taki jeden tetrix pisze:To weź poprawkę na to, o czym wspomniałem: zwiększenie ciężaru gatunkowego kar prowadzi do zwiększenia brutalności przestępców.
A zmniejszenie ciężaru gatunkowego prowadzi do poczucia bezkarności. A więc?
Kara powinna być po prostu nieuchronna i adekwatna do przestępstwa.
baron13 pisze:Powiem tak bałagan w dyskusji prowadzi do niemożności rozwiązania problemu. Nie wiem jak rozwiązać problem ćpania. Obawiam się, że ladzie ćpają "od zawsze". Aborygeni, którzy ponoć żyją tak samo od 40 000 lat cpają, więc pewnie część ludzi ćpa od czasu neandertalczyka.
Od bodaj dwóch dni staram się wykazać, że to jest zupełnie inne ćpanie. Głównie rytualne. Jeśli ktoś odchodzi od tej normy, to presja kulturowa szybko mu to wybija z głowy.
baron13 pisze:Problem polega na tym, że od sytuacji gdy nie było problemu przeszliśmu dzięki prohibicji do sytuacji gdy jest wielki problem. To Amerykanie wymyślili prohibicję i ostro się na niej przewieźli. Co warto zauważyć, mafia została, a prohibicję zniesiono, bo dotyczyła alkoholu.
Związek prohibicji z mafią jest oczywisty. Nie ma związku między zakazami a rozszerzaniem się zjawiska. W Polsce czy w Rosji nie było prohibicji - i co? W Polsce szlachta wręcz zmuszała do chlania wódy. Jakoś nie było powszechnego odruchu sprzeciwu, na przekór władzy. Bo nie pije się i nie ćpa na przekór autorytetom (no, może w drugiej kolejności, na zasadzie "a wy mi możecie skoczyć na kant"), ale dla efektu, jaki daje dana substancja. Po prostu nastąpiły zmiany kulturowe sprzyjające rozwojowi narkomanii, więc musiało się stać to, co się stało. Gdyby nikt nie próbował zwalczać - byłoby tak samo.
baron13 pisze:Fakt jest taki, że od czasu kiedy ludzkość wzięła się za zwalczanie narkotyków zmianiło się tylko jedno: problem się rozlał na kolejne dziedziny życia. Dziś mamy terroryzm finansowany z narkotyków.
I znów: gdyby narkotyki były legalne, to kasy byłoby mniej, ale nie widzę przeszkód, by to samo źródło nie zasilało terroryzmu. Tylko kasy byłoby dwa razy mniej. Poza tym byłoby tak, jak z ciuchami: jedni kupują koszule z Wólczanki, inni chiński szajs na bazarze. Jedni kupowaliby prochy wysokiej jakości, inni jakieś nielegalne śmieci na bazarze, bo byłyby tańsze. Policja by ścigała (albo próbowała ścigać) tak samo jak podróbki Levisów.
baron13 pisze: Czy znikną gangi narkotykowe? Pewnie nie, ale spokojnie można wyliczyć, że w najgorszym razie, jeśli tylko pozostaniemy przy systemie, że facet ze stwierdzonym uzależnieniem dostaje swoją działkę, dochody spadną kilka razy, może kilkanaście.
No a w jaki sposób on się staje narkomanem? Pierwszą działkę też miałby na receptę dostać?
baron13 pisze: Otóż, mi akurat nie chodzi o rozwiązanie problemu ćpania, bo pewnie się nie da.
Nie da się. Ale zasięg patologii trzeba jakoś ograniczać. Pytanie: jak?
baron13 pisze: Ale widzę zasadniczy powód żeby narkoman dostał działkę na receptę. Bo jak nie dostanie, będzie ganiał za ludźmi po ulicy i choćby groził igłą usmarowaną krwią.
Kiedy mamy do czynienia z człowiekiem niezdolnym do minimalnej samokontroli, to się go albo izoluje, albo leczy, albo jedno i drugie. Wyleczyć się nie da, podleczyć - owszem. Koszty? No cóż...
Z innych spraw:
Meduz - statystyka Żarnowskiego nie uwzględnia chłopo-robotników, a tacy już byli. Podejrzewam, że kryterium to główne źródło utrzymania - a przecież chłop małorolny zatrudniony w fabryce lub w PKP zarabiał więcej niż był w stanie wydusić ze swoich trzech hektarów, a więc był robotnikiem, ale mieszkańcem wsi. Poza tym inaczej to wyglądało w 1920 (bliżej liczb podanych przeze mnie), a inaczej po powstaniu Gdyni, COP-u itp. (chyba Żarnowski pisze o roku 1938, bo najczęściej statystki z tego roku są podawane - jakiś spis był chyba wtedy).
Do tego część mieszkańców miast to był świeży narybek, prosto ze wsi.
Co do Samsonowicza - trochę mnie zdziwiły te miasta "kilkusettysięczne". 100 000 przekraczały chyba tylko Warszawa i Gdańsk. Zresztą 10% + 10% to ile razem? I ile zostaje?
Co do zarzutu, że opieram się na wiedzy o środowisku lokalnym - suma takich środowisk lokalnych daje w statystykach lokalnych ok. 2/3 populacji. Jeśli dodamy szewców, krawców, dorożkarzy, robotników od Lilpopa czy Grohmana... Tak czy inaczej mamy zdecydowaną większość. Poza tym sposób życia wymienionych środowisk to rzecz dość dobrze zbadana. Nie ma potrzeby wyważania otwartych drzwi.[/quote]
Edit:
ElGeneral pisze:Ja też tak uważam, tylko powtórzę raz jeszcze - skoro dotychczasowe metody walki okazały się żałośnie nieskuteczne, to może się zastanówmy, czy naprawdę penalizacja, obcinanie tego czy owego (jak proponował któryś z dyskutantów) i utrzymywanie licznych sil policyjnych jest sensowne?
Z tym obcinaniem, Generale, to było celowe przejaskrawienie. Wiem, że tak się nie da. Ale ktoś, kto jakiemuś cielęciu wciska prochy, gwarantując niesamowite przeżycia, do tego pierwsza działka za darmo itp. - taki ktoś naprawdę zasługuje na obcięcie bez znieczulenia. To jeden z najgorszych rodzajów draństwa. Większość przestępstw karanych więzieniem to mniejszy kaliber. Gdyby jeszcze o dorosłych chodziło - pal sześć, niech będzie, że chcącemu nie dzieje się krzywda.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.