Poezje wszelakie do innych wątków nie pasujące
Moderator: RedAktorzy
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Poezje wszelakie do innych wątków nie pasujące
Gdy Sokoliczka uwagą uraczy
Gwoli spokoju, wiele trza wybaczyć.
Wdzięcznaż bo ona i pełna mądrości,
Licznych na Forum przysparza radości...
Gwoli spokoju, wiele trza wybaczyć.
Wdzięcznaż bo ona i pełna mądrości,
Licznych na Forum przysparza radości...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
forma poetycka bliżej niesprecyzowana, powstała w gorączce.
OSTRZEŻENIE: zawiera przynajmniej jeden brzydki wyraz.
Ad rem.
Z krain mroku, chłodu, grzechu
Stwór się zrodził dusicielski
O chrapliwym, złym oddechu
Ludziom niosąc zwiastun klęski.
Na myśl samą dreszcz przechodzi
Dreszcz przywiera i nie puszcza
Bo ten potwór jak ugodzi
Przez nos z człeka mózg wyłuszcza.
Oj, niechybnie będzie bieda
Czas w śmiertelne kłaść się łoże
Łatwo się pokonać nie da -
Nikt potwory tej nie zmoże.
Gdybyż znalazł się wybawca!
Lecz za późno już na boje
W gardło wgryzł się mąk mych sprawca
I ssie ze mnie sił za dwoje.
Niech sprowadzi ktoś wojaków!
Z mieczem, łukiem! Pał ekipę!
Szabli! Noża! Kusz! Koniaku!
Weźcie tę cholerną grypę!
OSTRZEŻENIE: zawiera przynajmniej jeden brzydki wyraz.
Ad rem.
Z krain mroku, chłodu, grzechu
Stwór się zrodził dusicielski
O chrapliwym, złym oddechu
Ludziom niosąc zwiastun klęski.
Na myśl samą dreszcz przechodzi
Dreszcz przywiera i nie puszcza
Bo ten potwór jak ugodzi
Przez nos z człeka mózg wyłuszcza.
Oj, niechybnie będzie bieda
Czas w śmiertelne kłaść się łoże
Łatwo się pokonać nie da -
Nikt potwory tej nie zmoże.
Gdybyż znalazł się wybawca!
Lecz za późno już na boje
W gardło wgryzł się mąk mych sprawca
I ssie ze mnie sił za dwoje.
Niech sprowadzi ktoś wojaków!
Z mieczem, łukiem! Pał ekipę!
Szabli! Noża! Kusz! Koniaku!
Weźcie tę cholerną grypę!
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
TESTAMENT MÓJ
Kęs po kęsie, cal po calu
Tak choroba mnie pożera
W śmierci zwija mnie woalu
W iskrze gaśnie ma kariera.
Wielkie dzieła niespisane
I fabuły niepoczęte
Bez przyprawy są zjadane -
Grypa niszczy je ze szczętem.
O nieszczęsna ja! O biedna!
Blada, zwiędła – to już koniec
Gdy zaraza niepowszednia
Gniazdo wije na mym łonie.
Straszne grypy są uściski
Lecz nie one to przyczyną
Że mój skon się zdaje bliski
A mózg uchem już wypłynął.
Oto zgasła mi jutrzenka
Słońce gdzieś na antypodach
I żarówka w lampie stęka –
Zaraz się przepali dioda.
Jedną ja nadzieję miałam
Co zbijała dreszczy gorąc -
Łoże z puchu jej składałam
Jakoby w puszce z pandorą.
O kimś wielkim i potężnym
Który grypę wyśle w krzaki
O wszechmocnym kimś i mężnym
Kto uwolni mnie – i ptaki.
Jednak los się mi odmienił
Nikt Arienka już nie kocha –
Przyjdzie lec w cmentarnej ziemi
Skoro Wirus na mnie focha.
Sama na się zło ściągnęłam
Więc ze wstydu się zapadnę
Grypę bym ze sobą wzięła
Lecz w zaświatach nie chcą żadnej.
O Wirusie nad wirusy
Jam niegodna Twoich białek!
Zniknę, gdzie króluje Kusy
Lecz wybacz Arience małej!
Znajdę kurhan nad jeziorem
Gdzie zakwitną orchidee
I tam złożę ciało chore
W samotności wiecznej erem.
Albo w trumnę się położę
I tam poznam sny szczęśliwe
Bo już ze mną coraz gorzej…
(A Śmierć na to: NIEMOŻLIWE…)
Kęs po kęsie, cal po calu
Tak choroba mnie pożera
W śmierci zwija mnie woalu
W iskrze gaśnie ma kariera.
Wielkie dzieła niespisane
I fabuły niepoczęte
Bez przyprawy są zjadane -
Grypa niszczy je ze szczętem.
O nieszczęsna ja! O biedna!
Blada, zwiędła – to już koniec
Gdy zaraza niepowszednia
Gniazdo wije na mym łonie.
Straszne grypy są uściski
Lecz nie one to przyczyną
Że mój skon się zdaje bliski
A mózg uchem już wypłynął.
Oto zgasła mi jutrzenka
Słońce gdzieś na antypodach
I żarówka w lampie stęka –
Zaraz się przepali dioda.
Jedną ja nadzieję miałam
Co zbijała dreszczy gorąc -
Łoże z puchu jej składałam
Jakoby w puszce z pandorą.
O kimś wielkim i potężnym
Który grypę wyśle w krzaki
O wszechmocnym kimś i mężnym
Kto uwolni mnie – i ptaki.
Jednak los się mi odmienił
Nikt Arienka już nie kocha –
Przyjdzie lec w cmentarnej ziemi
Skoro Wirus na mnie focha.
Sama na się zło ściągnęłam
Więc ze wstydu się zapadnę
Grypę bym ze sobą wzięła
Lecz w zaświatach nie chcą żadnej.
O Wirusie nad wirusy
Jam niegodna Twoich białek!
Zniknę, gdzie króluje Kusy
Lecz wybacz Arience małej!
Znajdę kurhan nad jeziorem
Gdzie zakwitną orchidee
I tam złożę ciało chore
W samotności wiecznej erem.
Albo w trumnę się położę
I tam poznam sny szczęśliwe
Bo już ze mną coraz gorzej…
(A Śmierć na to: NIEMOŻLIWE…)
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Arien!
Może to nieludzkie jest, jak kichanie w kucki (kichanie w kucki to żart nieludzki), ale pochoruj jeszcze trochę i napisz co nieco. Jeżeli zwykła grypa tak ci dodaje weny, to boję się pomyśleć jakich wyżyn byś sięgnęła - na przykład, przy... biegunce? :-)))
Może to nieludzkie jest, jak kichanie w kucki (kichanie w kucki to żart nieludzki), ale pochoruj jeszcze trochę i napisz co nieco. Jeżeli zwykła grypa tak ci dodaje weny, to boję się pomyśleć jakich wyżyn byś sięgnęła - na przykład, przy... biegunce? :-)))
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
Miłego tycia :))
Tłusty czwartek, tłuste pączki
Chrust z posypką i oponki
Tylko z lukru lizać rączki
I smarować masłem kromki.
Dzień Kremówek, Święto Cukru
Więc nurzajmy się w słodyczy
Tylko lizać rączki z lukru
I kalorie przestać liczyć.
Pączków tygiel, pączków misę
Wykładamy w Fahrenheicie
Tylko rączki z cukru lizać!
Się częstujcie! Pożerajcie!
Pączek z marchwią, z Bolsem, z Milką
I dla Generała – z miodem
Rączki z lukru lizać tylko
I smacznego! Panie przodem!
Tłusty czwartek, tłuste pączki
Chrust z posypką i oponki
Tylko z lukru lizać rączki
I smarować masłem kromki.
Dzień Kremówek, Święto Cukru
Więc nurzajmy się w słodyczy
Tylko lizać rączki z lukru
I kalorie przestać liczyć.
Pączków tygiel, pączków misę
Wykładamy w Fahrenheicie
Tylko rączki z cukru lizać!
Się częstujcie! Pożerajcie!
Pączek z marchwią, z Bolsem, z Milką
I dla Generała – z miodem
Rączki z lukru lizać tylko
I smacznego! Panie przodem!
- Millenium Falcon
- Saperka
- Posty: 6212
- Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27
Przy okazji porządków w kompie znalazłam poezję popełnioną niegdyś na spotkanie lubelskiej sekcji literackiej.:)
Trzynaście małych orków
Przepływało wpław jezioro
Jedno pierścień wypatrzyło
I zostało dwanaścioro
Dwanaścioro zakupiło
Na podagrę elfie maście
Jak się w mig wysmarowały
To zostało jedenaście
Jedenaście małych orków
Do jamy Szeloby wpadło
Wyszło stamtąd tylko dziesięć
Jedno na zawsze przepadło
Z tych dziesięciu brudnych orków
Jedno nagle się umyło
I zwiało prędko ze strachu
Gdy swą mordkę zobaczyło
Dziewięć orków zafajczyło
Tę hobbicką słyną fajkę
Zanim opadły opary
Jedno z nich zmieniło bajkę
Zostało już orków osiem
Gdy Nazgule przyleciały
A gdy znikły nad Mordorem
Znikł wraz z nimi orek mały
Z siedmiu orków – rozrabiaków
Sześć szło grzecznie suchą szosą
Siódmy wpadł na bazyliszka
Został po nim tylko posąg
Sześć orczątek się zmartwiło
Że kompania im się kurczy
Jedno nagle gdzieś zniknęło
Pięciu w brzuchach już nie burczy
Było orków tylko pięć
Gdy je konie stratowały
Rohańczycy przejechali
I tylko cztery zostały
Czworo orczątek popadło
W całkiem mocną paranoję
Jedno Aragon przydybał
I zostało tylko troje
Trzy małe orki ciekawskie
Usiedzieć w miejscu nie mogą
Wystawiły nosy z krzaków
Kopnął jedno Gimli nogą
Dwoje małych sprytnych orków
Bawiło się w chowanego
Jeden wlazł do dziupli Enta
Nie zobaczymy już jego
Jedno oczątko zostało
Całkiem samo na tym świecie
Znalazło nową drużynę
Teraz im co wieczór plecie… (i od początku, i jeszcze raz;) )
EDiT: literówka
Trzynaście małych orków
Przepływało wpław jezioro
Jedno pierścień wypatrzyło
I zostało dwanaścioro
Dwanaścioro zakupiło
Na podagrę elfie maście
Jak się w mig wysmarowały
To zostało jedenaście
Jedenaście małych orków
Do jamy Szeloby wpadło
Wyszło stamtąd tylko dziesięć
Jedno na zawsze przepadło
Z tych dziesięciu brudnych orków
Jedno nagle się umyło
I zwiało prędko ze strachu
Gdy swą mordkę zobaczyło
Dziewięć orków zafajczyło
Tę hobbicką słyną fajkę
Zanim opadły opary
Jedno z nich zmieniło bajkę
Zostało już orków osiem
Gdy Nazgule przyleciały
A gdy znikły nad Mordorem
Znikł wraz z nimi orek mały
Z siedmiu orków – rozrabiaków
Sześć szło grzecznie suchą szosą
Siódmy wpadł na bazyliszka
Został po nim tylko posąg
Sześć orczątek się zmartwiło
Że kompania im się kurczy
Jedno nagle gdzieś zniknęło
Pięciu w brzuchach już nie burczy
Było orków tylko pięć
Gdy je konie stratowały
Rohańczycy przejechali
I tylko cztery zostały
Czworo orczątek popadło
W całkiem mocną paranoję
Jedno Aragon przydybał
I zostało tylko troje
Trzy małe orki ciekawskie
Usiedzieć w miejscu nie mogą
Wystawiły nosy z krzaków
Kopnął jedno Gimli nogą
Dwoje małych sprytnych orków
Bawiło się w chowanego
Jeden wlazł do dziupli Enta
Nie zobaczymy już jego
Jedno oczątko zostało
Całkiem samo na tym świecie
Znalazło nową drużynę
Teraz im co wieczór plecie… (i od początku, i jeszcze raz;) )
EDiT: literówka
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper
- Keiko
- Stalker
- Posty: 1801
- Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58
coś co powstało spontanicznie na V edycję warsztatów (tę o komicznym pocałunku) ale z uwagi na formę chyba się nie nadawało :) choć patrząc z perspektywy przynajmniej byłoby oryginalne; wrzucam aby nie zaginęło w odmętach twardego dysku;
Fraszka o krótkowzrocznym kochanku
W małym zamku, gdzieś w obłokach,
Przodków tłum z obrazów zerka:
Piękna ferie wraz z kochankiem
Bawią się w miłości berka.
Ona chowa się, ucieka,
Lata, biega, lawiruje.
On dogania, szaty zrywa
I namiętnie ją całuje.
Ferie nagle w bok spogląda,
W okno między portretami:
- Mój mąż! – mówi przerażona.
Biedna się zalewa łzami.
Zazdrośnik, przybył w obłoki,
Nos wściekłością wykrzywiony,
W oczach żądza krwi i mordu,
Mąż do szyby przylepiony.
Jaki jestem nieuważny
rzekł kochanek – moja słodka,
Widzę go już od godziny
Lecz myślałem – obraz przodka.
Fraszka o krótkowzrocznym kochanku
W małym zamku, gdzieś w obłokach,
Przodków tłum z obrazów zerka:
Piękna ferie wraz z kochankiem
Bawią się w miłości berka.
Ona chowa się, ucieka,
Lata, biega, lawiruje.
On dogania, szaty zrywa
I namiętnie ją całuje.
Ferie nagle w bok spogląda,
W okno między portretami:
- Mój mąż! – mówi przerażona.
Biedna się zalewa łzami.
Zazdrośnik, przybył w obłoki,
Nos wściekłością wykrzywiony,
W oczach żądza krwi i mordu,
Mąż do szyby przylepiony.
Jaki jestem nieuważny
rzekł kochanek – moja słodka,
Widzę go już od godziny
Lecz myślałem – obraz przodka.
Wzrúsz Wirúsa!
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Hej, ja też czasem sklecę jakiegoś ryma :)))
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Wiersz wprawdzie nie mojego autorstwa, ale zabawny i o oryginalnej konstrukcji - znalazłem go u Bystronia. Wiersz utkwił mi w pamięci, ale autor z niej wyleciał...
Na granicie skał, groźny zamek stał,
A w nim, znany z dumy pańskiej, mieszkał sobie grand hiszpański
co jadł, pił i spał.
Ów hiszpański pan, z długich wąsów znan,
Miał uroczą jedną córę, która szybko rosła w górę,
Pośród zamku ścian.
Raz gdy papa grand na skał wyszedł kant,
Wpadł do zamku pięknie odzian z dawna pannie miły młodzian,
Herszt zbójeckich band.
Żar uczuć go piekł, więc do panny rzekł:
"Spójrz, ja padam na kolana, moja donno ukochana,
Bo mi duch się wściekł!
Kocham cię, że strach, więc opuść ten gmach,
I pójdź ze mną w lasy, góry, bo twój ojciec, grand ponury,
Jest nieczuły, ach!"
Z drżącą niby liść, gdy miał panną iść,
Wszedł jej rodzic, groźny, dumny, i rzekł: "Śmiałku, wióry trumny
Będziesz dzisiaj gryźć!
Broń się, broń się więc!" A herszt pannę - bęc!
I uwolnion od ciężaru dobył szpady pełen żaru
siłą obu ręc!
I ten dziki zbój, zaczął z ojcem bój!
Gdy tak walczą szpady swemi, panna wrzeszczy wstając z ziemi:
"Stój mój ojcze, stój!"
Ach, okrutny los! W pannie zamarł głos,
Bo obadwa, gdy walczyli, przez jej piersi w siebie wbili,
Ostateczny cios!
Padli. Buchnął kurz i skonali już.
Lecz wśród nocnej zawieruchy, widzi czasem ich trzy duchy,
Stary zamku stróż...
Ładne, prawda?
Na granicie skał, groźny zamek stał,
A w nim, znany z dumy pańskiej, mieszkał sobie grand hiszpański
co jadł, pił i spał.
Ów hiszpański pan, z długich wąsów znan,
Miał uroczą jedną córę, która szybko rosła w górę,
Pośród zamku ścian.
Raz gdy papa grand na skał wyszedł kant,
Wpadł do zamku pięknie odzian z dawna pannie miły młodzian,
Herszt zbójeckich band.
Żar uczuć go piekł, więc do panny rzekł:
"Spójrz, ja padam na kolana, moja donno ukochana,
Bo mi duch się wściekł!
Kocham cię, że strach, więc opuść ten gmach,
I pójdź ze mną w lasy, góry, bo twój ojciec, grand ponury,
Jest nieczuły, ach!"
Z drżącą niby liść, gdy miał panną iść,
Wszedł jej rodzic, groźny, dumny, i rzekł: "Śmiałku, wióry trumny
Będziesz dzisiaj gryźć!
Broń się, broń się więc!" A herszt pannę - bęc!
I uwolnion od ciężaru dobył szpady pełen żaru
siłą obu ręc!
I ten dziki zbój, zaczął z ojcem bój!
Gdy tak walczą szpady swemi, panna wrzeszczy wstając z ziemi:
"Stój mój ojcze, stój!"
Ach, okrutny los! W pannie zamarł głos,
Bo obadwa, gdy walczyli, przez jej piersi w siebie wbili,
Ostateczny cios!
Padli. Buchnął kurz i skonali już.
Lecz wśród nocnej zawieruchy, widzi czasem ich trzy duchy,
Stary zamku stróż...
Ładne, prawda?
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Świetne! :D Brzmi jak piosenka Jacka Kowalskiego :)))
- Nieznany
- Fargi
- Posty: 376
- Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
- Płeć: Mężczyzna
Bebe tak aktywnie walczy ze swym stanem posiadania orzeszków, że postanowiłem napisać coś takiego...
NO MORE ORZECHY!
Powiedz mi, Panie,
Za jakie grzechy,
Każesz mi siągle
Chrupać orzechy?
Wielbię marchewkę,
Nie gardzę serem.
Ale orzeszki
Wciąż? Po cholerę!
Spotałam wczoraj
Wałęsę Lecha
A ten kurdupel
Dał mi orzecha!
Dzisiaj znów - Bambo
(Czarny koleżka).
Przylazł i woła:
Bebe, orzeszka?
Już na Warsztatach
Walę pod "krechę"
Wszystkich, co PW
Ślą mi z orzechem!
Mężowi memu
Przyszło do głowy
Kupić na jubel...
Tort orzechowy! :(
Mówię mu: "mężu,
Wydrę bebechy,
Jeśli w domostwie
Ujrzę orzechy!".
O, Nowość! Prezent? :)
Po marchwi nać?
A pod tą nacią...
Orzeszku.... mać!!!
NO MORE ORZECHY!
Powiedz mi, Panie,
Za jakie grzechy,
Każesz mi siągle
Chrupać orzechy?
Wielbię marchewkę,
Nie gardzę serem.
Ale orzeszki
Wciąż? Po cholerę!
Spotałam wczoraj
Wałęsę Lecha
A ten kurdupel
Dał mi orzecha!
Dzisiaj znów - Bambo
(Czarny koleżka).
Przylazł i woła:
Bebe, orzeszka?
Już na Warsztatach
Walę pod "krechę"
Wszystkich, co PW
Ślą mi z orzechem!
Mężowi memu
Przyszło do głowy
Kupić na jubel...
Tort orzechowy! :(
Mówię mu: "mężu,
Wydrę bebechy,
Jeśli w domostwie
Ujrzę orzechy!".
O, Nowość! Prezent? :)
Po marchwi nać?
A pod tą nacią...
Orzeszku.... mać!!!
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36