Kupione przygody, samoróbki czy czysta improwizacja???
Moderator: RedAktorzy
- karakachanow
- Pćma
- Posty: 227
- Rejestracja: ndz, 14 sty 2007 11:23
Improwizacja. Tylko ona pozwala wykorzystać kreatywność graczy i stworzyć nastrój odpowiedni do sytuacji. Scenariusze to można znaleźć w RPG komputerowych. Zresztą, gracze zawsze improwizują. Mam taką wadę, że co drugą moją sesję zamieniam w totalną polewkę. Od, dobre przykłady na konieczność improwizacji:
Przypadek 1. Drużyna idzie drogą, gdy zainteresowała się nią kolumna inkwizytorów. Jeden krasnolud, który schował się w krzakach, stwierdził, że się będzie skradał. W pełnej zbroi płytowej :) Drugi ananas na pytanie "Pierwsze prawo Baila?" odpowiedział "Dobra k**** nie jest zła". Jak MG ma to rozegrać wg. scenariusza.
Przypadek 2. Jedna z postaci: gnom nekromanta uzbrojony w plujkę. W moim przypadku wszyscy leżeli na podłodze po 10 minutach.
Przypadek 1. Drużyna idzie drogą, gdy zainteresowała się nią kolumna inkwizytorów. Jeden krasnolud, który schował się w krzakach, stwierdził, że się będzie skradał. W pełnej zbroi płytowej :) Drugi ananas na pytanie "Pierwsze prawo Baila?" odpowiedział "Dobra k**** nie jest zła". Jak MG ma to rozegrać wg. scenariusza.
Przypadek 2. Jedna z postaci: gnom nekromanta uzbrojony w plujkę. W moim przypadku wszyscy leżeli na podłodze po 10 minutach.
Paupera lingua latina, ultimum refugium habet in Riga.
Zdarzyło się mi kilka sesji po których i gracze i mg byli zadowoleni, raz była to sesja super przygotowana: kumpel na zarzuty iż sesji nie przygotowuje, postarał się i całą kartkę zapisał, pewno nazwiska i główne wątki - tak myśleliśmy, po końcowych zachwytach i achach że przygoda ok, kumpel pokazał nam spisaną przygodę... okazało się że to była jego lista zakupów! Innym razem chciałem zaimprowizować, szło dobrze aż w którymś tam momencie okazało się że prowadzę jedną ze starych przygód...
edek: a co do gagów, finałowa scena, w krypcie ohydny nekromanta na poczet zaklęcia, żeni się z narzeczoną jednego z graczy, drużyna stoi przed wrotami do krypty, ktoś rzucił pomysł: - wejdziemy jak padną słowa: czy ktoś zna powody... czekają więc na finał, nadchodzi czas... chwytają za odrzwia i ... pchają z całych sił... i nic, drzwi nie skrzypnęły nawet, nekromanta bierze się za konsumpcję związku, narzeczony biadoli. Ktoś zauważył w końcu że wrota się otwierają w drugą stronę... pociągli...
edek: a co do gagów, finałowa scena, w krypcie ohydny nekromanta na poczet zaklęcia, żeni się z narzeczoną jednego z graczy, drużyna stoi przed wrotami do krypty, ktoś rzucił pomysł: - wejdziemy jak padną słowa: czy ktoś zna powody... czekają więc na finał, nadchodzi czas... chwytają za odrzwia i ... pchają z całych sił... i nic, drzwi nie skrzypnęły nawet, nekromanta bierze się za konsumpcję związku, narzeczony biadoli. Ktoś zauważył w końcu że wrota się otwierają w drugą stronę... pociągli...
Improwizacja, ale z jakąś bazą i notatki robione w trakcie sesji. Tak, żeby nie zapomnieć jak miał na imię tamten gość zlecający graczom fuchę, albo żeby ta karczmarka nie miała za każdym razem innego imienia. Poza tym warto notować swoje pomysły w trakcie prowadzenia, pojawiają się nieraz chaotycznie. Gdy są spisane można je wprowadzić za 15 minut jak sytuacja się już wyklaruje.
Podsumowując warto zrobić sobie spis imion przed sesją i przemyśleć otoczenie a później niech się dzieje...
Podsumowując warto zrobić sobie spis imion przed sesją i przemyśleć otoczenie a później niech się dzieje...
- Nath
- Fargi
- Posty: 332
- Rejestracja: śr, 03 paź 2007 15:55
Tak sobie myślę, że wraz z rosnącym doświadczeniem MG akcent powinien przesuwać się z przygotowania na improwizację.
Druga myśl. To nic złego moim zdaniem, jeśli MG przygotuje sobie przygodę. Różne wątki, miejsca i postaci. Pewnym jest, że i tak i tak będzie musiał improwizować, bo nigdy wszystko w 100% nie pójdzie po jego myśli.
Ja osobiście przygotowywałem zarysy przygody, a w trakcie prowadzenia już bywało różnie. Ale najczęściej udawało mi się z mniejszymi lub większymi wariacjami doprowadzić drużynę tam, gdzie chciałem :)
Pozdrawiam
Druga myśl. To nic złego moim zdaniem, jeśli MG przygotuje sobie przygodę. Różne wątki, miejsca i postaci. Pewnym jest, że i tak i tak będzie musiał improwizować, bo nigdy wszystko w 100% nie pójdzie po jego myśli.
Ja osobiście przygotowywałem zarysy przygody, a w trakcie prowadzenia już bywało różnie. Ale najczęściej udawało mi się z mniejszymi lub większymi wariacjami doprowadzić drużynę tam, gdzie chciałem :)
Pozdrawiam
Ika: Poczuł, że umiera i zapewne doszedł do wniosku, że nie da się złapać tym metroseksualistom ze skrzydełkami. Nie widział swojej przyszłości w chórze.
- Novina
- Mamun
- Posty: 142
- Rejestracja: ndz, 20 sty 2008 06:35
Improwizacja - bo RPG to jedna wielka improwizacja - bez względu na przygodę i tak nie przewidzisz poczynań graczy. No, ewentualnie 7 z 8 drzwi w korytarzu jest zamurowanych, ale oczywiście gracze mają wolną wolę co do wyboru drogi - tak też można - ale raz. Więcej i tak nie przyjdą.
A co do przygotowywania sesji - ciekawie się to ma z kampaniami. Często, zamiast robić przygody drogi/celu/proroctwa nad proroctwami, robię kampanie osiadłe.
Ich podstawowa cecha to "od zera do bohatera" i konsekwencja w odgrywaniu całej armii NPCów. Fakt, notatek z tego jest masa, ale te uśmiechnięte mordki graczy są tego warte.
Przykład:
postacie z kiepskiej dzielnicy, żyjące w cieniu wielkich karteli przestępczych i skorumpowanych oficjeli (oraz czegoś, co czai się w cieniu). Po 2 latach gry gracze mają całkiem realny wpływ na politykę miasta, liczą się z nimi nawet grube ryby a jednocześnie mają odpowiednio silnych antagonistów. Jak to mawiają, wszystkim nie dogodzisz. Kiedy sobie wspominamy z graczami dawne czasy, gdzie załatwienie na lewo pistoletu dla ich postaci było emocjonującym wyczynem, to czuć tą magię kampanii.
Polecam wszystkim mającym ustalone grupy regularnych graczy - warto sobie jeden zeszyt zabazgrać mapami, nazwami klubów i imionami NPCów. Nic tak nie motywuje, jak poczucie u gracza, że to "jego teren - wara!".
Pozdrawiam
GM na przymusowym odwyku
Novina
A co do przygotowywania sesji - ciekawie się to ma z kampaniami. Często, zamiast robić przygody drogi/celu/proroctwa nad proroctwami, robię kampanie osiadłe.
Ich podstawowa cecha to "od zera do bohatera" i konsekwencja w odgrywaniu całej armii NPCów. Fakt, notatek z tego jest masa, ale te uśmiechnięte mordki graczy są tego warte.
Przykład:
postacie z kiepskiej dzielnicy, żyjące w cieniu wielkich karteli przestępczych i skorumpowanych oficjeli (oraz czegoś, co czai się w cieniu). Po 2 latach gry gracze mają całkiem realny wpływ na politykę miasta, liczą się z nimi nawet grube ryby a jednocześnie mają odpowiednio silnych antagonistów. Jak to mawiają, wszystkim nie dogodzisz. Kiedy sobie wspominamy z graczami dawne czasy, gdzie załatwienie na lewo pistoletu dla ich postaci było emocjonującym wyczynem, to czuć tą magię kampanii.
Polecam wszystkim mającym ustalone grupy regularnych graczy - warto sobie jeden zeszyt zabazgrać mapami, nazwami klubów i imionami NPCów. Nic tak nie motywuje, jak poczucie u gracza, że to "jego teren - wara!".
Pozdrawiam
GM na przymusowym odwyku
Novina
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Tom Clancy
Tom Clancy
Osobiście od około trzech lat gram, ale tylko na forum. Tym samym napiszę, że lepsza jest improwizacja, choć zapewne różni się ona od tej stosowanej podczas gier w czasie realnym, kiedy odpowiedź trzeba podać błyskawicznie. W sesjach pbf zawsze ma się przynajmniej te kilka godzin na wymyślenie odpowiedzi. Mimo to układanie dalekosiężnych, dokładnych planów odbiera dobrą zabawę. Lubię gdy gracze mnie zaskakują i postępują wbrew mej woli, za to wyraźnie karzę pozwalanie na prowadzenie się po sznurku, co jest nudne zarówno dla graczy, jak i dla MG. Zazwyczaj ograniczam sie do bardzo ogólnego zarysu, np. gracze dowiadują sie o jakimś morderstwie, a ja wiem kto i dlaczego to zrobił. Resztę układam stosownie do ich działań.
Wydaje mi się jednak, że na żywo mogłabym mieć z tym problemy, chociaż nie wiem bo nie próbowałam nigdy prowadzić, mając kilka sekund na decyzję co dalej :)
P.S. Zanim ktoś mnie odeśle do tematu z powitaniami, uprzedzę, że już to zrobiłam, ale jakiś czas temu.
Wydaje mi się jednak, że na żywo mogłabym mieć z tym problemy, chociaż nie wiem bo nie próbowałam nigdy prowadzić, mając kilka sekund na decyzję co dalej :)
P.S. Zanim ktoś mnie odeśle do tematu z powitaniami, uprzedzę, że już to zrobiłam, ale jakiś czas temu.
- SzaryKocur
- Fargi
- Posty: 424
- Rejestracja: czw, 23 lis 2006 01:31
- Płeć: Mężczyzna
Również grałem i prowadziłem PBMy. Jak się ma te parę godzin na przemyślenia to czy można to wciąż nazywać improwizowaniem?
A swoją drogą polecam ten sposób gry tym, którzy mają problemy z szybkim wymyślanie fabuły, czyli improwizacją.
A swoją drogą polecam ten sposób gry tym, którzy mają problemy z szybkim wymyślanie fabuły, czyli improwizacją.
Zakapturzone awatary rulez!
Wszystko co napisałem, to tylko moje prywatne zdanie.
Wszystko co napisałem, to tylko moje prywatne zdanie.
Ale jak to nazwać? Kupioną przygodą to nie jest, tworzeniem dalekosiężnego planu też nie. Nazwałabym to improwizacją dla tych, którzy potrzebują trochę więcej czasu ;) Poza tym osobiście zazwyczaj wiem co mam odpisać dopiero jak siądę do pisania posta albo od razu po przeczytaniu postów graczy. Choć znam osoby, które przez kilka godzin (albo i dni) zastanawiają się nad odpowiedzią :)
- Novina
- Mamun
- Posty: 142
- Rejestracja: ndz, 20 sty 2008 06:35
Czas w tym momencie raczej nie gra roli - jeśli gracze mają pełną swobodę wyboru - witamy w improwizacji ( oczywiście moim zdaniem). Zawsze chciałem spróbować z PBF i PBM, ale nigdy nic z tego nie wyszło. Jedyna "multimedialna" sesja jaką zrobiłem to Wampir: Maskarada przez IRCa. Przyznam, że zrobiło to na mnie całkiem dobre wrażenie. Wielu ludzi gra "w tekst" bardziej motywuje do samodzielnego myślenia ( nie bawią się butelką po coli, nie podżerają najlepszych chipsów i nie szukają gazetek z rozbieranymi paniami, tylko siedzą i czytają co tam w przygodzie piszczy;)).
Najbardziej hardcorowe improwizacje, to te, gdzie nawet GM nie wie, jaki jest cel przygody. Prowadziłem takie spektakle "na szybciora", w tym przypadku dużo więcej odpowiedzialności za zabawę spada na graczy. Natomiast GM musi się wykazać umiejętnością podłapywania i rozwijania pomysłów drużyny.
Najbardziej hardcorowe improwizacje, to te, gdzie nawet GM nie wie, jaki jest cel przygody. Prowadziłem takie spektakle "na szybciora", w tym przypadku dużo więcej odpowiedzialności za zabawę spada na graczy. Natomiast GM musi się wykazać umiejętnością podłapywania i rozwijania pomysłów drużyny.
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Tom Clancy
Tom Clancy
- Novina
- Mamun
- Posty: 142
- Rejestracja: ndz, 20 sty 2008 06:35
Serwery, na jakich miałem grać padały, albo (tak było najczęściej) GMi rezygnowali z robienia sesji i zostawiali napalonych graczy na lodzie. Ale nic to, jak mawiał pan Michał. I tak na 9 lat z RPG spędziłem jako gracz 10, no może 11 % czasu.
Ktoś musi prowadzić, by grać mógł ktoś...
Ktoś musi prowadzić, by grać mógł ktoś...
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Tom Clancy
Tom Clancy
- Keiko
- Stalker
- Posty: 1801
- Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58
Chciałabym zapytać co rozumiemy przez improwizację? Ja przygodę mam zawsze rozpisana dość dokładnie. Logiczny ciąg przyczyn i skutków, co się zdarzyło, co teraz jest i co się zdarzy jeśli nikt nie zareaguje; na szczęście nikt nie jest w stanie przewidzieć szalonych pomysłów drużyny - więc na podstawie tak zrobionego szkieletu na sesji improwizuję drobniejsze zdarzenia, dialogi, pomniejszych NPC.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Ano dokładnie. Od sześciu lat ani jednej sesji jako gracz nie rozegrałem. Dopiero ostatnio się zmieniło, kiedy chyba już w piątym pokoleniu moich graczy wyrósł nagle MG.Novina pisze:Serwery, na jakich miałem grać padały, albo (tak było najczęściej) GMi rezygnowali z robienia sesji i zostawiali napalonych graczy na lodzie. Ale nic to, jak mawiał pan Michał. I tak na 9 lat z RPG spędziłem jako gracz 10, no może 11 % czasu.
Ktoś musi prowadzić, by grać mógł ktoś...
No to nie jest to improwizacja. Znaczy jest, ale sesja nie jest improwizowana, bo prowadzona według planu, schematu, etc. Improwizacja to zwykle po prostu prowadzenie na żywioł, z jakimiś tylko elementami przygotowanymi wcześniej ewentualnie. U Ciebie wszystko jest przygotowane wcześniej, więc nie ma improwizacji, chyba, że właśnie w elementach.Keiko pisze:Chciałabym zapytać co rozumiemy przez improwizację? Ja przygodę mam zawsze rozpisana dość dokładnie. Logiczny ciąg przyczyn i skutków, co się zdarzyło, co teraz jest i co się zdarzy jeśli nikt nie zareaguje; na szczęście nikt nie jest w stanie przewidzieć szalonych pomysłów drużyny - więc na podstawie tak zrobionego szkieletu na sesji improwizuję drobniejsze zdarzenia, dialogi, pomniejszych NPC.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- SzaryKocur
- Fargi
- Posty: 424
- Rejestracja: czw, 23 lis 2006 01:31
- Płeć: Mężczyzna
Dla mnie to wymyślanie czegoś szybko na poczekaniu. MG robi to co chwilę, oczywiście rzadziej gdy akcja rozwija się wg jego wcześniejszych planów, czy założeń. A to czy przygoda jest liniowa, czy nieliniowa to inna kwestia.Keiko pisze:Chciałabym zapytać co rozumiemy przez improwizację?
Nie wywyższałbym nieliniowości nad liniowością, bo to kwestia rodzaju przygody i umowy między uczestnikami gry.
Ja grałem jeszcze po staremu, czyli na zwykłe maile.Novina pisze:Serwery, na jakich miałem grać padały, albo (tak było najczęściej) GMi rezygnowali z robienia sesji i zostawiali napalonych graczy na lodzie.
Sam byłem "porzuconym" graczem, ale też niestety mistrzem gry, który porzucił. (Wiecie, rozumiecie. Różne koleje losu...)
Zakapturzone awatary rulez!
Wszystko co napisałem, to tylko moje prywatne zdanie.
Wszystko co napisałem, to tylko moje prywatne zdanie.
- Keiko
- Stalker
- Posty: 1801
- Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58