Argument ad absurdum... :PNarisl pisze:Ktoś może nie zrozumieć słów dłuższych niż trzysylabowe, bo nikt w jego otoczeniu ich nie używa.Neu pisze: Ktoś może nie zrozumieć znaczenia rusycyzmów, bo już nikt w jego otoczeniu ich nie używa, tak samo jak innej grupy -izmów. Archaizmów.
Oczywiście. Tylko na co to jest dowód? Ktoś mógł rusycyzmów (czy innych -izmów) nie słyszeć, bo w jego domu posługiwano się poprawną polszczyzną, bez obcych naleciałości: "na wszelki słuczaj" = "na wszelki wypadek". Od kiedy znajomości rusycyzmów czy innych makaronizmów jest dowodem na kumatość (swoją drogą mylisz wiedzę z inteligencją)? Mam wrażenie, że osoba "obyta językowo" nie będzie używała obcych słów i zwrotów, w sytuacji, kiedy są polskie odpowiedniki.
Poza tym Autorka w swoim tekście użyła rusycyzmów, tylko po to, by podkreślić pochodzenie Dimy. Zatem pytanie nie brzmi: "Czy czytelnik jest inteligentny?" tylko "Czy Autor ma prawo uważać, iż każdy kulturalny obywatel ma obowiązek znać obce naleciałość na języku polskim?"
IMO nie ma.
Zwracam uwagę, że ze względu na historię Polski, -izmy pojawiały się i znikały w zależności od naśladownictwa jakiegoś kraju (Francja) lub okupacji przez jakiś kraj (Rosja, Prusy, Niemcy). Nie są elementem trwałym języka, zwłaszcza takie nie w pełni wchłonięte jak "na wszelki słuczaj". Skoro nie są trwałe, nie można żądać aby Czytelnik je znał. To chyba jasne?
To trochę tak, jakby żądać aby wszyscy Polacy znali gwarę śląską. Bo tak.