ZW NE VII - Gdy miłość zapanuje nad nami...

Moderator: RedAktorzy

Który z tekstów przypadł Ci najbardziej do gustu?

Matheous
2
11%
BMW "Konwój"
1
6%
Ignatius Fireblade "Łuna"
10
56%
podzjazdem "Ptakami mając oczy wydziobane"
5
28%
 
Liczba głosów: 18

Awatar użytkownika
jutylda
Mamun
Posty: 185
Rejestracja: wt, 04 kwie 2006 13:30

Post autor: jutylda »

Dołączę się - też nie rozumiem decyzji jury co do tego, który utwór realizuje temat, a który nie. W tekście Ignasia (zresztą całkiem dobrym) też nie widzę sielanki i szczęśliwości na końcu ani w ogóle kiedykolwiek, pojawia się jedynie w dywagacjach i ironicznych uwagach, a trafił nad kreskę. U Varelse szczęśliwość i sielanka jest, a trafił pod kreskę.
?
Brak mi perspektywy, tylko patrzę przed siebie, patrzę na ten koszmar. Poziom umysłowy sekretarki z enerde, to sobą obecnie przedstawiam.

Awatar użytkownika
Ignatius Fireblade
Kameleon Super
Posty: 2575
Rejestracja: ndz, 09 kwie 2006 12:04

Post autor: Ignatius Fireblade »

Małe podsumowanie komentarzy :] Jest czas, są chęci, no to wio.

Dracool
A w tym momencie to jak żywo stanął mi przed oczami Magneto pod koniec I części "X-Manów", jak sobie grał w szachy w swym plastikowym więzieniu.
No, na razie to najbardziej mi się podoba, choć czuję pewien niedosyt. Sam nie wiem czego mi w tym tekście brakuje, ale mi wyraźnie tego brakuje ;) Ale, na honor Towarzyszu! Dobra robota =]
Cóż, tekst jest dość mocno inspirowany komiksami Marvela, prawda (co zauważyłeś, razem z BMW), jednak nie wziąłem tego z filmu :) Dla mnie gra w szachy ma pewną... hmm... moc, znaczenie i lubię ją wykorzystywać tu i tam :P Co więcej, grywam i bardzo to sobie cenię (uczył mnie tato). Dracool, jeśli wpadniesz na pomysł, czego Ci brakowało, to prześlij mi to na PW, dobrze? Jest to dla mnie bardzo ważne.
Dziękuję za tak dobry komentarz, Towarzyszu!

No-qanek
Co za tytuł :-> temat zrealizowany fajnie, choć luźnie. Jest pomysł, klimat, uniwersum. Postacie też oryginalne. Wadą jest tylko brak zalet (tzn. większej liczby zalet).

Błędów brak.
Brak błędów? Jesteś pewien..? Kurde, to świetnie :D Tytuł? Jednak nie Złomowisko ;P Cóż, tekst w takiej formie pojawił się w moim łbie, to go z radochą przelałem na papier. Dziękuję.

elam
najbardziej spodobal mi sie tekst Fireblada

jest to ocena jak najzupelniej subiektywna, oparta jesdynie na emocjach, pierwszym wrazeniu i w ogole, nieprofesjonalna. :)
Dzięki:D To znaczy, że jakieś emocje wywoływał :]

ChoMooN
Zupełnie inny klimat... dołujący trochę. Brak akcji dał się też we znaki. I za późno zdefiniowałeś klimat. Dopiero w połowie tekstu dostałem informację, że to jakiś postnuklearny eSeFik. Przytoczenie wierszyka na początku zbędne. Ale największy błąd wg. mnie to, że napisałeś opko w czasie przeszłym. To irytowało.
Irytowało? Hm... następnym razem napiszę w teraźniejszym. Wiesz, sądziłem, że te nagrobki i łuna nad kontynentem dostatecznie oddaje klimat opowiadania... Aj, jeszcze jedno :) To nie był postnuklearny świat. Jeszcze nie miała miejsce zagłada. Póki co, uzyto jednej bomby. Dzięki za krytykę, przyda się :)

Hitokiri
Ignaś, jeśli tekst podzjazdema nie okaże się lepszy, to będziesz miał mój głos. Bo tutaj... no, ładnie opisane, jest kilka mocnych zdań, które sprawiają, że nie jest zbyt ckliwie i patetycznie. Tylko kim są ci mutanci? Do głowy przyszli mi wiedźmini :P ale to tylko takie moje skojarzenia dziwne.
A jakbyś rozwinął to w formę dłuższą, to ja bym chętnie poczytała.
Ogólnie: Świetny.
Mutanci? W każdym razie, nie są wiedźminami :D To istoty podobne do X-Menów właśnie. Urodzeni, jako następny stopień w ewolucji, posiadajacy przeróżne, często niesamowite moce. Właśnie pracuję nad czymś dłuższym, jednak nie chcę tego schrzanić i nie będe się spieszył :P Dzieki bardzo :)

BMW
Sprawnie opisany żal za utraconą potęgą i przemijaniem wartości. Nie dało mi się tego opka nie skojarzyc z X-menami, ale w sumie wyszło to tekstowi na dobre.
Dobrze kojarzysz, bardzo dobrze :] Cóż, ująłeś główną myśl, towarzyszącą opowiadanku od początku jednym zdaniem XD Dzięki za komentarz.

Montserrat
Ła, podoba mi się ostatni akapit. nie ostatnie zdanie, tylko tych kilka, co są nad nim. Mniam. A tak... Nie wiem sama. Ciekawy ma klimat, mocne, ale musiałam mocno się skupiać, żeby nadążyć za treścią. Nei tyle akcją, co wyjaśnianiem - bo wydaje się, że starałeś się zmieścić materiał na coś większego w mniejszym limicie znaków. I to pozostawia pewien niedosyt.
Cieszę się, że akapit przypadł Ci do gustu (trochę nad nim spędziłem, odrzucając około pięciu wersji). Materiału jest na cały, osobny świat :) Jednak historia tu przedstawiona miała właśnie tak wygladać. Tym razem nie chciałem popełnić błędu, jak przy Pomylonym Pociagu i ciąć myśli, by zmieścić się w limicie. Zgodnie z tym, co napisałem Hito, robię coś, co bezpośrednio nawiazuje do Łuny. Dzięki za te słowa :)

podzjazdem
Dobra robota. Podobały mi się porównania. I, chociaż nie przepadam za pokatastroficznymi klimatami, muszę przyznać, że najlepiej zachowało się w mojej pamięci. Masz mój głos.
Jak już wcześniej pisałem, katastroda dopiero jest w drodze :) Tymczasem zdażyła się ona jedynie dla mutantów (a właściwie aż dla nich). Dzięki za miłe słowa :)

jutylda
W tekście Ignasia (zresztą całkiem dobrym) też nie widzę sielanki i szczęśliwości na końcu ani w ogóle kiedykolwiek, pojawia się jedynie w dywagacjach i ironicznych uwagach, a trafił nad kreskę.
Coś tam było o samoobronie tekstu (ale to brzmiało :D Nie mogłem się powstrzymać... Teksty w pasiastych krawatach i z karnetem na solarium :D), ale ja wolę coś dodać. Sielanka jest, a właściwie miała być. Mutanci po latach prześladowań i nienawiścizostali zaakceptowani. Mieli tylko przenieść się na "rajskie" wysepki i trzymać się z dala od kontynentu (bo tych wysepek było wiele więcej)... To była ta Arcadia, wyśniona przez starych przywódców. Teraz, gdy okazała się piekłem, bohater chce znaleźć się w prawdziwym raju... Cóż, taki miałem zamiar i chyba się jednak udało, skoro tekst został zaakceptowny.

Ogólnie, dziękuję wam bardzo mocno za docenienie mojego tekstu. Choć nie wątpię, że gdyby tekst Szczurki brał udział w głosowaniu, to by mnie skasował XD Dziękiza głosy i słowa krytyki oraz pochwały. Wszystko wezmę sobie do serducha.
- Na koniec zadam ci tylko jedno pytanie. Co ci wyryć na nagrobku?
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

jutylda pisze:U Varelse szczęśliwość i sielanka jest, a trafił pod kreskę.
?
A powiedz mi Judyto, gdzie u Varelse widzisz lecz my w grobie będziemy, mój bracie?
Po pierwsze nie widzę brata. Owszem, narrator zwraca się do swojego odbiorcy per ty, ale ja tam nie widzę braterstwa. Narrator to naukowiec, którzy stworzył utopię - jaki stopień pokrewieństwa dusz jest między nim a przypadkowym podróżnikiem w kosmosie?
Dla mnie temat zakłada, że szczęście i miłość (według mnie to może być właśnie utopia, fałsz, ewentualnie naprawdę wszystkim odbiło i jest pełnia szczęścia) zaistniały po tym, jak narrator i jego brat dokonali żywota.
Do tego
żołnierze będą trubadurami, to jest jakaś lekka farsa u Varelse.
Dla mnie nieprzypadkowo autor wiersza odwołał się do żołnierza. Żołnierz, który staje się trubadurem > ktoś, kojarzony z przemocą i nieszczęściem i śmiercią staje się piewcą pokoju, miłości, utopijnego szczęścia. Wyobrażam sobie takie gremialne zachorowanie na szczęście, żołnierze zamiast karabinów mają kwiaty, zamiast kul i śmierci niosą pieśń - jest to nagła przemiana tego, co kojarzone ze śmiercią i wojną w coś, co kojarzy się z pokojem i szczęściem. Do tego musi być zachowany kontrast, ponieważ moim zdaniem to właśnie o kontrast chodzi gdy mamy zestawienie żołnierze stają się trubadurami . Nie widzę u Varelse aspektu narzucanego przez "żołnierzy". Nie widzę kontrastu ze szczęśliwym lekkoduchem trubadurem.
Całe powszechne szczęście w wierszu wygląda mi na utopię, do której dążymy, o której marzymy, którą obie wyobrażamy, ale nigdy jej nie doczekamy. Jest sielanka, ale Ciebie i mnie już tam nie ma, żeby się nią cieszyć.
A u Varelse każdy podróżnik może się cieszyć ta sielanką. Widzę w opowiadaniu element defetyzmu - ale akcent położony został na niewłaściwą sylabę.

I co to za sielanka, w której jest cierpienie i zniewolenie?
Tak więc prawdopodobnie do końca życia będziesz cierpiał w najdziwniejszym rodzaju samotności, jaki człowiek może przeżywać.

Pewnie trochę zabełkotałam, przepraszam. Wciąż nie zgadzam się z tym, że Varelse napisał tekst nad kreskę.

Tymczasem Ignaś właśnie ma bardzo czytelne odwołanie do przeszłości towarzyszy broni, którzy obserwują to, co dzieje się na świecie już poza nimi, przypuszczają, że kiedyś na tym świecie pewnie będzie pięknie i inaczej, ale tez doskonale zdają sobie sprawę, że to bardzo odległa perspektywa i oni tego nie dożyją. Ich sielanka może nastąpi w niebiosach. Ale też żywi do nieba nie pójdą. ;)
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
jutylda
Mamun
Posty: 185
Rejestracja: wt, 04 kwie 2006 13:30

Post autor: jutylda »

Bebe, nie mam zamiaru kłócić się o to, która interpretacja jest lepsza. Myślę, że dla naukowca, który ostatnie lata spędził otoczony androidami, bratem jest każda istota ludzka. Ze stwierdzenia "lecz my w grobie będziemy, mój bracie", nie wynika, że brat też musi leżeć w grobie. Powszechne szczęście w wierszu można rozumieć jako utopię, a można na przykład jako totalitarny zamordyzm - kto się ośmieli nie być szczęśliwy, leży w grobie.

Nie wiem, co odpowiedzieliście Sexy Babe, ale podpisałabym się pod tym postulatem, żeby albo dawać prostsze tematy, albo klucz interpretacyjny, albo przyjmować wszelkie interpretacje.
Brak mi perspektywy, tylko patrzę przed siebie, patrzę na ten koszmar. Poziom umysłowy sekretarki z enerde, to sobą obecnie przedstawiam.

Awatar użytkownika
taki jeden tetrix
Niezamężny
Posty: 2048
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 20:16

Post autor: taki jeden tetrix »

jutylda pisze:Powszechne szczęście w wierszu można rozumieć jako utopię, a można na przykład jako totalitarny zamordyzm - kto się ośmieli nie być szczęśliwy, leży w grobie.
Święte słowa, nawet łaził mi po łbie taki pomysł, z Krucjatą Miłości obalającą zastany porządek i wprowadzającą nowy m. in. za pomocą psychotropu o nazwie Happiness (od skrótu HPNS :) ), z narratorem - przedstawicielem "ancien regime'u" niedoskonale zahibernowanym (zachowana świadomość, stąd możliwość narracji) w szklanej trumnie i demostrowanym dzieciom na propagandowych pogadankach, które kończy występ Krzyżowców Miłości:

"- Kompania, ŚPIEW!
- Kochać, jak to łatwo powiedzieć..."

Całe szczęście, że nie przekułem tego w "regularny" tekst - na bank nie zmieściłbym się ani w limicie, ani nad kreską, o hańbo...
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

Tetrix - chciałabym przeczytać ten tekst. :D To się nazywa ujęcie tematu! :D

Jutylda - ja prosty człowiek jestem. Jak napisali, że ma być w grobie, to ma być w grobie. Nie nadaję się do wyrafinowanej i głębokiej poezji. Myślałam, że to prosty wiersz jest. ;)
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
taki jeden tetrix
Niezamężny
Posty: 2048
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 20:16

Post autor: taki jeden tetrix »

Bebe pisze:Tetrix - chciałabym przeczytać ten tekst. :D
Prowokatorka. Gorzej, że moje Lepsze Pół też się domaga. A JA NIE MAM, KURNA, CZASU!
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)

Awatar użytkownika
Varelse
Dwelf
Posty: 511
Rejestracja: czw, 13 lip 2006 11:12

Post autor: Varelse »

Bebe - My (twórcy projektu) będziemy w grobie, mój (szeroko pojęty) bracie (czytelniku)
Bebe pisze:żołnierze będą trubadurami, to jest jakaś lekka farsa u Varelse
Na ostatnich Warsztatach przeszedł tekst BMW "Dominium", w którym panoplia antenatów pojawiają się tylko w jednym dialogu i nie wnoszą do tekstu niczego istotnego. To moje miało być podobnym wybiegiem. (a że na siłę wciśnięte, to już inna sprawa).
Bebe pisze:Całe powszechne szczęście w wierszu wygląda mi na utopię, do której dążymy, o której marzymy, którą obie wyobrażamy, ale nigdy jej nie doczekamy. Jest sielanka, ale Ciebie i mnie już tam nie ma, żeby się nią cieszyć.
Tu się nie zgadzam. To jest narzucona interpretacja, tak samo dobra, jak i moja.
Ale tak naprawdę nie miałbym nic przeciwko umieraniu, gdyby nie następowała po nim śmierć - Thomas Nagel


Szczury z Princeton, Nowa Fantastyka 9/2009

Awatar użytkownika
Cień Lenia
Zwis Redakcyjny
Posty: 1344
Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03

Post autor: Cień Lenia »

Varelse pisze:Tu się nie zgadzam. To jest narzucona interpretacja, tak samo dobra, jak i moja.
Jak nie zachwyca, kiedy zachwyca?;))

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Z góry przepraszam, jeśli mój komentarz nie jest zbyt klarowny – nie bardzo mogłem się nad nim skupić, ale starałem się...


Matheous:
Nieporządny tekst. Bardzo zanieczyszczony. Facet mówi nie wiadomo do kogo („dzieciaki” to dzieci, czy po prostu młodsi koledzy? Kim są?). Narrator strasznie anonimowy. Właściwie, kim on jest? Zagadka. Może być starym wojakiem, a może być wioskowym głupkiem gadającym do siebie. Więc czy ktokolwiek, łącznie z czytelnikiem, powinien przykładać wagę do jego słów? Gawędziarz miota się, kluczy, sam nie wie, co chce nam przekazać. Miłość jest głupia, ale dobra, ale jej nie ma, ale dobrze by było, gdyby była, ale lepiej niech jej nie będzie, bo jest idiotyczna, ale warto o nią walczyć... Ja nic z tego nie kapuję :/
Język jakiś taki zbyt rubaszny, ale rubaszny w nieopanowany sposób. Przekaz jest niejasny, tak jak niejasna jest motywacja narratora. Czytelnik gubi się w nawarstwiających, pokrętnych wywodach, niczego z tekstu nie wynosząc. Styl wypowiedzi nijaki, z jednej strony stylizowany, z drugiej bez wyrazu, troszkę infantylny.
Diagnoza jest taka, że brak Ci autorze dyscypliny – w stylu i w jasności przekazu. Ten tekst trzeba by było jeszcze raz przemyśleć, wypunktować sobie w konspekcie zaplanowane wypowiedzi i napisać od nowa. Aha... i wielkimi wołami zanotować sobie przed napisaniem – „co ja chcę przez ten tekst powiedzieć.” Bo zakończenie nie pozostawia ani pytań, ani odpowiedzi, ani chociaż sugestii co do przesłania. Sprawia wrażenie nachalnego moralitetu. A co gorsza, nie jesteśmy pewni, jaki właściwie jest to morał...


BMW Konwój
I znowu nie wiadomo, do kogo zwraca się narrator... Zaczyna się nieźle, całkiem wyraziście i rytmicznie. Zaczyna wciągać, ale po chwili narracja jakoś dziwnie „zagęszcza” się i tekst traci płynność. Problemem tego opka jest zaburzenie struktury. W dziwny sposób narrator przechodzi od opowieści do akcji. Nie chodzi o to, że źle, ale za mało wyraziście, brakuje w tym sugestywności. Zaraz wracamy do snucia opowieści i akcja gdzieś się rozmywa. Jakoś trudno znaleźć granicę między jednym i drugim, a jednocześnie początek i koniec gryzą się z rozwinięciem. Rozwinięciem, które właściwie niczego nie rozwija, niejako „spływając” po czytelniku, szybko daje o sobie zapomnieć. Ja się złapałem na tym, że na moment po przeczytaniu, nie mogłem sobie przypomnieć, o co w tekście chodziło.
Nie jest najgorzej, ale brakuje jakiejś ikry, ognia, sugestywności prezentowanej wizji. Być może przydał by się dłuższy i ostrzejszy opis odczuć narratora, może nadanie mu jakiejś wyrazistej cechy, która sprawiłaby, że poczujemy z nim jakąś więź...
Ale na razie tekst leży. Wprawdzie oddycha, puls ma wyraźny i nawet rusza głową, ale do pionu jeszcze mu daleko ;)

Ignatius Fireblade Łuna
Twój tekst wymaga porządnego czyszczenia. Przekombinowane zdania, niejednokrotnie zbyt długie i zbyt złożone, lub zwyczajnie niepotrzebne – to zmora tego opka. Porównania i metafory miejscami fajne i dość zgrabne, ale niektóre znalazły się w tekście na wyrost. Na tak krótki utwór starczy jedno, dwa, góra trzy tego typu zdania. Jeśli będą wystarczająco sugestywne, czytelnik je zapamięta i łatwo da się ponieść atmosferze opowiadania. Jednak gdy zechcesz umieścić zbyt wiele takich ozdobników, najprawdopodobniej popadniesz w przesadę – zarówno ilościową, jaki i jakościową.
Przejrzyj sobie ten tekst i zostaw w nim tylko to, co uznasz za konieczne do zrozumienia treści. Przebuduj długie zdania. Skróć je. Nie staraj się zbytnio patetyzować i komplikować przemyśleń narratora – siła tego tekstu leży w jego atmosferze, nostalgicznej i zramolałej. Stary, zmęczony człowiek (lub mutant) będzie się wyrażał jak najprościej i jak najjaśniej. Po prostu nie będzie mu się chciało zbytnio koloryzować. Może przydałoby się jakieś krótkie, ale konkretne przywołanie epizodu z przeszłości, żeby uwypuklić historię i nadać przekazowi mocy...
Ale udało Ci się stworzyć klimat i widać, że wiesz, co chciałeś opowiedzieć. Jest spójna kompozycja i spoistość myśli, jest kilka bardzo mocnych zdań – za to wszystko brawa – tylko w języku brak porządku. Trzeba ten tekst posprzątać, bo sprawia wrażenie niedopracowanego lub nieuważnie poprawionego. Czyli, językowo – do przebudowy. Koncepcyjnie – całkiem, całkiem...

podzjazdem Ptakami mając oczy wydziobane
Ładnie napisane. Wzrok płynie gładko po literkach, a to duży atut. Czysty, bezpretensjonalny przekaz. Gładko wystawiony. Tekst nie powala na kolana (być może zbyt krótki), ale dobrze się go czyta. Łatwo wchodzi się w klimat. Jeśli chodzi o treść, to szczególnie zgrabne przedstawienie pewnych prawideł... Podobało mi się w zasadzie bez większych zastrzeżeń.
Największe brawa za klarowność wizji i to, że opko pozostaje w pamięci :D

To tyle...

Awatar użytkownika
Riv
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 1095
Rejestracja: śr, 12 kwie 2006 15:09
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Riv »

Ok. Opinia od wtorku leżała sobie w komputrowych czeluściach. Pora wreszcie ją wrzucić i oddać głos. Do tekstów podkreskowych odniosę nieco później.

----

Po kolei.

Matheous

Coś mi nie pasowało w tym tekście. Nie powiem, formalnie i tematycznie wypełnia wymogi warsztatowe jak najbardziej, ale... czegoś mu zabrakło.
Z początku nie bardzo wiedziałem czego. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że brakuje mi w nim przede wszystkim identyfikacji narratora. Bo właściwie do końca nie wiadomo, kto to jest i na jakiej podstawie wyraża swoje opinie. Stary człowiek – ok. A co poza tym? Były żołnierz? Ojciec, którego synowie zginęli na wojnie? Zawiedziony kochanek, którego odepchnęła ta jedyna? Czort wie.
A bez takiego – choćby delikatnego – dookreślenia opowiadający jest zupełnie obojętny i nieprzekonujący. Nie mam żadnego punktu zaczepienia. Ani go polubić, ani się na niego zirytować, ani nawet zrozumieć, skąd te jego opinie.
I wiesz co? Wydaje mi się, że poprawienie tego nie wymagałoby dużo pracy, bo nie trzeba tu dodatkowych 5k znaków wyjaśnienia. Zdanie tu, słowo tam wtrącone – i mogło być całkiem dobrze.

Co nie znaczy, że jest źle.
Piszesz sprawnie – i czyta się tekst bez kłopotu raczej. Konsekwencja językowa się nie chwieje, zgrzytów wielkich brak. Nie boisz się mocnych słów – choć osobiście nie lubię przesycenia nimi opowiadania, tu nie raziły. No, może ta ku**a zadźwięczała nieco współcześnie, można było trochę pokombinować i znaleźć inne przekleństwo.

Kilka dodatkowych uwag.
Drobnostka: w trzecim akapicie: ech, ech. Kulawo brzmi nieco. Rozumiem, że sobie westchnął – ale wystarczyłby wielokropek, bez echania.
Pewnie, wszyscy wierzyliśmy w to całe pieprzenie.
Wierzyliśmy, ale nie wierzymy, bo coś się zmieniło? Ktoś kiedyś obiecał, przepowiadał, wszyscy dali się przekonać, a skończyło się zawodem?
Ogólność cytowanego stwierdzenia może wprowadzić zamęt – brzmi jak podsumowanie czerwonej rewolucji. Chcieliśmy dobrze, a skończyło się łagrami. Domyślam się, że jednak chodziło o coś innego: każdy kiedyś (w młodości?) wierzył w świetlaną przyszłość, miłość, itd. A dziadzio już nie wierzy, bo go doświadczenie lat przeżytych o czymś innym przekonało.
Lekko zafałszowały mi przy lekturze zwroty takie, jak gość, zagiąć, czy procent. Jakoś nie pasowały mi do ogólnego stylu wypowiedzi (może przez te elfy i krasnoludy, miecze i topory).
I końcówka. Mogłaby być nieco mocniejsza. Bardziej cyniczna. Nie tak moralizatorska:
Ale to dobrze, że macie marzenia i nadzieję. One też się przydają. Czasami. Nie wyzbywajcie się ich… Oczekujcie najlepszego. Ale bądźcie przygotowani na najgorsze. Bo i tak na tym się to skończy.
Jedno złamanie tonu wypowiedzi – fragment w środku tekstu mniej więcej, kiedy narrator przyznaje się do nostalgii – w zupełności wystarczy. To jednak moje osobiste widzimisię. Poza tym, dobrze kontrują moralizowanie ostatnie zdania opowiadania.

Ogólnie – muszę przyznać, że jest całkiem, całkiem. A mogłoby być dobrze, gdyby nie wspomniane na początku zawieszenie w próżni.

-----

BMW Konwój

Szanowny BMW, czy ja Cię przypadkiem nie czytałem już na jakiejś innej stronie fantastycznej? Tak mi coś się kojarzy… ale mniejsza o to :)

Na początku wydawało mi się, że popełniłeś pewną niekonsekwencję.
Moje życie związane jest z Marsem. Tu się urodziłem i tu umrę. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.
Tu i teraz decyduję o swoim życiu i cieszę się z tego, że zmierzam ku nieznanemu. Co mnie tam czeka? Jaka jest moja przyszłość? Nie wiem.
W sumie jednak jestem w stanie to kupić. Mowa o dwóch różnych rzeczach: pewność śmierci na Marsie nie musi oznaczać pewności co do tego, w jakich okolicznościach nastąpi. Zakładam, że opuścić Marsa nie zamierza.
Do dwóch kolejnych fragmentów mam jednak większe wątpliwości.
Pierwszy dotyczy pojmanej kobiety.
Kogoś bardzo ważnego w strukturach wojskowych przeciwnika. […] Wykorzystamy go odpowiednio, i wojna będzie trwać nadal.
Dość nagle, niespodziewanie i trochę bezpodstawnie pojawia się sugestia, że wojna trwa dla samej wojny. Można pomyśleć, czytając przytoczone, że jedynym celem walk jest ich kontynuacja przez bliżej nieokreślony czas. Jeśli nie o to chodziło, to nieco niezręcznie sformułowałeś myśl.
Drugi fragment następuje chwilę później:
We mnie natomiast narasta dziwne wrażenie, że zysk z jej pojmania okaże się daleko mniejszy od oczekiwanego.
A ja mam wrażenie, że nie łapię, co miałeś na myśli. Jaki był zysk oczekiwany? Jaki będzie ten, co to się okaże? Trochę tu niejasno.
Podobnie nie do końca jasne jest to, dlaczego uwolnienie kobiety ma dać komukolwiek szansę na nowe życie. Niejasne o tyle właśnie, że nic mi nie wiadomo o toczącej się wojnie. Nawet najbardziej podstawowe rzeczy – jak kto, z kim i dlaczego – pozostawiłeś bez wyjaśnienia. Próżnia powstała – i część przekazu zawisła.
Reszta wydaje się zrozumiała. I nawet po trosze przekonująca. Tym bardziej, że czytało mi się dobrze i gładko. Choć końcowe nawiązanie do tematu warsztatów… cóż, nie jest niezbędne. Gdybyś rozwiązał całość inaczej, to co prawda byłbyś może pod krechą, ale opko dalej mogłoby być zamknięte jak należy.

Ignatius Fireblade Łuna

Ignaś, Ignaś… Mam ja z Tobą zagwozdkę.
Bo wziąłeś się za pomysł nośny. Przynajmniej dla mnie – odpowiednio skonstruowana historyjka dwójki ostatnich na świecie mutantów, u kresu swych dni oglądających upadek ludzkości, może być ciekawa.
Twoja… No, właśnie. Twoja jest zabałaganiona.
Chwyciłeś się pojedynczego obrazka i doprawiłeś go po troszku wszystkim. Patosem, wyrwanymi z kontekstu prawdami objawionymi, pytaniami: dlaczego?, kilkoma wyszukanymi porównaniami, odrobiną mocnych słów, rozważaniami egzystencjalnymi… Z nadmiaru przypraw zrobił się miszmasz. Okropny.
Przede wszystkim, nie kupuję samego dialogu bohaterów. Bo pomyśl sam: zgorzkniali, starzy, doświadczeni, dokonują żywota na niewielkiej wysepce-getcie. Dokonują nie od dziś, nie od wczoraj nawet – przecież wstawiłeś tam cały cmentarz ich „braci i sióstr”. I nagle ich wzięło na pytania: dlaczego? I ponowne roztrząsanie problemu, powtarzanie dobrze znanych odpowiedzi? Nooo, nie pasuje mi to – nie widzę i już. Tym, co naprawdę by tu pasowało, byłoby milczenie…
Poza tym, w kilku miejscach wstawione porównania, IMO, są trochę na siłę. Tak jak to o rozbitkach miotanych po oceanie. Coś w nim szwankuje. Jeśli woda równa się miłość, a pragnienie odnosi się do miłości, to słona woda czym jest? Kochaniem inaczej? Albo zdanie o owcach na pastwisku – nie każde pastwisko jest nad przepaścią.
Są i dobre konstrukcje, oczywiście. O panowaniu nad żywiołami. O łańcuchu pokarmowym. Odnoszę wrażenie, że tam, gdzie poleciałeś zgorzkniałym cynizmem – jest ok. Tam, gdzie wcisnąłeś górnolotną poetykę – robi się błeeeee.
Co jeszcze… Np. końcowa uwaga o ukochanych. Nie przypiął, ni wypiął – nie wiem po co ona. I ostatnie zdanie: „Mam dość”. Po wzniosłym, traktującym o życiu po życiu, wywodzie – ten zwrot też wydaje się nie na miejscu. Zderzenie dwóch stylów nie wychodzi tu najlepiej.

Podsumowując, Piromanie, mam Ci za złe, że nie wydobyłeś z pomysłu tyle, ile można było. Że dałeś się ponieść i zacząłeś objawiać prawdy już znane, pomijając to, co jest soczyste w przedstawionej przez Ciebie sytuacji. Kontrast dwóch zagład. Tej dużej, ogólnoludzkiej, odbywającej się w pożodze ognia i krwi – i tej małej, choć z punktu widzenia narratora wcale nie mniej znaczącej, cichutko dokonującej się w zapomnieniu, zgorzknieniu, rezygnacji.

----

podzjazdem Ptakami mając oczy wydziobane

Ostatni z nadkreskowców. Ostatni, a jednak pierwszy. Bo w moim rankingu zdobył najwięcej punktów.

Podobnie jak w „Sekcie” - i tu obeszło się bez 180-stopniowych wolt, fajerwerków i wybuchów. Ale mi się podobał ten klimat. Tym bardziej, że – co tu dużo mówić – jest dość dobrze dobrany do sytuacji narratora. W pewnym sensie taki spokojny, pobrzmiewający z lekka cichą akceptacją, a może po trosze i rezygnacją, wywód pasuje tu jak ulał. Przynajmniej IMHO.
Plusa należy przyznać za prawidłowe zamknięcie pomysłu. Prawidłowe, czyli bez nadmiarów i braków. Przy opowiadaniu BMW wskazywałem na braki informacyjne – że nie wiadomo co za wojna, po co, z kim, itd. Tutaj jest w porządku. Nie potrzeba mi więcej informacji. Gdyby w tekście znalazło się więcej szczegółów – na temat sytuacji geopolitycznej np. - najprawdopodobniej zacząłby rozmywać się i nudzić. A tak? Jest akurat tyle, ile mi potrzeba, żeby poczuć nić zrozumienia dla przedstawionego świata i przestać być obojętnym wobec bohaterów.

Jeden drobny szczegół, który zazgrzytał mi przy samym końcu:
I ja też śpiewam, mimo, że nikt mnie nie słyszy. Chwalę przyszłość, w której władać będzie szczęście i miłość. Lecz my już tego nie ujrzymy, Jareedzie. Ciebie zniszczy nienawiść, którą masz w duszy. A moje martwe ciało wisi na murach Lahare, gdzie karmią się nim ptaki.
Lecz pieśń miłości trwać będzie. I kiedyś się spełni.

Wytłuszczone „lecz” to o jedno „lecz” za dużo. Wystarczy ostatnie.
Czepiam się, bo dwa kolejne przeciwstawienia pod rząd rozbiły mi tok czytania – moim zdaniem osłabiają końcowe dwa zdania. Jeśli pozbyć się wytłuszczonego, zostanie wyraźnie zaakcentowane podsumowanie.
Tyle. Więcej czepiać mi się nie chce.
Masz mój głos :)

- Od dawna czekasz?
- OD ZAWSZE.

Awatar użytkownika
Dracool
Ośmioł
Posty: 676
Rejestracja: śr, 19 kwie 2006 17:50

Post autor: Dracool »

I ostatnie dwa teksty.

Varelse Philia
Za dużo tu "będziesz". Początek w ogóle mnie odrzucił, ale brnąłem dalej przez tekst.
cytat pisze:Być może nawet wejdziesz na drogę przestępstwa
Chyba poprawniej byłoby "zejdziesz".
cytat pisze:Nawet policjanci nic ci nie zrobią. Nie mają prawa, tak są zaprogramowani.
No to po co ogóle ta instytucja na III Ross 569? Żeby podatki miały na kogo iść, czy co?
cytat pisze:Nie będziesz mógł w żaden sposób wpłynąć na swojego towarzysza i sprawić, żeby odnosił się do ciebie przychylnie
A to zdanie, wydaje mi się, że nie ma większego sensu. W normalnym życiu, na Ziemi też nie ma przecież główny bohater wpływu na zachowania otaczających go ludzi a jakoś sobie radzi i może dojść do kompromisu, prawda?
Zakończenie jest okropne. Nie lepiej by było zrobić (co prawda motyw oklepany, ale lepszy niż Twoje wyjście) takiej sytuacji, że bohater znajdzie jakieś nagranie w ruinach, dajmy na to siedziby tej całej organizacji i z tego nagrania dowie się, czemu ludzie mieszkający na III Ross 569 sa tacy dziwni. Pomysł, że otrzymuje komunikat ostrzeżenie a na końcu ma jeszcze (uwaga, uwaga!) wybór jest dość groteskowy. Kto normalny by poświęcił życie na mieszkaniu z utopijnymi androidami?
Nie podobało mi się.
cytat pisze:Sexy Babe Nie mogę
Hmm... Nie wiem, co napisać o tym tekście. Nie mam o nim zdanie. Przeczytałem i nic. Już nie pamiętam, co było na początku.
Jestem egoistycznym libertynem, wyznającym absolutną wolność jedynie w odniesieniu do samego siebie.
_ _ _ _ _ _ _ _

Jak widzę optymistów, to mi się Armagedon w kieszeni otwiera.

Awatar użytkownika
Varelse
Dwelf
Posty: 511
Rejestracja: czw, 13 lip 2006 11:12

Post autor: Varelse »

Dracool pisze:Kto normalny by poświęcił życie na mieszkaniu z utopijnymi androidami?
Sęk w tym, że nie każdy jest normalny.
Ale tak naprawdę nie miałbym nic przeciwko umieraniu, gdyby nie następowała po nim śmierć - Thomas Nagel


Szczury z Princeton, Nowa Fantastyka 9/2009

Aila

Post autor: Aila »

O żesz.. dawno z neta nie korzystałam, zaległości na Forum widzę.
Trudno, nadrobi się jak historię i chemię poprawię we wtorek, a teraz spaaaaaaać...
-_- zzz

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

Riv
BMW, czy ja Cię przypadkiem nie czytałem już na jakiejś innej stronie fantastycznej?
Byc może. Nie zaprzeczam.
Dość nagle, niespodziewanie i trochę bezpodstawnie pojawia się sugestia, że wojna trwa dla samej wojny. Można pomyśleć, czytając przytoczone, że jedynym celem walk jest ich kontynuacja przez bliżej nieokreślony czas.
Tę myśl należy jednak połączyć z innym fragmentem teksu, w którym jest mowa o tym, że schwytanie kobiety, to największy sukces militarny jednej ze stron. Wykorzystanie wiadomości uzyskanych podczas przesłuchania miało zmienić w pewnych granicach proporcje sukces- porażka (strona miała więcej niepowodzeń) i poprzez kontynuowanie wojny oddalić chwilę jej zakończenia (kapitulacji)
We mnie natomiast narasta dziwne wrażenie, że zysk z jej pojmania okaże się daleko mniejszy od oczekiwanego.

A ja mam wrażenie, że nie łapię, co miałeś na myśli. Jaki był zysk oczekiwany? Jaki będzie ten, co to się okaże? Trochę tu niejasno.
Zyskiem kompletnym byłoby kontynuowanie walk, oddalających kapitulację. Natomiast ten mniejszy zysk to jedynie chwilowa nadzieja dowódców pilota na to, że wojna będzie trwała, bo pilotowi już w głowie świtało pewne szalone rozwiązanie.
Zgadam się, że może mało czytelnie zabrzmiały te przekazy z mojej strony. Ale wiesz, mało miejsca (jak dla mnie) na rozwinięcie tematu.
Dzięki za recenzję.

Zablokowany