Po-życie małżeńskie
Moderator: RedAktorzy
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
Po-życie małżeńskie
Witam ponownie i wklejam kolejny tekst. Napisany dawno, leżał bardzo długo, jednak nie potrafię dojść do tego stopnia dystansu, jakiego bym chciał. Dlatego, pomimo kilku poprawek i zmian (głównie składniowych i logicznych), mam nadzieję, że wynajdziecie w tym tekście to i owo :) Polecam się Waszej wzburzonej zaciętości w szukaniu błędów :) [Pręgierz mode - ON]
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Po-życie małżeńskie (by rubens)~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszedł pośpiesznie przez te same zielone drzwi, którymi wchodził zawsze, i wejdzie jeszcze nieraz zapewne. Przedpokój wydał mu się dziwnie zgniłym w swym całym uporządkowaniu i schludności. Dość miał już idealnie ułożonych półmisków, stojących na półce, które powkładane w siebie, tworzyły piramidkę. Dość miał tego notorycznego braku bałaganu. Brakowało mu tej nutki chaosu, krzty szaleństwa, ekstrawagancji. Wszystko było chorobliwie sterylne. Dość miał chronologicznie ułożonych zdjęć, stojących na szafce pod ścianą. Ta Dziwka szczyci się tymi latami małżeństwa, jak kaleki żołnierz bliznami po odłamkowym – pomyślał gorzko.
- Wróciłem, kochanie! - ryknął, nie bacząc na zniechęcony ton i złość, która powoli, jednak widocznie wylewała się z jego ust.
- Witaj, kochanie! Jak tam minął Ci dzień?– odkrzyknęła udając, że jest bardzo zajęta obcinaniem paznokci.
Wróciła ta Nic Nie Robiąca, Szowinistyczna Świnia – pomyślała z obrzydzeniem. Była dość niską, wcale owłosioną blondynką, grubo po czterdziestce. Po pięćdziesiątce może też. Czas dawno odarł ją z wszelkich oznak piękna. Dziś odarł ją nawet z oznak starości. Pod sinozieloną maseczką na twarzy, krył się plastikowy uśmiech przyklejony latami małżeńskiego pożycia. Mimo wszystko, mimo czterdziestki na karku, sztucznego upiększania i marnotrawienia czasu u stylistki, nie mogła sobie wybaczyć tylko jednego – Jego.
On był dość niskim, wcale nie owłosionym łysielcem, grubo po czterdziestce. Po pięćdziesiątce może też. Czas dawno odarł go z wszelakich oznak męskości. Dziś odrze go nawet z oznak honoru. Krew, jak to mówią, gotuje się dłużej od wody, ale jak już zawrze...
Siedziała w gościnnym. Jak zawsze. Kanapa miała kolor krwawych godów, kupiona za czasów ich beztroskiej i pełnej uczucia młodości. Obcinała paznokcie wpatrzona w poszarzały ekran starego telewizora. Gościnny był pokojem dość nietypowym. Jemu kojarzył się zawsze z miejscem ulgi. Kolory nie były tak rażąco jasne, a meble tak sterylne, jak w całym domu. Był to raczej pokój antyków, drogich pierdołek, które kolekcjonowała jego żona. Tam mógł naprawdę spokojnie posiedzieć, bez zobowiązań. Było oczywiście kilka elementów, które ewidentnie wprawiały go w szewską pasję, ale było ich zdecydowanie mniej niż, na przykład, w kuchni. Starał się więc nie zwracać na nie uwagi. Na pożółkłe, ale udające nowe firany, czy też na dywan, który już dawno zapomniał, jak to jest być wytrzepanym. Cuchnące zgnilizną jedzenie mieszało się na nim, lub bardziej w nim, z środkiem odświeżającym powietrze o zapachu tej pieprzonej sosny. Nie taki rodzaj ekstrawagancji miał na myśli, kiedy nerwy szarpał mu nawet widok przedpokoju. W gościnnym, mógł spokojnie usiąść i pooglądać mecz palanta, którego tak bardzo lubił.
Jedno tylko miejsce w domu przerastało wygodą i względną idyllicznością pokój gościnny. Była to łazienka. Oczywiście musiały zajść w niej potrzebne zmiany, by ze zwykłej, cztery na cztery, łazienki nagle utworzył się sułtański pałac, pokój uciech w burdelu, czy też plaża na Bahamach. Jednak On miał swoje sposoby. Zaraz po powrocie z pracy zaszywał się w swoim przybytku, zamykał drzwi na kluczyk, po cichu, żeby Ta Dziwka nie usłyszała, siadał na muszli i sięgał głęboko za spłuczkę przytwierdzoną do ściany. Potem już tylko chwila by z foliowego świata uwolnić białego duszka, który oczaruje Go i przeniknie tak głęboko, aż będzie mógł wyfrunąć przez odpowietrznik w nieznane światy i wymiary. Miliardy kolorów, tryliardy dźwięków i westchnień, orgazmy, ekstazy i uniesienia. Mógł to wszystko osiągnąć, nie wychodząc z domu. Kilka gramów tego Bytu, który postrzegał za cudotwórcę, pomagało mu przetrwać godziny, dni, miesiące i lata z Tą Dziwką, która w wizjach i odlotach przybierała postać potwora i bestii, od której z taką radością uciekał. Gdyby tylko wiedziała, co dzieje się za drzwiami małego pomieszczenia, na pewno nie piłowałaby paznokci z takim spokojem.
Drzwi łazienki otworzyły się z niecodziennym impetem, który przerwał to zapętlone dzień po dniu nabożeństwo pocierania chropowatym metalem o pożółkłe od papierosów paznokcie. Zielonolica nie zdążyła się nawet odwrócić, gdy On z opętańczym, a zarazem pełnym rozkoszy rykiem trzasnął ją mosiężną, łazienkową klamką w głowę. Trzaskałby tak zapewne jeszcze z kilka dobrych lat, gdyby po niedługim czasie uniesienie nie poczęło go opuszczać. W przypływie trzeźwości zostawił dziwną ścierkę, którą od kilku godzin wbijał w podłogę klamką z łazienkowych drzwi, otarł ręce ubrudzone dziwną, czerwoną cieczą o spodnie i usiadł na kanapie. Włączył telewizor. Ekran powoli robił się jaśniejszy. On rozluźnił się, zaczęły dochodzić do niego mętne jeszcze dźwięki rozgrywanego właśnie meczu palanta, który przecież tak bardzo lubił. Był brudny. Koszula była cała w czerwieni, z dodatkami mózgowo-różowej masy. Spodnie miał mokre. Nie za bardzo wiedział od czego, zresztą nie obchodziło go to teraz. Wlepił swe czerwone, przemęczone oczy w błogosławiony ekran z dziwnym spokojem. Znów poczuł zapach tej pieprzonej sosny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Po-życie małżeńskie (by rubens)~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszedł pośpiesznie przez te same zielone drzwi, którymi wchodził zawsze, i wejdzie jeszcze nieraz zapewne. Przedpokój wydał mu się dziwnie zgniłym w swym całym uporządkowaniu i schludności. Dość miał już idealnie ułożonych półmisków, stojących na półce, które powkładane w siebie, tworzyły piramidkę. Dość miał tego notorycznego braku bałaganu. Brakowało mu tej nutki chaosu, krzty szaleństwa, ekstrawagancji. Wszystko było chorobliwie sterylne. Dość miał chronologicznie ułożonych zdjęć, stojących na szafce pod ścianą. Ta Dziwka szczyci się tymi latami małżeństwa, jak kaleki żołnierz bliznami po odłamkowym – pomyślał gorzko.
- Wróciłem, kochanie! - ryknął, nie bacząc na zniechęcony ton i złość, która powoli, jednak widocznie wylewała się z jego ust.
- Witaj, kochanie! Jak tam minął Ci dzień?– odkrzyknęła udając, że jest bardzo zajęta obcinaniem paznokci.
Wróciła ta Nic Nie Robiąca, Szowinistyczna Świnia – pomyślała z obrzydzeniem. Była dość niską, wcale owłosioną blondynką, grubo po czterdziestce. Po pięćdziesiątce może też. Czas dawno odarł ją z wszelkich oznak piękna. Dziś odarł ją nawet z oznak starości. Pod sinozieloną maseczką na twarzy, krył się plastikowy uśmiech przyklejony latami małżeńskiego pożycia. Mimo wszystko, mimo czterdziestki na karku, sztucznego upiększania i marnotrawienia czasu u stylistki, nie mogła sobie wybaczyć tylko jednego – Jego.
On był dość niskim, wcale nie owłosionym łysielcem, grubo po czterdziestce. Po pięćdziesiątce może też. Czas dawno odarł go z wszelakich oznak męskości. Dziś odrze go nawet z oznak honoru. Krew, jak to mówią, gotuje się dłużej od wody, ale jak już zawrze...
Siedziała w gościnnym. Jak zawsze. Kanapa miała kolor krwawych godów, kupiona za czasów ich beztroskiej i pełnej uczucia młodości. Obcinała paznokcie wpatrzona w poszarzały ekran starego telewizora. Gościnny był pokojem dość nietypowym. Jemu kojarzył się zawsze z miejscem ulgi. Kolory nie były tak rażąco jasne, a meble tak sterylne, jak w całym domu. Był to raczej pokój antyków, drogich pierdołek, które kolekcjonowała jego żona. Tam mógł naprawdę spokojnie posiedzieć, bez zobowiązań. Było oczywiście kilka elementów, które ewidentnie wprawiały go w szewską pasję, ale było ich zdecydowanie mniej niż, na przykład, w kuchni. Starał się więc nie zwracać na nie uwagi. Na pożółkłe, ale udające nowe firany, czy też na dywan, który już dawno zapomniał, jak to jest być wytrzepanym. Cuchnące zgnilizną jedzenie mieszało się na nim, lub bardziej w nim, z środkiem odświeżającym powietrze o zapachu tej pieprzonej sosny. Nie taki rodzaj ekstrawagancji miał na myśli, kiedy nerwy szarpał mu nawet widok przedpokoju. W gościnnym, mógł spokojnie usiąść i pooglądać mecz palanta, którego tak bardzo lubił.
Jedno tylko miejsce w domu przerastało wygodą i względną idyllicznością pokój gościnny. Była to łazienka. Oczywiście musiały zajść w niej potrzebne zmiany, by ze zwykłej, cztery na cztery, łazienki nagle utworzył się sułtański pałac, pokój uciech w burdelu, czy też plaża na Bahamach. Jednak On miał swoje sposoby. Zaraz po powrocie z pracy zaszywał się w swoim przybytku, zamykał drzwi na kluczyk, po cichu, żeby Ta Dziwka nie usłyszała, siadał na muszli i sięgał głęboko za spłuczkę przytwierdzoną do ściany. Potem już tylko chwila by z foliowego świata uwolnić białego duszka, który oczaruje Go i przeniknie tak głęboko, aż będzie mógł wyfrunąć przez odpowietrznik w nieznane światy i wymiary. Miliardy kolorów, tryliardy dźwięków i westchnień, orgazmy, ekstazy i uniesienia. Mógł to wszystko osiągnąć, nie wychodząc z domu. Kilka gramów tego Bytu, który postrzegał za cudotwórcę, pomagało mu przetrwać godziny, dni, miesiące i lata z Tą Dziwką, która w wizjach i odlotach przybierała postać potwora i bestii, od której z taką radością uciekał. Gdyby tylko wiedziała, co dzieje się za drzwiami małego pomieszczenia, na pewno nie piłowałaby paznokci z takim spokojem.
Drzwi łazienki otworzyły się z niecodziennym impetem, który przerwał to zapętlone dzień po dniu nabożeństwo pocierania chropowatym metalem o pożółkłe od papierosów paznokcie. Zielonolica nie zdążyła się nawet odwrócić, gdy On z opętańczym, a zarazem pełnym rozkoszy rykiem trzasnął ją mosiężną, łazienkową klamką w głowę. Trzaskałby tak zapewne jeszcze z kilka dobrych lat, gdyby po niedługim czasie uniesienie nie poczęło go opuszczać. W przypływie trzeźwości zostawił dziwną ścierkę, którą od kilku godzin wbijał w podłogę klamką z łazienkowych drzwi, otarł ręce ubrudzone dziwną, czerwoną cieczą o spodnie i usiadł na kanapie. Włączył telewizor. Ekran powoli robił się jaśniejszy. On rozluźnił się, zaczęły dochodzić do niego mętne jeszcze dźwięki rozgrywanego właśnie meczu palanta, który przecież tak bardzo lubił. Był brudny. Koszula była cała w czerwieni, z dodatkami mózgowo-różowej masy. Spodnie miał mokre. Nie za bardzo wiedział od czego, zresztą nie obchodziło go to teraz. Wlepił swe czerwone, przemęczone oczy w błogosławiony ekran z dziwnym spokojem. Znów poczuł zapach tej pieprzonej sosny.
Niecierpliwy dostaje mniej.
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Na pewno tego chcesz?
Typowo kobieca uwaga:
Obcinanie paznokci źle mi się kojarzy. A już na pewno nie z babsztylem który usiłuje zamaskować upływ lat. Zwłaszcza że nadmieniasz iż używała pilniczka. Piłowanie a obcinanie to dwie różne rzeczy. I ten metalowy pilniczek... Brrr. Ja mam też metalowe czy z jakiejś tam masy plastycznej, ale pokryte są różnymi rodzajami materiału, podobnymi bardziej do papieru ściernego niż metalu. Brrr, metalowe pilniczki to przeżytek. A są też inne do polerowania, nabłyszczania, wygładzania te mają coś w rodzaju masy gąbczastej
zobacz sobie z czystej ciekawości kliknij też na akcesoria i narzędzia ;)
albo tu
Więc albo obcinamy, albo piłujemy :)
A do pasji szewskiej może mnie coś doprowadzić, rzadko wprawić.
Poza tym, to co wyczyniasz to świństwo! Żadnych literówek, błędów. Nawet, kurczę, czyta się świetnie.
Historyjka porwała mnie, rzuciła o sufit i powaliła na łopatki.
Bardzo zgrabna, nieskomplikowana, a jednak zawiera mnóstwo ciekaych sformułowań i spostrzeżeń. I świetnie oddaję naturę damsko-męskich interakcji. Mężczyźni po prostu są z Marsa a kobiety z Wenus.
Z czymś takim w antologii pierwsza przyjdę do ciebie po autograf :)))
A tak na marginesie:
Hehehe, jesteś żonaty?
Typowo kobieca uwaga:
Obcinanie paznokci źle mi się kojarzy. A już na pewno nie z babsztylem który usiłuje zamaskować upływ lat. Zwłaszcza że nadmieniasz iż używała pilniczka. Piłowanie a obcinanie to dwie różne rzeczy. I ten metalowy pilniczek... Brrr. Ja mam też metalowe czy z jakiejś tam masy plastycznej, ale pokryte są różnymi rodzajami materiału, podobnymi bardziej do papieru ściernego niż metalu. Brrr, metalowe pilniczki to przeżytek. A są też inne do polerowania, nabłyszczania, wygładzania te mają coś w rodzaju masy gąbczastej
zobacz sobie z czystej ciekawości kliknij też na akcesoria i narzędzia ;)
albo tu
Więc albo obcinamy, albo piłujemy :)
A do pasji szewskiej może mnie coś doprowadzić, rzadko wprawić.
Poza tym, to co wyczyniasz to świństwo! Żadnych literówek, błędów. Nawet, kurczę, czyta się świetnie.
Historyjka porwała mnie, rzuciła o sufit i powaliła na łopatki.
Bardzo zgrabna, nieskomplikowana, a jednak zawiera mnóstwo ciekaych sformułowań i spostrzeżeń. I świetnie oddaję naturę damsko-męskich interakcji. Mężczyźni po prostu są z Marsa a kobiety z Wenus.
Z czymś takim w antologii pierwsza przyjdę do ciebie po autograf :)))
A tak na marginesie:
Hehehe, jesteś żonaty?
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Bardziej pasuje mi "zgniły".Przedpokój wydał mu się dziwnie zgniłym w swym całym uporządkowaniu i schludności.
Zmieniłbym szyk dla płynności na: "Dość już miał(...)".Dość miał już idealnie
Pogrubiłem powtórzenia. Konstrukcja tych kilku zdań podoba mi się, ale nie jest konsekwentna. Rozumiem że chodziło o powtórzenia, które miały podkreślić to, że nic się nie zmienia. Dlatego IMHO znacznie lepiej wyglądałoby to, gdybyś wszystkie zdania, zaczynające się od "Dość" umieścił jedno po drugim, a dopiero później "Wszystko było chorobliwie sterylne".Dość miał już idealnie ułożonych półmisków, stojących na półce, które powkładane w siebie, tworzyły piramidkę. Dość miał tego notorycznego braku bałaganu. Brakowało mu tej nutki chaosu, krzty szaleństwa, ekstrawagancji. Wszystko było chorobliwie sterylne. Dość miał chronologicznie ułożonych zdjęć, stojących na szafce pod ścianą.
Zrezygnowałbym z "Ta" na samym początku ku polepszeniu rytmu.Ta Dziwka szczyci się tymi latami małżeństwa
Ryknął - ok., dynamicznie, ale zniechęcony ton wg mnie posiada cechy raczej spokojne, leniwe i nijak nie pasuje mi w jednym zdaniu z ryknięciem, ani ze złością, która też wydaje mi się ekspresyjna. Poza tym "które" zamiast "która" - i zniechęcony ton i złość wylewały się z jego ust.- Wróciłem, kochanie! - ryknął, nie bacząc na zniechęcony ton i złość, która powoli, jednak widocznie wylewała się z jego ust.
Pogrubienie z małej litery.Jak tam minął Ci dzień?
Wyrzuciłbym pogrubiony fragment. Te zdania występują na tyle blisko siebie, że IMHO kolejna informacja o wieku jest już zbędna.Była dość niską, wcale owłosioną blondynką, grubo po czterdziestce. Po pięćdziesiątce może też.(...) Mimo wszystko, mimo czterdziestki na karku, sztucznego upiększania
Rozumiem chęć podkreślenia tego, że był łysy, ale doprawdy nie wyobrażam sobie nieowłosionego niełysielca. IMHO zamiast łysielca odniósłbym się do jego wzrostu na przykład, albo tuszy.wcale nie owłosionym łysielcem
Może się mylę, ale wychodzi na to, że kanapa obcinała paznokcie. Poza tym po "paznokcie" brakuje przecinka.Siedziała w gościnnym. Jak zawsze. Kanapa miała kolor krwawych godów, kupiona za czasów ich beztroskiej i pełnej uczucia młodości. Obcinała paznokcie wpatrzona w poszarzały ekran starego telewizora.
Może z ulgą, albo wytchnieniem? Miejscem ulgi IMHO brzmi dziwacznie. Cóż to za miejsce, możnaby zapytać.Jemu kojarzył się zawsze z miejscem ulgi.
Skoro w całym, to także i tutaj takie być powinny. Zamiast "w całym" proponuję: "w reszcie".Kolory nie były tak rażąco jasne, a meble tak sterylne, jak w całym domu.
"Bez zobowiązań" w połączeniu z siedzeniem brzmi dla mnie dziwnie. Nie wiem na co to zamienić? Może po prostu zrezygnować z członu po przecinku?Tam mógł naprawdę spokojnie posiedzieć, bez zobowiązań.
Pogrubiłem powtórzenia.Było oczywiście kilka elementów, które ewidentnie wprawiały go w szewską pasję, ale było ich zdecydowanie mniej niż, na przykład, w kuchni.
Brakuje przecinka po "nowe".Na pożółkłe, ale udające nowe firany,
Znowu odpuściłbym "Ta" i myślę że to wzmocniłoby wydźwięk określenia.Zaraz po powrocie z pracy zaszywał się w swoim przybytku, zamykał drzwi na kluczyk, po cichu, żeby Ta Dziwka nie usłyszała,
Pogrubiłem powtórzenia.Kilka gramów tego Bytu, który postrzegał za cudotwórcę, pomagało mu przetrwać godziny, dni, miesiące i lata z Tą Dziwką, która w wizjach i odlotach przybierała postać potwora i bestii, od której z taką radością uciekał.
Brakuje przecinka po "rykiem".Zielonolica nie zdążyła się nawet odwrócić, gdy On z opętańczym, a zarazem pełnym rozkoszy rykiem trzasnął ją mosiężną, łazienkową klamką w głowę.
"Rozjaśniał się" IMHO brzmiałoby lepiej.Ekran powoli robił się jaśniejszy.
Może "była zakrwawiona" albo "czerwona"?Był brudny. Koszula była cała w czerwieni, z dodatkami mózgowo-różowej masy.
Podobało mi się. Lubię takie mocne shorty, o ile są "jaskrawo" zbudowane, a Twój taki właśnie jest. Z hobbystytycznego zboczenia prosiłbym o dokładniejszy opis mordowania za pomocą klamki, ale rozumiem, że nie chciałeś przeciągać :) Gratuluję! Naprawdę fajnie Ci wyszło.
Zdrówko!
- Nieznany
- Fargi
- Posty: 376
- Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
- Płeć: Mężczyzna
Skoro sam się prosisz... wiesz, że na mnie możesz liczyć. :PPręgierz mode - ON
Nie czytałem wcześniejszych komentarzy, by sobie obrazu nie burzyć. :)
Kapkę to zgrzyta, lepiej byłoby "Jak ci minął dzień?". No i "Ci" musi być z małej litery. Ach, i jeszcze brak spacji po pytajniku. :>Jak tam minął Ci dzień?–
Wiesz, mam wrażenie, że "Nicnierobiąca" wyglądało by lepiej. ;) Ale czy poprawnie, to nie wiem.Wróciła ta Nic Nie Robiąca
To jest zgrzytające - jaka to jest "wcale owłosiona" blondynka? IMHO o wiele lepiej byłoby "była [...] blondynką".Była [...] wcale owłosioną blondynką
Powtórzenie. Za drugim razem mogłeś napisać "ogołocił".Czas dawno odarł ją z wszelkich oznak piękna. Dziś odarł ją nawet z oznak starości.
IMHO w tym zdaniu przecinek nie jest potrzebny.Pod sinozieloną maseczką na twarzy, krył się plastikowy uśmiech przyklejony latami małżeńskiego pożycia.
Drugie "mimo" nie jest potrzebne.Mimo wszystko, mimo czterdziestki na karku, sztucznego upiększania i marnotrawienia czasu u stylistki, nie mogła sobie wybaczyć tylko jednego – Jego.
:))))))Był [...] wcale nie owłosionym łysielcem
Sorry, śmiech mnie ogarnął. Chciałeś napisać, że nie miał ani jednego włoska na głowie? Trzeba było to ująć tak: "był zupełnie łysy"! :P
A teraz drobna nielogika, rubensie: Twoja "sterylna" bohaterka obcinała (a kiedy indziej piłowała ;)) paznokcie w pokoju gościnnym?? Gdybym miał hopla na punkcie czystości i porządku, to bym to robił w łazience. :> Ot, drobny brak logiki.
Podsumujmy - tekst nieco kuleje, ale jest klimatyczny, dość miło się go czyta. Jest tylko i wyłącznie "w porządku". Co jeszcze... ach, już wiem. ----> [pręgierz MODE OFF] :P
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
- karla
- Sepulka
- Posty: 90
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 19:45
Jeśli mam być szczera, to średnio mi sie podobało. Wizja faceta, który wrócił do domu, naćpał się i tak po prostu zamordował żonę nie przemówiła do mnie. Od razu nasunęło mi sie pytanie, że skoro facet codziennie brał narkotyki, to dlaczego akurat dzisiaj postanowił ganiać z klamką po domu? Przecież nic go nie sprowokowało. No i dlaczego akurat klamka? Nie tak łatwo ja wykręcić, zwłaszcza, jak się jest w odmiennym stanie świadomości. A gdyby ja wyrywał, to narobiłby chyba dosyć hałasu, żeby oderwać żonę od telewizora? Wszystko jakieś niespójne jest. Na początku opisujesz jaki dom był strasznie schludny i uporządkowany, a potem okazuje się, że w salonie panuje po prostu syf. Czyżby ta uporządkowana żona nie dotykała odkurzacza? Ja wiem, że odkurzanie to raczej męskie zajęcie, ale jeśli była pedantką, to w końcu by ją szlag trafił i zrobiła to sama.
Teraz mała łapanka:
Poza tym za dużo w tekście słów typu: on, ona, ten, ta, jemu itd.
Nie jestem zachwycona, czytywałam już Rubensie znacznie lepsze teksty Twojego autorstwa.
Teraz mała łapanka:
Trzymanie półmisków w przedpokoju wydaje mi sie nieco dziwne.Przedpokój wydał mu się dziwnie zgniłym w swym całym uporządkowaniu i schludności. Dość miał już idealnie ułożonych półmisków, stojących na półce,
To brzmi jakby jednocześnie była i po czterdziestce i po pięćdziesiątce.Była dość niską, wcale owłosioną blondynką, grubo po czterdziestce. Po pięćdziesiątce może też.
Tak z ciekawości, jaki kolor mają krwawe gody? Dziwne określenie swoją drogą...Kanapa miała kolor krwawych godów
Bardziej pasuje mi: tu mógł posiedzieć...Był to raczej pokój antyków, drogich pierdołek, które kolekcjonowała jego żona. Tam mógł naprawdę spokojnie posiedzieć,
A jednak jest literówka. Powinno być ze środkiem.jedzenie mieszało się...z środkiem odświeżającym
Sorry, ale zdanie jest dla mnie bez sensu. Może gdyby wywalić to "nawet"...Nie taki rodzaj ekstrawagancji miał na myśli, kiedy nerwy szarpał mu nawet widok przedpokoju.
Trzaska sie przede wszystkim drzwiami. Trzasnąć raz czymś ciężkim - ok, pasuje. Ale trzaskać ileś tam razy nie widzi mi się kompletnie.Trzaskałby tak zapewne jeszcze z kilka dobrych lat
Facet nie wie, że to czerwone to krew, ale za to mózg rozpoznaje bez trudu? Naciągane.otarł ręce ubrudzone dziwną, czerwoną cieczą ....Koszula była cała w czerwieni, z dodatkami mózgowo-różowej masy.
Przy takiej ilości krwi, jaka była w pokoju, raczej nie poczułby żadnego odświeżacza. Smród krwi zabiłby najprawdopodobniej wszystkie inne. Chociaż może pod działaniem specyfiku miał tak wyczulony węch, że cośtam wyłapywał. Ale to taka "ewentualna ewentualność".Znów poczuł zapach tej pieprzonej sosny.
Poza tym za dużo w tekście słów typu: on, ona, ten, ta, jemu itd.
Nie jestem zachwycona, czytywałam już Rubensie znacznie lepsze teksty Twojego autorstwa.
Wystarczą opuszczone spodnie i chwila nieuwagi, by ktoś nieżyczliwy dobrał ci się do dupy.
A.Sapkowski Narrenturm
A.Sapkowski Narrenturm
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
@dwęgielek
{quote]
Znowu, mnie - autorowi, jednak tak bardziej pasuje, a i w styl opowiadani się wpisuje, nie razi chyba :)
[guote]
Bohater mamrocze do siebie, o swojej żonie - zdecydowanie może powiedzieć "Ta", bo konkretnie wie o którą chodzi :)
Gdyby nie chodziło mi o wetknięcie w usta czytelnikowi "No kur**, stara jest i już!", to bym się z Tobą zgodził... ale ja CHCIAŁEM wcisnąć tam to, że jest stara, zgrzybiała i on też jest stary, zgrzybiały i naprawdę się nienawidzą :)
I otóż to! Ten dysonans chciałem wydobyć! :) Spójrz na język tego opowiadania, to nie jest literatura faktu :)
Niestety, skoro zaznaczyłęm to DUŻĄ literą, to znaczy, że ów bohater takiego imienia używał w stosunku do niej. I tyle, reszta j.w. :)
Cóż, dziękuję dwęgielku, z niektórymi uwagami się zgadzam, z innymi nie, cóż :)
@Nieznany
To właśnie miało zgrzytnąć (z tą wcale owłosioną i wcale nie owłosionym łysielcem). Było to celowe. Tekst był pisany na modłę lekko Witkiewiczowską, takie było zalecenie Panie Doktor. Tekstu nigdy nie oddałem na zajęcia, przeleżał 1,5 roku i wrzuciłem tutaj :)
"Odarł" - było konieczne, nie uważam, że było powtórzeniem. Ale rzecz jasna możesz mieć własne zdanie :)
@hundzia
No proszę! Podobało się? Cieszę się bardzo :)
Nie, nie jestem żonaty :) Za młodym jeszcze na to, a życie studenta jest mi nader słodkie :)
@karla
Wiem, że mnie skrytykowałaś i nie podobało Ci się, ale to ostatnio zdanie i tak wprawiło mnie w dobry nastrój :) Dzięki!
Dzięki wszystkim za komentarze :) Następnym razem postaram się powycinać te cholerne powtórzenia :) Pozdro!
Niestety, zostanie zgniłym, bo gramatycznie jest dobrze, językowo też, a bardziej mi pasuje :) Wydał mu się (jakim?) zgniłym, wydał mu się (jaki?) zgniły :)dwęgielek pisze:Bardziej pasuje mi "zgniły".Przedpokój wydał mu się dziwnie zgniłym w swym całym uporządkowaniu i schludności.
{quote]
Zmieniłbym szyk dla płynności na: "Dość już miał(...)".[/quote]Dość miał już idealnie
Znowu, mnie - autorowi, jednak tak bardziej pasuje, a i w styl opowiadani się wpisuje, nie razi chyba :)
[guote]
Zrezygnowałbym z "Ta" na samym początku ku polepszeniu rytmu.[/quote] [/quote]Ta Dziwka szczyci się tymi latami małżeństwa
Bohater mamrocze do siebie, o swojej żonie - zdecydowanie może powiedzieć "Ta", bo konkretnie wie o którą chodzi :)
Słyszałeś kiedyś RYCZĄCE dziecko... ale tak RYCZĄCE? Że nie chcą mu czegoś dać, że mama nie chce kupić czegoś? Ni krzty dynamizmu tam nie widzę niestety...Ryknął - ok., dynamicznie, ale zniechęcony ton wg mnie posiada cechy raczej spokojne, leniwe i nijak nie pasuje mi w jednym zdaniu z ryknięciem, ani ze złością, która też wydaje mi się ekspresyjna. Poza tym "które" zamiast "która" - i zniechęcony ton i złość wylewały się z jego ust.- Wróciłem, kochanie! - ryknął, nie bacząc na zniechęcony ton i złość, która powoli, jednak widocznie wylewała się z jego ust.
Wyrzuciłbym pogrubiony fragment. Te zdania występują na tyle blisko siebie, że IMHO kolejna informacja o wieku jest już zbędna.[/quote]Była dość niską, wcale owłosioną blondynką, grubo po czterdziestce. Po pięćdziesiątce może też.(...) Mimo wszystko, mimo czterdziestki na karku, sztucznego upiększania
Gdyby nie chodziło mi o wetknięcie w usta czytelnikowi "No kur**, stara jest i już!", to bym się z Tobą zgodził... ale ja CHCIAŁEM wcisnąć tam to, że jest stara, zgrzybiała i on też jest stary, zgrzybiały i naprawdę się nienawidzą :)
Rozumiem chęć podkreślenia tego, że był łysy, ale doprawdy nie wyobrażam sobie nieowłosionego niełysielca. IMHO zamiast łysielca odniósłbym się do jego wzrostu na przykład, albo tuszy.wcale nie owłosionym łysielcem
I otóż to! Ten dysonans chciałem wydobyć! :) Spójrz na język tego opowiadania, to nie jest literatura faktu :)
A mnie właśnie chodziło o miejsce, bo zamierzałem dalej opisywać pokój.. o patrz! Dalej go opisuję :)Może z ulgą, albo wytchnieniem? Miejscem ulgi IMHO brzmi dziwacznie. Cóż to za miejsce, możnaby zapytać.Jemu kojarzył się zawsze z miejscem ulgi.
Nie zrezygnują, bo chodzi o to, że CAŁY ten dom, cały ten wystrój w reszcie domu naprawdę mu się narzuca, i cały czas musiał kurwować na ten dom, a tam, w tym pokoju mógł posiedzieć bez zobowiązań, bez bagażu, spokojnie, ot tak. Chociaż, wyrzucenie tego członu nic by nic by nie zmieniło, więc mogę się zgodzić :)"Bez zobowiązań" w połączeniu z siedzeniem brzmi dla mnie dziwnie. Nie wiem na co to zamienić? Może po prostu zrezygnować z członu po przecinku?Tam mógł naprawdę spokojnie posiedzieć, bez zobowiązań.
Znowu odpuściłbym "Ta" i myślę że to wzmocniłoby wydźwięk określenia.Zaraz po powrocie z pracy zaszywał się w swoim przybytku, zamykał drzwi na kluczyk, po cichu, żeby Ta Dziwka nie usłyszała,
Niestety, skoro zaznaczyłęm to DUŻĄ literą, to znaczy, że ów bohater takiego imienia używał w stosunku do niej. I tyle, reszta j.w. :)
No, mnie się wydaje, że niekoniecznie...Brakuje przecinka po "rykiem".Zielonolica nie zdążyła się nawet odwrócić, gdy On z opętańczym, a zarazem pełnym rozkoszy rykiem trzasnął ją mosiężną, łazienkową klamką w głowę.
IMHO nie"Rozjaśniał się" IMHO brzmiałoby lepiej.Ekran powoli robił się jaśniejszy.
Cóż, dziękuję dwęgielku, z niektórymi uwagami się zgadzam, z innymi nie, cóż :)
@Nieznany
To właśnie miało zgrzytnąć (z tą wcale owłosioną i wcale nie owłosionym łysielcem). Było to celowe. Tekst był pisany na modłę lekko Witkiewiczowską, takie było zalecenie Panie Doktor. Tekstu nigdy nie oddałem na zajęcia, przeleżał 1,5 roku i wrzuciłem tutaj :)
"Odarł" - było konieczne, nie uważam, że było powtórzeniem. Ale rzecz jasna możesz mieć własne zdanie :)
@hundzia
No proszę! Podobało się? Cieszę się bardzo :)
Nie, nie jestem żonaty :) Za młodym jeszcze na to, a życie studenta jest mi nader słodkie :)
@karla
Wiem, że mnie skrytykowałaś i nie podobało Ci się, ale to ostatnio zdanie i tak wprawiło mnie w dobry nastrój :) Dzięki!
Dzięki wszystkim za komentarze :) Następnym razem postaram się powycinać te cholerne powtórzenia :) Pozdro!
Ostatnio zmieniony sob, 12 kwie 2008 17:19 przez rubens, łącznie zmieniany 1 raz.
Niecierpliwy dostaje mniej.
Ryknął nie bacząc, że złość – uczucie, które go ogarniało na widok połowicy – w obrzydliwy sposób zmaterializowało się i zaczęło „widocznie wylewać się z jego ust” (obrzydlistwo!). Miejmy nadzieję, że nie upaprał sobie garnituru!Wróciłem, kochanie! - ryknął, nie bacząc na zniechęcony ton i złość, która powoli, jednak widocznie wylewała się z jego ust.
"Ryknął, nie bacząc na zniechęcony ton" - o co własciwie biega? Spróbujmy tak: "Powiedział nie zwracając uwagi na ton". Nic z tego! Czy powiedzial, czy ryknął i tak i tak bez sensu.
Skracam zdanie i odwracam kolejność – bo mogę i cóż widzę?Mimo wszystko, mimo czterdziestki na karku, sztucznego upiększania i marnotrawienia czasu u stylistki, nie mogła sobie wybaczyć tylko jednego – Jego.
Nie mogła sobie Go wybaczyć (w domyśle: małżeństwa z idiotą, zmarnowania życia u boku Szowinistycznej Świni, czy czego tam chcesz)- pomimo czego? – (po)mimo sztucznego upiększania i marnotrawienia czasu u stylistki.
Przecież przyczyną frustracji tej pani wcale nie były wizyty u stylistki! Przeciwnie – usiłowała nimi wyleczyć swoją deprechę! Gdzie sens, gdzie logika? W szkole robiło się coś takiego, co nazywało się rozbiorem logicznym zdania – trzeba by luknąć do kajecika i powtórzyć.
Mimo czterdziestki na karku nadal wyglądała świetnie- OK. – okolicznik przyzwolenia. Niestety, twoje zdanie na pytanie „pomimo czego?” odpowiada od rzeczy i logicznie jest do bani.
Wcale owłosiona blondynka i wcale nieowłosiony łysielec – występują w zbyt dużej odległości od siebie, żeby czytając, od razu można było zajarzyć, że to żart. Najpierw odbiera się tę „wcale owłosioną” jako niemile brzmiący kiks językowy. A i tautologia „nieowłosiony łysielec” także raczej drażni niż bawi, choć w tym momencie już wiadomo, skąd wzięło się to pierwsze „wcale”.
Karla już napisała o tym, co i mnie uderzyło: w przedpokoju faceta drażniło „uporządkowanie i schludność”, marzył o nutce chaosu, krztynie szaleństwa, ekstrawagancji, a w zasyfionym i śmierdzącym pokoju gościnnym abarotno – miał dość takiego „bordello bum, bum”. Niby mózg miał wyżarty przez prochy, ale …
Stylizacja na Witkacego powiadasz? Nie wykryłam, choć do niektórych jego utworów - nie wszystkich, bo nie wszystkie trawię - wracam dość często. Ale może powinnam sobie odświeżyć pamięć. "622 upadki Bunga" bardzo lubię - mogą być?
A ogólnie to piszesz tak dobrze, że ma się ochotę grzebać w Twoim tekście, bo jeśli poławianie błędów przypomina wybieranie karpi ze stawu hodowlanego, to cóż to za przyjemność! Fajnie jest dopiero wtedy, gdy się człowiek trochę pomęczy!
- Ignatius Fireblade
- Kameleon Super
- Posty: 2575
- Rejestracja: ndz, 09 kwie 2006 12:04
Cóż, wypunktowali co trza, ja więcej nie dostrzegłem.
Tekst mi się podobał. Ująłeś co trzeba i przekazałeś dość sugestywnie. Faktycznie, są takie momenty w życiu, gdy ma się ochotę coś takiego zrobić (żeby nie było, względem innych ludzi, a nie Ukochanej Połówki ;>). Całość szybko się czyta (i nie mam tu na myśli jego długości) i czerpie się z lektury niemałą przyjemność.
Jest git.
Tekst mi się podobał. Ująłeś co trzeba i przekazałeś dość sugestywnie. Faktycznie, są takie momenty w życiu, gdy ma się ochotę coś takiego zrobić (żeby nie było, względem innych ludzi, a nie Ukochanej Połówki ;>). Całość szybko się czyta (i nie mam tu na myśli jego długości) i czerpie się z lektury niemałą przyjemność.
Jest git.
- Na koniec zadam ci tylko jedno pytanie. Co ci wyryć na nagrobku?
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2
- Nieznany
- Fargi
- Posty: 376
- Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
- Płeć: Mężczyzna
Cóż, najwyraźniej jestem zbyt mało oczytany, bo nie zauważyłem stylizacji. Wyskoczył mi natomiast jako ten pryszcz taki zarzut, powtarzany już wiele razy w innych miejscach - a gdzie jest w tym wszystkim fantastyka? Bo nawet uwzględniając jakość tekst niestety nie jest fantastyczny. :>To właśnie miało zgrzytnąć (z tą wcale owłosioną i wcale nie owłosionym łysielcem). Było to celowe. Tekst był pisany na modłę lekko Witkiewiczowską, takie było zalecenie Panie Doktor. Tekstu nigdy nie oddałem na zajęcia, przeleżał 1,5 roku i wrzuciłem tutaj :)
"Odarł" - było konieczne, nie uważam, że było powtórzeniem. Ale rzecz jasna możesz mieć własne zdanie :)
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
Czy ja wiem - sci-fi, fantasy, horror, tak pisze w logo FH. Nie uważam oczywiście, że ten tekst to horror, ale nie koniecznie musi w horrorze występować jakis wymyślony, szpetny potwór... to moze równie dobrze być przyćpany, sfrustrowany męzczyzna, któremu tym razem pękła linka :) Ale rację masz FANTASTYKI nie ma w tym tekście :)
Niecierpliwy dostaje mniej.
- Nieznany
- Fargi
- Posty: 376
- Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
- Płeć: Mężczyzna
Cóż, dość powszechnie jest przyjęte, że w ramach fantastyki mieszczą się właśnie te trzy części: SF, fantasy i horror. Przy sporej ilości dobrej woli można by to podciągnąć pod horror, jednak ja nie widzę tego tekstu, jako horroru. Ot, kryminał - tak bym to nazwał.
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
- Tenshi
- Pćma
- Posty: 201
- Rejestracja: pn, 28 sty 2008 22:19
- Płeć: Kobieta
Eh, bo ja wiem czy mi się podobało. Przy takiej nienawiści ludzie raczej już nie bawią się w sztuczne uśmiechy, tylko kłócą zawzięcie. A jeśli jednak udają milutkich to z jakiegoś powodu - którego nie przedstawiłeś. Zresztą, nie pojawił się też żaden powód tej nienawiści, bo jeśli to zwykła nuda i stagnacja to muszę cię uświadomić, że miliony ludzi nie mają celu w życiu, a każdy ich dzień wygląda podobnie i jakoś żyją. Jakoś.
Poza tym dlaczego akurat tego dnia zabił? I dlaczego klamką? Naprawdę nie miał nic innego pod ręką? I jakoś nie widzę w tym fantastyki. Jedna zielona skórka klimatu fantasy nie zbuduje. No chyba, że to miał być horror... Ale jakoś niespecjalnie się przestraszyłam.
Brakuje mi wiele w tym opowiadaniu, psychologicznie kwiczy jak zarzynane prosie, ale styl mi sie podoba. Oprócz paru potknięć w stylu "chciałem być poetycki, no i przegiąłem".
Ten.
Poza tym dlaczego akurat tego dnia zabił? I dlaczego klamką? Naprawdę nie miał nic innego pod ręką? I jakoś nie widzę w tym fantastyki. Jedna zielona skórka klimatu fantasy nie zbuduje. No chyba, że to miał być horror... Ale jakoś niespecjalnie się przestraszyłam.
Brakuje mi wiele w tym opowiadaniu, psychologicznie kwiczy jak zarzynane prosie, ale styl mi sie podoba. Oprócz paru potknięć w stylu "chciałem być poetycki, no i przegiąłem".
Ten.
Ponoć, wchodząc między wrony, musisz krakać jak i one. Smutne to, bo przecież wiadomo, że większość wron wysławia się nader fatalnie...