Korzystając z chwili przestoju, posklejałam swoje poprzednie posty, żeby nie dawać złego przykładu.
Czyli wracamy do gadania o tekstach. Kolejność przypadkowa, ale pierwszeństwo nienaruszalne mają dla mnie cały czas teksty, które nie naruszyły ograniczeń w edycji A i B.
Iazoo:
Oba teksty są prawie takie same, czyli wymóg formalny został spełniony pod tym względem - została zachowana łączność, seryjność, odbicie (nie, nie znaczy to, że tylko o to chodziło, ale to jedna z możliwości: zmienić tylko zakończenie).
Tekst pierwszy, poważny, ciężko nazwać drabblem – nie dlatego, że nie jest formą zamkniętą, bynajmniej. Co mamy? Scenkę, w której archeolog pokazuje biznesmenowi, że znalazł malowidła naskalne przedstawiające dinozaury. OK., to interesujące otwarcie dla fabuły. Ale z tego otwarcia wynika zakończenie – że znaleziono szkielet Adama. I mam takie wrażenie, że historia została przycięta za bardzo, że choć związek istnieje – kwestia, kiedy pojawił się człowiek – to jednak jest to związek raczej luźny. Bo, niestety, jest to chyba opowieść na nieco więcej niż 150 słów. Tu zostaje wrażenie niedosytu i przekonanie, że to dopiero początek.
Zastanawiałam się, dlaczego. Ponieważ niby wszystko jest dobrze: podane są wstępne ślady, wstępne tropy (datowanie węglem C14, dinozaury, etc.). Myślę jednak, że wskazanie, dokąd te ślady prowadzą, podane w tekście (szkielet Adama, czyli pierwszego człowieka), jest po prostu z innej bajki (tej, do której należy tytuł, że tak metaforycznie się wyrażę). Znaczy, podejrzewam, że w koncepcji dokonany został skrót => odcięte zostały kwestie biblijne sugerowane tytułem i wskazaniem na Adama. Czyli kontrowersja wypadła i opowieść skręciła na manowce.
Co oznacza – że słabo w odbiorze. Nijako. Szkoda.
Tekst drugi, może przez odwrócenie porządku informacji, zamyka się ładniej niż pierwszy. Ale komizmu nijak nie mogę się doszukać. No, może ten upadek jest komiczny, ale niezbyt komicznie podany. Komizm opiera się na nieoczekiwanym. Zamiast zatem wyjaśniać, dlaczego narrator upadł, powinieneś powiedzieć, Autorze, że bohater miał zamiar oprzeć się o skałę i przywitał z glebą. W tej kolejności. Nie
post factum wyjaśnienie, dlaczego upadł - to jak opowiadanie dowcipu od tyłu, obawiam się.
Potem już nie jest komicznie – facet z kacem sam w sobie komiczny nie jest z nadania lub Autorskiego chciejstwa, podobnie brontozaur. Dla mnie – podane jest to neutralnie, zatem jest neutralne.
Również w języku nic komicznego nie dostrzegam. W bohaterach również. Znaczy, jak na moje oko, to nie udało się spełnić wymogu – jest próba, niewątpliwie, ale nie wyszło. Nie ma komizmu, albo jest bardzo, ale to bardzo wątły.
I tytuł. Głowiłam się i głowiłam, jak odnieść prosto tytuł do treści. Że niby
genesis. Czyli sposób powstania/stworzenia, czynniki, jakie się na proces powstania złożyły. A tu nie ma procesu. Nie ma nawet odtworzenia procesu. Albo może choćby odniesień biblijnych też nie ma. Znaczy, nic, na czym można się oprzeć, by związać tytuł z tekstem.
W efekcie, odbiór znowu neutralny miałam, bo nie wiedziałam, dokąd mnie prowadzisz, Autorze. W drugim tekście, przy wyraźniejszym zamknięciu, jakby mniej mnie to zmieszało. Nadal jednak pozostał mi niedosyt w odbiorze.
Językowo bez uwag. Nic mnie nie rozdrażniło, nie rzuciło się w oczy. To dobrze.
An-Nah:
Przyznaję, że czytałam wyjaśnienie, co opowiedziałaś, kiedy opowiedziałaś, gdy opowiedziałaś, Autorko. I kusiło mnie, by wziąć i porównać Twoje wyjaśnienie z tekstem. Ale po co? Wystarczy zerknąć na długość tekstu i długość wyjaśnienia, żeby wiedzieć, że historia się nie zmieściła. Streszczenie jest dłuższe od utworu. :P
Miałam problem, co się stało w Twojej historii. Pożar był i zabili człowieka, do którego zwraca się narrator? Bo tak to wygląda. Z błędem stylistycznym i przekombinowanym porównaniem. Ale nieważne. Ważne, że nie wiem, jaki związek łączy narratora z zabitym. Nie wiem, czy to, co zabity zrobił (wpisanie się w system nerwowy biokonstruktu) jest wyjątkowe, czy zwyczajne dla realu Twojego uniwersum, Autorko. Nie wiem zatem, jak mam się ustosunkować do tego, co mi opowiadasz – czy to dramat, czy wręcz przeciwnie, czy zdarzyła się tragedia, czy też jeszcze jest szansa na happy end? Ta historia jest niedopowiedziana, przycięta, okaleczona.
Z opisu mieszkania i wzmianek o zabitym człowieku przeskakujesz do konkluzji – wpisu w system biokonstruktu. I tyle. Czyli nijak.
Ton zdań wskazuje, że to na poważnie. W pierwszym tekście to jest w porządku, tak miało być.
W drugim ton powagi miał być chyba złamany zakończeniem, które wprowadzi komizm. Niestety, to działa dobrze w przypadkach ekstremalnych – łamanie patosu jest zabawne, wywołuje efekt emocjonalny. W przypadku łamania tonu neutralnego, trzeba mieć naprawdę asa w rękawie, by trzasnąć czytelnika między oczy. A Ty, Autorko, nie miałaś żadnego asa. I wyszło nijako. Anorektyczny komizm, jak u Iazoo. Jest próba, ale nieudana.
Znaczy, drugi tekst nie wyszedł również.
Obie prace praktycznie mają te same wady – bo to jeden tekst, zmienione zakończenie jedynie. Dodać powinnam jeszcze, że mogłaś przynajmniej poprawić stylistyczną usterkę, miałabym pewność, że starannie się pochyliłaś nad pracą do drugiej części WT.
Zbliżam dłonie i czoło do ściany, dotykam jej, pod szorstką warstwą spalenizny wyczuwam żywe ciepło. Czuję wilgoć – ściana, jeszcze żywa, choć poraniona, krwawi.
Ale nie poprawiłaś...