An-Nah - Wiadomość
=============================
(...) ze ścian zwisają nadpalone strzępy. (...) - Jakie strzępy? Strzępy czego? Nie lepiej było napisać, że tapeta albo już od biedy: strzępy tapety? Pisarz to taki hipnotyzer. Mówi czytelnikowi, co ten widzi oczyma wyobraźni. Ty mówisz strzępy. A co widzi czytelnik? A nic nie widzi, bo mu się nie chce zastanawiać (nie, przynajmniej nie w prozie), co też autor miał na myśli. Czyta więc dalej, pomija, autoko, strzępy, a Twój zamysł pozostaje Twoim i tylko Twoim.
(...) Zniszczone mieszkanie jest jak ponaznaczana śladami pożaru skorupa (...) - I znów dajesz plamę, hipnotyzerze. Jak ma biedny czytelnik wyobrazić sobie ponaznaczaną śladami pożaru skorupę skoro nic takiego nie istnieje? Pożar może strawić budynek, ewentualnie cmentarz (jak się wczoraj przekonałem na własne ślepia). Ale, na litość boską, skorupę? Sugeruję nad każdą figurą retoryczną poważnie się zastanowić. Nie pozwól, autorko, żeby to język nad Tobą panował. Ma być na odwrót.
(...) Resztki roztrzaskanego szkła tkwią wbite w ścianę (...) - Zdecyduj się, autorko: pożar czy eksplozja? Jak eksplozja, to ok, w porządku. Ale jeśli pożar, to szkło nie ma prawa rozlatywać się na wszystkie strony. Może co najwyżej pęknąć i zalec na podłodze/chodniku/czymkolwiek. Inna sprawa - z czego te ściany były, że przy zderzeniu z ichnimi, szkło zamiast pójść w drobny mak, wbiło się? Logika się kłania.
(...) Powierzchnię pokoju pokrywają zakrzepłe smugi krwi (...) - Po pożarze/eksplozji? Autorko, powiadam Ci, nie wiesz, co piszesz. Że nie wiesz, to nic złego. Nikt nie jest wszechwiedzący. Zawsze można zapytać pana strażaka/policjanta i się douczyć. Ludzie lubią jak się ich zawód docenia. Przyjdzie pisarz i poprosi o pomoc, a będą wniebowzięci. Wiem, bo niejeden raz mi się zdarzyło krążyć po różnych dziwnych instytucjach w poszukiwaniu rzetelności. Sęk w tym, że najpierw trzeba sobie uświadomić, że nie jest się Bogiem, który wie wszystko o wszystkim. Wkraczasz, autorko, na dziedzinę, której nie znasz? Zweryfikuj to co napisałaś. Nie pisz "na czuja", bo prędzej czy później ktoś Ci brak rzetelności paluchem wytknie.
(...) Zbliżam dłonie i czoło do ściany[kropka zamiast przecinka] Dotykam jej, pod szorstką warstwą spalenizny wyczuwam żywe ciepło. (...)
(...) Mimo gwałtowności twojej śmierci i zniszczeń, które potem dotknęły tak [!!!] interfejsy, jak i żywą tkankę domu, dajesz mi znaki, że udało ci się ocalić świadomość, przenosząc ją w układ nerwowy biokonstruktu. - Wykrzykniki moje. Od tego miejsca nie wiem, o co chodzi. Porozmawiajmy o tym. Jak rozumiem, mieszkanie było czymś na wpół żywym. Wewnątrz jacyś ludzie kogoś zabijają. Ten ktoś scala się z mieszkaniem podczas pożaru. To wszystko musi czytelnik wydedukować z samego zakończenia, a żeby wydedukować, musi się cofnąć i przeczytać tekst raz jeszcze. Znaczy się, męczysz, autorko. Sam pomysł, owszem, może się poszczycić oryginalnością, ale... cóż. kwestia gustu. Dla mnie osobiście, im bardziej wymyślny i dziwaczny jest zastosowany gadżet, tym bardziej śmieszny. Czy tylko ja tak to odbieram? Siląc się na oryginalność, autorko, podejmujesz ryzyko. Oryginalność łatwo osiągnąć, ale... jeśli nie trafisz w gusta czytelnika, to Cię on wyśmieje lub zniesmaczony odłoży Twój tekst na półkę i prędko do niego nie wróci. Moim zdaniem, o wiele lepiej (w znaczeniu - bezpieczniej i łatwiej) jest oczarowywać czytelnika za pomocą postaci i wydarzeń, a nie ultraoryginalnych pierdółek. Twój tekst naprawdę by mi się podobał, gdybyś skupiła się na bólu odczuwanym przez bohaterkę po stracie bliskiej jej osoby. Albo na rozpaczliwej ucieczce zamordowanego w "interfejsy". Pomyśl tylko, jakie rozterki musiały nim targać? Umrzeć i czekać na wyrok boży? Czy wsiąknąć w mieszkanie, na zawsze bez ciała i głosu, nie mogąc się uśmiechnąć, dotknąć włosów ukochanej? Ty zaś skupiłaś się na opisie spalonego mieszkania, licząc, że czytelnik zachwyci się Twoim pomysłem. Przynajmniej ja tak to odbieram.
Język: Nie jest źle. To nie język jest Twoim głównym problemem, ale raczej emocjonalność. Pomysł dobra rzecz, ale nie ma się nim co podniecać. Nad skończonym tekstem trzeba pracować, przemyśleć i, w razie błędów, bezlitośnie ciąć.
=============================
CDN
=============================
EDIT dla Teano
Aj, zabolało. Teano, czym ja sobie zasłużyłem na takie podejrzenia? Nie, czerwień nie spłynęła, bo taką miałem ochotę. Skoro nie jest to jasne, to już tłumaczę.Teano pisze:Mam nadzieję, że owa czerwona kartka zostanie uzasadniona, a nie została wlepiona pod wpływem arbitralnej decyzji np "bo sie nick nie podoba"?
Brak fantastyki - Elfy i krasnoludy nie czynią fantastyki, tak i horroru nie czynią kanibalizm i choroby psychiczne. Moim skromnym zdaniem zachowanie głównej postaci zakrawa co najwyżej na groteskę. Taki Baudelaire prozą. Co to horror? Proszę bardzo (za SJP PWN) - "utwór o sensacyjnej, pełnej napięcia akcji i niewytłumaczalnych, makabrycznych wydarzeniach". Pogrubienie moje. W przypadku Twojego tekstu, zachowanie bohatera można wytłumaczyć chorobą psychiczną, kanibalizmem. Tyle. Ale to nie koniec. Horrorowatość rozbija się też o brak powagi, a niepoważna makabra to burleska chyba jest, a nie horror.
Zatem z zarzutem komisji też się zgadzam (co daje drugą żółć, czyli w efekcie czerwień).
Brak powagi - Utrata kogoś bliskiego, to rzeczywiście poważna sprawa. I byłoby dobrze, gdyby tylko o tym było. Ale Ty, Teano, dodałaś do tego jeszcze faceta, który zajada się cyckiem i bredzi coś o czerninie. A powagę szlag trafia. To Ty, jako autorka, decydujesz o reakcji czytelnika. Naprawdę nie przewidziałaś, jak końcówka tekstu zostanie odebrana?