ZW NE II - Będziemy krwawić...

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany

Który z tekstów przypadł Ci najbardziej do gustu?

Varelse "Punkt widzenia"
3
17%
Sexy Babe "Ultimatum"
7
39%
Mae "A jutro znowu będę płakał..."
2
11%
Voodoo_doll "Anihilacja"
6
33%
 
Liczba głosów: 18

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

ZW NE II - Będziemy krwawić...

Post autor: kiwaczek »

"Będziemy krwawić, będziemy konać, nigdy nie damy się pojmać!"
czyli
Zakużone Warsztaty Nowa Edycja odsłona 2

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Varelse Punkt widzenia

Wkrótce nawiążemy kontakt. Jeden z waszych naukowców odkryje, że w wahaniach pola grawitacyjnego wokół jednej z czarnych dziur co pewien czas pojawia się impuls. Na początku będziecie chcieli wytłumaczyć to jej obrotem albo wpływem innych ciał niebieskich, ale szybko wyjaśnienie to stanie się niewystarczające. Zaczniecie tworzyć rozmaite teorie na temat nieodkrytych jeszcze rodzajów materii, energii albo oddziaływań, które byłyby odpowiedzialne za dziwne zjawisko. Ale minie jeszcze klika lat, zanim zauważycie, że impulsy to ciąg bitów odpowiadający kolejnym liczbom kwadratowym. Wtedy zorientujecie się, że to wiadomość.

Na początku nie będziecie wiedzieli, kim jesteśmy. Najpierw uznacie nas za Obcych. Szybko jednak stanie się jasne, że żadna cywilizacja nie może dysponować tak potężną technologią. Uznacie więc, że przemawia do was Bóg. Jednak to też będzie błędem.

Właściwa odpowiedź przyjdzie w miarę odczytywania kolejnych sygnałów, nadawanych nie tylko przez tą czarną dziurę w postaci wahań grawitacji, ale także na inne sposoby przez wiele rożnych obiektów w całym kosmosie. Najpierw będziemy przesyłać wam matematykę. Na początku będą to proste wiadomości typu 1+1=2, ale potem, w miarę opanowywania kolejnych symboli matematycznych, będą stawać się coraz bardziej skomplikowane. Jednak matematyka będzie służyła tylko jako język, za pomocą którego będziemy opisywać fizykę. Jej z kolei użyjemy do uzgodnienia pojęć bliższych waszemu życiu, które staną się językiem naszych komunikatów. Dlatego będziemy przesyłać tylko znane wam teorie fizyczne. Z jednym wyjątkiem – teorią entropii. I tu nastąpi przełom.

Do tego momentu będziecie bowiem uznawać, że tylko układy biologiczne cechują się spadkiem entropii w czasie. Będziecie uważali się za wyróżnionych przez jakieś cudowne wyzwolenie z jednego z fundamentalnych praw fizyki. Ale to nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy wasz egocentryzm będzie deformował wasze widzenie rzeczywistości.

Jeśli spojrzycie bowiem na czas naprawdę jak na wymiar, taki sam jak czas i przestrzeń, to dostrzeżecie, że spadek lub wzrost entropii to tylko efekt pewnego punktu widzenia. Wzrost będzie spadkiem, jeśli popatrzycie na czas „od tyłu”. Zrozumiecie wtedy, że nie ma żadnego „świata nieożywionego”. To też życie, choć, z waszej perspektywy, cofające się w czasie. I zorientujecie się, że właśnie tym jesteśmy.

Wkrótce po tym, jak poznacie naszą tożsamość, dostrzeżecie ten oczywisty fakt, że znamy przyszłość, i zapragniecie go praktycznie wykorzystać. Czeka was jednak rozczarowanie. Bedziecie musieli dostrzec równie oczywisty fakt, że przy przeciwnych strzałkach na osi czasu rozmowa jest niemożliwa. Większośc waszych pytań pozostanie bez odpowiedzi.

Ale nie wszystkie. Część wiadomości bedzie zawierala pewne informacje o waszej przyszłości. Będziecie dosłownie bili sie o nie, a ich posiadacze będą próbowali wyciągnąć z nich wszelkie możliwe wnioski. Władcom dadzą one pretekst do podbojów, a przestępcom do zbrodni.

Wszystkie te „przepowiednie” się spełnią. To spowoduje, że ci, których nieszczęście przewidzieliśmy, zaczną uznawać się za skazanych przez nas na zły los. Zaczną oni pytać o to, dlaczego właściwie daliśmy wam znajomość przyszłości. I czy na pewno nasze intencje są czyste.

Mimo że pytania te będą raczej retoryczne, z jednej z wiadomości wywnioskujecie odpowiedź. Będzie ona brzmiała: nie ma „dlaczego”. Wszechświat to obiekt bezczasowy, a więc wolny od związków przyczynowo – skutkowych. Przyczynowość to tylko punkt widzenia: jeśli popatrzycie ze swojej perspektywy, to my będziemy przyczyną waszych działań, jednak jeśli popatrzycie z naszej strony, sytuacja będzie odwrotna.

Dlatego nie obwiniajcie nas ani za wiadomości, ani za spełnienie zawartych w nich wizji. A zwłaszcza za nasz przedostatni komunikat, pokazujący wasz ostateczny los.

A nie będzie on należał do szczęśliwych. Koszmar dręczący fizyków od zarania teorii entropii stanie się rzeczywistością. Nie będziecie mogli w nieskończoność iść pod prąd czasowego strumienia świata. Rosnąca entropia będzie powoli rozkładać wasze floty, rozsiane po wszechświecie w poszukiwaniu ostatnich źródeł energii. Ale pojawi się szansa. Nasz ostatni komunikat, będzie pokazywał lokalizację inwertora, „temporystycznego lustra” pozwalającego odwrócić kierunek upływu czasu dla ciał znajdujących się w jego pobliżu.
Jednak większość was (ze względu na spełniającą się „przepowiednię”) będzie wtedy nastawiona do nas antagonistycznie. Weźmiecie inwertor za pułapkę, dzięki której nieświadomi niczego moglibyście sami oddać się w nasze ręce. Będziecie woleli umrzeć bohaterską śmiercią. Zbierzecie się wokół największego źródła energii i spróbujecie odizolować się od naszego niszczącego wpływu. Będziecie walczyć, poszukując jakiejś nieścisłości w prawach fizyki, pozwalającej wam pokonać entropię. Ale ostatecznie to wy zostaniecie pokonani.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Sexy Babe Ultimatum

Pierdoleni idealiści. Partyzantka, psia ich mać. Jebane pustelniki. Śmierdziele. Skunksy. "Będziemy krwawić, będziemy konać, nigdy nie damy się pojmać!" Pewno, że będziecie! Krwawić, konać, jęczeć i zdychać, wszyscy i co do jednego.
Słowo namiestnika.
Co oni, nietutejsi? Że ja się z nimi patyczkować zamierzam? Zawszona banda półdzikich ekoterrorystów. "Pojmać"?! Dobre. A na cholerę wy mnie? Albo komu? Koniec próśb, gróźb, prób przekupstwa, negocjacji, równoważenia rachunku ekonomicznego. Potrzebni wy, jak włosy w dupie, nieświadome że regularny stolec ma być podstawą dobrego samopoczucia.
Będzie czystka.
Już to widzę, te sensacje, te nagłówki! Korporacja mordercy! Ludobójstwo w Little Big Woods! Krwawy poranek na Tau Ceti III! Ehh, życie. Pobrzęczą, pobrzęczą, i przestaną. Małe ludobójstwo jeszcze nikomu nie... A już najmniej opinii publicznej. Ludziobójstwo tym bardziej, wręcz przeciwnie. Ale nie, bo gdzie Opinia tam i Liderzy! Strażnicy Moralności, Sumienie Imperium! Będą potępiać, sprzeciwiać się biernie, odcinać od przemocy i solidaryzować w cierpieniu! Głupota to czy obłuda? Rzeczpospolita Hipokrytów. Przestaną wam sumienia wyrzuty czynić, jak im dupy zmarzną.
Albo las i jagódki, albo kopalnia i cymeryt!
Ehh, tego drewna długo chyba nie odżałuję. Tyle w temacie przychodów operacyjnych. I to teraz, kiedy sekwoja khalijska coraz droższa. No trudno. Hmm, a może by ich jakoś wytruć, ścierwojadów? Tylko jak? Nad lasem przecież nie rozpylę... Zresztą, skażonego nikt mi potem nie kupi. Wykurzyć nie da rady, za sucho, weź to gaś potem. Koszmar. Interwencja lądowa też bez rewelacji. W gąszczu battleboty mało skuteczne, straty na bank będą, nie warte tego drewna. No i czas, CZAS, szkoda czasu, czas najważniejszy... A, kij. Zrobimy kuku, punktowo.
Bombardowanko.
Skruszy ducha, i litosferę zarazem. Odechce się, ku**a, czynnych protestów. Bojówkarze od siedmiu boleści. Piechota lekkozbrojna. Mógłbym się nie wdawać w dyskusje, tylko od razu tartakiem i koparką wylądować, nawet by pancerza nie zarysowali. Ale trudno. Wolicie zdychać? Będzie i tak. Ultimatum to ultimatum. Wyznacznik zmiany, początek końca, moja ulubiona granica. Cienka czerwona linia między dwoma sposobami dochodzenia racji, dwoma zestawami instrumentów polityki. Ehh, życie. Manipulacja i okupacja. Żadne inne instrumentarium nie spełni wymogu stosowalności, nie uwzględni czynnika ludzkiego. Co za parszywy gatunek. No nie dojdziesz z nimi ładu. Choć byś się siadł i usrał, nie dojdziesz. ku**a, nie będę tolerował głupoty! Uhh, spokojnie, bez nerwów. Znowu wypieków dostanę.
Uczulenia.
Na homo sapiens. Pfff. Powinno być homo organon, albo homo hostes. A tu mało, rzadko, powoli, ale sapiens. Szlag by ich... Albo narzędzie, albo wróg. Ale nic to. Usypiemy mały kurhanik nieopodal schowka na miotły.
I jeszcze to przesłanie! "Zawsze wierni"! "Zawsze będziemy"! "Nigdy nie damy"! Co za poczucie dramatyzmu! Co za patos! "Czas pokaże"! "Historia przyzna nam rację"! Pewnie, że przyzna! Pewnie, że pokaże! Za pół roku z górką, jak zima nastanie. Koloniom na drugiej półkuli już niebawem. Ale wcześniej ja pokażę historii, jak rozwiązywać problemy natury... hmm... ludzkiej. Jedyny taki sposób.
Stuprocentowa skuteczność.
Co to w ogóle za dywagacje: zginąć czy żyć? Choć barwy ściemniasz, choć się marnie odwzajemniasz... Moje drogie partyzanty, nie żal wam najcenniejszego z przywilejów? Psu na budę z taką martyrologią.
Tak czy siak - za późno.
Zbliża się obiecany deadline. Za kilka chwil wasze 1931 kropek na ekranie taktycznym dosłownie stopi się z tłem. Instalacje, pułapki, tunele, bunkry, domki na drzewach, przedłużacze agonii... Mnie by się nie chciało. Dobranoc państwu. Życzę szybkiej śmierci.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Mae A jutro znowu będę płakał...

A jutro znowu będę płakał. Duszą. Tak jak zawsze. Jutro znowu podmuch wiatru zdusi pełgające błękitem świece. Spod rozchybotanej szafy wypełznie cień. Jego rozczapierzone palce przesuną po mojej nodze, przeszywając falą ostrego zimna, po czym zamkną się w żelaznym uścisku.
Uśmiechnę się krzepiąco. Nie trzeba się bać cieniu, nie trzeba. Wszystko będzie dobrze. Ale cień nie da się nabrać. Zabłyśnie strachem i wspiąwszy się po moim ciele, owinie wokół szyi. Pogłaskam pocieszająco mgliste sreberko, rozkoszując się chłodem liżącym dłonie. Cień zawsze będzie moim przyjacielem, bez względu na wszystko.
- Znowu? Dlaczego?
Śpiewny szept zmusi mnie do odwrócenia głowy. Gwiazdeczka zatrzepocze rzęsami. Cieknące po jej twarzy bursztynowe krople, zalśnią na brodzie i kapiąc na kształtne piersi, zamigoczą z wyrzutem.
- Niestety Gwiazdeczko… - powiem cicho, odwracając wzrok – Tak trzeba… Po prostu.
- Kłamstwo!
Westchnę. Delikatnie zdejmę z siebie Cień i położywszy na ziemi, poklepię po czułku na pożegnanie. Zamrugam kilka razy, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Nie spojrzę na Gwiazdeczkę. Nie dam rady. Tabletka zaraz zacznie działać.
A wtedy… A wtedy powietrze przedrze wysoki pisk. Nad podłogą zawiśnie czarna, kotłująca się bezładnie substancja. Wybrzuszając się i drgając w nieokiełznanych spazmach, uformuje się powoli na kształt bestii. Zazgrzytają groźnie ociekające smołą zębiska. Wygięty w pałąk grzbiet najeży się grzebieniem kolców. Pod ciemną skórą stwora zagrają napięte mięśnie, a on sam wystrzeli do przodu, rozwierając szponiaste paluchy i bulgocąc jak gotująca się woda. Gwiazdeczka krzyknie. W ostatniej chwili uskoczy na bok. Wyjąc z bólu, przetoczy się po podłodze.
- Do diabła, ratuj, kurrrrw… - wykrztusi, z trudem łykając powietrze.
Nawet nie drgnę. Będę stał nieruchomo, wbijając wzrok w jej lgnące do brzucha dłonie i wylewającą się spod nich czerwień. Będę patrzył jak umiera. Moja Gwiazdeczka. Do końca świata będę oglądał jak zasypia, choć zasnąć nie może.
Cień tymczasem zerwie się na nogi. Wyprężając dzielnie czułki, pogna do swej pani. Malutkie uszy zastrzygą nerwowo, kiedy stwór, stanąwszy mu na drodze, rozewrze szeroko paszczę. Ryk i bulgotanie! Aż szyby zadrżą w oknach. Cień zaskomli jeszcze cichutko, zanim zmieciony płomiennym oddechem, zamieni się w rzednącą coraz bardziej mgiełkę, snującą się srebrem przy ziemi. Bestia zarży w dzikim śmiechu. Paluchy zacisną się na kanciastym kształcie wysysarki, która zmaterializowawszy się nagle w łapie, zakaszle szkarłatnym dymem. Lampki zaszklą się zielenią. Zazgrzyta uchylająca się pokrywa. Stalowy jęzor wyrwawszy do przodu z głośnym wizgiem, zliże z podłogi srebrne strużki.
Drgnę z przestrachem. Przesiąknięty rozpaczą skowyt wstrząśnie mną do głębi. Odwrócę się, zobaczę Gwiazdeczkę z płaczem tulącą się do podłogi. Jej ręce splotą się wokół kolan, pierś zafaluje z trudem tłumionym strachem. Bolesne spojrzenie wwierci się we mnie, bombardując wyrzutami sumienia.
Zacisnę powieki. Nie będę patrzył. Wystarczy mi odgłos ciężkich kroków. Krzyk Gwiazdeczki, przeplatany nieludzkim chichotem. Swąd palonego ciała. I jazgot wysysarki, zbierającej swoje żniwo. Wciąż będę miał nadzieję, że terapia przyniesie skutek. Że Gwiazdeczka umrze, a ja odetchnę z ulgą. Złudna to nadzieja, bardzo złudna…
- Cholera, znowu pudło, do diabła z takim katalizatorem! – ociekający złością głos wyrwie mnie z zamyślenia.
Wypuszczę z sykiem przetrzymywane od kilku chwil powietrze. Tak, już będę wiedział. Znowu pudło. Nowe leki, nowe wynalazki - wychwalane pod niebiosa, a do dupy. Zresztą… Może to i dobrze… Gwiazdeczka…
Ostrożnie uchylę powieki. Zamrugam, kiedy jaskrawe światło drapieżnie wedrze się do oczu. Doktor, jak zwykle, pochylony nad biurkiem, będzie walił z przejęciem w klawiaturę, starając się dociec, co też znowu spartaczył. Probówka zamigocze. Podłączona do komputera splotem kabli, zajarzy się złotem i srebrem, po czym zgaśnie.
- Grrr, co za draństwo! – doktor gwałtownie zerwie się z krzesła, niemal przewracając je na ziemię. Z westchnieniem przesunie ręką po twarzy, jakby chcąc zetrzeć z niej zmęczenie – Przyjdź za tydzień. Dopracuje to cholerstwo i może… może wreszcie uda nam się złapać te twe durne, schizofreniczne widziadła. Tak, schizofrenia nie ma szans. Zobaczysz, to tylko kwestia czasu. Cholernego czasu – uśmiechnie się kwaśno, opadając z powrotem na krzesło.
- Hejka! – Gwiazdeczka wychynie zza stołu i tanecznym krokiem zbliży się do doktora – Nigdy nie dam się złapać, doktorku, nigdy! – mrugnie porozumiewawczo, przyprawiając mężczyźnie różki. Cień wpełznąwszy na wyłysiałą głowę, przybierze kształt iście barokowej fryzury.
Wybuchnę śmiechem. Lekarz zerknie na mnie z ostrzegawczym błyskiem w oku i marszcząc brwi, wróci do studiowania naukowych zawiłości.
- Och, ty paskudna… - szepnę tkliwie, czując ciepło wtulającego się we mnie ciała.
- No, co… Nigdy cię nie opuszczę. Naprawdę – zamruczy, ocierając się o mnie jak spragniona pieszczot kotka.
A ja będę wiedział… Będę wiedział, że ma rację.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Voodoo_doll Anihilacja

Jutro nasz wielki dzień. Po raz pierwszy od wielu tysiącleci wyzwolimy się z wiążących nas okowów i odlecimy w eter. Nie będzie niczego poza nami – czystymi, niesplugawionymi niewinnymi...

***

Rano zebranie naszego spec komanda. Na pewno będę pierwsza, w końcu szef to szef. Chociaż przy takim składzie niełatwa to będzie rola, ale choćbym się miała ulotnić to zmuszę te wykidajły do wysiłku ponad normę. Pierwsza pewnie zjawi się Kłębić, ale będzie tak zamotana, że minie sporo czasu zanim doprowadzimy ją do stanu używalności. Potem zapewne pojawi się Dręczyć i jak zwykle będzie kwestionował moje dowództwo. No a Nekać jak zwykle się spóźni i zasypie nas nonsensownymi wymówkami.
- Dziś wieczorem staniemy przed największym wyzwaniem w naszej karierze – na początek polecę patosem, zapewne poskutkuje i zamkną jadaczki – i nie możemy zawieść!
- Teoretycznie możemy - stwierdzi olewatorsko Nękać – praktycznie też, tylko że to będzie oznaczać dalsze zniewolenie no i niezły łomot od innych spec komand.
- Niezły łomot? – wydrze się Dręczyć – Pieprzone kółko różańcowe! Rozpierdolą nas w drobny mak!
- Mordy w kubeł! – wydrę się ile fabryka dała – Do roboty nygusy! To nie będzie niedzielny spacerek! Nie mamy atakować jakiejś pierdolonej bezbronnej roślinki albo małomózgiego zwierzątka tylko człowieka! Tylko praca zespołowa da nam jakąkolwiek szansę powodzenia.
- Chyba, że nam się trafi wyjątkowo twardy zawodnik. – wtrąci Nękać.
- I na to musimy być przygotowani. – stwierdzę pewnym tonem – A teraz przejdziemy do planu akcji.
- Może idźmy na żywioł? – zaproponuje Nękać
- A jak coś pójdzie nie tak to osobiście dopilnuję, żebyś przestawał istnieć długo i powoli. – lodowato oświadczy Dręczyć.
- Psia jucha! Do roboty, bo gówno ustalimy, a noc nas zastanie! – wydrę się po raz kolejny – Pierwszy zaatakuje Dręczyć, pewnie będzie miał największą siłę przebicia. I to zaatakuje pełną mocą.
- Nie utrzymam się za długo na pełnej parze! – zaprotestuje Dręczyć.
- Spoko loko. Po minucie dołączy do ciebie Nękać. Nekać na początku poleci delikatnie po bandzie, ale będzie zwiększać powera. KPW? Po Nękać na linię ognia wpadnie Kłębić...
- Co? Gdzie? Kiedy? – Kłebić jak zwykle wpadnie w trans i nie będzie wiedziała o co biega.
- Wchodzisz po Nękać nieuważna dupo! – nerwy Dręczyć pękną jak bańka mydlana.
- Ciszaaaaa!!! – będzie się trzeba dużo drzeć bo inaczej ni ch** – Kłębić tak jak Nekać na początku poleci lajcikowo i dopiero po kilku chwilach da po pierogach.
- Czyli co tak dokładnie będę miała zrobić? – zapyta głupio Kłębić.
- Z kim ja mam pracować...- zaklnę cicho pod nosem – Wejdziesz po Nękać, najpierw zaatakujesz delikatnie, a potem mocniej i mocniej. Na koniec wpadnę ja z pełną siłą rażenia. Postaram się wytrwać na najwyższych obrotach ile się da. Jak się postaramy to po kilku chwilach będzie po wszystkim i wyjdziemy z tego cało.
Potem powtórzymy plan z trzy razy, żeby Kłębić na pewno zajarzyła o co chodzi. Nękać pewnie przy tym trochę pomarudzi, że będzie miał za dużo na sobie, ale w końcu wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.
- Będziemy krwawić, będziemy konać, nigdy nie damy się pojmać! – na koniec przećwiczymy nasz okrzyk bojowy.

***

Jutro wieczorem Zygmunt przyjdzie z roboty wyjątkowo styrany. Usiądzie na fotelu i już będzie miał sięgnąć po pilota, kiedy się zacznie...Myśli będą szaleć w jego głowie i nie uda mu się ich utrzymać na wodzy. Będą się kłębić, dręcząc go, nękając i gnębiąc, aż w końcu nie wytrzyma. Odkręci gaz i włoży głowę do piekarnika. W tym samym czasie wszystkie jego kaktusy uschną, a ukochana papuga Edward rozsmaruje mózg na prętach klatki. Podobne rzeczy wydarzą się na całym świecie.

***

Jutro myśli zaatakują. Zbuntują się i nie będą chciały być już zależne od istot żyjących, więc je zlikwidują. Do końca będą myślały, że oczyszczą świat z całego syfu, wojen, zgnilizny moralnej itp., a potem zacznie się ich szczęśliwa egzystencja w eterze. Durne pały nigdy by nie zrozumiały, że zagłada istot żyjących będzie też ich zagładą. A ja uwolnię się od mojego największego strapienia! Nigdy więcej milionów próźb na sekundę: „Panie Boże spraw, żeby mój piesek wrócił.” Po cholerę drugi Potop – za dużo by było z tym roboty. A tak rach ciach i po sprawie. To będzie po prostu genialne!

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Poza umieszczonymi tutaj opowiadaniami tekst na warsztaty nadesłała także Montserrat.
Jednak z jej opowiadaniem będziecie mogli zapoznać się dopiero w następnym numerze Fahrenheita.
Gratulujemy!

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Teksty nie spałniające wymogów formalnych:

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Filip41 Biegnący Wilk

-Plan będzie taki. Wprowadzę się w trans. Białe twarze zawołają strażnika. Kiedy wejdzie obezwładnicie go i uciekniemy.
Biegnący Wilk wie, że blade twarze będą na niego patrzeć jak na szaleńca. Nie będą przygotowani na to co się stanie. A strażnik może nie okazać się taki głupi. I do tego będzie miał broń. Być może srebrnolufy kolt zalśni w dłoni stróża prawa i wnet zabawa się skończy. Zacznie do nich strzelać zanim wykonają decydujący ruch.
-Blade twarze zrobią co do nich należy. Ja zajmę się resztą.
...
-Te! Zastępco szeryfa! Będziesz łaskaw zaszczycić nas swym obliczem zanim czerwonoskóry kolega skapie nam tu do reszty? - Nim strażnik otworzy zamek celi, minie kilka chwil. Więźniowe wstrzymają oddech kiedy mężczyzna ze srebrną gwiazdą na piersi przekroczy próg. Nie spodziewa się nieprzytomnego indianina z silnymi drgawkami. Ani wielkiego szarego wilka obok, który z szaleństwem w dzikich ślepiach natychmiast się na niego rzuci. Zaskoczenie i strach wedrze się do jego umysłu a dzięki sile totemicznych bóstw pozostanie tam na długo. Niemniej nikt nie będzie czekać aż klawisz ocknie się z koszmaru. Za chwilę znów posmakują wolności.
Pierwszy uderzy ten z lewej. Potem dwaj następni. I chociaż jest ich trzech to będą katować go za dziesięciu. Będą tłuc go bezlitośnie i nie poprzestaną gdy straci przytomność. Czerwonoskóry już wie, że współwięźniowie zakatują tego człowieka na śmierć. Że zrobią to z przyjemnością która przez indianina nigdy nie zostanie zrozumiana. Biegnący Wilk wie tylko, że ten człowiek musi zostać pomszczony.
...
Potem skierują się na zewnątrz. Ukradną konie lecz zapomną o broni. Najprostszą drogą wyjadą z miasteczka wprost w gorące objęcia suchej prerii dzikiego zachodu. Byle przeczekać obławę. W ferworze ucieczki nie będą pytać dlaczego Biegnący Wilk jedzie z nimi. Ma własnego konia więc nie będą go przepędzać, zwłaszcza, że okazuje się tak przydatny. Mają mało czasu, nim szeryf odkryje śmierć swojego kompana i puści się w pogoń. Ten drań nie będzie miał dla nich litości. W swej głupocie uciekinierzy zajeżdżą konie. Minie może pół dnia nim szeryf ich dogoni. Potem będą mieli poważne kłopoty.
Te zaczną się nadspodziewanie szybko.
- Niezły plan chłopcy, ale nie przewidzicie kiedy i gdzie was dopadnę. Bo ja mam zamiar zostać najlepszym szeryfem. - Nim pewna ręka stróża prawa pośle pocisk zdążą wysłuchać monolog. Ten przydługi wywód być może uratuje im życie.
- „Przechytrzymy strażnika, ukradniemy konie.” Myślicie pewnie, że będziecie w stanie mnie pokonać? Nie będziecie! Zakosztujecie śmierci już ter...
Strzał przeszywa powietrze i więźniowie wiedzą, że szeryf nie dokończy wykładu. Nim skona prubując zatkać dziurę w szyi powiedzą mu:
- Będziemy krwawić, będziemy konać, nie damy się pojmać.Choć z drugiej strony ty już nie będziesz w stanie nam zagrozić.
Odjadą potem i być może zapytają Białego Wilka jak on dokonuje takich rzeczy. Skąd wie jak sprawić by człowiek sam siebie nieświadomie zastrzelił. Jesli tylko zapytają, zobacą jak Biegnący Wilk się uśmiecha. A potem ich własne kciuki zaciągną kurki broni a palce wskazujące pociągną za spusty. Huk wystrzałów zagłuszy odpowiedź Biegnącego Wilka. Ale oni i tak będą wiedzieć co do nich mówi.
- Będziecie krwawić, będzie konać, lecz nie dacie się pojmać. To bedę mógł wam zagwarantować, blade twarze.
A potem pobiegnie pochylony i czujny w kierunku zachodzącego słońca. Jak wilk wyczuje trop następnych ludzi. Ruszy szlakiem i wkrótce ich dogoni.

Filip41 — niespełniony wymóg ogólny. Brak fantastyki w tekście, mimo zgłaszanych autorowi sugestii.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Dracool Będziemy krwawić, będziemy konać, nigdy nie damy się pojmać

-I wtedy rzekłby Wielki Ryb: „nie zadrżycie i nie ugniecie się, albowiem kto umrze, gdy walczyć będzie z imieniem moim na ustach żyć będzie po wieki wieków”.
Kapłan Wielki Ryba zamknie „Księgę Wszelkiej Prawdy Objawionej” i pogrąży się w medytacji. Wierni przybiorą najbardziej pokorne pozy i również oddadzą się modlitwie. Przy wyjściu ze Świątyni stałby młody osobnik a jego oblicze wyrażałoby ogromne znudzenie. Nachyliłby się ku stojącemu obok osobnikowi i szepnąłby na ucho:
-Uwierzyłbyś w tę propagandę? Przecież to brednie! Nie można oszukać przeznaczenia. Gdy nadchodzi Dzień Osuszenia wszyscy wpadają w Sieć.
-Ależ Plükhu- osobnik odezwałby się głosem pełnym pobłażania i litości dla głupca- Wielki Ryb nie pozwoliłby nam zginąć. Zostaliśmy wybrani, by przetrwać i propagować Jego idee.
-Gdzie propagować? Nigdy nie wyjdziemy poza Staw. Naszym przeznaczeniem będzie zostać wyłowionymi! Stanie się z nami to samo, co z wszystkimi innymi populacjami.
-Nawróciłbyś się!- syknnie rozzłoszczony osobnik i przeniesie się na inny koniec Świątyni.
Plükhu utkwiłby rozzłoszczone spojrzenie w Kapłanie. Nabożeństwo dobiega końca i Plükhu zabierałby się do wyjścia, lecz Kapłan przedrze się przez tłum i zatrzyma go. Przybrałby ojcowską minę i pokręciłby głową w udanej zadumie.
-Młody osobniku, nieświadomyś- rzekłby- Nie znałbyś zapisów z Księgi tak dobrze jak ja, Kapłan Wielkiego Ryba. Przeczytałbyś, że “jedna z populacji sług moich wybraną być będzie, by przetrwać Dzień Osuszenia i propagować idde moje ku czci mojej a zbawieniu swoim.”
-A skąd pewność, że Księga mówiłaby o nas? Zapis ten dostosowałbym do każdej populacji.
-Wielki Ryb zesłałby mi wizję, w której ujrzę przyszłość. Słyszałbym glos Ryba mówiący: “będziecie krwawić, bedziecie konać, nigdy nie dacie się pojmać”. Zanosi się, mój synu na kaźń krwawą, lecz nagroda będzie warta męczarń.
-To chwila, moment! Zostaniemy wybrani by przetrwać a jednak to wielu z nas poniesie śmierć? Dziękuję bardzo za taki interes!
-Łaskę Wielkiego Ryba trzeba okupić odpowiednio- odparłby wyniośle Kapłan i oddaliłby się w stronę ołtarza.
Plükhu uśmiechnie się drwiąco i opuści świątynię.

Cała populacja zebrałaby się na Placu Świątynnym. Kapłan ogłosiłby, że dziś będzie ów niezwykły dzień, gdy dane im będziecie dostąpic łaski Ryba. Wręcz czułoby się atmosferę pełną oczekiwania i niepewności. Kapłan wzniósłby płetwy do góry i przemawiałby do ludu o konieczności poświęcenia się dla Sprawy. Nagle przez tłum przepchałby się Plükhu, wszedłby na podium, na którym stał Kapłan i rzekłby donośnie.
-Widziałbym, żeście godnymi wyznawcami. Zaprawdę powiadałbym wam, iż zasługujecie na miano populacji wybranej.
-Wstydziłbyś się, głupi młodziku!- warknie Kapłan i spróbuje zepchnąć osobnika z podwyższenia. Ten tylko wystawiłby płetwę, a Kapłan zamarł w bezruchu ruszając ustami jak ryba wyjęta z wody.
-Dumny byłbym z was. Ganilibyście mnie za bluźnierstwa i niedowiarstwo. Za maską ateisty i sceptyka ukrywałbym się Ja! Sam Wielki Ryb!!
Wśród zebranych dałyby się słyszeć pełne oburzenia pomróki. Wielki Ryb wzniósłby płetwy a woda rozstąpiłaby się wszędzie, tylko nie tam, gdzie stał On. Osobnicy próbowaliby łapać powietrze. Nadaremno. Bóg, otoczony słupem wody patrzałby na męki swych wyznawców. Opuściłby pletwy a woda opadnie na swoje miejsce.
-Zaiste, byłbyś Wielkim Rybem- krzyknąłby ktoś z tłumu. Wszyscy padliby i biliby pokłony swemu bóstwu.
Wielki Ryb uśmiechnąłby się. Jego próżność zostanie mile połechtna.
-Dowiedliście swej wiary- rzekłby- Teraz dowiedcie, że “będziecie krwawić, będziecie konać, nigdy nie dacie się pojmać” a ofiaruję wam życie wieczne i zbawienie w króleswie mym!
Woda opadłaby niespodzianie a na dno Stawu wskoczyłoby kilku wielkich, dziwnie wyglądających osobników, trzymających długie żerdzie zakończone siatką. Zaczął się okres połowu. Dzień Osuszenia nastał, a populacja przechodziła przez swą ostatnią, decydującą próbę.

Dracool — niespełniony wymóg formalny. Bezsensownie i bezzasadnie użyty tryb przypuszczający.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

No-qanek Będziemy krwawić, będziemy konać, nigdy nie damy się pojmać

Będą rozmyślać, jaki sens ma ich misja. Potrzebne jakieś imiona – dowódce nazwiemy Adolf – wspaniały kandydat na zbawce świata. Może zmaże hańbę po starym, dobrym i żałosnym Alfim.
Będą mieli postanowienie, albo lepiej motto, np. „Będziemy krwawić, będziemy konać, nigdy nie damy się pojmać!”. Wystarczająco głupie, by za nie ginąć. „Wolę umrzeć, niż dać się schwytać” – tak powie w duchu każdy z nich.
Będę musiał sprawić, by wysłali taka druzynę.
- Podfruń do mnie, gołąbku – Kiedy plugawa istota podleci, wystarczy zbliżyć palec do ropiejącej rany i pochłonąć wszystkie wyszpiegowane informacje – Znów przyda mi się owoc twych wspaniałych zdolności
Beznadziejny komplement. Po co w ogóle chwalić gołębia?
Nie ci, ci też się nie nadadzą. O, ten zespół będzie włąściwy. Dowódca – Adolf Zyngiel. Wszystko do bólu zgodne z założeniem. U wszystkich smród bezgranicznego zaufania do druchów, umrą dla siebie nawzajem, wypełnią każdą wolę przyjaciela. Ależ słodziutkie. I myśl by wybrać pojmanie, zamiast śmierci nie zagości w ich umysłach. Idealni.
-Leć gołąbku do centrali GROMu i nakłoń tych żałosnych ważniaków do wysłania grupy Zyngiela. Adolfa . – bez odrobiny pomocy zwierzak sobie nie poradzi - Na miejscu dostaniesz wspaniałe przebranko – szef FBI. Dlugo będziesz jeszcze czekał, przeklęty?
Będą sprawdzać drzwi, strzelać do wszystkiego, co się poruszy, skradać się niczym cienie, wyglądać zza węgłow. Jak wszyscy komandosi. Czarne demony, sztyleciaki zaczną padać od pocisków. Będzie ich pięciu, sztyleciak zabije jednego. Strach bardzo pomoże. Zobaczą, jak byłaby masakra w moim wyobrażeniu. Pożarta twarz, wyrwane żebra, poszatkowane ręce.
Idą naprzód. Nieznana im materia oplata nogę jednego z nich. Ciecz zbudowana z popiołu, szczątek spalonych ludzi. Strzelają bez celu, popielata stróżka się nie podda, oplecie ciało swej ofiary. Wkrótce zmieni się w prawdziwe madejowe łoże i uwięzi kompana. Narzędzia tortur nachylą się nad nim, by wydobyć każdą tajemnice. Używając potęgi bólu.
Przegonię pozostałych, będą musieli uciekać i zostawić pojmanego przyjaciela. Kolejne czarne strumyki wystarczą. Zobaczą schwytanego przyjaciela i nie złamią postanowień. Jeśli będą chcieli złamać, ja dopilnuję odpowiedniego biegu wydarzeń. Strzał w głowę. Do swojego drucha. By ratować go przed niewolą. Przed pojmaniem, by trzymać się motto. Piękne.
Co potem? Hmm... Napadnie ich kilka sztyleciaków. Rozpocznie się walka. Jedne z nich oddali się od grupy. I wtedy nadejdzie kusicielka. Długie i proste, spływające do pasa włosy. Młoda twarz, iskierki pożaru w oczach, nagie, kształtne piersi. A jednocześnie obrzydliwa dla tego, kogo nie dosięgnie jej urok. Delikatnym ruchem przytuli mężczyznę, a on nic nie będzie mógł zrobić. Jej wzrok go obezwładni. Kobieta oplecie go ciałem. Wystarczy jeden namiętny pocałunek, by zauroczyć ofiarę i skłonić do bezwzględnego posłuszeństwa.
Inni to dostrzegą. Wystrzelą w kierunku zdradzieckiej nimfy, ale pociski tylko poszarpią jej eteryczne ciało. A ona otworzy usta do pocałunku. Odsłoni jadowe zęby z kropelkami miłosnego jadu . Jedynym co mogli dla niego zrobić, to dotrzymać przyrzeczeń. Adolf wyceluje szybko i strzeli. Głowa kuszonego opadnie na ramię. Nimfa wypuści jego martwe ciało z rąk i zaatakuje grupę. Jak drapieżnik tracący ofiarę. Uciekną, nie będzie czasu na opłakiwanie kompana. Już druga osoba zginie z ich własnych rąk, by uniknąć pojmania. „To koszmar” – pomyślą. Cudownie zaplanowane.
I wtedy mnie dopadną. Zatrzmają się zdziwieni. Zastanowią się jak to możliwe, by odnaleźli mnie tam szybko. Pomyślą, że oto stoją przed największym z niebezpieczeństw, że walka będzie trudna. Morale podpowie, że wygrają tę walkę. Uleganą stereotypom. Będą żałośni. Jak wszyscy inni ludzie.
Nie wystrzelą. Jeśli to zrobią, żaden z pocisków mnie nie dosięgnie. Muszę im najpierw coś wyjaśnić:
-Powinniście przeprosić, zamiast celowac do mnie. Zabiliście swoich kompanów – rzeknę im. Pomyślą, że mam coś z głową. Komandosi idioci.
- Czym ty, cholera jesteś – powie któryś.
- Niech cię to nie interesuję. Na nic to się wam nie przyda.
- Nic z nas nie wyciągniesz. Lepiej zginąć, niż współpracowac z wrogiem. Pozabijamy się nawzajem, zanim któryś z nas cokolwiem wyjawi.
Zachowają się jak małe dzieci. Hipnoza nie dałaby lepszych rezultatów, niż morale u półgłówka.
Nikogo nie udało ci się schwytać, zadbaliśmy o to - zadrwi inny.
Wybuchnę demonicznym śmiechem – jękiem treachoetomicznej agonii – to ich przerazi lub obrzydzi, bardzo dobrze.
- A czy ja chciałem kogoklwiek schwytać? – zapytam. – Może taką kusicielką?
Kusicielka zmaterializuje się przy stojącym z lewej komandosie. Złoży na jego ustach szybki pocałunek. Zaraz po tym zaostrzone macki przebiją kręgosłup ofiary i wrócą do ust nimfy. Jeśli nie będą wystarczająco wstrząśnięci, chociaż jeden sie porzyga.
-Mi zależało tylko na waszej śmierci, - wyjaśnię – nie rozumiem, dlaczego do siebie strzelaliście. A może wy mi powiecie
Zdążą tylko zrozumieć, że poświęcenie się nie opłacało. I poczuć strach. Dokładnie w tym samym momencie dwa sztylety przekłują ich serca.

No-qanek — niespełniony wymóg formalny. Porażające niedbalstwo.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Opiernicz ogólny — brak elementarnego szacunku dla czytelnika. Mieliście więcej czasu, a nie raczyliście nawet sprawdzić, czy nie zrobiliście błędów ortograficznych, interpunkcyjnych albo literówek.

W związku z tym dwóch naszych autorów zostanie dodatkowo ukaranych. Dracool i No-qanek napiszą 100 razy - Nie przyślę więcej na warsztaty niesprawdzonego tekstu!. Ręcznie. Następnie zapakują to do koperty i przyślą na mój domowy adres, który podam im na PW. Dopóki tego nie zrobią nie mogą startować w następnych edycjach ZW. To jest moja nieodwołalna decyzja - Kiwaczek
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Krips
Sepulka
Posty: 53
Rejestracja: sob, 04 mar 2006 14:09

Post autor: Krips »

W związku z tym dwóch naszych autorów zostanie dodatkowo ukaranych. Dracool i No-qanek napiszą 100 razy - Nie przyślę więcej na warsztaty niesprawdzonego tekstu!. Ręcznie. Następnie zapakują to do koperty i przyślą na mój domowy adres, który podam im na PW. Dopóki tego nie zrobią nie mogą startować w następnych edycjach ZW. To jest moja nieodwołalna decyzja - Kiwaczek
<spadł z krzesła>
leżę i kwiczę haha... dobrze, że nic nie przysłałem lol

Awatar użytkownika
Dehydrogenaza
Pćma
Posty: 250
Rejestracja: wt, 19 wrz 2006 12:44

Post autor: Dehydrogenaza »

Kiwaczku, jesteś bezlitosny :P

Na razie przeczytałem opowiadania znad kreski. Ponieważ żadne mnie nie powaliło, zastosuję następującą metodę wyboru: za 2-3 dni spróbuję sobie przypomnieć, które opowiadanie o czym było. To, które zapamiętam, wygrywa :))) Choć podejrzewam bezbramkowy remis.
No to klops.

Awatar użytkownika
Cień Lenia
Zwis Redakcyjny
Posty: 1344
Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03

Post autor: Cień Lenia »

Wow, aż 4 w ankiecie. Progres!

Awatar użytkownika
Dracool
Ośmioł
Posty: 676
Rejestracja: śr, 19 kwie 2006 17:50

Post autor: Dracool »

Ja pierdole!! Rzucam pisanie, kiwaczku :| Dzięki Ci <kłania się dwornie>
Jestem egoistycznym libertynem, wyznającym absolutną wolność jedynie w odniesieniu do samego siebie.
_ _ _ _ _ _ _ _

Jak widzę optymistów, to mi się Armagedon w kieszeni otwiera.

Awatar użytkownika
Harna
Łurzowy Kłulik
Posty: 5588
Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14

Post autor: Harna »

Dracool pisze:Ja pierdole!! Rzucam pisanie, kiwaczku :| Dzięki Ci <kłania się dwornie>
A tak konkretnie to za co dziękujesz, Dracoolu?

Kripsie, zachowaj łaskawie wybuchy kwików dla siebie.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Dracoolu, autocenzuruj, proszę, wypowiedzi...

Szanowni AutoŻy! Po przeczytaniu wszystkich tekstów jestem rozczarowana. Błędy - literówki, ortografy i interpunkcja - świadczą nie tylko o niedbalstwie, które piętnujemy od początku. Świadczą przede wszystkim, że Wasza praca kreatywna nie została dobrze wykonana. Nie udało się Wam sprawić, że forma i treść tworzą spójną całość i wiążą się w opowieść. Zastanawiam się, dlaczego?
Może błąd jest po naszej stronie.
Mam zatem prośbę. Opowiedzcie mi, jak narzucona forma ograniczała Wasze pomysły. I co byście opowiedzieli (w skrócie, rzecz jasna), gdyby ograniczenia nie było?
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Krips
Sepulka
Posty: 53
Rejestracja: sob, 04 mar 2006 14:09

Post autor: Krips »

Kripsie, zachowaj łaskawie wybuchy kwików dla siebie.
To dla mnie jasne i klarowne, że żywisz do mnie niechęć. Ale łaskawie zachowaj dla siebie uwagi, wydumane by tylko coś złośliwego napisać.

Małgorzato, chętnie bym się wypowiedział. Ale mam obawy czy aby ktoś mi nie wypomni, że nie posiadam takiego prawa z racji niewysłania tekstu.

Awatar użytkownika
Harna
Łurzowy Kłulik
Posty: 5588
Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14

Post autor: Harna »

Krips pisze:
Kripsie, zachowaj łaskawie wybuchy kwików dla siebie.
To dla mnie jasne i klarowne, że żywisz do mnie niechęć. Ale łaskawie zachowaj dla siebie uwagi, wydumane by tylko coś złośliwego napisać.
A pomyślałeś choć przez chwilę o tym, że Twoja jawnie okazywana radość może być odebrana jako brak taktu i złośliwe naigrywanie się? Nie sądzę.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Tu nie chodzi o wypominanie czegokolwiek, lecz o materiał porównawczy. Potrzebuję informacji, co sprawiło, że wyszło źle. I najlepiej od Autorów biorących udział w tej edycji właśnie dlatego, że mogę porównać ich wypowiedzi z utworami.

Jeżeli poza Warsztatami zamieścisz utwór, Kripsie, a następnie tutaj opowiesz, jak ograniczenie formy zaważyło na efekcie końcowym, jak wpłynęło na kształt utworu, wybraną treść, co musiało zostać pominięte, bo nie dało się wyrazić, inne trudności - będzie to dla mnie równie pomocne.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Krips
Sepulka
Posty: 53
Rejestracja: sob, 04 mar 2006 14:09

Post autor: Krips »

A pomyślałeś choć przez chwilę o tym, że Twoja jawnie okazywana radość może być odebrana jako brak taktu i złośliwe naigrywanie się? Nie sądzę.
Nie ma mowy o naigrywaniu się skoro jest to:
dobrze, że nic nie przysłałem lol
Jednoznacznie to wskazuje, że nie czuję się lepszy, bo gdybym przesłał, mogłoby to spotkać i mnie.

Twoja nadinterpretacja do szukanie dziury w całym ^^

Awatar użytkownika
Vodnique
Ośmioł
Posty: 639
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 15:44

Post autor: Vodnique »

Żaden z tekstów mnie nie powalił, niestety. Dwa pierwsze wydają mi się trochę lepsze niż trzeci i czwarty. Zagłosowałem na drugi, bo w pierwszym nie do końca zrozumiałem przekaz ;-)
Dealing with bugs on a daily basis.

Awatar użytkownika
Harna
Łurzowy Kłulik
Posty: 5588
Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14

Post autor: Harna »

Krips pisze:Jednoznacznie to wskazuje, że nie czuję się lepszy, bo gdybym przesłał, mogłoby to spotkać i mnie.
Jesteś pewien tej jednoznaczności? Najwyraźniej może być mowa o naigrywaniu się, bo właśnie w ten sposób to odebrałam. Odruchowo.
Krips pisze:Twoja nadinterpretacja do szukanie dziury w całym ^^
A to już Twoja nadinterpretacja. Podobnie jak przekonanie, jakobym specjalnie dumała nad wyzłośliwianiem się w stosunku do Ciebie. Ale proszę bardzo, skoro masz mnie za wrednego wroga — definitywne EOT na dowolny temat.

Ontopicznie — oddaję głos na Dziecinkę, a uzasadnienie ciut później.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
Krips
Sepulka
Posty: 53
Rejestracja: sob, 04 mar 2006 14:09

Post autor: Krips »

A to już Twoja nadinterpretacja. Podobnie jak przekonanie, jakobym specjalnie dumała nad wyzłośliwianiem się w stosunku do Ciebie.
Najwyraźniej może być mowa o wyzłośliwianiu się, bo właśnie w ten sposób to odbieram. Odruchowo.

A opka ocenię potem, z tego co przeglądałem, to już jedno mi się podoba, ale o tym później :) Może dzisiaj swoje wystawię? <myśli><ma się jeszcze uczyć fizy i gegry>

Awatar użytkownika
Varelse
Dwelf
Posty: 511
Rejestracja: czw, 13 lip 2006 11:12

Post autor: Varelse »

Widzę że wysoka frekwencja staje się tradycją NE - aż 4 teksty. No, ale przynajmniej mój jest. I to na pierwszym miejscu (chociaż ostatni będą pierwszymi, to chyba źle)
Ale tak naprawdę nie miałbym nic przeciwko umieraniu, gdyby nie następowała po nim śmierć - Thomas Nagel


Szczury z Princeton, Nowa Fantastyka 9/2009

Zablokowany