ZW NE VIII - Piękna i Bestia

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany

Który z tekstów przypadł Ci najbardziej do gustu?

Maximus "Piękna i Bestia"
2
8%
Xiri "Kryształowa Czaszka"
1
4%
ChoMooN "Złota i Czarny"
10
40%
Dracool "Piękna i Bestia"
1
4%
Matheous "Jedność"
0
Brak głosów
KPiach "Piękna i bestia"
1
4%
BMW "Prawo do powrotu"
1
4%
PP "Zrodzona z mroku i nieświadomości"
1
4%
Ignatius Fireblade "Powrót do domu"
1
4%
Varelse "Po drugiej stronie snu "
6
24%
podzjazdem "Wadera"
1
4%
 
Liczba głosów: 25

Awatar użytkownika
nameless
Fargi
Posty: 330
Rejestracja: pn, 11 cze 2007 17:07

Post autor: nameless »

Kiwaczek pisze:A ja Ci gwarantuję, że czytelnik, który zetknął się z diorytami w takiej sytuacji i nie domyśli sie co to jest, a będzie na tyle leniwy, że nie przerwie lektury
Teano pisze: Może właśnie dzięki ChoMoon wielu z nas zapamięta co to jest dioryt, bo zmusił do zajrzenia do googla tych, którym chwilowy brak wiedzy przeszkodził w dalszym odbiorze?
kiwaczek pisze:Mnie nie zmusił. Chcesz zrobić test ilu czytelników przerwie lekturę w takiej sytuacji i będzie szukać w googlu? Albo słowniku? Encyklopedii?
Przypomnij sobie, kiwaczek, naszą rodzimą sagę wiedźmińską i jej opisy walk. Nie powiesz mi chyba, że nie sprawdziłeś co też Geralt wyprawia poprzez te wszystkie tercje, balestry czy inne finty. Nie sposób się domyślić tego 'z tekstu', a bez znajomości tych terminow opisy potyczek szermierczych brzmiałyby jak bełkot, z którego czytelnik by wyłowił jedynie takie 'ciął', 'odskoczył', 'zwalił się na ziemię'.
A opisy broni? A miary? A ubiory?
Dla mnie oczywistym jest, że czytając np. "Bożych wojowników" musi się posiadać choć najbardziej podstawową wiedzę na temat problemu wojen husyckich (a, nie oszukujmy się - większość czytelników łączy jedynie ten temat z Husem-heretykiem i ze średniowieczem, niewiele ponadto; i tacy szukają, dokształcają się). Trudno też przystąpić np. do książek P. O'Briana bez znajomości podstawowej chociaż nomenklatury żeglarskiej (a to nie jest przecież wiedza powszechna, trzeba się rozeznać jak nic).
Owszem, są to przykłady książek, których sama tematyka i realia zmuszają czytelnika do 'dokształcenia', mnie jednak chodzi o pewien ogół. Może i jestem idealistą - ale ja zawsze sprawdzam co też są te wamsy, jelce, sążnie, majdany i sądzę, że większość czytelników robi podobnie. Bo to jest swoista satysfakcja przecież. A ja już na pewno nie traktuję tego jako coś, co
kiwaczek pisze:utrudnia odbiór
.
Bebe pisze:Czytałąm ten tekst kilka razy i ani razu nie chciało mi sie zagladać gdziekolwiek, żeby zgłębić diorytową tajemnicę. Po prostu obraz w ogóle nie przemówił mi do wyobraźni.
No to już inna rzecz. I wiesz... nie dziwne, że obraz Ci nie przemówił do wyobraźni, skoro nie masz pojęcia jak wygląda jeden z elementów tego obrazu. Błądzić w ten sposób można nieznośnie: Obraz nie przemówił mi do wyobraźni, bo nie wiem właściwie co ów obraz przedstawiał. Nie wiem właściwie co ów obraz przedstawiał, bo nie wiem co to jest dioryt. Nie wiem co to jest dioryt, bo nie sprawdziłam tego. Nie sprawdziłam tego, bo obraz nie przemówił mi do wyobraźni...
Z drugiej jednak strony to w autora gestii leży zainteresować czytelnika opisem 'świata' na tyle, by ten sięgnął poza książkę w poszukiwaniu informacji (jeżeli oczywiście książka tego wymaga poprzez 'ponadprzeciętną' nomenklaturę). Nie jest to zatem kwestia jednoznaczna.

A co do tej szachownicy, to większe znaczenie ma wspomniane przez ChooMooN(a/ 'a?) regularność kształtu niż kolorystyka. Bo w kolorystyce szachownicy chodzi jedynie o układ kolorów, który wyodrębni jedne 'kwadraciki' i ciutkę skontrastuje z drugimi, nic więcej. Np. ciemny brąz <=> jasny brąz.Albobiały <=> czerwony :).

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

nameless pisze:Przypomnij sobie, kiwaczek, naszą rodzimą sagę wiedźmińską i jej opisy walk. Nie powiesz mi chyba, że nie sprawdziłeś co też Geralt wyprawia poprzez te wszystkie tercje, balestry czy inne finty.
Nie sprawdziłem. Wystarczyła mi plastyczność opisu, klimat, dynamika. Bo o to w gruncie rzeczy chodzi - żeby autor przekazał swoim językiem wrażenia, uczucia. A nie o to, żeby uczyć mnie co to są flinty czy finty.

Widać inaczej podchodzimy do literatury.
nameless pisze:A opisy broni? A miary? A ubiory?
Zdecydowanie inaczej rozumiemy funkcję literatury pięknej. Jak chce się czegoś dowiedzieć o miarach - to sięgam do Ustawy o miarach, lub podręczników. A w beletrystyce chcę dostać akcję, uczucia, obrazy.
nameless pisze:Dla mnie oczywistym jest, że czytając np. "Bożych wojowników" musi się posiadać choć najbardziej podstawową wiedzę na temat problemu wojen husyckich
A dla mnie nie jest to oczywiste i zakończmy na tym tego offtopa. Bo nie jest to miejsce do rozważania tego typu problemów. Chcesz - stwórz na to osobny wątek.

A co do czytania różnych rzeczy i dokształcania się - polecam lekturę forumokiety. Zwłaszcza punktu o stosowaniu różnych kolorków.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
nameless
Fargi
Posty: 330
Rejestracja: pn, 11 cze 2007 17:07

Post autor: nameless »

kiwaczek pisze:A dla mnie nie jest to oczywiste i zakończmy na tym tego offtopa. Bo nie jest to miejsce do rozważania tego typu problemów.
Jasne, jedynie krótkie sprostowanie.
kiwaczek pisze:Wystarczyła mi plastyczność opisu, klimat, dynamika.
kiwaczek pisze:Widać inaczej podchodzimy do literatury.
Owszem. Ja jeszcze chcę wiedzieć o czym czytam. :)
kiwaczek pisze:Bo o to w gruncie rzeczy chodzi - żeby autor przekazał swoim językiem wrażenia, uczucia. A nie o to, żeby uczyć mnie co to są flinty czy finty.
Jasne, że nie o to. I autor nie uczy, używa jedynie nomenklatury. Uczy encyklopedia lub podręcznik.
kiwaczek pisze:Zdecydowanie inaczej rozumiemy funkcję literatury pięknej. Jak chce się czegoś dowiedzieć o miarach - to sięgam do Ustawy o miarach, lub podręczników.
Ja również. Gdzie napisałem, że uważam to za funkcję literatury pięknej? :) Nie czytam książki po to, by dowiedzieć się o miarach. Przeciwnie - dowiaduję się o miarach, by wiedzieć o czym czytam.
kiwaczek pisze:A w beletrystyce chcę dostać akcję, uczucia, obrazy.
Ja również.
kiwaczek pisze:A co do czytania różnych rzeczy i dokształcania się - polecam lekturę forumokiety. Zwłaszcza punktu o stosowaniu różnych kolorków.
Racja i przepraszam.

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

nameless pisze:Owszem. Ja jeszcze chcę wiedzieć o czym czytam.
Ale koncentrujesz się na absolutnie wszystkich warstwach znaczeniowych w utworze? Czy robisz pewną segregację priorytetów? Bo dla mnie we wspomnianej scenie ważne było to - kto z kim i jak się sprawa zakończyła. Słowa, jakich autor użył nie były dla mnie całkowita nowością, wiedziałem co znaczą mniej więcej (ale nie pytaj mnie o słownikowe znaczenia) i to mi do odbioru tej sceny wystarczało. A to czy przykładowo dokładne znaczenie słowa X oznacza, że zrobił zwód w prawo z podniesieniem palców lewej stopy o 3 cm, czy też w lewo z uniesieniem łokcia - to sprawa drugorzędna. Jak pada słowo X - którego zakres znaczeniowy nie jest mi obcy - to to mi wystarczy.

A jeszcze pytanie techniczne? Jak to robisz - czytasz ze słownikiem w ręku? Zaznaczasz ołówkiem, a potem sprawdzasz? Poważnie pytam - bo są przecież książki, gdzie co krok można się na coś nowego natknąć.

Idąc dalej tym tropem zakwestionowałbym praktycznie całość gatunku space-opera. Bo jak mogę czytać o walce na lance energetyczne, czy pola siłowe - w momencie kiedy nie mam pojęcia co to jest dokładnie. Ale tak naprawdę nie jest to ważne. Ważna jest akcja i to co autor chce nam przekazać. I jak to robi. Bo skoro potrafi oczarować mnie swoim językiem, pociągnąć mnie dokładnie tam gdzie chce - to taką literaturę chcę czytać codziennie. Ale do tego służy doskonałe opanowanie warsztatu literackiego - co jest sztuką trudną - i co tutaj szlifujemy.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

Dobrym odnośnikiem do tej dysputy są teksty kolegi Flamenco - mimo, że wprowadza całe mnóstwo słów brzmiących obco, dziwacznie, niezrozumiale - to nie zaburzają one odbioru tekstu. Ani nie trzeba sięgać po słownik (chociaż akurat w przypadku jego tekstów się zdarzało), ani nie wyskakują nagle w tekście jak Filip z konopii. Flamenco stosuje pewną konwencję bardzo konsekwentnie. Kiedy jest to dobrze wykonane cała taka dyskusja staje się bezprzedmiotowa.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
nameless
Fargi
Posty: 330
Rejestracja: pn, 11 cze 2007 17:07

Post autor: nameless »

kiwaczek pisze:Ale koncentrujesz się na absolutnie wszystkich warstwach znaczeniowych w utworze? Czy robisz pewną segregację priorytetów?
Po prostu sprawdzam to, czego nie znam :)
kiwaczek pisze:Bo dla mnie we wspomnianej scenie ważne było to - kto z kim i jak się sprawa zakończyła.
Bo to jest przecież najważniejsze. Ale jedno z drugim się wcale nie gryzie.
kiwaczek pisze:Słowa, jakich autor użył nie były dla mnie całkowita nowością, wiedziałem co znaczą mniej więcej
Ale są słowa, których znaczenia nie można znać 'mniej więcej' - albo się wie co to koncerz albo się nie wie.
kiwaczek pisze:A to czy przykładowo dokładne znaczenie słowa X oznacza, że zrobił zwód w prawo z podniesieniem palców lewej stopy o 3 cm, czy też w lewo z uniesieniem łokcia - to sprawa drugorzędna.
Omijając trywializowanie - to trochę tak jakby się słuchało w radiu relacji z meczu piłkarskiego. Dzieje się coś pod bramką, komentator podniecony, krzyczy w mikrofon. A więc jest klimat, jest dynamika, ale nie ma się właściwie pojęcia 'co jest grane', bo się nie wie co to np. dośrodkowanie czy zwód. Wyłapuje się jedynie fakt, że akcja zakończona została golem. Porównanie oczywiście bardzo luźne.
kiwaczek pisze:A jeszcze pytanie techniczne? Jak to robisz - czytasz ze słownikiem w ręku? Zaznaczasz ołówkiem, a potem sprawdzasz? Poważnie pytam - bo są przecież książki, gdzie co krok można się na coś nowego natknąć.
I ja poważnie odpowiem. Swoją drogą nie zetknąłem się z książką literatury pięknej, w której napotykałbym co rusz na coś nowego, niewyjaśnianego od razu w tekście.
A jak to robię? Jeżeli czytam w domu, ze sprawdzeniem nie ma problemu. Sprawdzam od razu i po krótkiej przerwie wracam do lektury. Jeżeli zaś czytam tam, gdzie nie mam dostępu do mądrości pisanych (np. w podróży), to najczęściej zapisuję sobie na komórce dane słowo lub numer strony.
kiwaczek pisze:Idąc dalej tym tropem zakwestionowałbym praktycznie całość gatunku space-opera. Bo jak mogę czytać o walce na lance energetyczne, czy pola siłowe - w momencie kiedy nie mam pojęcia co to jest dokładnie.
Ale kwestionowanie nie ma tu sensu (i trzeba by tu było zakwestionować całe SF, nie tylko jeden podgatunek) Energetyczne lance nie istnieją i nie istniały, a to zmienia zupełnie postać rzeczy. To raz, a dwa, że pod nazwą energetycznej lancy wiadomo co się kryje. Podobnie pod nazwą pistoletu laserowego, mimo że 'dokładnie' nie wiadomo cóż to jest.
kiwaczek pisze:Ważna jest akcja i to co autor chce nam przekazać. I jak to robi.
Jasne, że to jest ważne. I jak to robi? Robi to np. używając nomenklatury szermierczej. I dla mnie oprócz przyjemności uczestniczenia w akcji miła jest też wiedza co tam się przy okazji tej akcji dzieje :).

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

Matheous pisze:- Nie chcecie tego zrobić, pokurcze. – Warknął. Wiedział, że nie chcą. Wiedział też, że i tak to zrobią.
No więc po co to wszystko? A do tego polecam lekturę zasad stosowania znaków interpunkcyjnych w dialogach.
Matheous pisze:Najbliższy stwór, wyglądający jak skrzyżowanie kilku mebli kuchennych z cekhauzem małego miasta, skoczył do przodu, wyciągając odnóże zakończone ostrzem. Gaston skoczył w bok, obnażył miecz, który rozjarzył się błękitnym światłem.
Czy ja tu widzę jakieś powtórzenia? I skąd on wyciągnął to odnóże zakończone ostrzem?
Matheous pisze:gdyż weszła w ciało aberracji jak w masło.
Aberracja w fantasy?
Matheous pisze:Błękitna klinga dalej jaśniała czystością,
Zalecam mniej reklam środków czystości.
Matheous pisze:Na wydrapany rysunek na ostrzu, (...) Patrzał z gniewem na rysunek kobiety, (...) jakby to malunek był wszystkiemu winien
Proszę się więc zdecydować - rysunek, wydrapanie, czy malunek. Bo to nie jest to samo.
Matheous pisze:Wiele jest rodzajów magii. Ta nowoczesna, najpopularniejsza, nawet nie umywa się do starożytnych czarów kręgów, które były inkantowane przez całe zastępy czarowników, nieraz przez kilka dni z rzędu. Tacy to magowie tworzyli artefakty, oręż zabijający bogów, potwory odporne na ów oręż, nowe bronie, zdolne zniszczyć tworzone przez nich potwory i inne kretynizmy, służące tylko temu, by pogrążyć ich świat w pożodze i krwi.
Bełkot. Czytałem kilka razy i dalej nie wiem o co chodzi.
Matheous pisze:Pomiędzy wieloma straszliwymi narzędziami do zadawania bólu fizycznego i psychicznego, jedna nazwa budziła przerażenie nawet wśród najtwardszych.
Najtwardszych kogo, czego? Najtwardszych narzędzi do zadawania bólu?
Matheous pisze:Kochage. Broń oddzielająca duszę od ciała, pozostawiająca pustą skorupę, żyjącą tylko po to, by niszczyć i odnaleźć tego, kto skazał ją na takie katusze. Broń odbierająca ducha i wypaczająca ciało. Broń zachwycająca w swym pięknie, a uzewnętrzniająca całą brzydotę i bestialstwo ofiary.
CO?? Pomijając sens broni, która po użyciu robi z ofiary maszynę do zabijania, której jedynym celem będzie szukanie pomsty na tym, kto jej użył. Ale o co tu chodzi?
Matheous pisze:Artefakt ten wysysał całe człowieczeństwo,
Jak całe, skoro zemsta też jest częścią człowieczeństwa?
Matheous pisze: czerpał jednak swą moc z najczarniejszych planów Negatywnej Energii, co zaś prowadziło do tego, że przy każdym odebraniu duszy asystował demon. Który zawsze wykorzystywał okazję, by uraczyć zranioną istotę jakąś miłą mocą. Ot, na przykład, umiejętnością zamieniania ludzi w bezmózgie maszkary, podobne do mebli, lekkim wysiłkiem woli. Byle by pogłębić Chaos, panujący na Pierwszym Planie Materialnym.
Niech żyje anarchia.
Bełkotu ciąg dalszy. O co tu chodzi?Jakie negatywne energie pisane wielką literą, jakie plany materialne, jakie chaosy, jakie anarchie?
Matheous pisze:zasłaniając piersi, zarośnięte czarną łuską.
Sskoro zasłaniały to skąd wiadomo, że zarośnięte?
Matheous pisze:ubiór Bestii stanowiła spódnica, która wyglądała tak, jakby spleciono ją z cierni i zaschniętej krwi.
Konia z rzędem temu, kto wyjaśni mi jak się splata ciernie i zaschniętą krew.
Matheous pisze:- Jhheżeli uwolnisz mnie, uwolnisz potem też shiebie. – Powiedziała. – Ohh, nie. Nie po tym, co mi zrobiłeś, sukinsynu.
No włąsnie - a co jej zrobił? I o co tu chodzi w tym całym tekście?
Matheous pisze:możliwość spotkania się z tą abominacją,
Abominacją? Według SJP - abominacja «obrzydzenie, wstręt». Jakoś mi to się nie komponuje.
Matheous pisze:z tą kobietą, która zniszczyła mu życie, która odebrała mu człowieczeństwo… Która zmusiła go do ukrywania się za iluzją, nadającą mu wygląd zwykłego człowieka.
Nic nie rozumiem. Znaczy co? Ona już na nim raz zastosowała to kochage? Tak? I zmusiła go do szukania zemsty pod przykryciem iluzji zresztą? Dobrze kombinuję? Skąd więc jego zdziwienie, że ona ma to jego kochage - skoro wcześniej już je miała? I dlaczego boi się, że użyje je na nim po raz wtóry, skoro on już duszy nie ma. Poza tym skoro nie ma już w nim duszy i człowieczeństwa, to zachowuje się zbyt ludzko.
Matheous pisze:Nie przyjmował do wiadomości, że ona również wydobyła od niego jego Kochage z jakiegoś powodu. Że on również wyrządził jej jakieś krzywdy.
Moje zniezrozumienie całości się pogłębia.
Matheous pisze:Człowiek, który nigdy nie miał rodziców, nie widzi nic złego w wymordowaniu cudzych.
Ciekawa koncepcja. Osobiście się z nią nie zgadzam.
Matheous pisze:Gaston poruszył ramionami, rozstawił szerzej nogi, uniósł swą klingę.
Żadnej innej z ziemi nie podnosił, jej też siłą nie zabrał owego kochage. Skąd więc ten zaimek w zdaniu?
Matheous pisze:Bestia uśmiechnęła się krwawo, zawijając własnym orężem.
Żadnej innej broni nie podniosła z ziemi, ani też naszemu Gastonowi kochage nie zabrała. Więc po co ten zaimek? I do portu zawinęła tym swoim kochage? A może kanapki zawinęła?
Matheous pisze:- Wiem. Pożegnaj się tedy z marzeniem o wolności, sukinsynu.
- Już to zrobiłem. Teraz twoja kolej. Przypomnij sobie swoje ludzkie piękno. I również je pożegnaj, moja ukochana. I niechaj niebyt nie łagodzi twoich cierpień.
Jaki niebyt? Jak mają później cierpieć w nieskończonośc, skoro ich nie będzie, wszak niebyt to nieistnienie. I cóż to za dialog jak na dwa stwory pozbawione duszy i człowieczeństwa?
Matheous pisze:gdy dwie bestie użyły ich przeciw sobie wzajem.
Wzajem?

Podsumowanie: Mam do ałtora prośbę. Proszę, w kilku zdaniach, napisać o czym jest ten tekst i co ałtor chciał przez niego wyrazić. Bo ja niestety nie dotarłem do sensu całości. A starałem się. Jak na razie jest to najgorszy dla mnie tekst tych warsztatów.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Maximus
Ugh… strasznie to pedagogiczne, ale to by było jeszcze do przełknięcia, gdyby nie to, że brakuje logiki. Zakładam, że musi być wiesz, iż odrzucony facet to najpierw chwyta sznur konopny a potem myśli. Nie rozumiem jednak nijak motywacji zakochanej bohaterki, szczególnie, że ów spełniony wreszcie kochanek, wcześniej skarży się na odrzucenie.
PLAN wyjawiony na końcu ma się nijak do faktu, że Piękni władali magią.
Slabieńko z fabułą. Nie dałam się oczarować historyjce, bo się rwała jak marna przędza.
Radziłabym Ci mocno zwrócić uwagę na konsekwencję zdarzeń i wiarygodność, bo to chyba Twoja słaba strona.
I nie daj się zwieść Xiri, ten pomysł nie ma w sobie nic oryginalnego – no chyba, że niekonsekwencje.

Xiri
Zwracanie się do czytelnika musi być uzasadnione konwencją tekstu, inaczej pozostaje li tylko irytująca manierą. Tak samo jak szyk przestawny i wszelkie inne stylizacje narracji. Używasz tych środków tak niekonsekwentnie i nieumiejętnie, że to jest maniera. Paskudnie irytująca.
Niestety nie udało mi się zidentyfikować stylu narracji, zapewne dlatego, ze stylizacja używana jest naprzemiennie ze współczesnymi kolokwializmami. Zupełnie nie panujesz nad opisami, są przerażająco nadmiarowe (uczciwie się przyznaję, że kilka określeń szczerzenie rozbawiło) a przy tym konstruowane głównie przy użyciu „jak”.
Fabuła… Hm.. nie wiem o czym to było. Zupełnie.
Bardzo słabo. A może nawet gorzej. Zamiast sięgać do egzotycznej scenografii skup się na podstawach. Po lekturze Twojego tekstu zostały mi jedynie „pełnokrwiste drapieżniki”, nic więcej.
Zamiast tworzyć „Twój świat” stwórz choć jeden opis, który nie będzie przesadzony, nadmiarowy, skażony patosem (niepotrzebnym), a dla odmiany wyrazisty, klimatyczny, dosadny i dobry.

Cho
Jak to szło? Mężczyznę poznać po tym jak kończy…
A zaczynało się całkiem ciekawie.
Głównym plusem tego tekstu jest początek. Najpierw jest tytuł (otrzaskany do bólu) a potem ciekawe ujęcie. Potem nie ma już nic.
Całość robi wrażenie jakiegoś szkicu, albo fragmentu bezmyślnie wyrwanego z czegoś większego.
Scena jedzenia ludzi nie prowadzi absolutnie do niczego. A szkoda.
W kwestiach językowych – brak konsekwencji, albo patetyczne sformułowania, albo kolokwializmy. Wymieszane dość sztucznie.
Wrażenie mocno średnie – miłe złego początki.

Dracool
Mylisz znaczenia słów: „liczyć na coś” to poniekąd mieć na dzieje – tak dla przykładu.
„Z gęstwiny nadlatywały upierzone morderczynie, świszcząc lotkami w pieśni ku pochwale śmierci.” – przeczytawszy to zdanie najpierw zasłabłam. Z wrażenia. I nadmiaru patosu.
Początek tekstu bardzo mocno skojarzył mi się ze sceną w której Jaskier był „ambarasem”, niemniej przynajmniej pointa była niezła. Byłaby jeszcze lepsza, gdyby środek trochę podciągnąć – zbyt niewyraźny ten kontrast. Należałoby dopracować. To by pozytywnie wpłynęło na tzw. „napięcie”, a i po wyłożeniu rodzaju niebezpieczeństw ładniej by się prezentowała końcówka. Tymczasem poszedłeś w opisy, nad którymi nie do końca panujesz. Koniec końców funkcja empatyczna okulała, a tekst, well, był po prostu przegadany.


Matheous
Kolejny tekst o niczym, do tego napisany oj.. jak napisany. Autor razem z Xiri udadzą się na zajęcia dla początkujących. Wszystko się w tym tekście rozłazi, a najbardziej narracja. Fabuła mniej, bo jako żywo jej nie ma. Za to ubawiło mnie stosowanie chwytu „w jakiś sposób”.
„Sobie tylko znanym sposobem bohater wydostał się ze straszliwej opresji” – nie, to nie cytat z tekstu, to parafraza sformułowania Autora, któremu albo się pisać nie chciało, albo pomysłów tudzież znaków nie stało…
Może to i lepiej.
Radziłabym też nie szaleć z opisami, bo zestawienia niektórych określeń, jakoż i porównania mogą zadławić mniej odpornych.
Nie wiem Math w jakich warunkach mieszkach, ale zapewniam Cię, ze moje meble nijak nie przypominają bezmózgich maszkar, ale to może tylko ja tak mam…

KPiach
W tym tekście coś jest. Zalążek pomysłu. Ale jakoś nie wykiełkował. Zakładam, ze to z powodu ograniczenia ilości znaków. Jest piękna bestia, jest jakiś ogólny rys fabuły i jest kupa dziur. Niestety. Przeskoki narracji mają dać czytelnikowi obraz sytuacji z dwóch stron. Nie dają. Całość robi wrażenie poskładanych strzępków. Za mało to na historię.
Warsztatowo nawet nieźle.

BMW
Znowu niezły warsztat, ale tekst…
O czym to jest o walce w górach? A nie, to znowu mamy schizofrenika, który wędruje pomiędzy światami. Super, tylko po co w takim razie ta pedagogiczna pogadanka? A przede wszystkim te dramatyczne opisy czarów, jak z „Diablo”, albo innego RPG-a? Dal objętości? Bo innego uzasadnienia nie widzę. Znowu fabuła kaleka. A jeszcze przed chwilą byłabym się gotowa założyć, że pisanie to opowiadanie historii…
Z każdym kolejnym tekstem mam wrażenie, że może jednak niekoniecznie.

PP
O CZYM TO BYŁO?

Ignacy
To jest najlepszy tekst. Początek, koniec, między nimi rozwinięcie – jak Pan Bóg przykazał. Nawet jakaś historia w środku. Absolutnie typowe fantasy. Warsztatowo też niezły. Tylko, Boh Mój, jakie to przewidywalne, od początku do końca.


Varelse
A tu tez nieźle. Warsztat dobry, fabuła, no powiedzmy pozostawia nieco do życzenia w sferze założeń. W sumie nie do końca wiadomo o co chodzi „bestii”. Dlatego też pointa traci mocno na wyrazie.
Szkoda, bo podejście do tematu ciekawe i sprawnie napisane, tylko, jak się rzekło napisane nie do końca. W efekcie najlepiej ma się emotywna funkcja tekstu.

podjazdem
Tekst doskonale średni, choć kolejny, z tych które wyróżniają się fabułą. Nie jest ona w żadnym razie świeża, ani odkrywcza, a nawet korzystając z tego, że o wilkołakach wiemy niejedno można było zrezygnować z części wyjaśnień, tła itd. Niemniej nie jest źle.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
nameless
Fargi
Posty: 330
Rejestracja: pn, 11 cze 2007 17:07

Post autor: nameless »

PP i jego Zrodzona z mroku i nieświadomości (nie widziałem, żeby tekst wcześniej miał gruntowny przegląd.
Sprawdzam na żywca, omijam interpunkcję, no chyba, że błędy interpunkcyjne zmienią sens zdania)
Pięćdziesiąt metrów w dół, kierując wzrok poprzez poranną mgłę, po kamiennych ścianach wieży, pierwsze promyki słońca odbijały się od niezmąconej tafli fosy.
Inaczej mówiąc i upraszczając - pierwsze promyki słońca odbijały się od tafli fosy kierując wzrok poprzez poranną mgłę. Ja wiem jakie były intencje autora, ale właśnie tak to brzmi.
Prostota wyrazu!
Alvalon otworzyła szeroko jedyne okno w komnacie. Pięćdziesiąt metrów w dół, kierując wzrok poprzez poranną mgłę, po kamiennych ścianach wieży, pierwsze promyki słońca odbijały się od niezmąconej tafli fosy. Na twarzy Alvalon nie zagościł jednak uśmiech
Dlaczego 'jednak'? i dlaczego miał zagościć?
Na twarzy Alvalon nie zagościł jednak uśmiech, ani oczy nie rozbłysły, ani myśli nie popłynęły za siedem gór i siedem jezior gdzie sukni tysiąc, książę, gdzie miłości z bajki. Dawno przestała marzyć. Jedyne czego pragnęła, to odwlec moment kiedy to nastąpi.
Co nastąpi? Odpłynięcie myśli tam gdzie książę, suknie i miłość? Czy też może chciała odwlec moment, gdy znowu zacznie marzyć? A może coś jeszcze innego, co ma się ujawnić później w tekście? Ja (jako czytelnik) nie jestem pewien czy to niezręczność językowa czy taki styl.
Jednak wszystko co mogła nie było w stanie tego zmienić.
Nieładne.
Goście, zgodnie z tradycją wprowadzoną przez gospodarza, opuścili włości przed zachodem słońca
A może autor wytłumaczy czyje włości opuścili?
Goście, zgodnie z tradycją wprowadzoną przez gospodarza, opuścili włości przed zachodem słońca, a Gento udał się do pokoju syna, Dagma.
Rozumiem, że autor chce, by czytelnik z samej narracji wydarzeń poznawał postacie i ich imona, tak jest fajniej, ale trzeba to robić umiejętnie. Jak z tego zdania czytelnik biedny ma wywnioskować, że Gento to ten gospodarz?
Gento udał się do pokoju syna, Dagma.
- Ojcze, czy pojedziemy jutro na targ?
Rzekł syn ni z gruchy ni z pietruchy.

Gento udał się do pokoju syna, Dagma. Ten już leżał w łóżku.
- Ojcze - chłopiec dostrzegł w drzwiach sylwetkę Genta - pojedziemy jutro na targ?


Poza tym imię syna to Dagma. Więc ojciec poszedł do Dagmy.
- Jutro zdecyduję. A teraz śpij – nakazał szorstko. – I pamiętaj. Jeżeli jeszcze raz przeszkodzisz mi w rozmowie, to zamienię na tydzień w prosiaka.
- Dobrze ojcze. – Dagma wykrzywił twarz przypominając sobie jak przez trzy dni był dziewczynką. Ale, to była jego wina i dobrze o tym wiedział. Nie powinien nalegać na kupno łuku, kiedy ojciec miał kaca.
Co ma do zamienienia w prosiaka bycie przez 3 dni dziewczynką i dlaczego akurat teraz sobie o tym Dagmo przypomniał? Co ma do tego jeszcze kupno łuku i kac ojca? Dla mnie bełkot.
Zawsze natomiast chadzał do salonu, gdzie z butelką wina, głową pełną myśli, żalów oraz niespełnionych marzeń zasypiał.
Po pierwsze - szwankuje interpunkcja. Po drugie - najpierw wymieniasz po przecinku z czym chodził po salonie (butelką, głową pełną myśli), zaraz po tym, w tym samym zdaniu, przechodzisz do wymieniania co miał głowie, również po przecinku. Całość wypada nieskładnie. Poza tym gdzie zasypiał ten Gento w tym salonie? Okolicznik miejsca by się przydał na końcu zdania, np. 'na kanapie'.
A gdy odgłosy odchodzącego ojca milkły, ukradkiem wymykał się z sypialni.
Chodzi autorowi zapewne o odgłosy kroków. Przeczytawszy same 'odgłosy odchodzącego ojca' wyobraziłem sobie od razu ojca, mruczącego, chrząkającego, mamroczącego do siebie.
schód za schodem
!!! x_X .....
Szedł powoli, schód za schodem, delektując się każdą chwilą.
Każdą chwilę czego??? Chodzenia po schodach?
Rozpasane, jak myśli chłopca, cienie, rzucane przez z rzadka przytwierdzone do ścian krętego korytarza pochodnie, potęgowały uczucie podniecenia.
W kim? W chłopcu? W czytelniku? W narratorze? A zdanie paskudne.
szeptał starannie ułożone zaklęcia.
Gdzie je sobie ułożył? Między palcami? I szeptał starannie czy starannie je sobie ułożył?
Słońce żegnając się czerwienią nieubłaganie odchodziło za horyzont. Tak bardzo chciała odejść razem z nim.
Z horyzontem czy słońcem? Intecja oczywiście jasna. Ale problem z zapisem.
Tam gdzie nie ma nic, w bezkres zapomnienia, nieczucia, nie być tutaj.
Paskudne zdanie.
Schować się... schować się głębiej.
Gdzie, głębiej w okno? Przeciez przy nim stała?
Czarny Pan pojawił się z nikąd
Nikąd z dużej, bo to nazwa własna ;).
Czarny Pan pojawił się z nikąd, jakby zawsze tu był.
Tu czyli gdzie?
Alvalon czuła tę siłę. Przytłaczającą, mroczą i pradawną. Układ. Wolność w zamian za sześć dni służby? Tak brzmiało pytanie - niecierpiący sprzeciwu rozkaz. Była gotowa.
Miał być klimat, miało być mrocznie i tajemniczo... Wyszła kupa.
Nie wystarczy napisać parę zdań prostych, napisać że Czarny Pan, że Bestia, że siła, że pradawna, i że przytłaczająca, by wywołać u czytelnika... hm... cokolwiek, nie mówię tu już o dreszczu.
Tak brzmiało pytanie - niecierpiący sprzeciwu rozkaz.
Mhm...
śmiejąc się razem z Czarnym Panem, razem z Bestią. Nie czuła bólu, choć ten wciąż w niej był.
No i teraz się poważnie czytelnik zastanawia czy to smutek w niej był, czy też może ten Czarny Pan? Druga wersja nieco mniej wybredna.
Nie czuła poniżenia, a tylko pragnienie krwi świdrujące w żołądku i upiorny rechot rozsadzający czaszkę.
Pragnienie krwii świdrowało jej w żołądku, a jeszcze ponadto czuła w swej czaszce rechot.
Coś zatrzepotało w powietrzu, a niebo spochmurniało
Ale zaraz znów się uśmiechnęło.
niebo spochmurniało, jakby pokryła je ciężka ołowiana skorupa.
Wg. mnie gdyby była ciężka, to by spadła na ziemię. Nie podoba mi się to porównanie.
Ledwo widoczne cienie zakołysały się wokoło.
Paskudne. Nawet nie chce mi się tłumaczyć dlaczego.
- Spokojnie, bądź mężczyzną. – Gento zbeształ syna,
- Jestem spokojny, ojcze - odpyskował zjadliwie syn, który nie lubił być podobnie besztany.
Kiedy wbiła szpony w krtań Dagma, zaiskrzyła upiorną radością.
A kiedy wbiła je w tors, zalśniła mroczną wesołością.
Alvalon jak jaszczurka podpełzła do wozu. Kiedy wbiła szpony w krtań Dagma, zaiskrzyła upiorną radością.
Ah, to oni na wozie jechali? Z resztą mniejsza o to, spójrzmy na coś innego. Mianowicie spójrzmy na problem pełzania. Pełzanie ma to do siebie bowiem, że pełzający wije się, rzec można, po ziemi. Zatem Avalon mogłaby po podpełznięciu do wozu wbić pazury co najwyżej w koło. No chyba, że była baaaardzo długa.
A swoją drogą koń co? Nic? Pełznący potwór, pazury, krew. Koń nic?
Patrzyła mu w oczy i widziała strach.
Strach? Człowiek, któremu bestia wbija pazury w gardło czuje co najmniej panikę, przerażenie (a i tak to brzmi zbyt słabo). Strach to można czuć przed egzaminem.
Patrzyła mu w oczy i widziała strach. Tak bardzo się bał.... Ludzki odruch... Dlaczego dla niej go zabrakło? Gento też chciał żyć.
Nic nie rozumiem.
Dziwiąc się, że przyszła tak niespodziewanie, chyba z samego dna piekła...
Tak jakby to dno piekła było synonimem 'niespodziewalności'



Ogólne wrażenia napiszę dziś wieczorem. Zabrakło mi teraz na to czasu.

Matheous

Post autor: Matheous »

@kiwaczek - Oczywiście, dzięki 100krotne za dogłębną analizę. Wiem, jakie to denerwujące =P Co do znaczenia, przesłania tekstu - ja o tym nie myślę. Osobiście nie lubię 'chirurgicznej precyzji', układania planów pisania, mówienia sobie 'muszę zawrzeć ten motyw, użyć tego cytatu', czy w ogóle tekstu 'Przesłanie będzie takie:..... No, czas zacząć pisać.' Nieodmiennie wiedzie to(imho) do sztuczności. Mam pomysł, pierońsko luźny, zazwyczaj na zasadzie samych 'ram' opowiadania, a słowa płyną same, ja ich nie hamuję - i sądzę, że tak jest lepiej. Pewnie, niczego wybitnego tym sposobem się nie napisze, ale pisze się przyjemniej i takoż się czyta. No, chyba, że nie wyjdzie, co też się zdarza... -.^
Co zaś do kropeczek i małych litereczek w dialogach, i tak każdy autor ma swoją własną metodę i sposób zapisywania tego - jedni używają kropki zawsze, inni nigdy, w książkach wydawanych profesjonalnie też można się tego doczepić... Ale czy to tak przeszkadza? Czy zapis:
'Ech - warknął - znowu pierogi.'
różni się czymkolwiek od
'Ech. - Warknął. - Znowu pierogi.'?
Owszem, różni się, ale przy szybkim czytaniu i tak na takie niuanse nie zwraca się uwagi i, moim zdaniem, w ogóle nie przeszkadzają w odbiorze utworu...

@Ika - wszystko może wyglądać jak bezmózga maszkara;) A fantasy to fantasy, tam wioskę może terroryzować i przerażać wyglądem nawet Straszliwy Kanarek z Loch Ness.

Dalej, już do nikogo konkretnego - wysłużona' broń w sensie - wypróbowana, a nie podniszczona i w opłakanym stanie.
Słowo 'aberracja' odbieram dość synonimicznie do 'wynaturzenia', w sensie - twór bez niszy ekologicznej, zapewne powstały przez zabawy kmiotków z magią, oder so.



Nie uważam się za dostatecznie pr0 pis4rz4, by rozbierać cudze teksty na części, więc tylko szybko i skrótowo:

Maximus - założenia nie zmieściły się w ciasnych ramach 5000 znaków ;) Mi tam się podobało, zwłaszcza za brak stereotypu 'Bestia - owłosione bydlę i Piękna - wydelikacona panienka'

Xiri - hm, to trochę tak, jakby wojowniczka dorwała w cudzej wiosce Słownik Wyrazów Długich i Mądrze Brzmiących i strzelała co ciekawszymi bez większego ładu i składu...

ChoMooN - zabrakło liter na dokładniejsze nakreślenie bohaterów... Przez co Złota się rozmyła, jak już zauważono niejednokrotnie.

Dracool - ...a mag zakrzyknął 'Prima aprilis!'. Takie toto żartobliwe =]

KPiach - jedyne, którego nie pamiętam w ogóle. Zupełnie. Nie przemówiło...

BMW - Cóż rzec... Dobre.

PP - takie powyrywane z kontekstu, przeskoki akcji, łatwo się zgubić, trudno złapać, wpaść w rytm, zatopić się w świecie przedstawionym, <tu wstaw patetyczny bełkot>. Niestety.

Ignatius Fireblade - imię Raziel powoduje, że na początku czytania nekromanta staje przed oczami jedynie jako bladusiek ze świecącymi oczami i szalem na dolnej połowie twarzy, i obraz nie odchodzi, choćby nawet bohater został przedstawiony jako kobieta rasy rosomak. Ale opowiadanie ZŁE i MROCZNE, mi się podoba =]

Varelse - i po co, na co to wszystko? Potrzebowali kogoś, komu mogliby palić ogarki?

podzjazdem - wiedźminowe, miłe, o klimacie dość, hm, ludowym? Bdb.

Arober - doświadczona łowczyni najpierw strzela, potem pyta, a na koniec puszcza się z pierwszym lepszym. Hmmm...




@Czarownica - jestem tego świadom.

@karakachanow - wbrew pozorom, nikomu nie podskakuję. Jedynie wymieniam poglądy ^^
Ostatnio zmieniony ndz, 24 cze 2007 20:01 przez Matheous, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Czarownica
ZakuŻony Terminator
Posty: 1495
Rejestracja: pn, 14 sie 2006 20:48

Post autor: Czarownica »

Matheous pisze:Co do znaczenia, przesłania tekstu - ja o tym nie myślę.
Poważny błąd.
<gollum bunny mode on> Świeże mięsssko, hyhyhyhy... Dopsie, dopsie... >:-] Tak, tak, trzeba pisssać, wysssyłać, tak, tak, trzeba, rozwijać sssię, tak, tak... Bałdzo dopsssie, ssskarby, dopsssie... <gollum bunny mode off> - by Harna

Awatar użytkownika
karakachanow
Pćma
Posty: 227
Rejestracja: ndz, 14 sty 2007 11:23

Post autor: karakachanow »

Matheus, nie opodskakuj Nundzie, bo skończysz jako maszkara barowa w kawiarni artystycznej....
Paupera lingua latina, ultimum refugium habet in Riga.

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

Matheous - pisanie tylko po to by pisać - to czystej wody grafomaństwo.

Funkcją pisania, tworzenia - jest chęć przekazania czegoś. Czegokolwiek: sensu, prawd, uczuć - ale coś trzeba chcieć przekazać. Bo inaczej nie ma to zupełnie sensu. Pisanie dla samego pisania. Można. Ale po co? Gdybyś jeszcze chociaż panował nad warsztatem, stylem, frazą - to można by coś takiego poczytać dla samego podziwu nad opanowaniem przez autora słowa. Ale w Twoim przypadku to tekst jest jak bardzo od tego ideału oddalony. Oj bardzo.

A co do kropek i innych. Po to są zasady pisowni, żeby je stosować. Zwłaszcza, jeśli je się zna. Ciągnąc dalej Twój przykład - co za różnica w słowach który i ktury - skoro jak się szybko czyta to się nie zwraca uwagi na niuanse. Mam nadzieję, że to jest jasne?
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Matheous

Post autor: Matheous »

Hm, no cóż, są ludzie, którym ortografia takoż nie przeszkadza - a że mi ortografia b. leży na wątrobie, rozumiem porównanie i, hm, muszę się zgodzić i podkulić ogon.
Co do przesłania - nie mówię, że piszę tylko po to, by dać innym stek losowych literek, wstukany na klawiaturze w ciągu 15 minut. Po prostu przesłanie powinno 'wejść samo', zawierać się w pomyśle, powinno pojawić się nieproszone i absolutnie niespodziewane. Bo jeżeli ktoś pisze z przeświadczeniem 'A po przeczytaniu tego tekstu każdy zastanowi się nad tym, po co mu Ferrari', to takowe przesłanie i tak się nie pojawi, a nawet jeśli, to będzie maksymalnie sztuczne i narzucone. To tak samo, jak z opowiadaniem wyczerpującym temat - 'weźmie i go nie wyczerpie'. O.

Awatar użytkownika
Cień Lenia
Zwis Redakcyjny
Posty: 1344
Rejestracja: sob, 28 paź 2006 20:03

Post autor: Cień Lenia »

Matheous pisze:Osobiście nie lubię 'chirurgicznej precyzji', układania planów pisania
Uwierz mi, konspekt BARDZO pomoga. Taki żelazny plan wydarzeń pomaga zrealizować wszystkie założenia. I nawet nie chodzi o jakieś założenia "przekazowe" jeno fabularne. Wiesz, żeby nie było czegoś w stylu "Szli, szli, przez las... mhm... ech, pieprzyć to, rzucimy teraz demona."
Mam pomysł, pierońsko luźny(...), a słowa płyną same, ja ich nie hamuję
I czasami wychodzi z tego niekontrolowany słowotok, w którym ciężko się połapać. Często lepiej się zastanowić.
...sądzę, że tak jest lepiej. Pewnie, niczego wybitnego tym sposobem się nie napisze, ale pisze się przyjemniej i takoż się czyta. No, chyba, że nie wyjdzie, co też się zdarza... -.^
Zazwyczaj pisze się dla czytelnika. Żeby czytelnikowi było fajnie czytać, a nie żeby autor miał frajdę. Choć, oczywiście, można połączyć dobrą zabawę z solidną robotą. A to, że przyjemniej się czyta jest tylko Twoją opinią - inni (a w tej liczbie kiwaczek) mogą nie podzielać twego zdania. Autor nie może sam ocenić obiektywnie tekstu, bo albo będzie cyzelował każdą literkę w nieskończoność, albo będzie się rozpływał w zachwytach. Jeśli chcesz pisać dla samej przyjemności pisania, to pisz do szuflady.

[edit]Literówka i jeszcze jedna myśl.
Ostatnio zmieniony ndz, 24 cze 2007 21:26 przez Cień Lenia, łącznie zmieniany 1 raz.

Zablokowany