WT 3 - Pocałunek romantyczny

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany
Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

WT 3 - Pocałunek romantyczny

Post autor: kiwaczek »

Przed przeczytaniem i przystąpieniem do komentowania tekstów prosimy o zapoznanie się z postem Iki - pod tekstami. Dziękujemy za uwagę.


Lukan.z Warszawa płonęła na moich oczach

Warszawa płonęła na moich oczach. Ogniste feniksy wojny pochłaniały domy wynędzniałych ludzi. Powstanie dogasało, stolica ginęła i ja wraz z nią.
Leżałem nad brzegiem Wisły zachlapany własną krwią, czując, że Anioł Śmierci zbliża się do mojej obolałej duszy. Przytuliłem mocniej karabin i czekałem na nieuniknione.
Gdy tak trwałem w agonii, ciepła dłoń dotknęła mojego brudnego czoła. Otworzyłem powieki i zobaczyłem jak piękna dziewczyna przytula mnie do swej nagiej piersi. Jej lazurowe włosy, otuliły mnie niczym wiosenny płaszcz. Miała ogromne szmaragdowe oczy i delikatne wąskie usta. Poczułem, że po raz pierwszy w życiu zakochałem się. Pragnąłem jej pocałunku jak ostatniego łyku wody. Spojrzała na mnie smutno i wtuliła swoje kształtne wargi w moje. Nieopisane gorąco przeniknęło me serce. Zamknąłem oczy i po policzkach spłynęły mi dwie kryształowe krople. Gdy oderwała usta uśmiechnęła się do mnie i zaraz wskoczyła do wody. Ostatnie, co ujrzałem to jej rybi ogon.
Teraz mogę umrzeć- ja szesnastoletni powstaniec.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Anonim Precedens

- Tak – odpowiedział Jurek, ściskając dłoń Zety.
- W takim razie – odparł urzędnik – ogłaszam was...
I się zaciął. Z tropu zbiły go nie zagłuszające ceremonię okrzyki pikietujących, a nieznajomość poprawnej nomenklatury. Czy raczej: braki w nomenklaturze obowiązującej.
- Może pan pocałować... – przeskoczył od razu do następnego zdania, ale i tu miał wątpliwości. – No, cóż, możecie się pocałować.
Większa gabarytowo Zeta wzięła Jurka w ramiona i uniosła parę centymetrów nad ziemię. Całowała go długo, namiętnie, a gdy skończyła, złożyła mu jeszcze na ustach pocałunek drobny, w charakterze figlarnego podpisu.
Oczywiście, nie żyli długo i szczęśliwie. On znalazł sobie kochankę, bo cały ten ślub był jedynie wybiegiem, dzięki któremu w następnych wyborach miał otrzymać głosy mniejszości. Ona zaś wróciła do domu na pokładzie Taurusa V, wypłakując obie pary oczu. Jednak dla przyszłych pokoleń ich dalsze losy nie miały znaczenia. Precedens został bowiem ustanowiony – ziemianin poślubił plutoniankę.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

KPiach Schadzka

Migotliwy blask świec napełnia życiem gobeliny pokrywające ściany komnaty. Spójrz! Rycerz zadaje ostatni cios straszliwej gadzinie. A tam! Faun przycupnął pod drzewem i gra na fletni, a wichura na zewnątrz, wplata własne akordy w koncert bożka. Obok para kochanków, trwa zjednoczona w miłosnym pocałunku.
Po środku komnaty stoi fotel. Siedzi w nim mężczyzna o znękanym wyrazie twarzy. Utkwił wzrok gdzieś daleko poza granicami kamiennych ścian. Czeka. Niektóre świece dopalają się. Cienie stają się głębsze, postacie z gobelinów realniejsze.
Wtem dłonie mężczyzny zaciskają się konwulsyjnie. Pobielałe wargi bezgłośnie wypowiadają imię. Z mroku, ze smużek dymu, spoza świata wyłania się śliczne dziewczę o smutnych oczach. Podnosi dłoń i muska ją wargami.
- Umiłowana! – Zrywa się z fotela.
- Nie! – wrzeszczy człowiek wypadając z kryjówki za jednym z gobelinów.
Huk! Okno pęka. Zimny wicher demoluje komnatę.
Nieszczęsny kochanek powoli odzyskuje zmysły i otwiera oczy.
- Mistrzu Twardowski, ja musiałem…

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

wpisz tu jakiś txt Śmierć w błocie

W teorii wszystko jest proste. Zbliżamy się do siebie i wymieniamy ślinę. Towarzysząca temu fala emocji porywa nas, sprawiając, że nie możemy oderwać ust.
W tym przypadku było nieco inaczej. Przekrwione oczy Serdii stały się wilgotne. Oddech Grogusa momentalnie się spłycił. Ze spoconych rąk wyślizgnęła się maczuga, uderzając właściciela w stopę. Zagryzł wargi i najdelikatniej jak tylko potrafił złapał ukochaną za głowę. Niezgrabnie odgarnął ciemne włosy muskając przy tym delikatnie ucho. Poczuła chochliki w brzuchu. Wplótł palca w jednego z jej kołtunów i pochylił się by ją pocałować. Poczuła jego gorący oddech. W tym momencie część chochlików żwawo przebiegła do następnego żołądka. Całował ją tak namiętnie, że nawet nie zauważył, gdy schrupał jej dolną wargę. Tymczasem małe potworki przegryzły się do serc kochanków powodując śmierć. Bladozielony Troll padł trupem w błoto. Jego ukochana Ogrzyca przygniotła go ciężarem sztywnych zwłok.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

marq Było warto?

Stali na polanie. Drzewa szeptały w zachwycie, a srebrzysty księżyc pieścił swym blaskiem dziewczynę bardziej zuchwale, niż ktokolwiek wcześniej śmiał, choćby spojrzeniem. Widząc pełnię urody Ewy, chłopak pojął, że jest nieporównywalna z niczym, idealna. Odkąd pamiętał, dziewczyna była mu bliska, jakby stanowiła jego część. Tej nocy zobaczył w niej kobietę. Dostrzegł, jak bardzo się różnią, jak sam jest niezgrabny i kanciasty, a ona – harmonijna.
Zwykle pewny siebie i butny, teraz z wahaniem, pełen lęku wyciągał ręce, by pogładzić jej kwitnące czerwienią, krągłe piersi, przeczesać palcami długie, jasne włosy. Obawiał się, że skala przez to Ewę, ale jednocześnie nie mógł oprzeć się jej magicznej mocy. Zadrżała, przytuliła się, powoli odchyliła głowę. Ich usta odnalazły się w delikatnym pocałunku. Chłopak, wystraszony swą śmiałością, odsunął się. Zamarł.
– Marznę tu, a ciebie tylko na tyle stać? – fuknęła – Adam! Jabłko zerwane. Raj nie dla nas. Pokaż, do cholery, że było warto!

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Świeżynek Żurek

- Mógłby mi pan kupić coś do jedzenia?
Stała obok, szara i niepozorna. Zaskoczony zapomniałem odmówić.
- Żurek może być?
Przytaknęła. Zapłaciłem i odeszła ze swoją porcją. Z żebrakami trzeba ostrożnie. Są jak bezdomne psy – ugryzą, lub się do ciebie przywiążą. Wziąłem talerz i ruszyłem szukać miejsca. Ostatnie wolne trzymała znajoma. Nie miałem wyboru.
- Smakuje?
Kiwnęła głową. Gdyby o siebie zadbała byłaby całkiem ładna.
- Pracuję w farbiarni, tam nie dają jedzenia.
- Farbiarnie chyba są mechaniczne?
- W naszej pracuje dużo kobiet. Mieszają barwniki w kadziach, suszą tkaniny, czyszczą płuczki. Ciężka praca, a pan surowy.
- Jaki pan?
- Po prostu pan. Właściciel ziem, dworu i farbiarni. Jest bogaty głównie dlatego, że nie dba o poddanych.
Z wrażenia przestałem jeść, za to znajoma skończyła.
- Muszę już iść – wstała
- Poczekaj, kim jesteś, gdzie mieszkasz?
Złapałem ją za rękę, przestraszyła się. Chciałem, żeby została. Nagle pochyliła się i pocałowała mnie w policzek.
- Dziękuję.
Patrzyłem jak wybiega.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Archont Raz kozie śmierć?

- To ma być raj? - Adrian spojrzał na zegarek. Wybiła północ. Pięć minut wcześniej wracał do domu przykrytą śniegiem ulicą. Gdy ujrzał dwóch pijanych barków, chciał zawrócić. Igram z losem, pomyślał. Raz kozie śmierć! Wystarczyło jedno, mocne pchnięcie nożem i Adrian padł bez ducha.
- Meeeee, czy ja wyglądam na kozę? - Życie zawsze było dla Adriana zabawą. Lubił kobiety. Nienawidził pracować. Nigdy nie zrobił nikomu krzywdy.
Teraz stał pośrodku wielkiego kanionu. Wokół wysoko wznosiły się czerwone góry. Kilka kroków dalej zobaczył wodę. Podszedł do źródła.
Pochylił się, zanurzył dłoń. - Mętna, pewnie zatruta - stwierdził. Często oglądał Discovery. Wtem coś chwyciło go za dłoń i upadł. Darł rękoma piasek, ale to coś było silniejsze. Wciągnęło go do wody. Za chwilę piana znikła, a źródło znów stało się spokojne.
- Co ona z nimi robi? - zapytał anioł anioła.
- Całuje ich - odpowiedział ten drugi.
- A potem?
- Wypluwa... Czyż to nie romantyczne?
Ostatnio zmieniony pt, 08 lut 2008 22:12 przez kiwaczek, łącznie zmieniany 1 raz.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

stief Idealny pocałunek

Spojrzała na mnie tymi swoimi maślanymi oczyma.
- Boże, jak ja go kocham – pomyślała. - Kocham cię, wiesz? – usłyszałem chwilę później.
- No pewnie, Sylwuniu. I wiesz, że ja ciebie też kocham.
- Kocha mnie! No pewnie, że mnie kocha, tylko ja – głupia - mam czasem jakieś idiotyczne wątpliwości. Boże, jaka ja jestem szczęśliwa. Cholera! Tak bym chciała go teraz pocałować, tylko... mam tak sucho w ustach... to chyba nie byłby pocałunek idealny...
- Może miałabyś ochotę na coś do picia?
- Och, tak! Całkiem zaschło mi w gardle. Królestwo za zimnego sprite’a!
- Pójdę poszukać w lodówce.
- Dziękuję ci, kochanie.
- Boże, jaki on jest dla mnie dobry – doleciało zza pleców, gdy opuszczałem pokój.
- Co powiesz na zimnego sprite’a? – zapytałem wracając.
- Jesteś najlepszy! Czasem mam wrażenie, że on czyta w moich myślach.
Piła łapczywie. Kiedy skończyła, pochyliłem się i pocałowałem ją w usta. Długo i bardzo wilgotno. Smakowała chłodem, cytryną i szczęściem. Tak, to był najcudowniejszy pocałunek w jej życiu.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Novina Tendou Motel

- Choć do mnie Cyberksiążę. – Szept krótkowłosej kobiety był ledwie słyszalny nawet dla niej samej. Wydatne, pokaleczone usta drżały podnieceniem i niecierpliwością, lecz On nie odpowiadał na rozpaczliwe pieszczoty. Objęła Go z tyłu obiema dłońmi, pierwszy raz w życiu czując pewność swoich decyzji i nieznany jej dotąd smak krótkotrwałej przewagi. Chłodny Kochanek nie zareagował, kiedy unosząc się z łóżka, zgłębiła pocałunek i zaczęła pieścić Go przekłutym językiem. Z przymkniętych, błyszczących zielonym neonem oczu kobiety popłynęły namaszczone tuszem łzy. Białe, pomalowane usta wygięły się w rozpaczliwym uśmiechu. – Jesteś moim ostatnim klientem Książę. – W chwili niepewności zaczęła delikatnie wodzić po Jego ciele opuszkami palców i musnęła Go wzdłuż zadartą, górną wargą, pozostawiając na Nim resztki białego proszku. Dotknął jej czoła, potem powoli znów osunął się do jej ust, ciepły od pieszczot. Polimerowy Rewolwer wypalił, wysuwając się z podłączonych kablami, chudych rąk kobiety.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Radioaktywny Pozostaniemy razem

– Czy skazaniec ma ostatnie życzenie? – herold spytał stojącego nad szubienicą Francisa.
– Chcę się pożegnać z ukochaną – oznajmił chłopak.
– Czy luba tego człowieka jest tu obecna?! – urzędnik zawołał do zgromadzonego tłumu. Jakaś kobieta wystąpiła z pierwszego rzędu. Wspięła się na platformę, stanęła przed ukochanym.
– Badź dzielny, najdroższy – szepnęła. Rozchyliła usta, ukazując Francisowi na języku ognik z mackami. Kochana Esmeralda, pomyślał czule, wiedziałem, że nam pomoże.
Kobieta ujęła twarz lubego w dłonie i złożyła pocałunek na jego ustach. Macki rzuciły się wgłąb gardła chłopca. Drgnął, oczy zaszły mgłą. Oderwała usta od jego ust, bez słowa opuściła platformę. Herold dał znak oprawcy, by czynił swą powinność.
Tymczasem kobieta oddalała się z twarzą zmoczoną łzami radości.
– Udało się, najdroższy! Ocaliłam twoją duszę! Znajdziemy ci nowe ciało, Esmeralda i jej magia nam pomogą. A do tego czasu moje ciało będzie i twoim. Pozostaniemy razem, bo śmierć nie wygra z magią i miłością.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

doomtrader Borówki

McKane powoli wyciągnął rękę w stronę twarzy Lu. Zbliżył się do niej i delikatnie pocałował w usta. Smakowała borówkami, które przed chwilą jadła. Spoglądając w jej niebieskie oczy, oprócz odbijającego się blasku ogniska zobaczył także tańczące iskry szczęścia. Uśmiechnęła się do niego szeroko po czym szybko wstała i pokazała mu język, cały fioletowy od zjedzonych przed chwilą owoców.
- Nie złapiesz mnie - powiedziała, nie przestając się śmiać, po czym odwróciła się i pobiegła przed siebie. McKane zerwał się i krzyknął:
- Czekaj no.
Jej złote loki falowały przy każdym kroku, a dźwięczny śmiech roznosił się wokół. McKane dogonił Lu w kilka chwil, krzyknęła i jeszcze bardziej zaniosła się śmiechem gdy chwycił ją mocno i przewrócił na trawę. Czuli, że są najszczęśliwszymi ludźmi na Ziemi i nie obawiali się już nawet nadchodzącej zimy, która znów zmrozi cały świat, bo ogrzewały ich miłość, szczęście oraz nadzieja.
- Noc się dopiero zaczyna - wyszeptał do niej.
- Wiem i ja idę spać - śmiała się dalej.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

mirgon Androgyn

Całował ją, jakby spijał rosę z płatka róży, delikatnie. Rodziło się pożądanie nad wyraz realne.
- Odnalazłem cię, po tylu latach – oderwał spragnione usta i spojrzał w jej oczy.
- Dopiero we śnie. Mój ideał, moja prawdziwa druga połówka.
Patrzyła smutno gdzieś poza niego.
- Tak bardzo cię...
- Ty draniu! – wycedziła. – Znalazłeś mnie. Kochasz, pieścisz ale gdy tylko wstanie słońce, odejdziesz, zostawiając tu samą w ciemności.
Wstała.
- Ja już tak dalej nie chcę. – Cofała się w mrok. – Odchodzę.
- Nie możesz! – krzyknął. – To mój sen, to ja cię wyśniłem.
Rzucił się, sięgnął ręką...
Gdzieś w ciemności rozległ się płacz.
Szarpnęła się.
- Zostaw mnie.
Ktoś nią potrząsał.
- Wstawaj kobieto, słyszysz? Dziecko płacze!
Z trudem otworzyła oczy.
- Mógłbyś ty choć raz wstać – szepnęła.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że nie mogę iść do roboty niewyspany. Przejadę, ku**a, kogoś i mnie wywalą. Za co będziemy żyć? No, rusz dupę!
Gdy tylko wyszła wtulił głowę w poduszkę.
- A już prawie ją chwyciłem...

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

BMW Ona

Wiem, że czeka, skrywając się za welonem półmroku. Boję się tego tete a tete. Z mojej winy rozłąka trwała tak długo.
Wychodzę jej naprzeciw. W długiej, białej sukni wygląda jak filigranowa zjawa. Ma blade oblicze, lecz nadal przejmująco piękne.
Wyciągamy do siebie dłonie. Krótki, niepewny dotyk. Palce lekko drżą. Podaję usta do pocałunku. Najpierw delikatnie, potem już zachłanniej wpijam się w jej zmysłowe wargi, aby wynagrodzić stracony czas. Szukam namiętności, ale czuję jedynie chłód. Robię krok w tył i spoglądam w smutne, zielone oczy. A więc wie. Ale nie zrobi nic, zanim ja tego nie zrobię. Nie umie mnie odtrącić.
Odwracam się i odchodzę bez słowa. Ona odchodzi także. To coda naszego ostatniego pas de deux.
Teraz kroczę ku przeznaczeniu. Promieniowanie wzrasta, a grawitacyjne szpony pulsara mocniej schwyciły statek. Nadciąga fala zniszczeń.
I zalega ciemność. I słyszę brzęk tłuczonego szkła.
Już jej nie ma.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Kurczak Alfa, Omega i Lucy


Unikał jej wzroku i nerwowo przebierał palcami.
- Długo się nie widzieliśmy - jej głos rozciął nabrzmiałą ciszę.
- Zbyt długo - spojrzał w końcu w jej oczy - Chciałem się odezwać. Tylko nie było okazji. Potem bałem się, że to zaszło za daleko. Twoje odejście…
- Ty kazałeś mi się wynieść! Wolałeś ich!
- Poniosło mnie. To moje dzieci… ale zawsze byłaś najważniejsza!
- Nie wyglądało na to.
- Wiem. Przepraszam.
Spojrzeli w ciszy na gwiazdy. Jedna z nich spadła z sykiem w mrok.
- Nadal wiesz jak zagrać romantyka stary draniu - uśmiechnęła się kącikami alabastrowych ust.
- Wybaczysz mi?
- A skończysz to? Zostawisz swoje niemądre zabawki? - jej skrzydła zadrżały.
- Tak. To koniec. Niedługo nie zostanie nic. Tylko chaos i my.
Gwiazdy gasły jedna po drugiej. Ich usta powoli zbliżyły się. Rozwidlonym językiem dotknęła jego warg.
- Och Lucy! - wyszeptał - Moja Gwiazdo Zaranna.
- Panie mój! - jej czarne serce zabiło pierwszy raz od tysięcy lat.
Miłość z przed Początku przetrwała do Końca Świata. I dłużej.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

mr.maras Stos

Szeptała. Przysunąłem się bliżej i czułem jak drżała. Gapie zawyli z uciechy.
- Pocałuj mnie - prosiła. Na brudnej, opuchniętej twarzy łzy kreśliły jasne smugi.
- Ealen. Nie mogę.
Wzdrygnęła się, gdy ktoś obok wrzasnął.
- Wiedźma!
- Czarownica! - odpowiedziała rykiem gawiedź.
Zerknąłem z lękiem w kierunku loży. Postać w purpurze wyczekiwała.
- Ealen…
- Nie powiedziałam! Nic o nas nie wiedzą!
- Ciszej! - syknąłem jej do ucha, jednocześnie zawiązując opaską na umiłowanej twarzy. Ręce mi się trzęsły i nienawidziłem siebie, bo trzęsły się bardziej z obawy przed purpurowym patriarchą niż tym, co się zaraz stanie z Ealen.
- Pocałuj mnie. Tylko o to proszę - załkała.
I wtedy gniew przerósł strach. Zerwałem swój katowski kaptur i śmiało spojrzałem na lożę. Postać w purpurze uniosła się z fotela. Tłum wrzeszczał dziko. Ealen uśmiechała się, gdy zdejmowałem szmatę z jej oczu. I zanim strażnicy zdołali mnie powstrzymać, pocałowałem słodkie usta ukochanej.
Byliśmy już poza władzą purpurowych patriarchów.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

vesago

Książę nachylił się nad Śnieżką.
- Stać! To nasza księżniczka! Znajdź sobie swoją! - krzyczał zziajany krasnolud.
- Ależ ja chcę ją uratować - odparł falsetem książę. - Mój pocałunek może zdziałać cuda.
- Parobków gonisz po stajniach, miast macać pokojówki, książę twoja mać. A to najprawdziwsza dziewica. Nasza, krasnoludowa.
- Spieprzaj pokurczu. - Trzasnął na odlew krasnoluda, pozbawiając go przytomności.
- Gdyby skrócić te włosy... Całkiem jak mój ukochany Tom-ass - rzekł rozmarzony książę.
Musnął delikatnie kruczoczarne loki. Pachniały różami. Fala pożądania zalała jego rozpalony umysł. Uniósł nabożnie głowę dziewczęcia i począł spijać nektar rozkoszy z jej chłodnych, bladych ust.
- Zostaw ją zboczeńcu! Nie dość, że pedał to jeszcze nekrofil! - wrzeszczał krasnolud, odzyskawszy świadomość.
Nagle biała zasłona otoczyła ciało dziewicy.
- Cud! Ona żyje! Powiedzże coś ukochana. - błagał książę widząc jakiś zielony kształt przez rozwiewającą się mgłę.
- Kum, kum. - rzekła z wyrzutem Śnieżka.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Marcin Robert Pora godów

Marek Jański dawno już przestał wierzyć w Prawdziwą Wiedzę, ukrytą rzekomo za murami korporacyjnych instytutów, zadowalając się zwyczajnym wykształceniem. Był późny maj. Ostatni przed zakończeniem studiów. Marek czuł jak z każdym dniem wzbiera w nim podniecenie, pobudzając wspomnienia pocałunków i pieszczot z poprzedniego sezonu prokreacyjnego. Najwyższa pora zdobyć nową partnerkę! Tymczasem ślęczał nad ostatnimi poprawkami pracy magisterskiej, której bronić miał dziś wieczorem.

Na godzinę przed obroną Marek przyszedł na uczelnię, skontaktował się z promotorem, a następnie zajął miejsce przydzielone mu w wielkiej auli. W amfiteatralnej sali widział rozmieszczonych w równych odstępach innych magistrantów, między którymi przechadzali się słuchacze.

- Analizę sprawozdań finansowych opiewaj, Bogini! - rozpoczął recytację.

Z wolna rosła grupa stojących przed nim słuchaczy. Nagle wyszła z niej młoda dziewczyna, podeszła do Marka i pocałowała go w usta: - Chodź miły, tę noc spędzimy razem.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Teano Cholerny altruista

Jego oddech łaskocze mnie w ucho. Maks nieśmiało, jak to on, dotyka moich włosów. Bawi się nimi.
– Naprawdę jak jedwab – szepcze. – Zawsze chciałem to sprawdzić.
– Więc czemu wcześniej...
– Teraz już wiesz, jak bardzo cię kocham.
Wybrał idiotyczny sposób, by to udowodnić, ale nie chcę mu robić przykrości. Zamykam oczy.
– No, pocałuj wreszcie – myślę.
Czuję jego niedowierzanie, a potem delikatne muśnięcie. Chcę oddać pocałunek i... nie mogę. Jak być z kimś, kto niczego nie chce wziąć?
– Nic się nie zmieniłeś – syczę. – Nigdy nie pozwoliłeś się obdarować. Nikomu. Nawet mnie!
– Przecież kochać znaczy dawać, nie brać – słyszę zdziwienie w jego głosie. Znowu delikatnie muska moje wargi. Zbyt delikatnie.
– Ech, durniu! A mogłeś mieć szczęście, które się nie trafia! Moje ciało i... – ściśnięte gardło nie pozwala mi dokończyć. Z trudem powstrzymuję się przed kopnięciem znicza. Poprawiam kwiaty i odchodzę żwirową alejką.
– Na cholerę mi twoja fotografia – warczę. – To... to za mało!

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Nakago Schadzka

Spotkali się pod rozgwieżdżonym niebem, w ogrodzie jej pracodawcy.
- Wina, panie? - zapytała zalotnie służąca, choć ręce miała puste.
Nieproszony gość bez słowa objął ją i wpił się w pełne wargi. Oddała pocałunek z namiętnością, jakiej żałowały mu wcześniejsze kochanki. Słodki aromat jaśminu mieszał się z zapachem dziewczyny, doprowadzając młodego arystokratę na skraj ekstazy. Nie zauważył, że wsączyła się w jego usta; zadrżał, czując na języku podniecający smak. Zakręciło mu się w głowie, gdy gęsta struga spłynęła do gardła i wznieciła w żyłach ogień.
Chciał mocniej przylgnąć do wiotkiej kibici. Nie zdołał. Nie miał władzy nad rękoma. Nie mógł otworzyć oczu.
- Brawo, mój książę - usłyszał. Powieki rozwarły się bez udziału woli i ujrzał stojącego opodal maga, właściciela ogrodu. - Teraz należysz do mnie. Zrobisz wszystko, czego zażądam.
- Co tylko rozkażesz, panie. - Posłuszny niememu poleceniu złożył korny pokłon.
Jaźń młodzieńca bezsilnie miotała się w więzieniu własnego ciała.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Radek Rytuał

- Pocałuj mnie - szepnęła a jej tchnienie wypełniło zarówno me serce jak i wspomnienia.
Wracam do nich ilekroć tak na mnie patrzy. Ilekroć zagląda mi w duszę spojrzeniem wielkich, błękitnych oczu, z których czas wyssał wszystko poza goryczą.
Wracam do chwili, gdy nasz pocałunek przypieczętował zaklęcie. Kiedy przepełnieni pewnością, że nasze szczęście trwać będzie wiecznie wypowiedzieliśmy tamte feralne słowa.
Teraz znów pocałuję jej wargi. Dzień w dzień powtarzamy ten smutny rytuał, choć dawno już nie niesie radości.
Me palce błądzą po jej bladej skórze, zgrabnie omijając ropiejące szramy. Gładzę ją wierzchem dłoni starając się nie zwracać uwagi na pulsujące kłębowiska robali. Włosów nie dotykam - każdy nierozważny ruch może odsłaniać nowe połacie bielejącej czaszki.
Oczy zamykam i wymieniamy tchnienia. Ciężkie i zgniłe jak opar znad świeżej mogiły.
Znów przekonujemy się, że słowa "niech nawet śmierć nas nie rozłączy" to słowa pochopne.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Talto Gorzko, gorzko

– skandowali goście.
Panna młoda spłonęła wdzięcznym rumieńcem. Małżonek z zapałem rzucił się ją całować.
Sarę zemdliło z nadmiaru słodyczy w powietrzu i na talerzu. Odstawiła talerzyk z resztkami tortu.
– Dużo straciłem?
Jasnowłosy mężczyzna zajął miejsce obok.
– Przysięgę małżeńską złożoną dosłownie przed Bogiem, pierwszy taniec i danie główne. Poza tym jakieś trzy lata naszego małżeństwa. Co tu w ogóle robisz?
– Przyszedłem po ciebie.
Przewróciła oczami. Chciała wstać i odejść. Nie pozwolił.
– Pamiętasz moment, w którym się zobaczyliśmy po raz pierwszy? Od razu wiedziałem, że to początek mojego nowego życia. Nowego życia z tobą. Ty też to wiedziałaś.
– Dopóki nie odszedłeś trzy dni po ślubie.
– Musiałem. Miałem obowiązki.
– I nawet udało ci się z nich wywiązać. Ryzykujesz pokazując się publicznie.
– Wyjdź stąd teraz ze mną!
Dopiła alkohol. Przez szkło pustego kieliszka popatrzyła na kolejny pocałunek nowożeńców.
– Na tym weselu też skończyło się wino. Nalejesz?
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

Kasiek

Siedziała na ławeczce w parku i przeglądała obrazki w książce. Nie lubiła czytać, zbyt długo to trwało i zbyt ją męczyło, ale obrazki uwielbiała. Zawsze udawała, że jest królewną, albo biedną dziewczynką, którą ratuje bohater. Nagle padające na karty książki słońce przysłonił cień. Podniosła oczy i ujrzała… swojego Rycerza. Cudowne błękitne oczy, nad nimi błyszczący hełm, dostrzegła także aksamit płaszcza. Przez jedną chwilę patrzyła w źrenice, na które czekała całe swoje sześcioletnie życie. Jej Rycerz, jej bohater! Uśmiechnęła się lekko. Nie wiedziała co powiedzieć. Obejrzał się przez ramię, znów na nią spojrzał, pochylił się i przez chwilkę krótką jak… nie wiedziała jak, czuła na policzku jego usta. Ojejku… -pomyślała -On mnie kocha! Zamknęła oczy rozkoszując się chwilą. Słońce przebiło się ostrym światłem przez jej powieki, zmrużyła je, otworzyła… Rycerza nie było. Rozejrzała się, ale na ziemi leżał tylko stary durszlak. Podniosła go i przyciskając do siebie, wyszeptała: wrócisz po niego Rycerzu… Wrócisz do mnie…

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Tenshi Francuski pocałunek.

A oto tekst:

Płomienie świec rzucały jedwabiste refleksy na półnagie, splecione sylwetki. Ze starego gramofonu sączył się utwór Jacques'a Brela – „l'Amour est mort”. Dotyk palców kochanka, tak delikatny i czuły, wzniecił wewnątrz ciała Marlene prawdziwy ogień. Sprawił, że drżała w przypływie zmysłowego podniecenia, a jej serce biło jak oszalałe. Wpiła się w usta ukochanego płomiennym pocałunkiem. Ich języki pieściły się nawzajem, wykonując dziki taniec namiętności. Marlene brakło tchu, lecz nie potrafiła oderwać się od jego warg. Dotykać, czuć, smakować. Tego pragnęła, tej chwili zapomnienia i namiętności. Wreszcie odsunęła się, czując na twarzy gorący oddech kochanka. Zanim zdążyła ponowić pocałunek, przylgnął ustami do jej ucha, szepcząc czule.
- La séance est finie. Nous vous remercions de profiter de service „Onirisme”. Si vous voulez prolanger une visualisation appliquez la carte an terminal et virez une somme convenoble á un compte de l'entreprise „Une Belle Vie”. Nous vous sauhaitons le bonjour et nous vous invitons de nouveau.

Przypis:
La séance est... (fr.) - Seans zakończony. Dziękujemy za skorzystanie z usługi „Sen na jawie”. Jeśli chce Pani przedłużyć wizualizację, proszę przyłożyć kartę do terminala płatniczego i przelać odpowiednią kwotę na konto firmy „Piękne życie”. Życzymy miłego dnia i zapraszamy ponownie.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

podzjazdem Sierpień w Heraklejon.


Wtuliła się we mnie niczym małe, puszyste zwierzątko.
- Też to poczułeś? Jakby zadrżała ziemia… - wyszeptała, unosząc lekko głowę.
- Czułem, Iiso. Czułem… - mruknąłem. I, wciąż jeszcze odurzony uprawianą przed chwilą miłością, odnalazłem ustami wargi dziewczyny.
Całowałem ją zachłannie, długo, aż do utraty tchu. Jakby ten pocałunek, choćby trwający wieczność całą, nie miał nas nigdy nasycić.
Całowałem ją, gdy nadszedł gorący podmuch.
***
Dzwonek telefonu wyrwał mnie z drzemki.
- Profesorze, chyba mamy coś ciekawego w Domu Papirusów.
Po chwili byłem już w wykopie. Peter, młody stażysta, wskazał zarys dwóch ciał splecionych w uścisku.
Prawie bezgłośnie wyszeptałem:
- Witaj, Iiso…

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

mirael To o Co Prosisz

Zamykam oczy.

Słońce wyłania się zza horyzontu. Pełzające po tafli, jasne promienie przebijają gęstą mgłę, unoszącą się nad jeziorem.
On. Siedzi na nabrzeżnym głazie, otulony wełnianym kocem chroniącym przed lodowatym, porannym wiatrem. Delikatnie trąca struny harfy. We mgle dźwięk niesie daleko. Podziwia wschód i gra. Lecz nie dla słońca, dla Niej.
Ona. Spaceruje brzegiem kamienistej plaży. Jasne włosy, biała suknia. Jest piękna. Przyszła tu dla niego. Siada obok, blisko. Słucha dźwięków harfy. Długo. Muzyka milknie. Rozmawiają ze sobą. Rozmawiają tak, jak można rozmawiać tylko z jednym człowiekiem tym, przed którym otwiera się dusze. On nie może już wytrzymać, czekać dłużej. Całuje jej miękkie usta. Są szczęśliwi. Oboje.
To już za dużo... Nie mogę na to patrzeć! Bo ona... Ona to nie ja...

Dość!
Otwieram oczy. Siedząca przy moim łóżku czarownica odgarnia włosy z czoła, gasi świece, rozciera dłonie.
- Błagam!- wykrzyknęłam - Już nigdy nie chce widzieć jego snów!
- Wcześniej również błagałaś

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

BlackHeart Jeszcze jedna miłość

Księżyc srebrzył niebo wraz ze swoimi siostrami, gwiazdami. Wiatr zamarł, czekał aż podejmę decyzję. Noc była piękna. Prawie tak piękna, jak ona. Stała tam, wpatrzona we mnie, z ufnością sercu.

Podszedłem do niej i musnąłem palcami jej policzek. Uśmiechnęła się. W jej oczach widziałem tyle pasji i uczucia. Nie zaznała jeszcze rozkoszy z mężczyzną i to mnie wybrała, bym opowiedział jej, czym jest grzech i jak słodko smakuje. Odgarnąłem niesforny kosmyk, którym szept wiatru przysłonił jej piękną twarz.

– Kocham cię, moja droga. – Zadrżała.

Zbliżyłem się i zamknąłem jej szkarłatne usta pocałunkiem. Była w nim cała miłość i pasja, na którą mogłem się zdobyć. Przez chwilę zapomniałem, dlaczego tu jestem. Urodą przyćmiewała róże, niewinnością lilie.

I była cała moja.

Po dwóch tygodniach spędzonych na dworze jej ojca, w końcu udało mi się zaaranżować odpowiednią sytuację. Żadnych świadków, żadnej straży. Tylko słodka noc zobaczy, jak chłód mojego ostrza na zawsze zgasi płomień w jej sercu.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Zabroniona Niemożliwa Miłość

Byłam królewskim skarbem, księżniczką. Opiekowano się mną nader troskliwie i pilnowano jak oka w głowie. Ale kiedy pojawiła się szansa ucieczki podjęłam kolejną próbę. Nie mogłam dłużej znieść rozłąki. Ten, dla którego biło me serce, był wrogiem Zamku. Lecz to on pod osłoną nocy uczynił mnie kobietą i obdarzył wierną miłością. Pośrodku sosnowego lasu, na dnie małej sadzawki, lśnił magiczny portal, który miał przenieść nas do innego świata, krainy aniołów. Ukochany czekał już na mnie po kostki zanurzony w wodzie. Choć modna, śnieżnobiała toga o długich rękawach nie pozwalała mi go objąć, przylgnęłam do niego całym ciałem, szczęśliwa. Miły patrzył na mnie tęsknie, ani na moment nie odrywając wzroku. Dotknęłam czule ukochanych ust. Niestety, zostaliśmy spostrzeżeni. Zza drzew wyłonił się zamkowy strażnik. Podchodził ostrożnie i zaciskając ręce na pałce pokręcił głową:
– A ta znów się klei do pomnika. Trzeba będzie opróżnić fontannę z wody. Ej, szurnięta, znów chcesz się utopić?

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

KONIEC
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Drodzy Warsztatowicze,

temat edycji, której wyniki prezentujemy, brzmiał: pocałunek - scena romantyczna.
Nie był to właściwie temat, a określenie wymagań, które należało spełnić. Sami przyznacie, że na temat opowiadania nie bardzo się, przytoczona wyżej fraza, nadaje. Ale jako określenie ćwiczenia jest już bardzo dokładna.
Scena, czyli, za Słownikiem terminów literackich, hasło opracowane przez Janusza Sławińskiego
jednostka kompozycyjna utworu dramatycznego: cząstka akcji wyodrębniona ze względu na występowanie w niej określonego zespołu osób; przybycie lub odejście jakiejś osoby oddziela daną scenę od innej. Przez analogię mówi się o scenie w utworze epickim, traktując ją jako wyodrębniony i względnie samodzielny odcinek fabuły, przedstawiony bezpośrednio jako sytuacja rozgrywająca się między określonymi postaciami; często utożsamia się ją z epizodem.

Prosiliśmy Was więc o skreślenie pojedynczej sceny, skreślenie w ten sposób, by charakteryzowało ją słowo romantyczna, które uznaliśmy za powszechnie znane i rozumiane. W zestawieniu z pocałunkiem (zapodanym w poleceniu) słowo "romantyczna" nie powinno pozostawiać, żadnych wątpliwości. Tak nam się przynajmniej wydawało.
Wyniki macie okazję obejrzeć powyżej. Sami odpowiedzcie na pytanie, czy Wasze teksty spełniają wymagania określone dla tej edycji.
Scena.
Pocałunek.
Romantyczna.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
Nakago
Fargi
Posty: 382
Rejestracja: śr, 09 sty 2008 22:06

Post autor: Nakago »

Ika pisze:Sami odpowiedzcie na pytanie, czy Wasze teksty spełniają wymagania określone dla tej edycji.
Scena.
Pocałunek.
Romantyczna.
Warunek pocałunku - takiego czy innego - spełnia raczej każdy z powyższych tekstów. Sceną już każdy nie jest, ale chyba sporo. Z romantyzmem, wydaje mi się, jest najgorzej...


Novina, "Tendou Motel": nie rozumiem, dlaczego zaimki, dotyczące Cyberksięcia, są pisane wielkimi literami. Ani to list, ani, zdaje się, bohater nie jest Bogiem.
Choć do mnie Cyberksiążę
- przecinek przed "Cyberksiążę". I jeżeli miało chodzić o chodzenie (:-D), to powinno być "chodź"; "choć" jest krótszą wersją "chociaż".
Objęła Go z tyłu obiema dłońmi
- może się czepiam, ale jak można kogoś objąć dłońmi? Musiałby być wybitnie chudy, a i dłonie powinny być wielkie...
Chłodny Kochanek nie zareagował, kiedy unosząc się z łóżka, zgłębiła pocałunek
- moim zdaniem przecinek przed "unosząc"; poza tym "zgłębianie pocałunku" wydaje mi się dziwnym wyrażeniem.
Białe, pomalowane usta
- zwątpiłam: białe, ale pomalowane na inny kolor, czy białe, bo pomalowane na biało?
Jesteś moim ostatnim klientem Książę.
- przecinek przed "Książę".
musnęła Go wzdłuż zadartą, górną wargą, pozostawiając na Nim resztki białego proszku.
- wzdłuż czego go musnęła? Ponadto, przyznam, jakoś bardziej mi pasuje muskanie zadartą dolną wargą, niż górną - może dlatego, że muskanie wargą wyobrażam sobie jako przesunięcie z dołu do góry, co górną wargą raczej by się nie udało; ale jeśli było z góry na dół, to, z kolei, byłoby to trudno zrobić wargą dolną... I ten biały proszek - z czego? Z pomalowanych na biało warg czy chodzi o jakiś narkotyk?
powoli znów osunął się do jej ust
- nie "widzę" tego "osunięcia się do ust", nie wiem, jak to wizualizować; co on właściwie zrobił?
Polimerowy Rewolwer wypalił, wysuwając się z podłączonych kablami, chudych rąk kobiety.
- rozumiem, że wypalił przez przypadek, bo właśnie się wysuwał z rąk? I skąd się wziął ten rewolwer (znowu: dlaczego wielką literą?) w jej rękach, przed chwilą wodziła palcami po ciele klienta; może miała dodatkową parę rąk? W końcu, najwyraźniej, nie była człowiekiem, więc nie jest to niemożliwe.


To mi się najbardziej rzuciło w oczy. Reszta może później, kiedy przeczytam teksty kolejny raz i może znowu mnie coś zaskoczy.
You can be anything you want to be
Just turn yourself into anything you think that you could ever be
("Innuendo", Queen)

Trolliszcze
Psztymulec
Posty: 996
Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43

Post autor: Trolliszcze »

Troll też tym razem pokomentuje, a co. Porcjami, bo jest co pisać. Niestety.

@Lukan.z
Ałtor doszedł do wniosku, że efekt romantyczny najłatwiej uzyskać przy pomocy nagromadzenia poetyckich określeń. Niestety nie był konsekwentny - powstaniec jest "zachlapany krwią", zamiast "tonąć w karmazynie życiodajnych soków rozczłonkowanego bestialstwem odwiecznego konfliktu ciała". Jest "karabin" zamiast "bezduszne narzędzie mordu o przenikliwym chłodzie zapowiadającym rzeź niewinnych". A mogło być tak pięknie...

Bohater "trwa w agonii". Jest twardy. I nagle widzi cycki. Jest jeszcze twardszy. Jest na wskroś romantyczny - tylko prawdziwy romantyk zakochuje się w cyckach podczas "trwania w agonii". Tylko prawdziwy i tylko szesnastoletni. Ech, ten młodzieńczy idealizm... Miłość przezwycięża ból i cierpienie.

Udana humoreska. Następny tekst prosimy jednak na poważnie.

EDIT:

@Anonim - Precedens
Znów scena z morałem na swój sposób romantycznym. Przynajmniej w mniemaniu ałtora, bo ja nie do końca rozumiem, co jest romantycznego w tym, że nie żyli długi i szczęśliwie. Ergo krótko i nieszczęśliwie. Wiem! To pewnie nawiązanie do Wertera, on też żył krótko i nieszczęśliwie. Brawa, brawa ałtorze za błyskotliwe i zawoalowane odwołanie do klasyki!

Ale to nie jedyny plus tej miniaturki. Otóż ałtor pisze, że Zeta była "większa gabarytowo". Czyli że "rozmiarowo" była większa. Czyli "nierozmiarowo" już może nie była? Oto jest pytanie! Nie podejmę się trudu udzielenia na nie odpowiedzi, ale zachęcam innych komentujących - być może gdzieś tam się kryje drugie dno tego tekstu.

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

Lukan.z Warszawa płonęła na moich oczach
Widzę, że nie tylko mój tekst bardziej by pasował do kolejnej edycji Warsztatów. Ponieważ jednak u kogoś innego łatwiej dostrzega się mroczne strony to: tekst chyba nieco zbyt patetyczny, jak dla mnie, brakuje mu "delikatności romantycznej", a puenta została zgaszona przez trzy początkowe zdania. Ale opko ma swój klimat. I za to duży plus.

Awatar użytkownika
Novina
Mamun
Posty: 142
Rejestracja: ndz, 20 sty 2008 06:35

Post autor: Novina »

Nakago pisze: Novina, "Tendou Motel": nie rozumiem, dlaczego zaimki, dotyczące Cyberksięcia, są pisane wielkimi literami. Ani to list, ani, zdaje się, bohater nie jest Bogiem.
Choć do mnie Cyberksiążę
- przecinek przed "Cyberksiążę". I jeżeli miało chodzić o chodzenie (:-D), to powinno być "chodź"; "choć" jest krótszą wersją "chociaż".
Objęła Go z tyłu obiema dłońmi
- może się czepiam, ale jak można kogoś objąć dłońmi? Musiałby być wybitnie chudy, a i dłonie powinny być wielkie...
Chłodny Kochanek nie zareagował, kiedy unosząc się z łóżka, zgłębiła pocałunek
- moim zdaniem przecinek przed "unosząc"; poza tym "zgłębianie pocałunku" wydaje mi się dziwnym wyrażeniem.
Ano, spartoliłem od pierwszego wyrazu - koncertowo wręcz.
Pomijając to, duża litera określa jedną i tą samą postać - pieszczony w dłoniach kobiety rewolwer. Może teraz wszystko wygląda jaśniej. Oczywiście kolejny błąd po mojej stronie - jak widać potencjalne zaskoczenie czytelnika opłaciłem nieczytelnością opisu ;]
Uznałem, że taki zabieg ułatwi skoncentrowanie uwagi na tajemniczym ktosiu - czy licentia poetica pozwala na takie zabiegi? Wydawało mi się, że tak...
Nakago pisze:musnęła Go wzdłuż zadartą, górną wargą, pozostawiając na Nim resztki białego proszku.
- wzdłuż czego go musnęła? Ponadto, przyznam, jakoś bardziej mi pasuje muskanie zadartą dolną wargą, niż górną - może dlatego, że muskanie wargą wyobrażam sobie jako przesunięcie z dołu do góry, co górną wargą raczej by się nie udało; ale jeśli było z góry na dół, to, z kolei, byłoby to trudno zrobić wargą dolną... I ten biały proszek - z czego? Z pomalowanych na biało warg czy chodzi o jakiś narkotyk?
Nakago pisze:Cytat:
powoli znów osunął się do jej ust
- nie "widzę" tego "osunięcia się do ust", nie wiem, jak to wizualizować; co on właściwie zrobił?
Pomijając, że oczywiście kobieta muska lufę rewolweru, nikt z czterech "przedczytaczy" nie zapytał, czy to pomadka się kobiecie kruszy. Wszyscy odgadli narkotyk O.o. I teraz pytanie - jak dużo miejsca można zostawić czytelnikowi do samo dopowiedzenia. Tłumaczyć jak "krowie na rowie", czy zostawiać niedomówienia. Ech, chyba jednak zostanę przy bramce nr 2, chyba, że padną dobre argumenty.
(Wystawia się na strzał)
Ponadto, przyznam, jakoś bardziej mi pasuje muskanie zadartą dolną wargą, niż górną
Chyba wydatną albo wywiniętą. Jakoś mi się nie widzi zadarta, dolna warga. No chyba, że taka jak u Buby w Forescie Gumpie ;]
Nakago pisze:I skąd się wziął ten rewolwer (znowu: dlaczego wielką literą?) w jej rękach, przed chwilą wodziła palcami po ciele klienta; może miała dodatkową parę rąk? W końcu, najwyraźniej, nie była człowiekiem, więc nie jest to niemożliwe.
...

Czy w scenie nie ma emocji - w dodatku pozytywnych i płynących z serca zmęczonej kobiety - dowiem się (może) z kolejnych ocen. Na razie sądzę, że w pewien sposób wywiązałem się z tematu.
(Kolejny raz wystawia się na strzał)

-------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------

Oceniam tu raczej realizację tematu, pomysł i wykonanie. Za stronę techniczną się nie biorę, bo nie czuję się na siłach. Zresztą ekspertów mamy tu sporo, więc nam pomogą.

podzjazdem Sierpień w Heraklejon

Bardzo przypomina mi jeden z ulubionych utworów Kaczmarskiego. Żal, że autor nie poświęcił więcej miejsca samej parze i pocałunkowi. Pięć linijek puenty to trochę za dużo. Niemniej, z racji tematyki, "chwycił" mnie - ale to pewnie zawodowe zboczenie;]

Nakago Schadzka

Jest młodzian, targany chucią, jest "wsączanie się" - jedyne czego zabrakło , to romantyzm. Chyba, że nie polega to na przeżywanych uczuciach, albo mężczyzna jest niezdolny do takowej formy odczuwania romantyzmu. Co pragnę zdementować ;]

Zabroniona Niemożliwa Miłość
– A ta znów się klei do pomnika. Trzeba będzie opróżnić fontannę z wody. Ej, szurnięta, znów chcesz się utopić?
Nazbyt przaśny język strażnika szarpie ładnie zbudowany nastrój opowieści. Pomysł bardzo przyjemnie zrealizowany, ale pocałunku tu jak na lekarstwo. Z drugiej strony, jeśli uprzemy się, że pocałunek to jedynie kontakt fizyczny - będziemy barbarzyńcami. Całość na duży plus.

mirael To o Co Prosisz

Urywany, telegraficzny styl bardzo przeszkadzał mi w odbiorze tekstu. Niemniej, patrząc na ograniczenia warsztatów, tekst wydaje się w pełni kompletny i... taki prawdziwy.
Mój faworyt!
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Tom Clancy

Awatar użytkownika
Nakago
Fargi
Posty: 382
Rejestracja: śr, 09 sty 2008 22:06

Post autor: Nakago »

Ika pisze:Prosiliśmy Was więc o skreślenie pojedynczej sceny, skreślenie w ten sposób, by charakteryzowało ją słowo romantyczna, które uznaliśmy za powszechnie znane i rozumiane.
I może to jest problem? Sprawdzałam wyraz "romantyczny" w "Słowniku języka polskiego" PWNu on line, ale tam wiązało się właściwie z romantyzmem jako epoką. A nie miało. Przyjęłam za znaczenie słowa "romantyczny" coś związanego z romansem - ludzie się kochają (w rozmaity sposób, również wyłącznie fizycznie) i jest to "romantyczne". Trzeci sens, jaki mi się na myśl nasuwa, to taka "romantyczność", że część kobiet wypowiada to słowo z nieledwie omdleniem z zachwytu, a reszta pań oraz większość panów - z niesmakiem, ironią lub niechęcią.

Przyjęłam wersję drugą, bo nie wyobrażałam sobie, że mogłabym coś napisać w sposób określony przez trzecią. Sama również uważam, że moja scena niekoniecznie jest romantyczna w sposób, który możnaby określić "romantycznym pocałunkiem" - jest pocałunkiem pary, która ma romans. Mea culpa, przyznaję.

Novina pisze:Pomijając to, duża litera określa jedną i tą samą postać - pieszczony w dłoniach kobiety rewolwer. Może teraz wszystko wygląda jaśniej.
Owszem, teraz jest dla mnie jasne prawie wszystko, włącznie z chłodem kochanka. Z taką wiedzą Twój tekst czyta się zupełnie inaczej..., przy czym bije on dramatyzmem i tragizmem tak, że bardziej chyba nie można ;-).
Mimo wszystko wielkie litery uważam za zbędne.
Novina pisze:Oczywiście kolejny błąd po mojej stronie - jak widać potencjalne zaskoczenie czytelnika opłaciłem nieczytelnością opisu ;]
Uznałem, że taki zabieg ułatwi skoncentrowanie uwagi na tajemniczym ktosiu - czy licentia poetica pozwala na takie zabiegi? Wydawało mi się, że tak...
Problem w tym, że dla mnie ten tekst - bez Twojego wyjaśnienia - był mocno niezrozumiały. Na pewno nie pojęłam go w sposób, który miałeś na myśli: według mnie zaniedbana kobieta lekkich obyczajów z niewiadomego powodu zastrzeliła klienta, który w jakimś sensie był "księciem" (może prawdziwym arystokratą, może księciem podziemnego światka, a może to tylko ona zwykła w ten sposób nazywać swoich klientów); do tego cyborgiem może, co tłumaczyłoby pierwszy tytuł, "Cyberksiążę".
Przy okazji: co ten rewolwer miał wspólnego z cybernetyką? Był wirtualny?...
Novina pisze:Pomijając, że oczywiście kobieta muska lufę rewolweru, nikt z czterech "przedczytaczy" nie zapytał, czy to pomadka się kobiecie kruszy. Wszyscy odgadli narkotyk O.o.
A przyczepił się ktoś z Twoich "przedczytaczy" do wcześniejszego określenia: "Białe, pomalowane usta"? Nadal nie wiem, czy były białe, bo je na biało pomalowała, czy były białe, więc je pomalowała na inny kolor... Mając na uwadze pierwszą możliwość nie mogłam być do końca pewna, o co chodzi z resztkami białego proszku.
Ponadto, zakładając narkotyk, jest to dla mnie nieco dziwne: kobieta muska rewolwer wewnętrzną stroną wargi, stroną wilgotną - kiedy ona zażyła narkotyk, tuż przed tym muśnięciem? Bo jeśli wcześniej, to chyba powinien się już rozpuścić w jej ślinie. Mówię z punktu widzenia laika totalnego, nigdy nie używałam narkotyków i nie mam zielonego pojęcia, jak szybko się rozpuszczają ani nawet czy w ogóle. Domyślam się, że nawet narkotyki w formie białego proszku mogą nie zachowywać się identycznie - szczególnie biorąc pod uwagę świat przyszłości, gdzie narkotyki mogą wyglądać i działać zupełnie inaczej, niż obecnie - jednak żeby w ustach przez dłuższy czas pozostawały w formie proszku, to dla mnie dziwne.
Novina pisze:I teraz pytanie - jak dużo miejsca można zostawić czytelnikowi do samo dopowiedzenia. Tłumaczyć jak "krowie na rowie", czy zostawiać niedomówienia. Ech, chyba jednak zostanę przy bramce nr 2, chyba, że padną dobre argumenty.
Oczywiście, że zostawiać niedomówienia. Ale nie można się wtedy dziwić, że nie każdy czytelnik zrozumie, "co poeta miał na myśli". Zresztą niektórzy nie rozumieją nawet dokładnego tłumaczenia, więc co się dziwić pojmowaniu - albo niepojmowaniu - niedopowiedzeń.

Ostatnie zdanie nadal uważam za nieprawidłowe, chyba że miało oznaczać, iż rewolwer wypalił, bo się wysuwał z rąk bohaterki. Jeśli wypalił i wysunął się z jej rąk, bo umierała, to według mnie zdanie powinno wyglądać tak: "Polimerowy Rewolwer wypalił i wysunął się z podłączonych kablami, chudych rąk kobiety." To sugeruje albo jednoczesność, albo następstwo, rezultat: najpierw wypalił, a potem się wysunął z rąk. Użycie imiesłowu determinuje jednoczesność: rewolwer w tym samym momencie wypala i wysuwa się z rąk, przez co można przyjąć, że wypalił, bo kobieta go nie utrzymała; co przy jej wcześniejszych przygotowaniach wygląda mało wiarygodnie (acz może się przecież zdarzyć, że samobójca zechce się w ostatniej chwili rozmyślić).
You can be anything you want to be
Just turn yourself into anything you think that you could ever be
("Innuendo", Queen)

Awatar użytkownika
Tenshi
Pćma
Posty: 201
Rejestracja: pn, 28 sty 2008 22:19
Płeć: Kobieta

Post autor: Tenshi »

A ja pomęczę na chybił trafił. Trafiłam na <wpisz tu jakiś txt>.
W teorii wszystko jest proste. Zbliżamy się do siebie i wymieniamy ślinę.
Zaiste romantyczne...
Możliwe, że wymienianie śliny miało być zwyczajnie zabawne, ale mnie jakoś nie rozśmieszyło. Samo zdanie "w teorii wszystko jest proste" brzmiałoby lepiej. Moim zdaniem.
Oddech Grogusa momentalnie się spłycił.
Dziwnie brzmi. Lepiej by mi pasowało "oddychał coraz szybciej i płycej". Ogólnie opisy czynności są jak po kolei wymieniane podpunkty wydarzeń. Zwyczajnie nie widzę tego.
Ze spoconych rąk wyślizgnęła się maczuga, uderzając właściciela w stopę.
I znowu. Czy to miało być śmieszne? Poczułam tylko jakiś niesmak.
Niezgrabnie odgarnął ciemne włosy muskając przy tym delikatnie ucho.
Przecinek przed "muskając". Choć nie jestem w 100% pewna. Rangi interpunkcyjnego guru nigdy nie otrzymam.

I nie pasuje mi to "delikatne muskanie". Wszystko tu zawiera takie wewnętrzne fuj :P I nagle odrobina delikatności... To jakby opisać terminatora w pełnym uzbrojeniu i baletkach -.- (oczywiście, trochę przesadzam, hihi).
Poczuła chochliki w brzuchu. Wplótł palca w jednego z jej kołtunów i pochylił się by ją pocałować. Poczuła jego
Chyba nie czytałeś swojego tekstu 2 raz...
Całował ją tak namiętnie, że nawet nie zauważył, gdy schrupał jej dolną wargę.
O_o
Tego chyba trudno nie zauważyć. Jakbym kogoś zjadała żywcem to raczej oboje byśmy się zorientowali. "Wgryzł się w jej usta niczym drapieżnik w ciało ofiary. Odepchnęła go gwałtownie, powiększając jeszcze ranę. Krew <czy co tam w ograch płynie> spływała po wilgotnych wargach wykrzywionych w grymasie bólu." - coś w ten deseń brzmiałoby bardziej dramatycznie... No, chyba, że to naprawdę miało być śmieszne.

Motyw z chochlikami jest dla mnie jakieś niejasny. Małe skubańce wlazły im do brzucha i zaczęły zżerać od środka czy to jakaś metafora zabójczej miłości? Za głupia na to jestem. Ot tyle.

Opisałeś scenę tak, że skojarzyło mi się to ze zjadaniem przeterminowanego Marsa.
Myślę jednak, że pomysł byłby niezły, ale nie jako pocałunek romantyczny, a tragiczny (następna edycja ZW). Oczywiście, trzeba by to lepiej opisać. Może ohydnie, horrorowato, etc?
Można by tez wysilić się na humoreskę, ale to trudna sztuka (i tu ponawiam pytanie, czy to do cholery miało być śmieszne?).

pozdrawiam

Ten.

Edit:
Literówka.
Ponoć, wchodząc między wrony, musisz krakać jak i one. Smutne to, bo przecież wiadomo, że większość wron wysławia się nader fatalnie...

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Ale się ludność nacałowała...
Moja trójka to Mirael, Teano i Tenshi. Nie ze względu na scenę, pocałunek i romantyzm, tylko ze względu na całość.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Re: WT 3 - Pocałunek romantyczny

Post autor: Marcin Robert »

kiwaczek pisze:Przed przeczytaniem i przystąpieniem do komentowania tekstów prosimy o zapoznanie się z postem Iki - pod tekstami. Dziękujemy za uwagę.
Krótko mówiąc - tym razem wszyscy trafiliśmy pod kreskę?

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Nakago pisze:
Ika pisze:Prosiliśmy Was więc o skreślenie pojedynczej sceny, skreślenie w ten sposób, by charakteryzowało ją słowo romantyczna, które uznaliśmy za powszechnie znane i rozumiane.
I może to jest problem? Sprawdzałam wyraz "romantyczny" w "Słowniku języka polskiego" PWNu on line, ale tam wiązało się właściwie z romantyzmem jako epoką. A nie miało. Przyjęłam za znaczenie słowa "romantyczny" coś związanego z romansem - ludzie się kochają (w rozmaity sposób, również wyłącznie fizycznie) i jest to "romantyczne". Trzeci sens, jaki mi się na myśl nasuwa, to taka "romantyczność", że część kobiet wypowiada to słowo z nieledwie omdleniem z zachwytu, a reszta pań oraz większość panów - z niesmakiem, ironią lub niechęcią.
Pewnie się narażę, ale czy mogę prosić o dookreślenie słowa "romantyczny" dla potrzeb minionych ZW?
SJP:
1. «europejski prąd ideowy, literacki i artystyczny z początku XIX w., odwołujący się do idealizmu, natury, uczucia, wprowadzający motywy ludowe, elementy fantastyki oraz idee patriotyczne»
2. «postawa życiowa charakteryzująca się idealizmem, irracjonalizmem i nadmierną uczuciowością»
3. «nastrojowość i tajemniczość utworu, krajobrazu, chwili itp.»
• romantyczny • romantycznie • romantyczność • romantyk • romantyczka

Czy to oznacza, że scena miała sie odwoływać do idealizmu, natury, fantastyki i idei patriotycznych?
W takim razie Lukan.z spełnił te założenia w 100%
(idealizm - dzieciak z karabinem, kamienie na szaniec - jest
natura - gołe cycki, przepraszam, naga pierś, tak mi Trolliszczem pojechało, brzeg rzeki, woda - jest
fantastyka - syrena - jest
motywy ludowe - legenda o Syrence warszawskiej - jest
idee patriotyczne - PW - jest

Czyli wychodzi na to, ze gdyby była ankieta, należałoby na niego. Tylko jakoś, kurczę, język utworu mi się nie podoba...

a gdyby patrzeć na:
idealizm irracjonalizm, nadmierna uczuciowość
i/lub
nastrojowość, tajemniczość utworu

Czy jeśli w którejś z zamieszczonych scen znajdą się te elementy, to spełnia ona wymogi formalne?

A może jeszcze o coś innego chodziło? Bo - podobnie jak Nakago przyjęłam za znaczenie słowa "romantyczny" jego znaczenie potoczne, zwłaszcza, ze było wyraźnie zabronione "jechać Mickiewiczem".
Jak zatem miało być?

A gdyby już zamieszczone (powyżej) teksty analizować pod kątem IV ZW to ile znalazłoby się nad kreską?

Pytam, bom ciekawa. I zawsze czegoś nowego można sie nauczyć.
EDIT/litrówki
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

wpisz tu jakiś txt

Post autor: wpisz tu jakiś txt »

Tenshi pisze: (i tu ponawiam pytanie, czy to do cholery miało być śmieszne?).
Dla nas może... dla nich (ogrów) była to sytuacja jak najbardziej romantyczna.

Zablokowany