Problem w tym, że imię to ma znaczenie, generuje pewne skojarzenia. Podobny problem pojawił się u Keiko, choć ona użyła imienia z greckiej mitologii (pewnie bardziej rozpoznawalnego niż Żywia, co za ironia, bo "kompetencje boskie" zbieżne...).Gmurek pisze:Imię 'Żywia' zaczerpnąłem ze słownika imion słowiańskich, bez żadnego powiązania z fantasy czy mitologią.
Ale nie o tym chciałam. Imię znaczące (a do takich należą imiona bóstw czy bohaterów) po prostu generuje skojarzenia. Używając takich imion, musisz się z tym liczyć, Autorze. Masz niezbywalne prawo, by te skojarzenia zmieniać, poszerzać, odwracać - ale zawsze musisz to zasygnalizować odbiorcy, by nie pojawiło się przekonanie o błędzie. Bo zmianę musisz przeprowadzić w odniesieniu do skojarzeń pierwotnych właśnie.
Np. można nazwać maszynę do pobierania krwi drakulą - ale już pisownia będzie sygnałem, że nie chodzi o protoplastę literackich wampirów czy pewnego księcia z Transylwanii, który lubił palowanie. Oczywiście, potrzebny będzie również kontekst, który takie skojarzenia pierwotne zmieni, np. opis, jak z owej maszyny korzysta bohater opowiadania.
Z imionami jest podobnie - nie da się po prostu uciec od skojarzeń.
Bo skojarzenia to przekleństwo. :P
Z kłobukiem jest o tyle problem, że nie do końca to chochlik. Notabene - jak się ma chochlik do zgodności nazw i świata przedstawionego? Z tego, co mi się zdaje, chochliki przywędrowały do Polski z mitologii germańskiej i skandynawskiej, ale nie jestem pewna, czy się zadomowiły (nie pamiętam, przyznaję). Chochlik i Żywia - wygląda mi naprawdę źle. Pewnie Ika, która zna się o niebo lepiej ode mnie na baśniach i mitologiach, potrafiłaby dokładniej to rozwinąć - mnie tylko dręczy poczucie, że nie pasuje połączenie, zupełnie jak nimfa Rzepicha (no, chyba że w humoresce, ale to zupełnie inna nomen omen bajka). Co nie znaczy, że mam rację, może po prostu jestem przewrażliwiona...
A co do patosu - można, byle ostrożnie, Autorze. Bo patos łatwo ponosi. Kiedy wymyślasz wzniosłe opisy, sprawdzaj słowo po słowie (na znaczeniach), potem zdanie po zdaniu - bardzo dokładnie - co opisujesz. Środki wyrazu, szczególnie metafory i porównania, to najbardziej zdradliwe elementy języka.
Co do zwolnionych ujęć - zasada długich, rozbudowanych zdań się sprawdza. Przy czym, jeżeli chcesz zwolnić ruch w ujęciu, nadal obowiązuje Cię sensowne orzeczenie (najlepiej jedno), które ten ruch określi + grupa orzeczenia, która ten ruch opisze dokładniej, włącznie z równoważnikami zdań, jeżeli się uda.
Będzie wolno, bo spowolnisz czytanie/obrazowanie u odbiorcy. :P
I nie pojawi się np. że łza spada, a potem leci... :P
edit: Formy grzecznościowe, Autorze, zarezerwowane są do przekazów pisemnych (listy, posty, etc.). Nie do wypowiedzi. Dlatego niezmiennie zastanawia mnie ich użycie w dialogach, gdzie postacie mówią, nie piszą czy odczytują wiadomości. :P
Rzecz jasna, wyjątkiem są przypadki sakralizacji języka literackiego, np. Bóg w Polsce wypada pisać dużą literą, gdy chodzi o Boga chrześcijańskiego, również zaimki do Niego się odnoszące, niezależnie, czy to wypowiedź narracyjna czy dialogowa. Ale to Polska właśnie.
Niezmiennie wielką literą imiona, czyli nazwy własne. I takie tam...
Ale zaimki małą, chyba że to list, bilecik, post lub e-mail (w tych dwu ostatnich nie ma obowiązku, ale można), cytat. I tylko tam.