WT 3: Z deszczu dźwięków pod rynnę melodii - prace

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
symbeline
Mamun
Posty: 142
Rejestracja: czw, 26 lut 2009 15:45

Post autor: symbeline »

e Eridani pisze: Symbeline - Uwertura do nocy czerwcowej

Miniatura o słuchu poety. Nie ma fantastyki, ale jest zielony Konstanty, srebrna Natalia i noc czerwcowa :)

Małe ale:
dyrygent Kazimierz Wiłkomirski, pod którego batutą
Skoro mowa o batucie, to słowo dyrygent niepotrzebne.
Pierwsze dźwięki umknęły Konstantemu zajętemu obserwowaniem wrażenia jakie uczyniła jego żona.
Czy nie pasowałoby bardziej do charakteru Twojego Konstantego, żeby sam się żoną zachwycił, niż żeby obserwował reakcje innych? Którzy jeszcze przed chwilą byli dla niego niewidzialni, kiedy słuchał w myślach wiatru?
Nie wiem czy potrzebne czy nie, ale często używane w artykułach o muzyce- to a propos batuty i dyrygenta. Czyli taki zwrot niejako z pierwszych stron gazet ( muzycznych) niemniej wezmę tę uwagę pod lupkę, bo może faktycznie niepotrzebna ta batuta ew niepotrzebny " dyrygent"
Jeśli chodzi o to co bardziej pasuje do charakteru poety, to posłużyłam się ino ogólną psychologią o odnośnie mężczyzn- lubią się chwalić tym co mają, nawet jeśli to żona i niestety w tamtych czasach to było jeszcze bardziej widoczne. Gałczyński nie był wyjątkiem, choć wyjątkowym poetą :)
No-ganku :
No-qanek pisze: Symbeline
Uwertura do nocy czerwcowej


No i do czego ma to mnie prowadzić? Co tu się w ogóle dzieje?
Gałczyńscy przychodzą na koncert, słuchają, Gałczyński zaczyna tańczyć.
Nuda. Tło dla dźwięków i wyłącznie tło.
Jest realizacja tematu, wszystko się zgadza, ale poza nią nie ma nic więcej.
Pierwsze dźwięki umknęły Konstantemu zajętemu obserwowaniem wrażenia jakie uczyniła jego żona.
A jak to się robi - obserwuje wrażenia i co ważniejsze, jak się wrażenia czyni?!
Jeśli chodzi o to co wnosi- cóż o tym mówi tytuł. Nie wiem czy wiesz ale jest to tytuł jednego z cykli wierszy Gałczyńskiego świadomie tu wykorzystany aby naprowadzić czytelnika na moją wizję sposobu jego powstania.

Jeśli chodzi o wyrażenie to po pierwsze z tego co widzę zwrot jest poprawny gramatycznie, po drugie cóż- poszukaj w psychologii to znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania ;)

Dziękuję za uwagi wam obojgu. Przeoczyłam faktycznie,ze tekst teoretycznie, bo wymogów formalnych nie było- powinien być fantastyczny czy fantasy. Ale niech mnie usprawiedliwi fakt, że to pierwszy mój udział w warsztatach oraz, że tekst powstał na pół godziny przed terminem. A jeśli jest realizacja tematu i tło dla dźwięków to ja już jestem usatysfakcjonowana No-ganku :)
"Każda kobieta obojętnie jak stosowana zagraża twemu życiu i zdrowiu "
Ja w sumie też jestem kobietą. trudno ideałem być nie mogę

Awatar użytkownika
podzjazdem
Dwelf
Posty: 505
Rejestracja: śr, 21 mar 2007 07:58

Post autor: podzjazdem »

Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli kilka słów o moim tekście napisać.
Obawiam się jednak, że nie będę w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na Wasze pytania dotyczące zakończenia. Nie wszystko trzeba dookreślać... :-)
Osusz skrzydła, bracie. Na mokrych od łez daleko nie zalecisz...

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Moja kolej, tak? No, to wio.

Shimazu: "Nokturn"
Proszę Autora, jak się ma tytuł do tekstu?
Treść dotyczy wywiadu z meteolordem - tak mi się przynajmniej wydaje. Z fabułą się pokręciło, co już wspomnieli Komentujący przede mną.
Spróbuję trochę rozwinąć.
Rzecz w tym, że jest zawiązanie fabuły ładne: meteolord, który steruje pogodą, wirtuoz, który komponuje deszcz => wspaniały pomysł, nie powiem. Jest też dobre ustawienie dramatis personae: wzmiankowany meteolord i narrator-dziennikarz => idealna sytuacja, by wyjaśnić odbiorcy, kto to jest meteolord, do czego służy i dlaczego jest kompozytorem pogody, jakie jest jego miejsce w świecie, etc. Wyjaśnieniami, rzecz jasna, sterować powinien dziennikarz. Konstrukcja utworu pewnie trochę wiktoriańska, albo trochę taka jak ze złotego wieku fantastyki (choć tam wyjaśniało się zwykle biuściastej blondie, córce genialnego wynalazcy, ale zasada ta sama).
Ale wszystko gra.
Do tego momentu.
Bo dalej nic już nie jest tak, jak być powinno. Opis idzie prosto: postaci posiedziały, pocytowały, rzuciły nazwiskami znanego poety i muzyka, po czym się rozeszły, a deszcz przestał padać. I co? I nico. Żadnej konkluzji, żadnych danych, żadnych wyjaśnień w interesujących kwestiach.

Zmarnowany potencjał. Fabuła skręciła i padła. Nic z tekstu nie wynikło.
Na dodatek - nie mam pojęcia, jak został zrealizowany temat.
Dobrze, że wyrazy dźwiękonaśladowcze się pojawiły. Niestety, nic więcej. Tekst, rzecz jasna, to - nie utwór.
A było tak pięknie...

Symbeline: "Uwertura do nocy czerwcowej"
W podsumowaniu od razu warto zacytować z pewnego utworu, którego nie znoszę (z pamięci, więc niedokładnie):
I wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze -
A to echo grało.

Ot, skojarzenie luźne.
Zasadniczo chciałabym wiedzieć, gdzie w prezentowanym tekście jest realizacja tematu. I o co właściwie w tekście chodzi. Warstwę znaczeniową podstawową rozumiem, rzecz jasna - poeta z żoną jest na koncercie i melodia go urzekła. Wiem, który to poeta - ten, co napisał "Noc czerwcową" i parę wierszy o swojej żonie też. Ale co z tego wynika?
To miał być opis, co zainspirowało Gałczyńskiego do napisania wzmiankowanego w tytule wiersza?

Problem w tym, że tu nie ma nic ciekawego. Nie ma zawiązania fabuły, które mogłoby zaintrygować (choćby takiego, że nazwisko poety-bohatera nie jest znane i czytelnik winien się domyślić w trakcie/po lekturze). Wzmiankowany w tytule wiersz też nie skrywa żadnej (mrocznej lub nie) tajemnicy, związanej z jego powstaniem, więc nieszczególnie poszerza perspektywę odbiorcy ("Córka Homera" - gdyby poszukać odpowiedniego przykładu, jak związać fabułę dotyczącą utworu, albo nieśmiertelne "Imię róży", choć tam jest to tylko poboczny wątek).
Jak się wiążą ze sobą epizody w fabule (nadużycie semantyczne moje - dla uproszczenia). Rozerwany naszyjnik Natalii i koncert jak się ze sobą wiążą (poza faktem, że dzieją się w tym samym miejscu)? Jakie to ma znaczenie dla ciągu zdarzeń?
Ano, obawiam się, że powiązań też brak.
Znaczy, nic do czytania, nic do przemyślenia, nic do zapamiętania, proszę Autorki. Nie ma fabuły, nie wiadomo, o co chodzi. Nuda, znaczy.
I tekst, nie utwór, IMAO.

Z usterek technicznych:
Pierwsze dźwięki umknęły Konstantemu zajętemu obserwowaniem wrażenia jakie uczyniła jego żona.
Proszę wskazać fragment tekstu, który mówi, że Natalia wywarła wrażenie na kimś jeszcze poza Konstantym.
Obsuwa w opisie.
Gałczyński (ciach!) właśnie zajmował miejsce w środkowym rzędzie sali koncertowej przy boku swojej pięknej małżonki. (cicha!) Natalia w czarnej, obcisłej sukience sięgającej za kolana i krótkim białym bolerku wyglądała zachwycająco.
Narracja od mężczyzny. To po co te szczegóły ubioru? I po co w ogóle to podkreślanie, że Natalia jest piękna? Czemu to służy? W sensie, jak się ma do reszty fabuły, jaką pełni rolę?

Tak mi się zdaje, że brak tu jasno postawionych akcentów: na co właściwie odbiorca ma zwrócić uwagę? Na piękność Natalii, na obecność poety, na melodię/koncert? Na co?

Xiri: Magiczny proszek
Podoba mi się. Podoba mi się przede wszystkim rytm, jaki jest w narracji, rytm uzyskany przez niepoprawność (użytą celowo, bez wątpienia, a zatem uprawnioną) języka. Brawo - naprawdę uważam, że udało Ci się ukazać dźwięk i rytm.
I jest zabawne to opowiadanie. Powinnaś częściej sięgać po humor, Xiri, wychodzą Ci naprawdę fajne kawałki. A co jeszcze zabawniejsze - tak na marginesie - kiedy starasz się pisać niepoprawnie, wychodzi, że poprawność językową masz wcale niezłą. Aż trudno uwierzyć, że ta sama osoba pisała bełkot okrutny poza WT. :P

Ale nie ma tekstów doskonałych, wiadomo.
– Ej, wstawaj!
Ktoś drze się nade mną. Otwieram oczy. To szef!
Wcześniej szef używał wyłącznie bezokoliczników, a tu nagle zmiana? Niepotrzebna.
Zastanawiałam się, czy warto doradzać Ci zmianę po całości, by Twój narrator również używał bezokoliczników, ale nie jestem pewna, czy to dobre rozwiązanie. Wolę rytm, jaki jest - to zupełnie kwestia gustu, żeby było jasne. Wyobraziłam sobie, jak wyglądałby tekst po zmianie i nie podoba mi się - za bardzo "porwany" byłby, IMAO.
Poza tym - różnicowanie stylów wypowiedzi jest zabawne, jak mi się zdaje. Szef mówi inaczej, narrator inaczej.

Nie jestem natomiast przekonana, czy temat został zrealizowany tak całkiem. Chyba bardziej pasowałoby, gdyby nieszczęsny narrator musiał się przyznać, że nie ma pojęcia, jak udało mu się odkryć Silnik Co Robić Techno...

Bebok: "Życiobiorcy"
Tytuł śliczny. Intrygujący, inspirujący. Ale nie bardzo wiem, z kim/czym powiązać. Mam nieodparte wrażenie, że tytuł jest z innego utworu.
No, bo to utwór. Nie, żeby mi się podobał - ani trochę - ale utwór.
Niestety, to przez tytuł. Spodziewałam się czegoś olśniewającego, kreatywnego... A to, co pod tytułem, to jakieś takie... nijakie. Rozczarowujące.
Do tego wkurza mnie - wkurza mnie bezbrzeżnie ów On, który nie ma konkretyzacji. Kim ów On jest? Wiatrem z następnego akapitu?
No, sorry, ale nie uznam, że domyślnie chodzi o Tego, Który Jest. Bo jestem niedomyślna i tępa.
Za to zarzutów właściwie żadnych nie mam. Czysto językowo, z kompozycją szkatułkową nawet (plus wielki), zamknięciem i realizacją tematu z drobną modyfikacją: "z deszczu dźwięków pod rynnę ciemności".
Ale i tak jestem rozczarowana. Tytuł obiecywał więcej... :(((
So many wankers - so little time...

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Dzięki Gadulissimo za komentarz. Błąd, który mi wytknęłaś, to moje przeoczenie ;p
Aż trudno uwierzyć, że ta sama osoba pisała bełkot okrutny poza WT.
Chodzi Ci zapewne o pierwsze teksty publikowane parę lat temu na forum? Bo ponoć w zwykłych tematach piszę dobrze, prosto i bez kombinowania - ktoś mi to kiedyś zaznaczył. No i patrz, jak człowiek się stara, to nic mu nie wychodzi, a jak idzie na żywioł, coś sensownego może powstać ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

No, chodziło mi o próby literackie na ZWD, o ile dobrze pamiętam. Nie tylko ja zarzuciłam im językową niemożność komunikacyjną wtedy... :P

edit: Doprecyzowanie+stylistyka.
So many wankers - so little time...

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Nawet mi nie przypominaj, tamte teksty były... zabawne? Nie wiem, jak mogłam je umieszczać na forum ;p

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

No, to dalej.
Murai-san: "Betty"
To scenka li tylko, nie utwór. Brak konkluzji, zamknięcia całości. Zawieszony w fabularnej próżni epizod - za dużo niejasności. Jatka jest, ale to tylko pogłębia moje rozczarowanie moje. Tekst to, IMAO.
Do tego niespójny. Jest porywacz. Porywacz, który szlachtuje swoje ofiary. Dziwne, bo porywacze zwykle ofiary przetrzymują dla okupu, a nie mordują. Ale może coś mi umknęło. Jest szlachtowanie, ofierze - Betty - oprawca rozcina szyję, resztki krtani padają towarzyszce niedoli-narratorce na policzek. Narratorka ma zasłonięte oczy. Jak poznała, że to resztki krtani, a nie np. kawałki mięśni, skóry?
I wreszcie chyba największy grzech tego tekstu - końcówka. Przez cały długi opis, Autorze, usiłujesz mi wmówić, że narratorka przekroczyła granicę ludzkiej empatii (zapewne pod wpływem potworności, jakich była świadkiem). Próbujesz mnie przekonać tonem wypowiedzi - sarkazmem, zapewne dla narratorki stanowiącym próbę zdystansowania się do koszmaru. OK, mogę to przyjąć. Ale potem narratorka mdleje. Dlaczego? Anorektyczna ironia raczej jej nie przygniotła, strachu nie odczuwa, innych emocji też raczej nie, odhumanizowała się przecież, zdystansowała, może nawet jest to jakaś forma szaleństwa. Czemu zatem narratorka mdleje?
Bo Autor musiał zakończyć ciszą? Niestety, tak to wygląda.
Tytuł też niewiele wyjaśnia - zwraca uwagę na towarzyszkę niedoli narratorki. Nie wiadomo, kim są dla siebie przedstawione kobiety, nie wiadomo, co je łączy, nie wiem zatem, dlaczego Betty jest ważna, co wynika z jej śmierci dla narratorki. Fabularna próżnia tu jest.
Językowo też są usterki. Np.
sama dawno zaniechałam wszelkich prób uwolnienia się.
Bardzo brzydki wygłos w tym zdaniu. Autorze, przypomnij sobie, jaki jest typowy akcent w języku polskim. Oczywiście, nienaturalny dla polszczyzny wygłos nie jest błędem - jest po prostu brzydki. Literacko.
kałuży uryny kwitnącej
Kwitnące kałuże? A może uryna kwitnąca? Niezależnie - chyba jednak sens umknął.
Daleko mu było do zmysłowego altu Bett, a nawet czegokolwiek innego, co mogło znaleźć ujście w ustach człowieka.
Podkreślone, to dla mnie zwyczajny bełkot.
Ograniczenia zrealizowane. I co z tego?

.........................................................................................................

edit:
Thoro: "Susza"
Prawdopodobnie byłaby to prześliczna miniatura. Utwór to jest bez wątpienia. Byłby lepszy, gdyby miał element zaskoczenia, puentę jakąś - inaczej wychodzi płasko, beznamiętnie w odbiorze, obawiam się. Szkoda, bo ładny pomysł.
Na pewno warto było wprowadzić jedną zmianę. Ponieważ to krótki tekst z założenia miał być, zawiązanie fabularne lepiej dać na starcie, nie opóźniać go i nie rozmywać opisem burzy.
Meori zbyt długo cierpieli od suszy
To powinno być pierwsze zdanie.
A potem warto pomyśleć nad zaskoczeniem w końcówce. Co mogłoby całkowicie zmienić treść opowiadania, obawiam się. Ale świat jest fajny, sytuacja wyjściowa też, opis z onomatopeją w porządku również.
Tylko to, co się dzieje potem jakoś słabo wypada. Może za mało miejsca wyszło na rozgrywkę w trójkącie: uczeń-szaman-Leza. Łączność zdarzeń jest, napięcia brak - może właśnie przez to skondensowanie opisu zdarzeń.
I jeszcze coś, co zgrzyta obrzydliwie przy czytaniu:
Deszcz już nie padał – lecz bombardował.
Na pewno to jest dobre słowo u narratora?
bębnił dalej, ale mechanicznie, bez rytmu.
Podkreślone słowo znowu mi nie pasuje, jak w poprzednim przypadku. Bo wszak opisujesz, jak szaman przywołuje deszcz w transie, bębniąc... A tu nagle bombardowanie i mechanizm? Jakoś nie zgadza mi się z postacią narratora i sugerowanym światem przedstawionym.
Poza tym - mechaniczny z definicji oznaczać będzie jednak rytmiczny odgłos. Skrót myślowy Ci się wkradł tutaj, Autorko.
musiałem wkroczyć – choć, jako uczeń, nie mogłem. Chwyciłem jednak dłoń Ayo – i wkroczyłem
Pogrubiłam powtórzenie, które nie wygląda mi na retoryczne. Italikiem natomiast niefortunny opis, dający sprzeczne informacje. Należało sformułować inaczej kwestię "możności" - uczeń nie mógł, ale to zrobił => tak po prostu? Nieprzekonujące to. Może należało napisać, że miał zakaz, bo jeszcze był uczniem - albo coś w tym stylu.
I jeszcze to:
wkroczyłem w zaświaty
A potem:
Przeniosłem się do świata duchów tylko w połowie
No, to czegoś nie rozumiem: wkroczył czy nie wkroczył narrator w te zaświaty? Trochę to naciągane. Chciejstwem czuć.
Mam też nieodparte wrażenie, że skrót myślowy pojawił się w zdaniu, którego fragment zacytowałam wcześniej:
Przeniosłem się do świata duchów tylko w połowie, więc Leza dmuchnął
Z wynikaniem skutku w podkreślonym zdaniu zdecydowanie coś jest nie tak.
No i temat nie do końca zrealizowany, IMAO. Z deszczu (dźwięków) - jest. Pod rynnę (melodii)? - nie.
So many wankers - so little time...

Bebok

Post autor: Bebok »

Małgorzata pisze:Bebok: "Życiobiorcy"
Tytuł śliczny. Intrygujący, inspirujący. Ale nie bardzo wiem, z kim/czym powiązać. Mam nieodparte wrażenie, że tytuł jest z innego utworu.
Na miły początek przyznam Ci rację: tytuł nie pasuje do utworu. Mogę go uzasadnić, z łatwością, ale to nie uczyni go odpowiednim.
Małgorzata pisze:Nie, żeby mi się podobał - ani trochę...
Ale nie musi, prawda? :P
Wolałbym oczywiście, żeby Ci się podobał, ale co zrobić...
Małgorzata pisze:Spodziewałam się czegoś olśniewającego, kreatywnego...
Dochodzę do wniosku, że jestem zdecydowanie zbyt skromny ;)
Małgorzata pisze:Do tego wkurza mnie - wkurza mnie bezbrzeżnie ów On, który nie ma konkretyzacji. Kim ów On jest? Wiatrem z następnego akapitu?
No, sorry, ale nie uznam, że domyślnie chodzi o Tego, Który Jest. Bo jestem niedomyślna i tępa.
Oj, na to niestety nic nie poradzę :P
A poważnie:
Wiemy, że nie jesteś tępa i się za tępą nie uważasz :>
Dobrze wiesz, kim jest ów On, sama się do tego przyznajesz, i nie zmieni tego deklarowanie czegoś odmiennego :> A skoro wiesz...
Wyjaśnij, proszę, dlaczego Cię brak konkretyzacji denerwuje?
Rozumiem, że brak konkretyzacji uważasz za błąd, mogłabyś uzasadnić, dlaczego?
Małgorzata pisze:... i realizacją tematu z drobną modyfikacją: "z deszczu dźwięków pod rynnę ciemności".
A dlaczego ciemności?

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Ciemności, bo mi pasowało do Onego, domyślnego Tego, Który Jest, choć nie ma konkretyzacji. Zawsze mi się wydawało, że podmiot w języku polskim musi wcześniej czy później tę konkretyzację dostać, stąd uważam, że to nie jest dobre posunięcie, gdy konkretyzacji brak.

A ciemność skojarzyła mi się z tego:
Genesis 1-3 pisze:Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami.
Pustka mi nie pasowała, apokalipsa też nie, więc drogą eliminacji... :P

edit: Wypada wytłumaczyć się, skąd to rozczarowanie w odbiorze u mnie. Chyba już wskazałam - przez tytuł, bo tytuł najładniejszy mi się wydał, więc natychmiast skoczyły mi pod sufit oczekiwania. Nie mogło mi się spodobać. Oczywiście, nie musiało. Chciałam jednak podkreślić, że po prostu zepsułeś odbiór tym tytułem, Beboku. :)))
A co do tępoty - uważam, że jestem wyjątkowo tępym czytelnikiem, żadnego błysku geniuszu, odbiór na poziomie bazowym, niechęć do interpretacji głębszych. No, tuman. Do tego mam tylko dwie komórki, jedną w torebce, drugą szarą. To trochę utrudnia subtelne podejście. Zwłaszcza, że tępe podejście do tekstu pielęgnuję z uporem zgoła maniakalnym. :)))
So many wankers - so little time...

shimazu

Post autor: shimazu »

Dziękuję Gadulissimo za komentarz.
Co do tytułów, z tymi mam zawsze kłopot. Ten się do tła dźwiękowego - deszcz "gra" nocą, a (przyznaję, głupawa) rozmowa dziennikarza z meteolordem sugeruje, że inspiruje się on twórczością romantyczną. Ponieważ nokturn był wówczas popularną formą, cytując za wikipedią "inspirowaną poetyckim nastrojem ciemnej nocy", przyszedł mi do głowy taki tytuł.

Awatar użytkownika
thoro
Sepulka
Posty: 43
Rejestracja: wt, 11 sie 2009 22:12

Post autor: thoro »

Małgorzata pisze:Prawdopodobnie byłaby to prześliczna miniatura.
Choć opinia całkiem pozytywna to nie jest, dziękuję niezmiernie i tak. ;)
Małgorzata pisze:Na pewno warto było wprowadzić jedną zmianę. Ponieważ to krótki tekst z założenia miał być, zawiązanie fabularne lepiej dać na starcie, nie opóźniać go i nie rozmywać opisem burzy.
Meori zbyt długo cierpieli od suszy
To powinno być pierwsze zdanie.
A potem warto pomyśleć nad zaskoczeniem w końcówce. Co mogłoby całkowicie zmienić treść opowiadania, obawiam się. Ale świat jest fajny, sytuacja wyjściowa też, opis z onomatopeją w porządku również.
Tylko to, co się dzieje potem jakoś słabo wypada. Może za mało miejsca wyszło na rozgrywkę w trójkącie: uczeń-szaman-Leza. Łączność zdarzeń jest, napięcia brak - może właśnie przez to skondensowanie opisu zdarzeń.
Z tekstami tak krótkimi jak na Warsztatach mam jeszcze problemy. Bo i kompozycję, i fabułę trzeba dostosować, do tej pory nie próbowałem nawet pisać równie krótkich tekstów. W dodatku ciągle walczę z limitem znaków. Ot, tyle mam na swoje usprawiedliwienie. ;)

Końcówka, z czym się zgadzam, patrząc teraz z dystansu, rzeczywiście wyszła płasko. Myśląc nad pracą warsztatową, miałem kilka różnych koncepcji, wybrałem, którą wybrałem, zacząłem pisać, a że szło fajnie, kontynuowałem. Szkoda, że, jak widać, zabrakło pomysłu na zgrabne zakończenie. Nawet teraz nic mi nie przychodzi do głowy za bardzo, co oznacza, że cały tekst musiałby przejść przeredagowanie…

Co do błędów językowych, biję się w pierś, bo ani przy "bombardowaniu", ani "mechanicznym bębnieniu" nie pomyślałem i się zagalopowałem nieco.
Małgorzata pisze:A potem:
Przeniosłem się do świata duchów tylko w połowie
No, to czegoś nie rozumiem: wkroczył czy nie wkroczył narrator w te zaświaty? Trochę to naciągane. Chciejstwem czuć.
Chciejstwem, a jakże. Gaduła jestem, więc niewprawnym przejściem ucznia w zaświaty i owym "tylko w połowie", które w zamierzeniu miało się odnosić do braku doświadczenia adepta, chciałem uszczknąć nieco cennych znaków. Wyszło kiepsko.
Małgorzata pisze:No i temat nie do końca zrealizowany, IMAO. Z deszczu (dźwięków) - jest. Pod rynnę (melodii)? - nie.
Chciałem skupić się raczej na przysłowiu, z którego sparafrazowano temat - bohaterowie próbując rozwiązać problem suszy napotkali na wkurzonego boga, czyli wpadli z deszczu pod rynnę właśnie. Tak w każdym razie rozumowałem.

Odpowiedź nieco spóźniona, bo akurat nie miałem ostatnio Internetu - ale jest. ;)

@edit:
Skrót myślowy Ci się wkradł tutaj, Autorko.
No i nie "autorko", ale "autorze". ;)
sam już nie wiem.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Bardzo Cię przepraszam za pomyłkę, Thoro. To przez Troll (znaczy, przeze mnie, ale skojarzenie mylne zrobiło mi się z Troll, która jest rodzaju żeńskiego). Autorze. :)))

I wiesz, co sobie myślę? Że warto tę miniaturę rozszerzyć - już nie w ramach tematu Warsztatów, ale jako samodzielne opowiadanie. Zmień trochę fabułę, poszukaj elementu zaskoczenia na końcówkę i zrób z tego utwór. Szkoda świata marnować, ładny jest, intrygujący. I relacja uczeń-szaman może być bardzo ciekawa w tym świecie.

edit: Że bóg wkurzony - nie wyszło. Właśnie dlatego coś jest nie tak z końcówką => za bardzo skondensowana jest, nie mieści wszystkiego, co zapewne powinno się w niej znaleźć. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
thoro
Sepulka
Posty: 43
Rejestracja: wt, 11 sie 2009 22:12

Post autor: thoro »

Małgorzata pisze:I wiesz, co sobie myślę? Że warto tę miniaturę rozszerzyć - już nie w ramach tematu Warsztatów, ale jako samodzielne opowiadanie. Zmień trochę fabułę, poszukaj elementu zaskoczenia na końcówkę i zrób z tego utwór. Szkoda świata marnować, ładny jest, intrygujący. I relacja uczeń-szaman może być bardzo ciekawa w tym świecie.
Na pewno rzecz rozważę, w niedalekiej przyszłości. Risercz ponowię, bardziej obszerny przy okazji, błędy poprawię. Przemyślę fabułę. I przestanę offtopicować. :)

Przy okazji kolejnych Warsztatów będę musiał zdecydowanie popracować nad wymyśleniem fabuły pasującej jak ulał do bardziej krótkich form, co w obu dotychczasowych edycjach było dla mnie problemem... Teraz zbytnia kondensacja wydarzeń, a wcześniej za dużo wątków. :)
sam już nie wiem.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Szukanie złotego środka Cię czeka. W prezentowanym na ZWO tekście chyba za dużo było elementów i np. tragizm się rozleciał, spójność postaci również. No, ale to nie tutaj. :P

Czas wracać do kolejnej pracy w ramach ograniczeń.
Wyklęty: "Poznać melodię"
O pustce, co stukała w kadłub, mówiono już wcześniej, więc nie ma się co powtarzać. Interesuje mnie jednak, o kim/o czym mowa, gdy padają takie zdania, jak:
Słyszał pustkę, czuł wibracje kadłuba (...)
Słyszał zgrzyt (...)
Kto lub co jest podmiotem czynności?
Zgodnie z oczekiwaniami - wyjaśnienie zagadki jest mętne:
Niedługo miał nadejść koniec, jego statek zostanie zmieciony przez wybuchającą supernową
Jak na złość, zaimki w języku polskim nie są restrykcyjnie przypisane do określonego typu rzeczownika. Po angielsku byłoby OK. Po polsku... cóż, niekoniecznie.
Zwłaszcza, że celu tej ekwilibrystyki gramatycznej nie potrafię pojąć. Ukrywanie podmiotu nie ma żadnego znaczenia fabularnego - nie jest to zagadka, na której ciąg zdarzeń jest oparty, by wybrzmieć w puencie, zaskoczyć odbiorcę, zamknąć utwór rozwiązaniem - wskazaniem na tożsamość tajemniczego domyślnego onego. Nie jest to również opis sytuacji utożsamiającej, uniwersalnej, w której pod domyślnego/ukrytego osobnika można podstawić każdego. Nie wiem zatem, po co miał tu być "everyman" (nadużycie semantyczne, ale z braku laku...). IMAO, zabieg zdobniczy o wątpliwych walorach.

Wątpliwości budzi również ciąg zdarzeń.
Załóżmy, że podmiotem jest astronauta pisze:jego statek zostanie zmieciony przez wybuchającą supernową, w której środek go skierował.
Podkreślone zdanie wskazuje, że działanie jest celowe.
Chciał usłyszeć zakończenie, ale czuł że jego ciało umiera… Nie może teraz odejść, nie może! Nieeee!
To skąd nagle ten sprzeciw? Nie wiedział domyślny on, jakie są konsekwencje? Wiedział. A tu nagle mu się odwidziało. Tak bez niczego - pstryk! Chciejstwem cuchnie...
I nie wiadomo, czy domyślny on poznał tajemnicę wszechświata. Nie wiadomo nawet, na czym ta tajemnica, którą chciał poznać on domyślny, polegała. Zero sugestii w obu sprawach, bo potem już tylko narracja skupiła się na śmierci.
Rozjechało się tutaj fabularnie, może skrót myślowy - związany, rzecz jasna, z limitem znaków.
Ograniczenia formalne zrealizowane, temat też, jak mi się zdaje.
I tylko nie wiadomo, o co chodziło, bo fabuła na końcu się obsunęła.
Tekst, IMAO, wyszedł li tylko.


edit: Bo mi się wyrazy pomyliły... :X

............................................................................................................

Czterokołowy: "Rozkoszuj się ciszą"
Nie ma problemu, to jest forma zamknięta, utwór. Dobrze.
Bardzo ładny opis dźwiękowy - sprytne sięgnięcie do synestezji + wykorzystanie współbrzmień. Parę sformułowań może poprawiłabym, ale ogólnie - bardzo dobrze wrażenie robi.
Dalej, rzecz jasna, jest trochę niejasno, ale... Ale może być - domyślić się można oczywistości, więc nie ma się co czepiać.
Za to dwie usterki na pewno są.
Po pierwsze tytuł. Tytuł się nie trzyma kupy z tekstem, albo mi coś umknęło. Ani słowa nie ma, że bohater-synestetyk pragnie ciszy właśnie i że to pragnienie jest jakoś związane z decyzją, by zrezygnować z ucieczki. Notabene - tego m.in. brakuje - rozpiski dokładniejszej, jak do decyzji wzmiankowanej doszedł, dramatyzmu zwierzęcia zagonionego w pułapkę, etc. <= limit znaków, jak sądzę.
Po drugie - końcówka słaba. Brawurowy opis synestezyjny, po czym dość ogólnikowe zarysowanie sytuacji fabularnej i cisza, która - choć wynika z ciągu zdarzeń - nie stanowi mocnego dramatycznego akcentu, a taki byłby potrzebny. Może znowu limit znaków - kondensacja treści - sprawiła, że końcówka nie wybrzmiała należycie...
Ale całość spójna. Zrealizowane ograniczenia i temat. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

Małgorzata
Po pierwsze tytuł. Tytuł się nie trzyma kupy z tekstem, albo mi coś umknęło.
Nie, nic Ci, Małgorzato, nie umknęło.
Po prostu, jak zawsze w moim przypadku, limit znaków spowodował konieczność cięć.
A że nie chciałem rezygnować (bezwzględnie) z tytułu, wyszło jak wyszło.
Dzięki za recenzję i cenne wskazówki.

ODPOWIEDZ