Egzaminy napisane...
Agnes pisze: Jak dla mnie zbyt niejasne i zawiłe.
Dzięki. :) Czyli jak zwykle moje przypadłość, może kiedyś się wyleczę. ;)
ChoMooN pisze: Przekombinowane. Te całe "dna duszy", wybuchające serca. To już sztampowa poetyka emocji- ergo trochę nudna i do tego niejasna. Ponadto wątki rozwiązały się jakoś tak bezczelnie prosto. Przykro mi, ale nie przemówiło do mnie. Choć językowo potencjał widzę... tylko spróbuj wyjść poza takie sztampowe zwroty.
Poetyka emocji, zanotuję. Potencjał... Tak, na pierwsze mi potencjał, a na drugie partacz. ;)
Dzięki za uwagi. :)
KPiach pisze: Niezły tekst. Ładnie przedstawione motywy działania postaci. Na gorąco, po przeczytaniu opowiadania, zanotowałem na wydruku, że ciut brakowało mi akcji.
Uwagi przyjęte. Dzięki za opinię i motywy. :)
podjazdem pisze:Dialogi trochę na siłę, służba bohaterki jako bestii dla mnie nie wiadomo skąd i po co. Nieco zamotane. Ogólnie średnio.
Zamotane – tak to również standard w moim wykoniu. ;)
Dzięki. :)
Hitokiri pisze: Patosik się wkradł. Ładnie napisane, ale nie przemówiło to do mnie. Skąd się wziął ten Czarny Pan? Dlaczego ona musiała mu służyć?
Ogólnie: Nie podobało się.
Dzięki za opinię. :)
Może następnym razem będzie lepiej
BMW pisze: Ciekawie poprowadzona fabuła, choć pocięcie tekstu na tak szybko zmieniające się sceny początkowo wprowadziło nieco zamętu w mojej głowie.
Gdybym natomiast miał wykazać słabszą stronę opka to byłaby to zbytnia statyczność akcji. Styl masz jednak dobry, więc nie będę wybrzydzał.
Tak, z zamętem muszę powalczyć. Dzięki. :)
No i jak najbardziej wybrzydzaj.;)
karakachanow pisze: Pomysł i świat dość dobre, ale zrealizowane niekonsekwetnie. Brak wystarczającego rozgraniczenia między ojcem i synem. 3-
Trójka, moja ulubiona ocena – oznacz, że mam już spokój, choć w tym przypadku będę chciał się akurat poprawić. Aż sam się sobie dziwię. ;)
Dzięki. :)
Xiri
Z zasady nie stawiamy przecinka przed "ani". Ale przecinków czepiać się nie będę, bo widzę, że trochę ich brakuje.
Ja już tak na wszelki wypadek parę wyciąłem przed wysłaniem. :D
No niestety, tekst mi nie podszedł. Pomysł jest bardzo dobry, jednak gorzej wygląda sprawa ze szkicem.
Mam nadzieję się poprawić. Dzięki za uwagi (przed ani bez przecinka, ok) :)
Aha i kim jest bohaterka? Wampirem?
Bohaterka jest bestią. ;) Ale ja zaraz dokładniej będę się tłumaczył...
Matheous pisze:takie powyrywane z kontekstu, przeskoki akcji, łatwo się zgubić, trudno złapać, wpaść w rytm, zatopić się w świecie przedstawionym, <tu wstaw patetyczny bełkot>. Niestety.
Czyli chaos. Dzięki :)
nameless
Na twarzy Alvalon nie zagościł jednak uśmiech, ani oczy nie rozbłysły, ani myśli nie popłynęły za siedem gór i siedem jezior gdzie sukni tysiąc, książę, gdzie miłości z bajki. Dawno przestała marzyć. Jedyne czego pragnęła, to odwlec moment kiedy to nastąpi.
Co nastąpi? Odpłynięcie myśli tam gdzie książę, suknie i miłość? Czy też może chciała odwlec moment, gdy znowu zacznie marzyć? A może coś jeszcze innego, co ma się ujawnić później w tekście? Ja (jako czytelnik) nie jestem pewien czy to niezręczność językowa czy taki styl.
Opcja z późniejszym ujawnieniem. Czy niezręczność? Tutaj nie będę specjalnie polemizował, natomiast było to celowe. Czytelnik miał zadać sobie pytanie co nastąpi (lecz niekoniecznie o tym rozmyślać ;)), a kilka linijek później otrzymuje odpowiedź, czy zajawkę odpowiedzi.
Goście, zgodnie z tradycją wprowadzoną przez gospodarza, opuścili włości przed zachodem słońca, a Gento udał się do pokoju syna, Dagma.
Rozumiem, że autor chce, by czytelnik z samej narracji wydarzeń poznawał postacie i ich imona, tak jest fajniej, ale trzeba to robić umiejętnie. Jak z tego zdania czytelnik biedny ma wywnioskować, że Gento to ten gospodarz?
Racja, nie wynika. Chciałem uniknąć powtórzenia gospodarz, a popełniłem gorszy błąd. Trzeba było jakoś inaczej zdanie ułożyć. [/quote]
- Jutro zdecyduję. A teraz śpij – nakazał szorstko. – I pamiętaj. Jeżeli jeszcze raz przeszkodzisz mi w rozmowie, to zamienię na tydzień w prosiaka.
- Dobrze ojcze. – Dagma wykrzywił twarz przypominając sobie jak przez trzy dni był dziewczynką. Ale, to była jego wina i dobrze o tym wiedział. Nie powinien nalegać na kupno łuku, kiedy ojciec miał kaca.
Co ma do zamienienia w prosiaka bycie przez 3 dni dziewczynką i dlaczego akurat teraz sobie o tym Dagmo przypomniał? Co ma do tego jeszcze kupno łuku i kac ojca? Dla mnie bełkot.
Choć akurat jak to brzmi dla mnie, jest mniej istotne, to jednak wydaje mi się, że jest ok.
Ojciec zagroził, że zamieni go w prosiaka -> Dagma przypomniał sobie, że był przez 3 dni dziewczynką. (nie z własnej woli) -> Ojciec wcześniej już zamienił go w dziewczynkę -> czyli pogróżki ojca nie są czcze.
Kupno łuku: Ojciec zamienia go w dziewczynkę -> Powodem tego jest prośba o kupno łuku (powód dosyć błahy, pomijając już aspekt, że raczej nie ma usprawiedliwienia dla zamiany chłopca w dziewczynkę jako kary)
A gdy odgłosy odchodzącego ojca milkły, ukradkiem wymykał się z sypialni.
Chodzi autorowi zapewne o odgłosy kroków. Przeczytawszy same 'odgłosy odchodzącego ojca' wyobraziłem sobie od razu ojca, mruczącego, chrząkającego, mamroczącego do siebie.
Ano raczej o kroki, choć mógł i mamrotać i chrząkać.
schód za schodem
- tak, za to już raz po głowie dostałem... może za trzecim razem zapamiętam
szeptał starannie ułożone zaklęcia.
Gdzie je sobie ułożył? Między palcami? I szeptał starannie czy starannie je sobie ułożył?
Czy szeptał starannie, czy starannie je sobie ułożył, nie miało najmniejszego znaczenia. ;)
Wiem, nie ma znaczenia, to nie pisz. Ale nie mogłem się powstrzymać. :D
Słońce żegnając się czerwienią nieubłaganie odchodziło za horyzont. Tak bardzo chciała odejść razem z nim.
Z horyzontem czy słońcem? Intecja oczywiście jasna. Ale problem z zapisem.
Tutaj akurat się nie zgodzę. Gdyby było: chowało się za horyzontem. Ok. Ale tutaj wyraźnie słońce odchodziło, więc wynika jasno, że chciała odejść razem z czymś co odchodziło.
śmiejąc się razem z Czarnym Panem, razem z Bestią. Nie czuła bólu, choć ten wciąż w niej był.
No i teraz się poważnie czytelnik zastanawia czy to smutek w niej był, czy też może ten Czarny Pan? Druga wersja nieco mniej wybredna.
Ta... ;) Tu się Czytelnik zastanawia, a przy poprzednim zdaniu, to od razu do wniosku doszedł, ze o horyzont, czyli, że bliższy podmiot chodzi. ;P
Ale coś w tym pytaniu jest. :)
Coś zatrzepotało w powietrzu, a niebo spochmurniało
Ale zaraz znów się uśmiechnęło.
Może to kwestia odbioru znaczenia słów, ale dla mnie jest ok. Nie idealnie, ale ok. Wcześniej zdaje się miałem coś z zaciąganiem przez ciemne chmury, czy jakoś tak. ( ale minimalizacja objętości, później jeszcze zmiany w koncepcji, tak że w sumie cięcia okazały się niepotrzebne... zresztą to już mój problem )
- Spokojnie, bądź mężczyzną. – Gento zbeształ syna,
- Jestem spokojny, ojcze - odpyskował zjadliwie syn, który nie lubił być podobnie besztany.
Czyli kreacja bohatera: imo zachowanie chłopca jest ok. Dlaczego akurat miałby odpyskować i narażać się na gniew ojca? Odbijał (odreagowywał) to sobie inaczej – pokazane w tekście. Po co ryzykować, że ojciec zamieni go w „cokolwiek”? A i prawa w „uniwersum” ;), tym nie ma takiego, żeby dziecko mogło o odebranie praw rodzicielskich wystąpić. :)
[/quote]
Kiedy wbiła szpony w krtań Dagma, zaiskrzyła upiorną radością.
A kiedy wbiła je w tors, zalśniła mroczną wesołością.
A, tu akurat to czekałem, czy się ktoś przyczepi. Czyli przyznaję, nie ten tego zwrot. ;)
Alvalon jak jaszczurka podpełzła do wozu. Kiedy wbiła szpony w krtań Dagma, zaiskrzyła upiorną radością.
Ah, to oni na wozie jechali? Z resztą mniejsza o to, spójrzmy na coś innego. Mianowicie spójrzmy na problem pełzania. Pełzanie ma to do siebie bowiem, że pełzający wije się, rzec można, po ziemi. Zatem Avalon mogłaby po podpełznięciu do wozu wbić pazury co najwyżej w koło. No chyba, że była baaaardzo długa.
A swoją drogą koń co? Nic? Pełznący potwór, pazury, krew. Koń nic?
No, bestia raczej zaskrońcem nie byłą, a i szpony miała. Wiec jak już podpełzła, to karkołomnej wspinaczki uprawiać nie musiała. ;) Bardziej się tu można przyczepić czy można pełzać jak jaszczurka i co w tym czasie z tymi szponami robiła. Znaczy mogłem to lepiej przedstawić. Co do konia, zgoda.
PP, nie podobało mi się. Nie wiem właściwie o czym tekst jest. Sporo bełkotu, taniego patosu (a patos trzeba podawać bardzo umiejętnie), szwankuje warsztat. Na siłę chcesz tworzyć klimat czasem i to widać np. w zakończeniu; dość zabawna wzniosłość, 'dno piekła' i wielokropek. A ostatnie zdanie opka jest już najlepszym objawem Twojej walki o nastrój; w założeniu miało być klimatyczne i zgrabnie zamykać opowiadanie, a w praktyce pasuje do reszty jak pięść do nosa.
Tekst miejscami wywołuje u odbiorcy zgoła inne emocje od zamierzonych przez autora - fragment z Alvalon i Czarnym Panem vel Bestią. Już same przydomki tej postaci rozbrajają :).
Postać Dagmy wydaje się stworzona na siłę, na doczepkę, bo przecież Alvalon musi na końcu, ku zaskoczeniu czytelnika, kogoś zabić. I w narracji postać zapchajdziury Dagmy, zrównywana jest z postacią Alvalon, a do do tego dobudowana została relacja plastikowo zły ojciec <--> strachliwie posłuszny syn, relacja zupełnie, notabene, nieprzekonująca. I dlaczego właściwie ojciec kreowany jest na takiego ciula? Bo mam wrażenie, że tylko po to, by się na końcu tekstu nie zgodzić na pójście do gospody.
Nie panujesz do końca nad piórem, PP. Ah, no i sporo błędów robisz.
I nie mam pojęcia kimże jest ta Alvalon :)
Co do celów i kreowania ojca, czy syn, to zaraz. Natomiast resztę przyjmuję. Niestety, jak sobie pofolguję, to mnie patos ponosi w siną dal.
Jeszcze raz dzięki, za zmasakrowanie tekstu. :))
Się przyda. :)
-------------
Ps. Mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem. :)
Do wszystkich uwag się nie odnosiłem, bo albo się zgadzam, albo nie wiem co napisać. :D
-------------
Ika pisze:Niech się stanie :D
Yes! :))
No to zaczynam.
Pierwszy cel: zło rodzi zło
Drugi cel: ludzie nie zauważają zła póki ich nie dotknie.
Może od celu drugiego. W pierwszym pomyśle miało być to pokazane, ale nijak się w limicie zmieścić nie mogłem, by coś sensownego wyszło. Została z tego tylko klamra, który chyba nie za bardzo spełnia zadanie?
Osiemnastego listopada roku tysiąc dwieście czternastego, kalendarza Ontr, nastał pierwszy dzień nowej ery. Ery Bestii. Żaden z mieszkańców szóstego królestwa nie wierzył, że wraz z jego przyjściem przybędzie i bestia...
.
.
.
Żaden z mieszkańców szóstego królestwa nie wierzył, że wraz z nastaniem nowej ery, przybędzie i bestia. Teraz niemal każdy ze strachem wyglądał w mrok nocy, dziwiąc się, że przyszła tak niespodziewanie, chyba z samego dna piekła...
Choć może gdyby przyjrzeli się uważniej, spostrzegliby, że gościła w nich od dawna.
I to tyle autoanalizy. ;)
Fragment pierwszy:
Alvalon otworzyła szeroko jedyne okno w komnacie. Pięćdziesiąt metrów w dół, kierując wzrok poprzez poranną mgłę, po kamiennych ścianach wieży, pierwsze promyki słońca odbijały się od niezmąconej tafli fosy. Na twarzy Alvalon nie zagościł jednak uśmiech, ani oczy nie rozbłysły, ani myśli nie popłynęły za siedem gór i siedem jezior gdzie sukni tysiąc, książę, gdzie miłości z bajki. Dawno przestała marzyć. Jedyne czego pragnęła, to odwlec moment kiedy to nastąpi. Pragnęła tak mocno, że gotowa była zrobić wszystko. Jednak wszystko co mogła nie było w stanie tego zmienić. Przychodził każdego wieczoru tuż przed zachodem słońca, a kiedy pukał w drewniane drzwi kuliła się w kącie, myśląc tylko o jednym. Żeby już się skończyło.
Cel:
- poznajemy Avalon
- poznajemy skutki zła
- fragment miał zaciekawić: kto do niej przychodzi, a dalej: co robi.
Fragment drugi:
Goście, zgodnie z tradycją wprowadzoną przez gospodarza, opuścili włości przed zachodem słońca, a Gento udał się do pokoju syna, Dagma.
- Ojcze, czy pojedziemy jutro na targ?
- Jutro zdecyduję. A teraz śpij – nakazał szorstko. – I pamiętaj. Jeżeli jeszcze raz przeszkodzisz mi w rozmowie, to zamienię na tydzień w prosiaka.
- Dobrze ojcze. – Dagma wykrzywił twarz przypominając sobie jak przez trzy dni był dziewczynką. Ale, to była jego wina i dobrze o tym wiedział. Nie powinien nalegać na kupno łuku, kiedy ojciec miał kaca.
Gento wyszedł zamykając drzwi. Nie przytulił, ani nie nakrył syna - nigdy tego nie robił. Zawsze natomiast chadzał do salonu, gdzie z butelką wina, głową pełną myśli, żalów oraz niespełnionych marzeń zasypiał.
Cel:
- ukazanie syna przez pryzmat ojca -> czyli przygotowanie podwalin pod kolejny fragment
Fragment trzeci:
Dagma, jak każdego wieczoru nakrywał się kołdrą i przez chwilę udawał, że śpi. A gdy odgłosy odchodzącego ojca milkły, ukradkiem wymykał się z sypialni.
Szedł powoli, schód za schodem, delektując się każdą chwilą. Rozpasane, jak myśli chłopca, cienie, rzucane przez z rzadka przytwierdzone do ścian krętego korytarza pochodnie, potęgowały uczucie podniecenia. Cały dzień musiał czekać na tę chwilę, a tak bardzo lubił się bawić. Tak przyjemnie było czuć się silnym.
Jednak pomimo tego celebrował każdy krok, napawając się tym co miało za chwilę nastąpić i szeptał starannie ułożone zaklęcia.
Cel:
- niby wiemy dokąd zmierza, ale pewności nie mamy
- chce się bawić -> odreagować traktowanie przez ojca
Fragment czwarty:
Alvalon z udręczeniem wyglądała przez okno. Słońce żegnając się czerwienią nieubłaganie odchodziło za horyzont. Tak bardzo chciała odejść razem z nim. Tam gdzie nie ma nic, w bezkres zapomnienia, nieczucia, nie być tutaj. Kroki – zdało jej się, że je słyszy. Schować się... schować się głębiej. Czy to już? Serce biło mocniej, jakby zaraz miało eksplodować. Gdyby tylko zechciało... Cisza. Więc została jeszcze chwila. Może kilka chwil. Później przyjdzie.
Cel:
- przeniesienie perspektywy z oprawcy na ofiarę.
- „słychać kroki” – jako potwierdzenie, że to chodzi o chłopca.
Fragment piąty:
Czarny Pan pojawił się z nikąd, jakby zawsze tu był. Alvalon czuła tę siłę. Przytłaczającą, mroczą i pradawną. Układ. Wolność w zamian za sześć dni służby? Tak brzmiało pytanie - niecierpiący sprzeciwu rozkaz. Była gotowa.
Cel:
1. bezpośrednio: przybywa Bestia – przełom
- „Czarny Pan pojawił się z nikąd, jakby zawsze tu był” – gdzie był? W posiadłości, zamku, może w tej komnacie.
2. pośrednio:
- „Czarny Pan pojawił się z nikąd, jakby zawsze tu był” – gdzie był? W Avalon, w każdym z nas? (ostatnie zdanie klamry – dla jasności zdecydowałem się w nim na bezpośrednie stwierdzenie)
- „Wolność w zamian za sześć dni służby?” – wolność w zamian za wybór zła
- „Była gotowa” (Tutaj myślałem jeszcze nad dodaniem: od dawna przygotowywana) – kto ją przygotował? Dagma.
Fragment szósty:
Kiedy rozległ się odgłos pukania, stała na środku komnaty. Już się nie bała. Kiedy wszedł, dala mu tego czego chciał, w każdej sekundzie śmiejąc się razem z Czarnym Panem, razem z Bestią. Nie czuła bólu, choć ten wciąż w niej był. Nie czuła smutku, choć czaił się na dnie duszy. Nie czuła poniżenia, a tylko pragnienie krwi świdrujące w żołądku i upiorny rechot rozsadzający czaszkę..
Cel:
- Następuje przemiana
Fragment siódmy:
- Ojcze czy pójdziemy jeszcze do gospody? – Uśmiechnął się Dagma.
- Nie dziś.
- A kiedy?
- Kiedy zechcę.
Wyjechali z lasu i skręcili w drogę prowadzącą do Kanis, zmierzchało. Coś zatrzepotało w powietrzu, a niebo spochmurniało, jakby pokryła je ciężka ołowiana skorupa. Ledwo widoczne cienie zakołysały się wokoło.
- Spokojnie, bądź mężczyzną. – Gento zbeształ syna, który skulił się opierając na jego piersi.
Cel:
- tutaj, być może nie słusznie, chciałem oddalić akcję od posiadłości Gento, wieży
Avalon ucieka z niewoli (w następnym fragmencie)
- znów „władczy” ojciec.
Fragment ósmy:
Alvalon jak jaszczurka podpełzła do wozu. Kiedy wbiła szpony w krtań Dagma, zaiskrzyła upiorną radością. Patrzyła mu w oczy i widziała strach. Tak bardzo się bał.... Ludzki odruch... Dlaczego dla niej go zabrakło? Gento też chciał żyć. Nie chciała go zabijać, ani woźnicy, ani córki młynarza, przekupki, strażnika, dzieciątek, służących, panów... Nie chciała by cierpieli, dławiąc się własną krwią. Lecz układ został zawarty. Kilka dni, a później nagroda – wolność, która miała okazać się kolejną udręką.
Cel:
- „Patrzyła mu w oczy i widziała strach. Tak bardzo się bał” – zemsta na oprawcy
„Ludzki odruch... Dlaczego dla niej go zabrakło?” - Wcześniej widziała w nim tylko potwora, bestię.
- „Nie chciała go zabijać, ani woźnicy, ani córki młynarza, przekupki, strażnika, dzieciątek, służących, panów...” – czyli zło pociąga ją za sobą.
Podsumowując:
Mamy trzy bestie, jedna rodzi się w tekście, motywy dwóch znamy. Przyczyny rodzą skutki, skutki rodzą przyczyny. Zło rodzi zło. (No i w zasadzie po co mi te 5k znaków było :D)
Mam nadzieję, że znów nie zamieszałem.