Matheous
- Odbieram Twój tekst jako zapis gadania pijanego dziadka w przydrożnej knajpie. Zgorzkniałego, zanudzającego młodych i naiwnych swoim życiowym doświadczeniem. I uważam, że jako monolog takiego dziadka opowiadanie jest dobre. Dynamiczne. Dobrze się czyta.
Ale nie widzę punktu startowego dla tych wynurzeń: co skłoniło narratora do wygłoszenia dość długiego monologu? Kim on właściwie jest? Spotkał młodych chłopaczków idących na wojnę? Rozjeżdża też mi się moment, gdy narrator się rozczula – wydaje się, że on bardzo mocno nie wierzy w panowanie miłości, więc skąd u niego to nagłe zejście w tęsknotę? Poza tym – za czym jest mu tęskno? Za czymś, czego nigdy nie było – bo z tego co rozumiem, na świecie nigdy nie panowała miłość i dobro. Czemu tak nagle i tak dziwnie się rozczula?
Pod koniec zaczyna się rozjeżdżać stylistycznie:
Powtórzenie „ale” nie wypadło najlepiej. Poza tym znów – skoro jest takim strasznym pesymistą, to czemu każe im czynić dobro i daje wskazówki, że mogą próbować zmieniać świat w małej skali ich osobistego otoczenia? Może lepiej byłoby napisać „oczekujcie najlepszego, ale bądźcie przygotowani na najgorsze” – i na tym kropka, dalej „nie pieprz dzieweczko”.Ale to dobrze, że macie marzenia i nadzieję. One też się przydają. Czasami. Nie wyzbywajcie się ich… Oczekujcie najlepszego.
Ale bądźcie przygotowani na najgorsze. Bo i tak na tym się to skończy.
Nie wiem do czego zmierza opowiadanie, poza tym, że dziadek sobie wygłosił mądrość życiową. Weź pod uwagę, że brakuje tu tak naprawdę historii – a to spowoduje, że wszyscy szybko zapomną, o czym czytali.
Acha – wulgaryzmy jako akcenty w wypowiedzi nie raziły mnie, może się znieczuliłam...?
BMW Konwój
Hmmm, Delirium w Tharsis?? ;))Nad wyżyną Tharsis wstaje świt.
Szczerze przyznam – trudno mi uwierzyć, że istota, której całe życie związane jest z Marsem odczuwa nostalgię za Ziemią! W sumie nie widzę też powodu, dla którego bohater odwołuje się do obrazu Ziemi.Nie czuję nostalgii za Ziemią.
Stop. Nie widzę związku między tym, co zawdzięczają Ziemi a faktem, że bohater siedzi za sterami sprzężony z maszyną. Nijak mi to nie wynika z Ziemi. Albo zbyt duży skrót myślowy albo chciejstwo autorskie.O Ziemi wspominam tylko dlatego, bo zawdzięczamy jej wiele rzeczy. Może zbyt wiele.
Implikacją tego nadmiaru jest to, że siedzę teraz za sterami myśliwca,
Łe, odzieranie się nie brzmi najlepiej. Przecież on się nie pozbawia tajemnic, tylko je nam wyjawia.Odzieram się z najgłębszych sekretów.
Skoro wszyscy inni są bezdusznymi maszynkami do zabijania – to co ich obchodzi czyjeś upokorzenie? Maszynka – określenie sugeruje, że te istoty nie potrafią cieszyć się lub martwić, więc tak naprawdę mogą wykazywać tylko bezduszną obojętność.Jest zbyt dumna, aby pozwolić nam cieszyć się widokiem swojego upokorzenia.
Znów nie jest mała? A kiedy wcześniej nie była mała? Pokraczne zdanie...Już wiem, że skaza w moim programie homeostazy znów nie jest tak mała, jak bym tego sobie życzył.
Momencik – a skąd on wie, że zmierza ku szczęśliwej przyszłości z ukochaną? Dotychczas narracja odbywała się w czasie teraźniejszym, czyli nie było to opowiedziane z perspektywy czasu jako wspomnienie. Zakończenie, w którym bohater / narrator nie wie, co się z nim dalej stanie – niech będzie, przecież faktycznie nie może wiedzieć jakie będą konsekwencje jego postępku. Ale te założenia o życiu z ukochaną istotą – to już jest chciejstwo. No chyba, że on to mówi w ramach nadziei.W pewnym sensie jednak daję wam wszystkim szansę na nowe życie, szansę na to, że z tymi, których kochacie, spędzicie resztę swoich lat.
Podsumowując, nie jest źle. Nareszcie klimaty kosmiczne zamiast wiecznych księżniczek i rycerzy. Może tylko przyda się żebyś zwracał większą uwagę na drobiazgi i trochę lepiej potrafił uzasadniać postępowanie bohatera.. Ale ja Cię proszę – nie porzucaj SF!! :))
EDIT:
podzjazdem
Trudno mi Cię nie pochwalić, ponieważ z tekstów zakwalifikowanych do ankiety mój głos oddałam właśnie na Ciebie. Może dlatego, że w tym krótkim tekście zamieściłeś pełną opowieść, udało Ci się zbudować atmosferę i nastrój, wywołać obrazy miasta szykującego się na triumfalne przyjęcie króla, co zestawione z postacią narratora daje niezły efekt kontrastu.
Moim zastrzeżeniem jest – zbyt dużo powtórzeń – czyżbyś miał tendencje do łopatologicznego wykładania czytelnikowi o ssso chozzi? Zbyt często pojawia się pieśń i zbyt często podkreślasz, że Jareeda zniszczy nienawiść. Zabieg przestawienia szyku zdania dawał miejscami nienajlepsze efekty, na przykład: nigdy zniszczyć tej pieśni nie zdołasz.