Dysleksja i dysgrafia

rozmowy nie zawsze niepoważne.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Harkonnen2
Pćma
Posty: 291
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19

Post autor: Harkonnen2 »

Cóż, być może jest to wina metod diagnostycznych, które nie mogą odróżnić prawdziwego dyslektyka od leniucha, którego należałoby flekami pogonić do poprzedniej klasy? Niestety nie znam metod diagnozowania dysów więc trudno mi oceniać.

Osobiście również wychowywałem się w czasach kiedy coś takiego jak dysy nie istniało. Cóż to dało? Ano tyle, że koniec końców flekami udało się powyciągać najgorszych nawet nieortograficznych ludzi na umozliwiający zdanie dostateczny (potem już na mierny). W technikum matury nie zdał tylko jeden ale nie zdał przez własną głupotę, a nie przez ortografię. Tęskno mi trochę za tymi czasami, kiedy szkoła jeszcze uczyła --- dzisiaj jak porównuję chociażby podręcznik do matematyki z czwartej klasy, z którego ja się uczyłem i podręcznik mojego siostrzeńca z obecnej klasy szóstej, to mnie po prostu żałość bierze...

Do czego zmierzam? Tylko chyba do tego, że tak naprawdę doprowadzono obecnie do sytuacji, w której szkoła się ,,rozmydliła'' --- nauczyciele nie wymagają, uczniom (jak zawsze) się nie chce więc korzystają, tym bardziej, że dostali narzędzie ciekawe w postaci kwitka z poradni, który da im wolne. I to w sumie jest normalne, że uczniowie z tego korzystają, bo zawsze było tak, że chcących się uczyć było mniej. Problem jest w podejściu samych rodziców i nauczycieli do tego. Rodzic załatwi dziecku kwitek, żeby mieć święty spokój i nie użerać się z nauczycielami, nauczyciel uzna kwitek, bo mu się nie chce użerać z rodzicami, którzy potem przyjdą się wykłócać (wiadomo, przecież "to nauczyciel się uwziął" --- sam z tego korzystałem :P).

Tak więc reasumując widzę to w ten sposób, że problemem jest nie tyle sama dysortografia, dysleksja czy inny dys, ale społeczne podejście do tego i przekroczenie granic tolerancji. Nie oszukujmy się --- dyslektyk to owszem, osoba chora, której należy pomóc, ale to nie kaleka bez rąk. Nadmierne ułatwianie dyslektykowi tylko zaszkodzi, bo nauczy go, że odpowiedni kwitek mu wszystko załatwi.
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Wypowiedź Harkonnena mogę skwitować tylko zdaniem "Peractum est!", jakim na rzymskich arenach kwitowano cios, po którym pokonany nie miał już niczego do powiedzenia. Trafiłeś w sedno.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
baron13
A-to-mistyk
Posty: 3516
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11

Post autor: baron13 »

Technologia zwiększyła bezpieczeństwo i tolerancję na głupotę. Osobnik z okresu średniowiecza musiał umieć posługiwać się krzesiwem. Inaczej Słoowianinowi groziło zamarznięcie. Jeszcze niedawno marynarz musiał znać kilkadziesiąt węzłów, mnie na kursie wspinaczkowym uczono wiązania różnych dziwnych wiblinek i półwiblinek. Mamusia zanim nauczyła czytać pokazała jak się wiąże buty. Dziś są dla coraz starszych dzieci buty na rzepy ze sznurówkami, dzięki edytorom maszynistki nie muszą umieć ortografii, wszystko można po pierwsze poprawić, nie jak kiedyś szkrabać żyletką, mazać korektorem. Tylko, że skoro konieczne okazało się umieszczenie czegoś takiego
http://www.pracownia.ifd.uni.wroc.pl/ht ... blica.html
to sam czuję się coraz mniej bezpiecznie.

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Harkonnen jakoś tak wyjątkowo mądrze napisał. Szkoła, co szkoła nie jest jakoś.
Mam dziecko z dysleksją, czy może raczej z ryzykiem dysleksji bo osiolatków się nie diagnozuje. W ogóle. Tymczasem dzieciak jest w drugiej klasie. Do każdego sprawdzianu ćwiczymy godzinami. Czytanki to jakas zmora - a oceny nie sa nigdy adekwatne do włożonego wysiłku. Młody juz zaczyna mieć dość. A zanim będzie mógł przejść badania miną jeszcze dwa lata. W tym czasie dziecko mnie się nauczy, że bez względu na włożony wysiłek...
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20010
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Dysleksja pewnie istnieje. A nawet nie "pewnie", tylko "na pewno". Jednak na jednego prawdziwego dyslektyka przypada dziesięciu rzekomych. Albo się udało załatwić papiórek, albo drobny problem, któremu nie chciało się rozwiązać (samemu zainteresowanemu, jego rodzicom itp.) urósł do rozmiarów choroby. Większość przypadków dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii itp. ma postać tak łagodną, że przeszkodą w ich zwalczeniu jest tylko schorzenie, które nazwałbym dyslaborią.

Od "ora et labora", oczywście.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Ysabell
Mamun
Posty: 155
Rejestracja: wt, 20 lis 2007 14:37

Post autor: Ysabell »

To może swoją forumową aktywność zacznę tutaj (bo co to za aktywność w temacie powitalnym).

Dobre miejsce, bo temat mi bliski.

W pierwszych klasach szkoły podstawowej potrafiłam zrobić w dyktandzie 40 błędów na 20 przewidzianych przez nauczycielkę. Do tego od zawsze miałam problem ze szlaczkami (pamiętacie szlaczki? Dla mnie to była męczarnia...) i bazgrzę jak kura z parkinsonem tępym pazurem. Wtedy się zaczęło.

Najpierw pani nauczycielka stwierdziła, że pewnie za mało czytam i kazał mi prowadzić dzienniczek lektur. Pamiętacie? Taki zeszycik, gdzie się wpisywało książkę, czas i musiał być podpis rodzica. Miało być co najmniej piętnaście minut dziennie. Skapitulowała, jak mi się po dwóch czy trzech tygodniach dzienniczek skończył... [Bo niestety dysortografom nie pomaga czytanie - to jest jedna z większych moich pretensji do losu...]

Ale trzeba było coś z tym zrobić. Zaczęło się wkuwanie regułek i ćwiczenie. Chwała Bogu, że mam genialnych rodziców, mądrych nauczycieli i że uczyłam się, kiedy "moda" na dysleksję dopiero się zaczynała. Podejrzewam, że nauczyłam się kląć przy wyplenianiu swojej dysleksji. Ale coś to dało. Udało się zdać maturę baz durnego papierka.

Co prawda nadal muszę uważać kiedy piszę (zwłaszcza komputer pod tym względem ogłupia), bo inaczej robię naprawdę idiotyczne błędy. Co prawda często nie wiem jak coś się pisze, ale umiem już skorzystać ze słownika lub zastosować omówienie. Co więcej - tak jak jutylda pracuję jako korektorka. Na razie nie zawodowo, ale (mam nadzieję) już niedługo. Od lat też bywam na różnych forach moderatorką.

Dlatego nie jestem w stanie przyjąć na forum wytłumaczenia: "jestem dyslektykiem". Ja też jestem. I co z tego? Dysleksja, to nie nieumiejętność stosowania modułu sprawdzania pisowni w Wordzie czy FireFoxie. Wiem na pewno.

I jeszcze jedna rzecz mnie irytuje - dyslektyk co prawda nie uczy się najlepiej na czytaniu, ale czytanie wyrazów z błędami może mu bardzo zaszkodzić. Irytuje mnie to, że przez różnych "netowych dyslektyków" ja sama mogę mieć większe problemy z rozróżnieniem formy poprawnej od niepoprawnej.

Wybacznie przydługi i emocjonalny wpis, ale temat mnie rusza, więc ciężko zostać spokojną.
Ys.
_____
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą" - Robert A. Heinlein

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

E, tam, Ysabell. Nie ma czego wybaczać - długie posty w temacie są jak najbardziej OK. Sami przecież też nie napisaliśmy krótkich. :)))

Ale zastanowiłam mnie ta prawidłowość: że Ty i Jutylda robicie korekty. Czy dysfunkcja uczula na błędy bardziej, czy to wynik nauki/ćwiczeń nad dysfunkcją, że wytworzyła się czujność odruchowa, "oko" na błędy?

Sama rzadko jestem w stanie zauważyć mniej oczywiste pomyłki - chyba, że edytor mi podkreśli. Najczęściej błędy pisowni, literówki, przecinki - zostawiam korekcie, heh! :))))
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Ysabell
Mamun
Posty: 155
Rejestracja: wt, 20 lis 2007 14:37

Post autor: Ysabell »

Małgorzata pisze:Ale zastanowiłam mnie ta prawidłowość: że Ty i Jutylda robicie korekty. Czy dysfunkcja uczula na błędy bardziej, czy to wynik nauki/ćwiczeń nad dysfunkcją, że wytworzyła się czujność odruchowa, "oko" na błędy?
Ćwiczenia, oczywiście. Dysleksja właśnie wyłącza to "odruchowe" ludzkie zauważanie błędów. Ale kiedy ciągle czyta się uważnie swoje teksty, żeby nie przepuścić żadnego babola, tworzy się nawyk czytania bardzo dokładnie.

Wiecie jak to przeszkadza w lekturze współcześnie wydawanych w Polsce książek? Przykładowo niedawna seria Solarisu "klasyka SF" aż mnie po oczach bije literówkami i niedostatkami w korekcie. Tak samo solarisowe Bułyczowy. Ale największy ból przeżywałam czytając wydane przez jakieś niszowe wydawnictwo "Kroniki Tygodniowe" Słonimskiego... Straszne. Najdziwniejsze dla mnie jest to, że inni twierdzą, ze nie zauważają / nie przeszkadza im to. Taki zysk/strata z zaleczonej dysleksji.
Ys.
_____
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą" - Robert A. Heinlein

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Ha! Czyli powinnam wręcz żądać, żeby po mnie poprawiał korektor-dyslektyk! :)))

Mnie się już dawno wyłączyło "oko" na błędy. Z jednej strony - błogosławiona technologia, z drugiej - nawyk szybkiego czytania, w efekcie jestem w stanie zauważyć zdania kulawe, braki w strukturze, ale jednej brakującej litery, czy przestawień, nie wspominając o mniej wyrazistych ortografach - to poza moim zasięgiem.

Fajnie wiedzieć, że dysfunkcja jest wręcz atutem w pracy z tekstem. Osobiście nie dałabym rady przejrzeć uważnie utworu liczącego więcej niż pięć stron. Szlag by mnie trafił...

Znaczy - korektorsko to ja jestem dysfunkcyjna :))))
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20010
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

No, solarisowy Bułyczow bywa tragiczny.
A word jest zdradliwy. Przecież nie poprawi efektów zbyt słabego wciśnięcia alta, kiedy ktoś wstał lewa nogą, nie poprawi też zdania typu "Morze by tak na ostrzyć nuż?" albo czegoś podobnego. Word tu nie pomoże, najwyżej poprawi "pomorze" na "Pomorze". Trzeba myśleć, nie ma rady.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

A, tym razem się z Tobą Alfi zgodzę.

Pamiętam, jak jeden chłopiec u nas w klasie pokazał papierek, że zachorował na dysleksję, co go zwalniało z dyktand. Wtedy takich na całą szkołę było może pięciu. Nauczycielka przeczytała i kazała mu siadać do dyktanda. Papierek nic nie wskórał. Awanturującym się rodzicom wytłumaczyła, że nauczyć go poprawnego pisania, należy do jej zadań i już. Czyli jej się chciało. Cóż, nauczyła go przynajmniej tyle, że zaczął czytać, co pisał i poprawiać. Kazała mu wykuć na blachę rymowane regułki ortograficzne i wierszyki typu "żółta żaba żarła żur".

A w ogóle, to pokazanie takiego papierka to był wstyd na całego. Bo przecież to kalectwo. W ten nieco może brutalny, ale nie brutalniejszy od samego życia sposób, cwaniaczkowie unikali takiego rozwiązania i woleli normalnie ściągać. A prawdziwi dyslektycy z reguły mieli bardzo dobre stopnie z innych przedmiotów, więc ich przepychano.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
jutylda
Mamun
Posty: 185
Rejestracja: wt, 04 kwie 2006 13:30

Post autor: jutylda »

Małgorzato, ja robię błędy tylko przy pisaniu, przy czytaniu odruchy działają normalnie, jak u ludzi :) Jeśli czytam książkę dla przyjemności, dla samej treści, to tak dokładnie literówek nie widzę.

Myślę, że dysgrafia nauczyła mnie tego drugiego sposobu czytania, ze zwracaniem uwagi nie tylko na treść, ale na litery. Wykształcił się nawyk sprawdzania.

Edit: lekka dysgrafia, podkreślam. Ysabell podziwiam :)
Brak mi perspektywy, tylko patrzę przed siebie, patrzę na ten koszmar. Poziom umysłowy sekretarki z enerde, to sobą obecnie przedstawiam.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Jutyldo, to i tak wychodzi, że to ja jestem dysfunkcyjna korektorsko. :))))

A dysfunkcja, a raczej nauka, jak sobie z nią poradzić, okazuje się mocną stroną w pracy nad tekstem.
Nic, tylko podziwiać.

Szacun tym paniom*! :D

_____
*progenitura mnie tego na uczył, mam nadzieję, że nieobraźliwe...?
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Rheged
Stalker
Posty: 1886
Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35

Post autor: Rheged »

Małgorzata pisze:*progenitura mnie tego na uczył, mam nadzieję, że nieobraźliwe...?
Nie sądziłem, że doczekam się takiej literówki ;)
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Nikt z nas nie jest bez winy - i nikt bez skazy, Rhegedzie. :)))
A ja nie piszę już tak sprawnie, jak kiedyś.
So many wankers - so little time...

ODPOWIEDZ