VII B EDYCJA WT - PÓŁTORA KOMICZNEGO DRABBLE'A

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany
Awatar użytkownika
mlodzianinwawa
Sepulka
Posty: 22
Rejestracja: pt, 23 sty 2009 00:53

Post autor: mlodzianinwawa »

tego słowa mi zabrakło :) uwierzyłabyś ? :D

nic więcej nie piszę bo będzie off top ;)
Od Ciszy... Piękniejszy jest tylko Trance...

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »


wpis moderatora:
Gadulissima: Wydzieliłam część o androidach, cyborgach i robotach.

Jest TUTAJ, gdyby ktoś chciał rozwinąć kwestię. A ponieważ zwykle moderowanie przychodzi mi z trudem (bo leniwy ze mnie moderator), to radziłabym nie zmuszać mnie do dalszych wysiłków - mogę się pomylić i post w kosmos posłać*. :P:P:P

Wracamy do tekstów. :)))


___
*z tym offtopem mało brakowało...
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
in_ka
Fargi
Posty: 444
Rejestracja: ndz, 25 mar 2007 22:26

Post autor: in_ka »

Ach, pięknie tropisz Małgorzato!
I dziękuję, że nie przełożyłaś.

Z perspektywy obejrzanej „Golgoty wrocławskiej”,
Z perspektywy…
E, nie.
Nie chcę chwil ulotnych, zawsze zbyt krótkich, wulgaryzować.
150 słów to nieprawdopodobna wielość możliwości, kalejdocykle znaczeń.
Wielu autorów WT potrafiło tę przestrzeń świetnie wykorzystać a ich prace czytelnym dowodem. Podziwiam.
A ja, niewolnica kuszących, złudnych wątków pobocznych, po dwakroć zabiłam półtorego (kolejny przypadek uzasadnionej diagnozy: seryjniak!).
Kolejny raz rozwierając nożyce ratunku szukałam - niedopowiedzenia w wyobraźnię czytelników przemieszczając.
Niechlujstwo myślowe ot, co.
Ale wydaje mi się, że już rozumiem, w których miejscach dokonałam niewłaściwych wyborów.
Bardzo Ci Małgorzato dziękuję!

Autorom dywagacji nt androida machatronicznego krótkie wyjaśnienie. Zestawienie miało podkreślić genezę. Wskazać źródło stwórcze: człowieka.
Ech, za mocno upakowany ten kufer.


Transgresja negatywna: transgresja w kierunku wartości negatywnych.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

In_ko, ale Ty umiesz, bo tropiłaś cudze nielogiczności i odejścia od realiów. Znaczy, drabble nie powinno Ci sprawiać trudności po przećwiczeniu. Nieprzypadkowo od czasu do czasu zadajemy tę formę - nie dlatego, że jest krótka i restrykcyjna wyrazowo, lecz dlatego, że uczy pewnej cechy myślenia o ograniczeniach (niefachowy pewnie termin dość dobrze to oddaje): zmusza do odwrócenia kreatywnego.
Nie chodzi o to, by wymyślić historię i przyciąć ją do ram 100 (czy 150) słów, lecz wymyślić historię, która się w tej ramie zmieści. To trochę jak z zadaniem o arbuzach (kreatywnym na szkoleniach się daje i mało kto przechodzi za pierwszym razem). Dostajesz, mianowicie, pudełko o wymiarach 10 cm x 10 cm x 10 cm. I arbuza - który ma co najmniej dwa razy większą średnicę niż przekątna pudełka. Zadanie brzmi: zapakuj.

99% obserwowanych przeze mnie delikwentów oznajmiło, że zadanie jest niewykonalne. Jeden procent poprosił o nóż*... :P

Myślę, że drabblem jest podobnie. Nie na poziomie metaforycznego porównania do cięcia, lecz na poziomie podejścia do problemu właśnie. :)))

No, i nie należy zapominać, że drabble świetnie uczy, jak się robi zakończenia, szczególnie - mocne zakończenia.

edit: Ech, "Golgota wrocławska"... Nie obejrzałabym, gdyby nie ten przymiotnik, co we mnie poruszył patriotyzm lokalny. Ale i tak średnio mi się...
____
*Bo nigdzie nie powiedziano przecież, że trzeba zapakować całego arbuza.
Ostatnio zmieniony pn, 09 lut 2009 19:38 przez Małgorzata, łącznie zmieniany 1 raz.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

A można było zapakować pudełko do arbuza? ;)
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Dlaczego nie? :P
Nie jest przecież powiedziane, że nie można. :)))
Jeden koleś wziął i wyciął z pudełka wstążeczkę, po czym elegancko owinął nią arbuza.
Ja byłam gorsza, poradziłam sobie bez noża. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
in_ka
Fargi
Posty: 444
Rejestracja: ndz, 25 mar 2007 22:26

Post autor: in_ka »

Rozumiem, oczywiście,
drabbla cenię

a to niechlujstwo właśnie, że uległam pokusie dodatkowych splotów gubiąc nić osnowy!
I zawartość arbuza w arbuzie niebezpiecznie zbliżyła się do zera.
A miał byc sok z arbuza!

A ćwiczyć będę :)

Awatar użytkownika
in_ka
Fargi
Posty: 444
Rejestracja: ndz, 25 mar 2007 22:26

Post autor: in_ka »

Małgorzata pisze: Ech, "Golgota wrocławska"... Nie obejrzałabym, gdyby nie ten przymiotnik, co we mnie poruszył patriotyzm lokalny. Ale i tak średnio mi się...
Jednak bardzo warto.
A spotkanie jakie odbyło się na UW z reżyserem i aktorem grającym główną rolę - to materiał na powieść.
O przerażonych chłopcach, którzy przypadkiem dotknęli prawdy wcale jej nie oczekując.
Już stąd uciekam
edith - była

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

A mnie jakoś nie mogło opuścić wrażenie pewnej koniunkturalności samego utworu, pewnie dlatego. I zdecydowanie (może przez brawurową kreację prokuratora) bliższe mi było skojarzenie ze "Zbrodnią i karą" niż z Golgotą.

Raany, moderator leniwy, a sam offtopuje. Jestem hipokrytką.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

No, to wracam do omawiania kolejnych tekstów warsztatowych, bo mi przypomniano, że minęło dużo czasu, odkąd ostatnio to robiłam. Racja, antologia i ten tekst wytrąciły mnie z rytmu.
Kolejne dwa teksty mieszczące się w narzuconych limitach.

Melchior:
Tekst poważny na początek.
Zaczął pisać po sosnowych, jasnych deskach, raz po raz maczając palce we krwi. Technicy zdawali się go ignorować. (ciach!)
wyminął techników, wrzeszczących panicznie na widok krwawego napisu.
Co jest źle w tym fragmencie? Może kalka z języka angielskiego (podkreślona). Bo jasno mi wynika, że oni (technicy) się nie zdawali, lecz zwyczajnie i po prostu ignorowali. Bo onego nie widzieli.
Nie zwracając uwagi na techników podszedł do trupa. Leżał na podłodze, z rękami rozłożonymi jak rzucona w kąt szmaciana lalka.
Brawurowo kombinowany podmiot domyślny i zaimkowy musiał kiedyś się załamać na tożsamości. Tu najmocniej, IMAO. Nie miałeś szans, Autorze.

Niemniej nie język zdecydował o porażce tego tekstu, lecz (jak zwykle) fabuła. Nie to, że jest anorektyczna – taki jej przywilej w krótkich formach. Ale akcenty i epizody po bliższym przyjrzeniu tracą dla mnie sens. Jak to wygląda z mojej perspektywy?
Tytuł opowiadania: „Drzewko” wskazuje, na czym skupić uwagę. Co więcej, winien również wskazać (nie znaczy: zdradzać lub rozkodować) puentę lub istotny element tekstu, który w puentowaniu/zakończeniu ma udział. Tymczasem zakończenie kompletnie nie ma nic wspólnego z tytułem => wynikać ma z tekstu, że diabeł kocha swoją robotę. I bynajmniej nie jest to sadzenie drzewek.
No, to klops, Autorze. Niby taka krótka forma, czyli fabuła do ogarnięcia – a jednak Ci się rozlazło. Ponieważ pytanie zasadnicze brzmi: o czym opowiadasz? Hę?

No, to przyjrzałam się fabule dokładniej. Przychodzi diabeł do mieszkania, gdzie leży trup i rewolwer. I pierwsze pytanie, jakie miałam po lekturze: co właściwie się tu stało, że diabeł przyszedł? Po co przyszedł, wiadomo: zabrać duszę umarłego do piekła. Ale czemu? Za co?
Pewnie powinnam odpowiedzieć, że za samobójstwo, ale tu nigdzie nie ma nawet sugestii, że to samobójstwo. Są technicy, trup i rewolwer – równie dobrze może to być zabójstwo lub morderstwo. Szukałam zatem dodatkowej wskazówki, doprecyzowania. I znalazłam:
Z radością witamy nasze nowe drzewko w pierwszym kręgu.
W piekle.
Pierwszy krąg piekła to albo Limbo, albo kolejny z kręgów. Znaczy, mam dość określone skojarzenia kanoniczne. Z Dantego. W Limbo siedzą dobrzy, ale nie ochrzczeni, cnotliwi poganie, porządni obywatele. Nie przeżywają mąk, jedynie tęsknotę. Drugi krąg, więc może właściwy pierwszy krąg piekła, to miejsce, gdzie doznają cierpień grzesznicy zmysłów, nieopanowani wielbiciele rozkoszy ziemskich.
Dla samobójców przeznaczone są głębsze rejony piekła, co zabawne - te same, co dla morderców. Znaczy, wskazówka do niczego mi się nie przydała, wprowadziła tylko większą konfuzję.
Nadal pozostaje pytanie, dlaczego diabeł się pofatygował po duszę zmarłego? I natychmiast nasuwa się kolejne: dlaczego zrobił z tego widowisko? (Bo trudno inaczej zinterpretować pojawiający się napis krwią na ścianie). Nijak nie potrafię wpasować do fabuły – brak danych. Jasne, mogę podać oczywiste wyjaśnienie => w temacie były napisy na ścianie, więc tutaj zostały wmuszone w fabułę. Niestety, brak uzasadnienia = brak spójności w epizodach.
Dusza, która jak tytułowe drzewko, zostaje zasadzona w piekle (krąg I), a diabeł kocha swoją robotę. Super. Tu się kompletnie rozlazło. I tekst padł.

W drugim tekście widzę komizm (sytuacyjny głównie), może nawet groteskę na PRLowskie akademie, niemniej nic z tego nie wynika (odniesienie do realu, kontrast jakiś) => dlatego kompletnie dla mnie nie jest to śmieszne. Ale poczucia humoru nie posiadam, zatem to tylko moja wina.
Coś mi się jednak w fabule nie zgadza. Przyjeżdża szef (łatwo odszyfrować Zebu Bela, więc wiem, co za szef), nie ma robotników. Wzywa ekipę. Ekipa wchodzi w las i wykonuje program artystyczny. Robotnicy to są? To co robiła poprzednia ekipa?
Niemniej, może mi coś umknęło...
Natomiast pytanie się rodzi, jak się ten tekst ma do poprzedniego? Owszem, łączenie jest seryjne – przez elementy: diabeł, piekło, pierwszy krąg, drzewo. Odbicie na pewno jednak to nie jest, jak dla mnie, ale niech tam - wolność wyobraźni autorskiej nad technikaliami.
Nie mogę jednak powiedzieć, że jest OK. Nie jest, ponieważ nie ma „osadzenia” tej historii. Dlaczego w piekle jest sekcja artystyczna, dlaczego Lucyfer się pojawia, dlaczego drzewa...? Jak dla mnie, po prostu historia nie zmieściła się w ramach. Czyli padła, niestety.

No, i jeszcze usterki.
W górze przetaczały się błękitne chmury
Dlaczego chmury są błękitne? Skojarzenia zupełnie zmącone mam, ponieważ błękit nieba kojarzy mi się z ładną pogodą (a pogoda jest paskudna, jak twierdzi narrator), natomiast chmury w kolorze innym niż biały, to albo o wschodzie/zachodzie słońca, albo przed burzą, ale wówczas są sine, granatowe, ołowiane, szare lub po prostu ciężkie/mroczne.
wszyscy ubrani na czarno, wyglądali jak ekipa ponurych rzeźników
Skądinąd wiadomo mi, że rzeźnicy zwykle ubrani są na biało. Znaczy, owszem, można kombinować, że nie chodzi o rzeźników dosłownie, ale czy to właśnie nie tworzy jakiegoś piętrowego porównania, porównania w porównaniu, czy coś? No, przekombinowane, IMAO.

No, to ciąg dalszy marudzenia o tekstach. Tym razem Tin pod tablicą.

Pierwszy, poważny tekst, od razu budzi pytanie: co ma tytuł do treści? Bo nijak nie mogę zrozumieć, na czym ta igraszka diabła polegała – na tym, że zmusił samobójcę do pisania krwią, czy na tym, że kazał pisać, choć nie wiadomo, jaki to da rezultat. Jakie to ma znaczenie, że pisane krwią są kwestie zadane przez diabła? I co w tym diabła bawiło?
Nie znając odpowiedzi na powyższe pytania, nie dociera do mnie wymowa zakończenia. Zwyczajnie nie wiem, o co chodzi.

Druga rzecz, irytująca mnie ostatnio bezgranicznie (przez ten tekst – nabawiłam się alergii), to chciejstwo.
młodzieniec pojął wreszcie tragizm sytuacji. Nie powinien był się zabijać. Poczuł bowiem lęk większy, niż kiedykolwiek.
No, jak przepraszam, Autorze, ale na czym polega tragizm? Nie powinien, ale się zabił? OK, to byłoby dobre ukoronowanie tragizmu sytuacji. Ale lęk bohatera niczego nie wyjaśnia. Nijak to tragizm zatem, bo nie ma dowodu w tekście.
Dobra, później wynika, że bohater wzgardził życiem i żałuje po fakcie samobójstwa. Czyli wychodzi jednak tragedia: za późno. Niestety, nie z tekstu, bo diabeł obiecuje szansę. Jakkolwiek płocha jest to obietnica, mąci kwestię tragiczną.
Za to ładne zdanie się pojawia:
A dom, który nie był już jego własnym, wypędzał młodzieńca jak zdrajcę.
Żeby jednak nie było za dobrze, to od razu pojawia się też brzydkie, czyli bełkotliwe.
(ciach!) demon się radował, czytając bojaźń człowieka na wskroś .
Ogólnie wyszło nijako. A nijako wyszło dlatego, że historia się nie zmieściła, jak mi się zdaje. Zabrakło w niej paru kwestii wyjaśniających, gruntujących postępowanie postaci. Wyszła scenka, nie do końca zrozumiała, a przez to właśnie pozbawiona funkcji emotywnej. Tam, gdzie nie ma zrozumienia, nie będzie też emocji w odbiorze.

Tekst drugi, komiczny. Mogę powiedzieć, że komizm jest i jest to wymagane odbicie tekstu poważnego. Poza tym mam ten sam problem, co z pierwszym. Na czym polega istotność pisania po ścianie krwią? Na czym polega tym razem igraszka młodzieńca? Na tym, że łatwo mu było pozbawić się życia? Co w tym jest igraszką => gdzie jest w tekście stosowna sugestia, jak rozumieć to ujęcie?
Znowu czegoś mi brakuje w fabule, żebym mogła zrozumieć, o co chodzi. Bo nie, nie rozumiem. Co w połączeniu z brakiem poczucia humoru daje w moim odbiorze kompletną obojętność wobec tego, co przeczytałam.
W drugim tekście też, jako i w pierwszym, nie ma puenty, nie ma nawet dość wyrazistego zakończenia. Bo nie potrafię nie tylko powiązać znaczenia tytułu z treścią, ale i treści na początku z treścią na końcu. Gdzieś w tym wszystkim zgubił mi się sens.

I znowu – jak dla mnie dwa teksty, dwie porażki. Niestety.

Ale za to w drugim tekście nie potknęłam się na żadnym zdaniu. I dobrze.

***

Nie, nie zapomniałam. No, to ciąg dalszy omówień.

Kruger - teksty w kolejności tradycyjnej, rzecz jasna.
Czyli od poważnego. Niby wszystko tu jest, fabuła jest, poważnie jest... Tylko fantastyki nie ma. Ani trochę. Ale to najmniej ważne. Nie robi na mnie ten tekst żadnego wrażenia. I niewiele więcej mam do powiedzenia, prawdę mówiąc.
Zastanawiałam się, dlaczego. Może dlatego, że nic nie wiem o dramatis personae. Ot, facet jeden i drugi, żaden nie ma cech charakterystycznych. Cechy charakterystyczne ma scena, otoczenie oddane ze szczegółami, nawet takimi, jak butelki po winie (określonej marki). Tylko co z tego? To wino odgrywa rolę? Butelki? Odrapane ściany, zlew lub łóżko? Ano, właśnie...
Poza tym – pojawiły mi się pytania.
1. dlaczego mieszkanie (z rozmowy wynika, że jakieś gniazdko miłosne) jest zaniedbane? Po co? Co to wnosi do historii opowiadanej?
2. dlaczego zabójca (miota nożem profesjonalnie) był nawalony, czekając na ofiarę? Udawał? Po co?
Tu mi się rwie ta opowieść.
I wreszcie, gdzie ta zemsta? Że niby wynajęty kiler zmienił cel, żona zapłaciła więcej? Trochę przymało tej zemsty, jak dla mnie. Szczególnie, że na nią zwrócona została uwaga tytułem. I co? Ano, nico. Nie ma zemsty, bo nic nie wiadomo o powodach. To, że żona przekabaciła kilera, można równie dobrze zinterpretować jako samoobronę.

Ale przede wszystkim, lektura tego tekstu zerwała mi się na szczegółach. Nie rozumiem, po co poświęciłeś tyle miejsca na drobiazgi, zamiast zbudować choć trochę bardziej charakterystyczne postaci. Takie, do których mogłabym się minimalnie nawet przywiązać. I dlaczego nie rozwinąłeś tego, co istotne, a co sugerujesz tytułem. Jak się ma zakończenie do tytułu? Nie widzę powiązań w tekście.

A z potknięć językowych:
na co zamrugał półprzytomnymi oczami
Oczy można otworzyć, można zamknąć, zmrużyć. Ale mruga się powiekami, Autorze. I raczej się tego nie dopowiada, bo wiadomo, że jak mruganie, to powiekami właśnie. Śmieszny nadopis wyszedł.

I jeszcze klasyka, czyli:
Obdrapany przedpokój, w kuchence (KUCHENCE?!) jedynie szafka ze zlewem, w pokoju jedyny sensowny mebel w tym mieszkaniu – łóżko. Leżał obok niego na podłodze,
Najpierw pytanie o czerwone, czyli: kto leżał? Zaznaczyłam pogrubieniem potencjalne możliwości.
Natomiast kursywą – nadmiar okoliczników miejsca.
Kuchenka, w której znajduje się szafka ze zlewem, to mącipole, jak dla mnie. Mała kuchnia, Autorze, rozwiązałaby sprawę.

Drugi tekst też na pierwszy rzut oka jest w porządku – komizm jest (sytuacyjny), fantastyka nawet się pojawiła. Ale, rzecz jasna, nijak to odbicie poprzedniego tekstu ani też temat nie został zrealizowany. Te napisy na ścianie nie zmieściły się w koncepcji. No, i sama koncepcja chyba też niezupełnie się zmieściła w limicie wyrazów. Tym razem, co zabawne, zabrakło szczegółów. Bohaterowie są za to jacyś (znaczy, charakterystyczni bardziej, przynajmniej narrator), ale fabuła jest niepełna, IMAO. Bazujesz, Autorze, na tym, że odbiorca zna wcześniejszy tekst i na tej wiedzy będzie opierał domysły. Błąd, bo to oznacza, że ten tekst nie jest zamknięty. Czytany osobno – staje się niezrozumiały. Jak ma się tytuł do treści? Bo, wybacz, Krugerze, ale nijakich powiązań nie widzę.
I zakończenie przez to wydaje się cokolwiek wysilone i nijak nie związane z tym, co zapowiedziałeś w tytule.
Poza tym, myślę, że zabrakło w tym tekście czegoś, co zupełnie można było sobie darować w poprzednim:
ledwie napoczętej butelki wina o wdzięcznej nazwie „Bycza Krew”.
Ogólnie: nie udało się, niestety. Ani razu.

***

W tzn. międzyczasie - kolejna para utworów.
BlackHearta.

Nic specjalnie do zarzucenia, Czerni w Sercu. Pierwszy tekst spełnia wymagania i OK. Czyta się bez żadnych problemów, żadnych uchybień językowych, fabularnie... No, fabularnie też jest w porządku. Chyba.
Tu się zatrzymam.
Dwa zdania, na których utknęłam przy drugim czytaniu.
Mogę w ciszy po raz kolejny czerwienią podpisywać cyrograf.
Zawsze było mi lżej ze świadomością, że każdą zabiera do swojego prywatnego nieba.
Słowa-klucze mi się nie zgadzają. Cyrograf kojarzy się z diabłem i diabeł przychodzi, by zabrać dziewczynę (znaczy, jej duszę, jak mniemam) – do nieba. Wiem, podkreśliłam też określenie, które precyzuje, że nie chodzi o to niebo-antonim piekła, ale jednak nie pasuje mi i już, że diabeł ma prywatne niebo => znaczy, co jest uspokajającego w stwierdzeniu, że dusza zamordowanej dziewczyny trafi do nieba diabła? Yyy... Pogubiłam się w domysłach.
Z cyrografem też mam problem, bo chyba duszę zaprzedać można własną, a ponieważ ma się ją tylko jedną, to jak można podpisywać cyrograf kolejny raz? Dobra, ręcznie podpisany/sporządzony dokument – takie jest pierwotne znaczenie. Ale tu nie daje się dopasować pierwotnego znaczenia => wychodzi mi, że jednak chodzi o to klasyczne pojęcie paktu z diabłem, gdzie zapłatą dla tego ostatniego jest dusza. I znowu się gubię w domysłach, co z tym zrobić.
Ale to może czepialstwo.
W sumie fabuła idzie. Pojawiają się kolejne stopnie napięcia: narrator mówi o kobiecie, potem pojawia się nóż i jatka jest, potem pojawia się diabeł, by zabrać duszę zamordowanej, a na koniec... No, na koniec nic się nie dzieje mocniejszego, narrator zyskał parę lat młodości.
Pff! Napięcie spadło.
Może dlatego, że właściwie na początku nic nie wskazuje, że narrator jest aż tak stary, żeby pragnąć się odmłodzić? Nie wiem. Może skażenie motywem faustowskim mi wyłazi...
Ale zakończenie nie jest mocne, nic nie ujawnia więcej niż motyw morderstwa. Po takim stopniowaniu spodziewałam się czegoś mocniejszego na koniec.
Może to tylko mój gust czytelniczy tu przemawia - nie jestem pewna. No, ale jak zaczęło się od trzęsienia ziemi, to wypada, by napięcie rosło. Do końca.
I tyle. Nie wiem, czy umiem postawić zarzuty, Czerni w Sercu. Przypuszczam, że temu utworowi nie da się zarzucić wiele. Poza właśnie tym, że nie robi oczekiwanego wrażenia. Choć ostatnie zdanie (samo w sobie) bardzo mi się podoba.
Grzeszny o kolejną śmierć, znów młodszy o dwadzieścia lat.
Tekst drugi bez żadnych zastrzeżeń do odbioru. Komizm jest (fsyskie tsy warianty) – jak zwykle kompletnie mnie nie śmieszy (informacja poza zarzutami, to moja wina), odbicie jest poprzedniego drabble’a, fantastyka jest. Czyta się samo, bez potknięć. I nie zostawia żadnych wrażeń.
Tu, sądząc po zakończeniu, historia po prostu się nie zmieściła. Bo jest potencjał na fajny tekst, jak to diabeł oszukał człowieka (wiadomo, jak ten z Wojsławic sobie radzi z różnymi indywiduami, co na niego nastają). Ale ponieważ o rogatym kontrahencie niewiele wiadomo, to i nie wiadomo, czy on tak celowo napuścił narratora, czy po prostu to rutyna, że złe moce piekielne napuszczają na niejakiego Jakuba W. wszystko, co się trafi. Usiłuję powiedzieć, że całości dowcipu muszę się domyślać, a brak poczucia humoru znacząco mi to uniemożliwia. Znam puentę żartu, ale warunki startowe niekoniecznie.
W fabule brakuje mi zasad rządzących postępowaniem narratora. Wabi kobiety, by je zaszlachtować i ich duszę oddać diabłu za parę lat młodości. Ale na jakiej podstawie wybiera narrator ofiary? Ma jakiś klucz? I czy ważne jest, że ona sama przyszła (to warunek jakiś jest, czy po prostu tym razem tak jest, a w innych przypadkach bywało inaczej?). Z rozmowy nie wynika. Jolę Rutowicz załatwił – za co? Bo głupia, bo obraża uczucia estetyczne, bo narrator nie lubi show-biznesu, bo... No, nie wiem. Więc nie wiem, czy to dowcipne. Jola R. sama w sobie nie jest śmieszna, kontekst trzeba dać, żeby było wiadomo, co w tym zabawnego.
Nadal problem z cyrografem mam – jak poprzednio, tylko bez nieba w tle.
Ogólnie, gubię się. Nie mam poczucia, że tu pasują wszystkie elementy i historia jest zamknięta. Domysły mam niejednoznaczne, wrażenie niewyjaśnionej do końca sytuacji.

Z wahaniem, ale jednak dwie porażki, jak dla mnie, Czarne Serce.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Uczysz pokory, Małgorzato. Ale dobrze, dobrze, zaczynam jarzyć jakie są problemy.
Przyjąłem w tekście pierwszym założenie, może nie do końca świadome ale tak to z perspektywy czasu widzę, że w otoczeniu szczegółów brak informacji o bohaterach będzie tworzył jakąś atmosferę tajemniczości... coś w tym rodzaju. No i przecież nawet opisy mieszkania czy przedmiotów dają jakąś informację o bohaterze. Jak widzę, założenie błędne po dwukroć, tajemniczość nie wyszła zaś informacja przez opisy innych rzeczy nie dociera... A właściwie dociera, ale tylko do mnie. Bo i tak mam przed oczami całą wymyśloną sytuację. Czyli nauczka, spojrzeć oczami czytelnika i balansować szczegółami lepiej. Równiej.
Odpowiem na pytania:
1. Jest zaniedbane, bo to oddaje jedno ze znaczeń słowa "puste" mieszkanie. Właśnie, jest puste, niewiele w nim jest, tylko łóżko w dobrym stanie - co sugeruje iż w tym pustym i nieużywanym w normalny sposób mieszkaniu odbywają się schadzki.
2. Zabójca nie miota nożem, wstał i dźgnął. Nie był nawalony, szybkość poruszania się sugerować ma, że udawał. Po co? By zmylić ofiarę, spowodować, ze się ona obróci plecami. I tu znów błąd, ta kwestia nie jest wyjaśniona należycie, została wyjaśniona, nakreślona w drugim opku więc do bani to wyszło.
Po co nazwa wina? Po części jako lekko komiczny akcent w poważnym opku, zaś po części chyba czułem że druga część warsztatów ma być komiczna i mimowolnie stworzyłem sobie zahaczenie do komizmu w drugim opku.
Zemsta tytułowa to miała być zemsta męża na żonie, za zdradę. Co po namyśle uznałem za błędne, generalnie tytuł mi bardzo nie wyszedł, na co uwagę mi zwrócdił już dawno BlackHeart. A dodatkowo:
Kruger pisze:Razi mnie to słowo "zemsta". Kojarzyłbym je raczej z sytuacją, gdy bohater doznaje poważnej krzywdy, zamordowano mu kogoś bliskiego, albo zgwałcono. I wtedy on w zemście dokonuje aktu mordu. W twoim opku mamy do czynienia z zazdrością, więc zemsta jest tu za mocnym słowem, nie ma adekwatności środków zemsty względem doznanej krzywdy.
Żeby było ciekawiej i śmieszniej, w moim opku popełniłem ten sam błąd. bohater mój planuje mord żony i jej kochanka w zemście (tytuł). Mea culpa.
To napisałem tytułem komentarza do innego tekstu, uznając jednocześnie swą porażkę w zakresie konstruowania tytułu.
Małgorzata pisze:Oczy można otworzyć, można zamknąć, zmrużyć. Ale mruga się powiekami, Autorze. I raczej się tego nie dopowiada, bo wiadomo, że jak mruganie, to powiekami właśnie. Śmieszny nadopis wyszedł.
No tak, to jedna z tych sytuacji, gdy wszystko gra do czasu gdy człowiek nie zacznie myśleć. I wtedy sens się sypie... A mogłem napisać, że zamrugał półprzytomnie i miałbym jedno słowo więcej doużycia gdzie indziej.
Zdanie opisujące mieszkanie to porażka, już mi to wcześniej wytknięto. Ze wszystkich sił chciałem oddać fakt, iż mieszkanie jest puste w znaczeniu: nie używane, zaniedbane, pozbawione sprzętów - i tu jako kontrast łóżko w dobrym stanie - by zasugerować te schadzki. Nie udało się.
Kuchenka - trzeba się jednak odwoływać do znaczeń oczywistych powszechnie. Co z tego, że jednym znaczeń jest "mała kuchnia" skoro dla każdego czytającego kuchenką jest urządzenie? Mącenie.
O jedną rzecz chcę zapytać Małgorzato. Czy gdyby miast tego co jest, ciąg tekstu wyglądał następująco:
AKAPIT Facet nie odbierał komórki. Choć wydzwaniałem uporczywie przez trzy godziny.
AKAPIT Zniecierpliwiony, poszedłem w końcu do kawalerki. Obdrapany przedpokój, w kuchence jedynie szafka ze zlewem, w pokoju jedyny sensowny mebel w tym mieszkaniu - łóżko.
AKAPIT Leżał obok niego na podłodze, tuląc się do ledwie napoczętej butelki wina o wdzięcznej nazwie "Bycza Krew". Dwie identyczne, puste butelki walały się przy nim, razem z długim, ostrym nożem.
Czy nadal istnieje problem z podmiotem? Z kwestią kto leżał? Czy teraz można uznać, że tego błędu nie ma?

Przyznaję bez bicia, drugi opek jest kontynuacją. Och, jakiż dumny z siebie byłem, że jest zamkniętą historią nawet niezależnym od pierwszego. Że może egzystować samodzielnie i może łącznie. Bo niby w zasadzie tak jest, ale... jako samodzielny tekst nie realizuje tematu w zakresie czerwonych słów na ścianach. Wymknęło mi się...
Oczywiście jako samodzielny tekst zdradza jeszcze braki fabuły...

Natomiast dziwi mnie Małgorzato, że skoro jest dla Ciebie jasnym łączność fabularna z tekstem poprzednim, dlaczego nie rozszyfrowałaś tytułu? Pierwszy tytuł i opek mówił o zabójstwie z zemsty za zdradę. Jako alternatywa rozwodu, zabić jest szybciej i taniej. Czyli zabójstwo można uznać za sposób na uniknięcie kosztów rozwodu. W drugim opku wychodzi na jaw inny motyw męża, śmierć żony może skasować ciążącą na nim klątwę. Więc czasem nie chodzi o zemstę lub koszta rozwodu, czasem mowyty są inne... Kurde, a taki byłem zadowolony z tego tytułu, w przeciwieństwie do pierwszego miałem go za udany.

Dziękuję za uwagi, Małgorzato.

EDIT - dodanie cytowania.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Postaram się mniej więcej po kolei.
Kwestia tożsamości podmiotu - z akapitem czy bez - będzie nieokreślona. Potrzebny jest podmiot konkretny, nie da się wyjść graficzną organizacją tekstu z "mentalności" języka. Znaczy, może się da, ale nie w tym przypadku, jak mi się zdaje.
Nie. Mężczyzna/kiler/ktoś leżał...

Co do tytułu/tytułów - nie, no domyśliłam się. Problem nie w tym, czego się domyśliłam, ale w tym, na ile te domysły oparłam na tekście. A tu już było gorzej. Tytuły się nie łączą, brak danych, haczyków interpretacyjnych, sugestii, słów-kluczy - tego, na czym można oprzeć skojarzenia czytelnika. W pierwszym tekście kwestie z tytułu - zemsta, rozwód - nie są jasne. W drugim - kompletnie ich brak. Czego tu się domyślać, jak Autor nawet nie zasugerował kierunku? Dziury w fabule sprawiły, że niezależnie od podejścia (czy to jeden tekst w dwóch częściach, czy dwa osobne, ale seryjne - niejasności zostają).

Przyznaję, że zdając drugą część, miałam nadzieję, że konieczność radykalnej zmiany ujęcia powstrzyma Autorów od pisania kontynuacji. Sam popatrz - zupełnie inaczej tworzyłeś strukturę obu utworów. Niedobre to przy serii jest. :P

***

Last but not least
, czyli KPiach. Kolejność utworów klasyczna.

Pomysł wydaje mi się znajomy (Tiptree, Willis?) przez podobieństwo opisanego społeczeństwa i ról płci. Ale to nie zarzut. Po prostu – znałam to już, więc element zaskoczenia nie miał prawa na mnie zadziałać. I zastanawiam się, czy nie było warto tak pokombinować, by tropy prowadzące do wyjaśnienia, nie były bardziej ukryte? Może warto było jednak zacząć od opisu ciała w sypialni, a dopiero potem przejść do retrospekcji i pisania modlitwy za zmarłych? Więcej zmyłek na starcie daje bardziej wyrazisty efekt zaskoczenia na końcu. Nie wiem. Nie mam nic do zarzucenia temu drabble’owi, Piasku. Oprócz zbyt chyba wyrazistego prowadzenia czytelnika za rączkę. :P

Poza tym – technicznie dobrze, bez językowych potknięć, bez dziur w fabule. I ładny fragment, sugestywny, skondensowany:
Poznała go w bibliotece, to niewiarygodne: umiał czytać. Nawet wdali się w dyskusję. Naprawdę! O roli płci w społeczeństwie.
Opowiedziała wszystko przyjaciółkom. Rechotały. Może chcecie razem wychowywać dzieci?
Drugi tekst – na pewno nie jest odbiciem pierwszego. I nie jest też równie dobry, jak pierwszy. Ogromnie sugestywne jest przedstawianie tego społeczeństwa „modliszek” tak, jakby to była ludzka społeczność. W chwili, gdy wpuszczasz do tekstu wyjaśnienie (owady), robi się nieciekawie. Poprawnie, ale już bez bigla.
Poza tym, gdzie komizm, Piasku? Że niby to owady – już jest zabawnie? W buncie raczej też nic zabawnego nie ma. Owszem, zabawna jest gra znaczeń (jajeczkowanie), ale skoro wiadomo, że odbiorca ma do czynienia z owadami, to nie jest już tak śmiesznie. Poza tym, jedna gra słowna komizmu nie czyni. Ani też scena imprezy nie jest z założenia komiczna – a przynajmniej mnie się nie udało wykoncypować, na czym ten komizm ma polegać. Że postaci się śmieją? Yyyy... To jeszcze nie komizm, Autorze.
Zdaje mi się, że tym razem Ci się obsunęło konstrukcyjnie. Wiem, że umiesz, choć podejrzewam, że komizm nie jest Twoją ulubioną działką, nie przychodzi Ci mimochodem.

Całość, choć spójna, nie jest dla mnie niczym więcej niż scenką. Znaczy, nie opowieścią zamkniętą, lecz epizodem. Do którego trzeba jeszcze dopisać ciąg dalszy lub początek, żeby powstało opowiadanie. Znaczy, tu mi wyszło klasycznie w odbiorze: opowieść się nie zmieściła. I nie ma komizmu. Wcale, IMAO.

Jak dla mnie – udało się (prawie?:P) za pierwszym razem i nie udało za drugim. To i tak lepiej niż u innych Autorów, ale...

Piasku, już to wiesz – technicznie sobie radzisz. Teraz czas na majstersztyk. Czekam na prezentację, po której wylatujesz na kopach z Warsztatów. Koniec tej zabawy, czas na zmierzenie się z prawdziwą publikacją. Daj mi tylko pretekst, żebym Cię stąd wyrzuciła. Tu się bardziej nie rozwiniesz, będziesz się tylko bawił dalej. Mam wrażenie, że Warsztaty Tematyczne są już dla Ciebie tylko ograniczeniem, wędzidłem dla wyobraźni. Bezpiecznie tu, spokojnie, zwykle się udaje...
Czas stąd wyjść, Piasku.

Mogę być Twoim pierwszym redaktorem. Jak zrobisz zbiór opowiadań. No, Autorze? Co myślisz? Pokaż, że umiesz rozwinąć skrzydła. Wiem, że umiesz, ale chcę dowodu. :)))

I zostali tylko Ci, którzy mieli kartki...
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
KPiach
Mamun
Posty: 191
Rejestracja: śr, 18 sty 2006 20:27

Post autor: KPiach »

Wielkie dzięki, Margo, za komentarz.

No, tak, niestety stanowisz wymagający target ;-) Oczytany, z dużym doświadczeniem i bez poczucia humoru ;-) W tej sytuacji stwierdzenie, że wszystko już było nabiera nowego ciężaru gatunkowego.

A poważniej. Co do pierwszego tekstu, to zastanawiam się nad kompozycją. Pisząc nie przewidziałem takiego podejścia do tekstu, jaki zaprezentowałaś - jeśli dobrze zrozumiałem. Dla mnie elementem zaskoczenia miało być odkrycie, że tekst jest o obcej rasie. To była tajemnica, którą skrywałem. Kwestia płci jest istotna, lecz kompozycyjnie pełni rolę "zmyłki". Ma ogniskować uwagę czytelnika, aby lepiej wybrzmiało zakończenie. To nie miał być tekst eksplorujący pomysł przejaskrawionej dominacji płci. Ale to już zupełnie inna historia. Świat przedstawiony w tym drabble'u siedzi u mnie w głowie od dłuższego czasu i może kiedyś uda mi się wykorzystać jego potencjał.
I chyba gdzieś w tym miejscu zaczyna się problem z drugim tekstem. Zafiksowałem się na pewnym pomyśle i ni czortu, w żaden sposób, nie mogłem do tego dopasować komizmu. No, zatknąłem się, czasem tak mam, całymi tygodniami nie pojawia się żaden pomysł wart zachodu. Tyle, że w tym wypadku nie miałem nieograniczonego czasu. Jak na złość formuła warsztatów nie pozwalała nie wziąć udziału w drugiej części. W końcu, w akcie rozpaczy, i godząc się z perspektywą żółtej kartki, postanowiłem postawić ograniczenia na głowie. Spróbować napisać tekst, który mógłby być zabawny dla przedstawicielek tamtej rasy. Takie ćwiczenie dla własnej wyobraźni. Nie, nie spodziewałem się, że to będzie czytelne dla odbiorcy. I tu proszę o wybaczenie. Wszystkich. Wiem, że to co przed chwilą napisałem, oznacza, że ten tekst powinien leżeć w szufladzie. Czyli tam gdzie leżą teksty pisane dla siebie, a nie dla czytelnika.

Margo, w ciemno przyjmuję Twoją ofertę. Tylko, żeby było co redagować ;-) Świadom jestem swoich ułomności. Myślę, że ta świadomość to jedna z najistotniejszych umiejętności wyniesionych z warsztatów. Przy dłuższych formach parę rzeczy mi się paskudnie sypie. Najogólniej dotyczy to warstwy kompozycyjnej. Staram się nad tym pracować, ale to wymaga czasu, a i o feedback trudniej. Ale, OK, spróbuję podjąć wyzwanie, rozwinąć skrzydła, dać Ci pretekst...
Myślenie nie boli! Myślenie nie boli! Myślenie... AUĆ! O, cholera! To boli!

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Post autor: BlackHeart »

O, i na to właśnie czekałem, droga Małgorzato :)

Nareszcie ktoś rozwałkował moje warsztatowe teksty. Żadne tam "fajne/niefajne", ale kawał komentarza, który daje do myślenia. Ktoś się w końcu wysilił (bo do tej pory, na dobrą sprawę, rzeczowe baty dostałem chyba tylko od Iki). Dlatego też w tym miejscu pragnę serdecznie pani redaktor podziękować :)

Że to "prywatne niebo" zazgrzytało, to pewnie stąd, że w pierwszym tekście diabeł to elegant-hedonista , który po prostu nie kojarzył się narratorowi z ogniami piekielnymi i kotłem smoły. Taki wizerunek chciałem zasugerować w miarę subtelnym opisem (że w aureolę i skrzydła strojny, że musnął palcami i takie tam). Widać nie wyszło za bardzo. W drugim tekście nie ma już rzeczonego eleganta, ale rogate bydlę. Rzeczywiście, jak to zestawić ze sobą, to następuje zgrzyt. No, ale pisałem w zamyśle teksty, które nie mają się uzupełniać, ale jakoś autonomicznie egzystować. Ale mniejsza już o to... Dość bredzenia, bo daleko mi do doświadczenia redaktorskiego szanownej komentującej. Dopiero się fachu uczę ;)

Wiesz, Margot, z tym opadaniem napięcia coś jest na rzeczy. To chyba nie Twoje literackie degustibusy, ale jakieś moje skrzywienie, bo już parę osób mi ostatnio zwróciło uwagę na to, co Ty. Najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie ma rosnąć, tak? No, a u mnie po trzęsieniu często gęsto następuje wyjaśnienie, skąd ono się wzięło. Znaczy się reszta (albo połowa przynajmniej) fabuły służy wyjaśnieniu wstępu. Ponoć można i tak pisać, ale... nie warto za bardzo się przyzwyczajać do jednego schematu, prawda?

Dwie porażki, powiadasz. Nie sposób się z tym nie zgodzić. I widzę wyraźnie, że wyłożyłem się na konstrukcji fabuły. Pół biedy, jeśli teksty uśmierciłby pomysł, bo tego to bym się nawet spodziewał. W końcu najlepsze koncepty zbieram w specjalnym zeszyciku, a nie publikuję na forach ;) Ale poszło, szlag by to, o technikalia. Nie wiem, może to kwestia limitu słów/znaków, która zmusza (przynajmniej w moim przekonaniu) do bardzo spartańskiej struktury fabuły, a może po prostu brak mi dyscypliny, żeby przysiąść nad tekstem i cegiełka po cegiełce go przeanalizować i sprawdzić zaprawę. Tak czy inaczej, obiecuję poprawę.

Ale, żeby się za bardzo nie dołować, to sobie tak pomrukuję pod nosem, że są też i dwa sukcesy. No bo jednak usłyszeć od zawodowej redaktorki, że język jest w porządku, bez uchybień, to jednak coś :) A jak sobie przypomnę, jak Ty, Margoto, wraz z Iką rozniosłyście mój pierwszy tekst na FF, to aż mi się ciepło na tym czarnym serduchu robi, że zaimkozę i nadopisy chyba zwalczyłem. :)

To tyle. Jeszcze raz, dzięki za obszerny komentarz.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Heh! Fajny pomysł, żeby spróbować pisać dowcip dla obcej rasy. No, ale wtedy, żeby było zrozumiałe dla tej rasy, co czyta, musiałbyś sobie te rasy przedstawić. :P:P:P

I nie, nie do końca jest tak, że wszystko już było i np. ja wszystko czytałam. Tak mi przyszło do głowy, że ten zabieg, by ukryć tożsamość rasy był ładny. Tylko kiedy padło kluczowe "rola płci", to mi się klapka w pamięci otworzyła i to dokładnie tam, gdzie trzeba. Nie, nie twierdzę, że to jedyny i słuszny odbiór. Raczej dla ćwiczenia pokombinowałabym na Twoim miejscu z inną organizacją treści w tym drabble'u. Kto wie, czy końcówka nie wyszłaby wtedy mocniej?

Wiesz, Piasku, tak myślę sobie, że właśnie jest co redagować. Gdyby nie było - tekst byłby doskonały, a takich przecież nie ma. W literaturze - po obu stronach pracujących nad utworem - chodzi o to, by gonić króliczka (a może nawet Kłulika, bo Kłulik czasami korektę robi). :)))
W sumie - jak powiedziałam. Ty jesteś na Warsztatach jak gimnazjalista w pierwszej klasie podstawówki. A to nie jest dobra sytuacja edukacyjna. :P
Daj sobie czas na wymyślenie utworu do Dowolnych. Zaprezentuj i wynocha stąd.
A potem poproszę zbiór do redakcji i zaczniemy kolejny poziom jatek. :)))
So many wankers - so little time...

Zablokowany