MZMS

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
rubens
Fargi
Posty: 437
Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00

MZMS

Post autor: rubens »

Macie na pożarcie! Znaczy się, na długi weekend, jako że opuszczam mój przybytek w celu zażywania pieniących się, chmielowych napojów w górach ;) Nie będę wprowadzenia robił, bo i po co. Com napisał, napisałem. Pręgierz mode = ON.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ MZMS (by rubens) ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Co za dzień, ku**a... – mruknął doktor Floyd wchodząc do stołówki.
Kilku stażystów, siedzących przy stoliku nieopodal drzwi, popatrzyło na niego z niemałym zdziwieniem, jednak większość posilających się przywykła już dawno, że doktor właśnie tak zaczyna dzień pracy. Trzy razy „k” – „ku**a”, kubek, kawa. Był szczupłym brunetem z kilkudniowym zarostem na twarzy. Powoli dobijał do czterdziestki. Gdy wychodził przez dwuskrzydłowe drzwi stołówki, omal nie potracił jednej z pracownic laboratorium. Była siódma rano. Kilka pięter wyżej miasto Boston powoli budziło się do życia. Doktora najlepiej budziła kawa. Rozsiadł się w swoim fotelu, przyglądając się kubkowi podejrzliwie. Dziś udało mu się donieść go w stanie względnej pełności. Stołówkę od jego gabinetu dzielił długi korytarz zapchany przeważnie stażystami, krewnymi zmarłych, oraz gliniarzami z Wydziału Wymiarowego. Dzisiaj jednak panował tam względny spokój. Kilku sztywnych krasnoludów zgromadziło małą grupkę kłócących się ze sobą krewniaków. Jak się okazało, przedstawiciele walczących ze sobą klanów zostali przywiezieni na jeden odział, do jednego międzywymiarowego zakładu medycyny sądowej. Tego zakładu. Był to poważny błąd administracji i całego zresztą Wydziału Wymiarowego. Dwóch śledczych próbowało właśnie zebrać od krasnoludów jakieś informacje, zaprowadzić porządek i nie dać się przy tym zabić. Tak jakby nie mogli zrobić tego u siebie… światy stają na głowie – pomyślał Floyd, siorbiąc gorącą kawę.
- Uhm, p-panie doktorze… - czyjś głos przerwał poranne rozmyślania Floyda. – Przepraszam, że p-przeszkadzam, a-ale miałem się s-stawić n-na rozmowę k-kw-kwalifikacyjną – wyjąkał stojący u drzwi młody chłopak z teczką w ręku.
- No, cóż... Nawet gdyby pan przeszkadzał, już nic na to nie poradzę, że pan przyszedł, prawda? W końcu drzwi były otwarte – powiedział od niechcenia Floyd, odkładając kubek. – Proszę siadać. – Wskazał na krzesło stojące przed biurkiem.
Młody człowiek usiadł posłusznie. Widać było na pierwszy rzut oka, że jest piekielnie wystraszony. Nic dziwnego, spotkał się oko w oko z doktorem Glennem Floydem, człowiekiem, którego sam wzrok przekazuje rozmówcy bardzo klarowny komunikat – „Naprawdę nie chcesz, żebym tracił na ciebie mój czas... naprawdę.”
- Jak się pan nazywa? – zapytał sucho doktor.
- N-Nowel. Jacek Nowel – odpowiedział cicho chłopak.
- Dziwne imię – skwitował Floyd.
- Jestem z P-Polski.
- Aaaa, to wszystko wyjaśnia. Że też chciało się panu jechać taki szmat drogi – powiedział, zerkając na chłopaka z politowaniem. – I w jakiej sprawie ja tutaj pana goszczę?
- J-jak już m-mówiłem, przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną, z-znaczy się, rozmowę w sprawie stażu – odpowiedział z wahaniem chłopak.
- Mhm, rozumiem. Na początku, zanim zaczniemy o czymkolwiek rozmawiać, poproszę pana o rekomendację promotora, bo jak rozumiem ma pan jakiegoś promotora? – zapytał Floyd oficjalnym tonem, w który jednak wkradła się nutka ironii.
Nowel wyjął z teczki kopertę. Podał ją Floydowi. Ten złamał pieczęć, którą była opatrzona, a potem długo milczał, czytając dokument. Psia mać! – pomyślał. – Koleś musi być naprawdę dobry, skoro ma taką rekomendację.
- Hm – mruknął doktor. – Sam profesor Kostecki pana do mnie przysłał, jak widzę… Taka rekomendacja zobowiązuje. Niech mi pan powie, dlaczego chce pan pracować akurat tutaj, w tym zakładzie? – zapytał, zerkając na Nowela podejrzliwie.
- Cóż – Nowel zawiesił głos – muszę przyznać, że sam nie wiem. Profesor Kostecki polecił mi, abym udał się do pana, gdyż, jak stwierdził, najlepiej sprawdzę się tutaj – powiedział niepewnie.
- Aha, czyli żadnej specyfikacji tej placówki panu nie przedstawił? – spytał Floyd.
- Nie, nic nie mówił o szczegółach. Sprawa jednak jest chyba oczywista, staż to staż. Mam zamiar sprawować się tutaj jak najlepiej i nauczyć się jak najwięcej – odparł Nowel.
Floyd parsknął śmiechem. Była to najbardziej zaskakująca rzecz, jakiej Nowel mógł się teraz spodziewać, dlatego tylko niezręcznie się uśmiechnął.
- Widzi pan, panie Nowel, to nie jest tak do końca najnormalniejsza placówka na świecie. Zresztą, proszę za mną – rzucił z podejrzanym uśmiechem i wstał szybko od biurka.
Nowel, niewiele myśląc, pospieszył za nim. Floyd, wyszedłszy z gabinetu, skręcił w lewo i pchnął pierwsze skrzydłowe drzwi po swojej prawej ręce. Wszedł do sali zabiegowej, gdzie jeden z lekarzy dokonywał właśnie sekcji.
- Dzień dobry, doktorze Floyd – powiedział patolog z dziwnie bladą cerą i spiczastymi uszami.
- Witam, Arien, co tutaj mamy? – Floyd chciał podejść bliżej stołu zabiegowego, jednak zauważył, że zgubił gdzieś Nowela.
Młody zerknął do środka przy wejściu na salę i od razu zawrócił. Przystanął na korytarzu i głęboko oddychał. Był w szoku. Zaraz za nim pojawił się Floyd.
- O co chodzi? – rzucił, choć od razu wiedział, co spowodowało taką reakcję gościa. Pora sprawdzić żółtodzioba – pomyślał.
- Tam… t-tam, co to było?! Koń?! Nie koń?! Co to było?– rzucił Nowel, chwytając się za głowę.
- No, jak to co? Centaur – odpowiedział spokojnie Floyd.
- CO?! – zakrzyknął Nowel z niedowierzaniem.
- Homoequus sapiens.
- SŁUCHAM? Przecież to niemożliwe!
- A no widzisz pan, to już piąty w tym miesiącu. Ktoś bawi się chyba w polowanie, zabija zawsze tym samym narzędziem, w taki sam sposób...
- CO?! – przerwał mu Nowel, u którego najwyraźniej szok się pogłębiał.
- O co panu chodzi, panie Nowel? – zapytał poirytowany Floyd, nie oczekiwał aż tak histerycznej reakcji po kimś, kogo polecał sam profesor Kostecki.
- O… O to COŚ, co tam leżało, przecież... p-przecież to niemożliwe, niem-możliwe. – Młody stażysta usiadł na ławie pod ścianą i zwiesił głowę.
- No, doszedł pan do sedna naszej rozmowy. – Floyd usiadł obok niego i założył nogę na nogę. - Bo musi pan wiedzieć, że Międzywymiarowy Zakład Medycyny Sądowej, czyli MZMS, nie jest typowym zakładem. Można powiedzieć, że działamy na dwóch oddziałach. Pierwszy, oficjalny, działa tak, jak każdy inny w tym kraju, natomiast ten tutaj – wskazał palcem w podłogę – podlega Wydziałowi Wymiarowemu. Jak pan zapewne zauważył, nie ma tutaj okien, nikt tak naprawdę nie wie, że tutaj jesteśmy. Pan dostał się do nas, bo wiedział gdzie przyjść, który przycisk w windzie nacisnąć, Kostecki wszystko panu objaśnił. Jednak, nawet gdyby ktoś nieproszony się tutaj zjawił, to mamy swoje sposoby, żeby utrzymać MZMS w tajemnicy. – Uśmiechnął się ponuro.
- Słucham? – Nowel wyglądał, jakby nic do niego nie docierało, był kompletnie poza tematem.
- Całe życie żył pan w przeświadczeniu, że krasnale, elfy, jednorożce, zombie, smoki i wampiry nie istnieją. One tymczasem istnieją, tyle że w innych hm... wymiarach. Tropieniem zbrodni w tych właśnie, tak dalece różnych od naszego, wymiarach zajmuje się Wydział Wymiarowy, a my robimy im ekspertyzę, badamy zwłoki, określamy czas zgonu, słowem – to co robi każdy inny patolog na świecie. – Zrobił małą przerwę w wywodzie i przypatrywał się Nowelowi, którego twarz wyrażała kompletne ogłupienie. - Znalazł się pan tutaj, gdyż przysłał pana profesor Kostecki, który także współpracuje z Wydziałem Wymiarowym. Mówiąc prościej – Wydział sprawuje kontrolę nie tylko na tym świecie, a raczej na tym, ale... w różnych czasach i realiach, rozumie pan? Nasz świat - to jest wymiar, zajmuje się, między innymi, medycyną sądową. Nie pytaj pan dlaczego, bo to cholernie skomplikowane. Takich placówek jak ta jest na świecie mnóstwo, wszystkie podlegają Wydziałowi, wszystkie działają na podobnych zasadach. Pan został wysłany do nas, gdyż dostajemy przeważnie najciekawsze sprawy, mamy najlepszy sprzęt, ma pan tutaj najlepsze warunki rozwoju. Kostecki dobrze wiedział, kogo wysyła. Brakuje nam ludzi, cały czas. Przecież nie możemy „uświadomić” każdego patologa i kazać mu pracować na dwóch oddziałach na raz. To rodziłoby niemałe ryzyko dekonspiracji Wydziału. A to natomiast spowodowałoby totalny chaos. Profesor Kostecki nie mógł, ot tak, powiedzieć panu, że centaury, elfy, krasnoludy i smoki istnieją, bo któż o zdrowych zmysłach by w to uwierzył? Musiał pan zobaczyć to na własne oczy.
Nowel milczał. Wpatrzony w ścianę wyglądał jak posąg. Oddech miał płytki, źrenice rozszerzone.
- Krasnoludy? Czyli ta banda karłów, które tutaj... dzisiaj... - powiedział nieobecnym głosem.
- Tak, to były krasnoludy – odpowiedział z powagą Floyd.
- Ja pierdolę… - szepnął do siebie Nowel. – Gdzie jest wyjście?
- Słucham? – zapytał Floyd z niedowierzaniem.
- Gdzie jest wyjście?! To jakiś dom wariatów… - powiedział jakby do siebie młody chłopak, po czym wstał.
Floyd również powstał i podszedł do drzwi sali zabiegowej.
Jest spalony – skwitował w myślach doktor. – Teraz trzeba się go pozbyć.
- Arien! – zawołał, uchylając równocześnie drzwi. – Arien, proszę odprowadź pana do wyjścia. Niestety, pan Nowel nie zostanie z nami na dłużej – zwrócił się porozumiewawczo do patologa, który zdejmował właśnie zakrwawiony fartuch.
- Tak jest, panie doktorze, zajmę się naszym gościem – odpowiedział mu Arien. – Proszę za mną – powiedział do Nowela, uprzejmie wskazując mu kierunek.
Ruszyli korytarzem, zostawiając doktora Floyda z tyłu. Nowel nie mógł oderwać oczu od twarzy Ariena. Skóra patologa była prawie biała, włosy również. Oczy miał ciemne, prawie czarne, a całości dopełniały spiczaste uczy. Korytarz skończył się małym holem, w którym znajdowała się winda.
- Kim ty jesteś? – zapytał ciągle zszokowany Nowel.
- Elfem – odpowiedział Arien.
- Ach, elfem? A łuk masz? – zaśmiał się Polak nerwowym, pełnym strachu śmiechem.
- Zostawiłem w domu – odpowiedział chłodno Arien, naciskając przycisk wzywający windę. – Proszę mnie teraz posłuchać. Za chwilę przyjedzie winda, pan do niej wsiądzie i kiedy znajdzie się pan na górze, nic nie będzie pan pamiętał, zgoda? – zapytał patrząc Nowelowi prosto w oczy.
- Tak, j-jasne, a t-ten k-koń, który… - nie zdążył dokończyć, gdyż Arien przyłożył dłoń do jego czoła i wyszeptał kilka niezrozumiałych dla Polaka słów.
Nowel stracił przytomność. Arien wtaszczył go do windy, nacisnął odpowiedni przycisk i wyszedł na hol. Po chwili wrócił na salę zabiegową, gdzie kręcił się doktor Floyd.
- I co z chłopakiem? – zapytał, przyglądając się z uwagą ogromnej ranie na grzebiecie centaura.
- Wysłałem go na górę, nic nie będzie pamiętał – odpowiedział równie zimno Arien.
- Cholera, do czego to doszło… - zamyślił się doktor. – Żeby zabić centaura, tak w biały dzień...
Niecierpliwy dostaje mniej.

Awatar użytkownika
Nieznany
Fargi
Posty: 376
Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Nieznany »

Kilku sztywnych krasnoludów zgromadziło małą grupkę kłócących się ze sobą krewniaków.
Heh, rubensie, w warunkach pracy w klinice uznałem w pierwszym momencie, że krasnoludy są martwe. Ot, taki eufemizm - że niby sztywne. ;) Może to drobnostka, ale musiałem chwilę pomyśleć, zanim przekonałem sam siebie, że jednak chodziło o to, że są poważne i nazbyt zachowujące się nazbyt formalnie. :)
Wydziału Wymiarowego
Osobiście wolałbym nazwę "Wydział Międzywymiarowy", która od razu niesie ze sobą wiadomość, że działa w kilku wymiarach, ale to nie jest zarzut, tylko moje odczucie. :)
Nawet, gdyby pan przeszkadzał, już nic na to nie poradzę,
Moim zdaniem brak tu przecinka we wskazanym miejscu.

Od tego momentu:
- Krasnoludy? Czyli ta banda karłów, które tutaj... dzisiaj... - powiedział nieobecnym głosem.
Twój bohater zapomniał, że się jąka. :> Rozumiem wzburzenie, ale nie powinien tak nagle zupełnie skończyć z jąkaniem. Dopiero na samym końcu sobie przypomniał, ale było już za późno. :P

Podsumujmy. Zgrabna fabuła, choć zupełnie nie powalająca. Chętnie ujrzałbym więcej opowiadań dziejących się w tej klinice i zawierających jakiś wątek kryminalny. :) Znaczy się - IMHO jest w porząsiu.
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.

Awatar użytkownika
rubens
Fargi
Posty: 437
Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00

Post autor: rubens »

Spoookojnie, doczekasz się, kamracie, doczekasz się. To jest taka wprawka dla mnie, czy w ogóle potrafię coś w tych klimatach napisać. Z jąkaniem - masz rację, kompletnie o tym zapomniałem, dopiero na końcu się znów pojawia. A że fabuła nie powala? Nie poradzę, ja ogólnie jestem z tego zadowolony ;) i TO NIE JEST KLINIKA! Nigdzie nie napisałem, że to klinika. To jest Zakład Medycyny Sądowej i nic poza tym, więc prosze bez nadinterpretacji :D:D:D
Niecierpliwy dostaje mniej.

Awatar użytkownika
Nieznany
Fargi
Posty: 376
Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Nieznany »

Mea culpa. :P Faktycznie - Zakład Medycyny Sądowej. :)
Spoookojnie, doczekasz się, kamracie, doczekasz się.
Jestem bardzo spokojny. <wrzeszczy i gryzie wszystkich dookoła>

Będę czekał. :>
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Rubens........

A niech cię licho, znowu niedopieściłeś. Tekst, mam na myśli.
Trzy razy „k” – „ku**a”, kubek, kawa
Kawa z reguły jest w kubku,lub szklance albo filiżance, w przypadku stołówki logiczne, że to kupek papierowy lub styropianowy. Określenie trzy razy "K" jest super ale lepiej zabrzmi - ku**a, kibel, kawa w dowolnej kolejności. Bo ten kubek mi nie pasuje.
Kilka pięter wyżej miasto Boston powoli budziło się do życia. Doktora najlepiej budziła kawa.
Jak użyjesz słowa Boston, to niewile osób pomyśli o sklepie... Nie prościej napisać Boston budził się do życia? Ale to moja, prywatna opinia, bo nie musisz być aż tak dokładny. A doktor i miasto budzą się zupełnie inaczej. Przecież kawę pije się przede wszystkim dla pobudzenia lub obudzenia się, zwłaszcza rano, choć nie ukrywam, że ja kawą faszeruję się też z przyzwyczajenia, rodzaj nałogu :)
Dziś udało mu się donieść go w stanie względnej pełności (...) Dzisiaj jednak panował tam względny spokój
Akurat te względne pojęcia wychodzą jedno pod drugim. Znasz synonimy?
Kilku sztywnych krasnoludów
pomyślałam to samo co Nieznany. takie nasuwa się pierwsze skojarzenie w odniesieniu do doktora :)) tym razem znaczenie 3
(...) jeden odział, do jednego międzywymiarowego zakładu (...) Był to poważny błąd administracji i całego zresztą Wydziału Wymiarowego
Pomijając odział, nie widzę sensu określania czegoś co jest ubrane i co raczej nie mogło się ubrać ;)) Te wymiarowe i międzywymiarowe.... Obok siebie. Znowu.
Dwóch śledczych próbowało właśnie zebrać od krasnoludów jakieś informacje
Jakie? Nie wiesz? Przecież jesteś narratorem, więc pewnie informacje dotyczące śledztwa, rodzaj wywiadu?
Stołówkę od jego gabinetu dzielił długi korytarz, zapchany przeważnie stażystami
Jak to szło, co orzeczenie to zdanie?
Proszę siadać. – Wskazał na krzesło stojące przed biurkiem.
To logiczne, że przed biurkiem. Petentów raczej nie sadza się ZA biurkiem. To miejsce zwierzchnika :)
Na początku, zanim zaczniemy o czymkolwiek rozmawiać
Na początek. Bo na początku była ciemność i Bóg stworzył jasność. A potem całą resztę.
musi być naprawdę dobry, skoro ma taką rekomendację(...) Taka rekomendacja zobowiązuje
znowu to samo...
zapytał, zerkając na Nowela podejrzliwie.
- Cóż – Nowel zawiesił głos – muszę przyznać, że sam nie wiem
Ile razy przeczytałeś ten tekst przed wysłaniem? Bo zdaje mi się, że albo w ogóle, albo bardzo pobieżnie, albo jesteś ślepy! No Rubens, na litość boską... Takie niedopatrzenia! Kupić ci okulary? Znam dobrego optyka :)
- Aha, czyli żadnej specyfikacji tej placówki panu nie przedstawił?
Co za ciekawa konstrukcja! Podmiot (nawet jeśli domyślny) i orzeczenie nie powinny być na początku zdania?
Aha, czyli nie przedstawił panu żadnej specyfikacji tej placówki?
Nie, nic nie mówił o szczegółach
Rany! Nic w szczególności, nie wymieniał/określał szczegółów. Jak to wymyśliłeś, to powyżej, to na pewno nie jest logiczne zdanie!
Mam zamiar sprawować się tutaj jak najlepiej
To sprawować kojarzy mi się z dobrym zachowaniem, niekoniecznie z dobrze wykonaną pracą. Ale to tylko moja opinia.
jakiej Nowel mógł się teraz spodziewać, dlatego tylko niezręcznie się uśmiechnął.
- Widzi pan, panie Nowel,
powtórzeń ciąg dalszy...
wyszedłszy z gabinetu, skręcił w lewo i pchnął pierwsze skrzydłowe drzwi po swojej prawej ręce
Czy taka szczegółowość jest mi aż tak potrzebna? Brzmi wręcz absurdalnie, szkoda, że nie dodałeś jeszcze w jakim są kolorze i z jakiego materiału wykonane.
Wszedł do sali zabiegowej, gdzie jeden z lekarzy dokonywał właśnie sekcji.
Takie miejsce to prosektorium nie zabiegówka! Na zabiegówkę trupów się nie wnosi! Chyba, że ktoś tam zejdzie, ale sekcja w gabinecie zabiegowym.... zapomnij.
spiczastymi uszami.
Jakie to są spiczaste?
natomiast ten tutaj – wskazał palcem w podłogę
Oj, to oddział mieści się wszparach w podłodze, czy w piwnicy? Nie mógł ogarnąć ręką, lub wskazać tabliczki na ścianie?
nie ma tutaj okien, nikt tak naprawdę nie wie, że tutaj jesteśmy(...) Jednak, nawet gdyby ktoś nieproszony się tutaj zjawił
tutaj, tutaj, przecież wiem, ze tutaj, zresztą, powtarzasz się. Znowu.
Nowel wyglądał, jakby nic do niego nie docierało, był kompletnie poza tematem.
Poza tematem czego? Aaa, wiem, chodzi ci o to, że błądził gdzieś myślami, nie docierało do niego co mówią. Był nieobecny duchem, tak?
Całe życie żył pan w przeświadczeniu, że krasnale
Życie żył.... spędził, strawił, masło maślane. A te krasnale to skąd? W poczekalni były krasnoludy, jeśli się nie mylę? Krasnal ≠ Krasnolud
One tymczasem istnieją, tyle że w innych hm... wymiarach. Tropieniem zbrodni w tych właśnie, tak dalece różnych od naszego, wymiarach zajmuje się Wydział Wymiarowy, a my robimy im ekspertyzę, badamy zwłoki, określamy czas zgonu, słowem – to co robi każdy inny patolog na świecie. – Zrobił małą przerwę w wywodzie i przypatrywał się Nowelowi, którego twarz wyrażała kompletne ogłupienie. - Znalazł się pan tutaj, gdyż przysłał pana profesor Kostecki, który także współpracuje z Wydziałem Wymiarowym. Mówiąc prościej – Wydział sprawuje kontrolę nie tylko na tym świecie, a raczej na tym, ale... w różnych czasach i realiach, rozumie pan? Nasz świat - to jest wymiar,
Zaraz zacznę warczeć!!!!
wydział
Wymiar = czasoprzestrzeń, świat alternatywny, tamta strona, świat/ rzeczywistość równoległa. Na ten przykład.
dostajemy przeważnie najciekawsze sprawy, mamy najlepszy sprzęt, ma pan tutaj najlepsze warunki rozwoju.
Super, wszystko naj-!
Korytarz skończył się małym holem
Ale pic na wodę, fotomontaż!
Korytarz = korytarzyk, hol, przedpokój, przejście
Hol = hall, holik, przedpokój, korytarz, westybul, sień, poczekalnia

CZŁOWIEKU! Czemu mi to robisz?!
nacisnął odpowiedni przycisk i wyszedł na hol.
Jak on to zrobił, że wyszedł na hol!? Na korytarz, ale do holu. Jezu, nie mógł po prostu opuścić tej windy, przecież już powiedziałeś mi że winda była na końcu korytarza!
- Cholera, do czego to doszło… - zamyślił się doktor. – Żeby zabić centaura, tak w biały dzień...
Co on taki zdziwiony? Przecież sam wspominał nowelowi że to seryjny morderca!

Rubens, opowiadanie ma jakiś pomysł, choć nie da się ukryć, że niezbyt oryginalny i dość pobieżnie potraktowany. Zakończenie do bani, bardzo przewidywalne, bo gdyby elf zabił chłopaczka byłoby jeszcze gorzej. Nie zaskoczyłeś mnie. nic a nic, choć czytało się lekko, nie powiem miło, bo powtórzenia skakały mi do oczu z pazurami. Nie znasz terminologii medycznej, nie znasz realiów działania szpitali, klinik i prosektorium, żeby o tym pisać. Nie rób tego, nie opisuj czegoś co znasz tylko z filmów i książek, jak widać na przykładzie twojego tekstu, nie zawsze jest to wiarygodne źródło informacji.

Całość jest sztuczna, wymuszona, wręcz ma mnie zmusić do uśmiechu, ale niestety, celu nie osiągnąłeś. Uważam to za jedno z bardziej spartolonych opowiadań twojego autorstwa. Mogło być lepsze, pomysł można było rozwinąć, wprowadzić więcej wątków pobocznych, ale to co zaprezentowałeś jest absolutnie nijakie. Płaskie. Musisz bardziej dbać o uporządkowanie i schludność tekstu, literówka tylko jedna, ale nieszczęsne wymiary i wydziały doprowadziły mnie do stanów lękowych, jak mi się przyśnią to zabiję! To będzie chyba jedyna rzecz jaką zapamiętałam z twojej historii. Żaden z bohaterów nie jest na dobrą sprawę scharakteryzowany, wygląd - wyglądem, ale są bezbarwni. Nie wiem kto powinien budzić moją sympatię, kto nie, bo żaden nie wzbudził we mnie emocji. Pojawiają się nagle, wyskakują z tekstu nagle, są zupełnie oderwane od tła. Jakoś trudno mi się ustosunkować do tego dzieła. Z pomysłu może coś jeszcze wyrosnąć, ale na razie to tylko niezgrabny pączek, nie wiem czy rozwinie się w różę, czy w jakiegoś wstrętnego badyla.

Przykro mi, tak to właśnie odebrałam. I bardzo czuję się zawiedziona, bo wiem, że stać cię na więcej. Pozdrawiam, niezłośliwie już i nieczepialsko :)))
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

elantari

Post autor: elantari »

Trzy razy „k” – „ku**a”, kubek, kawa.
Bez sensu, zamiast tego kubka trzeba było dać coś innego.
Był szczupłym brunetem z kilkudniowym zarostem na twarzy.
Od tego zdania dała bym nowy akapit, bo tak to sie kupy nie trzyma.

Doktora najlepiej budziła kawa. Rozsiadł się w swoim fotelu, przyglądając się kubkowi podejrzliwie.
Ok my już wimy, że doktor zaczyna dzień od kubka kawy, nie musisz tego drugi raz pisać.

Jak się okazało, przedstawiciele walczących ze sobą klanów zostali przywiezieni na jeden odział, do jednego międzywymiarowego zakładu medycyny sądowej.
jeden błąd i Międzywymiarowy Zakład Medycyny Sądowej

Wydziału Wymiarowego , czy Międzywymiarowego, wiesz chyba nie trzymasz sie faktów
Wszedł do sali zabiegowej, gdzie jeden z lekarzy dokonywał właśnie sekcji.
Mój drogi to sie nazywa prosektorium. jak opowiem o tym na uczelni to będą boki zrywać!


A teraz na poważnie i szczerze. troszkę sie zawiodłam. Czytałam twoje inne prace i mam porównanie.

Niestety brak mi tutaj czasmi ścisłości lub jakiegoś powiązania. Nagle zmieniasz temat (na początku).

Temat i pomysł całkiem obiecujący lecz gorzej z wykonaniem. Żarty mnie nie śmieszyły, a doktor przypomina doktora House'a z tego serialu. Niestety wspomniana przeze mnie postać jest barwna, Twoja wyszła nijaka.

Szkoda było naprawdę obiecująco, gdyby tak małe poprawki....

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

A wiesz Elantari, że powtórzyłaś mój komentarz? Tylko w dużym skrócie i prawie kropka w kropkę :)
Pozdrawiam, a w potencjalną dyskusję nie zamierzam się wdawać. Chyba że na pw :)
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
rubens
Fargi
Posty: 437
Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00

Post autor: rubens »

@Hundzia

Nie mówię "nie", w wielu przypadkach miałaś rację, jednakże:

ZAPCHANY - (jaki?) zapchany - PRZYMIOTNIK do ciężkiej cholery, a nie orzeczenie, przecinek nieobligatoryjny w tym wypadku.

i jeszcze coś. Jestem autorem i mam prawo nazwać Wydział WYMIAROWYM, a Zakład Medycyny MIĘDZYWYMIAROWYM. To też poczęści do elentari, ale nie bede się powtarzał bo wasze komentarze są rzeczywiście bliźniacze. Nikt nie powiedział, że oba podlegają temu samemu zwierzchnictwu, a to że MZMS współpracuje z WW nie świadczy o tym, że mają się tak samo nazywać.
Ah i jeszcze jedno - jeśli postaci mówią językiem potocznym (vide: Twoje wzburzenie odnośnie jednej z wypowiedzi dr Floyda), a zrozumiałym, to czemuż się czepiać? Orzeczenie nie zawsze powinno być na pocz.ątku zdania, któż Ci naopowiadał takich bzdur?
Co do reszty, w sumie miałaś dużo racji. Cieszę się, że TYLKO jedna literówka, szkoda, że tekst się nie podobał, ale tak to już jest, że ałtor nie zawsze trafia w target.
Odnośnie Twojego, hundziu, zarzutu, że kategorycznie nie znam realiów, które opisuję i nie znam terminologii. A CZY JA JAKIEJKOLWIEK TERMINOLOGII MEDYCZNEJ użyłem w tym tekście? Oprócz słów 'sekcja', 'stół zabiegowy' i 'fartuch'? Sekcja jest zabiegiem wykonywanym na zmarłym, czyż nie? Sala zabiegowa jest chyba ok. Fakt, że prosektorium także się nadaje. Skąd jednak możesz wiedzieć, że nie znam realiów? Pragnę Cię uświadomić, że w szpitalu spędziłem i ciągle spędzam więcej czasu niż bym chciał, nie mówiąc już o korelacjach "moja rodzina - zawód: lekarz", które są dosyć poważne. Nie wiem, skąd wyciągnęłaś ten zarzut, nie wiem skąd urodziły się nietrafnie użyte pojęcia medyczne i brak wiedzy o realiach szpitala. Jednakże, nie lubię bezpodstawnej krytyki, a akurat TO nią właśnie jest. Fin.
Niecierpliwy dostaje mniej.

elantari

Post autor: elantari »

Jestem autorem i mam prawo nazwać Wydział WYMIAROWYM, a Zakład Medycyny MIĘDZYWYMIAROWYM. To też poczęści do elentari,
Racja masz prawo. Po prostu napisałam (ja mówie w swoim imieniu), że mi się to nie podoba i tyle. Nie ma co się bulwersować!

A CZY JA JAKIEJKOLWIEK TERMINOLOGII MEDYCZNEJ użyłem w tym tekście? Oprócz słów 'sekcja', 'stół zabiegowy' i 'fartuch'? Sekcja jest zabiegiem wykonywanym na zmarłym, czyż nie? Sala zabiegowa jest chyba ok.


( Mówię w swoim imieniu) Ja studiuję medycynę i mnie się to nie podoba. Sekcji dokonuje sie w miejscu, gdzie są wanny, stoły. A sala zabiegowa to taka, gdzie Ci pielęgniarka krew pobiera lub robi zastrzyki w tyłek.

Skąd jednak możesz wiedzieć, że nie znam realiów?


Właśnie po tym, że tego nie wiesz.

Pragnę Cię uświadomić, że w szpitalu spędziłem i ciągle spędzam więcej czasu niż bym chciał,
Widocznie jeszcze za mało.

Awatar użytkownika
rubens
Fargi
Posty: 437
Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00

Post autor: rubens »

Ok, prosektorium. Niech będzie, moja gafa.

Widocznie jeszcze za mało.
Serdecznie, kuźwa, dziękuję
Niecierpliwy dostaje mniej.

elantari

Post autor: elantari »

Chodziło mi tylko o wzmocnienie wyrazu. Fakt gafe popłniłeś i ja ją przed chwilą popełniłam również. Przecież nikt nikomu na serio nie życzy źle. Inaczej nie bylibyśmy ludźmi.
Przepraszam. Mam nadzieję, że sie nie gniewasz ?

Acha moment z łukiem jest szalenie śmieszny ;)

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

Trzy razy „k” – „ku**a”, kubek, kawa.
ja jutro postaram sie czepnąć, ale dziś tylko jedna uwaga - poniższe zdanie przypomina mi moje przyjście do biura - tez zaczynało się od 3 K
1. półprzytomne odpalenie kompa i popatrzenie na pocztę i już było "ku**a"
2. półprzytomne ogarnięcie wzrokiem biurka i tryumfalne podniesienie zdobyczy - tu mamy "kubek"
3. nieszczęśliwym krokiem pomaszerowanie do kuchni, wstawienie wody zaparzenie czarnej substancji z mlekiem a następnie sączenie jej i wraz z szybszym krążeniem krwi poczucie ze zaraz pędzimy na pole bitwy - tu była "kawa"

da się zaczynać dzień pracy od 3 k - robiłam tak prawie przez rok ;)
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
rubens
Fargi
Posty: 437
Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00

Post autor: rubens »

Mój Boże, jedna osoba chyba na tym forum, co zaczyna dzień, tak jak ja. O to mi właśnie chodziło, żadnej głębszej filozofii.
Niecierpliwy dostaje mniej.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Ech, przewrażliwiony jesteś :) Mam nadzieję, że majówka chociaż się udała. Teraz ja. Uzupełnię troszczekę wypowiedź Elantari, nawet jeśli się z nią zgodziłeś, bo zaatakowałeś nas obie :-D
A CZY JA JAKIEJKOLWIEK TERMINOLOGII MEDYCZNEJ użyłem w tym tekście? Oprócz słów 'sekcja', 'stół zabiegowy' i 'fartuch'? Sekcja jest zabiegiem wykonywanym na zmarłym, czyż nie? Sala zabiegowa jest chyba ok. Fakt, że prosektorium także się nadaje. Skąd jednak możesz wiedzieć, że nie znam realiów? Pragnę Cię uświadomić, że w szpitalu spędziłem i ciągle spędzam więcej czasu niż bym chciał, nie mówiąc już o korelacjach "moja rodzina - zawód: lekarz", które są dosyć poważne. Nie wiem, skąd wyciągnęłaś ten zarzut, nie wiem skąd urodziły się nietrafnie użyte pojęcia medyczne i brak wiedzy o realiach szpitala. Jednakże, nie lubię bezpodstawnej krytyki, a akurat TO nią właśnie jest. Fin.
Ok, dobra, ale zabiegówka, patrz zabiegowy II (notabene pochodzi od słowa zabieg) a prosektorium to dwie różne rzeczy. sekcji nie przeprowadzasz w zabiegówce, ani zabiegów w prosektorium! Nie interesują mnie twoje prywatne relacje z lekarzami, ale jak mylisz pojęcia i to dokumentnie, to wychodzę z założenia, że ich zwyczajnie nie znasz. A jeśli masz taką wiedzę z zakresu medycyny jak mówisz, to ten błąd prosektorium i zabiegówka (są to terminy medyczne, nie da się zanegować i każdy lekarz, pielęgniarka, weterynarz i zootechnik wyjaśniłby ci różnicę) to twój błąd kole w oczy dziesięciokroć mocniej!
Jestem autorem i mam prawo nazwać Wydział WYMIAROWYM, a Zakład Medycyny MIĘDZYWYMIAROWYM. . Nikt nie powiedział, że oba podlegają temu samemu zwierzchnictwu, a to że MZMS współpracuje z WW nie świadczy o tym, że mają się tak samo nazywać.
A zwij sobie jak chcesz, ale uprzedź o tym Czytelnika :) Jakoś w tekście powyższej informacji nie wyczytałam :)

Poza tym, nie mówię, że to złe, tylko najgorsze co dotąd czytałam w twoim wykonaniu. Dopracuj, pogłaszcz pomysł może się rozmnoży i wypięknieje. Bo ten mnie zawiódł. Kropka. Finito. The End.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
rubens
Fargi
Posty: 437
Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00

Post autor: rubens »

Cholewa, to dziwne. Bo ja, w swoim kompletnym majówkowym ogłupieniu, jestem wciąż zadowolony z tego tekstu. Nie ukontentowany kompletnie, a raczej zadowolony, że wykonałem całkiem niezłą robotę. Pomimo tych wszystkich uwag i gaf dalej mi się ten tekścik podoba. Nie wiem czemu, po prostu jakoś tak. I w porównaniu z ostatnim jaki wstawiłem, czyli z przygodami Kaina, to kurcze wydaje mi się lepszy. Strange...
Niecierpliwy dostaje mniej.

Zablokowany