Kafar boży

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Kafar boży

Post autor: Migor »

http://fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?t=2603

Proszę o wytkniecie wszystkich, nawet najmniejszych, błędów. Miłego czytania :)


Zakapturzona postać stała na dachu przyglądając się zachodzącemu słońcu. Metaliczna szarość piór dziwnie kontrastowała z czarną, skórzaną bluzą zarzuconą na kolczugę. Powietrze przesycone było napięciem i szumem… wspomnień.


- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz mnie wziąć ze sobą. Chodzi o to, że jestem młodszy?
Oderwał wzrok od zachodzącego słońca. Nie widział w nim nic nadzwyczajnego. Mimo to Siquel podziwiał je. A przecież to tylko ognista kula!
- Nie, to nie dlatego.
- Więc, o co chodzi?
- Ja… nie pożywiam się tak, jak Ty…
- No tak. Pewnie wolisz niemowlęta.
Przez twarz Siquela przemknął grymas. A może tylko cień? To pewnie chmura, albo jakiś ptak. Tyle tego…
Siquel zrobił kilka błyskawicznych kroków ku krawędzi dachu i skoczył.


-…nie rozumiesz?! Zabiłem niemowlę!
Puste butelki po wódce walały się dosłownie wszędzie. Siquel stał na resztkach jednej z nich i krzyczał.
- A teraz oni tu przyszli i zabijają…! Dlaczego?! Dlaczego to robią…?
Wykorzystał to, że zabrakło mu tchu. Wyjrzał ostrożnie zza czarnych skrzydeł, chroniących go dotychczas od kawałków szkła.
- Nie wiem. Nigdy… ja nigdy… z nimi…
- Dlaczego? – Pytanie wydawało się powracać niczym echo.
- Niektórzy sądzą, że chcą odkupić swoje winy…
- …krwią?
- Nie byle jaką. Nieskalaną. Ponoć taka ma… moc.
- Moc! –Prychnął Siquel.
- Możliwe też, że upadli tak bardzo… - Urwał ugodzony myślą. Mam gdzieś dlaczego! Interesował się tym tylko ze względu na demona. Gdyby nie on, nie zwróciłby na to większej uwagi, bo i po co. Co go obchodzili ludzie? Te żałosne małpy…
- Jak to się stało? - Wykrztusił z siebie po chwili.
Demon usiadł ciężko. Jego twarz stężała, a oczy zaszkliły się przywołując przeszłość.
- Jechałem samochodem… Byłem pijany… Nie zauważyłem… - Zacisnął mocno powieki, spod których popłynęły łzy. Mimo to, jego oddech stał się na chwilę spokojniejszy. – Zatrzymałem się dopiero na słupie. Ciało kobiety leżało na masce… Dziecko… - Głos mu się załamał. - Daleko… Wózka nigdzie nie było widać.
Po bliżej nie określonym czasie ciągnął dalej, jakby pozbywał się ciążącego od dawna brzemienia.
- W nocy do szpitala przyszedł ksiądz. Byłem jeszcze wstawiony, ale chciałem wstać, żeby go powitać. Rzucił się na mnie. Miał takie dziwne oczy! - Zatrząsł się. - To było jego dziecko. Jego… Wykrzyczał mi to. Chciał dla nich rzucić… Przybiegli jacyś ludzie. Chcieli go wyprowadzić… Miotał się… Zaczął mnie przeklinać… Miał takie dziwne oczy… Takie puste...
Zamilkł, choć jego wargi wciąż zdawały się formować słowa.
- Przeklął Cię? – Zdziwił się skrzydlaty.
- Tak. – Szybko odpowiedział Siquel. - Po jego wyjściu dostałem gorączki, a potem… potem…
- To niemożliwe. – Powiedział anioł, ważąc każde słowo. – Człowiek nie może nas przekląć.
- Czy Ty nic nie rozumiesz?! – Wybuchnął nagle demon, podrywając się na nogi. – Jak myślisz czemu nie potrafię latać?! Czemu… - Zamilkł w pół słowa.
Porwał ze stołu ostatnią, pełną butelkę i opróżnił ją. Przez chwilę stał z zamkniętymi oczami. Nagle przez jego twarz przemknął grymas. Chwycił się za głowę.
- Nie wytrzymam tego! Te głosy…
- O czym Ty…? – Zaniepokoił się skrzydlaty. – Co Ty bredzisz?
Demon już go nie słuchał. Oczy mu płonęły. W biegu chwycił miecz oparty o ścianę i wyskoczył przez balkon.
Nie mógł go nigdzie znaleźć. Siquel potrafił błyskawicznie poruszać się wśród budynków. Bardzo trudno było go wtedy odnaleźć. Wciąż zachodzące słońce tylko przeszkadzało, pogrążając okolicę w cieniach. Zaklął i zaczął szybko wznosić się wyżej. Mimo to nie mógł go znaleźć. Zaklął. Przeklęte małpy i ich miasta.
Rozłożył szeroko skrzydła i zaczął powoli opadać zataczając kręgi.
Zamknął oczy. Skupił się i na jedna straszną chwilę zmusił, by postrzegać, jak kiedyś. Wzdrygnął się. Na twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. Zmysły odbierały wszystko z bolesną skutecznością, a nawet bardziej.
Odnalazł go niemal od razu wśród szumu ludzkich myśli i smaku dogorywających świec. Nagle uderzyła go niezwykle silna fala emocji. Wzdrygnął się. Otaczały ją nieznane mu dotąd szepty.
Złożył skrzydła i zaczął opadać. Szybciej coraz szybciej. Nawet nie splunął, by pozbyć się nieprzyjemnego smaku. Nie było czasu. Otworzył oczy. Od razu odnalazł miejsce. Wystarczyło tylko wytężyć wzrok.
Siquel stał na dachu i coś krzyczał. Nawet z daleka słychać było przenikliwy śmiech czteroskrzydłego. Drugi, dwuskrzydły, podlatywał powoli do demona. Nagle ten skoczył ku niemu. Zaskoczenie było tak wielkie, iż zdążył odbić się od zszokowanego skrzydlatego i zaatakować pierwszego. Ciął z całych sił, ale ostrze uderzyło w rękojeść jednego z dwóch mieczy zawieszonych na plecach anioła i wbiło się w podstawę skrzydła miast je odciąć.
Widział to wszystko dokładnie. Przyśpieszył.
Czteroskrzydły nie wydał nawet okrzyku bólu, tylko błyskawicznie się odwrócił i chwycił demona za szyję. Drugą ręką wyrwał rękojeść z jego uchwytu. Oblicze wykrzywił mu złowrogi grymas.
Leciał tak szybko, iż zdawało się, że pęd wyrwie mu pióra. Mimo to za wszelką cenę starał się przyśpieszyć. Czuł, że liczy się każda chwila.
Upadły spojrzał w oczy Siquela i uśmiechnął się złośliwie. W oka mgnienie klinga przebiła serce i nim raniony zdążył wydać jęk bólu, została wyciągnięta z powrotem.
Gdzieś z daleka dobiegł cichy płacz dziecka.
Na twarzy czteroskrzydłego pojawiło się zniecierpliwienie i coś na kształt głodu. Rzucił ciało wysoko w górę.
Siquel unosił się niczym na zwolnionym filmie. Nie odrywał od niego wzroku. Był już blisko. Wiedział, że się uda. Nie zwolnił jednak. Wręcz przeciwnie. Starał się jeszcze przyśpieszyć. Życie na ziemi nauczyło go, że nic nigdy nie jest pewne.
Chwycił ciało demona, gdy te zaczęło już opadać. Rozpostarł skrzydła, ale dodatkowy ciężar wytrącił go nieoczekiwanie z równowagi. Zawirował i runął ku ziemi, zwalniając tylko trochę. W ostatniej chwili złożył skrzydła i zamortyzował upadek silnym odbiciem nóg, które wyrzuciło ich wysoko w górę.
Upadli odwrócili się ku nim. Ich twarze miały ten sam drapieżny wyraz.
- Wykończ go - rzucił czteroskrzydły.
Niewiadomo kiedy w dłoniach drugiego pojawiły się sztylety. Wyrzucił je ku nim niemal bez zamachu.
Zauważył to kątem oka, lecz było za późno na unik. Zasłonił Siquela skrzydłami. To był raczej odruch niż świadoma decyzja.
Ostrza przebiły skrzydła i wbiły się w plecy demona, przygwożdżając je do nich. Nagle stwierdził, że nie jest w stanie nimi poruszyć. Krzyk bólu wyrwał się sam, nieproszony.
Spadli na ziemię z głuchym łoskotem.
Czteroskrzydły podleciał wolno i zawisł wysoko nad nimi. Przez chwilę jego dziwne oczy chłonęły widok. Powietrze wypełnił przenikliwy śmiech.
- Głupcze! – Przemówił cicho, ale zadziwiająco donośnie. – Czemuś się trudził? Czyż nie rozumiesz, czemu nie ma on skrzydeł? To tylko człowiek!


Tkwił pogrążony w ciemności. Nie wiedział ile czasu tak leżał. Równie dobrze mógł minąć wiek, jak i sekunda. Słońce wciąż zachodziło. Uderzyła go myśl: Zadziwiające, ileż ono może…
Nagle zdał sobie sprawę, że Siquel koncentruje na nim słabe spojrzenie delikatnie przymglonych oczu. Uświadomił sobie, że… On umiera! Jego wiedza o ranach była ograniczona do tych śmiertelnych. Mimo to w tej chwil nie był nawet świadom tego, że cios zadany w serce powinien być zabójczy. Niewiele go to jednak teraz obchodziło. Żyje!
- Spowiedzi… - wycharczał słabo Siquel.
- Ale…
Przez chwilę chciał powiedz, że przecież nie jest kapłanem, lecz czuł już... Pozbył się złudnej nadziei. Wiedział, co oznacza ostatnia spowiedź. Zresztą, czyż anioł nie stoi bliżej Boga?
- Dobrze. – Zgodził się łagodnym tonem. – Wyjaw mi swoje grzechy.
Przybliżył ucho do ust Siquela i wysłuchał jego spowiedzi. Zapamiętał każde słowo, wypowiedziane z wielkim trudem, ale nigdy do nich nie wracał.
Słońce wciąż zachodziło. Przyglądał się jego promieniom odbijającym się od lśniącej kopuły. Przypominała mu płomień dogorywającej świecy.
- Nie pozwól im… - Powiedział Siquel zadziwiająco płynnym głosem.
- Obiecuję.
Zapadła noc. Ciągle leżał plecami na ziemi. Bał się poruszyć, aby nie sprawić bólu Siquelowi i – choć odrzucał od siebie tą myśl – by go nie dobić. Nagle zdał sobie sprawę, że na dachu jednego z budynków ktoś stoi.
- Możesz już je wyjąć. – Szepnęła postać, ale dosłyszał każde jej słowo. – On odszedł.
Leżał dalej na ziemi. Nie wiedział czym jest szok, ale bez wątpienia był pod jego działaniem. Po chwili, trochę nieprzytomnie, zaczął wyjmować sztylety.
Delikatnie zsunął z siebie ciało Siquela i wstał, niezgrabnie starając się złożyć skrzydła. Były całe we krwi i sprawiały wrażenie oklapniętych. Po kilku nieudanych próbach zrezygnował. Był zbyt roztrzęsiony, by dalej próbować.
Spojrzał w górę na szczupłą twarz, nieludzko bladą na tle długiego, czarnego płaszcza.
- Witaj, Gabrielu.
- Witaj, bracie.
- Widzę, że nabrałeś ciała.
Archanioł uśmiechnął się, a po chwili wybuchnął śmiechem.
- Widziałeś ryciny?
- Tak. Zastanawia mnie tylko…
- Kosę mam przy sobie – powiedział anioł śmierci, wyciągając zza pleców stylisko, z osadzonym równolegle do niego, zakrzywionym ostrzem. – Racławicka…
- Nie, nie to miałem na myśli.
- Nie? - Nawet na niego nie spojrzał. Tylko z zaciekawieniem przyglądał się ostrzu.
- Ciekawi mnie: jak?
- Zastanawia Cię, jak jeden z najwspanialszych - Oczy Gabriela rozbłysły, a poły płaszcza rozpostarły się, wyolbrzymiając go. – Jak jeden z najpiękniejszych… Jak ja straciłem moje, piękne skrzydła?
Uderzył go cień pychy w jego słowach. Bezwiednie zacisnął pięści.
- Ludzie to sprawili. Uwierzyli, że wyglądam, jak na rycinach… i stało się. Całe szczęście, z czasem, ich wyobrażenie zanika.
Co on gada? Przecież to jakieś brednie…
- Jednak im bliżej Przejścia, tym silniejsze jest ich oddziaływanie. Zauważyłeś już chyba, jak się do nich upodobniliśmy. Nawet ci najbliżej Ojca…
Bluźni!
- Niewielu wiadomo, że chciał, abyśmy otrzymali wolną wolę ucząc się jej od ludzi. Dlatego powołał Stróżów, takich jak Ty.
- Jak ja? – Poczuł nagłą falę gorąca.
- Część szybko upodobniła się do ludzi i stopniowo odsuwała od Boga. – Gabriel zdawał się go nie słyszeć. Cień kaptura zasłonił jego twarz, tak iż widział tylko błyszczące oczy. - Poczęli smakować uroków życia i zapomnieli o powierzonych im zadaniach.
Po co mi to mówi?
- Na ziemi pojawili się aniołowie półkrwi i giganci. Po śmierci ich dusze nie mogły jednak opuścić ziemskiego padołu. Musiały tam pozostać. Tak właśnie powstały wszelkie upiory.
Przestąpił nerwowo z nogi na nogę. Wcale nie podobało mu się to, co słyszał, ale nie mógł przestać słuchać. To było silniejsze od niego.
- Ojciec nie mógł znieść dzieci swych synów. W gniewie zesłał na ziemię potop, zabijając w ten sposób, bez wyjątku, większość złych i dobrych stworzeń. W swym miłosierdziu ocalił jedynie garstkę wybranych. Dusze anielskich potomków rozpierzchły się po całym globie, niczym w czasie tworzenia.
Przecież on bluźni!
- Z czasem życie na ziemi się odrodziło. Powrócili aniołowie. Narodziły im się nowe pokolenia dzieci.
Gabriel zamilkł i delikatnie przechylił głowę. Podążył za jego wzrokiem i zobaczył ciało Siquela. Uderzyła go fala gorąca. Jak mógł zapomnieć! Rozejrzał się szybko wokół.
- Co się stało, bracie?
- Szepty… Myślałem, że…
- Erynie odeszły. To nie są Twoje grzechy. Jesteś tylko posłańcem.
Kojący głos anioła śmierci wcale go nie uspokoił. Odwrócił się szybko. Myśli pędziły, jak oszalałe.
- Pomóż mi. Sam nie dam rady… Ale z Tobą… Z Tobą uda mi się ich…
- Nie mogę. Mam pracę. Zresztą, gniew i zemsta przeczą Bożemu miłosierdziu… - Czuł, jak oczy anioła śmierci koncentrują się na nim.
- Ale… - Jego myśli zostały zdominowane przez jedną. Co on gada? Przecież Bóg sam…
- Dlaczego?
- Muszę!
- Nie mogę Ci pomóc. Mam pracę. Poproś Michała…
Przez twarz przemknął mu cień. Po raz pierwszy poczuł strach.
- …ale to chyba nie najlepszy pomysł – ciągnął Gabriel, uśmiechając się krzywo na widok jego przerażenia.
- Błagam Cię. Pomóż mi – szepnął, próbując przezwyciężyć nowe uczucie. Z całych sił starał się zebrać myśli. – To się musi skończyć… - Wziął głęboki oddech. – Oni grzeszą przeciw Bogu! Zabijają niewinne istoty dla przyjemności…
- Dlaczego? – Oczy anioła śmierci zajarzyły się oślepiającym światłem.
Spuścił głowę. On wie!
- Ja… obiecałem… - Wyrzucił z siebie zrezygnowanym głosem.
Po chwili podniósł wzrok.
- Nie mogę teraz iść z Tobą w bój, ale… - Archanioł uniósł się w powietrze i zawisł na tle księżyca. Światło jego oczu złagodniało.
Poczuł się strasznie zmęczony i ociężały. Oparł się ciężko o ścianę, by niemal w tej samej chwili odskoczyć od niej, na dźwięk głuchego uderzenia. Odwrócił się szukając źródła, ale zobaczył tylko popękaną i trochę zarysowaną ścianę. Z góry dobiegł go śmiech.
- Spokojnie, bracie. To tylko Twoje skrzydła – powiedział anioł śmierci, unosząc się coraz wyżej.
Z trudem je rozprostował. Były strasznie ciężkie i jakby odrętwiałe. Spojrzał na jedno z nich przez ramię. Było całkowicie zdrowe. Na metalicznie szarych piórach nie było nawet śladu zadrapania.
Chciał o coś zapytać, ale Gabriel znikł już w świetle księżyca.


Stał na dachu wciąż patrząc na zachodzące słońce, w rzeczywistości nie widząc go jednak. Wspominał. Obrazy, dźwięki, uczucia… To wszystko wracało. Przez jedną cudowną chwilę oszukiwał w karty, pił do nieprzytomności, ścigał się z cieniem przemykającym pomiędzy budynkami… Tylko przez chwilę. Dopiero teraz doszło do niego, co stracił. Odczuł swą samotność. Odkrył tajemnicę mentalnego bólu.
Odrzucił głowę do tyłu i otworzył usta w niemym okrzyku. Wokół rozległ się dźwięk pękających szyb.
Kątem oka zobaczył dwa szybko zbliżające się kształty. Poczuł gniew. To przez nich! Nagle wypełniła go taka energia… Pióra nastroszyły się ze złowrogim zgrzytem. Z trudem zmusił się, by pozostać na miejscu.
Upadli zatoczyli powolne półkole i wylądowali na pobliskich dachach.
- To znowu Ty.
Nie odpowiedział.
- Małpa ma szczęście, że nie żyje. Gdybym nie zrzucił skrzydeł, miałbym bliznę.
Ścisnął mocniej, trzymaną w ręku, pochwę miecza. Był wściekły, ale ostatnie słowa upadłego wytrąciły go z tego stanu. Przypomniał sobie drugą rozmowę z Gabrielem. Anioł śmierci mówił mu o pysze upadłych, ale i tak ich samouwielbienie zaskoczyło go. Zrzucił skrzydła! Dar od Boga…
- Wykończ go! – Usłyszał głos pierwszego.
Zobaczył błysk. Odruchowo zasłonił się skrzydłami, od których odbiły się sztylety.
- To było takie ludzkie – powiedział, wymuszonym, rozczarowanym głosem.
Na twarzach upadłych pojawiła się wściekłość.
- Zapłacisz za to!
Wzbili się w powietrze. Pierwszy wprost na niego, szykując się do szarży. Drugi zaś okrążał go szerokim łukiem.
Uśmiechnął się paskudnie. Myślą, że będę uciekał. Odcinają mi drogę … Ugiął kolana i skoczył w bok, ku drugiemu.
Zaskoczył go. Upadły ledwo zdążył zablokował cios dwoma, długimi sztyletami. Siła wyskoku wyrzuciła go dalej. Obrócił się i ciął na oślep.
Od spadającej głowy odłączył się dogorywający skręt.
Wylądował ciężko na dachu i szybko zlustrował okolicę wzrokiem.
- Ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo! – Wrzasnął pierwszy upadły wyjmując w locie drugi miecz.
Nie odpowiedział. Czekał. W powietrzu byłby za wolny. Gdybym tylko mógł latać… Skrzydła go spowalniały. Skrzydła!
Wziął rozbieg i skoczył. Spotkali się tuż nad dachem. Zasłonił się skrzydłami, po których, chwilę później, ześliznęły się ostrza. Upadły zrobił szybki unik, ale i tak się zderzyli.
Wylądował ciężko, z trudem łapiąc równowagę.
- Nie pokona mnie jakiś kafar!
Odwrócił się i zobaczył, jak upadły staje na równe nogi. Nie jakiś kafar. Boży! Ze zdziwieniem stwierdził, że nie czuje gniewu, tylko chłodne opanowanie.
Upadły poderwał się z trudem w powietrze. Z lewego skrzydła kapała krew.
Nagle energia wróciła. Nie wiedzieć czemu ogarnęła go euforia. Boży!
Skoczył ku upadłemu. Zmusił do chwilowego, chaotycznego cofania. Wybił się ponownie, ale tym razem nie trafił. Upadły zaatakował go, gdy lądował. Ledwo sparował ciosy lecące na głowę. Nagle jeden z mieczy zsunął się z jego bloku i zadrasnął lewe ramię. Wrzasnął z bólu. Rozpostarł skrzydła i zaczął machać nimi na boki, zmuszając upadłego do szybkiego odwrotu.
Był wściekły. Zapach własnej krwi przypomniał mu śmierć Siquela.
Rzucił się ku upadłemu, który zdążył już wzbić się w powietrze. Zaatakował mieczem i skrzydłami zmuszając go do niezręcznego cofania i jednoczesnej obrony.
Wyładował łapiąc równowagę skrzydłami. Odwrócił się i… Zaparło mu dech. Bezwiednie okręcił się w miejscu. Nawet nie zauważył, gdy zgiął się w pół. Obok upadł miecz. Nie przebił go na wylot tylko dlatego, że uderzył głownią. Rzucił we mnie…
Powietrze wypełniał nieprzyjemny, przenikliwy śmiech.
Wziął głęboki wdech, odwrócił się i skoczył ku upadłemu. Zaskoczył go. Wybił mu z rąk drugi miecz potężnym ciosem z obrotu i zawirował rozpościerając skrzydła. Krople krwi wypełniły powietrze niczym deszcz.
Upadły upadł. Wokół niego szybko rosła ciemna kałuża. Wylądował tuż obok niego, zadając, niemal w tej samej chwili, litościwy, zabójczy cios.


Siedział na krawędzi dachu. Był cały we krwi. Rozmyślał, nieświadomie, przyglądając się nastolatkowi oglądającemu telewizję. Co teraz? Jaki jest sens…
- Ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo! – Wrzasnęła kolorowa postać z ekranu.
Uśmiechnął się bezwiednie. Jaki jest cel mojego istnienia?
Z zadumy wyrwał go płacz krzywdzonego dziecka.
krok po kroku

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Re: Kafar boży

Post autor: mirgon »

Migor pisze:Proszę o wytkniecie wszystkich, nawet najmniejszych, błędów. Miłego czytania :)
Wolę miłego czytania.

Zakapturzona postać stała na dachu przyglądając się zachodzącemu słońcu.
Coś mi ta "postać" nie pasuje w tym kontekście - to tylko uwaga.
A słońce to zachodzi w ciążę? Czy może zachodzi w głowę? Domyślam się, że za horyzont zachodzi ale pewności nie mam.
Metaliczna szarość piór dziwnie kontrastowała z czarną, skórzaną bluzą zarzuconą na kolczugę. Powietrze przesycone było napięciem i szumem… wspomnień.
Koniec akapitu. A kim była postać? Indianina odrzuciłem na wstępie, pióropusz by nie wszedł pod kaptur, może husarz bo ma kolczugę?
No a pióra to poprzyszywane do bluzy czy do skrzydeł na przykład.
Dziwnie kontrastowała? To znaczy jak? Ciekawy jestem bo czarny z szarym, nawet metalicznym raczej nie tworzy kontrastu. Czarny z bielą kontrastuje ale żeby z szarym, no faktycznie, dziwne. Skoro wiesz, jak dziwnie kontrastuje to to mi opisz.
Skórzana bluza, hm, jakaś nowomoda? No i skoro bluza to gdzie ta kolczuga wystaje? Spod bluzy?
Ale ok, widziałem tą okładkę.
Napięcie wspomnień? Powietrze przesycone wspomnieniami? Nie kupuję.

Nie widział w nim nic nadzwyczajnego. Mimo to Siquel podziwiał je. A przecież to tylko ognista kula!
Trochę to sprzeczne wiadomości. No bo skoro, w zachodzącym słońcu nie ma nic nadzwyczajnego, to dlaczego bohater "mówi" że je podziwia? Bo to zwykła ognista kula, tylko? Dlaczego? Pytam bom ciekaw, a skoro poruszasz wątek to go skończ.
- Ja… nie pożywiam się tak, jak Ty…
- No tak. Pewnie wolisz niemowlęta.
Może w drugą stronę byłoby lepiej, tj. "Ty się nie pożywiasz tak jak ja" bo z tego co rozumiem to słowa Siquela, i to on jest pytany czy ma kogoś (Ty) wziąć, ze sobą.
No i trochę bezosobowy dialog, nie wiem co mówi, "Ty" a co Siquel.
No i kto to jest; "Ty"?
Przez twarz Siquela przemknął grymas. A może tylko cień? To pewnie chmura, albo jakiś ptak. Tyle tego…
Czekaj, czekaj,Twierdzisz że grymas przemykający przez twarz, może być cieniem? Chmurą? Jakimś ptakiem? Kondorem np? Samolotem? Supermenem? Może latającym słoniem też może być? Tyle tego w końcu...
Puste butelki po wódce walały się dosłownie wszędzie. Siquel stał na resztkach jednej z nich i krzyczał.
U sąsiada, dosłownie, też się walały? I w piwnicy też? A tak w ogóle to gdzie się walały? W pokoju obok?
No no, tyle butelek i tylko jedna się stłukła i akurat na resztkach tej jednej stał Siquel.
Wykorzystał to, że zabrakło mu tchu. Wyjrzał ostrożnie zza czarnych skrzydeł, chroniących go dotychczas od kawałków szkła.
Komu zabrakło tchu? Siquelowi czy "Ty"? Pogubiłem się już. Czarne skrzydła to raczej nie Siquel, ten miał metalowo szare.
- Dlaczego? – Pytanie wydawało się powracać niczym echo.
Jak do tej pory to ja częściej się pytałem dlaczego.
- Niektórzy sądzą, że chcą odkupić swoje winy…
To sądzą, czy chcą? Może tak normalnie; Niektórzy sądzą, że w ten sposób odkupią swoje winy, chcą w to wierzyć. Np.

- Możliwe też, że upadli tak bardzo… - Urwał ugodzony myślą.
Chciałbym być w końcu ugodzony pewnymi wiadomościami. Na razie wszystko wisi w próżni.
No i jak bardzo upali? Tak bardzo! A nie aby bardziej? Tak całkiem bardzo?
Konkrety chłopie, choć kilka i się odpi... i wkręcę w klimat.
Interesował się tym tylko ze względu na demona. Gdyby nie on, nie zwróciłby na to większej uwagi, bo i po co. Co go obchodzili ludzie? Te żałosne małpy…
Tym, tylko? Z przecinkiem mi lepiej. Jaki demon, chwila. Czyżbym kartki pogubił...? Był tu tylko Siquel i "Ty"! Już sobie z Siquela zrobiłem anioła - świra a Ty, autorze, mi to burzysz i wprowadzasz jeszcze demona?
Demon usiadł ciężko. Jego twarz stężała, a oczy zaszkliły się przywołując przeszłość.
Pojęcie demona kłóci mi się z; "usiadł ciężko" ale niech będzie, jest cielesny.
Nie wiem, czy oczy mogą przywoływać przeszłość. Coś z przeszłości to może stanąć przed oczyma. Np.
A i zaczynają mnie drażnić wielokropki.

Na dziś tyle.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Migor »

Myślę, że najrozsądniej będzie poczekać, aż przeczytasz do końca. W ten sposób unikniemy zbędnych wyjaśnień i dyskusji.
krok po kroku

Awatar użytkownika
Hitokiri
Nexus 6
Posty: 3318
Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
Płeć: Kobieta

Post autor: Hitokiri »

Były strasznie ciężkie i jakby odrętwiałe.
Jakby - bym wywaliła. Albo coś jest odrętwiałe, albo nie. A że ty jesteś panem swojego tekstu, musisz być pewny tego co stwarzasz.

Ogólnie: językowo nie widzę błędów. Styl dobry, aczkolwiek brakuje mu czegoś - nie wciąga, nie porywa, a momentami nawet nudzi. Dialog tego anioła z Gabrielem sprawił, że niemal zasnęłam, a przy opisie walki i śmierci Siquela, to nie mogłam się z początku połapać kto kogo bije. Z kolei opowieść Siquela o tym jak zabił dziecko wyszła wiarygodnie i dobrze. W ogóle początek jest całkiem ciekawy. Ale potem...

Właśnie, tu dochodzimy do treści. O treści mam do powiedzenia tyle, że nie lubię tekstów o aniołach i demonach. Nie kiedy, oni są głównymi bohaterami. Sama historia mnie nie wciąga - nie wciąga, nie wiem o co w niej chodzi, zamotałam się trochę. W pewnym momencie miałam ochotę po prostu przerwać w połowie, ale obiecałam ci, że przeczytam... to wytrwałam do końca. Bohaterowie nie wzbudzili mojej sympatii (ani antypatii), są mdli i bez wyrazu. Co do bohaterów - jestem zwolenniczką tezy, że bohaterów można kochać, można nienawidzić, ale oni MUSZĄ jakoś działać na czytelnika. Na mnie nie podziałali.
Ogólnie tekst bardziej mnie nudził niż zaciekawiał.
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"

Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Migor »

Na początku opowiadanie miało być napisane nowym stylem. Chciałem uniknąć zbędnych werbalizmów. Miałem jednak wątpliwości. Dałem fragment do przeczytania dla kolegi, a ten pochwalił za pomysł i poradził, żebym dał sobie spokój. Teraz widzę, że trzeba było zostać przy swoim.
IMHO tekst w wordzie jest bardziej przystępne (i nie chodzi mi tutaj tylko o to opko). Taka mała konkluzja.

EdiT: Tak z ciekawości. Do którego momentu opko jest znośne?
krok po kroku

Awatar użytkownika
Hitokiri
Nexus 6
Posty: 3318
Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
Płeć: Kobieta

Post autor: Hitokiri »

Do momentu jak Siquela zaatakowali, było IMO znośnie.
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"

Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Migor »

Jeszcze jedno (chyba): brak imienia głównego bohatera jest uciążliwy?
krok po kroku

Awatar użytkownika
Hitokiri
Nexus 6
Posty: 3318
Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
Płeć: Kobieta

Post autor: Hitokiri »

A na to akurat nie zwróciłam uwagi, dopiero teraz jak powiedziałeś :) Ale nie, to nie przeszkadzało. Zresztą bohater Popiołu i kurzu Grzędowicza też nie miał imienia :)
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"

Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Re: Kafar boży

Post autor: mirgon »

Jedziemy dalej.
- Jechałem samochodem… Byłem pijany… Nie zauważyłem… - Zacisnął mocno powieki, spod których popłynęły łzy. Mimo to, jego oddech stał się na chwilę spokojniejszy. – Zatrzymałem się dopiero na słupie. Ciało kobiety leżało na masce… Dziecko… - Głos mu się załamał. - Daleko… Wózka nigdzie nie było widać.
Co do wielokropków, zostaw je na takie okazje jak wyżej. W tej wypowiedzi mają sens a wręcz są na miejscu.
Po bliżej nie określonym czasie ciągnął dalej,
Trzy lata, siedem miesięcy, dwa dni, osiemnaście godzin i pięćdziesiąt cztery sekundy - może być? Zdążył zapomnieć już, co chciał powiedzieć?
- To niemożliwe. – Powiedział anioł, ważąc każde słowo.
Co do ważenia słów to przydałoby się ich więcej, ale się nie czepiam.

Czemu… - Zamilkł w pół słowa.
No nie, zamilkł ale po słowie a nie w jego połowie, to widać.
Nagle przez jego twarz przemknął grymas.
Hm, powtórzenie?
W biegu chwycił miecz oparty o ścianę i wyskoczył przez balkon.
O proszę, jakieś konkrety - mamy ścianę i balkon, z dachem daje to obraz bloku, a więc i blokowiska. Czemu tak późno? W jakim celu taki zabieg? Żeby się czytelnik pogubił i nie było mu zbyt łatwo z wizualizacją? Ale wciąż zostaje sprawa dialogów, kto komu?

Nie mógł go nigdzie znaleźć. Siquel potrafił błyskawicznie poruszać się wśród budynków. Bardzo trudno było go wtedy odnaleźć.
Nie za ładne to.

Wciąż zachodzące słońce tylko przeszkadzało,
Wychodzi na to, że bliżej nieokreślony czas, jest jednak określony "wciąż zachodzącym słońcem" czyli przedziałem czasowym.
Zaklął i zaczął szybko wznosić się wyżej. Mimo to nie mógł go znaleźć. Zaklął.
Gdyby tak zaklął powtórnie to bym to darował.
jedna straszną chwilę
Literówka.
Coś mi ta jedna straszna chwila zgrzyta ale ok, nie czepiam się.
Na twarzy pojawił się grymas obrzydzenia.
To już trzeci grymas.
Zmysły odbierały wszystko z bolesną skutecznością, a nawet bardziej.
Nie za ładne to. No i skoro "a nawet bardziej" to jak bardziej? Bardziej bardzo?
wśród szumu ludzkich myśli i smaku dogorywających świec.
Jasna cholerka, ale jazda. Mówisz, że działał wszystkimi zmysłami? Że mu w kubki smakowe, ktoś wpakował dogorywającą świeczkę? Albo że mu w buzi zgasła? Skąd się to wzięło?
Nawet nie splunął, by pozbyć się nieprzyjemnego smaku.
Brr.
Siquel stał na dachu i coś krzyczał. Nawet z daleka słychać było przenikliwy śmiech czteroskrzydłego. Drugi, dwuskrzydły, podlatywał powoli do demona. Nagle ten skoczył ku niemu. Zaskoczenie było tak wielkie, iż zdążył odbić się od zszokowanego skrzydlatego i zaatakować pierwszego. Ciął z całych sił, ale ostrze uderzyło w rękojeść jednego z dwóch mieczy zawieszonych na plecach anioła i wbiło się w podstawę skrzydła miast je odciąć.
Ciężki opis.

Oblicze wykrzywił mu złowrogi grymas.
Czwarty grymas.

Na twarzy czteroskrzydłego pojawiło się zniecierpliwienie i coś na kształt głodu.
Coś na kształt głodu - nawet nie potrafię sobie wyobrazić co to może być. Burczenie w brzuchu nawet nie ma kształtu głodu. Głód chyba w ogóle nie ma kształtu, to odczucie, to chęć zeżarcia konia z kopytami.
Siquel unosił się niczym na zwolnionym filmie. Nie odrywał od niego wzroku. Był już blisko...
Siquel, ma się rozumieć, nie odrywał od niego wzroku, od "Ty"?
No i to przyspieszanie "Ty" jest nużące, leci ale jeszcze przyspiesza choć wcześniej przyspieszył ale to i tak mało bo stara się jeszcze przyspieszyć.

Ostrza przebiły skrzydła i wbiły się w plecy demona, przygwożdżając je do nich.
Tak się mi to czyta jakby to plecy były przygwożdżone do "nich" a nie skrzydła do pleców.
Czteroskrzydły podleciał wolno i zawisł wysoko nad nimi.
podlecieć — podlatywać
1. «wzbić się w powietrze na niewielką odległość lub lecąc, zbliżyć się do czegoś, do kogoś»
Skoro podleciał to raczej już nie zawisł wysoko nad nimi, raczej zawisł nad nimi, bez wysoko.
Przez chwilę jego dziwne oczy chłonęły widok. Powietrze wypełnił przenikliwy śmiech.
Co Ty masz z tymi dziwnymi? Co rusz, to dziwne tamto dziwne. Odnoszę wrażenie, że nie wiesz jak coś opisać albo ci się nie chce.


Tkwił pogrążony w ciemności. Nie wiedział ile czasu tak leżał.
Tak leżał? Zdanie wcześniej mówi, że tkwił, a nie że leżał.

Równie dobrze mógł minąć wiek, jak i sekunda. Słońce wciąż zachodziło. Uderzyła go myśl: Zadziwiające, ileż ono może…
Tak, słonce wiele może, jak stary człowiek...

Przez chwilę chciał powiedz, że przecież nie jest kapłanem, lecz czuł już...
Co czuł? Co już czuje ktoś, kto przecież nie jest kapłanem? Czy ja czytam poezję, że muszę sobie wszystko interpretować?

Zapamiętał każde słowo, wypowiedziane z wielkim trudem, ale nigdy do nich nie wracał.
Kiedy nigdy? Teraz nigdy w trakcie spowiedzi, czy później, po spowiedzi czyli nigdy jednak.
Ale słońce zachodzi, choć już bardziej to wisi.
Przyglądał się jego promieniom odbijającym się od lśniącej kopuły.
Niepotrzebny zaimek.
A i skąd się kopuła lśniąca wzięła?
Przypominała mu płomień dogorywającej świecy.
Smak mu mogła przypomnieć, było by logiczniej i nie było by powtórzenia.

zaczął wyjmować sztylety.
Przypominam, że z pleców na których to plecach wyrosły skrzydła.

Były całe we krwi i sprawiały wrażenie oklapniętych.
Lubię jak coś jest całe we krwi, calusieńkie na czerwono, mniam.
A oklapnięte to raczej były, wrażenie oklapniętego to ja sprawiam.
Oczy Gabriela rozbłysły, a poły płaszcza rozpostarły się, wyolbrzymiając go.
Bardzo niefortunne, oj bardzo :)))
Poczuł nagłą falę gorąca.
Zsikał się czy co?
Uderzyła go fala gorąca.
Powtórzenie.
Przez twarz przemknął mu cień.
Jak nie grymas to cień. Oby nie cień ptaka albo...

Na dziś kolejne dość, bo już sam głupoty wypisuję a nie o to chodzi.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Migor »

Mógłbyś wyjaśnić mi jakim cudem zauważyłeś powtórzenia? Przyjrzałem się fragmentom, z których kopiowałeś cytaty.

W gwoli ścisłości. To nie Siquel jest demonem. Ten 'Ty' ,jak go określasz, jest tym skrzydlatym i to są jego wspomnienia. Jesteś pierwszą osobą, która tego nie zauważyła, a opko czytało sporo osób.
wśród szumu ludzkich myśli i smaku dogorywających świec.
Stworzenia o bardzo dobrym węchu potrafią wyczuć smak dzięki zmysłowi powonenia.
mirgon pisze:
Tkwił pogrążony w ciemności. Nie wiedział ile czasu tak leżał.
Tak leżał? Zdanie wcześniej mówi, że tkwił, a nie że leżał.
To, że tkwił nie wyklucza tego, iż leżał.
mirgon pisze:Czy ja czytam poezję, że muszę sobie wszystko interpretować?
Lubię poezję. Pewnie dlatego jej cień odbija się w moich opowiadaniach.

Odpowiedziałem na komentarza z grubsza. Zajmę się nimi później, jak przeczytasz opowiadanie do końca, no i oczywiście, jeśli znajdę dość czasu.

Ps. Proszę, złośliwości zachowaj dla siebie. Nic nie wnoszą i chwały nie przynoszą wcale.
krok po kroku

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Migor »

Migor pisze:To nie Siquel jest demonem.
Bez 'nie'.
Brak edycji to zuo jest ;)
krok po kroku

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Re: Kafar boży

Post autor: mirgon »

I lecimy dalej.
To nie są Twoje grzechy.
Czy aby na pewno są potrzebne duże litery w dialogach? To nie list, nie post. Oni mówią, nie akcentują literki Te bo o tym nie wspominasz.

Archanioł uniósł się w powietrze i zawisł na tle księżyca. Światło jego oczu złagodniało.
Jak, hm, batplane? Na tle księżyca, szczególnie w Polsce, to mógłby zawisnąć, i to nie dosłownie, karlik karliczek, np. Archanioł musiałby lecieć i lecieć do góry by się na tym tle znaleźć.
Na metalicznie szarych piórach nie było nawet śladu zadrapania.
A co z krwią, w której były całe?
Chciał o coś zapytać, ale Gabriel znikł już w świetle księżyca.
To znaczy, oddalał się od "Ty", w kierunku księżyca, aż w końcu zmalał do tego stopnia że znikł w tym świetle, tle? O tenże efekt Ci chodziło. Czy może że rozpłynął się w świetle?
Nagle wypełniła go taka energia…
Jaka energia? Męczą strasznie te niedookreślenia... Strasznie męczą... tak bardzo męczą... aż mam ochotę... ale... no bo...
Pióra nastroszyły się ze złowrogim zgrzytem.
zgrzyt
1. «przykry odgłos powstający przy tarciu o siebie twardych przedmiotów»
Mniemam, że nie miał metalowych piór. Wobec tego, może; ze złowrogim furkotem.
Przypomniał sobie drugą rozmowę z Gabrielem.
Przegapiłem pierwszą rozmowę?
Wylądował ciężko na dachu i szybko zlustrował okolicę wzrokiem.
i kilka zdań dalej;
Wylądował ciężko, z trudem łapiąc równowagę.
Wylądował niezgrabnie, niezręcznie, omal sobie czegoś nie łamiąc, prawie się wywracając itd, itd. Szukaj słów.
Upadły upadł.
No i tak się to kończy - upadkiem upadłego.
Był cały we krwi.
Mniam mniam.
Rozmyślał, nieświadomie, przyglądając się nastolatkowi oglądającemu telewizję.
Rozmyślał nieświadomie czy rozmyślał, nieświadomie przeglądając się.
- Ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo! – Wrzasnęła kolorowa postać z ekranu.
O ile tamte "Ty" jeszcze jakoś rozumiałem, to tego już ni w cholerę.


Uf, było ciężko ale przebrnąłem, tak właśnie przebrnąłem.
A teraz wnioski;
- wielokropek, o mało nie zamęczył mnie na śmierć... na amen... na wszystko wręcz... Nadużywasz wielokropka i to wcale, a wcale nie zasadnie. Zostaw go na specjalne okazje.
- niedopowiedzenia, niedookreślenia co kilka zdań coś jest nieokreślone, dziwne np. Dalej, brak miejsca akcji, do pewnego czasu jest to próżnia wypełniona butelkami i dwoma istotami nadprzyrodzonymi. Brak jakiegokolwiek opisu postaci, a co za tym idzie - wyobrażam sobie sam, nieopierając się na Twoim opisie, potem to wszystko może tak zgrzytnąć, że ... ho ho. Ja widziałem elfa na dwa cale a Ty mówisz, że jednak był ludzkiego wzrostu, np.
- pogubione dialogi - kto komu i co przy tym zrobił, ziewnął,prychnął, pierdnął itd. Ciężko się połapać kto, co mówi, trzeba tekst czytać kilka razy by to odgadnąć - o to Ci chodziło? By czytelnik nauczył się Twojego tekstu na pamięć, bo musi co kilka zdań wracać i układać sobie w główce, co powiedział demon a co anioł
- imiona to że główny bohater nie ma imiona to jeszcze ujdzie, ale strasznie mieszasz nazwami, "Ty", demon, skrzydlaty demon, anioł, anioł śmierci, czteroskrzydły, dwuskrzydły, upadły, pierwszy, pierwszy upadły itd. Na tym tle Siquel wyrasta na głównego bohatera - ma pewne imię (choć mi mimo wszystko kojarzy się z Prequel'em)
- przecinki ich brak lub bycie w nieodpowiednim miejscu, mimo iż sam stawiam przecinki jak miliarder kasę w kasynie - gdzie popadnie, a nuż trafię, to u Ciebie widzę podobną manierę, tylko że Ty mniej stawiasz :)
- walka chaotyczna jak komunikacja miejska w Krakowie, ciężkie, wręcz toporne opisy, czteroskrzydły, machnięcie mieczem, dwuskrzydły, machnięcie mieczem, skrzydło - bez urazy ale jak podkreśliłem te "skrzydła" to tak mi sie skojarzyło. Druga walka jest dokończoną kalką walki pierwszej - to moje zdanie.
- powtórzenia mam wrażenie, że albo masz ubogie słownictwo (to mija z czasem) albo lenia jak stąd do Afryki (to już nie minie), nie szukasz nowych określeń, lecisz wciąż tym samym. Grymasów, co niemiara wykwita na twarzach i nic więcej.

Moja rada; poproś kogoś o drugi komentarz - bazując tylko na jednym, a tym bardziej moim, to można sobie krzywdę zrobić. Jak się błędy powtórzą to je skoryguj, jak nie to; masz wolną wolę i możesz wybrać co Ci się podoba a co nie. Jeśli masz ochotę popracować dalej z tym tekstem - to nie poprawiaj go, potraktuj jako konspekt i napisz opko na nowo.

Co do złośliwości, hm, uwierz mi, staram się, naprawdę się staram i mam powody by się starać nie wyzłośliwiać. I jeśli się już wyzłośliwiam to wierzę, że to tylko na Twoim tekście a nie na Twojej osobie. Jeśli uraziłem - przepraszam.

Co do pomysłu, hm, ciężka sprawa, dużo ostatnio tych aniołów się pojawiło, ja bym się zamknął na pomyśle z Siquelem i nic więcej, by nie wprowadzać chaosu w tak krótkim tekście. Może jakieś tam rozdwojenie jaźni u anioła, alter ego.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Migor »

Dzięki za komentarz(e) do tekstu. Tego właśnie było mi trzeba: krytyki.
Metaliczna szarość piór dziwnie kontrastowała z czarną, skórzaną bluzą zarzuconą na kolczugę. Powietrze przesycone było napięciem i szumem… wspomnień.
Właściwie to powinienem napisać: 'Metalicznie szare pióra kontrastowały z czarną...' To do czego pióra są 'przyczepione' okazuje się trochę później w tekście.
mirgon pisze:
('Ty') Nie widział w nim nic nadzwyczajnego. Mimo to Siquel podziwiał je. A przecież to tylko ognista kula!
Trochę to sprzeczne wiadomości. No bo skoro, w zachodzącym słońcu nie ma nic nadzwyczajnego, to dlaczego bohater "mówi" że je podziwia? Bo to zwykła ognista kula, tylko? Dlaczego?
Widzę, że nie połapałeś się. Małe ułatwienie. (Widzę już swój błąd swój błąd.)
mirgon pisze:
Przez twarz Siquela przemknął grymas. A może tylko cień? To pewnie chmura, albo jakiś ptak. Tyle tego…
Czekaj, czekaj,Twierdzisz że grymas przemykający przez twarz, może być cieniem?
Nie ja twierdzę, tylko bohater tak myśli (kursywa). Cień może należeć do chmury, bądź ptaka.
mirgon pisze:Komu zabrakło tchu? Siquelowi czy "Ty"? Pogubiłem się już. Czarne skrzydła to raczej nie Siquel, ten miał metalowo szare.
Co do skrzydeł, większośc wyjaśnia się z 'czasem'.
mirgon pisze:
Jego twarz stężała, a oczy zaszkliły się przywołując przeszłość.
Coś z przeszłości to może stanąć przed oczyma.
I o to właśnie chodzi.
mirgon pisze:
Po bliżej nie określonym czasie ciągnął dalej,
Trzy lata, siedem miesięcy, dwa dni, osiemnaście godzin i pięćdziesiąt cztery sekundy - może być? Zdążył zapomnieć już, co chciał powiedzieć?
Nie rozumiem o co Ci chodzi.
mirgon pisze:
Czemu… - Zamilkł w pół słowa.
No nie, zamilkł ale po słowie a nie w jego połowie, to widać.
Zastanawiałem się nad tym. Zasięgałem nawet rady. Zostawiłem, tak jak było, bo chciałem, żeby czytelnik wiedział, co to było za słowo.
mirgon pisze:
Nagle przez jego twarz przemknął grymas.
Hm, powtórzenie?
Wyjaśnij.
mirgon pisze:
Na twarzy pojawił się grymas obrzydzenia.
To już trzeci grymas.
Jest jakiś limit?
mirgon pisze:
Zmysły odbierały wszystko z bolesną skutecznością, a nawet bardziej.
Nie za ładne to. No i skoro "a nawet bardziej" to jak bardziej? Bardziej bardzo?
Zostawiłem to tylko dlatego, żeby zobaczyć, czy ktoś się przyczepi. Chciałem poznać opinię na temat tym podobnych dodatków.
mirgon pisze:
Przez chwilę jego dziwne oczy chłonęły widok. Powietrze wypełnił przenikliwy śmiech.
Co Ty masz z tymi dziwnymi? Co rusz, to dziwne tamto dziwne. Odnoszę wrażenie, że nie wiesz jak coś opisać albo ci się nie chce.
Niedopatrzenie. Nie zauważyłem.
mirgon pisze:
Zapamiętał każde słowo, wypowiedziane z wielkim trudem, ale nigdy do nich nie wracał.
Kiedy nigdy? Teraz nigdy w trakcie spowiedzi, czy później, po spowiedzi czyli nigdy jednak.
'Nigdy do nich nie wracał'. Nie wiem czego tu nie rozumiesz.
mirgon pisze:
Przypominała mu płomień dogorywającej świecy.
Smak mu mogła przypomnieć, było by logiczniej i nie było by powtórzenia.
Zastanawia mnie jakim cudem widzisz te powtórzenia.
mirgon pisze:
Uderzyła go fala gorąca.
Powtórzenie.
Z tego, co pamiętam powtórzenie występuje wtedy, gdy 'blisko siebie' są takie same zwroty, wyrazy. Popraw mnie jeśli się mylę.
mirgon pisze:
To nie są Twoje grzechy.
Czy aby na pewno są potrzebne duże litery w dialogach? To nie list, nie post. Oni mówią, nie akcentują literki Te bo o tym nie wspominasz.
Napisałem tak z przyzwyczajenia. To błąd?
mirgon pisze:
Archanioł uniósł się w powietrze i zawisł na tle księżyca. Światło jego oczu złagodniało.
Na tle księżyca, szczególnie w Polsce, to mógłby zawisnąć, i to nie dosłownie, karlik karliczek, np. Archanioł musiałby lecieć i lecieć do góry by się na tym tle znaleźć.
Nigdzie zostało napisane, że akcja rozgrywa się w Polsce, czy nawet na Ziemi. Aż tak kuło Cię to w oczy? To, ze zawisł na tle księżyca.
mirgon pisze:
Chciał o coś zapytać, ale Gabriel znikł już w świetle księżyca.
To znaczy, oddalał się od "Ty", w kierunku księżyca, aż w końcu zmalał do tego stopnia że znikł w tym świetle, tle? O tenże efekt Ci chodziło. Czy może że rozpłynął się w świetle?
Chciałem, żeby czytelnik sam wyobraził sobie w jaki sposób to się stało.

mirgon pisze:
Pióra nastroszyły się ze złowrogim zgrzytem.
Mniemam, że nie miał metalowych piór.
Miał. "Odruchowo zasłonił się skrzydłami, od których odbiły się sztylety."
mirgon pisze:
Przypomniał sobie drugą rozmowę z Gabrielem.
Przegapiłem pierwszą rozmowę?
Pominąłem druga rozmowę. Nie potrzebnie o niej wspomniałem.
mirgon pisze:
Upadły upadł.
No i tak się to kończy - upadkiem upadłego.
Zrobiłem to umyślnie.
mirgon pisze:
Rozmyślał, nieświadomie, przyglądając się nastolatkowi oglądającemu telewizję.
Rozmyślał nieświadomie czy rozmyślał, nieświadomie przeglądając się.
To drugie.
mirgon pisze:
- Ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo! – Wrzasnęła kolorowa postać z ekranu.
O ile tamte "Ty" jeszcze jakoś rozumiałem, to tego już ni w cholerę.
Co tu rozumieć, oprócz tego, ze upadły użył dokładnie tych samych słów?

Opis walki mi nie wychodzi. Zauważyłem to już podczas pisania tego opka.
Komentarze już były, ale zbyt lakoniczne, mało konkretne. Dlatego właśnie wstawiłem tekst na FF zamiast go przerobić. Potrzebowałem (i wciąż potrzebuję) konkretnego wytknięcia błędów.
Co do złośliwości. Były po prostu niepotrzebne. Dzieki nim nastawiasz negatywnie do siebie autora, który potrzebuje tylko opinii. Widziałem wiele Twoich wcześniejszych postów i uznałem za słuszne wytknąć Ci tą nieładną manierę.
krok po kroku

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Wybacz Migor, zaczęłam czytać, ale nie przebrnęłam. Potem zauważyłam łapanki przedpiśców i... wymiękłam. Jak jeszcze mam sprawdzać które z moich (trzystronicowych na razie) komentarzy muszę wywalić by się nie powtarzały, to rezygnuję. Nie mam czasu na tekst który mnie nawet nie zaciekawił. Ile można pisać wariacji o aniołach? Jeśli już o nich się pisze, wypada chociaż zaznajomić się z tematem i wprowadzić w niego czytelnika. Wybacz, oglądałam Dogmę, Armię Boga i inne takie, przeczytałam książki Dicka i wciąż gubię się kto u ciebie to anioł, diabełek, demon (?) Wymieszałeś totalnie gatunki i postaci. Używasz zupełnie abstrakcyjnych porównań i skojarzeń, nie każ mi wypisywać konkretnych cytatów bo zgłupieję, od przewijania tego tekstu.

Anioł upadły = diabeł. demony to jego podnóżki, tak jak aniołki stróże dla aniołów wyższych. Nie ąłpię się który miał dwoje skrzydeł, który czworo, walka była dla mnie absolutnie chaotyczna, nie wiem kto bił, kto cierpiał, kto łapał. I podstawowa kwestia która sprawiła, że nie dobrnęłam do końca:
Przez chwilę chciał powiedz, że przecież nie jest kapłanem, lecz czuł już... Pozbył się złudnej nadziei. Wiedział, co oznacza ostatnia spowiedź. Zresztą, czyż anioł nie stoi bliżej Boga?
Boże, że nie grzmisz, a jak myślisz o co poszło w niebie? Wielki rozłam wśród aniołów? O to, że Bóg wyniósł ludzi ponad anioły. Że ukochał je bardziej od swych skrzydlatych zastępów.

Dość. Nie podobało mi się, wręcz mnie odrzuciło. Gubię się w tekście co krok, nie trzyma się kupy, pomieszali mi się bohaterowie, nie ma w nich nic charakterystycznego, żeby rozróżnic, zapamiętać, poza tym, czyta się wyjątkowo źle. Do diabła, jesteś autorem, dlaczego wszystko cię dziwi, dlaczego nie wiesz co za cień, dlaczego opisujesz to słońce bo zachwyca a zaraz się z tego wycofujesz? To jesteś wszechwiedzący czy nie? Narrator zawsze wie o czym pisze, co widzi, czuje. Może być nieokreślone, niedefiniowalne, ale nigdy nie zmienia w trakcie swojego stanowiska, zwłaszcza w odstępie dwóch linijek.
Jeśli nie, to przestaw się na pisanie w pierwszej osobie, ale to dopiero byłaby jazda w przypadku twojego warsztatu...
Tym razem nie będzie głaskania po główce. Nic a nic. Pała. Z wykrzyknikiem!
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Migor
Pćma
Posty: 243
Rejestracja: sob, 06 paź 2007 15:33
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Migor »

Dzięki za próby.
Nie podejrzewałem, że moje pierwsze (od kilku lat) opowiadanie będzie dobre. Pozostaje mi tylko przeanalizowanie wytkniętych błędów.
krok po kroku

Zablokowany