Opowiadanie "Julka" / 17 300 znakow

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Ebola
Straszny Wirus
Posty: 12009
Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
Płeć: Nie znam

Post autor: Ebola »

michiru pisze: chcialabym wiedziec, dlaczego to opowiadanie jest zle bo moim zdaniem (i teraz naprawde) nie jest takie najgorsze.
Nie jest takie najgorsze = Złe. Na pewno nie oznacza: dobre.
NMSP
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Post autor: Maximus »

A co to za nowa moda, żeby liczbę znaków podawać? Nie wiem, czy tak to jest bardzo potrzebne...
Gdyby Aneta nie powiodła wzrokiem za wiewiórką, byłby to dzień jak wszystkie wcześniej.
To znaczy: jaki? Bohaterowie chodzili codziennie do tego lasu, tak? I to były te wszystkie wcześniejsze dni, o których piszesz?
Kwiat swą czerwienią odcinał się na tle zielonego podszycia lasu.
A czyją inną? Można wyrzucić, ale wówczas mamy nieładne zdanie; ja bym to obszedł np. tak: Czerwony kwiat odcinał się ostro od zielonego podszycia lasu. W ten deseń.
To raz, a dwa, jest bardzo brzydki przeskok punktu widzenia w stosunku do pierwszego akapitu. Nie wiem, może wystarczyłaby zmiana kolejności, gdyby pierwszy akapit przerzucić za trzeci...? Tak sobie gdybam. Wtedy bardziej uzasadnione jest (według mnie) wprowadzenie bohaterów i od razu dostajemy pierwszą wypowiedź, nie leci to tak ni z gruchy, ni z pietruchy.
O braniu w posiadanie nie będę się rozwodził, bo już Margota wytknęła. Niemniej też się chętnie dowiem, o co chodzi ;)
Za pierwszym, kawałek dalej, rósł następny.
A to „za pierwszym” jest rzeczywiście tak bardzo potrzebne?
- Zupełnie, jakby ktoś rozsypał cukierki na drodze do domku Baby Jagi – powiedział Damian otrzepując ze złością trampek z błota.
Sprawa przecinkowa, mianowicie: imiesłowowy równoważnik zdania odgradzamy od pozostałych zdań składowych przecinkami z obu stron. Zatem przed "otrzepując" winien stać przecinek.
Jak nigdy wcześniej, Aneta roześmiała się rozbawiona jego słowami.
Przegadanie, i to już na początku. A nie mogłoby być po prostu: "Aneta roześmiała się jak nigdy wcześniej"?
Ponadto Aneta musi być wybitnie drętwą osobą, albo nieprawdą jest, że to ja mam osobliwe poczucie humoru. Trzecia opcja jest taka, że Damian to człowiek niezmiernie poważny, w swoich wypowiedziach ograniczający się do suchych konkretów, a przełamanie tej monotonii naprawdę było tak zabawne, ale to wszakże wyniknie z tekstu, prawda?
Nie rozbawiło mnie to.
Była damą niezwykłej urody, drobną brunetką o sarnich oczach, toteż chłopcy szybko jej ulegli.
Nie za bardzo rozumiem, w czym jej ulegli, i znów: wierzę, że dalsza część tekstu nie pozostawi mnie bez odpowiedzi.
A teraz uwaga...
Szli dalej ścieżką, prawie się do siebie nie odzywając. Julka wlokła się z naburmuszoną miną.
Ludzie przestali mnie odwiedzać już jakiś czas temu, z różnych powodów.
Nagły przeskok narracyjny uważam za niezgrabny. Przechodzimy z narracji auktorialnej do personalnej, tak? Dlaczego narrator pierwszoosobowy nie był obecny od samego początku? Może wyjaśni się to w dalszej części tekstu…
Wyobraźcie sobie więc moje zaskoczenie i ogromną radość, kiedy ta piątka zawitała w me skromne progi.
Piątka? Trochę niefajnie, że wprowadziłaś dotychczas trzech bohaterów, dwóch pozostałych potraktowawszy po macoszemu (jak się dopatrzeć, to mówisz: „chłopcy łatwo jej ulegli [Anecie]”, więc O.K., w sumie może być piątka).
Nachmurzone niebo nie przepuszczało zbyt wiele słońca, a na dodatek ociężałe chmury groziły deszczem.
Na pewno „nachmurzone”? http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=nachmurzony
Owszem, w pewnych wypadkach można, ale u Ciebie nie widzę żadnego powodu, dla którego nie mogłabyś napisać „zachmurzone”.
Damian, jakkolwiek nie byłby wpatrzony w Anetę, był również na skraju wytrzymałości.
Mogę prosić o wytłumaczenie mi związku między damianowym zainteresowaniem Anetą a jego kondycją fizyczną?
Tzn., że im bardziej był w nią wpatrzony (najpierw trochę tylko, potem coraz bardziej, aż wreszcie był wpatrzony maksymalnie), tym mniej był na skraju wytrzymałości, tak? Ale i to nie przyniosło rezultatu?
- Robi się późno - rzucił zaczepnie.
Zaczepnie? Ale dlaczego? Normalne, naturalne stwierdzenie faktu. Ściemniało się przecież.
Z zapartym tchem śledziłem rozwój wypadków.
Kurde, zabijcie, a nie zrozumiem. Ale co takiego ten Damian powiedział, że ktoś tam mógł śledzić rozwój wypadków? To znaczy: narrator śledził, tak? Czy jeden z pozostałych „chłopców”, o których wspomniałaś na początku, że sobie szli?
- Wyluzuj, chłopie - mruknął Tomek widząc lekko skrzywione usta Anety.
- On ma rację. - W zielonych oczach Julki widziałem strach przed reakcją brata, lecz dużo bardziej bała się mojego lasu.
- A ty cicho bądź, gówniaro. Wleczesz się za nami jak pies!
Czyli jeszcze była Julka. Nijak mi to nie pasuje do początku opowiadania, bo piszesz, że bohaterów jest pięciu, przedstawiasz dwóch, a wraz z wymienieniem z imienia trzeciego wspominasz, że było jeszcze więcej chłopców (którzy ulegli Anecie).
- Nie mów tak do niej!
- Zamknij dupę! I nie wtrącaj się!
Kto co mówi?
Ja, będąc w ich wieku, miałem już żonę i dwójkę dzieci, oraz interes jak się patrzy.
Boskie zdanie :-)
Jej idealnie wyregulowane brwi podjechały wysoko w niemym niedowierzaniu.
Wyregulowane? A jak to wygląda?
Z piorunami raz po raz siekącymi niebo, z grzmotami, które wydawały się trząść światem w posadach
Mam nadzieję, że Autorka onegdaj słyszała, jako grzmot efektem jest wyładowania, podobnież i piorun.
Bo tutaj to trochę wygląda, jakby to były dwie niezależne rzeczy. Lepiej brzmiałoby: „Z piorunami raz po raz siekącymi niebo i towarzyszącymi im grzmotami, zdającymi się trząść światem w posadach” — tak w ogóle, dlaczego wszyscy Autorzy in spe tak się boją imiesłowów? Można przełamać nudny rytm narracyjny… Trochę urozmaicić opis…
(…) i ulewnym deszczem gnącym drzewa do ziemi.
Nie widziałem jeszcze takiego deszczu, żeby giął drzewa do ziemi, ewentualnie podczas oberwania chmury krople mogą trochę florę uszkodzić, ale żeby giąć do ziemi? To co to tam rosło, jakieś rachityczne topolki?
Giąć drzewa do ziemi to może wiatr, ale to byłby taki wiatr, że bohaterów też by nieźle pogięło.
Majaczyło gdzieś w oddali, sącząc się leniwie z okna wielkiego domu, którego wcześniej nie zauważyli.
Nie umiem zrozumieć tego opisu: światło sączyło się leniwie. Jak coś takiego wygląda? Że co, niby to światło przechodziło przez szkło tak kiepskiej jakości, że tylko z prędkością 200 000 km/s, a nie 300 000? I to się zauważa? A z drugiej strony: jak wygląda światło sączące się, na przykład, żwawo?
Dalej: majaczyło w oddali, czyli nie było jakoś szczególnie wyraźne, tak? Majaczyło, rozmywało się, tak? A jednak bohaterowie od razu, jak zapaliło się światło, zobaczyli wielki dom, którego nie widzieli wcześniej. Trochę to dziwne, poza tym, jeśli w domu wszystkie światła są zgaszone, a jest ciemno jak w... lesie podczas burzy i budynek jest daleko, to naprawdę nic się nie zmieni, kiedy się coś zaświeci w jednym z okien; wcale nie zacznie się nagle widzieć domu, przecież nie oświetlamy go, nie wiem, z tyłu, z góry, od dołu.
Oczekuję, że ów fenomen również zostanie wyjaśniony ;)
Byli na tyle zdezorientowani, że nie pomyśleli o tym, iż nie widząc własnych butów nie mają prawa ujrzeć światła z tak daleka.
Skoro nie mają prawa ujrzeć światła, to jak zobaczyli dom, z którego pochodziło? Jak rozumiem, nie zostanie to czytelnikowi wytłumaczone, tylko narrator zbędzie to sformułowaniami w stylu poniższego:
Ale, jak to mawiacie, tonący brzytwy się chwyta.
Ale idźmy dalej.
Rude w ten wspaniały sposób, który kojarzy się z dojrzałymi kasztanami, spływające falami na ramiona i podkreślające zieleń oczu.
Rude w sposób? Nie za bardzo to do mnie dociera, musisz mi wybaczyć, Michiru. Nie za bardzo.
Drogie panie, cokolwiek byście myślały w tej chwili, żadna z was nie oparłaby się memu wdziękowi.
Drodzy panowie, cóż mogę powiedzieć? Że współczuję? Kiedy nie jest to prawdą. Lubię napawać się waszą porażką, bezsilną złością i zgrzytaniem zębów, kiedy widzicie jak wasze kobiety wybierają mężczyznę, jakim wy chcielibyście się stać.
Do kogo niby jest powyższy fragment? Do piątki bohaterów, czy jak? Do czytelników? Bo ja już w końcu nie wiem, dlaczego ta narracja tak pływa.

Więcej może kiedyś, to tak w ramach odpoczynku od tłumaczenia, bo mnie łeb już bolał, wlazłem na forum, a tu warsztaty wróciły.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Pozwolę sobie podsumować powyższy komentarz: MNIAM.
I tak ma mnie być.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
Husiaty
Pćma
Posty: 234
Rejestracja: sob, 17 lis 2007 14:29

Post autor: Husiaty »

Maximus pisze:A co to za nowa moda, żeby liczbę znaków podawać? Nie wiem, czy tak to jest bardzo potrzebne...
Jako że pierwszy to zrobiłem, to szybko wytłumaczę:
pomyślałem, że jak ktoś między zajęciami chce się zabrać za kawałek poprawek, to wybierze sobie odpowiednią dla swojego wolnego czasu liczbę znaków. Taka... uprzejmość.
I tak się nie sprawdza, bo komentowanie przebiega w częściach ;-)

Pozdrawiam,
Husiaty
Ostatnio napisałem bestsellera, tylko jakoś kiepsko się sprzedaje...

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

No, to pojedziemy dalej, tym razem z nieco innej strony.
- Robi się późno - rzucił zaczepnie.
Z zapartym tchem śledziłem rozwój wypadków.
Stoję obok narratora, palę trzeciego papierosa i też śledzę rozwój wypadków (Ty mnie w to wrobiłaś, Autorko, nieprzemyślanym zabiegiem narracyjnym, to teraz masz). Nijak nic mi tchu nie zapiera, bo niby co ma dech zaprzeć? Scenka rodzajowa: małolata zbiera kwiatki, reszta się przygląda i jeden koleś coś tam bąknie, że ciemno się robi (nie wiem, co ma być w tym zaczepnego, ale o tym już Max wspomniał).
Znaczy, ma mi zapierać dech, tak?
No, Michiru, to jest chciejstwo.
Co tu dużo mówić, lubię efektowne wejścia. Lecz tym razem budżet ściskał mnie za gardło.
Ograniczyłem się więc do wywołania burzy, ale za to porządnej.
A ile taka burza kosztuje? Tanio? To ja też chcę zrobić burzę. Gdzie to się kupuje?
Wyglądam jak żywcem wyciągnięty z filmów o Ludwiku XV. Żadnego nowoczesnego golfa, żadnych jeansów. Są za to koronki i misternie zdobiony justaucorps . Jedwabna kamizelka, koszula z żabotem, krótkie spodnie oraz półbuty z duża klamrą, które idealnie dopełniają całości.
Pewnie wyobrażaliście sobie, że przemówię co najmniej średniowieczną łaciną?
Skąd to przypuszczenie? Facet ubiera się jak w baroku, porównuje się do Ludwika XV – czyli władcy z czasów oświecenia, dlaczego zatem mam oczekiwać średniowiecznej łaciny? Mogłabym oczekiwać oświeceniowej francuszczyzny (popłuczyny po modzie barokowej), łaciny również, czemu nie, ale bynajmniej nie średniowiecznej, zapewne jednak, gdybym zobaczyła przebierańca witającego mnie w progu obcego domu, nie zastanawiałabym się, po jakiemu gada i z jakiej jest epoki, bo czemu miałabym snuć tak wydumane przypuszczenia? Zapytałabym raczej, czy film tu kręcą, czy trafiłam na bal kostiumowy.

Niemniej, akcja biegnie inaczej:
Patrzyli po sobie, nie za bardzo mając pomysł na to, jak wyjaśnić mój wygląd.
(ciach!)
Popatrzyłem po twarzach długo oczekiwanych gości, zdziwiony ciszą, jaka zapadła. (ciach!)
- Jestem aktorem, ćwiczę przed premierą (ciach!)
Nie wyobrażacie sobie, jaka ulga odmalowała się na ich twarzach.
Tępota małolatów nareszcie zaparła mi dech. Normalnie, klik! - Autorka wyłączyła im myślenie, żeby narrator sobie mógł pobredzić. Bo czemu ten narrator się dziwi ciszą? Chciał mieć efektowne wejście, czyli właśnie je ma, dzięki uprzejmości Autorki głównie.
Znaczy, chciejstwo.
Ostatnimi czasy, oglądam zbyt dużo telewizji, a kablówka może wykończyć nawet bardziej odpornych ode mnie.
A co ma piernik do wiatraka, czyli nieużywanie w mowie łaciny średniowiecznej do oglądania telewizji kablowej? Że nie wspomnę o wykańczaniu przez rzeczoną telewizję nie takich herosów jak nasz narrator... Który wykończony wcale przecież nie jest - gada, pręży żakiecik i koronki, etc., czyli ma się całkiem nieźle tak na oko.
Nie, tym razem nie chciejstwo, a może nie tylko chciejstwo. Na pewno natomiast bełkot.

***

Ale tak naprawdę, kiedy czytałam ten tekst przy selekcji, nie chodziło o język, nawet nie zwracałam uwagi. Chodziło o to, że nie wiedziałam, o co chodzi właśnie.
Mrygają w tym tekście jak kierunkowskazy dwa toki narracji personalnej (i starter o narracji nieokreślonej) - książę z bajki (ten narcystyczny przebieraniec, który traktuje mnie jak mebel) i Julka (która nie lubi narratora, za co jestem jej wdzięczna). Domniemana piątka bohaterów (nie wiadomo, czy piątka, nie wynika dokładnie z tekstu) miota się po domu, który nagle staje się nawiedzony i/lub czarodziejski (czemu się miotają, nijak do mnie nie dociera). Po czym z mroku wyłania się narrator-książę i opowiada im o szafie ("Lew, czarownica i stara szafa" - ale po co?), a następnie każe się wszystkim wynosić, poza Julką, której mówi, że jej imię znaczy w języku księcia "pieśń".
Yyy...
Łączność epizodów dla mnie jest problematyczna, kompletnie nie wiem, dokąd zmierza fabuła i jak się ma zakończenie do początku oraz środka też.
Nie dość jednak, że mam problem ze zrozumieniem, o czym jest ten tekst, to jeszcze - przypomnę - miał to być tekst na temat.
I realizacji tematu nie widzę. Ponieważ dla mnie nie wystarczy, jeżeli się użyje w tekście wyrazu z tematu. Nie wystarczy nawet, że się zacytuje temat.
Dla mnie, Michiru, realizacja tematu konkursowego "Koniec pieśni" zawiera się w utworze, który opowiada mi historię o końcu pieśni. Tak po prostu.
A Ty nie opowiedziałaś żadnej historii. Rzuciłaś sygnał, że jest książę z bajki, stara szafa, nawiedzony dom i banda małolatów. Ach, i jeszcze sugestia niejasna bardzo i mocno nadinterpretacyjna u mnie, że książę zabije Julkę (pieśń) - ale po co, tego nie wiem. I nie zamierzam się domyślać.
Wiszą tu jakieś wątki (to określenie na wyrost jest) - księcia z bajki, który żyje w "naszym" świecie; szafy, która prowadzi do baśniowego królestwa (które chyba nie istnieje, bo umarli bracia i siostry księcia, więc jakaś sprzeczna sugestia się pojawia), małolatów szt. chyba pięć, ale tylko jedna sztuka istotna, ale czemu istotna, nie wiadomo - bo ma imię Julia? I co z tego? Czarodziejski dom, istniejący wyłącznie po to, żeby małolaty mogły się po nim plątać i znaleźć szafę (czemu ten buc-narrator od razu się nie pochwalił szafą, skoro ona taka ważna?)...
I tak dalej, i tak dalej...

Ten tekst został odrzucony, bo nie był ani zrozumiały, ani na temat. A, jak się okazuje, nie jest też dobrze napisany.
Spójność wewnętrzna, Michiru. Na poziomie zdań i epizodów. Tego zabrakło.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
blazenada
Fargi
Posty: 363
Rejestracja: czw, 14 cze 2007 11:34
Płeć: Kobieta

Post autor: blazenada »

Gdyby Aneta nie powiodła wzrokiem za wiewiórką, byłby to dzień jak wszystkie wcześniej.
To znaczy: jaki? Bohaterowie chodzili codziennie do tego lasu, tak? I to były te wszystkie wcześniejsze dni, o których piszesz?
mialam na mysli to, ze bohaterowie pojechali gdzies w las, w ramach wakacyjnego wypoczynku i w sumie nudzili sie niemilosiernie w trakcie poprzednich dni. mowi sie czasem, ze dzien jest podobny do dnia- to wlasnie mialam na mysli ; )
ale przyznaje, teraz widze, ze niezbyt szczesliwie to sformulowalam.
Kwiat swą czerwienią odcinał się na tle zielonego podszycia lasu.
A czyją inną? Można wyrzucić, ale wówczas mamy nieładne zdanie; ja bym to obszedł np. tak: Czerwony kwiat odcinał się ostro od zielonego podszycia lasu. W ten deseń.
masz racje, dziekuje za sugestie : )
To raz, a dwa, jest bardzo brzydki przeskok punktu widzenia w stosunku do pierwszego akapitu. Nie wiem, może wystarczyłaby zmiana kolejności, gdyby pierwszy akapit przerzucić za trzeci...? Tak sobie gdybam. Wtedy bardziej uzasadnione jest (według mnie) wprowadzenie bohaterów i od razu dostajemy pierwszą wypowiedź, nie leci to tak ni z gruchy, ni z pietruchy.
jesli mam byc szczera to mi tez cos zgrzytalo ale nie mialam pojecia, jak poradzic sobie z problemem. probowalam rozwiazac go przebudowujac zdania, cos dodajac lub wyrzucajac, ale bylo tylko gorzej : /
O braniu w posiadanie nie będę się rozwodził, bo już Margota wytknęła. Niemniej też się chętnie dowiem, o co chodzi ;)
coz, po prostu magicznym sposobem, dzieku zakleciu rzuconemu przez narratora-ksiecia kwiat mial zachecac do pojscia dalej ; )
Za pierwszym, kawałek dalej, rósł następny.
A to „za pierwszym” jest rzeczywiście tak bardzo potrzebne?
no nie : )
Szli dalej ścieżką, prawie się do siebie nie odzywając. Julka wlokła się z naburmuszoną miną.
Ludzie przestali mnie odwiedzać już jakiś czas temu, z różnych powodów.
Nagły przeskok narracyjny uważam za niezgrabny. Przechodzimy z narracji auktorialnej do personalnej, tak? Dlaczego narrator pierwszoosobowy nie był obecny od samego początku? Może wyjaśni się to w dalszej części tekstu…
masz racje- wyszlo niezgrabnie.
co do obecnosci narratora to myslalam, ze pierwsze zdanie swiadczy o tym, ze jednak jest od poczatku, ale najwidoczniej nie jest to takie oczywiste jak sadzilam ; )
Damian, jakkolwiek nie byłby wpatrzony w Anetę, był również na skraju wytrzymałości.
Mogę prosić o wytłumaczenie mi związku między damianowym zainteresowaniem Anetą a jego kondycją fizyczną?
Tzn., że im bardziej był w nią wpatrzony (najpierw trochę tylko, potem coraz bardziej, aż wreszcie był wpatrzony maksymalnie), tym mniej był na skraju wytrzymałości, tak? Ale i to nie przyniosło rezultatu?
chodzilo mi o to, ze byl zmeczony chodzeniem po lesie, rozdrazniony jej zachowaniem a jednoczesnie strasznie mu zalezalo, aby jej do siebie nie zniechecic.
- Robi się późno - rzucił zaczepnie.
Zaczepnie? Ale dlaczego? Normalne, naturalne stwierdzenie faktu. Ściemniało się przecież.
hm, to w zwiazku z powyzszym ; ) miala byc to proba utrzymania pozytywnego wizerunku swojej osoby we wlasnych oczach ; ) czyli damian byl zly na siebie, ze sie podporzadkowal a jednoczesnie czasami, aby we wlasnej swiadomosci poudawac osobe niezalezna itp., rzuca cos zaczepnie, buntowniczo. i dzieki temu moze dalej nie przyjmowac do swiadomosci faktu, ze jakas kobieta owinela go sobie wokol palca ; )
Z zapartym tchem śledziłem rozwój wypadków.
Kurde, zabijcie, a nie zrozumiem. Ale co takiego ten Damian powiedział, że ktoś tam mógł śledzić rozwój wypadków? To znaczy: narrator śledził, tak? Czy jeden z pozostałych „chłopców”, o których wspomniałaś na początku, że sobie szli?
mialam na mysli narratora, ktoremu zalezalo, aby ta (nieszczesna i wychodzi na to, ze niekompletna) piatka zawitala do jego domu. dlatego sledzil rozwoj wypadkow ; )
a z zapartym tchem bo narrator-ksiaze lubi czasem cos przekoloryzowac ; )
Ja, będąc w ich wieku, miałem już żonę i dwójkę dzieci, oraz interes jak się patrzy.
Boskie zdanie :-)
: )))
Jej idealnie wyregulowane brwi podjechały wysoko w niemym niedowierzaniu.
Wyregulowane? A jak to wygląda?
to znaczy, ze idzie sie najpierw do kosmetyczki i ona wyrywa czesc wloskow, ktore psuja ksztalt brwi : ) i po tym, jak ona juz je powyrywa mozna powiedziec, ze brwi sa wyregulowane : ]
przynajmniej ja sie z takim okresleniem spotkalam ; )
Z piorunami raz po raz siekącymi niebo, z grzmotami, które wydawały się trząść światem w posadach
Mam nadzieję, że Autorka onegdaj słyszała, jako grzmot efektem jest wyładowania, podobnież i piorun.
Bo tutaj to trochę wygląda, jakby to były dwie niezależne rzeczy. Lepiej brzmiałoby: „Z piorunami raz po raz siekącymi niebo i towarzyszącymi im grzmotami, zdającymi się trząść światem w posadach” — tak w ogóle, dlaczego wszyscy Autorzy in spe tak się boją imiesłowów? Można przełamać nudny rytm narracyjny… Trochę urozmaicić opis…
autorka wie, ale myslala, ze tak bedzie ladniej ; )
(…) i ulewnym deszczem gnącym drzewa do ziemi.
Nie widziałem jeszcze takiego deszczu, żeby giął drzewa do ziemi, ewentualnie podczas oberwania chmury krople mogą trochę florę uszkodzić, ale żeby giąć do ziemi? To co to tam rosło, jakieś rachityczne topolki?
Giąć drzewa do ziemi to może wiatr, ale to byłby taki wiatr, że bohaterów też by nieźle pogięło.
mialam nadzieje, ze takie sformulowanie nieco uplastyczni opis : )
Majaczyło gdzieś w oddali, sącząc się leniwie z okna wielkiego domu, którego wcześniej nie zauważyli.
Nie umiem zrozumieć tego opisu: światło sączyło się leniwie. Jak coś takiego wygląda? Że co, niby to światło przechodziło przez szkło tak kiepskiej jakości, że tylko z prędkością 200 000 km/s, a nie 300 000? I to się zauważa? A z drugiej strony: jak wygląda światło sączące się, na przykład, żwawo?
hm... to wina weny. to ona mi tak podyktowala ; )))
Dalej: majaczyło w oddali, czyli nie było jakoś szczególnie wyraźne, tak? Majaczyło, rozmywało się, tak? A jednak bohaterowie od razu, jak zapaliło się światło, zobaczyli wielki dom, którego nie widzieli wcześniej. Trochę to dziwne, poza tym, jeśli w domu wszystkie światła są zgaszone, a jest ciemno jak w... lesie podczas burzy i budynek jest daleko, to naprawdę nic się nie zmieni, kiedy się coś zaświeci w jednym z okien; wcale nie zacznie się nagle widzieć domu, przecież nie oświetlamy go, nie wiem, z tyłu, z góry, od dołu.
Oczekuję, że ów fenomen również zostanie wyjaśniony ;)
to, ze zobaczyli dom mialo byc efektem magii narratora-ksiecia : )
normalnie, jak piszesz, nie mieliby szansy zobaczyc domu w takich warunkach, ale poniewaz narratorowi zalezalo na tym, by tam trafili to posluzyl sie czarami : )
Rude w ten wspaniały sposób, który kojarzy się z dojrzałymi kasztanami, spływające falami na ramiona i podkreślające zieleń oczu.
Rude w sposób? Nie za bardzo to do mnie dociera, musisz mi wybaczyć, Michiru. Nie za bardzo.
czy 'rude w odcieniu (...)' bylyby lepsze?
Drogie panie, cokolwiek byście myślały w tej chwili, żadna z was nie oparłaby się memu wdziękowi.
Drodzy panowie, cóż mogę powiedzieć? Że współczuję? Kiedy nie jest to prawdą. Lubię napawać się waszą porażką, bezsilną złością i zgrzytaniem zębów, kiedy widzicie jak wasze kobiety wybierają mężczyznę, jakim wy chcielibyście się stać.
Do kogo niby jest powyższy fragment? Do piątki bohaterów, czy jak? Do czytelników? Bo ja już w końcu nie wiem, dlaczego ta narracja tak pływa.
coz, to mialo byc do czytelnika, ale jak widac nie do konca mi wyszlo ; )
Więcej może kiedyś, to tak w ramach odpoczynku od tłumaczenia, bo mnie łeb już bolał, wlazłem na forum, a tu warsztaty wróciły.
bylabym bardzo, bardzo, ale to bardzo wdzieczna : )
Ika pisze:Pozwolę sobie podsumować powyższy komentarz: MNIAM.
dokladnie tak : )

edit:
margo, pieeeknie dziekuje ci za komentarz : ) jesli pozwolisz, to odpisze na niego jutro : )
w kazdym razie masz racje, widze teraz dlaczego opowiadanie jest kiepskie (i nie pisze tego tylko po to, aby przyznac ci racje bo ladnie bedzie jak sie ukoze i w piers uderze).
a teraz wracam do pisania pracy licencjackiej : D trzymajcie kciuki, prosze : )
' Nazwali mnie szalencem, ja ich nazwalem szalencami i, do diabla, przeglosowali mnie. '
(Nathaniel Lee, angielski dramaturg z XVII wieku, ktory zostal zeslany do slawnego londynskiego azylu psychiatrycznego Bedlam)

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Na Maximusa Wielkiego i Transformersa Paskudnego!
edit:
margo, pieeeknie dziekuje ci za komentarz : ) jesli pozwolisz, to odpisze na niego jutro : )
w kazdym razie masz racje, widze teraz dlaczego opowiadanie jest kiepskie (i nie pisze tego tylko po to, aby przyznac ci racje bo ladnie bedzie jak sie ukoze i w piers uderze).
a teraz wracam do pisania pracy licencjackiej : D trzymajcie kciuki, prosze : )
ukorzyć

Ja te kciuki będę trzymać. Szczególnie mocno!
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Orson
Ośmioł
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55

Re: Opowiadanie "Julka" / 17 300 znakow

Post autor: Orson »

Kwiat swą czerwienią odcinał się na tle zielonego podszycia lasu.
Po co ,,swą"? Zaimki, choć charakterystyczne dla polszczyzny, z tego co wiem, powinny być ograniczone do minimum. Czerwień kwiatu, albo bez ,,swą". Nie rozumiem też metafory ,,odcinał się". W sensie, że wyróżniał? ,,Odcinał" jest złym słowem w tym kontekście.
Za pierwszym, kawałek dalej, rósł następny. Potem kolejne.
Czyli jednak kwiatuszek nie był wyjątkowy. Wcześniej sugerowałaś, że był.
- Zupełnie, jakby ktoś rozsypał cukierki na drodze do domku Baby Jagi – powiedział Damian otrzepując ze złością trampek z błota.
Jak nigdy wcześniej, Aneta roześmiała się rozbawiona jego słowami.
Aneta musiała zatem wcześniej a) mieć mało wspólnego z ludźmi b) mieć dużo wspólnego z ludźmi, ale nie mówili do niej c) mieć specyficzne poczucie humoru.
Nie czepiałbym się, gdyby bohaterka po prostu się roześmiała. Ot, ludzi bawią różne rzeczy. Jeśli Anetę rozbawiły słowa Damiana jak nigdy wcześniej, znaczy coś jest z nią nie tak.
Była damą niezwykłej urody, drobną brunetką o sarnich oczach, toteż chłopcy szybko jej ulegli.
Zawżdy powiem Ci Autorko, jakoż per pedes Twój tekst odczytuję, li zaznaczę, iż ,,toteż" ongiś używano, a jest to archaizm.
Nie podobają mi się brunetki, nie podobają mi się dziewczęta o sarnich oczach. Czemu więc zakładasz, że takiej bym uległ, nawet wyjątkowo ładnej w swoim typie urody? Była damą? W jakim sensie? Dobrze urodzona, charakteryzowała się specyficznym zachowanie, godnym damy? Na Bogów, sugerujesz, że była nastolatką, jaka więc ,,dama"?
Ludzie przestali mnie odwiedzać już jakiś czas temu, z różnych powodów. Niektórzy zwyczajnie gubili drogę, inni z kolei w ogóle jej nie widzieli.
Staliście się, moi drodzy, odporni na magię. Jakąkolwiek przyjęłaby formę.
Nagle narrator pierwszoosobowy. Czyli, że zna Julkę i Damiana i ich obserwował? Zobaczymy dalej.
Wyobraźcie sobie więc moje zaskoczenie i ogromną radość, kiedy ta piątka zawitała w me skromne progi.
,,Me" to znowu archaizm. Widać od razu, że jest to niezmierzona stylizacja, znaczy się błąd. I JAKA PIĄTKA? Przed chwilą była jeszcze dwójka nastolatków, potem ni z gruszki ni z pietruszki tajemniczy narrator, a teraz w jego skromne progi puka piątka ,, kogoś".

Damian, jakkolwiek nie byłby wpatrzony w Anetę, był również na skraju wytrzymałości.
Umierał?
- Robi się późno - rzucił zaczepnie.
Jest wyjątkowo rozmowny, jak na skrajnie wyczerpaną osobę.

Jej idealnie wyregulowane brwi podjechały wysoko w niemym niedowierzaniu.

Po co ,,jej"? Podjechały? Brwi posiadają szofera i auto, a w dodatku jeżdżą po facjacie panienki. Ostro siostro:).
Kierowany męską solidarnością, zareagowałem zanim królewna z drewna rozpętała piekło i złamała serca większości zgromadzonych.
Wybacz, w ogóle nie rozumiem tego fragmentu.
Kobiety wielokrotnie zachwycały się mą egzotyczną urodą.
Mą?
Moją chlubą są włosy
Mą, moją. Skończ z tymi zaimkami.

Że współczuję? Kiedy nie jest to prawdą.

Po ,,współczuje" powinien być chyba przecinek i ewentualnie znak zapytania po ,,prawdą."


Są za to koronki
Jeśli Ludwik XV to nie ma koronek.
- Witam – powiedziałem obdarzając ich uprzejmym zainteresowaniem. – Nazywam się Damięcki. Bartłomiej Damięcki – dodałem z trudem powstrzymując rozbawienie, przypomniawszy sobie jeden z oglądanych kiedyś filmów.
Będąc podniecony gośćmi przypomina sobie nagle dawniej oglądane filmy? I to tak ni z gruszki, ni z pietruszki?
Pewnie wyobrażaliście sobie, że przemówię co najmniej średniowieczną łaciną?

Nie, miałem nadzieję, że tak się nie stanie.
Chociaż, czy w uśmiechu może kryć się zło?
Wiem, że uśmiech może być nieszczery, może być groźbą.
Czyli, że w groźbie nie może kryć się zło? Ja tam nie lubię, jak ktoś mi grozi.
Niby wszystko jest na swoim miejscu, sprzęty są stosunkowo nowe, dom jest czysty i zadbany.
Jest, są, są, jest.

Może nie jest stąd? Jak ciocia Stasia z Klanu?
Kto?:D Ciocia Stasia? Z Klanu? Co to jest?

Rozczarowani? Cóż, szczerze mówiąc, ja też byłem.
Czym był rozczarowany? Tym, że nie jest złą czarownicą, ani wilkiem?


Jego perlisty śmiech drażni mnie. Mierzi, zupełnie jakby ktoś szorował paznokciami po tablicy.
Drażni, czy drażnił?
- Nie sądzę, abyście kiedykolwiek słyszeli o jej królestwie. Mój pradziad zabłądził pewnego dnia w lesie i trafił do jej pałacu. Nikt nie miał pojęcia, jak tego dokonał, gdyż pałac wisiał wysoko w chmurach. Ponieważ pradziad był niezwykle utalentowanym mężczyzną i przysłużył się królowej na wiele sposobów, ta podarowała mu szafę, która stoi przed wami. Zatem, jak już zapewne się domyślacie, szafa ta nie jest zwyczajną szafą.
Wsparty plecami o szafę czekam na jakąkolwiek reakcję, która, oczywiście, nie nastąpi.
- Jest przejściem do pałacu królowej – szepczę.
Szafa będąca przejściem do innego świata. To już gdzieś było, dokładnie w takiej samej formie. Była też grupa nastolatków. Czekam na lwa i czarownicę. Mówi o szafie, opiera się o szafę. Ciągle ta szafa.

Narracja jest bałaganiarska. Zaczynasz narratorem trzecioosobowym, potem zmieniasz go na pierwszoosobowego, w zależności od bohaterów. Pogubiłaś się w tym. Czasem ciężko zgadnąć kto mówi, czemu mówi, ilu jest bohaterów, gdzie są i co robią, a co robili, a co robić będą. Pogubiłaś się w tym, a przynajmniej mam takie odczucie, jako czytelnik.
Sama historia nie posiada głębszego sensu. Grupka nastolatków trafia do tajemniczego pana, który oferuje im schronienie, następnie śledzi w nocy, tylko po to, by wyjaśnić jednemu z gości jak brzmi jej imię, w ojczystym języku tajemniczego mężczyzny. W tle jest szafa, dziwny domek w lesie i scena z kolacją widziana z perspektywy kilku osób, które to powtarzają dokładnie to samo, tyle że nieco innymi słowami.
Nie wiemy kim jest mężczyzna, nie wiemy co takiego podnieca go w nastolatkach, nie wiemy na dobrą sprawę po co ta szafa i co z tego, że imię jednej z bohaterek oznacza ,,pieśń". To nie ma sensu, czyli jest bezsensu.
Używasz archaizmów, zaimków, które w tekście nie spełniają żadnej funkcji. Po prostu są, oderwane od kontekstu i znaczenia zdań. Często powtarzasz jeden wyraz, lub czasownik ,,być".
Podsumowując: nie zrozumiałem co chciałaś mi opowiedzieć.
To tyle z mojej strony.

Edit: poprawiłem przerwy między cytatami, a komentarzami.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat

Awatar użytkownika
Ebola
Straszny Wirus
Posty: 12009
Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
Płeć: Nie znam

Post autor: Ebola »

A ja tak z czystej złośliwości
powiedział Damian otrzepując ze złością trampek z błota.
A tu mi kaktus wyrośnie, Autorko. ;)
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Re: Opowiadanie "Julka" / 17 300 znakow

Post autor: Maximus »

Że tak się mendowato przyczepię...
Orson pisze:
Kwiat swą czerwienią odcinał się na tle zielonego podszycia lasu.
Po co ,,swą"? Zaimki, choć charakterystyczne dla polszczyzny, z tego co wiem, powinny być ograniczone do minimum. Czerwień kwiatu, albo bez ,,swą". Nie rozumiem też metafory ,,odcinał się". W sensie, że wyróżniał? ,,Odcinał" jest złym słowem w tym kontekście.
A dlaczego jest złym słowem w tym kontekście? http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2492747 , spojrzyj, proszę, na znaczenie piąte.
Orson pisze:
Była damą niezwykłej urody, drobną brunetką o sarnich oczach, toteż chłopcy szybko jej ulegli.
Zawżdy powiem Ci Autorko, jakoż per pedes Twój tekst odczytuję, li zaznaczę, iż ,,toteż" ongiś używano, a jest to archaizm.
Azaliż w tekście wystąpić - nie może?
Orson pisze:
Wyobraźcie sobie więc moje zaskoczenie i ogromną radość, kiedy ta piątka zawitała w me skromne progi.
,,Me" to znowu archaizm. Widać od razu, że jest to niezmierzona stylizacja, znaczy się błąd.
Powtórzę już zadane wyżej pytanie, to raz, a dwa, nie uważam, żeby to był błąd; lepiej, wydaje mi się, że jeśli już stylizacja (na poziomie zdania? jednego słowa? niech będzie...), to raczej celowa, niż niez(a)mierzona... Ale to już Autorka wie najlepiej. Mnie to się zdaje, że koncepcja postaci narratora zakładała użycie takich słów.
Orson pisze:
Moją chlubą są włosy
Mą, moją. Skończ z tymi zaimkami.
A może zasugerujesz, w jaki sposób? Tzn., powinno zostać "Chlubą są włosy"? Nie wiem, ile tekstów przerabiałeś, ale zaimki tniesz nadmiernie, tam, gdzie są potrzebne.
Orson pisze:
Że współczuję? Kiedy nie jest to prawdą.

Po ,,współczuje" powinien być chyba przecinek i ewentualnie znak zapytania po ,,prawdą."
Można jakieś uzasadnienie?
Orson pisze:To nie ma sensu, czyli jest bezsensu.
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629475
NMSP.
Używasz archaizmów, zaimków, które w tekście nie spełniają żadnej funkcji. Po prostu są, oderwane od kontekstu i znaczenia zdań.
Nie zgodzę się. Patrz wyżej.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

Awatar użytkownika
Orson
Ośmioł
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55

Post autor: Orson »

Maximus, nie będę cytował, odpowiem z pamięci:).
1) Kwestia ,,Odciąć się".
W slangu psychotroników duch nazywany jest niekiedy bytem ektoplazmatycznym. Dziewica może zostać nazwana damą cnotliwą, lub też potocznie cnotką. Zmierzam do tego, że nie wszystkie wyrazy, mimo, iż znaczeniowo są synonimiczne, pasują do kontekstu. Moim zdaniem ,,odcięcie się koloru kwiatu od leśnego tła" błędem może nie było, ale uraziło moje poczucie estetyki i sensu.
2) Kwestia azaliż i innych anachronizmów.
Może wystąpić, oczywiście, że azaliż może wystąpić. Mogą w tekście występować też i wulgaryzmy. Tylko wszystko to powinno mieć jakiś cel- ukazanie specyficznego wysławiania się postaci, stylizacja językowa itp. W tym przypadku Autorka sieje wyrazami przestarzałymi (to tak w związku z wyrażeniami synonimicznymi:) losowo. I Autorka może wie najlepiej o co jej chodziło, ale ja nie jestem Autorką, a Czytelnikiem. Jeśli decyduje się na stylizacje wypadałoby być konsekwentnym, lub przynajmniej wiarygodnym w niej.
3) Kwestia zaimków
,,Moją chlubą są włosy". W kontekście innych nagromadzonych zaimków z tego stwierdzenia można zrezygnować, pozbyć się sąsiednich niepotrzebnych zaimków lub je zmodyfikować na upartego ,,Chlubię się włosami" , lub ,,Zwykłem chlubić się włosami".
4) Uzasadnienie
Bo to moim zdaniem ładniej wygląda. Dlatego też napisałem ,,chyba".
Maximus nie da się komentować komentarza w oderwaniu od tekstu. Jeśli go przeczytałeś, powinieneś zauważyć, że w kwestii zaimków wypowiadałem się kompleksowo. Czasem sprawy zaimkowe należy rozpatrywać względem innych zdań: ,, Spojrzała w jego oczy. Jej własne oczy płonęły wściekłością. Podrapała się po nosie i zwróciła głowę ku jego wargom". Oddzielnie zdania te mogą istnieć, w bliskim sąsiedztwie rażą, przynajmniej mnie.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat

Awatar użytkownika
Atsa
Mamun
Posty: 177
Rejestracja: pt, 31 paź 2008 15:39

Post autor: Atsa »

Orson pisze: 3) Kwestia zaimków
,,Moją chlubą są włosy". W kontekście innych nagromadzonych zaimków z tego stwierdzenia można zrezygnować, pozbyć się sąsiednich niepotrzebnych zaimków lub je zmodyfikować na upartego ,,Chlubię się włosami" , lub ,,Zwykłem chlubić się włosami".
Przepraszam, ale się wetnę.
Czy mi się zdaje czy to, że włosy są czyjąś chlubą nie jest jednoznaczne z tym, że się nimi chlubi.
To tak... o!
Nieokiełznany wulkan imaginacji.

Awatar użytkownika
Orson
Ośmioł
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55

Post autor: Orson »

Jest, ale tu chodziło o przykład, dosyć naciągany, w którym nie było by ,,moich", tudzież ,,moje". Najlepiej rozprawić się z innymi zbędnymi zaimkami, a ten zostawić w spokoju. To moje zdanie.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat

Awatar użytkownika
Ebola
Straszny Wirus
Posty: 12009
Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
Płeć: Nie znam

Post autor: Ebola »

Ale dlaczego nie miałoby być "moich"?
Muszę to wiedzieć.
Argument "W kontekście innych nagromadzonych zaimków" jakoś mnie nie przekonuje, bo użycie inkryminowanego zaimka jest akurat uzasadnione.
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!

Awatar użytkownika
Orson
Ośmioł
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55

Post autor: Orson »

Dobrze, wyjaśniam więc co komentujący miał na myśli:).
,,Moich" niech sobie będzie, zaznaczyłem, że dosyć ciężko byłoby zmienić to zdanie, żeby nie było zaimka. W łapance uchwyciłem to zdanie by pokazać, że Autor zwyczajnie nadużywa zaimków i jest ich sporo. Możliwe, że niepotrzebnie dałem przykład, w którym zaimek jest akurat potrzebny. A nawet bardziej, niż możliwe.
Ebolo, Ty tu jesteś zabójczą mutacją gramatyczną, Ja tu nawet nie sprzątam:P. Zatem racji mam czi racji ni mam?
Reasumując, nie mam nic do ,,moich włosów" ale mam do wielu innych ,,me", ,,moich", ,,jego", ,,swe" w tekście.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat

ODPOWIEDZ