VII A EDYCJA WT - PÓŁTORA POWAŻNEGO DRABBLE'A

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany
Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Odpowiem na jeden zarzut. W tekście Wanderleja nie ma FANTASTYKI. Kto mówił o fantasy? Jakieś ograniczenie, o którym nic nie wiedziałam?
A ponieważ leniwy ze mnie Komentator, jak widać (zamieszczę, jak skończę opisywać wszystkie, tak mi będzie wygodniej), to poproszę Autora, żeby mi pokazał palcem (zacytował lub streścił fragment), który wg niego jest fantastyczny, buduje fantastyczność, czyni jego utwór fantastycznym (dowolnie - do wyboru).

Co od ograniczenia liczby wyrazów. Otóż, Wanderleju, w tym cały urok, że można ująć opowieść w 150 słowach. Można ją nawet ująć w 100 słowach. Nie twierdzę, że Twoją, ale to żadne wytłumaczenie, co już powiedział Bakałarz. Rzecz w tym, że drabble wymaga myślenia nie na poziomie, JAK zawrzeć opowieść w 100 słowach, lecz JAKĄ opowieść wybrać, by zmieściła się w 100 słowach. Ot, drobiazg, jeden z wielu wyznaczających granicę, za którą zaczyna się kreatywność.
Zatem nie tłumacz się, że tak mała liczba słów Cię ograniczyła. Zwyczajnie, nie umiałeś w pełni wykorzystać atutu, jakim jest aż 150 słów. :P

Terebko, będziemy rozmawiać o Twojej żółtej kartce, jak skończę omawiać teksty => zarzut łączy się z treścią, nie ma sensu wyciągać teraz jednego zagadnienia. :P
So many wankers - so little time...

Wanderlej

Post autor: Wanderlej »

Nie tłumaczę się stwierdzam jedynie fakt. Fakt taki, iż nie da się zawrzeć rozbudowanej historii w 150 słowach, TAKIEJ historii jak napisałem, a przy okazji wyjaśnić czego dotyczyła zdrada itp. Rozmawiamy o moim konkretnym tekście.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Wanderlej pisze:Nie tłumaczę się stwierdzam jedynie fakt. Fakt taki, iż nie da się zawrzeć rozbudowanej historii w 150 słowach, TAKIEJ historii jak napisałem, a przy okazji wyjaśnić czego dotyczyła zdrada itp. Rozmawiamy o moim konkretnym tekście.
Ależ właśnie się tłumaczysz. Kto kazał Ci pisać TAK rozbudowaną historię, skoro wiedziałeś, że do dyspozycji masz 150 słów?
Przestań mi mydlić oczy, Wanderleju. Zwyczajnie źle podszedłeś do zagadnienia - nie rozwiązałeś równania prawidłowo. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

Małgorzata pisze:Ani mi się waż!
W porządku. Dobra, przyznaję, przeżywam ostatnio mały kryzys światopoglądowy itp., ale to nie powinno wpłynąć na to, na co wpłynęło. Obiecuję podnieść się na duchu i wrócić do dawnej formy. Przynajmniej, jeśli mowa o komentowaniu cudzych tekstów.
Swój już skomentowałem na użytek własny i wystarczy.
hundzia pisze:Nie!!! Maxiiii...
No co... czasem mam chwile zwątpienia.
Keiko pisze:no wiesz.... napisz zwyczajnie, że nie masz czasu :P

krwawe komentarze są dobre - gdybym tak umiała, też bym skomentowała teksty.... ale zanim przeleję na klawiaturę słowa, pomyślę, że ałtorowi będzie przykro i mięknę :/
Czas mam, tylko nastrój za bardzo wojowniczy i dlatego nie chciałem wczoraj brać się za komentarze, bo czuję, że pojechałbym za daleko.
Znaczy, mnie nie wstrzymuje takie poczucie, że autorowi zrobi się przykro - przykro być musi, jeśli zawinił, bo każdy potrzebuje porządnego kopa w dupsko, ja na ten przykład też (szczególnie że nie popisałem się na obecnych warsztatach, zresztą na poprzednich też nie). Raczej wstrzymuje mnie myśl, że mogę przestać być kompetentny (a zawsze staram się być), odreagowując na tekstach wszystkie zewnętrzne smutki :P Z drugiej zaś strony - dopóki odreagowuję na tekstach, a nie na autorach, to jest prawie jak zawsze.
Xiri pisze: Jak również za brak patosu w tekście (…)
http://www.fahrenheit.net.pl/forum/view ... 420#196420
Mam nadzieję, że wiesz, po co to podlinkowałem ;-)

No a teraz weźmy się do rzeczy.
-------------------------------------------------
Maja (tekst bez tytułu)
Maja pisze:Zabiłeś Ją. Zrobiłeś to, bo zobaczyłeś wcześniej, jak przytulała się do Niego.
Zacznijmy od tego, że nie trawię maniery nazywania podmiotów z wielkiej litery. Nigdy nie wiem, czemu to ma służyć, pominąwszy fragmenty epistolarne, bądź uzasadnione realiami utworu odwołania do bogów/postaci na wyższym poziomie ewolucyjnym/innego czegoś tam, co koniecznie Tak, a nie tak, musi być nazwane.
Druga sprawa, że drabble jest utworem, w którym – z racji na ograniczoną długość – niezmiernie ważna jest pointa. Ty serwujesz ją czytelnikowi już w pierwszych dwóch zdaniach. Ergo: czytelnik czeka, aż pójdziesz jakimś nieszablonowym tropem, w ostatnich słowach tekstu zaskakując go rozwiązaniem akcji. Odniosę się do tego pod koniec, żeby zobaczyć, czy Ci się udało.
Maja pisze:Miotałeś się po mieszkaniu, a czarny anioł zemsty stał w kącie. W jego pustych oczodołach była otchłań bez dna.
To jest na mój gust pleonazm, i to potrójny. Jeśli była otchłań, no to wiadomo, że nie w oczodołach pełnych (na przykład), ale pustych. Zatem „pustych” to słowo niepotrzebne. Nadto zdaje mi się, że gdybyż otchłań owa miała jakieś dno, cały opis byłby bez sensu. Skoro tak, również i to dookreślenie ("dno") jest zbędne.
Maja pisze:Patrzył w milczeniu, jak w twoim umyśle zakwitały krwawe bukiety słów.
Ładna metafora. Serio.
Maja pisze:Dziś w pustym grobie wbijasz palce w martwe serce,
Chwilę trwało, zanim zrozumiałem, że bohater wbija palce we własne serce (prawda?). Pozostaje teraz pytanie: czy bohater jest duchem, który może przenikać do materialnego świata i dokonywać samozwańczych operacji na otwartym sercu, czy też - jako zmarły - sam sobie grzebie w klatce piersiowej? Cóż, no obie opcje są trochę dziwne. Poza tym, jeśli serce jest martwe, ergo: postać, w czyjej sercu bohater grzebie jest również martwa, to jakim cudem facet może pisać zakrzepłą krwią?
Maja pisze:krwią piszesz szalone słowa na ścianie.
Na ścianie grobu?
Maja pisze:Ale na próżno, Ona nie zmartwychwstanie.
Przed oczami masz zdjęcie, na nim Ona i On przytulają się,
poniżej był napis Siostrzyczko, kocham cię...
Dobra.
Okej, pointa była, i bardzo ładnie, to in plus. Podoba mi się też zastosowana forma narracji, którą tłumaczy wierszowany fragment kończący utwór.
Niemniej jest parę rzeczy, które pozostawiają jakiś niesmak po przeczytaniu tekstu.

Czy zastanawiałaś się, autorko, nad psychologicznym rysem postaci głównego bohatera? Tzn. nie zrozumiałem motywu jego postępowania. Wytłumaczeniem tego wszystkiego może być oczywiście szaleństwo; mimo wszystko cała historia wybitnie uderza mnie swoim nieprawdopodobieństwem.

No i zasadnicze pytanie: gdzie jest fantastyka? (Pewnie poszła tam, gdzie ta z mojego tekstu - ale to nie jest żadnym usprawiedliwieniem ani dla mnie, ani dla Ciebie :P ).
Rozumiem, że fantastycznym motywem jest anioł zemsty, który jednak pozostaje li tylko i wyłącznie gadżetem, służącym plastycznemu przedstawieniu rozterek bohatera. Może fantastyczność wynika z tego, że nic innego poza wpływem owego anioła nie tłumaczy zachowania bohatera, nie wiem. Ja się od tego odbiłem.

No i teraz jeszcze pozostaje trochę zgrzytający, niesprecyzowany status ontologiczny bohatera pod koniec tekstu (piję do wierszowanego fragmentu). Ja do końca nie zrozumiałem, czy to jest jakaś metafora myśli bohatera po śmierci, czy też ów stał się duchem, czy jeszcze coś innego. Znaczy, nie jestem w stanie pojąć, po co ten fragment – czyżby tylko po to, aby odwołać się do jednej części cytatu, który wyznaczał tematykę warsztatowych utworów? Na to niestety wygląda. Owa scenka uzasadnienia żadnego w fabule nie ma, ponadto jest nielogiczna, co wywiodłem powyżej.

Strukturalnie tekst nieco kuleje. Pistolet wystrzelił już na początku i wiedzieliśmy, kto oberwał; potem poznaliśmy jeszcze irracjonalną motywację, i na koniec dostrzegliśmy, jak strasznie pomylił się bohater. Co prowadzi do, myślę, ostatniego wniosku po lekturze tekstu: co miało na celu wytłumaczenie tego błędu bohatera? Jasne, jakieś tam zaskoczenie, usprawiedliwienie bohaterki, która nie miała nic na sumieniu, a jednak zginęła. W żadnym wypadku jednak nie spowodowało owo wyjaśnienie sprawy, że zrobiło mi się żal skurczybyka, który to skurczybyk zamordował ukochaną, bo się przytuliła do innego faceta (a nawet gdyby to nie był jej brat...). Nie zmniejszyło też mojej odrazy do wzmiankowanego bohatera. Rozpacz bohatera zupełnie mnie nie ruszyła. Takoż jego żal i smutek, i pragnienie cofnięcia czasu. Żaden z tych faktów nie zmienia tego, że gość był szaleńcem. No i szaleństwo to też jest niepewne. Pozostaje poza sferą koncepcyjną tekstu, a co za tym idzie, nie pozwala uwierzyć autorce na słowo. A przecież o to chodzi, aby uwierzyć w to, co autor napisał, czyż nie?
Czytelnik zawiera pakt z pisarzem jeszcze przed przeczytaniem pierwszego zdania. Siada w fotelu z kubkiem gorącej kawy w jednej i tekstem literackim w drugiej dłoni, odkłada kawę i rzecze do pisarza: słuchaj, zróbmy tak – ja uwierzę w to, co ty napisałeś, a ty nie zrobisz mi psikusa i nie sprawisz, abym, ziewając, sięgnął po tę kawę, dopóki nie skończę czytać.
Pakt polega na tym, że czytelnik zapomina o kawie i wszystkim innym; poza tekstem i światem w nim przedstawionym. Wierzy autorowi. Już na dzień dobry, bo inaczej nie jest czytelnikiem, tylko - na przykład - recenzentem z bożej łaski, albo komentatorem, który nastawia się na szukanie błędów, sprawiających, że tekst nie był dobry :P
Zaserwowałaś mi tekst, w który do końca uwierzyć nie mogę.

A mógłby to być tekst dobry, bo czemu nie. Tyle, że niefantastyczny. Niestety uzasadnienie szaleństwa bohatera nie zmieści się w ograniczeniu, któremu zdecydowaliśmy się podporządkować. Historia może by się obroniła, gdyby ją sprawnie opisać w tekście nieco dłuższym.
Takie moje zdanie.

---------------------------------------
Teano - Byłaś moja...
Teano pisze:Biegnę do kuchni, jeszcze się łudzę, że zobaczę cię siedzącą przy stole, jak zerkasz na mnie, zalotnie przechylając kształtną główkę...
Z rytmu wybiło mnie to „jak (…)”. Wydaje mi się, że lepiej już zostać przy tych imiesłowach. „(…) siedzącą przy stole, zerkającą na mnie, zalotnie przechylając kształtną główkę (…)” – chyba lepiej.
Teano pisze:Patrzę na twoje zwłoki. Osuwam się na kolana, bezradnie, gdybym nie był mężczyzną, chyba bym się rozpłakał.
Mężczyznom też zdarza się płakać. ;P

Dobra. Nie mam nic więcej do powiedzenia w kwestii językowej, bo jest w porządku.
Gorzej, że zupełnie wyleciałaś poza ograniczenia: nie widzę ani fantastyki, ani powagi tematu. Tekst nie na te warsztaty. Poza nimi – okej, w porządku, nie zachwyca, ale też nie odrzuca, przewidywalny, ale nie na tyle, żeby się zdenerwować.
No i dlatego nie mam o czym Ci napisać. Wymogi nie zostały spełnione, tekst w kontekście obecnych warsztatów jest zupełnie chybiony.

Ciąg dalszy nastąpi. Teksty będę nadal dobierał losowo. Co trafię, to skomentuję.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

mistique

Post autor: mistique »

Delvila
Ciemność. Była w każdym zakątku mieszkania; nawet księżycowe promienie nie mogły jej rozproszyć. Meble zdawały się być tylko swoimi cieniami, choć ich realność nie podlegała wątpliwości.
Na niespójności w tym opisie już wskazywano. Ciemność - więc nie ma sensu opisywać mebli jako cieni (zjawiska związanego ze światłem a w takich próbach literackich uparcie wykorzystywanego niegodnie ze soim znaczeniem. Można natomiast jak najbardziej napisać, ze ktoś się o nie potykał, obijał. No i to: nawet księżycowe promienie nie mogły jej rozproszyć - znaczy księżyc był, ale ciemność zatrzymywała jego promienie? Jest to jednak fizycznie niemożliwe. A jeśli księżyca nie było, to i nie było promieni, wiec po co o nich pisać? I wreszcie zdanie: Meble zdawały się być tylko swoimi cieniami, choć ich realność nie podlegała wątpliwości. - co to znaczy? Tak po prostu, jaka jest informacja w tym zdaniu, czy czego to ma być metafora, do czego odniesienie, po co to zdanie tu jest, w takiej formie?
Spojrzał na ścianę. Napisy – wiedział, że są czerwone – głosiły: „Już nie ma was...”
Jest ciemno, wiec on nie może przeczytać tego. Wiem, że wie, bo sam napisał, ale robisz czytelnikowi pod górę - jednocześnie ma sobie wyobrazić napis i wiedzieć jaki to jest napis.

Poza tym: nie ma fantastyki. Właściwie to nic nie ma - ot, facet się zabił. I co z tego?

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

mistique pisze:
Ciemność. Była w każdym zakątku mieszkania; nawet księżycowe promienie nie mogły jej rozproszyć. Meble zdawały się być tylko swoimi cieniami, choć ich realność nie podlegała wątpliwości.
Na niespójności w tym opisie już wskazywano. Ciemność - więc nie ma sensu opisywać mebli jako cieni (zjawiska związanego ze światłem a w takich próbach literackich uparcie wykorzystywanego niegodnie ze soim znaczeniem. Można natomiast jak najbardziej napisać, ze ktoś się o nie potykał, obijał. No i to: nawet księżycowe promienie nie mogły jej rozproszyć - znaczy księżyc był, ale ciemność zatrzymywała jego promienie? Jest to jednak fizycznie niemożliwe. A jeśli księżyca nie było, to i nie było promieni, wiec po co o nich pisać? I wreszcie zdanie: Meble zdawały się być tylko swoimi cieniami, choć ich realność nie podlegała wątpliwości. - co to znaczy? Tak po prostu, jaka jest informacja w tym zdaniu, czy czego to ma być metafora, do czego odniesienie, po co to zdanie tu jest, w takiej formie?
Ciemność była w każdym zakątku. Zakątki z reguły są gorzej oświetlone. Mam w domu zakątki w których ciemność zalega w samo południe. Więc zakątki były ciemne, przestzenie otwarte i powierzchnie płaskie - przyzwoicie oświetlone promieniami księżyca, a meble (stojące w pobliżu zakątków) miały ledwo takie oświetlenie że widać było ich kształt.

mistique

Post autor: mistique »

Albiorix pisze:Ciemność była w każdym zakątku. Zakątki z reguły są gorzej oświetlone. Mam w domu zakątki w których ciemność zalega w samo południe. Więc zakątki były ciemne, przestrzenie otwarte i powierzchnie płaskie - przyzwoicie oświetlone promieniami księżyca, a meble (stojące w pobliżu zakątków) miały ledwo takie oświetlenie że widać było ich kształt.
Zakątek to nie to samo, co zakamarek. Zakątek to: "spokojne miejsce położone na uboczu", czyli w zasadzie w ogóle nie można mówić o zakątkach pokoju czy mieszkania (bo nie powie się przecież: na uboczu mieszkania czy pokoju). Nieprzypadkowo tez w definicji słownikowej słowo spokojne jest najpierw. Zakątek to nie kąt, nie zakamarek. "w każdym zakątku mieszkania", oprócz tego, ze jest błędnym użyciem słowa, można zrozumieć jako: w całym mieszkaniu, oprócz tych miejsc, gdzie nie jest spokojnie.

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Albiorix

Dziękuję za tak szczegółową interpretację Twojego tekstu, po której widzę, że odebrałam go zupełnie inaczej. Między innymi wydawało mi się, że bohater (ten B, który u Ciebie zginął) jest agresorem i cały czas żywy. Sądzę, że i u Ciebie pojawił się problem jak u większości: napisałeś historię, która w pełni rozwinęłaby pączki, gdyby była przynajmniej pięć razy dłuższa (zobacz, sama Twoja interpretacja jest 20x dłuższa od samego tekstu). Zbyt rozbudowana fabuła, okrojona i wciśnięta w te 100 słów.

BlackHeart

Tobie natomiast dziękuję za tak rozbudowany komentarz. Wyjaśnienia paru spraw znajdziesz poniżej, chciałabym jednak wspomnieć, że proponowane przez Ciebie zdania są znacznie dłuższe od moich, więc nie nadawałyby się na te 150 znaków, chyba że miałabym przebudowywać cały tekst.

Interpretacja tekstu Mea culpa
Napiszę tak ogólnie, zebrawszy w całość wszystkie zadawane pytania i wątpliwości.

Motywacje i charakterystyka bohaterki
Bezimienna bohaterka, naukowiec (sądzę, że wystarczającym dowodem na to jest strzykawka i odpowiednio dobrana dawka trucizny), brała udział w przełomowym eksperymencie, być może była jego kierowniczką, którego owocem miał być nadorganizm, być może była prawą reką kierownika, któremu wszystkiego zazdrościła, a być może była zwykłym pracownikiem, czującym animozje do swoich przełożonych. To nie ma większego znaczenia. Dowiadujemy się natomiast pod koniec, że nie była to raczej postać pozytywna. ("Victorie! (fr.) Zemsta! Prawda i placówka teraz należały do mnie!"). Czyli, że miała w głowie określone plany: zniszczyć hybrydę (by samej przeżyć, ponieważ uświadomiła sobie, że taka istota nie ma prawa istnieć), zagarnąć całą placówkę pod swoje auspicje i, skoro już nikt nie żył, wymyślić jakąś ciekawą historyjkę dla (wszech)świata, że np. doszło do wycieku trującego chłodziwa. Na samym końcu pojawia się refleksja: "Lecz czy ma dusza kiedykolwiek przestanie krwawić?" Oznacza to, że jednak w bohaterce jest sporo tzw. człowieczeństwa: czuje ciężar odpowiedzialności za katastrofę, jak i za to, co w placówce wyprawiali naukowcy, czyli również ona.
Poza Lyrdnamem dziewczyna nikogo więcej nie kochała - to Sinner się w niej zabujał/zauroczył z jakiegoś powodu i dlatego jej nie zabił.

Okantrop (człekojaguar) Sinner.
Sinner to wymyślone przeze mnie nazwisko (ang. grzesznik) więźnia, na którym przeprowadzano eksperymenty. Czytelnik więc się domyśla (przynajmniej powinien, jak sądzę), że człowiek ten robił w przeszłości okrutne rzeczy i zamiast iść na krzesło, został wykupiony przez placówkę naukową.
Okantrop natomiast nie jest nazwiskiem, BlackHearcie, lecz nazwą istoty, jak wilkołak (początkowo Sinner został przekształcony w wilkołaka, lecz zrezygnowałam z tego pomysłu, by ludziom nie mieszało się tu z mistycyzmem i pełnią księżyca. Ponadto wolałam dać coś swojego). Pochodzi od złożenia Panthera onca (jaguar) i Anthropos (człowiek).

Powaga i użycie brzydkich wyrazów
Bohaterka była początkowo (w domyśle, zanim zaczęło źle się dziać) osobą zrównoważoną, oschłą, sztywną, jak to raczej bywa z poważnymi naukowcami. Kiedy zaczęli w placówce ginąć ludzie, marmurowość dziewczyny runęła. Potem zachowywała się jak zwykły człowiek, który tylko chce przeżyć. Stąd użycie w jej myślach potocznych, czasem wulgarnych wyrazów.

Terebko. Tak, to ja jestem tą osobą, która nie znosi przekleństw w literaturze. W realu zresztą także nie, chyba że coś jest użyte żartobliwie, tak, że chce się z tego śmiać. Wszystkie przekleństwa zachowuję na turnieje Unreal Tournament, bo to jedyna sytuacja, kiedy człowiek naprawdę się rozbestwia i nie zawsze panuje nad słownictwem, kiedy chce zrobić coś wielkiego, już prawie osiągnął cel mozolna pracą, a tu jakaś kampująca choinka jasna zdejmie go z mapy. W tekstach wulgarne słowa pierwszego bądź drugiego stopnia (pierwszy to słabe przekleństwa, drugi średnie, trzeci - najgorsze) zdarza mi się napisać, choć absolutnie nie musi mi się to podobać. Piszę je po prostu dla ludzi, bo zauważyłam że patetyczne, wysterylizowane teksty są zwykle odrzucane, a podobać się najwyżej mogą filozofom.

Zmodyfikowana genetycznie hybryda
Buko, niezmodyfikowana genetycznie hybryda może istnieć, jest to np. bezpłodny muł, jeśli oczywiście pod pojęciem "modyfikacja" rozumiesz laboratoryjną interwencję człowieka. Takie mieszańce uzyskiwane są bowiem na drodze rozmnażania płciowego i wegetatywnego.

Liczba 345

Postać jest taka a nie inna ze względu na ilość wyrazów - 345 liczone jest jako jeden.

Za dotychczasowe komentarze serdecznie dziękuję.

Delvila

Post autor: Delvila »

Albiorix, dziękuję za próbę obronienia mojego tekstu, ale niepotrzebnie... Nie popisałam się i tyle. Tekst powinien bronić się sam, nie obronił się. Dopiero teraz, po opublikowaniu mojego drabbla, zwróciłam uwagę na to, co zrobiłam źle (tekst chyba po prostu nie odleżał swojego). Teraz ujęłabym to, co chciałam zupełnie inaczej. Bardziej zrozumiale, mniej mroczno.

Głównie w tekście chciałam przedstawić człowieka innego od tłumu i nieakceptowanego przez masę, dlatego samotnego. Ten człowiek miał być niezrozumiany przez ludzi i ostatecznie sam miał ludzi odrzucić.
Dlatego "Samotnik z wyboru i niewyboru" ("niewybór" to słowo wymyślone przeze mnie na rzecz tego tworu). Dlatego się zabił, bo był sam.

Źle to jednak napisałam, nie udało mi się przekazać tego, co chciałam. Zastanawiam się nawet czy nie napisać jeszcze jednego drabbla w tym temacie i kiedy już uzyskam "wejście" do Zakużonych Warsztatów, opublikować to tam. Na razie jednak czekam na VIIB. Może w tej drugiej części uda mi się lepiej wykazać.

Dziękuję wszystkim za komentarze, bo dzięki nim zdałam sobie sprawę, że nie jest ze mną tak dobrze jak mi się zdawało i muszę jeszcze dużo popracować nad moim warsztatem.

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

terebka

Minusy:
- Interpunkcja.
- Momentami przegadane ("Może nie tyle uczucie, bo kwitło w najlepsze, co chęć aby ją o wszystkim poinformować.").
- nieprzemyślane kwestie:

"Nadzieja umiera ostatnia. Potem życie traci urok i sens. Nadzieja też mnie jednak opuściła" - nie jest powiązane z wcześniejszym fragmentem. Wygląda to, jakby bohater miał kilku kolegów, którzy skończyli podobnie)

"(...) napisałem własną krwią na ścianie pustego pokoju krótki list" - dlaczego pustego pokoju? Powywalał z niego meble? Widać wyraźnie, że to naciągane, byle tylko spełnić wymagania warsztatowe.

"To nie twoja wina, Cudzie Boży." - jaki "cudzie"? To jest aluzja do niespełnionej miłości?

Plusy:
- Miłe zaskoczenie na końcu, choć fabuła leciała sztampowo.
- Język prosty, zupełnie zrozumiały.

BlackHeart

Minusy:
- Chaos myślowy bohatera (rzucał krótkimi zdaniami, jak paranoik, że nie za bardzo wiadomo było na początku, o co chodzi).
- Miejscowa poetyckość gryzie się trochę z makabrycznością sytuacji. Zresztą "literackie myśli" nie pasują do zwyrodnialca/czarnego maga/satanisty, który tak okrutnie rozprawia się z dziewicami.
- Nie przemyślałeś wszystkiego dostatecznie:

"Obmyłem dłonie i pochyliłem się nad pożółkłą księgą. Bardziej z przyzwyczajenia. Każdy werset znałem na pamięć." - skoro gość zna zaklęcia na pamięć, to na co mu księga? Księga zaawansowanemu w czarnej magii czarownikowi nie jest potrzebna.

"strojny w czarne skrzydła" - to mi nie pasuje. "Strojny" odnosi się do ubioru i ozdób, więc strasznie koliduje z demonem, które są zazwyczaj szare, umięśnione i brzydkie.

"rdzawe zacieki na ścianach" - zamiast koloru, mogłeś określić długość tych zacieków, bądź określić, jakie są. Kolor rdzawy jednoznacznie kojarzy mi się ze śniedzią, czy z zardzewiałymi rurami, a skrzepła krew nie ma koloru sraczkowatego, zwłaszcza na kafelkach (bo nie określiłeś, czym ściany były wymoszczone).

Plusy:
- Wyważenie fabularne.
- Pomysł na stylizację.

Wanderlej

Post autor: Wanderlej »

Hmmm...jakby się głębiej zastanowić Małgorzato masz rację;). Pod względem 150 wyrazów, historii w nich zamieszczonej masz rację. W kwestii braku fantastyki- nie zgodzę się z Tobą.

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

mixer - Wybrała
Dostrzegłem problem wyrażania myśli za pomocą słów.
Sydan spojrzał na malujące się czerwone znaki
znaki pojawiały się, jakaś tajemna siła malowała je, ale na pewno nie "malowały się same"
Alea dmuchnęła i nastała ciemność.
Znaczy swoim dmuchnięciem wypędziła z pomieszczenia całą jasność? To oczywiście żartobliwa interpretacja. Wiem, że na taki opis miał wpływ limit słów, ale dla jasności przekazu, należało zawrzeć nieco więcej informacji, lub po prostu pominąć temat.
– Pokażę ci – rzuciła do brata, przez ramię, znikając za ścianą.
Błękitnooki, kruchy blondyn wszedł za nią.
Blondyn raczej powinien pójśc za nią. Nie wiemy przecież, co jest za ścianą. Takim opisem zdradzasz, że jest tam pomieszczenie. A w takim razie nie trzeba było już zaznaczać, iż
Znalazł się w niemalże identycznym pomieszczeniu.
A teraz niezamierzone (chyba) rymowanie.
bladego jak ściana, Sydana
Według mnie literacka niezręczność, łatwa do skorygowania, po dokładniejszej korekcie tekstu
Załkała; musiała poświęcić brata dla syna.
I rodzi się pytanie:dlaczego tak zrobiła? Czytelnik chciałby/powinien to wiedzieć.
Ostatnio zmieniony ndz, 07 gru 2008 14:45 przez BMW, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Wanderlej pisze:Hmmm...jakby się głębiej zastanowić Małgorzato masz rację;). Pod względem 150 wyrazów, historii w nich zamieszczonej masz rację.
Dziękuję, że przemyślałeś mój punkt widzenia, Wanderleju, to naprawdę mnie cieszy (bez żadnej złośliwości). Pewnie, łatwo mi mówić, bo:
a. nie ja pisałam utwór,
b. już testowałam drabble na WT.
Wanderlej pisze:W kwestii braku fantastyki- nie zgodzę się z Tobą.
Ty się ze mną nie spieraj. Ty mi udowodnij, Autorze. Mamy tekst przed oczami. Cytat - i masz mnie na widelcu. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Post autor: BlackHeart »

=============================
Wolfie - Warkot
=============================

Zacznijmy od tytułu. Pan SJP powiedział mi, że warkot wydają z siebie maszyny. Napomknął też, że istoty żywe mogą co najwyżej warczeć. Także błąd już na samym wstępie.

Facet w ciemnym ubraniu stał przed odrapanymi drzwiami, prowadzącymi do kawalerki w klasycznym, polskim bloku (...) - Bach! Pierwsze zdanie i już natłok informacji wgniata czytelnika w krzesło. Oto mamy, że facet, że w ciemnym ubraniu, że drzwi były odrapane (obdrapane?), że kawalerka, że Polska i że blok. Aż się w głowie kręci. Szczególiki dozujemy, tak, autorze? Poza tym, co to jest klasyczny blok? Jeżdżę sporo po naszym pięknym kraju i w przypadku blokowisk ciężko mi wyłowić, jakiś powtarzający się wzorzec. Większość postawiono za komuny, tyle. Projektem zaś różnią się niezmiernie. Nawet w obrębie jednego miasta, ba! a nawet blokowiska. Gdzie więc ta klasyczność?

(...) Mężczyzna nacisnął pordzewiałą klamkę [???] Wszedł do siedliska wroga (...) - Dlaczego to dwa zdania są? Scena statyczna, więc nie bójmy się złożoności. A może szkoda było marnować aż całe słowo na spójnik "i"?

(...) Wszedł do siedliska wroga, do paszczy lwa. Drzwi skrzypnęły, drapieżnik zatrzasnął szczęki. (...) - Pamiętam, że podczas pierwszej lektury, po tych dwóch zdaniach zacząłem się zastanawiać, czy aby tym wrogiem i lwem nie jest samo mieszkanie, skoro drzwi raz za razem porównałeś najpierw do paszczy, a potem szczęk. Przegiąłeś z metaforami autorze. Rozmazałeś przekaz. Czyli niedobrze.

(...) Powietrze było zatęchłe, postrzępione zasłony zaciągnięte na okna, przez które wpadało niewiele światła (...) - Pogrubienie moje i brakuje tam orzeczenia.

(...) Facet od razu ruszył do drzwi naprzeciw. (...) - Naprzeciw czego? Powietrza? Zasłon? Okien? Siebie? Przydałoby się doprecyzować (albo lepiej, przebudować całe zdanie).

(...) sprawił, że ślina wypełniła usta. (...) - Czy to aby nie lekka przesada? Sporo tej śliny mu pociekło, skoro aż całe usta wypełniła. Nie lepiej było napisać o żołądku, nudnościach, zbieraniu się na rzyg?

(...) Pomieszczenie zapełniały łóżko, zmasakrowane zwłoki listonosza, szafa oraz nagi mężczyzna, (...) - Wyliczanki nie są fajne. A to dlatego, że muszą być pełne, albo tracą sens. W tym przypadku wyszło Ci, autorze, że pomieszczenie zawierało tylko dwa meble: szafę i łóżko. Skromne to mieszkanko. I nie wciskaj mi, że to sypialnia, bo wcześniej prawiłeś, że kawalerka. Poza tym, skoro te cztery elementy były w stanie zapełnić to pomieszczenie, to musiała być to naprawdę niezła klitka. Na pewno o to chodziło? Czy może ta informacja wyciekła z wyobraźni autora przez czysty przypadek?

(...) piszący na ścianie dłonią szalone, czerwone słowa. (...) - Prawie cytat. Prawie żółć. Prawie robi wielką różnicę, więc dajmy temu spokój. Problem jest nieco innej natury. Otóż taka poetyzacja w narracji po prostu nie pasuje. To brak konsekwencji w stosunku do reszty tekstu. Zmiana stylu w miniaturce na 150 słów. No, nie bardzo.

(...) Przybysz, z metalowym krzyżem w prawicy, rozpoczął rytuał. (...) - Trzeba być świadomym czytelniczych skojarzeń, autorze. Krzyż powiadasz? No, to czytelnik widzisz krzyż. Taki, jak Jezus wnosił na Golgotę. Rozmiarowo identyczny. Napisałbyś krucyfiks, a czytelnik zobaczyłby niewielki krzyżyk, mieszczący się w dłoni.

(...) przemówił opętany pod ścianą i się odwrócił (...) - Co to jest? Ty to czytałeś, autorze? I uważasz, że z tym zdaniem wszystko jest w porządku? Się nie zgodzę, bo (pomijając samą niezręczną konstrukcję) na razie wynika z niego, że opętanie nastąpiło pod ścianą, a nie że opętany stał pod ścianą.

(...) Ksiądz Dominik zamarł (...) - A to co ma być? Budowanie napięcia? Dlaczego dopiero teraz czytelnik dowiaduje się, że Facet vel Mężczyzna jest księdzem? Zamąciłeś.

(...) Zdawało mu się, że oczy w poszarzałym obliczu błysnęły krwiście. (...) - A to poszarzałe oblicze do kogo należało? I jak wygląda krwisty błysk? Krwiste steki widziałem, jadłem nawet, ale krwistych błysków jeszcze nie miałem okazji zobaczyć.

(...) Po trzydziestu minutach duchowny opuścił mieszkanie (...) - Ze stoperem egzorcyzmował? Cóż za precyzja! Jednak zdaniu lepiej by zrobiło, gdyby zamiast pogrubionego było Po jakimś czasie. Nawet słów tyle samo byś, autorze, zużył.

(...) Mówił lokatorom, że wszystko w porządku, że przepędził zło. (...) - Lokatorom bloku, czy lokatorom kawalerki? Potknięcie to, nie błąd. Ale w połączeniu z pozostałymi rażącymi elementami, tylko potęguje niesmak.

Język: Niestety, nieporadny. W tym tekście to tak naprawdę jedyna bolączka. Nie ma tu błędów logicznych. Tylko język kopie czytelnika po zębach. Cóż mogę powiedzieć, autorze? Czytaj, czytaj i jeszcze więcej pisz. Język to bariera do przeskoczenia. Trzeba tylko trochę czasu i wysiłku.

=============================

CDN

Wanderlej

Post autor: Wanderlej »

PP - Pójdę?
Choć jesteś tu ty i jestem ja, w tym domu poplątanych korytarzy i na oścież pootwieranych drzwi donikąd, to wokół czuć pustkę jakiejś odległej pustyni, zimno nocy. Stąpasz boso przez kuchnię w samej halce. Włosy masz podniszczone, wyblakłe oczy od zbyt długiego błądzenia, zbyt usilnego wpatrywania się w dal, ale wciąż jesteś piękna.
Po tych trzech zdaniach poczułem się już zmęczony. 1/3 tekstu, a ja nadal nie wiem o co chodzi, a w dodatku jestem znudzony.
Ponętna i kusząca jak za pierwszym razem.
Między ,,kusząca", a ,,jak" powinien być przecinek.

Jak kiedyś wodą zwilżasz wargi, ale nie pijesz. Wiem... Wolisz moją krew.
To po co ją zwilża? Nie może zwilżać krwią?
Wyraz ,,wolisz" po ,,..." powinien być z małej litery. To zachowuje sens i logikę zdania.
Na ścianach drogowskazy nią wymalowane poprowadzą mnie, pośród nowych miraży za kolejne drzwi, gdy znów zechcę wstać i iść. Tymczasem siedzę przy szarym kaloryferze, który nigdy nie rozgrzewa tak jak ty i nie dodaje sił. Czy wiesz ile razy miałem ochotę cię zabić, na ile sposobów? Drwisz ze mnie tym uśmiechem, prawda? A ja myślę sobie, czy kiedy wreszcie umrzesz, bo to przecież musi się stać, to czy wtedy pójdę razem z tobą, czy może zostanę... moja nadziejo.
Liczyłem, że ten fragment coś mi wyjaśni- nic z tego. Nadal w zasadzie nie wiem, o czym był ten tekst. O miłości człowieka do wampira? O miłości i nienawiści w jednym, fastfoodowym zestawie? O beznadziei miłości?
Nie wiem, zwyczajnie nie wiem. Tekst ani mnie nie zainteresował, ani nie wyniosłem z niego żadnej myśli. Wydaje mi się, że jedynie realizacja formy została zachowana.


mixer - Wybrała
– I znowu stąpasz przez puste mieszkanie. Szalone, czerwone słowa krwią wypisujesz na ścianie.
– Miałam sen – rzekła beznamiętnie czarnowłosa kobieta.
– Jaki?
– Czytaj.
Sydan spojrzał na malujące się czerwone znaki. Wydawały mu się znajome, ale nie mógł rozszyfrować ich znaczenia.
Kilkukrotne powtórzenie fragmentu tekstu, który miał być tematem i inspiracją dla tej edycji WT jest marnym pomysłem. O ile powtórzenie na samym początku ma jeszcze jakiś sens, o tyle późniejsze służy jedynie wypełnieniu tekstu kilkoma kolejnymi wyrazami.
Mam pytanie- jak znaki mogą się same malować? Chodziło ci, że ,,malujące" oznacza to samo co ,,obrazujące" albo ,,ukazujące"? W prowadza to znaczy chaos, bo póki się nie zorientowałem o co Ci chodziło, myślałem, że znaki malowały się same...
Nie będę cytował dalszej części tekstu, nie widzę takiej potrzeby.
O ile w tekście ,,Pójdę?" można było się domyślać ,,co Autor miał na myśli", o tyle w Twoim tekście kompletnie tego nie wiem. Nie wiem kto jest czyim bratem, gubię się kto ma syna, co to za dziecko, po co krew, co oznaczał sen i przede wszystkim kompletnie nie wiem o co Ci chodziło.
* * * * * * * * * * * *


Maja

poniżej był napis Siostrzyczko, kocham cię...
To, co mieściło się w napisie powinno znajdować się w ,,".
Przyjąłeś konwencję rymowaną, osobiście taka mi nie odpowiada, więc z subiektywnego punktu widzenia, tekstu już traci u mnie na wartości. Obiektywnie dodam, że rymy poprzez ,,się i cię" zwane są rymami częstochowskimi...Zatem konwencja moim zdaniem kiepsko zrealizowana.
Sama historia nawet mnie zainteresowała, zaskoczyła, gorzej z jej realizacją.
Uważam, że ten tekst jest najciekawszym z tych, które do tej pory przeczytałem i skomentowałem.

Zablokowany