ZW NE IV - Nie rozumieją ni ptaki...
Moderator: RedAktorzy
- Cień Lenia
- Zwis Redakcyjny
- Posty: 1344
- Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03
- KPiach
- Mamun
- Posty: 191
- Rejestracja: śr, 18 sty 2006 20:27
No dobrze, nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale obiecałem ciąg dalszy.
BrodatyBakałarz Adam
O odruchu Pawłowa powiedziano już dość.
Moziężna tabliczka, również wspomniana już przez kogoś, wzbudziła moje zdziwienie, nieuchronnie przywodząc mi na myśl ogród botaniczny.
Natomiast dialog pomiędzy bohaterem a anoiołem/lwami/Bogiem jest dla mnie sztuczny, nie przekonuje mnie. I wreszcie zakończenie. Faktem jest, że spodziewałem się innego zakończenia. Więc plusik za zaskoczenie i za pomysł na finał, który niestety nie wybrzmiał. Nie było narastającego dramatyzmu w tej rozmowie, nie zarysował się punkt kulminacyjny.
Generalnie, nie bardzo mi się podobało.
Archont Deus ex machina
Jedno z lepszych opwiadań w tej edycji. Bardzo podobał mi się sposób prowadzenia opowiadania. Podział na fajnie przedstawione sceny powoduje, że opowiadanie czyta się jednym tchem, bez znużenia. Kompozycja nie wysilona, jeżeli mogę tak powiedzieć, nie znać na niej piętna wpasowywania na siłę w niesławne 5k, znaczy się dobrze przemyślana.
A teraz trochę powybrzydzam. Zakończenie mnie zawiodło. Scena z ojcem, który każe spadać bohaterami zapachniała słabym melodramatem. Gdyby to był jeszcze przyczynek do jakiejś efektownej wolty, ciekawszego zakończenia. A tak, Roth poszedł jak zmyty i zalewa smutki. Szkoda opka.
Podsumowując, na plus.
Dracool Płacząca Wiosna
Dracool, sorry, ale strasznie mi się niepodobało. Chyba mi ten klimat zupełnie nie leży. No, po prostu nie!
Przeprosiłem w pierwszym zdaniu, bo nie potrafię przyczepić sie do Twojego opka w sposób merytoryczny. Tekst ma swój klimat, który budujesz konsekwentnie.
Opowiadanie jest z pomysłem, co prawda nie ma w nim elementu zaskoczenia, od razu wiadomo jaki finał czeka na czytelnika, ale to nie tłumaczy moich odczuć. I wierszyk na koniec mi się podobał. A cołość ni czortu, sorrki.
Generalnie - cholernie subiektywna ocena.
radamanthys 3682
Muszę przyznać, że za takimi kliamtami również nie przepadam. Ale ten tekst nie odrzucił mnie. Mało tego, zmusił do pewnych refleksji. Świetnie pokazałeś drogę, którą przemierza bohater. To jest droga jednokierunkowa, więc koniec nie może być inny niż przedstawiłeś. W związku z tym nie stawiam zarzutu, że jest przewidywalny, w tym wypadku stanowi dopełnienie tekstu, jego atmosfery. A ostatnie zdanie miodzior!
A dla przeciwwagi osób, które wcześniej skrytykowały:
W sumie, bardzo dobrze.
cdn.
BrodatyBakałarz Adam
Zgrzytnęło mi. Najpierw kilka linijek opisu utrzymanego w stylu hmm, powiedzmy nieco poetyckim, a tu zdanie, które brzmi jak diagnoza medyczna.BrodatyBakałarz pisze: Dobrze. Mózg już pracował normalnie.
Nie podoba mi się to określenie dla głosu, który słyszy bohater. Może dlatego, że kompletnie nie mogę sobie przedstawić co to jest. To znaczy rozumiem o co chodzi, ale tylko dzięki kontekstowi.BrodatyBakałarz pisze: Był ponadnaturalny!
O odruchu Pawłowa powiedziano już dość.
Moziężna tabliczka, również wspomniana już przez kogoś, wzbudziła moje zdziwienie, nieuchronnie przywodząc mi na myśl ogród botaniczny.
Ja w tym miejscu też parsknąłem śmiechem. Mam nadzieję, że efekt komiczny był zamierzony.BrodatyBakałarz pisze: Pan chce Cię widzieć. Bądź łaskaw zaczekać przez chwilę.
Natomiast dialog pomiędzy bohaterem a anoiołem/lwami/Bogiem jest dla mnie sztuczny, nie przekonuje mnie. I wreszcie zakończenie. Faktem jest, że spodziewałem się innego zakończenia. Więc plusik za zaskoczenie i za pomysł na finał, który niestety nie wybrzmiał. Nie było narastającego dramatyzmu w tej rozmowie, nie zarysował się punkt kulminacyjny.
Generalnie, nie bardzo mi się podobało.
Archont Deus ex machina
Jedno z lepszych opwiadań w tej edycji. Bardzo podobał mi się sposób prowadzenia opowiadania. Podział na fajnie przedstawione sceny powoduje, że opowiadanie czyta się jednym tchem, bez znużenia. Kompozycja nie wysilona, jeżeli mogę tak powiedzieć, nie znać na niej piętna wpasowywania na siłę w niesławne 5k, znaczy się dobrze przemyślana.
A teraz trochę powybrzydzam. Zakończenie mnie zawiodło. Scena z ojcem, który każe spadać bohaterami zapachniała słabym melodramatem. Gdyby to był jeszcze przyczynek do jakiejś efektownej wolty, ciekawszego zakończenia. A tak, Roth poszedł jak zmyty i zalewa smutki. Szkoda opka.
Podsumowując, na plus.
Dracool Płacząca Wiosna
Dracool, sorry, ale strasznie mi się niepodobało. Chyba mi ten klimat zupełnie nie leży. No, po prostu nie!
Przeprosiłem w pierwszym zdaniu, bo nie potrafię przyczepić sie do Twojego opka w sposób merytoryczny. Tekst ma swój klimat, który budujesz konsekwentnie.
Opowiadanie jest z pomysłem, co prawda nie ma w nim elementu zaskoczenia, od razu wiadomo jaki finał czeka na czytelnika, ale to nie tłumaczy moich odczuć. I wierszyk na koniec mi się podobał. A cołość ni czortu, sorrki.
Generalnie - cholernie subiektywna ocena.
radamanthys 3682
Muszę przyznać, że za takimi kliamtami również nie przepadam. Ale ten tekst nie odrzucił mnie. Mało tego, zmusił do pewnych refleksji. Świetnie pokazałeś drogę, którą przemierza bohater. To jest droga jednokierunkowa, więc koniec nie może być inny niż przedstawiłeś. W związku z tym nie stawiam zarzutu, że jest przewidywalny, w tym wypadku stanowi dopełnienie tekstu, jego atmosfery. A ostatnie zdanie miodzior!
A dla przeciwwagi osób, które wcześniej skrytykowały:
muszę powiedzieć, że nie przeszkadzała mi ta wyliczanka, a nawet spodobała mi się. Na pewno stanowiła element, który przyciągał uwagę, podczas czytania, ale nie zgrzytał.radamanthys pisze:
Kombinacja kodeiny, opiatów, alkaloidów, dekstrometorfanu, tryptamin, salvinorinów, fencyklidyny, endorfin, adrenaliny, hormonów i okruchów nieba.
W sumie, bardzo dobrze.
cdn.
Myślenie nie boli! Myślenie nie boli! Myślenie... AUĆ! O, cholera! To boli!
- Bakalarz
- Stalker
- Posty: 1859
- Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08
No teraz już się z deka zdenerowałem. Kolejna osoba ma pretensje o odruch Pawłowa. Wyjaśniałem tą kwestię sporo czasu temu, ale potwórzę raz jeszcze:
Odruch Pawłowa to odruch warunkowy. Tak. Mrugnięcie oka nie jest odruchem warunkowym. Tak. I tu zaczyna się efekt zamierzony przeze mnie, czyli autora => zdanie dotyczące odruchu "wypowiada" pamięć. A pamięć czasami zawodzi. I tutaj akurat zawiodła... Nawet facet, który budzi się w raju ma swoje wady!
A co do tabliczek to mój raj przypomina w pewnym sensie ogród botaniczny. I dokładnie tak ma być. Adam bądź, co bądź nie ma wielkiej wiedzy o roślinach i dlatego Bóg kazał wprowadzić tabliczki...
Odruch Pawłowa to odruch warunkowy. Tak. Mrugnięcie oka nie jest odruchem warunkowym. Tak. I tu zaczyna się efekt zamierzony przeze mnie, czyli autora => zdanie dotyczące odruchu "wypowiada" pamięć. A pamięć czasami zawodzi. I tutaj akurat zawiodła... Nawet facet, który budzi się w raju ma swoje wady!
A co do tabliczek to mój raj przypomina w pewnym sensie ogród botaniczny. I dokładnie tak ma być. Adam bądź, co bądź nie ma wielkiej wiedzy o roślinach i dlatego Bóg kazał wprowadzić tabliczki...
Sasasasasa...
- Maximus
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 606
- Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24
Bard - Sąd Ostateczny
Najpierw króciutka łapanka, następnie podsumowanie.
Autorze, powiem tak. Pomysłu nie było. Uzupełniłeś brak pomysłu opisem niczego (tak, właśnie niczego). Który jest sprzeczny, ten opis, z sobą samym - statystycznie co kilka zdań czy akapitów. Interpunkcja - słaba. Problemy z szykiem zdania, i to wielokrotnie. Stylistyka też siada. Liczne kolokwializmy, niezręczności. Nieprzemyślane stwierdzenia. Wnioski sufitowe.
Proponuję zacząć od konspektu. Potem stworzyć tekst, a następnie po napisaniu przejrzeć go po wielokroć, i dokonać korekt. Ile się da. Tutaj widzę spore niedbalstwo, przykładem którego są nie tylko zjedzone spacje, ale także i drobne błędy językowe (drobne, bo nie jest bardzo tragicznie...), które przy niewielkim wysiłku i zangażowaniu możnaby poprawić. Proszę czytać tekst. Czytać! A jeśli był przeczytany (wielu Autorów jednak czyta, tylko nic z tego nie wynika...) - to nauczyć się czytać ze zrozumieniem, a to, czego się nie zrozumiało, poprawiać. I być samokrytycznym. Do przesady.
Mam nadzieję, że Autor przeczytał moje wypociny i jakieś wnioski wyciągnął ;). Powodzenia w pisaniu i proszę się nie załamywać, trzeba czasem wystawić się pod pręgierz i oberwać. Pocieszając: wielu błędów (prócz braku pomysłu) można w przyszłości uniknąć. Bo tego opowiadania radzę już nie poprawiać. Lepiej o nim zapomnieć, schować, albo zostawić jako przestrogę.
EDIT: Aktualnie nauki mam od cholery, toteż na temat następnych opowiadanek wypowiem się jutro/pojutrze i w terminach późniejszych. Mam nadzieję, że nikomu nie przeszkadza pisanie przeze mnie tak długaśnych recenzji i łapanek, bo może tego nie chce się czytać... Jeśli powtarzam wcześniejsze uwagi, też proszę mi wytknąć.
A jeżeli nikomu to nie przeszkadza, chętnie skomentuję jeszcze pozostałe teksty (muszę się na coś przydać, skoro sam nie miałem warunków by napisać opko na konkurs ;) ).
Najpierw króciutka łapanka, następnie podsumowanie.
Umysły uznały? Niezręczność językowa. A jeśli czegoś nie widać, to niekoniecznie jest to "tylko nieistniejący wymysł fantastów". Niegdyś człowiek nie widział innych planet - czy oznacza to, że nie istniały?Ich umysły były tak zadufane w sobie i ograniczone, że uznały, że jeżeli czegoś nie widać- to jest to tylko nieistniejący wymysł fantastów.
Dlaczego z zaprzestania wiary wynika od razu przekleństwo? Tym bardziej, że przecież powiada Autor: "żyli w pokoju i miłości". Jak dla mnie, nie jest to przekleństwo, raczej błogosławieństwo. Aktualnie ludzie nie egzystują w pokoju i miłości, a nie rzekłbym, generalizując, iż są przeklęci.Przestali wierzyć. Żyli w pokoju i w miłości, ale przestali wierzyć. Przeklęli sami siebie i żyli w przekleństwie przez wiele tysięcy lat aż w końcu On im się objawił.
Nie rozumiem. Autor nie wyjaśnił, na czym owa zagłada polegała. No przecież ludzie wciąż istnieli... stąd moje niezrozumienie. Nadto, nie wyobrażam sobie, by świadomość własnej niewiedzy stanowiła jakąś przeszkodę na drodze do życia w ogóle, a już funkcjonowania (w rozumieniu fizjologicznym, tak?) tym bardziej. "Wiem, że nic nie wiem" - no i co? Jem, piję, nawet czasem załatwiam potrzeby fizjologiczne - funkcjonuję.Nie wiedzieli kim jest, skąd przyszedł ani czemu sprowadza zagładę. Świadomość własnej niewiedzy sprawiła, że ludzie przestawali normalnie funkcjonować.
Ach. Świetnie. Sieć teorii, dotyczących rzeczonego opowiadania, okazała się właśnie zabójcza. Ponieważ miałem nadzieję, że Autor za chwilę wyjaśni mi, na czym polegała zagłada, oraz rozświetli mrok ludzkiej niewiedzy, która sprawia, że przestaję normalnie funkcjonować. A Autor - nie. Nie wyjaśnia. Tak mu się tylko wydaje, że jednak, ale spójrzmy:Głowili się nad tym problemem odcięci od rzeczywistości, zaplątani w sieć teorii, którą sami upletli, a która teraz okazała się zabójcza.
A co robi teraz Maximus? I każdy z nas, który to czyta? Jest. Istnieje. Oddaję hołd, chylę czoła i ogólnie na cześć Autora piję, że mi ten fakt pokrótce wyjaśnił i uświadomił. Pan Maximus teraz rozumie. Że jest. I że istnieje.A co robił Pan? Był. Istniał.
Więc wiedział, czy nie? Jeżeli wiedział, to na cóż mu domysły, podejrzenia? Zresztą... nadal nie wiem, dlaczego ludzkość żyjąca w pokoju i miłości miałaby być zepsuta.Wiedział, co działo się na Ziemi przez ostatnie milenia, ale nie podejrzewał, że ludzkość tak się zepsuła.
Po pierwsze - "rozgryźć" to kolokwializm, dopuszczalny ewentualnie w dialogach stylizowanych na potoczną mowę, albo w narracji, ale jeśli także jest ona stylizowana. Tutaj nie pasuje. Z jednej strony ma być tekst poetycki, z drugiej - chwieje się w posadach ta poetyckość. Poza tym porównanie jest o tyle niezręczne, że daleko nie każdy wie, cóż to takiego te pasożyty z X-555 (dajmy na to, ja nie wiem).Był dla nich obcym- obcym, którego nie mogli rozgryźć, który wpijał się w ich umysły, jak pasożyty z X-555 i utrudniał myślenie.
A to się nazywa wór obfitości. Względnie - oczywistości. I błędów. Utrudniasz mi myślenie, Autorze. Jak można "żyć czynnością"? "Żyć myśleniem"? Nie wydaje mi się, by to było poprawne. Tym bardziej, że powyższy wyjątek z tekstu brzmi całkowicie... no nie wiem, osobliwie. Myślenie stało się podstawą wegetacji, no coś takiego. Jak oddychanie. A podejrzewałem, że bez myślenia człowiek może wytrzymać, jak bez oddechu... Nieprawda. Każdy z nas (no, przynajmniej z tych, którzy obecni są na tym forum ;) ) myśli, i czyni to bezustannie. Nie wstrzymasz myśli. To se ne da. Bez myślenia - no właśnie - nie można żyć. A skoro nie można, powiadasz, to czemu ludzie nagle nie zaczęli umierać? A zresztą umysł, który nie myśli, nie może być "genialnym umysłem". Będę nieco przewrotny, i użyję nieco przekształconego cytatu: "pogrążasz swój tekst coraz baRdziej".utrudniał myślenie. Utrudniał czynność, którą ludzkość żyła od dawna. Która stała się dla nich podstawą wegetacji, jak oddychanie. Nie mogli bez niej żyć, a świadomość, że jest Ktoś, kogo nie potrafią objąć ich genialne umysły pogrążała ich coraz badziej.
A co, na miłość Boską, miało skutkować? Weź pierwszego lepszego człowieka z ulicy i pokaż mu obraz. Jakikolwiek, piękny, czy tam straszny - jak wolisz. No i co? Autorze, nie sprecyzowałeś, jaki miał być rzekomy skutek "pokazywania obrazów".Pana ogarnął straszny gniew, który dał odczuć ludzkości. Wzywał ich kolejno do siebie, każdego z osobna i pokazywał obrazy. Obrazy piękne, obrazy straszne- przedstawiające dzieje biblijne, życie Jezusa, Marii, Apostołów. Nie skutkowało.
Nie widziałem nigdy, żeby jakaś większa społeczność (bo mowa o wielu, wielu ludziach) nagle zaczęła umierać ze strachu. Wybacz, Autorze, ale wywołujesz niezamierzoną śmieszność. Rozpoczynam własną samozagładę... 3... 2... 1... (pominę fakt, że jak już "samozagładę", to w domyśle "własną"...).Wiedzieli i płakali. Umierali z boleści, ze strachu, ginęli, bojąc się, że któregoś dnia to oni zostaną wezwani, aby stanąć przed Nim. Bali się tego dnia i umierali, chcąc odwlec nieuniknione. Rozpoczęli własną samozagładę…
Ach. Poetycko tak. Kolokwialnie, znaczy. Znów. -1 punkt.A Pana zdjęła litość.
Nie skomentuję wizji Pana, jaką sprokurował Autor - jego broszka, nie mnie się tu wtrącać. Ale... realizm gdzieś się schował. No nie wiem, może w krzakach za oknem. Nie, tam nie ma [dopisano po chwili]. Tam tylko deszcz. Lecz do rzeczy. Co "ich umysły próbowały podstawić do wzoru"? Bo nie rozumiem, choć z przedmiotów ścisłych jestem całkiem dobry. Nauczanie próbowały podstawić? Ach, gdybyż tak opisać nauczanie wzorem. Cudnie. A jak się nie uda, pozostanie wiara. Której nie było, a nagle - pyk! trochę litości i miłosierdzia, i już nie ma strachu, nie, teraz jest wiara.Począł ich nauczać, jak kiedyś nauczał Syn, a oni z powrotem uwierzyli. Z początku ich umysły próbowały podstawić to do jakiegoś wzoru, kiedy jednak nic nie pasowało- pozostawała wiara.
To dla mnie niezręczność językowa. Nigdy nie zastosowałbym takiego zwrotu w opowiadaniu (chyba, iż uznałbym to za wysoce uzasadnione - ale tu tak nie jest). Nie lepiej "że znów go pokochali"?że kochali go z powrotem
A to co? Wycinek z raportu, dokumentu? Stwierdzenie z Wiadomości?Termin Sądu Ostatecznego odwlekał się z każdym dniem
Nie chciało mi się wytykać większości błędów interpunkcyjnych, ale ten wyjątkowo rzucił się w oczy. Pamiętaj, Autorze - przecinkami rozdzielamy (to pewnik i aksjomat) zdania podrzędne w zdaniu złożonym. Tutaj - przecinek jest niepotrzebny.Chciał poczekać aż ludzie będą gotowi, na wstąpienie do raju
No tak. Gdy tak czekał, wiara rosła. To jakby budowniczy patrzył na rozrzucone cegły, a te nagle zaczęły formować budynek na fundamencie.Czekał, a ich wiara powoli wzrastała i umacniała się.
Truizm. Ale nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że wcześniej tenże Bóg, tak bez powodu, sprowadził zagładę na ducha sobie winnych ludzi. A tu nagle miłość do niego, prowadząca do zamodlenia się na śmierć.Pokrzepieni Pismem i sakramentami, modlili się ze wszystkich sił- nie tylko ze strachu przed karą, ale przede wszystkim z miłości do Boga.
Do czyich serc? "Kwitnącej ludzkiej miłości"?Wyłonił się pośród kwitnącej ludzkiej miłości i jak niegdyś zatruł serce Ewy, tak teraz wpuścił swój jad do ich serc.
Daruj, Autorze, daruj... Szatan chodzący między mieszkaniami i przypominający o potędze techniki. Nie wiem, co tutaj stworzyłeś. Na pewno nic dobrego. Przynajmniej jak dla mnie.Największy wpływ wywarł jednak z pomocą Nauki. Nauki, którą człowiek, jeszcze nie tak dawno czcił zamiast Boga. Chodził między mieszkaniami, przypominał o potędze techniki, rozbudzał w człowieku pierwotne instynkty.
Taka tam metaforyczność efemeryczna. Efemeryczna, bo coś mi nie gra z tą pierwszą metaforą. Po pierwsze, dlaczego od razu cały "gatunek ludzki"? I czy ci ludzie nie mają własnego zdania? Wpierw zapominają o Bogu, potem ten zsyła na wszystkich zagładę, naraz zaczynają znów go kochać, później - Szatan "chodzi po mieszkaniach" i powoduje, że nie ludzie, ale - ba! - cały gatunek! "zatapia się w grzechu".Gatunek ludzki szybko zatopił się w grzechu, z początku trapiąc się dopiero co obudzonym sumieniem.
No pewnie że łatwo i szybko, skoro "zatopili się w grzechu".Później jednak kłamstwo, zdrada i nienawiść przychodziły im bardzo łatwo i szybko- o wiele szybciej niż głoszona przez Boga miłość.
Jak to nie mógł nic poradzić? Jak to? Przecież mógł się znów rozgniewać i rozpocząć Sąd Ostateczny... czy to nie sposób? Nie rozumiem, Autorze...Na to Bóg nie mógł już nic poradzić. Nie mając władzy nad szatanem ani nad ludźmi przebywającymi w diabelskich szponach, rozgniewał się znowu i rozpoczął Sąd Ostateczny.
I to jest ta bezradność. I to jest ta "głoszona" miłość.Jego gniew sprawił, że ludzie jeszcze raz upadli na kolana i błagali o przebaczenie
Że przypomnę, pozwolisz, Autorze? Zdanie wcześniej: "Nie mając władzy nad szatanem(...)". A łyżka na to: niemożliwe.nie posłuchał ich, widząc jak szatan kuli się między nimi i błaga również
Sieci się nie rozpuszcza, tylko plecie, albo nie wiem co. Zawiesza. Nie mam pojęcia. Zresztą, to wszystko truizmy wynikające z samej istoty Szatana.W raju, na Ziemi, gdziekolwiek by się nie znalazł rozpuszczałby tylko swoje złowrogie sieci i łapał w nie słabych grzeszników.
Przecinek między "rozpoczęty, otworzyły". "Pośrodku" RAZEM. Ale najbardziej rozwaliło mnie (jeśli Autor używa kolokwializmów, ja też mogę) następne zdanie:Kiedy Sąd Ostateczny został rozpoczęty otworzyły się Bramy Edenu i Otchłanie Piekielne. Bóg stanął po środku i każdego człowieka zsyłał tam, gdzie było jego miejsce.
O tak. Nie ma dobrych ludzi. Nie ma. Zresztą, następne zdanie także jest niczego sobie, bo wynika z kosmosu ("podstawionego pod wzór", jeśli korzystać z banku absurdalnych twierdzeń Autora):Do piekła.
Ach. Czyli tak "do piekła". Ziemia wygląda do piekła. Na wszelkie moce, Autorze. Litości, wołam.I tak właśnie wygląda Ziemia.
Tutaj szyk nie zagrał. Raczej się rozstroił.Ziemia, która stworzona przez Boga została Nowym Rajem
Duchy poszukujące miejsce. No tak, przypadek sprawił, że Autor źle odmienił "miejsce" przez przypadki. A ja poszukuję sens w tym opowiadaniu. Brzmi równie mądrze.Wszyscy jako niewidzialne duchy, poszukujące miejsce, gdzie przyszli na świat.
Ale najlepsze jest właśnie to. Smakowity kąsek. Bo zdanie wcześniej, i dwa, i trzy, i cztery, a nawet pięćdziesiąt, Autor używa formy trzecioosobowej. A tu nagle, ni z gruszki, ni z niewiadomo czego: ha! narrator jest w pierwszej osobie, w tym samym zresztą akapicie, w którym przed chwilą jeszcze egzystował trzecioosobowy opowiadacz.Zagościliśmy tu na dobre. Nie jesteśmy już ludźmi.
Nie rozumieją ni mój mózg, ni moje włosy pod pachami, jaki sens ma to opowiadanie. To jest moja nagroda za dotrwanie do końca, pełne krytyki i próby wydobycia przesłania czy chociaż jako-tako zarysowanej głównej osi fabularnej z tego tekstu. Nie obejmuje mój umysł ograniczony zamierzenia Autora, jakie mu przyświecało nie tylko przy pisaniu tej końcówki, ale także przy tworzeniu całości. No nie wiem. Jaki żywot "pełen miłości i dobroci", na moce? Przecież przez spory czas ludzie byli grzesznikami, którzy zapomnieli o Bogu... Whatever.Nie rozumieją ni ptaki, ni kwiecie, że ludzi nie ma już więcej na świecie…
To jest nasza nagroda, za żywot pełen miłości i dobroci.
Św. Piotr
Autorze, powiem tak. Pomysłu nie było. Uzupełniłeś brak pomysłu opisem niczego (tak, właśnie niczego). Który jest sprzeczny, ten opis, z sobą samym - statystycznie co kilka zdań czy akapitów. Interpunkcja - słaba. Problemy z szykiem zdania, i to wielokrotnie. Stylistyka też siada. Liczne kolokwializmy, niezręczności. Nieprzemyślane stwierdzenia. Wnioski sufitowe.
Proponuję zacząć od konspektu. Potem stworzyć tekst, a następnie po napisaniu przejrzeć go po wielokroć, i dokonać korekt. Ile się da. Tutaj widzę spore niedbalstwo, przykładem którego są nie tylko zjedzone spacje, ale także i drobne błędy językowe (drobne, bo nie jest bardzo tragicznie...), które przy niewielkim wysiłku i zangażowaniu możnaby poprawić. Proszę czytać tekst. Czytać! A jeśli był przeczytany (wielu Autorów jednak czyta, tylko nic z tego nie wynika...) - to nauczyć się czytać ze zrozumieniem, a to, czego się nie zrozumiało, poprawiać. I być samokrytycznym. Do przesady.
Mam nadzieję, że Autor przeczytał moje wypociny i jakieś wnioski wyciągnął ;). Powodzenia w pisaniu i proszę się nie załamywać, trzeba czasem wystawić się pod pręgierz i oberwać. Pocieszając: wielu błędów (prócz braku pomysłu) można w przyszłości uniknąć. Bo tego opowiadania radzę już nie poprawiać. Lepiej o nim zapomnieć, schować, albo zostawić jako przestrogę.
EDIT: Aktualnie nauki mam od cholery, toteż na temat następnych opowiadanek wypowiem się jutro/pojutrze i w terminach późniejszych. Mam nadzieję, że nikomu nie przeszkadza pisanie przeze mnie tak długaśnych recenzji i łapanek, bo może tego nie chce się czytać... Jeśli powtarzam wcześniejsze uwagi, też proszę mi wytknąć.
A jeżeli nikomu to nie przeszkadza, chętnie skomentuję jeszcze pozostałe teksty (muszę się na coś przydać, skoro sam nie miałem warunków by napisać opko na konkurs ;) ).
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.
- ChoMooN
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 240
- Rejestracja: pt, 03 lis 2006 23:08
jak prospołeczna postawa Maximusie... podziwiam i osobiście stawiam się pod pręgież twojej krytyki, choćby i godzinę mi miało czytanie jej zająć. :)Maximus pisze:Aktualnie nauki mam od cholery, toteż na temat następnych opowiadanek wypowiem się jutro/pojutrze i w terminach późniejszych. Mam nadzieję, że nikomu nie przeszkadza pisanie przeze mnie tak długaśnych recenzji i łapanek, bo może tego nie chce się czytać... Jeśli powtarzam wcześniejsze uwagi, też proszę mi wytknąć.
A jeżeli nikomu to nie przeszkadza, chętnie skomentuję jeszcze pozostałe teksty (muszę się na coś przydać, skoro sam nie miałem warunków by napisać opko na konkurs ;) ).
Wszędzie dobrze, ale gdzie dwóch się bije, tam raki zimują.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
- Montserrat
- Szczurka z naszego podwórka
- Posty: 1923
- Rejestracja: ndz, 17 gru 2006 11:43
- Riv
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 1095
- Rejestracja: śr, 12 kwie 2006 15:09
- Płeć: Mężczyzna
Bezłapankowo, ogólnie i na szybko, zanim nosem pacnę o klawiaturę.
Najbardziej utkwione w rivowej pamięci teksty to "Transakcja" by Montserrat i "Czwarty" by Dzejes. Gdyby nie fakt, że ten drugi tekst znalazł się pod kreską, miałbym problem.
Bo oba opowiadania są w pewnym sensie podobne. Ich mocną stroną nie jest akcyjny twist (choć, na dobrą sprawę, element zaskoczenia jest i w jednym, i w drugim), ale klimat. Przynajmniej w moim przypadku historyjki te ruszyły wyobraźnię i emocje. Osobno przyznaję też obojgu Autorom po wielkim plusie za powagę (cały czas jestem jakoś przejedzony wszechobecnym humorem).
Jednak Dzejes wpadł pod kreskę, więc głos idzie do Montserrat. Nie będę gdybał, jaki byłby przydział, gdyby zaistaniała konieczność wyboru :)
{PS: Właściwie szkoda, że opowiadania nie zostały podzielone. Na te traktujące o świecie już bez ludzi. I na te, w których ludzie co prawda jeszcze są - ale na sto procent nie pozostaną już długo. Wtedy większość by się załapała na ankietę jedną albo drugą ;)}
Dobrze. Teraz kilka uwag.
Sexy Bebe - było dobrze, choć nie przemijająca uraza do żartobliwych opowiadań nieco popsuła mi odbiór. Ale tylko nieco, bo humor humorem, zaś w opku był czytelny i całkiem przyjemny pomysł.
Gunnar Łowca - podobnie, choć za mały odstęp od lektury "Opowieści wigilijnej" w F56. Po tamtym, Twojego Św. Mikołaja nie ratuje nawet lubiący wypić Rudolf o czerwonym nosie.
Laleczko VooDoo... Ciebie to bym przez kolano przełożył za jeden malutki akapit:
Hito - Tobie też należą się baty. Za brak jednego przecinka (albo inszego rozdzielnika):
A poza tym... oklepane nieco, ale i tak napisałaś całkiem zgrabne opowiadanko.
Plusy dorzucę od siebie także ChoMoonowi (dobrze napisane, ale po prostu nie przemówiło do mnie... gdzieś zabrakło mu siły przekonywania)
i Archontowi (postęp, panie Autorze, ani chybi postęp).
Pozostałe teksty były... słabsze - i pozostawiły mnie obojętnym.
I tyle. Może na następnych warsztatach pomędzę nieco więcej. Tymczasem, do łapanek zadeklarował się Maximus, więc ja pędzę głosić. Znaczy, głosować. A potem spać. Bo ostatnio ktoś mi nagminnie sen skraca ukradkiem...
:)
Najbardziej utkwione w rivowej pamięci teksty to "Transakcja" by Montserrat i "Czwarty" by Dzejes. Gdyby nie fakt, że ten drugi tekst znalazł się pod kreską, miałbym problem.
Bo oba opowiadania są w pewnym sensie podobne. Ich mocną stroną nie jest akcyjny twist (choć, na dobrą sprawę, element zaskoczenia jest i w jednym, i w drugim), ale klimat. Przynajmniej w moim przypadku historyjki te ruszyły wyobraźnię i emocje. Osobno przyznaję też obojgu Autorom po wielkim plusie za powagę (cały czas jestem jakoś przejedzony wszechobecnym humorem).
Jednak Dzejes wpadł pod kreskę, więc głos idzie do Montserrat. Nie będę gdybał, jaki byłby przydział, gdyby zaistaniała konieczność wyboru :)
{PS: Właściwie szkoda, że opowiadania nie zostały podzielone. Na te traktujące o świecie już bez ludzi. I na te, w których ludzie co prawda jeszcze są - ale na sto procent nie pozostaną już długo. Wtedy większość by się załapała na ankietę jedną albo drugą ;)}
Dobrze. Teraz kilka uwag.
Sexy Bebe - było dobrze, choć nie przemijająca uraza do żartobliwych opowiadań nieco popsuła mi odbiór. Ale tylko nieco, bo humor humorem, zaś w opku był czytelny i całkiem przyjemny pomysł.
Gunnar Łowca - podobnie, choć za mały odstęp od lektury "Opowieści wigilijnej" w F56. Po tamtym, Twojego Św. Mikołaja nie ratuje nawet lubiący wypić Rudolf o czerwonym nosie.
Laleczko VooDoo... Ciebie to bym przez kolano przełożył za jeden malutki akapit:
Gdybyś wywaliła to, co cytowane - po prostu urwała na pytaniu, które padło tuż przed tym akapitem i przeszła do drugiej części opka - nie odkryłabyś się za wcześnie. A tak? Wyszedł rzut na taśmę, ale na przedostatnim okrążeniu. Szkoda, bo czytało się bez problemów.Nasi naukowcy wymyślili i opracowali na tą okazję proces regresji. Proponuję go na nich przetestować. To będzie najrozsądniejsze wyjście. – Thegn Ivar przez chwilę obserwował reakcję towarzyszy i poczuł wzbierające uczucie ulgi.
Hito - Tobie też należą się baty. Za brak jednego przecinka (albo inszego rozdzielnika):
Bez przerywajnika wyszło mi, że odetchną: 1. świat, 2. całe zło :/W końcu znikną, a wraz z nimi całe zło [,-cokolwiek, co przerwie tu rytm czytania!] i świat odetchnie z ulgą.
A poza tym... oklepane nieco, ale i tak napisałaś całkiem zgrabne opowiadanko.
Plusy dorzucę od siebie także ChoMoonowi (dobrze napisane, ale po prostu nie przemówiło do mnie... gdzieś zabrakło mu siły przekonywania)
i Archontowi (postęp, panie Autorze, ani chybi postęp).
Pozostałe teksty były... słabsze - i pozostawiły mnie obojętnym.
I tyle. Może na następnych warsztatach pomędzę nieco więcej. Tymczasem, do łapanek zadeklarował się Maximus, więc ja pędzę głosić. Znaczy, głosować. A potem spać. Bo ostatnio ktoś mi nagminnie sen skraca ukradkiem...
:)
- Od dawna czekasz?
- OD ZAWSZE.
- Maximus
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 606
- Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24
Skoro chcecie, proszę bardzo ;).
Na pierwszy ogień (wedle kolejności) idzie opowiadanie Hitokiri - Kara. Zacznijmy od łapanki.
Nadto, po "Krzyknął" (nowe zdanie), także należy się przecinek. I realizm - ryś nie ma zębów, ma natomiast kły, i to ostre jak diabli. Dla mnie krzyk to za mało. Ja bym zawył, albo nie wiem, zaryczał z bólu. ;-) No i jeszcze jedna rada (to generalnie, jako aksjomat radzę przyjąć). Zamiast stałego rytmu zdania i często występujących spójników, walnij czasem, Hitokiri, imiesłów. Zawsze trochę urozmaici zdanie. Dajmy na to (moja propozycja): "Zawył z bólu, gdy ryś, przewróciwszy go na ziemię, wbił zęby w jego ramię". Znów - jest dużo ekspresji w tym wyciu (nie, żebym lubił, jak ktoś wyje z bólu... :P ), spore napięcie, zbudowany klimat. I wszystko gra.
W następnych zdaniach leci znów czas teraźniejszy. Radziłbym się zdecydować.
Dobra. Nie wiem, czy można jeszcze coś dostrzec... choć nie jestem bezkrytyczny wobec siebie, mogłem cosik przeoczyć ;-)
A teraz ogólnie. Więc tak. Opowiadanie nie jest złe, choć brakuje mu klimatu. I to je pogrąża, ponieważ pomysł nie jest olśniewający i świeży, brakuje mu szlifu. Dobrze zbudowany nastrój mógłby uratować całość. Jestem zwolennikiem tezy Kresa o Rzemieślnikach: dobry warsztat pozwoli na opisanie nawet szablonowego pomysłu w taki sposób, że czytelnik wzruszy się, uśmieje, zapłacze, czy co tam jeszcze Autorka planuje - i nie dostrzeże, że za tym wszystkim kryje się tylko prosta fabuła. Myślę, że opowiadanie generalnie możnaby naprawić, jeśli chcesz, Hitokiri. Da się. Zresztą, myślę, że troszeczkę pomogłyby przy tym moje uwagi i propozycje (to nie przejaw nieskromnego stwierdzenia, że "zawsze wiem lepiej", ale raczej chęci pokazania, jak byłoby poprawnie - oczywiście w mojej, subiektywnej opinii).
Brakuje mocnego zakończenia. Pani Natury chce ukarać ludzi, a Czytelnik tego zupełnie nie odczuwa.
Twoje pióro nie wyrobiło się jeszcze, ale dobrze je trzymasz. Widać, że chcesz przekazać obrazy plastyczne i ekspresywne, natomiast jeszcze Ci się to nie udaje do końca. Ale już niedługo. Pamiętaj tylko, by nie znudzić Czytelnika. Wal nieszablonowe porównania (choć nie do przesady - na tyle nieszablonowe, by jeszcze: czytelne). Więcej śmiałości, mniej rutyny ;)
Więcej nie wiem, cóż mogę powiedzieć. Czuję, że nawet jeśli coś jeszcze chciałem dodać, to zdołało mi umknąć. No nic. Mam nadzieję że okazałem się pomocny :) jak trochę odetchnę, wezmę się za kolejne opowiadanie - ale to może już nie dziś. Półtorej godziny tak intensywnego myślenia to zdecydowanie za dużo na mój słaby umysł... ;) Pisz, Hitokiri, czekam na następne opowiadanie, i mam nadzieję, że będzie rzeczywiście grało na emocjach Czytelników :) umiesz to zrobić, wystarczy w to uwierzyć i... próbować... próbować... próbować :)
Na pierwszy ogień (wedle kolejności) idzie opowiadanie Hitokiri - Kara. Zacznijmy od łapanki.
Wiadomo, że wziął tego płaza do ręki. Jeśli brałby go na przykład do ust, dookreślenie byłoby potrzebne. W obecnej sytuacji zdaje mi się, że jest zbędne. Natomiast słowo "uciec" padło ledwie przed chwilą i przynajmniej ja miałem dziwne wrażenie, że "to już było" i Autorka się powtarza. Może: "Podniósł płaza i z chorą fascynacją patrzył, jak stworzonko próbuje wyśliznąć się z dłoni" - krócej i nieco plastyczniej, bardziej obrazowo. Czytelnik niemal poczuje śliskość żaby, która stara mu się wymsknąć spomiędzy palców ;)Wziął płaza do ręki i z chorą fascynacją patrzył, jak stworzenie próbuje uciec.
Zaznaczyłem ortograf. Dodatkowo, po "patrzeć" powinien znaleźć się przecinek, ponieważ mamy tu zdanie złożone:Taaaak, tę część zabawy lubił najbardziej; patrzeć jak zwierzę rozpaczliwie walczy o życie, a to czy przeżyje zależy od niego.
Między "to, czy przeżyje" także przecinek, z powodu:Słownik Języka Polskiego - kliknij po zasadę ;) pisze:[362] 90.A.1. Zdanie podrzędne (określające) zawsze oddzielamy przecinkiem od zdania nadrzędnego bez względu na kolejność tych zdań, np.
(...)
b) Zasada ta dotyczy również równoważników zdań:
Późno, bo dopiero po trzech miesiącach, przyszedł pierwszy list.
Gertruda, zakasawszy rękawy, wlewała do wody wywar zielony z igieł świerkowych i rumianku.
(J. Iwaszkiewicz)
A więc jest to następne zdanie podrzędne, czyli - oddzielamy kommą. I to z dwóch stron, bo:[url=http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629774]Słownik Języka Polskiego - kliknij po zasadę ;) pisze:[363] 90.A.2. Zdanie podrzędne jest zwykle wprowadzane przez jeden z następujących wyrazów (spójników, zaimków lub partykuł):
aby, acz, aczkolwiek, albowiem, aniżeli, aż, azali, ażeby;
bo, boć, bowiem, by, byle, byleby;
chociaż, chociażby, choć, choćby, chyba, chybaby, chyba że, chyba żeby, co, cokolwiek, czy, czyj;(...)
Słownik Języka Polskiego - kliknij po zasadę ;) pisze:Zdanie podrzędne wplecione w zdanie nadrzędne musi być wydzielone przecinkami z obu stron
Wydaje mi się, że nie trzeba powtarzać "tylko wtedy", bo to wynika samo przez się. A jeśli już, dla bardzo mocnego podkreślenia, napisałbym "I tylko wtedy, bo" - spójnik potęguje siłę stwierdzenia. No i wprowadzamy przyczynę - bo: dlaczego "tylko wtedy"? ;)Wtedy czuł się potężny. Tylko wtedy, wśród ludzi zawsze był na straconej pozycji.
Dwie opcje. Albo rozdzielić to zdanie na dwa: "(...) ziemi. Wiedział, że (...)", albo nie rozdzielać, ale zamiast "wiedział" użyć imiesłowu "wiedząc". Jakoś zręczniej wtedy brzmi. Po prostu, między tymi dwoma zdaniami niezbyt czuć związek logiczny.Delikatnie położył ją na ziemi, wiedział, że nie ucieknie daleko.
Pomiędzy "Będzie w sam raz" a "Spojrzał w (...)" powinnaś rozdzielić akapit, Hitokiri. To już jest nowa myśl, zmiana punktu widzenia. Nie może lecieć jednym ciągiem.Jest! Duży, ale dobrze pasujący do dłoni. Będzie w sam raz. Spojrzał w miejsce, gdzie zostawił żabę. Przez cieniutkie źdźbła trawy prześwitywał piasek, ale żaby nie było.
Allright. Tyle, że nigdzie wcześniej nie było wspomniane, jakoby usiadł. Z domysłu można wpaść, że kładąc żabę na ziemi, musiał się schylić. Potem szukał kamienia - albo kucając, albo stojąc. Podniósł go, ale znów: nie było jasno sformułowane, że potem usiadł, czy chociaż przykucnął.Po krótkiej chwili wstał i ruszył przed siebie.
Nie wiem, dlaczego, ale "pękające" kojarzy mi się z balonami, liśćmi, czymkolwiek, ale nie z gałęziami. Napisałbym "łamane gałęzie", choć to może czepialstwo; aczkolwiek "łamanie" wydaje mi się tu bardziej adekwatne. Co do drugiego zacytowanego zdania: wydaje się jakoś nie na miejscu. Po pierwsze, to truizm; każdy przecież był kiedyś w lesie i wie, jakie są typowe dla niego odgłosy (że na przykład śpiew ptaków, gałązki miażdżone z trzaskiem przy każdym kroku, szum liści itd.). Po drugie, słowo "typowe" to raczej kolokwializm, który tutaj narusza klimat.Śpiewały ptaki, a pod nogami chłopca trzaskały pękające gałęzie. Typowe dla lasu odgłosy.
Nie pasuje mi tutaj ten ryś, "stojący na konarze". Może "przyczajonego" na tym konarze? Albo, żeby jakoś klimat podkręcić, "groźnie prężącego się na konarze"? Napięcie psuje też stwierdzenie: "najwyraźniej szykującego się do ataku". Brzmi zbyt zdawkowo, beznamiętnie, bez emocji. Ja bym to napisał tak (żeby już bardziej ekspresyjnie): "Zamarł, a serce podeszło mu do gardła; na konarze rozłożystego drzewa groźnie prężył się potężny ryś, wyraźnie rozjuszony i gotów do skoku. Kocur zaatakował w mgnieniu oka, nim chłopiec zdołał się otrząsnąć". No i mamy klimat (tak przynajmniej mnie się wydaje ;) ). Zdania muszą bardziej "trafiać" do czytelnika, obrazować sytuacje, szczegółowo i żywo, ale jednocześnie krótko i - pozornie - zdawkowo, mimochodem. Ostatnia uwaga do powyższego fragmentu (którą uwzględniłem w mojej, proponowanej modyfikacji): to oczywiste, że drapieżnik nie czeka, aż ofiara otrząśnie się z szoku. Po prostu atakuje, wykorzystując element zaskoczenia. Na tym polega w większości przypadków przewaga, nawet nad znacznie silniejszym przeciwnikiem, który - nie spodziewając się niczego - może zostać pokonany w ułamku sekundy. To dopowiedzenie ("nie czekając (...)") po prostu godzi w realizm. Gdyby było: "nim chłopiec otrząsnął się z szoku" - już byłoby dobrze. Bo tu chodzi o emocje chłopca, nie - rysia, który, jak powiedziałem, nie zastanawia się, tylko uderza.Zamarł na widok rysia stojącego na konarze rozłożystego drzewa i najwyraźniej szykującego się do ataku. Kocur skoczył z gałęzi, nie czekając aż ofiara otrząśnie się z szoku.
Przecinek jest źle. I znów ten sam ortograf - zaczynam myśleć, że to po prostu z nawyku, tak jak niektórzy piszą "książe" (w tym ja sam, przyznaję się, męczyłem się długo z "księciem"). A tam, na końcu, i w "księciu", i w "zwierzęciu", powinno być "ę". Co do przecinków, ja bym to tak rozdzielił: "Chłopiec, wiedziony instynktem, odwrócił się w ostatniej chwili, tak, by zwierzę (...)". Zmieniłem nieco formę zdania, bo nie miałem pomysłu, jak je poprawić bez tej zmiany. Wydaje mi się, że jest troszeczkę niezręczne.Chłopiec w ostatniej chwili, instynktownie obrócił się tak, by zwierze nie spadło mu na pierś i nie przegryzło gardła. Krzyknął gdy ryś przewrócił go na ziemię i wbił zęby w ramię.
Nadto, po "Krzyknął" (nowe zdanie), także należy się przecinek. I realizm - ryś nie ma zębów, ma natomiast kły, i to ostre jak diabli. Dla mnie krzyk to za mało. Ja bym zawył, albo nie wiem, zaryczał z bólu. ;-) No i jeszcze jedna rada (to generalnie, jako aksjomat radzę przyjąć). Zamiast stałego rytmu zdania i często występujących spójników, walnij czasem, Hitokiri, imiesłów. Zawsze trochę urozmaici zdanie. Dajmy na to (moja propozycja): "Zawył z bólu, gdy ryś, przewróciwszy go na ziemię, wbił zęby w jego ramię". Znów - jest dużo ekspresji w tym wyciu (nie, żebym lubił, jak ktoś wyje z bólu... :P ), spore napięcie, zbudowany klimat. I wszystko gra.
"Trochę dalej, nieopodal strumienia, stała (...)". Przecinkoza. I znów leci szablonik - stała i przyglądała. Leczenie: użyć imiesłowu w dawce jednorazowej. Proponowany przebieg operacji: "Trochę dalej, nieopodal strumienia, stała wysoka, jasnowłosa kobieta, przyglądając się umierającemu dziecku". Dzięki temu czytelnik nie znudzi się stałym rytmem i następującymi cegiełkami, scementowanymi spójnikami.Trochę dalej, nieopodal strumienia stała wysoka, jasnowłosa kobieta i przyglądała się umierającemu dziecku.
A tutaj mamy tak: najpierw przecinek ("widziała, jak (...)"). Poza tym - podmioty. Nie wiadomo, kto próbuje się bronić. Przy tym: "nie miało szans". "Słyszała" nie miało szans? I znów: realizm. Nie potrzeba dodawać, że drapieżnik był "doświadczony". Z reguły bezbronny człowiek, a nawet taki z bronią, ale stojący kilka metrów od tak groźnego stworzenia, jakim jest ryś, nie ma żadnych szans w starciu z tymże zwierzęciem. Nie trzeba tego dopowiadać. Proponuję tak: "Słyszała rozpaczliwy krzyk, widziała, jak chłopiec broni się przed ogromnym rysiem: żałośnie i zupełnie niepotrzebnie". I już, bez bólu ;) , a w dodatku znów nieco bardziej ekspresyjnie.Słyszała rozpaczliwy krzyk, widziała jak próbuje się bronić, jednak nie miało szans w starciu z doświadczonym drapieżnikiem.
Przegadane. "Kara była [bezwzględnie] konieczna".W ten sposób okrutny człowiek zostanie ukarany.
Przecinek po "żaba" niepotrzebny. W dodatku personifikacja żaby i nadanie jej uczuć (plus to "jakby") nie wypada zbyt dobrze. A może tak? "Żaba w dłoniach kobiety poruszyła się niespokojnie"? To brzmi trochę zręczniej.Żaba, w dłoniach kobiety poruszyła się, jakby zniecierpliwiona.
Rzeź kojarzy mi się z jakimś masowym mordem. Nie wiem, czego użyć w zamian, ale "rzeź" z pewnością jest nie na miejscu.Pani Natury oderwała wzrok od rzezi, kucnęła nad brzegiem rzeczki i wypuściła stworzenie.
To po co o tym wspominać? Jeśli już, to po prostu: "Liście szumiały". Zapewniam Autorkę, że np. mieszkając w lesie, po jakimś czasie każdy przestaje zwracać uwagę na szum liści.Liście szumiały, lecz kobieta tym razem nie zwróciła na to uwagi.
Brzmi to dość niezgrabnie. "Za nic" to potoczne określenie, nie uważam, by było tutaj na miejscu. Przy tym jest to przegadane; możnaby ująć to tak: "Jej umysł wypełniły ponure myśli, w tym jedna szczególnie natarczywa".Jej umysł wypełniły ponure myśli. Wśród nich jedna, która za nic nie dała się odpędzić.
Pierwszy znak interpunkcyjny to nie powinien być przecinek, tylko myślnik, względnie dwukropek. Inaczej czuje się bardzo słaby związek między ludźmi i ich określeniem, ujętym w następujących słowach. Jak podaje SJP, przecinek to najsłabszy środek wyróżniający/wzmacniający znaczenie, mocniejszy jest myślnik, natomiast najmocniejszy - nawias. Dla jeszcze większego wzmocnienia efektu tej myśli, możnaby na końcu dać wielokropek, którego, jak widzę, Hitokiri, nie stosujesz - w związku z czym wywołałby jakąś zadumę, nie wiem... Ale to nie błąd. To tylko moja sugestia ;)Ludzie, odrażające istoty, które podporządkowały sobie cały świat.
Brzmi beznamiętnie, mimo szczerych chęci, by Czytelnik usłyszał/wyobraził sobie metaforyczny "krzyk cierpienia". Może tak: "Niszczący ją z dnia na dzień, głusi na jej cierpienie..."? Tak bardziej poetycko. ;)Z dnia na dzień niszczą ją, nie słyszą krzyku cierpienia.
Ja wiem, co zamierzałaś wywołać, Hitokiri, stosując naprzemiennie czas teraźniejszy z przeszłym. Wrażenie Czytelnika, że Pani Natury jest wieczna, a człowiek - przemijający. Czy nie tak? Ale mimo to, cytowane zdanie brzmi niezręcznie, właśnie przez ten kalejdoskop czasów. Bo jak już "słyszy", jak już "odczuwa ból", to niech "ma nadzieję". Jeśli ją straciła - bo "miała" - to trzeba to jakoś inaczej zaznaczyć. Gdybyś napisała, przykładowo: "Ale ona to cierpienie słyszała, odczuwała ów przerażający ból, jednak cały czas mając nadzieję, że ludzie się zmienią i zrozumieją swój błąd", czy nie byłoby lepiej? Wydaje mi się, że tak. Zmieniłem początek, bo ten w Twojej wersji, Autorko, jest niezbyt związany z poprzednim zdaniem i nie tworzy kontrastu, który chciałaś uwypuklić. Ludzie nie słyszą, ale ona słyszy. Więc zaznacz ten kontrast, choćby właśnie słowem "ale". I doprecyzuj ten ból, niech będzie odczuwalny i dla Czytelnika, nieco ekspresywny.Ona słyszy, a także odczuwa jej ból, jednak cały czas miała nadzieję, że ludzie się zmienią i zrozumieją swój błąd.
W następnych zdaniach leci znów czas teraźniejszy. Radziłbym się zdecydować.
Znów ten kontrast. Zmieniłbym na: "Ale on został już ukarany, a inni?". Lepiej brzmi.On już został ukarany. A inni?
Ja też nie zauważyłem. Bo nie zauważyłem, kiedy zaczęła iść. To potknięcie fabularne, Autorko, albowiem nie wspomniałaś, że Pani Natury poczęła oddalać się od rzeczki, gdy już odpływająca żaba zniknęła jej z oczu (cytuję z pamięci).Nawet nie zauważyła, kiedy doszła do skraju lasu.
Jeśli pierwsze dwa równoważniki lecą w mianowniku, to następny nie może być w bierniku. "Wymierająca przyroda", nie "wymierającą przyrodę". Choć to zdanie byłoby poprawne, ale pod jednym warunkiem: gdybyś złączyła je z poprzednim. W ten sposób: "W wyobraźni natychmiast ujrzała przyszłość: świat zapełniony kamiennymi twierdzami, niebo zasnute przez smog, wymierającą przyrodę.". I wtedy jest jak najbardziej poprawnie. Chyba tak miało to wyglądać w pierwotnym Twoim zamierzeniu, tak mi się wydaje ;)Świat zapełniony kamiennymi twierdzami, niebo zasnute przez smog, wymierającą przyrodę.
To zdanie, choć niesie niezwykle ekspresywną i drastyczną wizję, ważną dla fabuły, jest sztywne i suche. Powinno brzmieć jak złowieszcza przepowiednia, nieco bardziej klimatycznie, ciężko, pesymistycznie. Poprawiłbym je tak: "Kobiety przestaną rodzić, ludzie będą wymierać wiele lat, a ich śmieszne próby zrozumienia, dlaczego tak się dzieje, spełzną na niczym". Czy nie lepiej? :) Ta "śmieszność" paradoksalnie przydaje większej wagi postanowieniu Pani Natury.Kobiety przestaną rodzić, ludzie będą wymierać wiele lat, próbując zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, jednak bezskutecznie.
Spójnik "i" powoduje, że zdanie brzmi dziwnie. Jeśli damy tam myślnik i nieco zmodyfikujemy zdanie... spójrzmy: "W końcu znikną, a wraz z nimi całe zło - i wtedy świat nareszcie odetchnie z ulgą". Brzmi chyba lepiej, prawda?W końcu znikną, a wraz z nimi całe zło i świat odetchnie z ulgą.
Nie trzeba wspominać, że "tym razem", choć to nie błąd. Po prostu lekkie przegadanie. Następne zdanie jest natomiast znów zbudowane z gotowych cegiełek i spójnika, który te cegiełki lepi. Zmieniłbym je tak: "Zmarnowali przecież wszystkie poprzednie, niczego się nie nauczywszy". Wypróbowanego sposobu użyłem, jak widać - uratowałem sztywne zdanie imiesłowem. Ostatnie zdanie, jako kończące, skróciłbym i sformułował dobitniej, wcześniej rozdzieliwszy. "Zapłacą. Za wszystko. A świat nie będzie po nich płakać.". Kropka, to, jak widać, także znak interpunkcyjny, mogący służyć, jak inne, uwypukleniu. Czasem warto uderzyć Czytelnika krótkim, celnym, dobitnym wnioskiem, czy tam sformułowaniem. Niech poczuje, że Pani Natury nie żartuje, że nie rzuca czczych pogróżek, ale jest pewna, iż chce je wprowadzić w życie. Krótko. Zdawkowo. Prawdziwie.Tym razem Pani Natury nie zamierzała dać im szansy. Mieli ich wiele, marnowali każdą i przez setki lat niczego się nie nauczyli. Teraz za wszystko zapłacą, a świat nie będzie po nich płakać.
Dobra. Nie wiem, czy można jeszcze coś dostrzec... choć nie jestem bezkrytyczny wobec siebie, mogłem cosik przeoczyć ;-)
A teraz ogólnie. Więc tak. Opowiadanie nie jest złe, choć brakuje mu klimatu. I to je pogrąża, ponieważ pomysł nie jest olśniewający i świeży, brakuje mu szlifu. Dobrze zbudowany nastrój mógłby uratować całość. Jestem zwolennikiem tezy Kresa o Rzemieślnikach: dobry warsztat pozwoli na opisanie nawet szablonowego pomysłu w taki sposób, że czytelnik wzruszy się, uśmieje, zapłacze, czy co tam jeszcze Autorka planuje - i nie dostrzeże, że za tym wszystkim kryje się tylko prosta fabuła. Myślę, że opowiadanie generalnie możnaby naprawić, jeśli chcesz, Hitokiri. Da się. Zresztą, myślę, że troszeczkę pomogłyby przy tym moje uwagi i propozycje (to nie przejaw nieskromnego stwierdzenia, że "zawsze wiem lepiej", ale raczej chęci pokazania, jak byłoby poprawnie - oczywiście w mojej, subiektywnej opinii).
Brakuje mocnego zakończenia. Pani Natury chce ukarać ludzi, a Czytelnik tego zupełnie nie odczuwa.
Twoje pióro nie wyrobiło się jeszcze, ale dobrze je trzymasz. Widać, że chcesz przekazać obrazy plastyczne i ekspresywne, natomiast jeszcze Ci się to nie udaje do końca. Ale już niedługo. Pamiętaj tylko, by nie znudzić Czytelnika. Wal nieszablonowe porównania (choć nie do przesady - na tyle nieszablonowe, by jeszcze: czytelne). Więcej śmiałości, mniej rutyny ;)
Więcej nie wiem, cóż mogę powiedzieć. Czuję, że nawet jeśli coś jeszcze chciałem dodać, to zdołało mi umknąć. No nic. Mam nadzieję że okazałem się pomocny :) jak trochę odetchnę, wezmę się za kolejne opowiadanie - ale to może już nie dziś. Półtorej godziny tak intensywnego myślenia to zdecydowanie za dużo na mój słaby umysł... ;) Pisz, Hitokiri, czekam na następne opowiadanie, i mam nadzieję, że będzie rzeczywiście grało na emocjach Czytelników :) umiesz to zrobić, wystarczy w to uwierzyć i... próbować... próbować... próbować :)
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.
- Maximus
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 606
- Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24
W porządku ;). Tak, to może być godzina - niestety ja bardzo wczuwam się w rolę, i wytykam wszystko bezlitośnie. I, również niestety, rezultaty nie są krótkie - ale trudno, by półtorej godziny myślenia nie miało odzwierciedlenia w ilości napisanych znaków ;). Będzie można się mścić, jak wrzucę znów coś swojego ;-).ChoMooN pisze:jak prospołeczna postawa Maximusie... podziwiam i osobiście stawiam się pod pręgież twojej krytyki, choćby i godzinę mi miało czytanie jej zająć. :)
No więc się nie krępowałem ;)Hitokiri pisze:Łapanki? Jupiiii ^^
Maximus, nie krępuj się :D Będe ci bardzo dźwięczna :)
Nie ma problemu. Jesteś następna w kolejności, ale to może jutro. Dziś jestem wyprany z myśli. I czasu.Montserrat pisze:Oooo, ale super. Przy mnie też się nie krępuj. Jak będziesz miał chwilkę czasu podziuraw mi troszkę tekst :)
Jeśli ktoś jeszcze chce, bym przepuścił jego warsztatowy tekst przez szczegółową maszynkę, proszę napisać. W innym wypadku skomentuję tylko ogólnie, bo nie wiem, czy Autor/ka przeczyta, więc po co się męczyć. Pozdrawiam ;)
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
Max, dzięki :) Twoje uwagi naprawdę okazały się pomocne [albo okażą - kiedy będe operować tekst]. W każdym razie zobaczyłam, że znowu nie udało mi się uniknąć sztywności zdań. No, może kiedyś :)
W każdym razie wielkie dzięki za łapankę :)
W każdym razie wielkie dzięki za łapankę :)
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- karakachanow
- Pćma
- Posty: 227
- Rejestracja: ndz, 14 sty 2007 11:23