Narkotyki
Moderator: RedAktorzy
- Harkonnen2
- Pćma
- Posty: 291
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19
Cóż, w takim razie mogę zacytować tylko Franca Maurera:Alfi pisze: W sumie bilans na minusie, bo podziemie poszuka sobie innej działki, a ćpających przybędzie.
"Kompania zwartych oddziałów, trochę piachu i dużo worków".
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.
- karakachanow
- Pćma
- Posty: 227
- Rejestracja: ndz, 14 sty 2007 11:23
Nie mieli możliwości spróbowania narkotyków? To Witkacy może sam kreował popyt? A wiadomości do swojej broszury o narkotykach to wziął z powietrza? Dane brzmią bardziej niż nieprawdopodobnie.Przed wojną 99% populacji nie wiedziała o istnieniu narkotyków. A część z tych którzy słyszeli, nie mieli możliwości spróbowania tego rarytasu. To se ne vrati, pane Havranek. Narkotyki są, i są łatwo dostępne. Zmiana istniejących przepisów sprawi tylko, że kasę zgarnie ktoś inny (aha, i podatki zapłaci do budżetu).
Powtarzam za The Economist: w Kalifornii (stan rolniczy!) najbardziej dochodową uprawą jest poczciwa gandzia.
A państwowa kontrola będzie mogła np. kontrolowac czystosc narkotyków. Bo teraz nikt nie wie, ile świństwa dodaje się do towaru.
Znów the Economist: gangi chichagowskie zarabiają na narkotykach. Broń palna, która jest dostępna legalnie, nie stanowi interesu dla gangów i jej nielegalny rynek jest mocno kulejący.
Paupera lingua latina, ultimum refugium habet in Riga.
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
Wielokrotnie składałem sobie przyrzeczenie, że nie będę się angażował w takie, mocno teoretyczne dyskusje, niestety nie zawsze dotrzymują samemu sobie słowa. Być może dlatego, że z narkomanami mam do czynienia na codzień w pracy? Jak napisałem, prawdopodobnie przetrenujemy prędzej czy później scenariusz kiedy "miękkie" staną się legalne. Wtedy sam zainicjuję taki temat :) Na tym kończę bo jeszcze chwila i kogoś pogryzę i trzeba będzie przenieść topik do klatek :P
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
I Ci dalej spod szkoły dealerzy nie znikną. Bo niby dlaczego? Dzieciaki będą traktować narkotyki jako dreszczyk dorosłości, tak jak teraz traktują alkohol. I dealera dragi ze sklepu będą tańsze, bo zza wschodniej granicy. I dealer o dowód nie poprosi. I nieprawda, że na metę chodzi tylko margines społeczny. Uczniem nie jestem już od jakiegoś czasu, ale jeszcze doskonale pamiętam klientów met (bo sam byłem jednym z tych klientów) - dzieci. Nawet z podstawówki. Żul wejdzie na metę tylko wtedy, kiedy ma kasę, czyli rzadko, a poza tym żuli u mnie np. w Ostrołęce jest nieporównywanie mniej niż dzieci. Wniosek kto jest targetem met - dzieci. Problem wraz z legalizacją miękkich od 18. roku życia tylko się pogłębi, bo gówniarze będą miały świadomość, że to nie jest nic takiego, co by im mogło zepsuć życie, skoro w sklepie można kupić.nosiwoda pisze:Bariera 18. roku życia na alko prowadzi do "podziemia" nieporównywalnie mniejszego od podziemia narkotykowego. Tak więc, owszem, niech będzie i taka bariera na narko.
Inną sprawą jest to, że podobnie jak Navajero mam możliwość co dnia spotykania się z młodzieżą i dziećmi także. I znam ich problemy. Gdy więc mówicie, że legalizacja miękkich od osiemnastego roku życia rozwiązuje problem narkotyków to nogi się pode mną uginają. Nie rozwiązuje. Na dodatek nie rozwiązuje też problemu podziemia, co najwyżej go ogranicza. Ale jest to co najwyżej oddalanie kłopotu, a nie jego rozwikłanie.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- baron13
- A-to-mistyk
- Posty: 3516
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11
- Harkonnen2
- Pćma
- Posty: 291
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19
No dobrze, to teraz spróbujmy podyskutować konstruktywniej.
Skoro nie legalizacja, to co? Jak rozwiązać ten problem? Owszem, trzeba jak najbardziej uświadamiać o szkodliwości, ale pojawia się problem jak przy papierosach, czy alkoholu: ludzie, którzy palą/piją całe życie i im to nie szkodzi. I komu teraz dzieci uwierzą, jakiemuś nauczycielowi, czy dziadkowi, który od 40 lat nie wstaje bez papierosa?
No i oczywiście problem podziemia. Jak je zlikwidować? Oczywiście logicznym rozwiązaniem jest dofinansowanie policji, zwiększenie ich płac tak, żeby nie brali łapówek od handlarzy, dać im lepszy sprzęt, większe uprawnienia. Tylko czy to wszystko jest tak naprawdę w naszym kraju wykonalne?
Trzeci problem do rozwiązania: rodzice. Rodzice, którzy niejednokrotnie nie zauważają problemów własnych dzieci, którzy najchętniej przerzuciliby problem wychowywania dzieci na kogoś innego (dziadków, szkołę, państwo). Trzeba pamiętać, że walka z nałogami powinna zacząć się w domu i nikt nie zrobi lepszej roboty niż rodzice. A jakie są realia?
Wracając do pytania: jeśli nie legalizacja, to jak REALNIE rozwiązać ten problem przy obecnych warunkach socjoekonomicznych?
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to będzie syzyfowa praca liczona na lata. Pytam jednak o konkretne pomysły i rozwiązania.
Skoro nie legalizacja, to co? Jak rozwiązać ten problem? Owszem, trzeba jak najbardziej uświadamiać o szkodliwości, ale pojawia się problem jak przy papierosach, czy alkoholu: ludzie, którzy palą/piją całe życie i im to nie szkodzi. I komu teraz dzieci uwierzą, jakiemuś nauczycielowi, czy dziadkowi, który od 40 lat nie wstaje bez papierosa?
No i oczywiście problem podziemia. Jak je zlikwidować? Oczywiście logicznym rozwiązaniem jest dofinansowanie policji, zwiększenie ich płac tak, żeby nie brali łapówek od handlarzy, dać im lepszy sprzęt, większe uprawnienia. Tylko czy to wszystko jest tak naprawdę w naszym kraju wykonalne?
Trzeci problem do rozwiązania: rodzice. Rodzice, którzy niejednokrotnie nie zauważają problemów własnych dzieci, którzy najchętniej przerzuciliby problem wychowywania dzieci na kogoś innego (dziadków, szkołę, państwo). Trzeba pamiętać, że walka z nałogami powinna zacząć się w domu i nikt nie zrobi lepszej roboty niż rodzice. A jakie są realia?
Wracając do pytania: jeśli nie legalizacja, to jak REALNIE rozwiązać ten problem przy obecnych warunkach socjoekonomicznych?
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to będzie syzyfowa praca liczona na lata. Pytam jednak o konkretne pomysły i rozwiązania.
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.
- Lord Wader
- Psztymulec
- Posty: 901
- Rejestracja: czw, 19 lip 2007 21:06
Przykład z życia. Obowiązujące dzisiaj prawo skazało młodego człowieka na zapoznanie się z klimatem więziennym. Użyczył koledze liścia z roślinki. Źle zrobił. Ponad miesięczny pobyt w areszcie śledczym na pewno go wychował :-/
Czy świat się wiele zmieni, jeżeli z młodych gniewnych wyrosną starzy wkurwieni?
Gdyby istniały światy równoległe, wszyscy bylibyśmy łajdakami
Gdyby istniały światy równoległe, wszyscy bylibyśmy łajdakami
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Często widujesz pod szkołą chłopaków mamroczących: "koniaczek mam... winko... łyskacza sprzedaję..."? No, właśnie. Więc bardzo proszę.Rheged pisze:I Ci dalej spod szkoły dealerzy nie znikną. Bo niby dlaczego?nosiwoda pisze:Bariera 18. roku życia na alko prowadzi do "podziemia" nieporównywalnie mniejszego od podziemia narkotykowego. Tak więc, owszem, niech będzie i taka bariera na narko.
A co ja napisałem? Sam mnie cytujesz, więc nie będzie trudno znaleźć. A niech tam, wytłuszczę.Rheged pisze:Nie rozwiązuje. Na dodatek nie rozwiązuje też problemu podziemia, co najwyżej go ogranicza. Ale jest to co najwyżej oddalanie kłopotu, a nie jego rozwikłanie.
I ograniczanie zasięgu problemu nie jest jego oddaleniem. Jest jego częściowym rozwiązaniem. Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie sugeruje, że istnieje możliwość rozwiązania problemu narkomanii?
Ton dyskusji zaczyna mi przypominać skecz Monty Pythona "Jak uwolnić świat od wszelkich chorób". Z pamięci:
"Jak uwolnić świat od wszelkich chorób?
- Jane, co o tym myślisz?
- No cóż, Bob, myślę, że najpierw trzeba zostać sławnym lekarzem, a potem wynaleźć lekarstwo na wszystkie choroby i rozdać je ludziom.
- Znakomicie, Jane! Wspaniale!
Za tydzień - Jak rozwikłać kwestię rasową w Stanach Zjednoczonych."
/edit: był.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20009
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Bo takie jest prawo rynku. Stąd m.in. wszelkie wyprzedaże, promocje itp. Niższa cena sprawia, że towar staje się dostępny dla tych, dla których dostępny nie był, a nie byli aż tak zdeterminowani, by kraść.baron13 pisze:A skąd wiesz Alfi, że zadziałą prawo niższa cena=> więcej klientów?
Mówisz o nielicznych, specyficznych środowiskach. Jakaś bohema, grupka zblazowanych arystokratów itp. Było ich pewnie mniej niż dzisiaj gimnazjalistów w mieście średniej wielkości.karakachanow pisze:
Nie mieli możliwości spróbowania narkotyków? To Witkacy może sam kreował popyt? A wiadomości do swojej broszury o narkotykach to wziął z powietrza? Dane brzmią bardziej niż nieprawdopodobnie.
Taaak, na własne potrzeby. Bo San Francisco, Los Angeles i San Diego to małe, spokojne miasteczka żyjące w cnocie, czystości i prostocie ducha.karakachanow pisze:Powtarzam za The Economist: w Kalifornii (stan rolniczy!) najbardziej dochodową uprawą jest poczciwa gandzia.
Tak. Zaoszczędzimy na ściganiu i wydamy kasę na kontrolę jakości. Ciekawy pomysł.karakachanow pisze:A państwowa kontrola będzie mogła np. kontrolowac czystosc narkotyków. Bo teraz nikt nie wie, ile świństwa dodaje się do towaru.
I znów sprowadzamy problem do pytania: kto ma na tym zarabiać, a kto nie powinien? Istota problemu schodzi na dalszy plan.karakachanow pisze:Znów the Economist: gangi chichagowskie zarabiają na narkotykach. Broń palna, która jest dostępna legalnie, nie stanowi interesu dla gangów i jej nielegalny rynek jest mocno kulejący.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Harkonnen2
- Pćma
- Posty: 291
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19
A ja zadałem pytanie: jeśli nie legalizacja, to jak? Spróbujmy teraz nie wyszukiwać wad itp, a skoncentrować się na tym: jak? bo do tego powinna chyba doprowadzić ta dyskusja, no nie?
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Lol, a widziałeś takich kiedykolwiek? Trochę się różni nielegalne rozprowadzanie alkoholu od nielegalnego rozprowadzania narkotyków :Pnosiwoda pisze:Często widujesz pod szkołą chłopaków mamroczących: "koniaczek mam... winko... łyskacza sprzedaję..."?Rheged pisze:I Ci dalej spod szkoły dealerzy nie znikną. Bo niby dlaczego?
Nie wiem jak tu rozmawiać konstruktywnie, bo każdy pomysł nie jest na tyle dobry, by rozwikłać wszelkie kwestie albo chociaż złagodzić je mocno. Chyba powinniśmy (jako kraj) spróbować zalegalizować na próbę, na jakiś okres. Ale to też rozwiązanie żadne.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
No. Właśnie.Rheged pisze:Lol, a widziałeś takich kiedykolwiek? Trochę się różni nielegalne rozprowadzanie alkoholu od nielegalnego rozprowadzania narkotyków :P
A czemu się różni? Tym, że nielegalny handel legalnym alkoholem jest marginesem, a nielegalny handel nielegalnymi narkotykami jest całym rynkiem.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Nie wyważyłeś proporcji. Nielegalny handel alkoholem nie jest aż tak marginesowy, choć na pewno nie tak popularny jak handel narkotykami. Stwierdziłem jednak, że legalizacja od osiemnastki nie zmieni Ci tego, że dealerzy będą stawać pod szkołami. No bo dalej będzie się opłacać.nosiwoda pisze:A czemu się różni? Tym, że nielegalny handel legalnym alkoholem jest marginesem, a nielegalny handel nielegalnymi narkotykami jest całym rynkiem.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe