczajna. Z dalszego ciągu wynika jedynie, że jest to zapewne sprawa niełatwa, ale w jakim sensie (np. bolesna, kosztowna - również metaforycznie, etc.) nie wiadomo.
Spuszczę litościwie zasłonę milczenia na tę kwestię.
Długa i ciernista droga ku szczęściu i promyk nadziei, dzięki któremu zaszli tak daleko. A teraz śmierć stanęła im na drodze.
Ludzie umierają. Jeżeli Angel i Irina są ludźmi, to raczej naturalna konsekwencja. Ale rozumiem, że tu jest tragedia. Kochają się (nieważne, w jakiej kombinacji: człowiek-człowiek, czy człowiek-wampir), ale śmierć ich rozłączy.
Problem w tym, że z zacytowanego fragmentu za cholerę nie można wywnioskować, co właściwie się stało i co się dzieje. Parę dętych, wzniosłych banałów, za którymi nie kryje się nic konkretnego, co dałoby mi wyobrażenie na temat tego, co zaszło i jakie to ma dla Iriny i Angela znaczenie.
Pustosłowie to jest.
Tymczasem właśnie na konkretach tworzy się opowieść, także tragiczną. Fabułę opiera się na powiązanych ze sobą epizodach, zdarzeniach. Ale tu nie ma żadnych zdarzeń, tu są poetyckie-śliczne metafory: droga ciernista, promyk nadziei. Słowa jak kisiel - bez treści.
Nie wspominając o sprzecznościach wcześniej.
Przeprosiłam za nadużycie semantyczne, ponieważ nie można mówić o dziurach w fabule, kiedy zwyczajnie nie ma fabuły.
Starałam się jednak wydedukować. Udało mi się zalążek fabuły znaleźć.
Jak rozumiem z tonu wypowiedzi skierowanej do Bakałarza, reszty myślący czytelnik winien się domyślić, wydedukować, tak, Autorko?
Niestety,
Kret, literatura tak nie działa. Gdyby opierała się na domyślności czytelników, to, używając
reducto ad absurdum, mielibyśmy:
On kocha ją, ona jego. Trudności. On umiera, ona rozpacza. Koniec tragedii. Tyle udało mi się wydedukować na pewno z Twojego tekstu. Jest to, rzecz jasna, wzorzec tragiczny. Ale doskonałość tkwi w szczegółach. A u Ciebie tych szczegółów, które ze schematu zrobiłyby fabułę, brak.
Niemniej, zwróciło moją uwagę coś jeszcze. Otóż, temat Warsztatów i Twój tytuł brzmi: "To nie była miłość jak z
Przeminęło z wiatrem". Tymczasem tekst jest na temat śmierci bez lub z wizją wiecznego potępienia, a nie na temat miłości.
Dedukuję zatem, że łączność tekstu z tytułem jest wątpliwa. I, ponieważ temat Warsztatów i tytuł tekstu są takie same, dedukuję, że napisałaś nie na temat, Autorko.
Doprawdy, kwestie skojarzeń z serialem "Anioł ciemności" (w oryginale: "Angel") są tu całkowicie nieważne. Wierzę, że zaszła tu konwergencja, więc nie postawię zarzutu o plagiat.
Zabawne, ale nie mogę nawet postawić zarzutu o wtórność pomysłu, bo zwyczajnie w tekście nie ma żadnego pomysłu. Jest sygnalizowany stereotyp wampira i tragicznej miłości z przemianą (romantyczną może nawet, gdyby nie ten migacz: człowiek-wampir-człowiek-wampir?...). Świata przedstawionego brak choćby w najdrobniejszych sugestiach (poza wskazówką, że występują w tym świecie Barwne Przedmioty Geometryczne, co absolutnie nic mi nie mówi). No, i fabuły też nie ma. W zasadzie, nie można postawić zatem żadnego zarzutu. Zarzuty stawia się utworom. A to nie jest utwór.
Jakże przewidywalni jesteście, Wy, Autorzy, którym wydaje się, że wystarczy napisać cokolwiek, by powstała wartość artystyczna...