ZW NE VII - Gdy miłość zapanuje nad nami...

Moderator: RedAktorzy

Który z tekstów przypadł Ci najbardziej do gustu?

Matheous
2
11%
BMW "Konwój"
1
6%
Ignatius Fireblade "Łuna"
10
56%
podzjazdem "Ptakami mając oczy wydziobane"
5
28%
 
Liczba głosów: 18

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

Panie i Panowie - czas się trochę przelecieć po zaległych tekstach warsztatowych. Nie myślcie sobie, że Was całkiem porzuciliśmy - Mendy komentujące reprezentowane przez Riva i Dabliu wygłosiły już swoje opinie, teraz czas na resztę zespołu. :P

Matheous

- Odbieram Twój tekst jako zapis gadania pijanego dziadka w przydrożnej knajpie. Zgorzkniałego, zanudzającego młodych i naiwnych swoim życiowym doświadczeniem. I uważam, że jako monolog takiego dziadka opowiadanie jest dobre. Dynamiczne. Dobrze się czyta.
Ale nie widzę punktu startowego dla tych wynurzeń: co skłoniło narratora do wygłoszenia dość długiego monologu? Kim on właściwie jest? Spotkał młodych chłopaczków idących na wojnę? Rozjeżdża też mi się moment, gdy narrator się rozczula – wydaje się, że on bardzo mocno nie wierzy w panowanie miłości, więc skąd u niego to nagłe zejście w tęsknotę? Poza tym – za czym jest mu tęskno? Za czymś, czego nigdy nie było – bo z tego co rozumiem, na świecie nigdy nie panowała miłość i dobro. Czemu tak nagle i tak dziwnie się rozczula?
Pod koniec zaczyna się rozjeżdżać stylistycznie:
Ale to dobrze, że macie marzenia i nadzieję. One też się przydają. Czasami. Nie wyzbywajcie się ich… Oczekujcie najlepszego.
Ale bądźcie przygotowani na najgorsze. Bo i tak na tym się to skończy.
Powtórzenie „ale” nie wypadło najlepiej. Poza tym znów – skoro jest takim strasznym pesymistą, to czemu każe im czynić dobro i daje wskazówki, że mogą próbować zmieniać świat w małej skali ich osobistego otoczenia? Może lepiej byłoby napisać „oczekujcie najlepszego, ale bądźcie przygotowani na najgorsze” – i na tym kropka, dalej „nie pieprz dzieweczko”.
Nie wiem do czego zmierza opowiadanie, poza tym, że dziadek sobie wygłosił mądrość życiową. Weź pod uwagę, że brakuje tu tak naprawdę historii – a to spowoduje, że wszyscy szybko zapomną, o czym czytali.
Acha – wulgaryzmy jako akcenty w wypowiedzi nie raziły mnie, może się znieczuliłam...?


BMW Konwój
Nad wyżyną Tharsis wstaje świt.
Hmmm, Delirium w Tharsis?? ;))
Nie czuję nostalgii za Ziemią.
Szczerze przyznam – trudno mi uwierzyć, że istota, której całe życie związane jest z Marsem odczuwa nostalgię za Ziemią! W sumie nie widzę też powodu, dla którego bohater odwołuje się do obrazu Ziemi.
O Ziemi wspominam tylko dlatego, bo zawdzięczamy jej wiele rzeczy. Może zbyt wiele.
Implikacją tego nadmiaru jest to, że siedzę teraz za sterami myśliwca,
Stop. Nie widzę związku między tym, co zawdzięczają Ziemi a faktem, że bohater siedzi za sterami sprzężony z maszyną. Nijak mi to nie wynika z Ziemi. Albo zbyt duży skrót myślowy albo chciejstwo autorskie.
Odzieram się z najgłębszych sekretów.
Łe, odzieranie się nie brzmi najlepiej. Przecież on się nie pozbawia tajemnic, tylko je nam wyjawia.
Jest zbyt dumna, aby pozwolić nam cieszyć się widokiem swojego upokorzenia.
Skoro wszyscy inni są bezdusznymi maszynkami do zabijania – to co ich obchodzi czyjeś upokorzenie? Maszynka – określenie sugeruje, że te istoty nie potrafią cieszyć się lub martwić, więc tak naprawdę mogą wykazywać tylko bezduszną obojętność.
Już wiem, że skaza w moim programie homeostazy znów nie jest tak mała, jak bym tego sobie życzył.
Znów nie jest mała? A kiedy wcześniej nie była mała? Pokraczne zdanie...
W pewnym sensie jednak daję wam wszystkim szansę na nowe życie, szansę na to, że z tymi, których kochacie, spędzicie resztę swoich lat.
Momencik – a skąd on wie, że zmierza ku szczęśliwej przyszłości z ukochaną? Dotychczas narracja odbywała się w czasie teraźniejszym, czyli nie było to opowiedziane z perspektywy czasu jako wspomnienie. Zakończenie, w którym bohater / narrator nie wie, co się z nim dalej stanie – niech będzie, przecież faktycznie nie może wiedzieć jakie będą konsekwencje jego postępku. Ale te założenia o życiu z ukochaną istotą – to już jest chciejstwo. No chyba, że on to mówi w ramach nadziei.

Podsumowując, nie jest źle. Nareszcie klimaty kosmiczne zamiast wiecznych księżniczek i rycerzy. Może tylko przyda się żebyś zwracał większą uwagę na drobiazgi i trochę lepiej potrafił uzasadniać postępowanie bohatera.. Ale ja Cię proszę – nie porzucaj SF!! :))


EDIT:

podzjazdem

Trudno mi Cię nie pochwalić, ponieważ z tekstów zakwalifikowanych do ankiety mój głos oddałam właśnie na Ciebie. Może dlatego, że w tym krótkim tekście zamieściłeś pełną opowieść, udało Ci się zbudować atmosferę i nastrój, wywołać obrazy miasta szykującego się na triumfalne przyjęcie króla, co zestawione z postacią narratora daje niezły efekt kontrastu.
Moim zastrzeżeniem jest – zbyt dużo powtórzeń – czyżbyś miał tendencje do łopatologicznego wykładania czytelnikowi o ssso chozzi? Zbyt często pojawia się pieśń i zbyt często podkreślasz, że Jareeda zniszczy nienawiść. Zabieg przestawienia szyku zdania dawał miejscami nienajlepsze efekty, na przykład: nigdy zniszczyć tej pieśni nie zdołasz.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

Dzięki, Bebe, za wskazanie słabych miejsc tekstu.
Ja dopiero się uczę krótkich form. Mam nadzieję, że w następnym opowiadaniu odnajdziesz symptomy progresu.
Ale ja Cię proszę – nie porzucaj SF!! :))
Nie mam najmniejszego zamiaru.

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

I ostatni znad kreski.

Ignatius Fireblade
Z werandy domu można było zobaczyć niewielkie, gwałtownie zakończone urwiskiem wzniesienie i rozciągający się nieco dalej kontynent, będący dla nas niczym wieloryb dla rozwielitki.
Czy to oznacza, że kontynent chciał ich zjeść? Poza tym przydałaby się rozbudowa / przebudowa części o urwisku – ponieważ zapewne z domku nie było widać urwiska, tylko wzniesienie. A za nim można było domyślać się urwiska.
Tylko, że przed tobą wyrastały z ziemi krzyże, symbole śmierci naszych braci i sióstr, a ląd za cieśniną tonął w pożodze, rozjaśniając noc łuną płonących miast.
Nie rozumiem zastosowania „tylko, że”. Uściśliłeś, że przyjaciel widzi krzyże? A gdzie one są te krzyże? Nie rozumiem, czy są w wyobraźni kolesia czy rzeczywiście jest tam cmentarz na widoku.
Inna możliwa interpretacja, to przeciwieństwo – przed Tobą krzyże, a ląd w pożodze. Problem polega na tym, że ja tu nie widzę przeciwieństwa. Widzę za to dwie równoważne informacje, spięte niewłaściwym spójnikiem.
Pozwolili wam się zestarzeć, patrząc pobłażliwie, choć tłumiąc brutalnie każdy manifest inności. Ludzie byli zbyt zajęci walką między sobą, by zająć się nami tak, jak naprawdę tego chcieli.
Nieścisłość maksymalna. Narrator jest jednym z super bohaterów, tymczasem raz mówi o nich per „wy” a raz per „my”.
Co oznacza tajemnicze Ludzie byli zbyt zajęci walką między sobą, by zająć się nami tak, jak naprawdę tego chcieli ? Dla mnie to zdanie ni przypiął ni przyłatał. Znaczy się jak chcieli? Może jestem niedomyślna, ale do czego tutaj pijesz autorze?
Świat nas poznał i postanowił ochraniać przed nami samymi.
Wciąż nie rozumiem. Ale może to jest wyjaśnienie tajemniczego jak naprawdę tego chcieli ? Jak tych wspaniałych można ochronić przed nimi samymi?
- Jeszcze kiedyś nauczą się kochać – odpowiadasz, wpadając w nostalgiczny nastrój.
Raz czas przeszły, a raz teraźniejszy... od sasa, do lasa i z powrotem.
Jesteśmy niczym miotani po oceanie rozbitkowie. Wszędzie pełno wody, a i tak umieramy z pragnienia.
Znów teraźniejszy. A za chwilkę będzie przeszły.... Pomijam już, że nie wiem do czego mam to zdanie przyczepić. Przerwałeś dialog wtrąceniem, które nie za bardzo ma związek z tymże dialogiem. W ten sposób następna kwestia:
- Tu się muszę zgodzić. Tylko, że po nas dawno nie będzie już śladu.
jest przez czytelnika bezwiednie odnoszona do tego, że oni umierają z pragnienia, gdy naokoło pełno wody.
Spoglądasz na prowizoryczny cmentarz.

A, czyli jednak fizycznie tam był.
Leżący tam uczyli, poświęcali wszystko, by walczyć o raj na ziemi, wielu miało wkład w ratowanie świata, a teraz żarły ich robaki.

Uczyli? A jeszcze w kółko ratowali świat? I dziwią się, że ich odizolowano? ;))
- Dlaczego nas odtrącili, bracie? – postawiłeś pytanie, które od dawna zadawał sobie każdy.
Tadam! Czas przeszły wraca! A poza tym: kto każdy?
a za plecami wsadzili do obozu koncentracyjnego
Zaraz – za czyimi plecami?? Skrót myślowy osiągnął apogeum.
To tak, jakby zostawić owce same na pastwisku. W końcu i tak zlecą w przepaść.
Primo – u owiec z ta wolną wolą nie jest najlepiej i jakoś mi się wali to porównanie owiec i ludzi. Owce to na rzeź. Secundo – żeby zlecieć w przepaść musiałyby jakąś mieć w pobliżu, a nie każde pastwisko jest nad przepaścią. Kiepska metafora...
- Widzisz, kiedyś mój nauczyciel powiedział pewną mądrą rzecz – Odwróciłeś się, wyciągając szachownicę. – „Piekło to inni”.
Piekło to są te wtrącenia. Mówi jeden, a w międzyczasie drugi coś robi, tylko dlaczego ja dostaję informację o tym, co robi drugi w środeczku wypowiedzi pierwszego, tak żebym już nie wiedziała, kto co mówi a kto co robi????? Mącisz strasznie autorze.
Stałem (...) Rozpamiętywałem (...) Pamiętasz? Zastanawiam się (...)
Konsekwencja w doborze czasu narracji powala.
Jest ono lepsze od tego, czy takie samo?

Od tego czyli tej wyspy? Ale ona podobno była dla mutantów piekłem....

Ignaś, koncepcja jest OK, pomysł jest OK, nastrój jest i działa, ładne zakończenie.
Ale tekst jest tragicznie niedopracowany pod względem stylistycznym. Ciągle zatrzymywałam się, żeby przemyśleć kto co mówi i kto co robi. Niektóre zdania zostały tu wciśnięte Bóg jeden wie po co – żeby było ładnie? Biorąc pod uwagę te problemy, powinieneś więcej czasu poświęcić stronie technicznej opowiadania. Zwłaszcza, że koncepcja opowiadania warta jest porządnej oprawy. Nawet jeśli mądrości mutantów są truizmami znanymi od dawna. Człowiek człowiekowi wilkiem. Ponieważ wszyscy to znamy, to oprawa i sposób podania musi być odpowiedni, żebyśmy nie pomyśleli, że to wciąż te same Xmenowe skwarki. ;)
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

Przepraszam za podwójnego posta, ale teraz przechodzimy do tesktów spod kreski.
Jedna ogólna uwaga - według mnie poziom tekstów spod kreski jest dużo wyższy niż tekstów w ankiecie.

Zaczynamy od:

Trolliszcze
A jeśli słowa moje przywodzą wam na myśl dźwięki ballad o rycerzach, porywających się na smoki z miłości do złota, białogłów lub ich królestw – zapomnijcie o nich natychmiast i weźcie na wiarę słowa, że są to uczynki błahe, wielkość których zblednie natychmiast, gdy tylko usłyszycie tę oto historię:
Pogrubione mi nie pasi. Najpierw jest o balladach, a potem nagle okazuje się, że o uczynkach. Podzielić zdanie na dwa, bo pod koniec już nie wiedziałam kompletnie o czym czytam. Dwukropek na końcu zmienić na kropkę.
Pancerze – już nie tak lśniące jak wtedy, gdy zostały wykute, pobłyskujące gdzieniegdzie odcieniem szkarłatu – to ślady krwi setek ubitych poczwar
Pomijając już nawet to, że zdanie zaczynające się od powyższych słów można podzielić spokojnie na dwa – krew zostawia ślad brunatny na metalu. Chyba, ze jest świeżusieńka.
to ich dłonie, szorstkie, o grubych palcach, od wewnątrz wytarte od ściskania potężnych toporów
A nie powinny być raczej dłonie zgrubiałe i z odciskami od ściskania toporów? Hm? Od ściskania kijów itp. dłoń nie robi się wcale wytarta.

Błędy ort.: ziemia i pustkowia – ziemi i pustkowi. Bez podwójnego i na końcu.
Zdania mocno rozbudowane, styl bardzo kwiecisty oddaje gawędę barda, ale miejscami nie panujesz jeszcze nad tak kwiecistą mową i zdania robią się zbyt zawiłe. Podczas lektury w głowie włączał mi się głos (Fronczewskiego, niech to jasny gwint), ponieważ opowieść ta jest jakby stworzona do wygłaszania zaciekawionej gawiedzi. :) Punkt kulminacyjny bardzo ładny, tylko zakończenie spaprane – za szybko poszło, za bardzo po łebkach, zbyt lakonicznie na tle wcześniejszej opowieści.

Ale poza tym – podobało się. :)

EDIT - łapanka młodego wampira
Dracool

Fajny tytuł.
Jestem, a może byłem, za jakiś czas i tak przestanie to mieć znaczenie, kronikarzem króla Atęssa, przy okazji będąc jego bratem.
Jestem, byłem, będąc. Próba podania informacji o narratorze się nie powiodła, bo wprowadziłeś za dużo zmiennych.
BTW – próbowałeś wymówić imię króla? Atęss? Atęsią silwuple normalnie. :P
Zapewne chcecie dowiedzieć się więcej o rządach wspomnianej już Miłości. Otóż, Atęss rządy sprawował
Wniosek z powyższego: Miłość = Atęss. Tymczasem nie o to przecież chodzi.
Wyznawał zasadę, że jeśli ktoś, coś komuś, przykładowo, ukradł to osoba okradziona miała pełne prawo ukraść równowartość rzeczy ukradzionej osobie, która ją okradła.

Ktoś coś komuś. Ukradł, okradziona, ukradzionej, okradła. To zdanie jest tak zawiłe i ma tyle powtórzeń, że nawet do remontu się nie nadaje – wywalić, zmienić. Pomijam już, że zdanie brzmi jak wyciąg z k.k., czyli na pewno nie jest to język literacki.
Innymi słowy: oko za oko, ząb za ząb.
A tu zrozumiałam. Krótko i treściwie. :)
Nad towarzystwo dyplomatów i mędrców, miłościwy panujący przedkładał obecność generałów i strategów, a nic bardziej go nie bawiło niż tortuowanie spiskowców, szpiegów, opozycjonistów czy innych gnid.
Miłościwie panujący brzmi zdecydowanie lepiej.
Fajne towarzystwo tych gnid... opozycjonista to gnida i wesz zepsuta? ;)
Jak zapewne się domyślacie, lud nie kochał mego brata, lecz strach powodował, że nikt nie śmiał się czynnie i zbrojnie przeciwstawić.

A te wyżej wymienione gnidy to co? Za tańce nago w księżycowym blasku aresztowali?
której prawdziwa godność pozostała zatajoną
Skomplikowane.
Owa Miłość zgromadziła liczne, sięgające niemal liczebnością armii królewskiej, oddziały rebeliantów.
I skąd oni się tam wzięli, skoro nikt nie miał odwagi przeciwstawić się władzy króla?
zlekceważył sobie całą sytuację.
Zakazany zaimek zbędny.
sali tronowej z mieczami wciąż ociekającymi krwią poległych rycerzy.
„Wciąż” zbędne całkowicie.
Zdjął z głowy koronę, obrzucił smutnym, wręcz melancholijnym spojrzeniem, po czym, schwyciwszy buławę roztrzaskał.

Kogo lub co obrzucił tym strasznym spojrzeniem? Koronę? Musiałą przeczytać zdanie 4 razy, żeby zrozumieć o co poszło – że roztrzaskał koronę buławą. Zapewniam Cię, że można to napisać bardziej zrozumiale. Szczególnie jak się przyłożysz do przecinków.
Atęssa pobito komisyjnie

Chłehehehe, komisyjnie, a protokół też sporządzono? :D
Komisyjnie tu zdecydowanie nie pasuje. Brzmi jak wtręt koszmarny, a nie jak dowcip.
Fakt, mego następstwa tronu przeważył o mym losie.

Przecinek po „fakt” – po co?
Nie tyle przeważył, co raczej zadecydował, ponieważ żeby „przeważył”, musiałbyś podać jakieś opcje, które się pojawiły.
Kraj bowiem okrucieństwa i mordu, rzek krwi i oceanów łez zamieniła w utopię, gdzie każdy miał obowiązek być szczęśliwym.
Szyk zdania się wali – „Bowiem kraj okrucieństwa i mordu zamieniła w utopię...”
Utopia świetnie pasuje do świata fantasy, ale niech będzie.
Jak nie trudno się domyślić
Jak nietrudno sprawdzić pisownię w słowniku ort.
Wpadli z trzech stron
Skrót myślowy. Nie wiemy, że było ich trzech, nie wiemy, że otaczali kraj swoimi królestwami.... A wyjaśnienie przychodzi dopiero później.
bez zapowiedzi,
To łobuzy. Czy mnie się tylko wydaje, czy najazdy się zaczyna raczej bez zapowiedzi.
wystawcie sobie obili Miłości pysk,
Wystawiam sobie. Język sobie wystawiam. Sztukę sobie wystawiam. Ale tutaj to nie wiem co mam wystawić.
kilkuset letni
Raaazeeem – kilkusetletni.
Cóż, i tak umrę i tak.
To ostatnie zdanie bym wyrzuciła albo zmieniła na inne – na przykład „nie mam nic do stracenia”. Jednak bez tego zdania zakończenie jest dużo lepsze – może mam twardszą czaszkę – a reszta w domyśle. W tym przypadku czytelnik dopowie sobie resztę.

Całość nawet ciekawa, ładnie rozpoczęta i dobrze zakończona. Najsłabszym punktem opowieści jest chyba postać samej Miłości – bez ikry, bez jaj, że tak powiem. Potknięcia są, ponieważ wciąż cierpisz Dracoolu na przecinkozę zaawansowaną – w ogóle nie wyczuwasz, gdzie stawiać przecinki. W paru miejscach za bardzo pojechałeś skrótami myślowymi. Czasami tekst sprawia wrażenie niedopracowanego, szczególnie w miejscach, gdzie panuje lekki chaos utrudniający zrozumienie treści. Ty wiedziałeś o co Ci chodzi, ale czytelnik nie będzie wiedział, albo najpierw będzie główkował, a potem rzuci lekturę w diabły.
Mam dużego plusa za uniknięcie patosu. :)
Ogólnie tekst jest dobry.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Trolliszcze
Psztymulec
Posty: 996
Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43

Post autor: Trolliszcze »

Bebe pisze:Zdania mocno rozbudowane, styl bardzo kwiecisty oddaje gawędę barda, ale miejscami nie panujesz jeszcze nad tak kwiecistą mową i zdania robią się zbyt zawiłe. Podczas lektury w głowie włączał mi się głos (Fronczewskiego, niech to jasny gwint), ponieważ opowieść ta jest jakby stworzona do wygłaszania zaciekawionej gawiedzi. :) Punkt kulminacyjny bardzo ładny, tylko zakończenie spaprane – za szybko poszło, za bardzo po łebkach, zbyt lakonicznie na tle wcześniejszej opowieści.

Ale poza tym – podobało się. :)
Wierz lub nie, ale jestem przeciwnikiem kwiecistego stylu. Postanowiłem zaryzykować, bo taki styl przypasił mi do charakteru tekstu, nadto kwiecistość i wzniosłość miały na celu wzmocnienie kontrastu zakończenia. Które spaprałem, przyznaję bez bicia - deadline czyhał tuż za plecami, słowem usprawiedliwienia ;)

Co dyskredytuje mnie podwójnie, bo cały tekst był pomyślany jako podniosłe bajdurzenie o niczym z zakończeniem burzącym taki właśnie schemat.

Mimo to dziękuję za słowa uznania :)

Awatar użytkownika
Ignatius Fireblade
Kameleon Super
Posty: 2575
Rejestracja: ndz, 09 kwie 2006 12:04

Post autor: Ignatius Fireblade »

Dziękuję, Bebe :) Myślę, że takie coś było mi najbardziej potrzebne. Jednak miałaś z tym nieco roboty, przz co jestem jeszcze bardziej wdzięczny. Byki i zgrzty przeczytane, do wiadomości przyjęte i przeanalizowane :) Postaram się ich unikać.
- Na koniec zadam ci tylko jedno pytanie. Co ci wyryć na nagrobku?
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2

Zablokowany