ZWT 2 - Tonąc w srebrzystej sadzawce lustra...
Moderator: RedAktorzy
-
- Dwelf
- Posty: 519
- Rejestracja: wt, 04 lis 2008 18:57
- Płeć: Mężczyzna
- tess
- Sepulka
- Posty: 15
- Rejestracja: śr, 11 lut 2009 00:47
Małgorzato, narratorka nie jest Małgorzatą, a ten, do kogo mówi, nie jest Wolandem.
Raczej mało prawdopodobne, żeby Woland przy Małgorzacie śmiał się z koloru swoich oczu, żeby czynił ją świadkiem swojego szaleństwa czy żeby Woland musiał posługiwać się nożem.
Bohater mający różnokolorowe oczy (co się zdarza) wziął je za znak symbolizujący Wolanda jako diabła. Miał szalony cel, który przeraził narratorkę.Później doceniłeś to. Ich barwę wziąłeś za znak wyryty wprost na twojej duszy.
Teraz nie wybaczysz mi ucieczki, zwątpienia.
Cel zdradza się później:Znalazłeś mnie. Jak mogłam oczekiwać, że ci się to nie uda?
Symbolem połączenia jest blask odbity w duszy/oczach:. Dotarłeś do celu, którego szukałeś tak długo. Połączyłeś się z Nim.
Tym trzecim jest Woland.w głębokim zwierciadle duszy. Jego duszy. Twojej.
Raczej mało prawdopodobne, żeby Woland przy Małgorzacie śmiał się z koloru swoich oczu, żeby czynił ją świadkiem swojego szaleństwa czy żeby Woland musiał posługiwać się nożem.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
To całkiem możliwe, Tess. Nie zakładałam, że wiem, o co chodzi. Problem w tym, że nie wiem.
Dajesz mi błędną ścieżkę skojarzeń, tak łatwą, że natychmiast w nią wpadam - i po lekturze zostaje mi mętlik. Skojarzenia to przekleństwo...
A ja jestem łatwym celem.
edit:
Dręczy mnie, dlaczego nie rozumiem Twojego tekstu, Tess. Oczywiście, wyjaśnienie, że gorączka, jest proste, łatwe i przyjemne, ale nijak mnie nie satysfakcjonuje. No, to czytałam jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz... Do skutku.
Co mamy? Narratorkę i faceta z nożem o oczach w różnym kolorze. I sugestię, że zaraz nastąpi morderstwo, a narratorka będzie/jest ofiarą.
Facet i narratorka się znają, ale się jakiś czas nie widzieli – ponieważ narratorka mówi, że facet ją znalazł, wynika, że od niego uciekła. To jasne.
A teraz trochę niejasności:
I nie, nie wyniknie mi, że ten trzeci to Woland. Bez Twoich wyjaśnień nie wpadłabym wcale. Szukałabym nadal związków z „Mistrzem i Małgorzatą” – np. że facet z nożem chce być imitacją/inkarnacją Wolanda (tego Wolanda), że to o nim mówi tytuł. A On nadal kojarzyłby mi się z Bogiem => i nadal miałabym poczucie, że nie wiem, o co chodzi. :P
Chyba największym błędem tego tekstu jest tytuł, obawiam się. Zawęża mocno skojarzenia, obiecuje coś innego niż jest dalej opowiadane. No, i ów cel faceta z nożem nie wychodzi czysto również. Rozmywa się końcówka - z czysto gramatycznych kwestii. Zaimek dużą literą do kogo bowiem się odnosi - gramatycznie? :P
I narratorka sztuczna, niestety. Nie pasuje mi, nie broni się w tej scenie. Gada do faceta z nożem. Ale facet wcale nie reaguje na to, co ona gada. Znaczy, w myślach narratorki jesteśmy. Tylko jaki to ma sens? Przecież faceta z nożem ma przed sobą, może do niego mówić...
A ja nadal nie wiem, czy jestem w stanie wytłumaczyć, czego właściwie nie rozumiem. Może ktoś inny wyłapie konkretniej. :(((
To jeden z problemów - to właśnie kazało mi zadać pytanie, czy w ogóle nawiązujesz do Bułhakowa. Innym problemem jest jednak fiksowanie skojarzeń. Na starcie dajesz imię (charakterystyczne, a to podwójnie ważne), po czym narratorka zwraca się do osobnika rodzaju męskiego, przydając mu cechę charakterystyczną wskazującą na powiązania z tytułowym imieniem. I żądasz ode mnie, Tess, abym nie powiązała odruchowo? :PTess pisze:Raczej mało prawdopodobne, żeby Woland przy Małgorzacie śmiał się z koloru swoich oczu, żeby czynił ją świadkiem swojego szaleństwa czy żeby Woland musiał posługiwać się nożem
Dajesz mi błędną ścieżkę skojarzeń, tak łatwą, że natychmiast w nią wpadam - i po lekturze zostaje mi mętlik. Skojarzenia to przekleństwo...
A ja jestem łatwym celem.
edit:
Dręczy mnie, dlaczego nie rozumiem Twojego tekstu, Tess. Oczywiście, wyjaśnienie, że gorączka, jest proste, łatwe i przyjemne, ale nijak mnie nie satysfakcjonuje. No, to czytałam jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz... Do skutku.
Co mamy? Narratorkę i faceta z nożem o oczach w różnym kolorze. I sugestię, że zaraz nastąpi morderstwo, a narratorka będzie/jest ofiarą.
Facet i narratorka się znają, ale się jakiś czas nie widzieli – ponieważ narratorka mówi, że facet ją znalazł, wynika, że od niego uciekła. To jasne.
A teraz trochę niejasności:
W czym się odbija? Bo wcześniej jest o otchłani, więc otchłań odpada...Czy wiesz, jak złowrogo odbija się w nim ostrze noża?
Wiem, że nie chodzi o połączenie z celem, ale gramatycznie wynika, że z celem. No, i co właściwie jest celem? I czego szukał facet z nożem? Celu czy narratorki? Jednego i drugiego? Czy to znaczy, że celem jest narratorka? Nie, rzecz jasna, że nie. Ale bez Twoich wyjaśnień nie bardzo wiedziałam, o co chodzi.Dotarłeś do celu, którego szukałeś tak długo. Połączyłeś się z Nim.
I nie, nie wyniknie mi, że ten trzeci to Woland. Bez Twoich wyjaśnień nie wpadłabym wcale. Szukałabym nadal związków z „Mistrzem i Małgorzatą” – np. że facet z nożem chce być imitacją/inkarnacją Wolanda (tego Wolanda), że to o nim mówi tytuł. A On nadal kojarzyłby mi się z Bogiem => i nadal miałabym poczucie, że nie wiem, o co chodzi. :P
Chyba największym błędem tego tekstu jest tytuł, obawiam się. Zawęża mocno skojarzenia, obiecuje coś innego niż jest dalej opowiadane. No, i ów cel faceta z nożem nie wychodzi czysto również. Rozmywa się końcówka - z czysto gramatycznych kwestii. Zaimek dużą literą do kogo bowiem się odnosi - gramatycznie? :P
I narratorka sztuczna, niestety. Nie pasuje mi, nie broni się w tej scenie. Gada do faceta z nożem. Ale facet wcale nie reaguje na to, co ona gada. Znaczy, w myślach narratorki jesteśmy. Tylko jaki to ma sens? Przecież faceta z nożem ma przed sobą, może do niego mówić...
A ja nadal nie wiem, czy jestem w stanie wytłumaczyć, czego właściwie nie rozumiem. Może ktoś inny wyłapie konkretniej. :(((
So many wankers - so little time...
- Kruger
- Zgred, tetryk i maruda
- Posty: 3413
- Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
- Płeć: Mężczyzna
Tekst winien bronić się sam. Gdyby tak było, nie byłoby zarzutów. I tyle postawiony pod tablicą ałotr winien powiedzieć. By jednak Wam, a głównie sobie, lepiej uzmysłowić co posżło nie tak, pozwolę sobie króko wyłożyć co to to tam miało być, a ni ma.
Kwestia narratora - myślę że w dyskusji w drugim temacie o tych WT rzecz wyjaśniłem. Wydawało mi się, że w takiej narracji narrator może zostać niewyjaśniony, że dzięki temy tekst będzie w odbiorze bardziej tajemniczy. Błędne podejście do reguł narracji, błędne wyobrażenie. A co śmieszne, rzecz byłaby prosta do zrealizowania. Wysatrczyłoby, żeby ostatni akapit brzmiał:
Reszta wskazanych rzeczy Małgorzato to właśnie skróty myślowe. Rzeczy, które jako autor wiem i błednie zakłądam, że się czytelnik domyśli. Że sobie czytelnik na podstawie tego co widzi - dopowie. Podneisiony już wielokrotnie problem (tutaj też) iel powiedzieć by było odpowiednio tajemniczo, ale by wystarczyło informacji do oceny.
Ale wracając do pytań. Umysł symbionta to umysł kobiety, nie takiej jak pani doktor. Co to znaczy? Pani doktor, choć jest tylko lekarzem, jest jednak komandosem, ma się za kogoś lepszego od innych kobiet, uważa, że decyzje podejmuje szybciej i szybciej reaguje. Trochę to przeczy słowom wcześniejszym: "Zresztą, jesteś tylko wsparciem medycznym Bravo.", czyl;i komandos, ale taki nie do końca bo jednak tylko medyk grupy uderzeniowej. Za późno sobie uświadomiłem tę sprzeczność.
Resztę pytań wyjaśniam ciągiem: jest sobie jakaś supertajna baza, coś się w niej wydarzyło, nie ma z nią kontaktu ("odcięta"). Wysyła się grupę do zbadania przyczyn odcięcia, neistety autonomiczny system ochronny bazy może stać na drodze, może każdą ingerencję traktować jako agresję. Trzeba go wyłączyć, wejśc do centrali i ... pufff. Ale niestety system ma mnóstwo środków ochrony własnej, mnóstwo broni.
Sformułowanie "obudziliście ją" jest przenośnią. Za bardzo przenoszącą skoro nieczytelną. Miałem na myśli to, że system ochronny jest aktywny i działa, ale może przyjąć grupę uderzeniową neutralnie i wpuścić do bazy, natomiast uruchomi funkcje obronne gdy dojdzie do wniosku, że mu coś grozi. Pierwsza grupa to zrobiła i zginęła, druga więc zostanie wybita przy wejściu do bazy, bo funkcje obronne zostały już ostrzeżone, wzbudzone.
Czy coś to komuś przypomina? Z pewnymi różnicami ale jednak - "Resident Evil". Film, nie gra. W zakresie penetracji Ula tylko iw yłącznie, reszta się różni.
I wspomniane przeze mnie w innym temacie chciejstwo. Co ma do rzeczy to patrzenie w oczy, w obiektywy kamer? Jest to główny motyw tekstu przecież, ale po co? I co najważniejsze, skąd bohaterka wie, że musi patrzeć w te lusterka, że oderwanie wzroku grozi śmiercią? To uciąłem, a właściwie nie napisałem bo założyłem, że można się domyślić. Na zasadzie - pani doktor widziała że inni patrzą a potem przestają i giną.
Więc chciejstwo z mej strony jest tu ewidentne.
Bardzo się bałem, że mi się zarzuci niespełnienie tematu. A że nie ma żadnych sadzawek i srebrzystości w tekście. Uznałem, że lustro jako takie spełnia wystarczająco wymogi (poprzez przenośnię) srebrzystej sadzawki, tym bardziej, że jest tonięcie wprost w tytule i ukryte w tekście.
I jedno pytanie. Na pewno świadomie wprowadziłem tonięcie w sposób dwuznaczny. Z jednej strony w tekście - wpatrywanie się w lustra będące czyimiś oczami, poprzez idiom "tonąć w czyichś oczach", czyli bohaterka tonie patrząc, ale póki tonie - żyje. Z drugiej strony w tytule, gdzie z kolei tonięcie jest z drugiej strony równaniu, jest równe śmierci: Patrz bo póki patrzysz, żyjesz, a jeśli przestaniesz to umrzesz (utoniesz).
Czy to nie za daleko idąca dwuznaczność, do granic sprzeczności?
Miło, że tym razem to presque-utwór.
Kwestia narratora - myślę że w dyskusji w drugim temacie o tych WT rzecz wyjaśniłem. Wydawało mi się, że w takiej narracji narrator może zostać niewyjaśniony, że dzięki temy tekst będzie w odbiorze bardziej tajemniczy. Błędne podejście do reguł narracji, błędne wyobrażenie. A co śmieszne, rzecz byłaby prosta do zrealizowania. Wysatrczyłoby, żeby ostatni akapit brzmiał:
Przykładowo oczywiście.Nie waż się odrywać oczu od tych małych lusterek. Patrz! Póki w moich oczach widzisz siebie, żyjesz.
Reszta wskazanych rzeczy Małgorzato to właśnie skróty myślowe. Rzeczy, które jako autor wiem i błednie zakłądam, że się czytelnik domyśli. Że sobie czytelnik na podstawie tego co widzi - dopowie. Podneisiony już wielokrotnie problem (tutaj też) iel powiedzieć by było odpowiednio tajemniczo, ale by wystarczyło informacji do oceny.
Ale wracając do pytań. Umysł symbionta to umysł kobiety, nie takiej jak pani doktor. Co to znaczy? Pani doktor, choć jest tylko lekarzem, jest jednak komandosem, ma się za kogoś lepszego od innych kobiet, uważa, że decyzje podejmuje szybciej i szybciej reaguje. Trochę to przeczy słowom wcześniejszym: "Zresztą, jesteś tylko wsparciem medycznym Bravo.", czyl;i komandos, ale taki nie do końca bo jednak tylko medyk grupy uderzeniowej. Za późno sobie uświadomiłem tę sprzeczność.
Resztę pytań wyjaśniam ciągiem: jest sobie jakaś supertajna baza, coś się w niej wydarzyło, nie ma z nią kontaktu ("odcięta"). Wysyła się grupę do zbadania przyczyn odcięcia, neistety autonomiczny system ochronny bazy może stać na drodze, może każdą ingerencję traktować jako agresję. Trzeba go wyłączyć, wejśc do centrali i ... pufff. Ale niestety system ma mnóstwo środków ochrony własnej, mnóstwo broni.
Sformułowanie "obudziliście ją" jest przenośnią. Za bardzo przenoszącą skoro nieczytelną. Miałem na myśli to, że system ochronny jest aktywny i działa, ale może przyjąć grupę uderzeniową neutralnie i wpuścić do bazy, natomiast uruchomi funkcje obronne gdy dojdzie do wniosku, że mu coś grozi. Pierwsza grupa to zrobiła i zginęła, druga więc zostanie wybita przy wejściu do bazy, bo funkcje obronne zostały już ostrzeżone, wzbudzone.
Czy coś to komuś przypomina? Z pewnymi różnicami ale jednak - "Resident Evil". Film, nie gra. W zakresie penetracji Ula tylko iw yłącznie, reszta się różni.
I wspomniane przeze mnie w innym temacie chciejstwo. Co ma do rzeczy to patrzenie w oczy, w obiektywy kamer? Jest to główny motyw tekstu przecież, ale po co? I co najważniejsze, skąd bohaterka wie, że musi patrzeć w te lusterka, że oderwanie wzroku grozi śmiercią? To uciąłem, a właściwie nie napisałem bo założyłem, że można się domyślić. Na zasadzie - pani doktor widziała że inni patrzą a potem przestają i giną.
Więc chciejstwo z mej strony jest tu ewidentne.
Bardzo się bałem, że mi się zarzuci niespełnienie tematu. A że nie ma żadnych sadzawek i srebrzystości w tekście. Uznałem, że lustro jako takie spełnia wystarczająco wymogi (poprzez przenośnię) srebrzystej sadzawki, tym bardziej, że jest tonięcie wprost w tytule i ukryte w tekście.
I jedno pytanie. Na pewno świadomie wprowadziłem tonięcie w sposób dwuznaczny. Z jednej strony w tekście - wpatrywanie się w lustra będące czyimiś oczami, poprzez idiom "tonąć w czyichś oczach", czyli bohaterka tonie patrząc, ale póki tonie - żyje. Z drugiej strony w tytule, gdzie z kolei tonięcie jest z drugiej strony równaniu, jest równe śmierci: Patrz bo póki patrzysz, żyjesz, a jeśli przestaniesz to umrzesz (utoniesz).
Czy to nie za daleko idąca dwuznaczność, do granic sprzeczności?
Miło, że tym razem to presque-utwór.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
- e Eridani
- Mamun
- Posty: 167
- Rejestracja: pn, 21 wrz 2009 11:38
Krugerze, tak a propos identyfikacji kim jest Twoja narratorka. Znając Twoje wywody w temacie o tych warsztatach, próbowałam ją zidentyfikować w tekście. I z jednej strony bardziej pasował mi symbiont - głupio, żeby pani dr gadała do siebie. Ale jak czytam fragment z "nie takiej jak ty," to znowu wydaje mi się, że jednak głos ma pani doktor, która się próbuje podnieść na duchu - hej, to tylko babski mózg, a ty, pani dr, jesteś komandosem! Ten fragment sugerował mi jakąś wyższość pani dr nad symbiontem (chociaż chwiejną - vide wsparcie medyczne), więc trudno, żeby był głosem symbionta, który było nie było wymordował cały oddział - powodów do kompleksów nie ma. Tak czy siak, poniosłam porażkę.
Kiedy czytałam po raz pierwszy, zastanawiałam się ciężko, skąd pani dr wie, że ma patrzeć. Tak, jak napisałeś w tekście tego nie ma.
Kiedy czytałam po raz pierwszy, zastanawiałam się ciężko, skąd pani dr wie, że ma patrzeć. Tak, jak napisałeś w tekście tego nie ma.
I domyślić się nie można. Prawdę mówiąc, w ferworze walki to patrzenie i wysnuwanie wniosków też nie bardzo widzę.Na zasadzie - pani doktor widziała że inni patrzą a potem przestają i giną.
I want to be an idealist, but I just Kant.
- Kruger
- Zgred, tetryk i maruda
- Posty: 3413
- Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
- Płeć: Mężczyzna
No chciejstwo, napisałem przecież :)
BTW - chciałbym bardzo delikatnie przestrzec, zwłaszcza świeżych autorów i uczestników tych warsztatów. Idea jest taka, że komentarze dają redaktorzy. Moga pozostali również (w WT nie ma zakazu) ale mają to być komentarze merytoryczne. Czyli nie tylko uzasadnione ale i merytorycznie uzasadnione. Będąc więc osobą, która podstaw do takowego komentowania nie ma, lepiej nic nie komentować. A jeśli już - czynić to bardzo ostrożnie. Jako osoba, która zgarnęła w swoim czasie odpowiednie becki od Oka - ostrzegam. Bo już takowe komentarze się pojawiły i tylko czekać na reakcję Oka. A zmęczenie walką z niemerytorycznymi komentarzami plus na dodatek inne sprawy, spowodowało w swoim czasie zamknięcie NWL (tu akurat bez większego żalu) ale i zawieszenie WT (a tego byśmy nie chcieli).
BTW - chciałbym bardzo delikatnie przestrzec, zwłaszcza świeżych autorów i uczestników tych warsztatów. Idea jest taka, że komentarze dają redaktorzy. Moga pozostali również (w WT nie ma zakazu) ale mają to być komentarze merytoryczne. Czyli nie tylko uzasadnione ale i merytorycznie uzasadnione. Będąc więc osobą, która podstaw do takowego komentowania nie ma, lepiej nic nie komentować. A jeśli już - czynić to bardzo ostrożnie. Jako osoba, która zgarnęła w swoim czasie odpowiednie becki od Oka - ostrzegam. Bo już takowe komentarze się pojawiły i tylko czekać na reakcję Oka. A zmęczenie walką z niemerytorycznymi komentarzami plus na dodatek inne sprawy, spowodowało w swoim czasie zamknięcie NWL (tu akurat bez większego żalu) ale i zawieszenie WT (a tego byśmy nie chcieli).
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
- PP
- Fargi
- Posty: 354
- Rejestracja: śr, 19 kwie 2006 11:16
Dziękuję Małgorzato. :-)
i zdrowia życzę. :-))
No właśnie, z odbiorem tekstu i gorączką może być coś na rzeczy. Że znośniejszy się wydał. ;-) Bo w zasadzie to nie jest tekst, który należy rozumieć. Bardziej chodzi po prostu aby go odbierać. Jakoś tak znów mnie naszło na eksperymentowanie – a mówiłem sobie, PP, ty jeszcze normalnie nie potrafisz porządnie pisać, to się nie bierz za takie rzeczy… tylko za podstawy: klarowna struktura, bez wodotrysków, itd. Mówiłem i nie słuchałem. Jak zwykle.
Sugestia posthipnotyczna. (wiem, żart :-D) Jakkolwiek, bardziej myślałem o tym, aby ktoś spróbował zobaczyć swoje odbicie w wyobrażonym lustrze. Oczywiście, gdybym sądził, że posiadam umiejętność napisania tekstu (o oddziaływaniu hipnotycznym), mogącego skłonić kogoś do czegokolwiek, to bym takiego tekstu nie pisał. Ale będąc w 99,99999% pewien, że taka umiejętność nie jest mi dana, mogłem spróbować. :-D
Ale już o tekście, bo się rozgadałem. Wedle zamysłu:
Narrator (nieistotny).
„Bohater” (Czytelnik – stąd na końcu zwrot właśnie do Czytelnika. Może trzeba było jakoś na początku to zaznaczyć? )
Cel: Refleksja odbiorcy -> Czy jestem wspaniałym i dobrym człowiekiem. (np. Jeśli nie uda mu się wyobrazić swojego odbicia w lustrze.)
(Znaczy, mea culpa, mea maxima culpa … ;-))
Swoją drogą jak o tej hipnozie i terapii wspomniałaś, to mi przyszedł pomysł na tekst, który były ‘normalny’ i nawet pasował do limitu. No nic, może wykorzystam na inną okazję.
i zdrowia życzę. :-))
No właśnie, z odbiorem tekstu i gorączką może być coś na rzeczy. Że znośniejszy się wydał. ;-) Bo w zasadzie to nie jest tekst, który należy rozumieć. Bardziej chodzi po prostu aby go odbierać. Jakoś tak znów mnie naszło na eksperymentowanie – a mówiłem sobie, PP, ty jeszcze normalnie nie potrafisz porządnie pisać, to się nie bierz za takie rzeczy… tylko za podstawy: klarowna struktura, bez wodotrysków, itd. Mówiłem i nie słuchałem. Jak zwykle.
Sugestia posthipnotyczna. (wiem, żart :-D) Jakkolwiek, bardziej myślałem o tym, aby ktoś spróbował zobaczyć swoje odbicie w wyobrażonym lustrze. Oczywiście, gdybym sądził, że posiadam umiejętność napisania tekstu (o oddziaływaniu hipnotycznym), mogącego skłonić kogoś do czegokolwiek, to bym takiego tekstu nie pisał. Ale będąc w 99,99999% pewien, że taka umiejętność nie jest mi dana, mogłem spróbować. :-D
Ale już o tekście, bo się rozgadałem. Wedle zamysłu:
Narrator (nieistotny).
„Bohater” (Czytelnik – stąd na końcu zwrot właśnie do Czytelnika. Może trzeba było jakoś na początku to zaznaczyć? )
Cel: Refleksja odbiorcy -> Czy jestem wspaniałym i dobrym człowiekiem. (np. Jeśli nie uda mu się wyobrazić swojego odbicia w lustrze.)
To na kiedy się umówimy? :-DMałgorzata pisze: Ja Cię wychłostam chyba.
(Znaczy, mea culpa, mea maxima culpa … ;-))
Swoją drogą jak o tej hipnozie i terapii wspomniałaś, to mi przyszedł pomysł na tekst, który były ‘normalny’ i nawet pasował do limitu. No nic, może wykorzystam na inną okazję.
Pytający )
- tess
- Sepulka
- Posty: 15
- Rejestracja: śr, 11 lut 2009 00:47
Małgorzato, tekstu spróbuję bronić później (choć jeśli tekst sam siebie nie broni, to w zasadzie jest nie do wybronienia), bo skończyłam właśnie zadanie na czeski, korzystając ze słownika niemiecko-czeskiego, i mam za duży mętlik językowy w głowie.
A teraz piszę po to, żeby Ci bardzo podziękować za wszystkie uwagi, bo są dla mnie bardzo cenne. Przed wysłaniem na WT pokazałam ten tekst kilku osobom, mniej i bardziej znajomym, i wszystkie ten tekst zrozumiały. I zastanawiałam się, czy jest w stanie zrozumieć go ktoś, kto nie zna mojego sposobu myślenia/kojarzenia - czy po prostu czytanie go w kontekście mojego autorstwa narzuciło im interpretację. Zależało mi, żeby spojrzał na niego ktoś z zewnątrz, w dodatku taki, w wypadku którego nie będę się zastanawiała, czy umie czytać ze zrozumieniem i czy błąd leży w jego rozumieniu, czy moim tekście. Teraz dobrze widzę, że w tekście, i że jednak porobiłam (po części, choć nie tylko z powodu limitu znaków) zbyt wielkie skróty myślowe. Raz jeszcze podziękuję, uwagi biorę do serca, a tymczasem kończę już tego posta, po poprawiam go i poprawiam, a i tak wychodzi mi bełkot - a to znak, że dość klawiatury na dzisiaj.
A teraz piszę po to, żeby Ci bardzo podziękować za wszystkie uwagi, bo są dla mnie bardzo cenne. Przed wysłaniem na WT pokazałam ten tekst kilku osobom, mniej i bardziej znajomym, i wszystkie ten tekst zrozumiały. I zastanawiałam się, czy jest w stanie zrozumieć go ktoś, kto nie zna mojego sposobu myślenia/kojarzenia - czy po prostu czytanie go w kontekście mojego autorstwa narzuciło im interpretację. Zależało mi, żeby spojrzał na niego ktoś z zewnątrz, w dodatku taki, w wypadku którego nie będę się zastanawiała, czy umie czytać ze zrozumieniem i czy błąd leży w jego rozumieniu, czy moim tekście. Teraz dobrze widzę, że w tekście, i że jednak porobiłam (po części, choć nie tylko z powodu limitu znaków) zbyt wielkie skróty myślowe. Raz jeszcze podziękuję, uwagi biorę do serca, a tymczasem kończę już tego posta, po poprawiam go i poprawiam, a i tak wychodzi mi bełkot - a to znak, że dość klawiatury na dzisiaj.
-
- Sepulka
- Posty: 8
- Rejestracja: pn, 21 wrz 2009 17:36
I ja dorzucam swoje impresje, lecz dotknę tylko przestrzeni symbolicznej (IMO), do której jak rozumiem, zachęcał temat WT: „Tonąc w srebrzystej sadzawce lustra...”
Jak go interpretuję?
Tonąć (w czymś) – czyli tracić panowanie, kontrolę nad częścią lub całością swojego życia. „Tonąć” to jednak nie „utonąć”, dlatego oznacza duże, może nawet niekończące się kłopoty, jednakże nie mówi nic o ostatecznym końcu, np. śmierci.
Sadzawka – jako że jest to małe, płytkie zagłębienie w ziemi wypełnione wodą i samodzielnie mogłoby mieć także pozytywny oddźwięk (np. woda = życie), o co akurat nie podejrzewam autora tematu, to łączę to słowo z „tonąć”.
Tonąć w sadzawce – czyli mieć niekończące się kłopoty w materii małej i płytkiej.
Lustro – symbolizuje wgląd w siebie, połączenie podmiotu z przedmiotem, czyli postrzegającego z postrzeganym/ą. Ja (świadomość) widzi siebie i wtedy już nie jest tylko ja, a staje się całością (nieskończoną nieświadomością). Czy autor miał to na myśli? Mógłby (i pewnie miał), ale przecież temat dotyczy WT na FF, także w tym zdaniu lustro prawdopodobnie symbolizuje wgląd w swoje zdolności pisarskie.
Srebrzystej – jeśli to słowo podkreśla kolor lustra, to uważam je za „nadopis” (używając stwierdzenia tutejszych recenzentów), lub zbędne upiększenie typu „od krwi był cały czerwony”. Jednak raczej skłaniałbym się do tezy podwójnego wzmocnienia lustrem (dosłownie i w przenośni) słowa „sadzawce”, czyli:
(w jakiej?) srebrzystej sadzawce (czego?) lustra.
Całość:
„Tonąc w srebrzystej sadzawce lustra...” – tkwić w niekończących się zmaganiach nad zobaczeniem swoich rzeczywistych predyspozycji pisarskich już na początkowym etapie.
A jeśli słowem głównym jest sadzawka, to według mnie temat spełnia minimum dwie role: jest inspirującą prowokacją do pisania, jak i jego, oraz naszych ekwilibrystycznych porad, podsumowaniem.
Dobrze zastawione sidła ;)
Zgodny z tematem tekst mógłby mniej więcej brzmieć (albo i nie):
Spostrzegłeś ogłoszenie FF o rozpoczynających się WT.
- Teraz musi mi wyjść – pomyślałeś, po czym poczułeś gorąc w brzuchu, a serce zaczęło bić mocniej…
…i przeczytałeś recenzję…
_______________________________________
Ciekawe i pokazujące wiele możliwości interpretacyjnych jest zjawisko pogłębiania przez uczestników WT poszczególnych słów z tematu. Pewnie można by dokonać podziału na teksty wnikające w słowo „tonąć”, „srebrny (kolor)”, „sadzawka” (w znaczeniu zbiornika z wodą), czy też „lustro”.
Mnie najbardziej podobały się (uwzględniając tylko aspekt symboliczności) teksty czy też utwory związane z lustrem, a w szczególności PP oraz Enigmy (ze wskazaniem na ten drugi). Dlaczego? Ci Autorzy najgłębiej zabrnęli w „lustro”. Podjęli próbę dotknięcia nieskończonej nieświadomości poprzez połączenie ja-podmiotu (świadomości) ze swoim odbiciem-przedmiotem, może jak Carroll w Alicji, a może jak św. Paweł w jednym ze swoich listów:
„…Obecnie patrzymy na zmącone odbicie w lustrze; potem zobaczymy twarzą w twarz; teraz mam tylko przebłyski wiedzy; potem rozpoznam Boga tak, jak on mnie rozpoznał…”
p.s.: Podczas następnych WT dołączam do zabawy. Wciąga ;)
E: dopisanie kilku słów.
Jak go interpretuję?
Tonąć (w czymś) – czyli tracić panowanie, kontrolę nad częścią lub całością swojego życia. „Tonąć” to jednak nie „utonąć”, dlatego oznacza duże, może nawet niekończące się kłopoty, jednakże nie mówi nic o ostatecznym końcu, np. śmierci.
Sadzawka – jako że jest to małe, płytkie zagłębienie w ziemi wypełnione wodą i samodzielnie mogłoby mieć także pozytywny oddźwięk (np. woda = życie), o co akurat nie podejrzewam autora tematu, to łączę to słowo z „tonąć”.
Tonąć w sadzawce – czyli mieć niekończące się kłopoty w materii małej i płytkiej.
Lustro – symbolizuje wgląd w siebie, połączenie podmiotu z przedmiotem, czyli postrzegającego z postrzeganym/ą. Ja (świadomość) widzi siebie i wtedy już nie jest tylko ja, a staje się całością (nieskończoną nieświadomością). Czy autor miał to na myśli? Mógłby (i pewnie miał), ale przecież temat dotyczy WT na FF, także w tym zdaniu lustro prawdopodobnie symbolizuje wgląd w swoje zdolności pisarskie.
Srebrzystej – jeśli to słowo podkreśla kolor lustra, to uważam je za „nadopis” (używając stwierdzenia tutejszych recenzentów), lub zbędne upiększenie typu „od krwi był cały czerwony”. Jednak raczej skłaniałbym się do tezy podwójnego wzmocnienia lustrem (dosłownie i w przenośni) słowa „sadzawce”, czyli:
(w jakiej?) srebrzystej sadzawce (czego?) lustra.
Całość:
„Tonąc w srebrzystej sadzawce lustra...” – tkwić w niekończących się zmaganiach nad zobaczeniem swoich rzeczywistych predyspozycji pisarskich już na początkowym etapie.
A jeśli słowem głównym jest sadzawka, to według mnie temat spełnia minimum dwie role: jest inspirującą prowokacją do pisania, jak i jego, oraz naszych ekwilibrystycznych porad, podsumowaniem.
Dobrze zastawione sidła ;)
Zgodny z tematem tekst mógłby mniej więcej brzmieć (albo i nie):
Spostrzegłeś ogłoszenie FF o rozpoczynających się WT.
- Teraz musi mi wyjść – pomyślałeś, po czym poczułeś gorąc w brzuchu, a serce zaczęło bić mocniej…
…i przeczytałeś recenzję…
_______________________________________
Ciekawe i pokazujące wiele możliwości interpretacyjnych jest zjawisko pogłębiania przez uczestników WT poszczególnych słów z tematu. Pewnie można by dokonać podziału na teksty wnikające w słowo „tonąć”, „srebrny (kolor)”, „sadzawka” (w znaczeniu zbiornika z wodą), czy też „lustro”.
Mnie najbardziej podobały się (uwzględniając tylko aspekt symboliczności) teksty czy też utwory związane z lustrem, a w szczególności PP oraz Enigmy (ze wskazaniem na ten drugi). Dlaczego? Ci Autorzy najgłębiej zabrnęli w „lustro”. Podjęli próbę dotknięcia nieskończonej nieświadomości poprzez połączenie ja-podmiotu (świadomości) ze swoim odbiciem-przedmiotem, może jak Carroll w Alicji, a może jak św. Paweł w jednym ze swoich listów:
„…Obecnie patrzymy na zmącone odbicie w lustrze; potem zobaczymy twarzą w twarz; teraz mam tylko przebłyski wiedzy; potem rozpoznam Boga tak, jak on mnie rozpoznał…”
p.s.: Podczas następnych WT dołączam do zabawy. Wciąga ;)
E: dopisanie kilku słów.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Próbowałam zrozumieć, dlaczego mi się rozjechał odbiór, Tess. Nie wiem, czy do końca mi się udało. No, ale lepiej nie będzie, może następni Komentujący powiedzą coś ciekawszego.
PP, nie da się odbierać tekstu nie czytając go. Tekst musi być najpierw do czytania, żeby mógł być do odbioru - czy raczej, żeby nastąpił odbiór tekstu, musi nastąpić jego lektura. :P
Jak rozumiem, chciałeś zagrać na emocjach => impresja tu będzie chyba dobrym określeniem. Problem w tym, że formę masz schizofreniczną, przekaz jest niejasny. Żeby odbierać, trzeba rozumieć, o co chodzi. Podobnie, jak z interpretacją - trzeba załapać sens, zrozumieć na poziomie znaczeń podstawowych, by nastąpiło rozwinięcie dalsze. U Ciebie to nie istnieje. Na impresję wskazywałaby poetyckość wypowiedzi, ale tę poetyckość łamie psychoterapeutyczna/hipnotyczna gadka (włącznie z poleceniem wdech-wydech) i niejasny adresat przekazu oraz równie nieokreślony narrator. Znaczy, nie udało się. Nie miało prawa, IMAO.
Ja rozumiem, że Autor chce od ziemi wylatać i takie tam. Ale może najpierw Autor postara się znaleźć kompromis między tym, co wylatał i tym, co ma przekazać odbiorcy, tak zupełnie przyziemnie?
No, ale następna praca na stół, bo znowu nie wiadomo, jak długo się mi uda w miarę przytomnie patrzeć w monitor - Terebka.
Narrator upostaciowiony, obroniony fabularnie. Tylko nijak nie potrafię zrozumieć, czemu on tylko myśli do tej, która nadchodzi, skoro ona jest blisko, wszystko widzi i rozumie? Czemu zatem ona nie reaguje? Nie, no narrator jest martwy, jasne. Ale jak martwy, to - niestety - wymaga wyjaśnień, czemu myśli, prawda?
Pułapka z tym narratorem - wymuszony, IMAO.
Fabularnie też jakby nie do końca się udało. Ot, choćby tutaj:
Męczysz, Terebko. Masz problem z gadaniem. Chyba za dużo gadasz.
Ale nie dość tego księżyca i jego blasku było, nie.
Normalnie, jakbym tych 1500 znaków nie była w stanie objąć jednym rzutem oka i jednym neuronem. Ha! Nawet z gorączką ogarniam takie krótkie teksty, Terebko małej wiary! :P
Mam wrażenie, że ten tekst jest rozmyty. Wiem, o co chodzi, ale... Może dlatego, że kluczowe znaczenia są sprzeczne. Wszak to wcale nie był koniec drogi. Wręcz przeciwnie, jak wynika z działań narratora.
I czemu nie wiem, czy to utwór, czy tylko scenka? Choć wątpliwości na korzyść Autora, korci mnie, by się uprzeć, że jednak tekst, scenka. Bo nie do końca wiem, co właściwie jest tu ważne: kwestia odejścia/drogi po śmierci, spotkania ze śmiercią (choć może to tylko żeńska wersja Charona), czy zamykania oczu po raz ostatni - co tu właściwie jest ważne, a co jest tylko ozdobnikiem, cegiełką tworzącą nastrój?
PP, nie da się odbierać tekstu nie czytając go. Tekst musi być najpierw do czytania, żeby mógł być do odbioru - czy raczej, żeby nastąpił odbiór tekstu, musi nastąpić jego lektura. :P
Jak rozumiem, chciałeś zagrać na emocjach => impresja tu będzie chyba dobrym określeniem. Problem w tym, że formę masz schizofreniczną, przekaz jest niejasny. Żeby odbierać, trzeba rozumieć, o co chodzi. Podobnie, jak z interpretacją - trzeba załapać sens, zrozumieć na poziomie znaczeń podstawowych, by nastąpiło rozwinięcie dalsze. U Ciebie to nie istnieje. Na impresję wskazywałaby poetyckość wypowiedzi, ale tę poetyckość łamie psychoterapeutyczna/hipnotyczna gadka (włącznie z poleceniem wdech-wydech) i niejasny adresat przekazu oraz równie nieokreślony narrator. Znaczy, nie udało się. Nie miało prawa, IMAO.
Ja rozumiem, że Autor chce od ziemi wylatać i takie tam. Ale może najpierw Autor postara się znaleźć kompromis między tym, co wylatał i tym, co ma przekazać odbiorcy, tak zupełnie przyziemnie?
No, ale następna praca na stół, bo znowu nie wiadomo, jak długo się mi uda w miarę przytomnie patrzeć w monitor - Terebka.
Narrator upostaciowiony, obroniony fabularnie. Tylko nijak nie potrafię zrozumieć, czemu on tylko myśli do tej, która nadchodzi, skoro ona jest blisko, wszystko widzi i rozumie? Czemu zatem ona nie reaguje? Nie, no narrator jest martwy, jasne. Ale jak martwy, to - niestety - wymaga wyjaśnień, czemu myśli, prawda?
Pułapka z tym narratorem - wymuszony, IMAO.
Fabularnie też jakby nie do końca się udało. Ot, choćby tutaj:
Bo właśnie ty stoisz na końcu drogi każdego śmiertelnika
No, to chyba coś się nie zgadza, nawet jeżeli to ostatnie jest przypuszczeniem narratora. Bo dokąd on idzie, skoro koniec drogi to miał być? :PA może tylko wskazujesz drogę?
Męczysz, Terebko. Masz problem z gadaniem. Chyba za dużo gadasz.
Zimnych jak lód, lodowatych - za banalnie było?poczuję dotyk zimnych jak bryła lodu palców
Litości! Jakby to miało znaczenie, czy pełnia, czy kwadra ostatnia, czy nów, czy coś...Blask bliskiego pełni księżyca
Ale nie dość tego księżyca i jego blasku było, nie.
No, bo zwykle oczu więcej niż szt.2... Normalna rzecz u pająków, much i innych takich. Ale zdanie zapamiętałam, bo do tego księżyca prawie w pełni nawiązywało.oczy lśnią niczym dwie srebrne monety
I jeszcze to.Twoja postać, odbijająca się w mętnej wodzie, posrebrzona blaskiem księżyca
I to.w kałuży srebrnej, zabarwionej krwią wody
Normalnie, jakbym tych 1500 znaków nie była w stanie objąć jednym rzutem oka i jednym neuronem. Ha! Nawet z gorączką ogarniam takie krótkie teksty, Terebko małej wiary! :P
Mam wrażenie, że ten tekst jest rozmyty. Wiem, o co chodzi, ale... Może dlatego, że kluczowe znaczenia są sprzeczne. Wszak to wcale nie był koniec drogi. Wręcz przeciwnie, jak wynika z działań narratora.
I czemu nie wiem, czy to utwór, czy tylko scenka? Choć wątpliwości na korzyść Autora, korci mnie, by się uprzeć, że jednak tekst, scenka. Bo nie do końca wiem, co właściwie jest tu ważne: kwestia odejścia/drogi po śmierci, spotkania ze śmiercią (choć może to tylko żeńska wersja Charona), czy zamykania oczu po raz ostatni - co tu właściwie jest ważne, a co jest tylko ozdobnikiem, cegiełką tworzącą nastrój?
So many wankers - so little time...
- PP
- Fargi
- Posty: 354
- Rejestracja: śr, 19 kwie 2006 11:16
Małgorzata pisze:Ja rozumiem, że Autor chce od ziemi wylatać i takie tam.
I sięgać gdzie wzrok nie sięga...
No tak, nie ma on chyba innego wyboru, jeśli nie chce być li tylko autorem niezrozumianym przez Czytelników. :-))Małgorzta pisze: Ale może najpierw Autor postara się znaleźć kompromis między tym, co wylatał i tym, co ma przekazać odbiorcy, tak zupełnie przyziemnie?
Pytający )
- terebka
- Dwelf
- Posty: 562
- Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56
Małgorzato, w życiu bym... Ach! Och! Prochem jestem. Pyłem. I jak każdy paproch spróbuję się przylepić do podeszwy :PMałgorzata pisze:Nawet z gorączką ogarniam takie krótkie teksty, Terebko małej wiary! :P
Dlatego dodałem, że:Małgorzata pisze:Bo właśnie ty stoisz na końcu drogi każdego śmiertelnikaA może tylko wskazujesz drogę?
No, to chyba coś się nie zgadza, nawet jeżeli to ostatnie jest przypuszczeniem narratora. Bo dokąd on idzie, skoro koniec drogi to miał być? :P
A gdyby drugą "drogę" zastąpić "kierunkiem". O!Zamkniesz ten rozdział mojego istnienia, jednocześnie otwierając nowy, zupełnie inny.
Po przeczytaniu tekstu kolejny raz wyłapałem coś takiego:Małgorzata pisze:Normalnie, jakbym tych 1500 znaków nie była w stanie objąć jednym rzutem oka i jednym neuronem. Ha!
Zupełnie, jakby mógł go potrącić stojący autobus ;/ Umknęło Ci to. Ha! ;P ;P ;PNieszczęśnik, którego na przejściu ulicznym potrącił rozpędzony autobus, nie należy już do świata żywych
e.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Wolno jadący też by go teoretycznie mógł potrącić. Czepiasz się siebie nadgorliwie, IMHO ;)terebka pisze:Zupełnie, jakby mógł go potrącić stojący autobus ;/ Umknęło Ci to. Ha! ;P ;P ;PNieszczęśnik, którego na przejściu ulicznym potrącił rozpędzony autobus, nie należy już do świata żywych
e.
<jużmnietuniemainiebyło>
Edit: Małgorzata i tak była szybsza...
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.