Czekam i czekam, aż ktoś po moim poście coś napisze bym mógł kolejne wypiociny wstawić. Chyba się nie doczekam :) Proszę więc moderację o sklejenie postów.
Terebka
Melodia
Najpierw kilka rzeczy, które mnie wydają się błędne (namiastka łapanki).
Terebka pisze:(...)które docierają do mnie niemal nieprzerwanie. Muzyki niemalże.
Inne słowe, to samo znaczenie, ale podobne brzmienie. Czyli praktycznie powtórzenie.
Łup-łup - bije nieregularnie serduszko przestraszonego stworzenia.
Arytmia? Ni nie uzasadnia nieregularności bicia serduszka. Ten rytm może być szybszy, bo jest przestraszone, ale powinien to być rytm jednostajny. Chyba, że mysz choruje na serce.
Druga rzecz - to powód strachu myszy. Cały tekst sugeruje, że jest to doskonała zasadzka, kota nie widać. Jakoś nie wydaje mi się, żeby mysz za każdym razem jak wychodzi na żer - była przestraszona. Czujna, uważna owszem, ale od razu przestraszona?
Cierpliwość zawsze cechowała gatunek, z którego się wywodzę.
Czy to na pewno dobre sformułowanie? Osobnik będący bohaterem tekstu
należy do gatunku kotów, a nie się z niego wywodzi. Od kogo się wywodzi to nie wiem, bo ta wiedza jest mi obca, ale ma na pewno jakiegoś wspólnego przodka np. z człowiekiem.
Złożona melodia wielu dźwięków (...)
Złożone masło wielu tłuszczów. Składnia chyba - Złożona z wielu dźwięków melodia - winno być. A ponadto chyba zbędny nadpis, bo melodia z założenia składa się z dźwięków i można śmiało powiedzieć, że zwykle z wielu.
Potem do końca nie mam zastrzeżeń.
Za to wracam ciągle do określenia "dwunożny przyjaciel", bo wciąż coś mnie w nim kłuje. Często w tekstach stosowana jest taka relacja kot-człowiek: człowiek jest dla kota sługą, nie mającym pojęcia o prawdziwej kota inteligencji, kot ją ukrywa i łasi się i daje się głaskać, gdy chce i gdy mu to pasuje. Ale zdecydowanie człowiek nie jest właścicielem i decydentem, kot jest samodzielny i autonomiczny, człowieka traktuje jako dostarczyciela przyjemności i niezbędnych mu do życia rzeczy. Wręcz kot rządzi człowiekiem, choć nie bezpośrednio, bardziej jak kobieta mężczyzną.
Taki opis relacji, ciekawy i atrakcyjny, nie wywodzi się znikąd. Każdy właściciel kota potwierdzi, że coś w tym jest, że kot to takie sprytne bydlę, chadzające własnymi ścieżkami a w domu pojawiające się gdy mu to pasuje. Zupełnie nie jak wierny pies.
Określenie relacji kot-cżłowiek jako przyjaźni nie jest więc błędem, ale sugeruje zupełnie inną płaszczyznę. To że inną od najczęściej przyjmowanej to już kwestia ocenna czy to błąd czy nie. Bo przecież to nie jest kanon, można z niego wyjść i stworzyć zupełnie inną teorię. Ale wydaje mi się, że nie w tak krótkim tekście, na to brakuje tu miejsca. I dlatego gryzie mnie takie określenie relacji kota i jego człowieka.
Za dużo gadam :)
Przejdźmy do formalności. Fantastyka? Moim zdaniem nie ma. Gdyby nagiąć z lekka emocje rozgrywające się w zwierzaku - kocie i ubrać je w słowa, to tak by wyglądały jak w twoim tekście. Czysty Real, brak fantastyki. Tutaj fantastyczność mogłaby być uratowana innym określeniem relacji kot-człowiek. Gdyby kot posiadał prawdziwą, ale ukrywaną przed człowiekiem inteligencję- owszem. Ale tego nie ma.
No, na upartego...
Mamy powstającą z dźwięków melodię. Mamy onomatopeje, choć potraktowane najprościej jak się da. To co pisałem przy tekście Wolfiego, brak onomatopei przymiotników, rzeczowników i czasowników a najprostsze "szur-szur" rozbija narrację, brzmi obco, nienaturalnie. Ale są!
Wydaje się też, że temat jest spełniony. Bo da się zauważyć jak dźwięki zmieniają się w melodię i jest też drastyczna zmiana sytuacji jednego z bohaterów na gorszą. Tylko, że między pierwszy a drugim związek nie jest oczywisty. Melodia powstaje w kocie, a zmienia się sytuacja myszy. Ale, jak to kiedyś napisała Małgorzata, wątpliwości na korzyść autora.
Tekst kończy się ciszą więc i ten warunek spełniony.
-----------------------------------------------------------------------------------
Vlk
Pieśń skowronka
No to się czepiam.
Użycie zapisu liczby w formacie liczby (a więc 12 zamiast "dwanaście" nie jest chyba błędem... Ale na pewno jest nieeleganckie w tekście. Rozumiem, że pozwoliło to zaoszczędzić wiele znaków, mimo to nie podoba mi się.
[quote="Vlk"Po omacku odszukał kontakt i ciemność prysła przed blaskiem 12
halogenowych zwisających z sufitu lampek, które oświetliły perkusję.
Nie wiem do końca jak to uzasadnić, ale uważam, że jest tu błąd składni, słowa są w błędnej kolejności.
Dzisiaj miał użyć klucza(...)
Klucz ma znaczenie metaforyczne, specyficzne. Skoro przyznajesz szczególne znaczenie uczniowi i mistrzowi pisząc ich z wielkiej litery, uczyń tak samo z metaforycznym kluczem.
Z sekundy na sekundę, stopy perkusisty pracowały szybciej(...)
Moim zdaniem brak składniowy. Jeśli podkreślasz że z sekundy na sekundę coś się zmienia, to podkreśl tą zmianę również. Nie wystarczy napisać że szybciej, brakuje czegoś, np. "coraz szybciej" albo "szybciej i szybciej".
(...)aby terkotać jak opętane karabiny maszynowe.
Jak karabiny maszynowe mogą być opętane? O ile się orientuję to generalnie opętana może być istota żywa, nie przedmiot martwy? Jakoś mnie, jako osobę interesującą się militariami, bawi koncepcja opętanego kaemu. Ale nie byłoby tego błędu, gdyby przymiotnik opętany/e był nie do karabinów a do czynności - terkotania.
Nadszedł czas na pałeczki, demolujące kocioł za kotłem.
Wiela tam tych kotłów było? Sporo ich zniszczył zanim osiągnął odpowiedni efekt?
sjp pisze:demolować - niszczyć, rozbijać sprzęty, urządzenia itp.
Ja wiem, że to metafora, że chodzi o pokazanie ekspresji z jaką muzyk uderza w kotły. Ale jest to metafora niespójna ze znaczeniem słowa.
Skowronek rósł w oczach, a im stawał się większy tym perkusista wyraźniej słyszał jego śpiew.
Wcześniej nie wspomniałeś że ptak śpiewa i że muzyk to słyszy. Więc nie możesz teraz pisać, że tym wyraźniej go słyszy.
Błyskawicznie pochylił się i kłapnął dziobem.
Chyba ci "eł" uciekło.
(...)na stołku po Uczniu został stróżka potu.
Zaiste dziwny musiał to być stołek. Stróżka z definicji jest czymś ruchomym, oznacza że jakaś ciecz płynie. Na poziomym (chyba) stołku nie może zostać stróżka, mogą zostać krople czy nawet kałuża potu.
Sens fabuły jest czytelny. Uczeń szlifuje swą wiedzę tajemną, ćwiczy nauki mistrza by posiąść moc, moc otwarcia jakiegoś międzywymiarowego przejścia. Co mu to da - nie wiadomo, ale można się domyślać, że lepszy status, wiedzę, może majątek, może dostęp do grona wiedzących. Ciekawym pomysłem jest użycie perkusji jako środka służącego do odprawienia rytuału.
W drugiej części mamy niespodziankę. Owszem, przejście się otwiera, lecz miast tego co adept oczekiwał pojawia się straszny potwór. Albo właściwie nie-straszny nie-potwór tylko istota piękna, ujmująca (śpiewem) która potworem się okazuje w krótkim przebłysku ostatniego zdania i śmierci bohatera.
Tylko czemu, cholera jasna, tym nie-potworem-a-jednak-potworem okazuje się być skowronek? Jest to tak kuriozalne, że psuje efekt. Myślę i myślę - czemu skowronek? Pomysły przyszły mi do głowy dwa.
Skowronek był potrzebny, bo jest to ptak tradycyjnie ładnie śpiewający a autorowi potrzebny był w fabule ten śpiew, by urzec Ucznia. Ale po co? Urzec można na różne sposoby a śpiew nie był potrzebny, bo melodia, wymagana przez założenia formalne warsztatów - już została opisana.
Albo... przejście między wymiarowe okazało się być przejściem do naszego zwykłego wymiaru z tą różnicą, że bohater objawił się w nim skowronkowi jako robaczek miotający się jak szalony a skowronek sobie go po prostu zjadł. Taki pomysł, nawet ciekawy, dodatkowa niespodzianka dla czytelnika. Tylko pomysłowi temu przeczy jednak opis niebiańskiego śpiewu skowronka, stworzonego z najpiękniejszych pieśni świata, co sugeruje, że to nie jest jednak zwykły skowronek.
Więc krótko mówiąc - tego skowronka w fabule nie rozumiem i nie mogę przeżyć :)
Co do formalności. Fantastyka jest. Melodia jest. Onomatopeje są. Cisza na końcu jest.
A jak z tematem? Jest przemiana dźwięków w muzykę i jest zmiana sytuacji bohatera na gorszą, jest też wyraźny związek między nimi.
Mimo to uważam, że temat nie został wypełniony należycie. Przysłowie "z deszczu pod rynnę" oznacza zmianę sytuacji ze złej na gorszą. W zasadzie to zmiana powinna być wręcz spowodowana działaniem bohatera chcącego uniknąć tej złej sytuacji. Tutaj mamy bohatera w sytuacji dobrej (w najgorszym razie neutralnej i to się nie zgadza.
------------------------------------------------------------------------------------
Podzjazdem
Muzyka sfer
Podjazdem, konstrukcja utworu sprawiła mi dużo trudności w zrozumieniu co i jak. I przyznam, że nadal nie rozumiam, ale może do czegoś dojdę analizując.
Wbrew przedpiścom, nie mam zastrzeżeń do amfiteatru i czarnej dziury.
W pierwszym przypadku:
Podjazdem pisze:Nie wiadomo, kto pierwszy użył nazwy Amfiteatr, wręcz naturalnej dzięki podobieństwu do ziemskich ruin i sporej liczbie posągów, przedstawiających przeróżne, obce istoty.
Stwierdzenie, że jakieś ruiny i posągi to zbyt mało by to nazwać amfiteatrem, uważam za naciągane. Sposób zbudowania zdania sprawia, że obraz amfiteatru kryję się między słowami choć nie występuje w dokładnym, szczegółowym opisie sceny i kamiennych tarasów na półkolu. IMO w tym zdaniu dobrze wyważono opis i brak opisu, w efekcie wiadomo o co chodzi.
Nie czepiam się też czarnej dziury. Choć wiadomo, że czas w pobliżu takowej płynie wolnie i że nie można się z takowej wydostać, trzeba pamiętać, że przedstawiciel obcej rasy mógł podróżować sprzętem niewyobrażalnie lepszym od naszego, co mogło mu umożliwić wydostanie się ze studni grawitacyjnej.
Pomieszanie, o jakim wspomniałem, powoduje naprzemienna narracja. Najpierw o dwóch wyprawach, potem historia Tee-Maiona i jego spotkania z Ziemianami, potem znów o jakiejś wyprawie. Zaczałem pisać komentarz i w jego trakcie dopiero, po kilku akapitach, doszedłem, że spotkanie nie odbywa się na Ziemii, że rasa Tee-Maiona nie zamieszkiwała jej przed 10 mileniami, że to spotkanie odbywa się na planecie Tee-Maiona. I faktycznie wszystko się poukładało.
Pytanie tylko, skąd ten brak odbioru intencji? Mimo szukania nie znajduję tu jakiś braków czy błędów, więc stawiam na moją kulejącą percepcję.
Za cały komentarz musi więc posłużyć jedno pytanie. Dlaczego i po co muzyka Tee-Maiona zabiła Ziemian? Z tekstu wynika, że muzyka jego rasy czyniła to w tym amfiteatrze dawniej. Ale po co? Jaki był tego cel?
To pytanie sprawie, że uważam tekst za niedomknięty.
Co do spraw formalnych. Fantastyka jest, opis melodii jest, tekst kończy się ciszą. Trochę w przenośni ale tak. Jest deszcz dźwięków, trochę na siłę interpretowany ale jest i przeradza się w melodię. Jest pogorszenie sytuacji. Ale sytuacja przed pogorszeniem nie była zła, a nie pogorszyła się w wyniku działania bohaterów, którzy chcieli swoją sytuację poprawić. Więc temat tak nie do końca wypełniony.
-------------------------------------------------------------------------------------
Mirael
Pieśń Pierścienia
Choć staram się unikać przy pisaniu komentarzy określania czy sam tekst trafia w mój gust czy nie, bo przecież nie chodzi o degustibusa a o rzetelną (na miarę swoich możliwości) ocenę merytoryczną, czasem trudno się oderwać od tego. Tak jest w tym przypadku.
Nie odpowiada mi przede wszystkim forma. Mam spore trudności z jednoznacznym rozstrzygnięciem, czy zaprezentowany utwór jest prozą czy poezją. I skłaniam się ku poezji co znacząco wpływa na odbiór tekstu u mnie. Bo choć w młodości (nadal jestem młody tylko jakby mniej) poezję lubiłem i się nią trochę, jak każdy, parałem, to aktualnie za poezją nie przepadam. Jeśli w tekstach beletrystycznych (prozatorskich) pojawiają się fragmenty wierszy, muszę się bardzo skupiać by me oczy ich nie przeskoczyły, by je przeczytać. A gdy cały utwór lub jego spory fragment trąca poetyckością, nader często cały utwór pomijam.
Poetycka forma, wtłoczenie w nią fabuły jaka została wymyślona, sprawia, że fabuła jest bardzo nieczytelna. Jestem przekonany, że ten sam pomysł realizowany przez tego samego autora jako proza, byłby czytelniejszy. Udałoby się wtedy zrezygnować z wielu ozdobników, które tak naprawdę nie niosą zbyt wiele treści a zajmują miejsce.
Ale nawet starając się oderwać od poetyckiej formy, przekonwertować ją na prozę, trudno mi ustalić o co tak naprawdę chodzi w tekście. Jest sobie jaki pokój, bałagan wskazuje, że po jakiejś... imprezie? Naradzie? Spotkaniu? Szumi telewizor - pomaga to ustalić moment historyczny. W fotelu, wśród towarzyszy narratora śpi czarownica, Biała. Bohater dotyka jej dłoni i pod wływem tego dotyku, czy może dotyku pierścienia, zaczyna odpływać, przypadkowe dźwięki tworzą w nim melodię. W, o ile rozumiem, w tę melodię odpływa wręcz materialnie, choć czarownica stara się go zawrócić. Znaczy się ginie.
Mamy tu masę niedopowiedzeń. Aż za wiele. Co to za impreza/narada/spotkanie? Jakie znaczenie ma fakt, że czarownica jest Biała? Oczywiście, to jej miano. Ale nazywając ją nic nie osiągasz, bo nadal nie wiadomo kim ona jest! Czy jest towarzyszką narratora, czy może grupa narratora przybyła do czarownicy w jakimś celu i w jakim? Fakt, iż czarownica swobodnie śpi w pomieszczeniu pełnym ludzi świadczyć może że jest to grupa towarzyszy. Z kolei zachwyt narratora nad jej urodą i dotknięcie jej dłoni i pierścienia świadczą raczej, że grupa po coś do niej przybyła a narrator zbyt dobrze jej nie znał, bo inaczej znałby groźne konsekwencje dotykania jej dłoni/pierścienia. Końcówka też jest IMO nieco zamotana, bo trudno ustalić, czy to narrator ginie/umiera/odpływa, co sugeruje fragment poprzedzający, czy może ginie czarownica, chcąca narratora uratować, co zdaje się sugerować upadek na podłogę samotnego srebrnego pierścienia. Zresztą końcówka nie wyklucza i innej interpretacji, np. że czarownica była omamem narratora.
Krótko mówiąc ilość niedomówień jest spora a luki wypełniły ozdobniki. W przyjętej, poetyckiej formie jest OK., niedomówienia i tajemniczość pasują. Ale ja kontestuję formę!
Łapankowo - koszmarna ilość błędów. Brak "ę" przy czasownikach w I osobie liczby pojedynczej zakrawa na niechlujstwo dość dużej skali. I nie tylko w czasownikach, nawiasem mówiąc.
Formalnie:
Fantastyka jest. Opis melodii jest. Onomatopeje są i choć w sporej ilości te najprostsze, łopatologiczne, to dość jednak zgrabnie użyte, ujęło mnie zwłaszcza to:
Mirael pisze:Stuk Stuk Stuktuktuktuk
Chodzi mi o zaburzenie rytmu, bardzo ładne.
Jest brak melodii i cisza na końcu.
Czy jest temat? Są dźwięki z których powstaje melodia, jest zmiana sytuacji na gorszą, choć tu mam wątpliwości, bo nie do końca wiadomo czy narrator zginął czy został uratowany (ku czemu się skłaniam). Ale na sto procent nie ma złej sytuacji na początku. I nie ma związku pomiędzy jego działaniem, które doprowadziło do pogorszenia sytuacji a chęcią jej poprawy na początku.
Notabene, żeby nikt mi nie zarzucił, że z taką lubością upieram się przy kolejnych tekstach przy tym związku - w moim tekście też go nie ma, co widzę teraz z pełną wyrazistością.
------------------------------------------------------------------------------------
Jan Tanar
Zaszczuta Bajorada
Dużo już zdążyli przedpiścy powiedzieć o tym utworze. I szczerze powiem, nic nie jestem w stanie dodać. Odniosę się więc tylko do poprzednich komentarzy i do spraw formalnych.
O ile pamiętam, zwrócono uwagę na następujące kwestie:
- Że żab nie powinien się zachwycać dźwiękiem łapy wyciąganej z bagienka, że to coś tam bardzo codziennego, że po prostu nie powinien. Tu się nie zgadzam. Żaba została spersonalizowana, więc poszukajmy analogii w życiu człowieka. Czy nie zdarzyło się wam nigdy, że w czynności codziennej i prostej odnaleźliście nagle, pewnego dnia, czegoś nietypowego, cudownego, zachwycającego? Ja wielokrotnie. Ot, przykład - chodzę codziennie i się tym nie podniecam. Aż nagle pewnego dnia, nie wiem czemu, nie wiem jak - spacer sprawił mi niesamowitą frajdę. Każdy krok, każdy drgnięcie ciała spowodowane stąpnięciem, czułem że idę bardziej niż kiedykolwiek. Dziwne, ale się zdaża.
- kiksy w stylizacji językowej. Fakt, Janie Tanarze, jeśli z żaby zrobiłeś żaba a z ważki ważka (czyli zmiana płci) to winieneś napisać nie "stadko muszek" a "stadko muszków". A jeśli nie, to nie rozumiem celowości zabiegu zmiany językowej płci u żaby i ważki.
- Obcokrajowiec. Tu zwracam uwagę Dacepowolnemu, że trzeba dokładniej czytać nim się skrytykuje. Obcobajorowiec jest bardzo OK.
- kwestia wyciągnięcia nowego artysty z szuwarów na scenę. Fakt, mamy bajoro, zapewne w sporej mierze błoto obrośnięte szuwarami i całkiem niedużo otwartej wody. Ale widać dość wyraźnie, że wykonawcy są dość blisko siebie, są w zasięgu wzroku. To uzasadnia określenie ich wspólnego miejsca pobytu jako "sceny" a innych miejsc bajora, zasłoniętych przed wzrokiem uczestników bajorady, jako "poza sceną".
- DNA. Tu faktycznie się przychylam. Rozumiem (tak mi się wydaje) intencję Jana Tanara. W tym rozumieniu zakładam, że mieszkańcy bajora jakimś dodatkowym zmysłem wyczuwają to coś w środku innych tworzeń, co sprawia że inne stworzenia są jak oni, nawet jeśli są z innego bajora. Zaś w nowo przybyłym szczwaczu jest coś tak odmiennego, tak obcego że aż przerażającego. Tylko, że DNA to jednak określenie spoza przewidywanego zasobu słownictwa nawet u spersonalizowanej żaby.
Jedną uwagę od siebie mam. Choć wiem, że dobór tytułu to rzecz autora i jego prawo, to jednak zwracam uwagę i w tym przypadku trochę tego doboru nie rozumiem. Bajorada to piękny neologizm idealnie pasujący do treści, ale "zaszczuta". Słowo to oznacza że dany osobnik był szczuty, goniony, straszony psami itp. Zaszczuty jest ktoś przerażony, zapędzony w kąt, nie mający wyjścia z sytuacji, zdrętwiały ze strachu.
Czy nie było Twą intencją, Janie Tanarze, oddanie w tytule znaczenia słowa "zaszczana"? Zaszczana bajorada?
I formalnie. Fantastyka może nieoczywista, ale jest. Jest jedna z najpiękniejszych melodii i najładniejszych onomatopei, nie czasownikowych, rzeczownikowych, przymiotnikowych (choć też są) a najprostszych a mimo to najzgrabniejszych, ciągi posiadają rytm, udane to jest. I jest cisza kończąca melodię.
Gorzej z tematem, są dźwięki, jest melodia. Nawet zmianę sytuacjina gorszą da się wywnioskować. Ale brak złej sytuacji na początku i brak związku o którym pisałem. Czyli jest realizacja tematu ale nie dogłębna.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA