Słownicy
Moderator: RedAktorzy
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
Słownicy
http://www.fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?t=2536 Oto link do WT.
Pierwsze opowiadanie w ZakuŻonych, nie licząc Niezależnych. Tak więc, przypinam się do pręgierza i czekam na razy :)
=================================================
Słownicy
Na początku, było Słowo
A Słowo było u Boga
I Bogiem było Słowo
Rozklekotany polonez zaparkował przed schodami szarego budynku. Żuk wygramolił się zeń i zatrzasnął za sobą drzwi. Nie zamykał. Kto chciałby ukraść takiego grata – pomyślał z politowaniem. Wszedł pośpiesznie po schodkach i znalazł się w holu. Budynek, tak z zewnątrz, jak od środka, wyglądał jak żywcem wyciągnięty z epoki PRL-u. Migające jarzeniówki, tandetna tapeta imitująca panele i równie tandetna wykładzina imitująca kafelki. Tak, kwatera główna Słowników nie prezentował się najlepiej – pomyślał Żuk rozpoczynając powolną wspinaczkę na trzecie piętro. – Może to i dobrze, jeszcze by się ktoś zorientował. – uzmysłowił sobie, że w okolicy takich budynków, jak ten jest co najmniej dwadzieścia. Po dobrych kilku minutach, stanął wreszcie przed drzwiami pokoju 33. Zapukał umówione siedem razy. Po chwili usłyszał, jak ktoś odryglowuje zamek i drzwi lekko się uchyliły.
- A pan tu czego? – zapytał ktoś po drugiej stronie drzwi.
- Na początku, było Słowo... – wyszeptał Żuk.
Drzwi otworzyły się i wszedł do kwatery głównej.
W przedpokoju jak zwykle śmierdziało papierosami. Tym razem Żuk poczuł coś jeszcze. Środowa pizza – przypomniał sobie z uśmiechem. Nie zdejmował butów, płaszcz oddał Lasce, który otworzył mu drzwi. Staruszek powiesił go na wieszaku, gdzie wisiały już trzy inne. Żuk wszedł do pokoju gościnnego. Za komputerami siedzieli Monte i Koza. Pekin stał przy oknie, jak zwykle zamyślony i nieobecny.
- Dobry wieczór, panowie – powiedział z entuzjazmem Żuk.
- Jak zwykle spóźniony i do tego radosny jak mrówka w Dzień Ziemi – rzucił Pekin odwracając się tyłem do okna. – Żukowski, powiedz ty mi, kiedy wreszcie kupisz sobie porządny zegarek. – zażartował.
Monte i Koza zachichotali, nie przerywając pisania.
- Pekin, gościa nie stać nawet na normalny samochód – odrzekł ten pierwszy ze śmiechem.
- No, no, no, tylko się odwal od mojego poldziaka – rzucił mu Żuk i zasiadł za swoim komputerem.
Pekin podszedł do ekranu umieszczonego na ścianie przeciwległej do okna. Wyciągnął rękę z pilotem i nacisnął przycisk. Rolety w oknach zaczęły zjeżdżać w dół, a ekran zapalił się błękitnym światłem. Laska zrobił herbatę i usiadł na małym fotelu w rogu pokoju. Lubił tam siadać i obserwować chłopaków przy pracy.
- Panowie, sytuacja jest dosyć poważna. Otrzymałem komunikat z centrali, że Poeci bardzo się ostatnio uaktywnili. Kilka punktów kontrolnych, między innymi Warszawa i Toruń, już teraz nie daje sobie rady. – wcisnął przycisk i ekran pokazał mapę Polski z zaznaczonymi okręgami w kolorach: niebieskim i czerwonym. – Jak widzicie, te skubańce zyskują coraz większe wpływy. Równowaga sił wisi na włosku i to my powinniśmy się martwić, kiedy ten włosek pęknie. – Zerknął na towarzyszy, którzy w konsternacji obserwowali symulację na mapie. Czerwone okręgi dosłownie zjadały niebieskie, zajmując po chwili cały kraj.
- Jak to możliwe, że tak szybko werbują nowych członków? – zapytał Koza.
- Niemożliwe. W tym właśnie problem. To nie ich liczebność się zmienia, a potencjał. Stają się coraz silniejsi. Ich Słowa zaczynają dorównywać naszym. Wziąwszy pod uwagę ich liczebność, jak tak dalej pójdzie, to wszyscy będziemy w ciemnej dupie.
- Dlaczego? – zapytał Laska, wybijając Pekina z rytmu.
Staruszek siadał i słuchał, niestety nie rozumiał zbyt wiele. W końcu cała ta sytuacja zaczęła się niedawno, jakieś trzy miesiące temu. Wtedy przyszli czterej eleganccy panowie i powiedzieli, że w imię wyższego dobra roszczą sobie prawo do korzystania z jego pokoju gościnnego dwa razy w tygodniu. A on się zgodził. W końcu oferowali potężną sumę, a emerytury idą w dół.
- Jak to dlaczego? – zapytał zdenerwowany Pekin. – Laska, przesiadujesz tu z nami prawie trzy miesiące i nic nie rozumiesz? – Dało się wyczuć w jego głosie niedowierzanie.
- No, szczerze mówiąc, nie rozumiem – powiedział z rozbrajającym uśmiechem emeryt.
- Żuk, opowiedz mu. – rzucił Pekin do podwładnego.
- Ale..., całość? – zapytał Żuk.
- Całość, całość. Od deski, do deski – odpowiedział Pekin i usiadł na swoim stanowisku.
Żuk wklepał kilka komend do komputera i na ekranie zaczęły pojawiać się dziwne obrazy.
- Siądź wygodnie, Laska. Będzie film dokumentalny z narratorem – powiedział z uśmiechem.
Staruszek rozsiadł się wygodnie w fotelu, laskę położył pod ścianą i dmuchał w gorącą herbatę, patrząc spode łba na Żuka. Ekran, co jakiś czas pokazywał obrazki lub fragmenty Pisma.
- A więc, jak zapewne wiesz, „Na początku było Słowo, a Słowo było i Boga, i Bogiem było Słowo.” – powiedział z namaszczeniem Żuk. – Faktem niezaprzeczalnym jest, że świat zbudowany został i trwa dzięki Słowu. Ono jest wszechobecne. Bóg dał ludziom mowę, aby mogli korzystać ze Słowa, kształtować świat, porozumiewać się. Jednakże, pewnego dnia coś poszło nie tak. Grupka ludzi stwierdziła: „Hej, w końcu jesteśmy już na tyle rozwinięci i samodzielni, że możemy sami o sobie świadczyć Słowem.” Na dowód swojej potęgi, postanowili wybudować ogromniastą wierzę. Historię wierzy Babel znasz? – zapytał emeryta.
Laska potwierdził, kiwając głową.
- A zatem, od tamtego czasu ludziom bardzo ciężko było się porozumieć, a o panowaniu nad Słowem już w ogóle nie można po Babelu mówić. Z czasem zapomnieli oni nawet o mocy Słowa, używając go tylko i wyłącznie w celach komunikacyjnych. Zdarzały się rzecz jasna jednostki, jak magowie, czarownice, szamani czy znachorzy, którzy dalej pamiętali i kultywowali moc Słowa, jednak z czasem ruchy te zanikły i ludzkość pogrążyła się w błogim bełkocie. – Żuk stuknął w klawiaturę i na ekranie ukazało się zdjęcie bardzo starych zwojów. Były zabrudzone i popękane, a litery bardzo nieczytelne. – W roku 1999, włoscy archeolodzy odkopali w Palestynie masowy grób. Wśród kilku ciał znaleziono bukłak, w którym przechowywany był dokument. Było to proroctwo jednego z potomków budowniczego wierzy Babel. Napisał, że nadejdzie Władca Słów, który zniszczy wszelki opór, wszelką zwierzchność nad Słowem i sam stanie się Słowem. Nadążasz? – zapytał kontrolnie starca.
- Jasne, jasne, mów dalej synku, mów, bo to fajna historyjka jest – odpowiedział Laska z entuzjazmem.
- Tylko uważaj, bo nie będziesz potem mógł zasnąć – dorzucił Monte ze śmiechem.
- I tak nie może, prostata nie pozwala! – parsknął śmiechem Koza, a za nim reszta towarzystwa.
- Dobra, dobra! Już cicho. Dajcie Żukowi dokończyć historię – powiedział karcąco Pekin.
Żuk znów wklepał coś na klawiaturze i ekran zgasł.
- Laska, my – to znaczy Kościół – uważamy, że to Antychryst będzie tym Władcą Słów. Logiczne jest zatem, że nie chcemy jego przyjścia.
- Się rozumie – odrzekł Laska.
- Problem w tym, że są tacy, co chcą. Kościół nazwał ich Poetami. Ogłosili się panami Słowa. Bogami. Oczywiście, nie rozpoznasz Poety na ulicy, bo wyglądają tak jak my. To ludzie, którzy przyłączyli się do Upadłego, aby sprowadzić na Ziemię Antychrysta. Ich prawdziwa moc jest dotąd niezbadana. Wiemy tylko, że potrafią już to, czego potrafić nie powinni i co należy się tylko i wyłącznie Bogu – zawiesił głos, aby zbudować napięcie. – Słowem mogą stwarząć żywe istoty. Uznają siebie za stwórców.
- Ale jak to tak? – oburzył się emeryt. – Że jak? Że jak powiem PIES, to się pies pojawi, i że ja go niby stworzyłem? – wyraźnie coś mu nie grało w całej tej historii.
- Nie, nie – poprawił go zaraz Żuk. – To nie tak. Żeby stworzyć jakiś twór żyjący, trzeba być uświadomionym w mocy Słowa. Nie zrozumiesz tego, po prostu są pewne stopnie, które trzeba duchowo przejść, żeby móc coś takiego Słowem zrobić.
- I wy to umiecie? – zapytał z niedowierzaniem.
- Nie wiemy. Nie próbowaliśmy, bo jesteśmy posłuszni Bogu. Nie jesteśmy stwórcami, a tylko rzemieślnikami korzystającymi z wykonanych przez Boga narzędzi – odpowiedział mu Pekin po kaznodziejsku.
Staruszek wziął głęboki oddech i zapadł w fotel.
- Czyli, że tak... – zaczął powoli podsumowywać niezrozumiałe informacje. – Jest sobie banda kolesi, którzy potrafią mową zrobić prawie wszystko. Wy też to umiecie, więc się zwalczacie. Oni chcą Antychrysta, a wy nie chcecie. Jak go wywołają?
- Po to właśnie tu jesteśmy. Nie wiemy jak, oni też nie wiedzą. Próbują na różne sposoby, a my przeszukujemy Archiwa Kościoła Katolickiego w poszukiwaniu poszlak. Każdy oddział na świecie, tak jak my, zwalcza Poetów i sprawuje piecze nad Słowem – powiedział Pekin z pełną powagą. – Na razie wiemy tylko tyle, że jeśli wyeliminują wszystkich Słowników, równowaga między naszymi siłami zostanie zachwiana i opór złamany.
- Słowników? Chyba "wszystkie słowniki"? – zaśmiał się emeryt. – Słowników, czyli kogo?
- Słowników, czyli nas – wyrwał się Koza. – Słownicy, czyli strażnicy Słowa. Do nas należy kontrola Poetów i ich eliminacja.
- Eliminacja? Jak? – dopytywał się Laska, któremu wszystko wreszcie zaczynało do siebie pasować.
- Słowem. Nie wytłumaczę ci tego. – pokręcił bezsilnie głową Żukowski. - Po prostu, jest to pojedynek na Słowa, w którym wszystko, co powiesz, może zostać użyte przeciw tobie. Stwarzasz i walczysz tym, co stworzyłeś. Przeciwnik robi to samo. Im doskonalsze Słowo, tym większa jego moc i wytrzymałość. Prościej się już nie da – powiedział Żuk do emeryta, który właśnie skończył dopijać herbatę.
Laska wstał, podparł się na drewnianym kijku i ruszył w kierunku kuchni.
- Tak, tak, chłopaki. Słowniki, Poety i inne takie. He, he – zaśmiał się do siebie. – Że też mi się zachciało takich ludzi zapraszać w dom. Zwariowałem, normalnie zwariowałem. –powiedział i włożył szklankę do zlewu.
Pierwsze opowiadanie w ZakuŻonych, nie licząc Niezależnych. Tak więc, przypinam się do pręgierza i czekam na razy :)
=================================================
Słownicy
Na początku, było Słowo
A Słowo było u Boga
I Bogiem było Słowo
Rozklekotany polonez zaparkował przed schodami szarego budynku. Żuk wygramolił się zeń i zatrzasnął za sobą drzwi. Nie zamykał. Kto chciałby ukraść takiego grata – pomyślał z politowaniem. Wszedł pośpiesznie po schodkach i znalazł się w holu. Budynek, tak z zewnątrz, jak od środka, wyglądał jak żywcem wyciągnięty z epoki PRL-u. Migające jarzeniówki, tandetna tapeta imitująca panele i równie tandetna wykładzina imitująca kafelki. Tak, kwatera główna Słowników nie prezentował się najlepiej – pomyślał Żuk rozpoczynając powolną wspinaczkę na trzecie piętro. – Może to i dobrze, jeszcze by się ktoś zorientował. – uzmysłowił sobie, że w okolicy takich budynków, jak ten jest co najmniej dwadzieścia. Po dobrych kilku minutach, stanął wreszcie przed drzwiami pokoju 33. Zapukał umówione siedem razy. Po chwili usłyszał, jak ktoś odryglowuje zamek i drzwi lekko się uchyliły.
- A pan tu czego? – zapytał ktoś po drugiej stronie drzwi.
- Na początku, było Słowo... – wyszeptał Żuk.
Drzwi otworzyły się i wszedł do kwatery głównej.
W przedpokoju jak zwykle śmierdziało papierosami. Tym razem Żuk poczuł coś jeszcze. Środowa pizza – przypomniał sobie z uśmiechem. Nie zdejmował butów, płaszcz oddał Lasce, który otworzył mu drzwi. Staruszek powiesił go na wieszaku, gdzie wisiały już trzy inne. Żuk wszedł do pokoju gościnnego. Za komputerami siedzieli Monte i Koza. Pekin stał przy oknie, jak zwykle zamyślony i nieobecny.
- Dobry wieczór, panowie – powiedział z entuzjazmem Żuk.
- Jak zwykle spóźniony i do tego radosny jak mrówka w Dzień Ziemi – rzucił Pekin odwracając się tyłem do okna. – Żukowski, powiedz ty mi, kiedy wreszcie kupisz sobie porządny zegarek. – zażartował.
Monte i Koza zachichotali, nie przerywając pisania.
- Pekin, gościa nie stać nawet na normalny samochód – odrzekł ten pierwszy ze śmiechem.
- No, no, no, tylko się odwal od mojego poldziaka – rzucił mu Żuk i zasiadł za swoim komputerem.
Pekin podszedł do ekranu umieszczonego na ścianie przeciwległej do okna. Wyciągnął rękę z pilotem i nacisnął przycisk. Rolety w oknach zaczęły zjeżdżać w dół, a ekran zapalił się błękitnym światłem. Laska zrobił herbatę i usiadł na małym fotelu w rogu pokoju. Lubił tam siadać i obserwować chłopaków przy pracy.
- Panowie, sytuacja jest dosyć poważna. Otrzymałem komunikat z centrali, że Poeci bardzo się ostatnio uaktywnili. Kilka punktów kontrolnych, między innymi Warszawa i Toruń, już teraz nie daje sobie rady. – wcisnął przycisk i ekran pokazał mapę Polski z zaznaczonymi okręgami w kolorach: niebieskim i czerwonym. – Jak widzicie, te skubańce zyskują coraz większe wpływy. Równowaga sił wisi na włosku i to my powinniśmy się martwić, kiedy ten włosek pęknie. – Zerknął na towarzyszy, którzy w konsternacji obserwowali symulację na mapie. Czerwone okręgi dosłownie zjadały niebieskie, zajmując po chwili cały kraj.
- Jak to możliwe, że tak szybko werbują nowych członków? – zapytał Koza.
- Niemożliwe. W tym właśnie problem. To nie ich liczebność się zmienia, a potencjał. Stają się coraz silniejsi. Ich Słowa zaczynają dorównywać naszym. Wziąwszy pod uwagę ich liczebność, jak tak dalej pójdzie, to wszyscy będziemy w ciemnej dupie.
- Dlaczego? – zapytał Laska, wybijając Pekina z rytmu.
Staruszek siadał i słuchał, niestety nie rozumiał zbyt wiele. W końcu cała ta sytuacja zaczęła się niedawno, jakieś trzy miesiące temu. Wtedy przyszli czterej eleganccy panowie i powiedzieli, że w imię wyższego dobra roszczą sobie prawo do korzystania z jego pokoju gościnnego dwa razy w tygodniu. A on się zgodził. W końcu oferowali potężną sumę, a emerytury idą w dół.
- Jak to dlaczego? – zapytał zdenerwowany Pekin. – Laska, przesiadujesz tu z nami prawie trzy miesiące i nic nie rozumiesz? – Dało się wyczuć w jego głosie niedowierzanie.
- No, szczerze mówiąc, nie rozumiem – powiedział z rozbrajającym uśmiechem emeryt.
- Żuk, opowiedz mu. – rzucił Pekin do podwładnego.
- Ale..., całość? – zapytał Żuk.
- Całość, całość. Od deski, do deski – odpowiedział Pekin i usiadł na swoim stanowisku.
Żuk wklepał kilka komend do komputera i na ekranie zaczęły pojawiać się dziwne obrazy.
- Siądź wygodnie, Laska. Będzie film dokumentalny z narratorem – powiedział z uśmiechem.
Staruszek rozsiadł się wygodnie w fotelu, laskę położył pod ścianą i dmuchał w gorącą herbatę, patrząc spode łba na Żuka. Ekran, co jakiś czas pokazywał obrazki lub fragmenty Pisma.
- A więc, jak zapewne wiesz, „Na początku było Słowo, a Słowo było i Boga, i Bogiem było Słowo.” – powiedział z namaszczeniem Żuk. – Faktem niezaprzeczalnym jest, że świat zbudowany został i trwa dzięki Słowu. Ono jest wszechobecne. Bóg dał ludziom mowę, aby mogli korzystać ze Słowa, kształtować świat, porozumiewać się. Jednakże, pewnego dnia coś poszło nie tak. Grupka ludzi stwierdziła: „Hej, w końcu jesteśmy już na tyle rozwinięci i samodzielni, że możemy sami o sobie świadczyć Słowem.” Na dowód swojej potęgi, postanowili wybudować ogromniastą wierzę. Historię wierzy Babel znasz? – zapytał emeryta.
Laska potwierdził, kiwając głową.
- A zatem, od tamtego czasu ludziom bardzo ciężko było się porozumieć, a o panowaniu nad Słowem już w ogóle nie można po Babelu mówić. Z czasem zapomnieli oni nawet o mocy Słowa, używając go tylko i wyłącznie w celach komunikacyjnych. Zdarzały się rzecz jasna jednostki, jak magowie, czarownice, szamani czy znachorzy, którzy dalej pamiętali i kultywowali moc Słowa, jednak z czasem ruchy te zanikły i ludzkość pogrążyła się w błogim bełkocie. – Żuk stuknął w klawiaturę i na ekranie ukazało się zdjęcie bardzo starych zwojów. Były zabrudzone i popękane, a litery bardzo nieczytelne. – W roku 1999, włoscy archeolodzy odkopali w Palestynie masowy grób. Wśród kilku ciał znaleziono bukłak, w którym przechowywany był dokument. Było to proroctwo jednego z potomków budowniczego wierzy Babel. Napisał, że nadejdzie Władca Słów, który zniszczy wszelki opór, wszelką zwierzchność nad Słowem i sam stanie się Słowem. Nadążasz? – zapytał kontrolnie starca.
- Jasne, jasne, mów dalej synku, mów, bo to fajna historyjka jest – odpowiedział Laska z entuzjazmem.
- Tylko uważaj, bo nie będziesz potem mógł zasnąć – dorzucił Monte ze śmiechem.
- I tak nie może, prostata nie pozwala! – parsknął śmiechem Koza, a za nim reszta towarzystwa.
- Dobra, dobra! Już cicho. Dajcie Żukowi dokończyć historię – powiedział karcąco Pekin.
Żuk znów wklepał coś na klawiaturze i ekran zgasł.
- Laska, my – to znaczy Kościół – uważamy, że to Antychryst będzie tym Władcą Słów. Logiczne jest zatem, że nie chcemy jego przyjścia.
- Się rozumie – odrzekł Laska.
- Problem w tym, że są tacy, co chcą. Kościół nazwał ich Poetami. Ogłosili się panami Słowa. Bogami. Oczywiście, nie rozpoznasz Poety na ulicy, bo wyglądają tak jak my. To ludzie, którzy przyłączyli się do Upadłego, aby sprowadzić na Ziemię Antychrysta. Ich prawdziwa moc jest dotąd niezbadana. Wiemy tylko, że potrafią już to, czego potrafić nie powinni i co należy się tylko i wyłącznie Bogu – zawiesił głos, aby zbudować napięcie. – Słowem mogą stwarząć żywe istoty. Uznają siebie za stwórców.
- Ale jak to tak? – oburzył się emeryt. – Że jak? Że jak powiem PIES, to się pies pojawi, i że ja go niby stworzyłem? – wyraźnie coś mu nie grało w całej tej historii.
- Nie, nie – poprawił go zaraz Żuk. – To nie tak. Żeby stworzyć jakiś twór żyjący, trzeba być uświadomionym w mocy Słowa. Nie zrozumiesz tego, po prostu są pewne stopnie, które trzeba duchowo przejść, żeby móc coś takiego Słowem zrobić.
- I wy to umiecie? – zapytał z niedowierzaniem.
- Nie wiemy. Nie próbowaliśmy, bo jesteśmy posłuszni Bogu. Nie jesteśmy stwórcami, a tylko rzemieślnikami korzystającymi z wykonanych przez Boga narzędzi – odpowiedział mu Pekin po kaznodziejsku.
Staruszek wziął głęboki oddech i zapadł w fotel.
- Czyli, że tak... – zaczął powoli podsumowywać niezrozumiałe informacje. – Jest sobie banda kolesi, którzy potrafią mową zrobić prawie wszystko. Wy też to umiecie, więc się zwalczacie. Oni chcą Antychrysta, a wy nie chcecie. Jak go wywołają?
- Po to właśnie tu jesteśmy. Nie wiemy jak, oni też nie wiedzą. Próbują na różne sposoby, a my przeszukujemy Archiwa Kościoła Katolickiego w poszukiwaniu poszlak. Każdy oddział na świecie, tak jak my, zwalcza Poetów i sprawuje piecze nad Słowem – powiedział Pekin z pełną powagą. – Na razie wiemy tylko tyle, że jeśli wyeliminują wszystkich Słowników, równowaga między naszymi siłami zostanie zachwiana i opór złamany.
- Słowników? Chyba "wszystkie słowniki"? – zaśmiał się emeryt. – Słowników, czyli kogo?
- Słowników, czyli nas – wyrwał się Koza. – Słownicy, czyli strażnicy Słowa. Do nas należy kontrola Poetów i ich eliminacja.
- Eliminacja? Jak? – dopytywał się Laska, któremu wszystko wreszcie zaczynało do siebie pasować.
- Słowem. Nie wytłumaczę ci tego. – pokręcił bezsilnie głową Żukowski. - Po prostu, jest to pojedynek na Słowa, w którym wszystko, co powiesz, może zostać użyte przeciw tobie. Stwarzasz i walczysz tym, co stworzyłeś. Przeciwnik robi to samo. Im doskonalsze Słowo, tym większa jego moc i wytrzymałość. Prościej się już nie da – powiedział Żuk do emeryta, który właśnie skończył dopijać herbatę.
Laska wstał, podparł się na drewnianym kijku i ruszył w kierunku kuchni.
- Tak, tak, chłopaki. Słowniki, Poety i inne takie. He, he – zaśmiał się do siebie. – Że też mi się zachciało takich ludzi zapraszać w dom. Zwariowałem, normalnie zwariowałem. –powiedział i włożył szklankę do zlewu.
Niecierpliwy dostaje mniej.
- karla
- Sepulka
- Posty: 90
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 19:45
Duża literazorientował. – uzmysłowił sobie...
Za dużo tych ktosiów;)ktoś odryglowuje zamek i drzwi lekko się uchyliły.
- A pan tu czego? – zapytał ktoś po drugiej stronie drzwi.
Nie podobało mi sie to zakończenie wypowiedzi. Aż się skrzywiłam.to wszyscy będziemy w ciemnej dupie.
Pierwsze wrażenie po przeczytaniu opowiadania jest jak najbardziej pozytywne. Tekst krótki, ale intrygujący. Rażących błędów nie wypatrzyłam, a te drobniejsze to mądrzejsi ode mnie wyłapią :)
edit: Może tylko jedno mi nie pasuje - skoro sytuacja jest taka poważna, a bohaterom bądź co bądź grozi klęska, to dlaczego są w takich wyśmienitych humorach?
Wystarczą opuszczone spodnie i chwila nieuwagi, by ktoś nieżyczliwy dobrał ci się do dupy.
A.Sapkowski Narrenturm
A.Sapkowski Narrenturm
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
To, co obejrzeli na ekranie było symulacją upadku wszystkich Słowników. Innymi słowy, tak to będzie wyglądać, jeśli im się nie powiedzieć. Nie oznaczało to, że grozi im klęska, a że sprawa jest poważna i ważnej wagi. A dlaczego mają takie humory? Bo zestresowany człowiek nerwowo się śmieje i poprawia sobie humor głupotami? Nie wiem, ja tak mam :)
Dziękuję za komentarz i poprawki :)
Dziękuję za komentarz i poprawki :)
Niecierpliwy dostaje mniej.
- Riv
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 1095
- Rejestracja: śr, 12 kwie 2006 15:09
- Płeć: Mężczyzna
Za to to linijką po łapkach. A konsekwentnie stosowana "wierza Babel" to wzór poprawności językowej? Aż się wieżyć, tfu!, wierzyć nie chce... ;)karla pisze:Rażących błędów nie wypatrzyłam, [...]
Przeczytałem. Powiem tak: do "Tropów w cieniach" - a tam też było o Słowie - ani się umywa. Już teraz, choć na razie pokazałeś tylko fragment, rubensie (a za to to już Ty po łapkach powinieneś oberwać - z zamachu, porządną kantówką).
Bo co my tu mamy?
1. Dziwnie ponazywanych księży, czy raczej - przedstawicieli Kościoła, bo w zasadzie nigdzie nie jest powiedziane, że to duchowni. Uzasadnienia ksyw ani widu, ani słychu. Przepraszam, jedno jest: Żuk-Żukowski.
2. Wzmiankowani spotykają się (nie wiedzieć czemu) w mieszkaniu niewtajemniczonego obcego. Mało tego - za lokal płacą (czyli gospodarza można kupić, bo "emerytury idą w dół") i nawet nie wyrzucają Laski (o, matko!), tylko plotą o wszystkim w jego obecności.
3. A plotą dziwne rzeczy - o Słowie, o mocy, o Poetach, o Antychryście... Mamy zapowiedź końca świata, ale taką jakąś nieprzekonującą. Dowiadujemy się, że "nadejdzie Władca Słów, który zniszczy wszelki opór, wszelką zwierzchność nad Słowem i sam stanie się Słowem" - cokolwiek to znaczy. Co z tego, skoro (przynajmniej ja) nie mam pojęcia, skąd u kościelnych przekonanie, że Władcą będzie ten zły (stwierdzenie "Słowo stało się ciałem" kojarzy mi się raczej dobrze...)?
Tylko mi nie mów, że wyjaśni się w dalszej części tekstu. Wstawiłeś fragment, więc oceniamy fragment.
4. W tym całym pleceniu brakuje też innych, dość istotnych informacji. Nie wiemy, na czym polega równowaga, która została zachwiana - ba, wręcz na włosku wisi! Nie wiemy, na jakiej podstawie kościelni twierdzą, że Poeci zwiększają wpływy - tak jak i tego, na czym ten wpływ polega, czym przejawia się zwiększona aktywność, dlaczego placówki nie dają sobie rady itd. Znaczy, wymagasz od czytelnika, rubensie, dużej dawki dobrej woli - ja jestem zły do szpiku kości i Ci nie wieżę. Tfu! Nie wierzę.
5. Jeszcze jedno zastrzeżenie mam. Twierdzisz ustami jednego z kościelnych: "na razie wiemy tylko tyle, że jeśli wyeliminują [Poeci]wszystkich Słowników, równowaga między naszymi siłami zostanie zachwiana i opór złamany." Złe założenie, IMO. Równowagę może zachwiać już nierówność liczebna (lub potencjalna, co podkreślasz na początku tekstu - ot, jedno właściwe słowo i przeciwnik leży). Eliminacja wszystkich kościelnych to nie tylko brak równowagi. To zwycięstwo.
Tyle mniej więcej o samym pomyśle. Kilka szczegółów:
Nie podoba mi się określenie "Słownicy". Ot, degustibus.
Powtórzenie - łatwe do ominięcia. Wystarczyło powiesić go obok trzech innych.Staruszek powiesił go na wieszaku, gdzie wisiały już trzy inne.
Tu się z karlą zgodzę - bueeeeee!Wziąwszy pod uwagę ich liczebność, jak tak dalej pójdzie, to wszyscy będziemy w ciemnej dupie.
A ile tych piecz przypada na oddział? ;) Uważaj na ogonki. Kilka takich błędów-niedbaluchów Ci się przytrafiło.Każdy oddział na świecie, tak jak my, zwalcza Poetów i sprawuje piecze nad Słowem
Tyyyle. Na większą łapankę nie mam dziś melodii - rano trzeba niestety do pracy wstać. A podsumowanie? Cóż... Nie. Nie kupiłeś mnie. I długo bym się zastanawiał, gdybyś zapytał, czy warto brnąć w ten pomysł.
- Od dawna czekasz?
- OD ZAWSZE.
- karla
- Sepulka
- Posty: 90
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 19:45
Mam pewna przypadłość, którą psycholog nazwał "dysortografią" ;)Riv pisze: Za to to linijką po łapkach. A konsekwentnie stosowana "wierza Babel" to wzór poprawności językowej? Aż się wieżyć, tfu!, wierzyć nie chce... ;)
W czyimś tekście po prostu nie potrafię ortów wyłapać, a jak piszę swój własny, co przy co drugim słowie lecę do słownika. Twojego "wieżyć" też w pierwszej chwili nie zauważyłam...
Wystarczą opuszczone spodnie i chwila nieuwagi, by ktoś nieżyczliwy dobrał ci się do dupy.
A.Sapkowski Narrenturm
A.Sapkowski Narrenturm
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
AAAAA! Kajam się, kajam! Dżiiizas!
@Riv
Dzięki wielkie, za poprawkę. Moja gafa i to potężna. :/
No cóż, faktycznie - braki fabularne są tam duże. Problem w tym, że widzę to teraz, kiedy mi to uświadomiłeś. Taka już przypadłość moja, że wszystko piszę tak fragmentarycznie i "urywanie". Dzięki za krytykę konstruktywną. Obiecuję się poprawić....
<wychodzi do biblioteki, wypożycza dwa największe słowniki ortograficzne i rąbie się nimi po głowie, krzycząc przy tym: "Wieża, wieża, wieża!">
@Riv
Dzięki wielkie, za poprawkę. Moja gafa i to potężna. :/
No cóż, faktycznie - braki fabularne są tam duże. Problem w tym, że widzę to teraz, kiedy mi to uświadomiłeś. Taka już przypadłość moja, że wszystko piszę tak fragmentarycznie i "urywanie". Dzięki za krytykę konstruktywną. Obiecuję się poprawić....
<wychodzi do biblioteki, wypożycza dwa największe słowniki ortograficzne i rąbie się nimi po głowie, krzycząc przy tym: "Wieża, wieża, wieża!">
Niecierpliwy dostaje mniej.
- Mort00s
- Fargi
- Posty: 355
- Rejestracja: czw, 04 paź 2007 21:39
Nie zamykał. Zatrzasnął.Nie zamykał.
Wiem, że chodzi o zamknięcie na klucz, jednak drzwiami można zarówno trzasnąć, jak i spokojnie zamknąć.
Pęknie? Pęka to balon. Coś tak cienkiego, jak włos raczej się przerywa.Równowaga sił wisi na włosku i to my powinniśmy się martwić, kiedy ten włosek pęknie.
A może być jasna? :)jak tak dalej pójdzie, to wszyscy będziemy w ciemnej dupie.
O żesz w bultyk O_oWierza Babel
Fajni mi bogowie.Ogłosili się panami Słowa. Bogami. Oczywiście, nie rozpoznasz Poety na ulicy, bo wyglądają tak jak my.
Całkiem, całkiem. Muszę przyznać, że podoba mi się Twój pomysł. Nawet bardzo. Wykonanie może ujdzie. Może, bo występują spore błędy. Pozostaje jedna sprawa. To nie jest tekst zamknięty. Ale przyznam, że ciekaw jestem, jakby Ci dalej poszło...
"Gdy walczysz z potworami, uważaj by nie stać się jednym z nich.
Gdy patrzysz w otchłań, ona również patrzy i w Ciebie."
Friedrich Nietzsche
Gdy patrzysz w otchłań, ona również patrzy i w Ciebie."
Friedrich Nietzsche
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
A w życiu :D Dalej nie pójdzie... Tekst pisany był z myślą, że nie będzie żadnej dalszej części. Może kiedyś wrócę do POMYSŁU i inaczej go ugryzę, bo tu faktycznie dostaliście jakby fragment wyrwany nie wiadomo skąd. J.w. pisałem - taka moja, na psa urok, przypadłość.
A co do włoska.... To jeśli coś jest naprężone.... i coś na czymś wisi... to raczej pęka... Np, jeśli powiesisz odważnik na nitce, to ona, jeśli nie wytrzyma, to pęknie :)
A co do włoska.... To jeśli coś jest naprężone.... i coś na czymś wisi... to raczej pęka... Np, jeśli powiesisz odważnik na nitce, to ona, jeśli nie wytrzyma, to pęknie :)
Niecierpliwy dostaje mniej.
- Mort00s
- Fargi
- Posty: 355
- Rejestracja: czw, 04 paź 2007 21:39
- Nieznany
- Fargi
- Posty: 376
- Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
- Płeć: Mężczyzna
Podoba mi się ten tekst. Fakt, błędy rażą niemiłosiernie, ale pomysł i wykonanie są w miarę OK. Myślę, rubensie, że faktycznie masz problem z tym, że można to opko posądzić o bycie fragmentem.
Wiesz, punkt widzenia czytelnika czasami daje przewagę świeżego spojrzenia. Tak i ja przeczytałem zakończenie i zupełnie bym je zmienił.
To jest tylko mój degustibus, ale popatrz na mój pomysł: po tym fragmencie:
Ale, jak mówię - to juz tylko mój degustibus. A i tak misię... ;)
Wiesz, punkt widzenia czytelnika czasami daje przewagę świeżego spojrzenia. Tak i ja przeczytałem zakończenie i zupełnie bym je zmienił.
To jest tylko mój degustibus, ale popatrz na mój pomysł: po tym fragmencie:
wstawiłbym taką oto linijkę:- Panowie, sytuacja jest dosyć poważna. Otrzymałem komunikat z centrali, że Poeci bardzo się ostatnio uaktywnili. Kilka punktów kontrolnych, między innymi Warszawa i Toruń, już teraz nie daje sobie rady. – wcisnął przycisk i ekran pokazał mapę Polski z zaznaczonymi okręgami w kolorach: niebieskim i czerwonym. – Jak widzicie, te skubańce zyskują coraz większe wpływy. Równowaga sił wisi na włosku i to my powinniśmy się martwić, kiedy ten włosek pęknie. – Zerknął na towarzyszy, którzy w konsternacji obserwowali symulację na mapie. Czerwone okręgi dosłownie zjadały niebieskie, zajmując po chwili cały kraj.
(taka mała zajawka ;) ) a na finiszu zamiast nieostrego zakończenia zaproponowanego przez Ciebie:- Sprawa musi być faktycznie poważna, bo nigdy nie zbieraliście się u mnie w pełnym składzie - wtrącił Laska.
dałbym takie bardziej kategoryczne i to z przytupem:Laska wstał, podparł się na drewnianym kijku i ruszył w kierunku kuchni.
- Tak, tak, chłopaki. Słowniki, Poety i inne takie. He, he – zaśmiał się do siebie. – Że też mi się zachciało takich ludzi zapraszać w dom. Zwariowałem, normalnie zwariowałem. –powiedział i włożył szklankę do zlewu.
Laska wstał powoli.
- Tak, tak, chłopaki. Miło się z wami gadało, ale mam coś do zrobienia. MEMENTO MORI! AMEN!
Spojrzał na martwe ciała Słowników, uśmiechnął się krzywo, podniósł słuchawkę telefonu i nacisnął jedynkę.
- Szefie, tu Słowacki. Zadanie wykonane.
Ale, jak mówię - to juz tylko mój degustibus. A i tak misię... ;)
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.