WT 4 - pocałunek tragiczny

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany
Świeżynek

Post autor: Świeżynek »

Wyklęty Obraz
W tej chwili, ta scena, to był obraz - sporo zaimków pojawia się w tekście, można ich uniknąć. Czarny w swej czerwieni ogień też do mnie nie trafia. Rozumiem, co chciałeś przekazać, ale wg mnie przeszarżowałeś z plastycznością i poetyką sceny. Poza tym, jeśli palą się domy to wyżej jest ciemno od dymu i nie widać nieba i słońca, chyba że obserwator ogląda całość z baaaaardzo dalekiej perspektywy. Smok (jeśli narratorem jest smok) reasumuje tekstem "wzruszyła mnie ta scena". Brzmi niemal ironicznie i zupełnie nie pasuje. Całość jest wg mnie przeszarżowana jak wyżej napisałem. Za dużo poetyki, za dużo patetycznych zdań. Niestety lubię proste teksty.

Marcin Robert Kolaps raju
Zaskoczyłeś mnie. Tragizmu, co prawda niewiele, ale nie ma umierającej kobiety i bohaterskiego mężczyzny (których sporo w wt4 min. i w moim teście:). Jest planeta, którą mieszkańcy wysysają jak powietrze z mydlanej bańki. Usiłowałem sobie wyobrazić skutki - czy planeta przypadkiem nie powinna się kurczyć? Ewentualnie zrobi się pusta jak pisanka. Troska ministra wydaje się być nieuzasadniona. Zostawiają przecież ludzi na planecie bez surowców, na pewną śmierć. Co obywatelom po wolności wyboru? Nic. Przedstawione przez Ciebie uniwersum jest dla mnie ciężkie do zaakceptowania, zaznaczasz, że to fragment. W pozostałej części opowiadania musiałbyś w takim razie solidnie uzasadnić realia wymyślonej rzeczywistości. Wg mnie trudne zadanie.

Wolfie Przemiana
musi to, mimo to - zaimki zbyt blisko siebie. Dziewczyna wiedziała, że musi coś zrobić szybko, a mimo to zwlekała do zachodu słońca. To jak? Wiem wstrząs i tak dalej, ale jak już rozumiała, że goni ją czas znaczy, że otrząsnęła się z szoku. Jest tak trochę chaotycznie. Rozumiem, że laska musi dobić swego ukochanego, bo wie, że denat w coś się zamieni. Rozumiem, że biedaczka leci po kołek osikowy lub srebrny, bo jest szansa na wampira lub wilkołaka (stawiam na ostatniego sugerując się nickiem autora:), ale w zasadzie nie dajesz wskazówek co i jak. Nie wiem, czy moje domysły są trafne. Trochę się czepiam, tekst nie jest jednak zły w moim odczuciu.

Hitokiri Koniec nadziei
Podejrzewała, że błagał boginię miłości, by ją ożywiła

Zdanie jest tak skonstruowane, że wynika, iż ożywiona ma zostać Cyntia. Kolejne zdanie również nie pomaga odnaleźć właściwego podmiotu (czyli posągu Galatei). Dalej szafujesz zaimkami - tu jesteś, postaw to, ta poruszyła.
Powłoka z kości słoniowej odpadła niczym stara skóra
Stara skóra się złuszcza, małymi lub większymi płatami. Kość słoniowa raczej powinna się rozprysnąć, rozpęknąć. Ale w zasadzie jest magia w ożywianiu posągu, a magią można wszystko wytłumaczyć. Całość wygląda jak wyrwana z większej całości, jednak nie uważam tego za problem. Nie trafiło do mnie, nie poczułem tragizmu, choć Cyntia pewnie czuła się podle. Można było skupić się na jej uczuciach.

Mirael Czarownica
Podszedłem do niej, ująłem jej twarz
Gdybyś napisała np "podszedłem bliżej" uniknęłabyś zbędnego zaimka.
Krwawiła ranka nad brwią, od skroni do połowy policzka miała ohydny siniak
Wynika, że ranka miała siniaka.
To nie twoja wina moja czarownico.
twoja, moja - kiepsko brzmi. Można zastąpić jakimś innym zwrotem.
Kiepsko z interpunkcją, brakuje kropek, za jednym z pytań jest kropka, powinien być znak zapytania. Ogólnie jednak dobry klimat, jest dramat, z tekstu bije jakaś delikatność, kruchość. Udało Ci się fajnie ująć całość. Plus.

Awatar użytkownika
Wolfie
Sepulka
Posty: 53
Rejestracja: wt, 13 lis 2007 22:51

Post autor: Wolfie »

rubens Bez wyjścia
poczym wyjął z pochwy miecz.
Nie poczym, a po czym. I ten miecz mi tu nie pasuje, skoro chwilę wcześniej mowa o stacji benzynowej i sklepie.
Poza tym wszystko ok. Dobrze się czytało ^^

Xiri Ogień niebios
otoczony kręgiem biegnących wrogów
Hm, a nie wystarczyłoby samych wrogów?
Fala uderzeniowa niszczy wszystko, co ludzkie
Mam rozumieć, że wybuch omija androidy oraz ich twory? Ciekawe...
przybywszy ściągnięty mocą
Dziwne to to. I znów: moim zdaniem wystarczyłoby słowo ściągnięty, np.: Ściągnięty za sprawą ognistego pocałunku.
Uważam, że dobrze poprowadziłaś scenę. Dość niekonwencjonalny pomysł, nawiasem mówiąc.

girlfromthebridge Zawsze będę obok
- Myślałaś o tym, co zrobisz?
- Myślałam o tym, co muszę zrobić.
Zrobiłam dwa kroki do przodu[...]


Chyba wiadomo, o co chodzi :) Bohaterka mogłaby chociaż postąpić dwa kroki do przodu.
Opuściłam, więc powieki i poczułam
Niepotrzebny przecinek po opuściłam.
Ładnie. Jeszcze tylko niepotrzebne ty, cię z wielkiej litery.

C.D.N.

Vesper

Post autor: Vesper »

Luskan.z Ostatni pocałunek

Pierwsze wrażenie jakie miałem, po przeczytaniu tekstu było nieciekawe. Za dużo epitetów, w dodatku zupełnie niepotrzebnych. Bo co w końcu jest demoniczny kształt, jeżeli mówimy o statku? Po drugie fantastyka jest w tym opowiadaniu jakby doklejona poprzez wiedźmę, której spokojnie mogłoby zabraknąć i przez te nieszczęsne demoniczno-diabelskie przymiotniki. Po trzecie dialog był bardzo sztuczny.
Potem jednak stwierdziłem, że pomimo tych drażniących mnie fragmentów, coś w tym tekście jest. Do rozwinięcia według mojego zdania i to nawet ciekawego.

Potem przeczytałem o wiedźmie Karwinie, że to jest pomorska legenda. Hm…. Fajnie. Tylko skąd ja, tak daleko od wybrzeża mieszkający człowieczek mogę wiedzieć na temat lokalnej autorowi legendy. Troszkę mnie to wkurzyło, bo poczułem się zupełnie tak, jak kiedyś Kres opisał w swoich warsztatach. Jak totalny gópek (nawet nie Głupiec), a to źle wróży, według Kresa, autorowi.

Novina I żyła długo…
Podobało mi się. Bardzo mi się podobało. Strasznie psuje efekt tekstu „rządza”. Nawet mi, który nie patrzy za specjalnie na orty, a żeby napisać jakikolwiek tekst muszę używać edytora.
Ogólnie pozazdrościć.

rubens Bez wyjścia
Nie zrobił na mnie specjalnie wrażenia ten tekst. Ani pozytywnego, ani negatywnego. Nic do zarzucenia nie mam oprócz krzyku mojego gustu. Jakoś tak strasznie nie lubię takich scen. Ona ranna, on ją ratuje, na każe mu uciekać, on woli umrzeć niż ją zostawić. Jakoś mało tragizmu za to dużo amerykańskiego horroru klasy d.

Xiri Ogień niebios
Ha, to jest świeże spojrzenie na pocałunek! Troszkę mało tragizmu. I jakiś ludzki ten android. Może tutaj powinien być ukryty ten tragizm, co mi go brakuje? Okazuje się, że główny bohater, teoretycznie zimny robot jest na tyle ludzki, że nie chce oddać swojego hm… życia dla innych. Za dobrze się kończy.

girlfromthebridge Zawsze będę obok
Fajne. Podobało mi się. Tylko nie do końca zrozumiałem dlaczego ona go zabiła. Chodziło Ci o ten pocałunek, co jest wyznacznikiem miłości zabójczej dla Anioła Stróża, czy może o to, że to On ją pokochał? Nie wiem, ale podobało mi się, pomimo tego, że nie do końca rozumiem intencji autora.


CDN…

Lukan.z

Post autor: Lukan.z »

Dziekuje bardzo za recenzję

Vesper

Potem przeczytałem o wiedźmie Karwinie, że to jest pomorska legenda. Hm…. Fajnie. Tylko skąd ja, tak daleko od wybrzeża mieszkający człowieczek mogę wiedzieć na temat lokalnej autorowi legendy. Troszkę mnie to wkurzyło, bo poczułem się zupełnie tak, jak kiedyś Kres opisał w swoich warsztatach. Jak totalny gópek (nawet nie Głupiec), a to źle wróży, według Kresa, autorowi.
Niestety nie jestem z pomorza, mam hobby, że lubie czytać polskie legendy. Vide syrenka warszawska. Cóż mogę napisać, powienienem dobrać bardziej znaną legendę i na pewno taką dobiorę:). Jeżeli chodzi o Kresa, dla mnie jegoliteratura jest troszeczkę toporna i nie jest on dla mnie autorytetem. Lecz każdy guścik ma swój biuścik. Będą następne warsztaty to postaram się aby było lepiej.

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Wyklęty Obraz

Na tych warsztatach roi się coś od niezrozumiałych tekstów. W tym przypadku nie rozumiem końcówki, a dokładniej tego, kim jest osoba opisująca obraz. Z początku myślałam, że to malarz, ale w finale wychodzi jednak, że "malarz" jest smokiem. A może wcale nie ma żadnego obrazu, lecz jest jedynie smok na tle pogorzeliska, który zaraz oddechem stopi kochanków? A może "wypuszczenie ognia" znaczy mocny ruch pędzlem na płótnie obrazu? Jednak skoro smok - jeśli chodzi o smoka - jest taki okrutny, to czemu nagle się wzrusza i z tego wzruszenia chce uśmiercić kochanków? Faktycznie kontrast. Powyżej przedstawiłam minusy. Dużym plusem tekstu jest natomiast statyczność sceny. Mamy również wyraźny tragizm sytuacji, choć pomysł jest niczego sobie: w większości tekstów albo ona sterczy nad nim albo on nad nią, gdzie jedno z nich jest ranne i umiera. Kiepsko coś wyszło z tymi pomysłami.

Marcin Robert Kolaps raju (fragment)
Wszystkie dostępne planety zostały totalnie wyjedzone.
Nie podoba mi się to zdanie, bo wychodzi z niego, że jakiś stwór wielkości układu słonecznego podgryzł sobie planety. A tu zapewne chodzi o zasoby konsumpcyjne na powierzchni, prawda?

Chciałeś zapewne zabłysnąć oryginalnością, jednak kiepsko z tym Ci jakoś wyszło. A dlaczego? Ponieważ skupiłeś się na eksploatacji i zasobach zamiast na samym pocałunku, który swoją drogą słabo powiązany jest z treścią i jakby wciśnięty na siłę. Niepotrzebnie dałeś fragment tekstu, a dokładniej zbiór fragmentów, po przeczytaniu których czytelnik ma mnóstwo pytań. Czym jest urządzenie? O jakie planety chodzi? Czy wódz jest kimś w stylu generała czy wodza plemiennego z piórami? Skoro dowodzi miliardami, to nie może być wodzem, bo wódz stoi przecież na czele grupy plemiennej, która nie jest wcale liczna. No i w końcu czym jest pocałunek wolności? Jest śmiercią dla ludzi? Jeśli tak, to co ma do tego konkurencja? I tak dalej...

Wolfie Przemiana

No... mogłoby być lepiej. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to tytuł niepasujący do treści, ponieważ o przemianie jest jedynie wzmianka. Ponadto nie uważam jej za kluczową, gdyż kluczem w tych warsztatach miał być pocałunek. Ogólnie tekst jest niedopracowany - czytelnik zapewne chciałby się dowiedzieć, w co przeistacza się Marek (jak dla mnie w wilkołaka, ale czy inni mieli podobne skojarzenia?) albo skąd na jego torsie wzięły się rany (Sam je sobie zadał? Dziewczyna mu zrobiła?). Nie pasuje mi także to zdanie:
Niezwykle delikatnie chwyciła za poszarpane ramię i przewróciła trupa na plecy.
Skoro Ola chciała sprawdzić, czy jej chłopak żyje, to po kiego grzybka wszechwiedzący autor wspomina, że przekręca trupa? ;) Sens w tym zdaniu jest taki sam jak w takim: Józek chciał zanieść ścierwo psa do weterynarza, by sprawdzić, czy Burek jeszcze żyje.

Hitokiri Koniec nadziei

Bardzo fajne. Brawo! Oryginalne, ciekawe, wystylizowane. Jednak za mało miejsca poświęciłaś pocałunkowi i to jest jedyny minus opka. Nareszcie jakiś tekst, gdzie jeden z kochanków nie umiera. Tragizm jest? No jest, bo przecież scenka definitywnie jest smutna, przynajmniej z punktu widzenia niewolnicy. Tytuł również pasuje do treści. Chyba więcej nic pisać nie trzeba :)

Mirael Czarownica

Opowiadaniu nic nie mogę zarzucić (no może zbyt mało miejsca poświęciłaś pocałunkowi - jak zresztą większość warsztatowiczów), jednak jakoś do mnie nie trafił. Po prostu nie moje klimaty i tyle, a nie, że tekst jest zły :]

Jedynie mogę przyczepić się do tego zdania:
Ona siedzi na ławce, którą zabrano sprzed bloku wczesną zimą.
Wynika z niego, że ławka jest bardzo istotna dla fabuły, skoro poświęciłaś tyle miejsca jej opisowi (jak na 1000 znaków to bardzo dużo), jednak później okazuje się, że wcale tak nie jest. Poleciało tylko przez to sporo znaków, które można by wykorzystać na co innego.

Zabroniona Urok Driady

Coś w tym jest że ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Oj coś w tym jest... Przed chwilą tekst Hitokiri, publikowany pod koniec, a teraz Twój. Podobał mi się. Doskonałe wyważenie, fajny opis, ciekawa sytuacja, choć dość typowa dla tragicznych miłostek, niemniej dobrze napisana. Jedynie mi się nie podoba to:
Sztylet, jaki zaciskam w dłoni, zanurza się miękko w jej sercu.
Mogłaś napisać, że wziął skądś ten sztylet, bo tak nagle pojawia się w jego dłoni? Zwracam honor, jeśli bohater jest jakimś magiem :) Ale swoją drogą kto trzyma sztylet w sypialni? No dobra, może to wojownik. Im wolno. Wojownik bez broni jest jak hydraulik bez klucza. Jednak nawet jeśli to wojownik, to dobrze byłoby napisać, że bierze ten sztylet ze sterty ubrań rzuconych przed łóżkiem, czy coś takiego, bo nadal scenka, w której broń pojawia się znikąd w dłoni, wychodzi nienaturalnie.

Łosiu Holokiss
Ania otworzyła drzwi i ujrzała zdenerwowanego, Boże jak ona kochała ten widok, Jakuba trzymającego niepewnie małą czerwoną różę.
Hmm, a nie powinno być tak?

"Ania otworzyła drzwi i ujrzała zdenerwowanego - Boże jak ona kochała ten widok - Jakuba trzymającego niepewnie małą czerwoną różę."

Ponadto konstrukcja zdania jest błędna, gdyż wynika z niego, że widok zdenerwowanego typka jest urzekający, kiedy chodzi zapewne o trzymanie róży.

Mocno raczkujesz z interpunkcją, do tego wrzucasz zbyt dużo zaimków, zwłaszcza osobowych. Nazwałabym tekst mocno zwyczajnym, gdyby nie ta końcówka. Ona jest praktycznie jedynym plusem tekstu. Aha, może jeszcze trafny tytuł, który zrozumiałam dopiero po przeczytaniu opka. Słabo wyszło z tragizmem, a raczej nie ma go tu wcale. Znikanie hologramu nie jest przecież takie okropne ;)

Tariel Stacja metra

Łeee i tylko tyle? :| Nic niezwykłego. Zupełnie nie miałeś/aś pomysłu na ten tekst. No niestety. Tragizm owszem, jest, ale taki mocno nijaki.

KPiach Wybór mniejszego zła

Bardzo smutne. Dobrze dobrany tytuł. Nie rozumiem tylko, czemu chłopiec miał umrzeć za siostry. Cała rodzina była jakimiś królikami doświadczalnymi? Mogłeś wyciąć przymiotniki, bo przez nie właśnie nie zmieściłeś się w przedziale, a naprawdę są one zbędne. Rurki nie musiały być kolorowe, zamiast "pokoju zalanym białym, zimnym światłem" wystarczyło napisać szpital, a zamiast "siedziała kobieta o bladej twarzy i zapadniętych, podkrążonych oczach" - wystarczyło "wyczerpana bezsennością kobieta".

VESPER ZIMNE USTA

No i wreszcie porządny pocałunek, na samym końcu. Wypadł Ci chyba najlepiej. Ujmując krótko: tragizm jest, oryginalności brak (znów jedno umiera zabite przez to drugie), scenka jest. Tylko po co ten caps? By rzucało się w oczy? :)

==============
Novina pisze:
Dziwny tekst – ale za pomysł pocałunku 10 na 10! Troszeczkę „kłuci” mi się wizja androidów (nienawiść do ludzi a jednocześnie akceptowanie starożytnego boga Marsa, swoją drogą totalnego cykora i jednego z większych palantów mitologii). Jest to jeden z bardziej oryginalnych pomysłów i zapada w pamięć. Tylko, cholera to jest bardziej pocałunek dramatyczny. Gdybym miał okazję zmieść z powierzchni ziemi wszystkich moich oponentów, zaprawdę nie byłoby to dla mnie tragiczne.
Paradoksalne, trochę żal, że nasz Mudżahedin uznaje swój czyn za tak czysty i zbawczy. Gdyby np. uważał ludzi za wartościowych, mających jeszcze szansę, ale jednocześnie wiedziałby, że właśnie im tę szansę odbiera – mogłaby to być dla niego wewnętrzna tragedia. Jak Aleksander Wielki i jego rozprawa ze zbuntowanymi Tebami. Ale dalej tekst broni się pomysłem.
A może wykorzystali swoją ogromną ilość szans? ;]
Masz rację - tragizm takiej sytuacji można by przedstawić na wiele sposobów.

Nie jest wspomniane w tekście, że androidy nienawidzą ludzi (nie pada ani jedno negatywne słowo skierowane pod adresem ludzkości). Smuci je raczej to, co ludzie wyprawiają. Androidy są więc tu tymi dobrymi - źli są ludzie. Ci pierwsi dochodzą do wniosku, że jedynym ratunkiem dla (wszech)świata będzie całkowita likwidacja tych drugich (Czy amputacja chorej kończyny oznacza, że lekarz jest potworem? Nie. On musi to zrobić, choć wcale nie chce, by ratować organizm pacjenta).
Jeśli chodzi o rzymskiego Marsa, to chyba pomyliłeś go z Aresem od Greków. Owszem, to pierwsze bóstwo pochodzi od drugiego, jednak z czasem nabrało zupełnie innych cech. Obraz Aresa jako palanta zapewne wziąłeś z mediów, Xen, Herkulesów, itp. Starożytni Grecy nie stawiali mu wprawdzie świątyń, czasem wznosili kaplice, i odnosili się do niego mniej więcej tak jak ojciec Zeus - czyli jak do nieznośnego dzieciaka, któremu tylko wojna w głowie - lecz nie gardzili nim absolutnie ani nie żywili do niego niechęci. Sprawiedliwy Mars natomiast był wzorem dla legionistów, cieszył się wśród nich wielką atencją, dlatego odnoszono się do niego z szacunkiem. Rzymianie ruszali do boju z okrzykiem: Marsie! Bądź z nami! Bóg ten, w przeciwieństwie do Aresa, miał swoje świątynie (forum Augusta), posągi i święta. Skoro androidy to wojownicy - pozytywni wojownicy ;p - to czemu by nie mieli mieć za patrona Marsa? Nawiązując dalej do Twojej wypowiedzi nie jest powiedziane, że Marsa wymyślili ludzie. Obecnie panuje moda na pogląd, że w przeszłości na Ziemi przebywali i tłukli się między sobą kosmici, czyli wszyscy mitologiczni bogowie, więc może androidy właśnie miały koneksję z jednym z takich? ;) Celowo dałam Marsa, czyli boga wojny i wojowników, bo jest on wszystkim znany. Każda kultura politeiczna ma jakiegoś boga wojny. Jako osoba interesująca się niektórymi mitologiami mogłam więc wrzucić Huitzilopochtliego, Kuan-Ti czy Asura, lecz wówczas każdy, kto się tym nie interesuje, drapałby się po głowie, myśląc: "Kto to, kurcze, jest?!".

Awatar użytkownika
Novina
Mamun
Posty: 142
Rejestracja: ndz, 20 sty 2008 06:35

Post autor: Novina »

Skoro Androidy mają być tymi "Dobrymi", wybór Marsa nadal wydaje mi się nieco nietrafny. Ale od początku:

Ciężko rozdzielać Aresa od Marsa, a Ares jest postacią jeśli nie negatywną, to przynajmniej dwuznaczną. Gwałtowny, skory do mordu, zapalczywy, w obliczu zagrożenia wcale nie taki odważny.

Tam trafia grot i boską ostrzem skórę zdziera.
Wyciągnęła go Pallas; z poniesionej rany
Tak doniośle zaryczał Bóg Ares miedziany,
Jako dziewięć lub dziesięć tysięcy by razem
Krzyknęło ludzi, krwawym walczących żelazem.
[...]
Tak się Diomedowi zda Ares ponury,
Gdy wstępował do nieba uniesiony chmury...
Odegnawszy Aresa od mężów pogromu,
Hera i Pallas wraca do Zeusa domu.

Homer, Iliada, Księga V 510-522 w przekładzie Józefa Paszkowskiego

Panowało przekonanie, że Ares kochał rzucać się w wir bitew jako nieśmiertelny (przybrawszy postać człowieczą), ale gdy tylko coś naprawdę mu zagrażało - umykał.

Sami grecy zbytnio Aresa nie cenili, poza Spartanami rzecz jasna. Bogu temu przypisywano sympatię Hadesa, za zapełnianie Tartaru duszami wojowników. Ares był często zestawiany z Pallas Ateną, aby pokazać wyższość umysłu i spokoju nad brutalnością i siłą. Sam Ares był na Olimpie nielubiany, do tego został przyłapany przez Hefajstosa na igraszkach z Afrodytą (rzeczony małżonek złapał straszliwego boga wojennego szału w sieć). Wszyscy herosi, spłodzeni przez Aresa, źle skończyli (widać sympatia rodziny od strony ojca).

W orszaku Aresa kroczyły same pozytywne postaci:>
Demony krwi Kery
Fobos (Przerażenie)
Deimos (Lęk)
Enio (Pani Bitew)
Eris (Niesnaska, Zwada)

Dochodzimy do Marsa, boga ukutego przez dużo bardziej wojowniczy naród. Wiadomo, że oba panteony bogów są mocno ze sobą związane (co ciekawe Charon, będący w mitologii Greckiej jedynie przewoźnikiem umarłych, w wierzeniach Etrusków zajmował miejsce Boga Śmierci). Zatem jestem daleki od odcinania obu wizerunków.

Mars, czy Marspiter, symbolizował męską płodność, był typowym odzwierciedleniem sił witalnych, czczonych przez rolniczą społeczność półwyspu Apenińskiego. W tym przypadku mógłby być czymś pierwotnym, do czego twoja społeczność Androidów mogłaby się odwoływać. Maszyny czczące rolniczego boga urodzaju i odrodzenia -hm.

No i dochodzimy teraz do Marsa "Uwznioślonego". Postawionego dużo wyżej, niż w poprzedniej mitologii, nieco zreformowanego do potrzeb narodu żyjącego z gwałtu, grabieży i niewolnictwa - no ale nieśli "cywilizację", więc byli "pozytywnymi wojownikami" ;P.

Marsowi składał hołd wódz ruszający na wojnę, na świątynię oddawano część łupów. Ale kogo my tu mamy w orszaku pozytywnego Boga Zwycięscy, Boga Mściciela?
Pavor (Lęk)
Pallor (Strach - albo odwrotnie, pewien nie jestem)
+
Honos(Honor)
Virtus(Męstwo - ale też godność i inicjatywa- potem do rzymskiego virtu odwoływać się Machiavelli)

Mamy tutaj RZYMSKI obraz wojny, czyli coś strasznego, okrutnego i przerażającego, co jednak napawało dumą i przynosiło splendor - ciężko się dziwić przy ich ekspansywnej i bezwzględnej polityce :>

Z jednej strony mamy więc boga greckiego, niosącego negatywne aspekty wojny i raczej niezbyt sympatycznego, z drugiej strony bóstwo militarne (wyparte potem w legionach przez Mitrę), symbol ekspansjonizmu i bezlitosnej machiny wojennej.

Mam nadzieję, że wyjaśniłem ci, dlaczego nie bardzo leży mi wizja Androidów walczących pod takim sztandarem. Ale to moje zdanie, wynikające ze zderzenia technologii i symboliki. Temat jaki podjęłaś jest odważny, dlatego nie przejmuj się wątpliwościami i pytaniami. Pozwoliłem się rozpisać, bo jak widzę twoja praca warsztatowa wiąże się z dalszym opowiadaniem, więc uznałem to za warte przedyskutowania.

I co by nie było wątpliwości - nie czerpię wiedzy o mitologii z wymienionych przez ciebie seriali - widziałem jeden odcinek Herkulesa, kiedy strzelano do niego z kusz, a nie działo się to w Chinach, tylko gdzieś, gdzie nosiło się gorsety;] Z wykształcenia jestem archeologiem, kocham się w historii, zwłaszcza starożytnej, a zaobrączkowany jestem ze starożytniczką, więc notorycznie jej książki podbieram :)

Co do tej walki kosmitów, to pachnie mi to Humbakiem Scientologiem, a to zapach dla mnie nie miły, więc tu się nie wypowiem. Grunt, że troszeczkę mi wyjaśniłaś motywy osadzenia Marsa, jako patrona twojej nacji szlachetnych androidów.

Pozdrawiam
Novina

Edit: literufki i oągąki
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Tom Clancy

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

girlfromthebridge
Zawsze będę obok

W sumie to nie wiem, czemu przeszkadza mi to, że nie rozumiem dlaczego musiał zginąć anioł; na logikę jest to scena, wiec wyjaśnienia co, gdzie i dlaczego nie sa niezbędne, ale jednak to mi przeszkadza … Może dlatego, że taka dziwna to śmierć.
1. jeśli anioł ginie kiedy się zakochuje to jest to proces więc powinien trochę poumierać, a nie buziak i do piachu
2. jeśli zabija go "rytualny" pocałunek to dlaczego dziewczyna go całuje skoro nie chce go zabić? Nie mógł sobie żyć obok, chronić podopiecznej i się podkochiwać? Zrozumiałe byłoby, gdyby było to powodem impulsu, nieplanowanej czułości ale to egzekucja na zimno;
3. no właśnie egzekucja; a może to kara za zakochanie się? Aniołkowi uciachali skrzydełka a teraz ukochana go całuje aby wykonać karę? Tylko kto i jak zmusił dziewczynę aby to zrobiła?
No właśnie brak mi tutaj tragedii… W przypadku kiedy interpretuję tekst na sposób pierwszy i drugi to jest on jedynie smutny, nie tragiczny; w przypadku trzecim ... nie ma wyjaśnienia dlaczego wybór dziewczyny jest tragiczny;
Taka trochę nielogiczna ta śmierć…

Nienaturalnie wielkie oczy pełne smutku i przerażającej mnie w tej chwili miłości.
Zdanie do zgrabnych nie należy ale „przerażająca miłość” mi akurat się podoba.

Nieznany
Na polu chwały

Czy będę oryginalna jeśli powiem ze pomyślałam o Walkirii? I te słowa „po bohaterów przychodzę osobiście” to właśnie do Walkirii mi pasowały, bo śmierć to chyba do wszystkich musi się pofatygować? W ramach ciekawostki to drugim skojarzeniem była dziewica z raju by Mahomet… w końcu bohaterowie wojenni mają obiecane az 7. A tekst nigdzie nie wyklucza świętej wojny przeciwko niewiernym… Gdybym miała się czepnąc – takie nieprzekonywające było to umieranie… Takie trochę filmowe… ale jak pisałam wyżej – tu już zwyczajnie marudzę. Całość zgrabna. Wyjaśnień autora co do tożsamości dziewczyny nie akceptuję.

karla
Sędzia nieomylny

O asasynie już było – więc dodam, że mi też nie pasowało;
Zdanie
I choć północny wiatr był na tyle porywisty, że zwiewał mu włosy z twarzy, to nie on był tego przyczyną.
Takie dla mnie dziwne.
Reszta podobała się – ciekawy pomysł i przyzwoicie napisany. Tylko gdzie tutaj tragizm? Raczej defetyzm – „Nie uda się… i tak mnie znajdą… o proszę tak jak myślałem, nie udało się!”

BMW
W innym miejscu, w innym czasie

W pierwszym odruchu chciałoby się powiedzieć, że pomysł banalny. W drugim… cóż scenka kiedy mężczyzna zabija kobietę aby ochronić ja przed np. gwałtem, gdy nie może jej obronić i robi to, za jej niejako zgoda a może nawet i na jej prośbe…. są kultury na tym świecie, gdzie taka scena miała prawo by istnieć. Więc musze przyznać, że tekst dużo zyskał jak się mu bliżej przyjrzałam. Trzeba było jednak trochę pokombinować – większość czytelników jest leniwa, nie można liczyć, ze odkryją jakieś dalsze dno. Więc czepne się jedynie tego, że mało tu tragedii. Była ale ostatnie zdanie ja wykopało, zostawiając duuuuuzo nadziei, w szczęśliwe życie po śmierci. Niepotrzebnie. (oczywiście z punktu widzenia celu warsztatów)

Wolfie
Przemiana
Pytanie pierwsze – gdzie tu tragizm? Dziewczyna albo miała pecha albo była głupia. Głupota bywa tragiczna, ale ta mieściłaby się w normie.
Pytanie drugie – po co ten pocałunek? Aby spełnić wymogi tych warsztatów? Innego uzasadnienia nie widzę – przerażona kobieta walczy o zycie z czymś, co staje się potworem i nagle w czasie walki całuje go? I gdyby to napisała romantyczna kobieta… ale „chłop z pierwszego tłoczenia” z pewnością nie jeden raz bił się z kolegami czy to w szkole czy w przedszkolu i powinien wiedzieć jakie emocje wtedy targają walczącymi ;)
Pytanie trzecie – o logikę przemiany; naturalne byłoby raczej aby chłopak najpierw się przemienił, a później biegł za ofiara; zmasakrowane ludzkie ciało raczej nie powinno mieć dość energii na bieganie a przede wszystkim w tej formie wilkołak chyba nie czuje „zewu krwi”, ale tu się nie czepiam zbyt mocno – bo to twój świat i twoje wilkołaki i możesz je opisywać jak chcesz.
Całość zgrabna (poza pocałunkiem) tylko chyba nie pasuje do tych warsztatów.

Zabroniona
Urok Driady

Niestety – dla mnie tekst przepadł banalnym pomysłem. Banalnym do bólu. Scenka maksymalnie uproszczona, naszpikowana elementami fantastyki do granic możliwości. Ciężko byłoby ich upchać więcej. Gdybym spróbowała obiektywnie ocenić, to tekst chyba jest poprawnie napisany. Ale nie potrafię być obiektywna – tego typu pomysły sprawiają, ze moja psychika wyje do księżyca. I nic na to nie poradzę.

Tariel
Stacja metra

Fantastyki tu brak. Scenka rodem z filmu klasy B – wrogowie strzelają a oni pod tym gradem kul się całują. Przecież te hordy wrogów poczekają (tak,pożegnanie rzecz święta); opatrywać rany nie ma sensu (bohater to chirurg światowej klasy i na pierwszy rzut oka wie, że dziewczyna zejdzie), kula w aorcie (bo w serce trafić nie mogła, zgon na miejscu bez gadania) nie boli, więc bohaterka nie jęczy i tylko pięknie szepcze. Uuuuu – przepraszam – przecież to całe umieranie to czysta fantastyka. Tylko, czy to było intencja autora?

Łosiu
Holokiss

Ciężko mi cos powiedzieć, bo nie lubię historii o życiowych fajtłapach. Więc zapytam tylko – gdzie tutaj podział się tragizm? Bycie nieudacznikiem budzi pogardę lub śmiech… Tragiczne specjalnie nie jest.

Marcin Robert
Kolaps raju (fragment)

Pomysł mi się spodobał. Ciekawy świat. Ciekawa wizja przyszłości z okropnymi skutkami przeludnienia. Jedno pytanie – gdzie zgubiłeś tragizm? Rozumiem, że decyzja miała być tragiczna, ale z punktu widzenia czytelnika to chyba nie jest… W końcu ludziom zostanie zwrócona wolność.

CDN
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

keiko Przejście
Po pierwszym czytaniu tekst wydał mi się zbyt skomplikowany. Następujące po sobie zdania nie chciały ułożyć się w zrozumiały ciąg obrazów. Jednakże drugie podejście zmieniło ten stan diametralnie.
Opko nie należy do tych, które pochłania się za jednym razem i zapomina. Zostawia wiele dróg interpretacji, co jest niewątpliwym jego plusem.
A z minusów to chyba to, że:
Obaj widzimy jak mały, czarnowłosy chłopczyk tuli się do sztywnych zwłok. Jakby chciał aby go przytuliły.
tuli - przytuliły, zbyt blisko siebie. Takie powtórzenie trąci stylistyczną nieporadnością. Ale to jedyne, co mogę temu tekstowi zarzucić.

Awatar użytkownika
karla
Sepulka
Posty: 90
Rejestracja: sob, 23 lut 2008 19:45

Post autor: karla »

Keiko pisze: karla
Tylko gdzie tutaj tragizm? Raczej defetyzm – „Nie uda się… i tak mnie znajdą… o proszę tak jak myślałem, nie udało się!”
Dla mnie istota tragizmu w tekście to sam pocałunek. Jest to przecież z założenia czynność kojarząca sie przyjemnie - z przyjaźnią, miłością, pożądaniem itp. (wyjątki, typu pocałunek Judasza odkładamy chwilowo na bok). A tymczasem zostaje zmieniony w jeden ze sposobów przesłuchań - obok tortur i tym podobnych praktyk. Już samo to odwrócenie ról wydawało mi się tragiczne. Widocznie jednak nie było, cóż trudno - nie mam patentu na dobre pomysły :)
Wystarczą opuszczone spodnie i chwila nieuwagi, by ktoś nieżyczliwy dobrał ci się do dupy.

A.Sapkowski Narrenturm

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

I ostatni kawałek. Ufff

Marcin Robert Kolaps raju (fragment)

Nie wiem czy tekst spełnia wymogi formalne, chyba nie bardzo, ale nic na to nie poradzę, że znowu podoba mi się najbardziej.
Język bez zarzutu, obraz bardzo plastyczny i do tego to przewrotne poczucie humoru, które tak lubię.
fantastyka - jest
pocałunek - powiedzmy, że jest
scena - jest
tragizm - nie ma

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Wolfie Przemiana
Z ust Aleksandry wyrwał się zduszony okrzyk.
Imię niepotrzebne - wiadomo o kogo chodzi. Samo zdanie, nawet jeśli usuniemy imię, trąci jakąś niezgrabnością.
Twarz, którą tak doskonale znała, i tors, na którym zasypiała setki razy, znaczyło wiele płytkich i głębokich ran – wszystko okalała zakrzepła krew.
Ja rozumiem, że chodzi o zarówno płytkie, jak i głębokie, ale nic na to nie poradzę, ze ilekroć to czytam, tylekroć narzuca mi się że owe rany były "płytkie i głębokie" tak samo jak mogły być np "długie i zielone" czy "głębokie i poszarpane" do tego ta okalająca wszystko zakrtzepła krew... zdanie zdecydowanie do poprawki.
Żwir chrzęścił pod adidasami Aleksandry, gdy biegła do samochodu. Była przerażona – marzyła, by rzeczywistość okazała się snem.
Przed chwilą czytałam że
Wiedziała, co musi zrobić, i wiedziała, że musi to zrobić szybko.
a jednak to "szybko" było względne, bo trwalo aż do zachodu słońca i okazało się po prostu sprawdzeniem czy trup jest aby na pewno TYM trupem, a nie jakimś podobnym. Okazał się TYM, wiec dziewczyna dopiero wtedy zaczęła się bać. No załóżmy, że wie coś, czego nie wie czytelnik. Ale końcówka mnie nie przekonuje.
I w sumie nie wiem o co chodzi. Kończy się jakoś nijako. Momo to w tej scenie jest jakiś potencjał. Byc moze gdyby potraktować ją nie jako scenę a jako streszczenie opowiadania, byłoby to całkiem ciekawe opowiadanie.
Podsumowując
fantastyka - jest
pocałunek - powiedzmy, że jest
tragizm - nie ma
scena - hmmm - j.w - raczej streszczenie.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Hitokiri Koniec nadziei

scena - jest, chociaż bardziej miniatura, całe, skończone opowiadanie.
pocałunek - jest
tragizm - jest
fantastyka - jest

I tekst mi się podoba. Zarówno język jak i sposób ujęcia tematu. Pewnie niektórzy sie czepiają, lub będą czepiać (nie wiem, nie czytałam komentarzy) ze pocałunek marginalny, ale ja nie mam uwag. Poza pozytywnymi. Gdybym koniecznie musiała się czepiać, to o imię bohaterki. Nie wiem czy w czasach Pigmaliona bywały jakieś Cyntie. Nawet jeśli była to niewolnica z ościennych plemion. Jakże się nazywała ta zakochana w Petroniuszu? A tak, Eunike. Ale to drobiazg.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Mirael Czarownica
- Zawsze cię znajdę, co sie stało.
Dałabym kropkę zamiast przecinka i pytajnik zamiast kropki. Bo inaczej dialogi wyglądają tu jak żywcem wyjęte z "Kamiennych Twarzy" Władysława Sikory:
- Tato, kocham Murzyna, dobra kawa.
- Wirginio, jestem w szoku, kawa dobra. Co powie twój adorator, Miquel?

Tekst ciekawy, scena pozostawia duży niedosyt. Nie wiemy na ile dziewczyna zdaje sobie sprawę z magicznych właściwości, kim jest Szakal, ale to w sumie mało istotne. Zakończenie urywa scenę i w sumie prawidłowo, chciałoby się przeczytać kolejną. Jako fragment większej całości - dość obiecujące, ale też bardzo łatwe do zepsucia i spłycenia.
scena - jest
pocałunek - w czółko, ale jest
tragizm - jest, choć nie chwyta za gardło
fantastyka - jest, bez fantastyki byłaby to równie uprawniona scena ale z całkiem innej historii.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Zabroniona Urok Driady
Zakładam skradziony amulet ukochanej na szyję.
Nie wiadomo, czy jest to amulet ukochanej, który bohater zakłada sobie na szyję czy też bohater zakłada na szyję ukochanej skradziony (komu?) amulet.
Siadam okrakiem na driadzie, która przebudza (?) się z uśmiechem.
A skąd wziął się sztylet w ręku bohatera? I czemu zanurza się "miękko"?
scena - jest
pocałunek - nie ma
tragizm - nie zauważyłam
fantastyka - jest

W sumie - nie przekonało mnie. Na plus - nastrój.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Łosiu Holokiss
Nie, i jeszcze raz nie.
scena - powiedzmy, ze jest
pocałunek - powiedzmy, że jest
fantastyka - jest
tragizm - brak
Język nieporadny. Nie podobało się.
A w sumie o co chodzi?
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-[/quote]
podkreskowcy
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

Tariel Stacja metra

Litościwie nie skomentuję, bo musiałabym użyć słowa, którego nie używam.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

KPiach Wybór mniejszego zła
Podobnie, jak w przypadku keiko. Śmierć niewinnego dziecka jest sama w sobie tak tragiczna, że ma się ten tragizm niejako z rozdzielnika.

scena - jest
fantastyka - brrr... jest
tragizm - jest , a jakże
pocałunek - jest

Muszę się przyznać do uprzedniego czytania komentarzy, do tego tekstu, zwłaszcza odautorskich. Bez nich chyba nie załapałabym, przynajmniej nie przy pierwszym czytaniu, o co chodzi. Ze świadomością, jaki świat opisujesz - ciarki chodzą po plecach.
Az się zastanawiam czy to jest uczciwe. Może to i słusznie, ze tekst jest pod kreską - jedyny który naprawdę chwycił za gardło, ale nie tyle przez kunszt autora, co przez użyte rekwizyty. Cholernie dobrze użyte, nie przeczę. To też rodzaj kunsztu.
Masz rację, ze gdybyś zdołał opisać scenę o krok wcześniejszą - wybór matki, to tragizm byłby rzeczywiście uczciwie wypracowany, a nie wniesiony poprzez rekwizyty.
Tak czy inaczej moja ocena tego tekstu jest wysoka.
A moje malkontencenie tylko dlatego, że nie lubię jak ktoś na siłę ze mnie wyciska, może nie łzy, ale ciarki na pewno.
Takie teksty bolą.

-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

VESPER ZIMNE USTA

Taki sobie. Zwłaszcza po poprzednim i po 3 bardzo podobnych tekstach w tych ZW
scena - jest
pocałunek - jest i to opisany ze szczegółami
tragizm - nie zauważyłam
fantastyka - j.w.
-@--@--@--@--@--@--@--@--@--@-

KONIEC
Nareszcie!
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Hitokiri
Nexus 6
Posty: 3318
Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
Płeć: Kobieta

Post autor: Hitokiri »

No, czas już chyba odpowiedzieć na komentarze. Na początek - dzięki jeszcze raz :)
A teraz jadymy!
Nieznany pisze:Cóż, scenka ładnie napisana, ale nie zaskoczyła mnie, bo już na początku podałaś imię bohatera (Pigmaliona). Zupełnie brak tu napięcia, czytając tekst brnąłem do końca wiedząc, że rzeźba się ożywi. Fakt - jest pocałunek i tragedia zakochanej służki, ale to wszystko było do przewidzenia...
Chodziło o to, że ten tekst nie miał zaskakiwać. No, dobra, przyznaję - z początku chciałam wstawić imię Pigmaliona na końcu, żeby ludzie zonka mieli, ale potem zmieniłam zdanie. Chciałam opisać to co czuje Cyntia, widząc tę scenę, tak, zagrać na emocjach, a nie zaskakiwać. Choć opis jej uczuć mi nie wyszedł, ale o tym później.
No i jeszcze uznałam, że i tak byście się domyślili, kto jest kto, o wiele wcześniej niż na końcu :)
Nieznany pisze:(...) potrafisz ładnie pisać i pokazujesz to również w tych warsztatach.
Dzięki! Cieszę się, że ci się podoba mój styl :)
KPiach pisze:Hitokiri Koniec nadziei

No i nikt nikogo nie zabił, a nawet rzec można wręcz przeciwnie. Zapytam krótko: a gdzie tragizm?
A czy w tekstach tragicznych koniecznie ktoś musi orła wywijać? Raczej chyba nie. Zawiedzione nadzieje i nieodwzajemniona miłość to też tragedia i też powód do smutku.
Novina pisze:Kolejny pocałunek w ostatnim momencie sceny. Myślę, że nieco odważniejsze podejście do tematu (np. służąca podglądająca Pigmaliona całującego rzeźbę) byłoby bardziej adekwatne do zadania na warsztatach. Interesująco nakreśliłaś całą scenę, gdyby jeszcze wszystko kręciło się wokoło pocałunku...
Fakt, pocałunek trochę epizodyczny, przyznaję. Chociaż, jak przeczytałam twój komentarz, to mi zamigotało coś w głowie - a może by tą scenę napisać od nowa? Pożyjemy, zobaczymy, na razie trzeba myśleć nad nową edycją ^^
Świeżynek pisze:
Powłoka z kości słoniowej odpadła niczym stara skóra
Stara skóra się złuszcza, małymi lub większymi płatami. Kość słoniowa raczej powinna się rozprysnąć, rozpęknąć.
Właśnie o to mi chodziło, ale wtedy jak na złość zabrakło mi słowa. Kompletnie :|
Świeżynek pisze:Nie trafiło do mnie, nie poczułem tragizmu, choć Cyntia pewnie czuła się podle. Można było skupić się na jej uczuciach.
No, chciałam i jeszcze też chciałam opisać całą sytuację, otoczenie, nakreślić postać Pigmaliona, w efekcie to co najważniejsze się rozmyło w tym wszystkim. Choć i tak dobrze, że trochę tego tragizmu zostało, dzięki czemu nie dyndam.
Xiri pisze:Bardzo fajne. Brawo! Oryginalne, ciekawe, wystylizowane. Jednak za mało miejsca poświęciłaś pocałunkowi i to jest jedyny minus opka. Nareszcie jakiś tekst, gdzie jeden z kochanków nie umiera. Tragizm jest? No jest, bo przecież scenka definitywnie jest smutna, przynajmniej z punktu widzenia niewolnicy. Tytuł również pasuje do treści. Chyba więcej nic pisać nie trzeba :)
Dzięki za taki pozytywny komentarz :D Aż fajnie się takie komenty czyta ^^ A co do tytułu, to tu mnie zaskoczyłaś, bo z nimi to ja mam zawsze problemy.
Teano pisze:I tekst mi się podoba. Zarówno język jak i sposób ujęcia tematu. Pewnie niektórzy sie czepiają, lub będą czepiać (nie wiem, nie czytałam komentarzy) ze pocałunek marginalny, ale ja nie mam uwag. Poza pozytywnymi. Gdybym koniecznie musiała się czepiać, to o imię bohaterki. Nie wiem czy w czasach Pigmaliona bywały jakieś Cyntie. Nawet jeśli była to niewolnica z ościennych plemion. Jakże się nazywała ta zakochana w Petroniuszu? A tak, Eunike. Ale to drobiazg.
Tobie też dzięki, Teano za taki fajny komentarz ^^ Co do imiona - wymyślanie go polegało na tym, że włączyłam Wikipedię, wpisałam "żeńskie imiona greckie", a po wyświetleniu listy wybrałam to, co najbardziej mi się podobało. Normalnie sama wymyślam imiona, ale tym razem nie przychodziło mi do głowy nic grecko-brzmiącego, to poszłam na łatwiznę.


Nooo, koniec :) Jak kogoś pominęłam, to krzyczeć. A od siebie dodam, że z jednej strony jestem zadowolona - już drugi raz udało mi się nie dostać zbiorowych bęcków i wszyscy zrozumieli "co autor miał na myśli". Z drugiej strony jest nie git, bo wyszło nie do końca tak jak chciałam.
Hmmm...
Do zobaczenia w następnej edycji :P
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"

Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!

Awatar użytkownika
Wolfie
Sepulka
Posty: 53
Rejestracja: wt, 13 lis 2007 22:51

Post autor: Wolfie »

Nieznany Na polu chwały

Powiem krótko - podobało mi się :) Do scenki mam tylko jedno zastrzeżenie: czym odznaczył się żołnierz, zwłaszcza w tak młodym wieku, że nazwałeś go bohaterem...? O, i jakim cudem siedemnastolatek trafił do wojska? Czepiam się, wiem ^^ W każdym razie, dobry tekst.

Świeżynek Okazja

I tu właściwie też jest ok, choć nasuwa się pytanie, dlaczego akurat młode dziewczęta, a nie jakiś zahartowany facet, którego (co wnioskuję z tekstu) klątwa zniszczyłaby wolniej?
Tom pchany wewnętrznym impulsem dotknął twarzy dziewczyny, pochylił się i pocałował. Usta miała wilgotne i słone od łez.


Hm, nie lepiej brzmiałoby pchnięty...?

keiko Przejście
Wiatr unosi smród i kłęby czarnego dymu wysoko w stronę nieba
Jak do nieba, to wiadomo, w którą stronę. A jakim cudem wiatr zachowuje się w ten sposób? Powinien zdmuchiwać na bok. Jasnym też jest, że dym unosi się w górę bez pomocy wiatru.

Scenka nie jest zła, ale osobiście niezbyt mi się podobało. Z jednej strony nekrofil, z drugiej zaś dziecko nie chcące odejść od zwłok. Dziwne połączenie...

Teano Romantyczna kolacja we dwoje

Dobrze poprowadzona scena, jednak ja tu nie widzę tragizmu (pewnie dlatego, że jestem zwykłym, śliniącym się samcem :P). Na miejscu bohaterki (łolaboga!) poczułbym wściekłość. A na koniec pewnie bym zemdlał ^^

C.D.N.

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

BMW
W innym miejscu, w innym czasie

zapomniałam wczoraj dodać kilka dywagacji na temat katany ;)

1. co do tulenia w tej pozycji (tzn katana w trzewiach) to się strasznie nie czepiam - prawa ręka ją przebił a lewą przytrzymuje przy piersi? Okrutnie niewygodne to, bo katana długa ale na upartego da rade zrobić. Mam nadzieję, że do końca nie wypuścił broni z reki ;)

2. Chciałam za to napisać, że ten nasz bohater to straszliwy sadysta jakiś :) Niby kocha te niewiastę a się nad nią pastwi. Wbija katanę we wnętrzności - okrutna śmierć. Ja rozumiem, że tak umierali samuraje, ale oni mieli w ten sposób okazać, iż sa niewrażliwi na ból. (za nimi powinien ktoś stać i w razie oznak bólu ściąć głowę, aby nie dopuścić do hańby) Umieranie mogło trwać kilka godzin. Jak rozumiem w tym wypadku krwotok wewnętrzny zabija dziewczynę w ciągu kilku chwil? Bolesne to były chwile. Jeśli dodatkowo udało się naszemu wojownikowi przeciąć ściany żołądka i kwas żołądkowy kapie na jelita... brrrrrr Mówiłam, że sadysta ;)

3. Proponowanej przez kogoś metody "ścięcia głowy" nie polecam - ściąć komuś głowę jednym cięciem to była sztuka. Nie bez przyczyny dla skazańców z wysokich rodów ściągano kata nawet z daleka, jeśli znany był z "dobrej" ręki. (np. jedną z żon słynnego Henryka VIII cięto chyba 3 razy) Wojownik może nie być z natury naszym Longinusem-Podbipietą i obawiać się, że nie podoła zadaniu. A śmierć z częściowo rozciętym gardłem to tez bolesna sprawa. I chwilę powinna trwać.

4. Do czego zmierzam? Do konkluzji, że wojownik powinien moim zdaniem wziąć sztylet/nóż wymacać serducho i precyzyjnie pchnąć. Śmierć szybka i w miarę lekka. Oczywiście mniej widowiskowa, ale kochający mężczyzna powinien raczej myśleć o tym aby nie zadawać ukochanej niepotrzebnie bólu ;)

5. Nie jest to jednak zarzut jaki stawiam do tego tekstu, ale jedynie uwaga na marginesie. Być może bowiem w tym świecie jest uzasadnione, że kobieta zginęła od cięcie katany w brzuch. Czytelnik tego nie wie - ale w końcu scena to składnik większej całości.
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

Airel
II Księga Opowiadań. Wojna Dusz – zdrada

Chciałam napisać, że ja osobiście nie lubię takich tytułów – to trochę przerost formy nad treścią. Co do scenki – mam mieszane uczucia. Z jednej strony poprawnie napisana, pomysł ok. Z drugiej strony – czuję się logicznie zagubiona. W żadnym innym tekście tak bardzo nie brakowało mi wyjaśnienia pomysłu autorki „ale o co chodzi”. Po co ktoś, robi tę mistyfikację przed dziewczyną? Czy to oni (tzn. wróżka i „ zmiennokształtny”) zabili jej ukochanego? Jeśli tak to po co symulują że żyje i „dają jej miłość”; Kto zdradził? Dziewczyna była za wojna czy przeciw…. To, że w tekście nie ma odpowiedzi na te pytania to nie jest problem – w końcu niech się czytelnik nieco wykaże wyobraźnia. Problemem dla mnie jest, że nie potrafię sobie stworzyć żadnej w miarę realnej wersji wydarzeń. Zbyt dużo sprzecznych niewiadomych.

Mirael
Czarownica

Powiem szczerze, że dla mnie tu fantastyki brak. Całość odebrałam jako poetycki obraz bardzo smutnej i realnej rzeczywistości. Poza tym niuansem całość bardzo poetycka i bardzo plastyczna. To, że mną nie wstrząsnął ten rodzaj tragedii to kwestia bardziej filozofii życiowej niż tego, ze coś źle napisałaś. Gdybym miała się czepnąć to zdanie :

- Znalazłeś mnie, zawsze uciekam jak wilk, tam gdzie mnie nie można znaleźć - wyjąkała przez łzy

Przeczy samo sobie. Albo dziewczyna ucieka tam gdzie nie można ją znaleźć albo on ją znalazł :) A tutaj mamy ciasteczko i chcemy zjeść ciasteczko.

Hitokiri
Koniec nadziei

Buuuu – tytuł zepsuł mi wszystko. Nie było niespodzianki, naiwnej wiary do końca, że wszystko będzie dobrze :) To jednak drobiazg. Tekst pomysłowy, co należy tym bardziej docenić, że trudno coś oryginalnego napisać inspirując się mitrami grackimi. Długo myślałam ale niestety nie mam się czego przyczepić :(

Wyklęty
Obraz

Bardzo plastycznie. Ciekawy punkt widzenia – smoka-estety. To mi się podobało. Niestety logika ciężka do zrozumienia. Umiem sobie wyobrazić tylko jedna wersję wydarzeń:

Smok rani śmiertelnie kobietę. Mężczyzna patrzy jak ona umiera i następnie ma zamiar zaatakować smoka. Cóż mogę powiedzieć – jeśli myślał że smok grzecznie poczeka az on się zbierze na szarżę to dobrze głupkowi, że zginął. Czyli dwa koronne pytania:
- dlaczego, niczym w heroicznej epopei rodem z Hollywood, wojownik nie atakuje wroga tylko romantycznie całuje się z umierająca ukochaną. (dobrze, że dziewczyna nie wygłasza żadnych pożegnań, to byłoby straszne)
- skąd nasz wojownik wie, że nie ma sensu opatrywać rany (geniusz lekarski?)

Jeśli ta wersja jest niepoprawna to kto zabił kobietę i skąd smok wie, że zaraz nastąpi atak?

Jeszcze jedna mała uwaga na temat pozycji w której znajduje się para – on klęczy, wspiera się na mieczu. Wsparcie się na mieczu zakłada wbicie tego miecza w ziemię i trzymanie go prawa ręką (najczęściej osobnik przyklęka na jedno kolano). W drugiej ręce trzyma dłoń niewiasty. Pytanie za 10 punktów w jakiej pozycji jest niewiasta? Rozwiązania zagadki sa dwa:
1. Siedzi. Nigdzie jednak nie pisze, że została o coś oparta wykazuje więc zdumiewająco dużo siły jak na istotę w agonii, osłabioną upływem krwi.
2. Leży. Nasz wojownik dokonuje wręcz cyrkowych wygibasów aby ja namiętnie ucałować. Czyli zgięty w pałąk z prawą ręką wspartą na nieszczęsnym mieczu.

Pewnie pomyślisz autorze, że się czepiam, ale spróbuj sobie wyobrazić pozycję którą opisałeś – jak dla mnie jest mooocno fantastyczna ;)

Vesper
Zimne usta

Hmmmm – pytanie co autor chciał osiągnąć? Dla mnie to koronny przykład tekstu gdzie forma zawładnęła treścią. Treść stała się nieważna – ważny jest caps. Tylko, czy taki był cel autora?
- czy chciał zwrócić uwagę na tekst w masie innych? – zwrócił, ale nikt raczej nie ocenia tekstu.
- czy chciał powalczyć z „systemem” pisząc literalnie tak jak jest w instrukcji? - udało się ale „system” pokazał, że mściwy tez być potrafi.
- czy to przypadek, niezdrowa ciekawość, fantazja….
Wobec tych pytań, ból zabójczyni schodzi na drugi plan. Ja jednak postaram się odnieść mimo wszystko do tekstu ;)
1. Gdzie tu fantastyka? Zabicie kogoś podstępnie sztyletem fantastyczne nie jest. Czasem się zdarza :)
2. Gdzie tutaj tragedia? Rozumiem, że tragiczna miała być decyzja dziewczyny, ale nie przedstawiono nam alternatywy jaką miała.
3. Troszkę mi tutaj zabrzmiało nekrofilią … ale w sumie ludzka rzecz. Może się w literaturze przytrafić.


KPiach
Wybór mniejszego zła

Szkoda, ze pod kreską. Choć ja policzyłam znaki i wyszło mi, że jest poniżej 1000. Ale broń Buddo nie podważam matematycznych umiejętności komisji ;)
Tekst ładny, zgrabny. Lubię dialogi. Pomysł ciekawy i niebanalny. Chciałam jednak napisać, że ogromnie zastanawia mnie konstrukcja świata jaką stworzył autor. Bo bardzo, bardzo ciężko byłoby ja logicznie rozwinąć. Zakładam, tak jak sugeruje teks, ze kobieta musiała wziąć i skazać na śmierć jedno ze swoich dzieci:
1. Wersja najprostsza.
Kosmici/najeźdźcy/ reżim totalitarny potrzebuje jednej osoby z rodziny, która ma zginąć.
- Pytanie pierwsze dlaczego chłopiec? W większości kultur na śmierć wysyła się dziewczynkę bo jest słabsza/ jest ich więcej/ tekst sugeruje, że kobieta ma jednego syna i przynajmniej dwie córki/ raczej do synów należy walka (to dotyczy motywu najeźdźców)
- Pytanie drugie – dlaczego osoba bliska towarzyszy umieraniu? Przecież ona do końca życia będzie miała traumę. Nigdy nie będzie elementem który się pogodzi z takim systemem.
- Pytanie trzecie – Jeśli to kara, skazanie nieposłusznej rodziny dla przykładu (ojciec – buntownik?) do dlaczego śmierć jest taka kameralna? Dlaczego nie jest to przykładowa egzekucja? W końcu powinna odstraszać i edukować społeczeństwo.
2. Wersja przewrotna
Społeczeństwo w którym rządzą kobiety. Mężczyźni się nie liczą. (ojciec nie bierze udziału w podejmowaniu decyzji o śmierci dziecka) Matka musi dokonać rytualnego poświęcenia jednego ze swoich dzieci aby reszta miała zapewniony dobry start, wysoka pozycję. Decyzja matki tragiczna w innym kontekście – dobre życie dla części dzieci czy parszywe dla wszystkich…. Bajka o chorej religii w nieznanej i nowoczesnej przyszłości. Niestety tekst o bezpieczeństwie sióstr burzy moje wizje ;)
3. Wersja logiczna
Rząd jest dobry. Ludzkość toczy śmiertelna choroba a jedyne lekarstwo to symbiont. Aby go wyhodować trzeba zabić człowieka. Nie ma innego sposobu. I jest surowe prawo, które mówi, że aby rodzina dostała lekarstwo, ktoś musi się poświecić. Tylko dlaczego to umieranie chłopca jest dla matki takie traumatyczne? Dlaczego ma on siłę pogadać i wzbudzać w niej poczucie winy. Nie lepiej aby pomachał na dowidzenia i słodko zasnął… Chyba, że ciąg dalszy to historia jak upadł rząd, który zrobił tyle dobrego dla ludzkości. Jak zniszczono prawo które było okrutne ale sprawiedliwe…

Po co te dywagacje? Ano dążę do tego, że czytelnik nie musi mieć świata podanego na tacy ale powinien móc go sobie sam logicznie poskładać. Ten świat trudno poskładać w logiczną całość… Skoro jednak, można tak długo pisać o tak krótkim tekście oznacza to, że jest on dobry :)

Świeżynek
Okazja

Pomysł bardzo ciekawy. Podobał mi się. Szkoda tylko, że logika ucierpiała na rzecz opisu świata. Ja wiem, że autor miał super pomysł i chciał się nim podzielić. Zgubił tylko gdzieś po drodze, że świat to puzzle i musza one ułożyć jakiś obrazek.
Moje uwagi:
1. Jak Tom dostał się do Loran- młodzi czują się bezpiecznie, np. nie szepczą – nie można więc założyć, że Tom przekradł się przez straże do ukochanej.
2. Dlaczego wybierano kobiety? Skoro z tekstu wynika, że mężczyzna tez spokojnie mógł próbować zanieść pieczęć.
3. Tom ze spokojem rąbnął pieczęć Loran – i co się z dziewczyną stanie? Będzie mogła żyć między innymi? Nikt się do niej nie przyczepi? Kapłani nie będą prowadzić śledztwa? Jeśli wszystko będzie ok. to wracamy do punktu 2 ; Jeśli Loran nadal będzie miała problemy, to skąd pewność Toma, że ją uratował?
4. Jak transportowano dziewuszkę z pieczęcią? Szła na piechotę? (Tak sugeruje tekst bo poprzednią znaleziono, czyli nikt z nia nie był jak umierała) To nie można było ją zawieźć pod grobowiec? I to zaraz po ceremonii, ile sił w kopytach rumaków? To mogłoby zwiększyć szanse „nosicielki” na wypełnienie misji.
5. Możliwy jest scenariusz, że „nosicielka” w jakimś sensie była śmiertelna dla otoczenia Dlatego nikt jej nie pilnował, tylko zaraz po ceremonii kapłani wycofywali się na dalekie i ukryte pozycje, a nieszczęsna ofiara wlekła się smętnie w stronę grobowca. Tylko dlaczego tam zdążała? Nie lepiej podkraść się do jakiejś wioski i pocałunkiem sprzedać „pasożyta” napalonemu młodzieńcowi/staruszkowi/innemu napotkanemu osobnikowi lub osobniczce? (to, że taka wiedza po przekazywaniu pasożyta nie była tajna, świadczy dialog Loran i Toma)
6. Może jednak bóstwo i jego kapłani nie wyjaśnili ludowi dlaczego pewne rytuały muszą być zachowane:
- ma być dziewczyna – bo tak!
- ma być młoda – bo tak!
- ma iść sama na piechotę – bo tak!
Tylko dlaczego nikt nie pilnuje ofiary aby wszystkim przepisom stało się zadość? By podstępna rodzina jej nie porwała i nie podwiozła pod grobowiec? Nie mówiąc już o świętokradztwie pocałunku…

*********************************
koniec - ufffff :)
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

Keiko
Mam nadzieję, że do końca nie wypuścił broni z reki ;)
takie było założenie
Niby kocha te niewiastę a się nad nią pastwi. Wbija katanę we wnętrzności - okrutna śmierć.
Okrutna rzeczywiście, ale seppuku było zawsze przywilejem wyższych klas, a gość jest tradycjonalistą. A według tradycji japońskiej to właśnie w brzuchu mieściła się dusza, był on też miejscem, w którym, jak wierzyli, umiejscowione były uczucia. Czyli barbarzyńcy nie dostaną ani duszy, ani żywego ciała na pohańbienie.

Zablokowany