Polana zapomnienia/ 9,5k
Moderator: RedAktorzy
- maniak82
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: śr, 28 paź 2009 15:02
Polana zapomnienia/ 9,5k
Od autora: liczę tylko na dobrą lekcję. Czyńcie swą powinność :)
Polana zapomnienia
Pisk, huk, zgrzyt metalu uderzającego o metal. Chwila ciszy... histeryczny krzyk dziecka. Znów huk, krzyk, bieg, chaos.
- Co się stało? - Pytanie rzucone w pełne napięcia powietrze, poszybowało dalej nie znalazłszy odpowiedzi. Robi się coraz cieplej. Czyjś krzyk, czyjeś wołanie. Brak odpowiedzi. Coraz ciszej i coraz cieplej, gorąco. Czuć spaleniznę. Słychać szepty, cichy szloch kobiety gdzieś na uboczu i zawodzenie dziecka. Ktoś nagle wrzeszczy:
- Zabiłeś ich! Zabiłeś tylu ludzi! Ty potworze!
Piekielnie gorąco, nie do wytrzymania. Dym. Dziecko wysila swe niewielkie jeszcze płuca i krzyczy przeciągle, najgłośniej jak potrafi.
*
Krzysztof Pogromca kroczył przez rozległy step odziany tylko w skórzane spodnie i masywne buty. U pasa tkwił jego miecz, jego jedyny towarzysz, stary wyga. Lewa część torsu pokryta była rozległą blizną świadczącą o jego przeszłości. Włosy pieściła lekka bryza. Po jego bokach i za nim ciągnęła się niekończąca się, jałowa równina. Kilka kilometrów przed nim wznosiła się stromo wysoka, naga skała rozciągająca się na wiele kilometrów w obie strony niczym ramiona olbrzyma. Z tej odległości mógł już dostrzec mały przesmyk, który kiedyś musiał być korytem wyschniętej teraz rzeki.
Przebył długą drogę. Wiele przeszedł i wiele widział, aby dotrzeć aż tutaj. Zakończył wiele żyć stojących mu na drodze, widział wiele złych rzeczy, lecz dziś się nie liczyły. To już był prawie koniec. Ostatni przystanek w drodze ku spokojnej przystani, do której tak wytrwale dążył. Tam czekał go zasłużony wypoczynek i własna rodzicielka. Polana Zapomnienia, upragniona ziemia bez skazy. Całymi dniami będzie wylegiwał się w wysokiej, chłodnej trawie, kąpał w tamtejszym strumieniu i jadł, co upoluje. Duchy Polany zapewnią mu towarzystwo... i oczywiście rodzicielka. Zanim jednak tam dotrze, będzie musiał stoczyć ostatni pojedynek. Nagłe wspomnienie zmieniło jego twarz w żywą gorycz. Trzask, strach, uderzenie.
- Idę po ciebie - mruknął Krzysztof i przyśpieszył kroku. Jego wróg był już blisko. Im dalej szedł, tym gorętsze było powietrze, aż wydawało mu się, że dotarł do samych wrót piekieł.
Gdy wreszcie znalazł się na miejscu, mrok otulał już ziemię niczym sukno żałobne głowę nieboszczyka. Pogromca postanowił rozpalić ognisko. Nie po to by się ogrzać, lecz dla odrobiny światła. Nawet w nocy było wystarczająco gorąco, by spać bez przykrycia. Przenocuje u wejścia do przesmyku, a rano wejdzie w cienie i na końcu drogi stoczy ostateczny pojedynek. Potem będzie tylko chwała... i zapomnienie.
*
- Gdzie on jest? - Mężczyzna biegł przez korytarz cieni. Musiał jak najszybciej do niego dotrzeć. Krzysztof był tam sam. Mężczyzna czuł, że nie ma zbyt wiele czasu. - Gdzie on do cholery jest!?
Labirynt cieni nie ułatwiał mu zadania. Niejasno zdawał sobie sprawę, że obok niego poruszają się w tą i z powrotem jakieś postacie, ale nie chciał się zatrzymywać. Gdzieś tu spał Krzysztof, a on za wszelką cenę chciał znaleźć się tuż przy nim. To mogła być jego jedyna szansa.
*
Krzysztofa zbudził szelest dobiegający od strony przesmyku. Zacisnął dłoń na rękojeści miecza schowanego pod pledem. Nadal miał zamknięte oczy i udawał, że śpi. Kolejny szelest, tym razem bliżej. Krzysztof leżał nasłuchując. Po chwili poczuł czyjąś obecność tuż nad sobą. Instynktownie chciał poderwać się na nogi, lecz siłą woli zmusił się do dalszego pozostawania w bezruchu. Wszystkie mięśnie miał napięte. Usłyszał znajomy świst, z jakim ostrze przecina powietrze. Teraz! W jednej chwili przeturlał się na bok i otworzył oczy. Był jak dzikie zwierze, które odskakuje, by zaraz zaatakować. Ostrze miecza, które miało go zgładzić, opadło na pled, na którym spał. Nadal była noc. Jedyne, nikłe światło dawał blask dogasającego ogniska. Pogromca nie zwlekając zamachną się. Zgrzyt metalu. Ostrze uderzyło o ostrze z brzękiem nasuwającym na myśl heroiczne czyny. Krzysztof zerwał się na nogi i stanął w pozycji walki. Naprzeciw niego stał jego największy wróg.
- W końcu się spotykamy potworze. - rzekł spokojnie Krzysztof. - Zabrałeś moją matkę, a mnie okaleczyłeś! Zabiłeś tylu ludzi! - Wrzasnął tracąc panowanie. Oczy zaszkliły się, lecz łzy nie popłynęły, jakby nienawiść stanowiła skuteczną dla nich zaporę. Potwór miał zakrwawioną twarz. Z pewnością była to krew ofiar, które zgładził. Włosy posklejane miał w niechlujne strąki. Był odrażający. Patrząc na niego Krzysztof czuł pierwotną zgrozę i obrzydzenie.
- Twoja matka jest tam, po drugiej stronie - potwór wskazał na wejście do przesmyku. Jego głos był ledwie zrozumiały, bełkotliwy.
- Giń! - Wrzasnął Krzysztof i zaatakował. Przeciwnik był szybki. Sparował wszystkie ciosy i zwarł się z Krzysztofem. Oba miecze skrzyżowane tarły o siebie ze zgrzytem, obie twarze wykrzywione były z wysiłku. Krople potu spływały po nich obficie. Krzysztof odepchnął przeciwnika nogą. Krążyli na około ogniska, starając się wybrać dogodną pozycję do ataku. W końcu Krzysztof natarł ponownie. Jednym, zwinnym susem przeskoczył ognisko wykonując jednocześnie pchnięcie. Tym razem opanował emocje i zaczął walczyć technicznie. Potwór przyjmował ciosy na ostrze własnego miecza, jednak nie ograniczył się wyłącznie do defensywy. Atakował zawzięcie, gdy tylko mógł, aż w końcu wytrącił miecz z ręki Krzysztofa.
- Żegnaj Pogromco.- Potwór zbliżał się powoli. Krzysztof stał na ugiętych nogach wyczekując. Ich oczy spotkały się. Obie pary przepełniała nienawiść. Przeciwnik wykonał cięcie, lecz Krzysztof był szybszy. Zanurkował pod ostrzem i używając całej swojej siły natarł barkiem. Potwór bezwładnie odskoczył do tyłu i opadł na ziemię. Głowa z trzaskiem uderzyła o jeden z kamieni okalających ognisko. Krew popłynęła drobnym strumieniem, wsiąkając w spragnioną ziemię naokoło kamienia. Po chwili do nosa zwycięzcy dotarł smród palonych włosów. To był koniec.
*
- Czemu tak długo ci to zajęło? - Kobieta miała w oczach łzy.
- Przybyłem najszybciej jak mogłem, mamo.
*
Po drugiej stronie przesmyku, który koniec końcem okazał się plątaniną korytarzy, Krzysztof Pogromca zrobił pierwszy krok po Polanie Zapomnienia. Była piękna i dokładnie taka, jaką ją sobie wyobraził. Duchy Polany - na wpół materialni, przystojni mężczyźni i piękne kobiety - radośnie tańczyły wśród traw. Olbrzymie motyle w kolorach tęczy fruwały wśród mleczy. Polana była ogromna. Na jej skraju znajdował się las. W oddali krystalicznie czysty strumień płynął spokojnie w cieniu drzew, po których hasały beztrosko wiewiórki. W strumieniu kąpały się wodne nimfy, co chwila wybuchając radosnym śmiechem. Krzysztof nie mógł nie uśmiechać się, gdy go słyszał. Słońce świeciło z nieba, lecz delikatna bryza nie pozwalała odczuć jego żaru.
Krzysztof szedł przez polanę urzeczony widokiem. Usta miał otwarte, a oczy przeszklone. W końcu dotarł do kresu swej wędrówki. Tu spocznie. Usiadł wśród wysokich traw, a po chwili ze zdumieniem stwierdził, że po jego nogach wspinają się malutkie wróżki, niczym odkrywcy na niezdobyty szczyt. Na plecach miały małe skrzydełka, uśmiechały się do niego.
- Witaj - ciepły głos dobiegał zza jego pleców. Ten głos rozpoznałby wszędzie.
- Mamusiu! - Wstał nie zważając na wróżki i odwrócił się. Na przeciwko niego stała jego rodzicielka. Kucnęła, a on rzucił się jej w ramiona - Mamusiu! Przyszedłem do ciebie! Wiedziałem, że tu będziesz!
- Kochany Krzyś - Przytuliła go mocno i czule głaskała po włosach. - Zostaniemy tu razem, na zawsze.
*
- Chcę wiedzieć, co z moim synem! - Wydzierał się mężczyzna.
- Życiu pana syna nie grozi niebezpieczeństwo. Jego stan jest stabilny. - Powiedział spokojnym tonem lekarz. W gabinecie oprócz nich, znajdowała się jeszcze starsza kobieta. Siedziała na krześle obok biurka, a z jej oczu spływały łzy.
- Boże! - mężczyzna opadł na krzesło. - Co się stało? Mamo, powiedz mi, co się stało.
- Wypadek - powiedziała cicho kobieta. - A raczej morderstwo. Edyta, moja có... córcia, odwoziła mojego wnusia ze szkoły do domu. Nie wytrzymam tego Piotrek! - Kobieta zaczęła spazmatycznie szlochać.
- Spokojnie mamo - mężczyzna wstał z krzesła i objął ją czule. Z jego oczu też płynęły łzy.
- Jechała wolno, bezpiecznie. Przecież wiesz jak ona jeździ - kobieta opanowała się na tyle, że mogła podjąć przerwany wątek. - Ale ten kierowca autobusu... ten potwór. Był pijany. Musiał się czymś... musiał się rozproszyć, bo zjechał na przeciwny pas. Edytka nie miała szans. Zginęła na miejscu. - Kobieta otworzyła usta, jej twarz wykrzywiła się w wyrazie niewyobrażalnego bólu. - Jej samochód wpadł... wbił się w przystanek autobusowy. Oprócz niej zginęło jeszcze pięć osób.
- Boże przenajświętszy - mężczyzna przyłożył pięść do ust.
- Nie ma Boga! Nie ma! - Krzyknęła kobieta. - Jak by tego było mało samochód zaczął płonąć. Krzysio ma poparzoną połowę ciała. Na szczęście go wyciągnęli. Nie reaguje na nic. - Zakończyła i spuściła żałośnie głowę.
- Jak to na nic? Jak to... jak to nie reaguje? - Mężczyzna znów zerwał się z krzesła. Skierował wzrok z kobiety na lekarza. - O czym mówi moja teściowa?
- Obawiam się, że to, czego doświadczył Krzysio, mogłoby załamać niejedną dorosłą osobę. Nie potrafił poradzić sobie z bólem i okropnościami, których był świadkiem. Popadł w stan katatonii. Nie reaguje na żadne bodźce zewnętrzne.
- Boże święty! - Krzyknął mężczyzna. Z całej siły uderzył się pięścią w udo. Jego twarz była cała napięta. - Jak długo to może potrwać?
- Może obudzić się w każdej chwili - powiedział lekarz. - Może też pozostać w tym stanie przez długi okres lub całkowicie wycofać się w autyzm - mężczyzna tylko jęknął. - Jeśli to pana pocieszy, to tam, gdzie teraz się znajduje na pewno jest mu lepiej, niż byłoby mu tutaj.
Polana zapomnienia
Pisk, huk, zgrzyt metalu uderzającego o metal. Chwila ciszy... histeryczny krzyk dziecka. Znów huk, krzyk, bieg, chaos.
- Co się stało? - Pytanie rzucone w pełne napięcia powietrze, poszybowało dalej nie znalazłszy odpowiedzi. Robi się coraz cieplej. Czyjś krzyk, czyjeś wołanie. Brak odpowiedzi. Coraz ciszej i coraz cieplej, gorąco. Czuć spaleniznę. Słychać szepty, cichy szloch kobiety gdzieś na uboczu i zawodzenie dziecka. Ktoś nagle wrzeszczy:
- Zabiłeś ich! Zabiłeś tylu ludzi! Ty potworze!
Piekielnie gorąco, nie do wytrzymania. Dym. Dziecko wysila swe niewielkie jeszcze płuca i krzyczy przeciągle, najgłośniej jak potrafi.
*
Krzysztof Pogromca kroczył przez rozległy step odziany tylko w skórzane spodnie i masywne buty. U pasa tkwił jego miecz, jego jedyny towarzysz, stary wyga. Lewa część torsu pokryta była rozległą blizną świadczącą o jego przeszłości. Włosy pieściła lekka bryza. Po jego bokach i za nim ciągnęła się niekończąca się, jałowa równina. Kilka kilometrów przed nim wznosiła się stromo wysoka, naga skała rozciągająca się na wiele kilometrów w obie strony niczym ramiona olbrzyma. Z tej odległości mógł już dostrzec mały przesmyk, który kiedyś musiał być korytem wyschniętej teraz rzeki.
Przebył długą drogę. Wiele przeszedł i wiele widział, aby dotrzeć aż tutaj. Zakończył wiele żyć stojących mu na drodze, widział wiele złych rzeczy, lecz dziś się nie liczyły. To już był prawie koniec. Ostatni przystanek w drodze ku spokojnej przystani, do której tak wytrwale dążył. Tam czekał go zasłużony wypoczynek i własna rodzicielka. Polana Zapomnienia, upragniona ziemia bez skazy. Całymi dniami będzie wylegiwał się w wysokiej, chłodnej trawie, kąpał w tamtejszym strumieniu i jadł, co upoluje. Duchy Polany zapewnią mu towarzystwo... i oczywiście rodzicielka. Zanim jednak tam dotrze, będzie musiał stoczyć ostatni pojedynek. Nagłe wspomnienie zmieniło jego twarz w żywą gorycz. Trzask, strach, uderzenie.
- Idę po ciebie - mruknął Krzysztof i przyśpieszył kroku. Jego wróg był już blisko. Im dalej szedł, tym gorętsze było powietrze, aż wydawało mu się, że dotarł do samych wrót piekieł.
Gdy wreszcie znalazł się na miejscu, mrok otulał już ziemię niczym sukno żałobne głowę nieboszczyka. Pogromca postanowił rozpalić ognisko. Nie po to by się ogrzać, lecz dla odrobiny światła. Nawet w nocy było wystarczająco gorąco, by spać bez przykrycia. Przenocuje u wejścia do przesmyku, a rano wejdzie w cienie i na końcu drogi stoczy ostateczny pojedynek. Potem będzie tylko chwała... i zapomnienie.
*
- Gdzie on jest? - Mężczyzna biegł przez korytarz cieni. Musiał jak najszybciej do niego dotrzeć. Krzysztof był tam sam. Mężczyzna czuł, że nie ma zbyt wiele czasu. - Gdzie on do cholery jest!?
Labirynt cieni nie ułatwiał mu zadania. Niejasno zdawał sobie sprawę, że obok niego poruszają się w tą i z powrotem jakieś postacie, ale nie chciał się zatrzymywać. Gdzieś tu spał Krzysztof, a on za wszelką cenę chciał znaleźć się tuż przy nim. To mogła być jego jedyna szansa.
*
Krzysztofa zbudził szelest dobiegający od strony przesmyku. Zacisnął dłoń na rękojeści miecza schowanego pod pledem. Nadal miał zamknięte oczy i udawał, że śpi. Kolejny szelest, tym razem bliżej. Krzysztof leżał nasłuchując. Po chwili poczuł czyjąś obecność tuż nad sobą. Instynktownie chciał poderwać się na nogi, lecz siłą woli zmusił się do dalszego pozostawania w bezruchu. Wszystkie mięśnie miał napięte. Usłyszał znajomy świst, z jakim ostrze przecina powietrze. Teraz! W jednej chwili przeturlał się na bok i otworzył oczy. Był jak dzikie zwierze, które odskakuje, by zaraz zaatakować. Ostrze miecza, które miało go zgładzić, opadło na pled, na którym spał. Nadal była noc. Jedyne, nikłe światło dawał blask dogasającego ogniska. Pogromca nie zwlekając zamachną się. Zgrzyt metalu. Ostrze uderzyło o ostrze z brzękiem nasuwającym na myśl heroiczne czyny. Krzysztof zerwał się na nogi i stanął w pozycji walki. Naprzeciw niego stał jego największy wróg.
- W końcu się spotykamy potworze. - rzekł spokojnie Krzysztof. - Zabrałeś moją matkę, a mnie okaleczyłeś! Zabiłeś tylu ludzi! - Wrzasnął tracąc panowanie. Oczy zaszkliły się, lecz łzy nie popłynęły, jakby nienawiść stanowiła skuteczną dla nich zaporę. Potwór miał zakrwawioną twarz. Z pewnością była to krew ofiar, które zgładził. Włosy posklejane miał w niechlujne strąki. Był odrażający. Patrząc na niego Krzysztof czuł pierwotną zgrozę i obrzydzenie.
- Twoja matka jest tam, po drugiej stronie - potwór wskazał na wejście do przesmyku. Jego głos był ledwie zrozumiały, bełkotliwy.
- Giń! - Wrzasnął Krzysztof i zaatakował. Przeciwnik był szybki. Sparował wszystkie ciosy i zwarł się z Krzysztofem. Oba miecze skrzyżowane tarły o siebie ze zgrzytem, obie twarze wykrzywione były z wysiłku. Krople potu spływały po nich obficie. Krzysztof odepchnął przeciwnika nogą. Krążyli na około ogniska, starając się wybrać dogodną pozycję do ataku. W końcu Krzysztof natarł ponownie. Jednym, zwinnym susem przeskoczył ognisko wykonując jednocześnie pchnięcie. Tym razem opanował emocje i zaczął walczyć technicznie. Potwór przyjmował ciosy na ostrze własnego miecza, jednak nie ograniczył się wyłącznie do defensywy. Atakował zawzięcie, gdy tylko mógł, aż w końcu wytrącił miecz z ręki Krzysztofa.
- Żegnaj Pogromco.- Potwór zbliżał się powoli. Krzysztof stał na ugiętych nogach wyczekując. Ich oczy spotkały się. Obie pary przepełniała nienawiść. Przeciwnik wykonał cięcie, lecz Krzysztof był szybszy. Zanurkował pod ostrzem i używając całej swojej siły natarł barkiem. Potwór bezwładnie odskoczył do tyłu i opadł na ziemię. Głowa z trzaskiem uderzyła o jeden z kamieni okalających ognisko. Krew popłynęła drobnym strumieniem, wsiąkając w spragnioną ziemię naokoło kamienia. Po chwili do nosa zwycięzcy dotarł smród palonych włosów. To był koniec.
*
- Czemu tak długo ci to zajęło? - Kobieta miała w oczach łzy.
- Przybyłem najszybciej jak mogłem, mamo.
*
Po drugiej stronie przesmyku, który koniec końcem okazał się plątaniną korytarzy, Krzysztof Pogromca zrobił pierwszy krok po Polanie Zapomnienia. Była piękna i dokładnie taka, jaką ją sobie wyobraził. Duchy Polany - na wpół materialni, przystojni mężczyźni i piękne kobiety - radośnie tańczyły wśród traw. Olbrzymie motyle w kolorach tęczy fruwały wśród mleczy. Polana była ogromna. Na jej skraju znajdował się las. W oddali krystalicznie czysty strumień płynął spokojnie w cieniu drzew, po których hasały beztrosko wiewiórki. W strumieniu kąpały się wodne nimfy, co chwila wybuchając radosnym śmiechem. Krzysztof nie mógł nie uśmiechać się, gdy go słyszał. Słońce świeciło z nieba, lecz delikatna bryza nie pozwalała odczuć jego żaru.
Krzysztof szedł przez polanę urzeczony widokiem. Usta miał otwarte, a oczy przeszklone. W końcu dotarł do kresu swej wędrówki. Tu spocznie. Usiadł wśród wysokich traw, a po chwili ze zdumieniem stwierdził, że po jego nogach wspinają się malutkie wróżki, niczym odkrywcy na niezdobyty szczyt. Na plecach miały małe skrzydełka, uśmiechały się do niego.
- Witaj - ciepły głos dobiegał zza jego pleców. Ten głos rozpoznałby wszędzie.
- Mamusiu! - Wstał nie zważając na wróżki i odwrócił się. Na przeciwko niego stała jego rodzicielka. Kucnęła, a on rzucił się jej w ramiona - Mamusiu! Przyszedłem do ciebie! Wiedziałem, że tu będziesz!
- Kochany Krzyś - Przytuliła go mocno i czule głaskała po włosach. - Zostaniemy tu razem, na zawsze.
*
- Chcę wiedzieć, co z moim synem! - Wydzierał się mężczyzna.
- Życiu pana syna nie grozi niebezpieczeństwo. Jego stan jest stabilny. - Powiedział spokojnym tonem lekarz. W gabinecie oprócz nich, znajdowała się jeszcze starsza kobieta. Siedziała na krześle obok biurka, a z jej oczu spływały łzy.
- Boże! - mężczyzna opadł na krzesło. - Co się stało? Mamo, powiedz mi, co się stało.
- Wypadek - powiedziała cicho kobieta. - A raczej morderstwo. Edyta, moja có... córcia, odwoziła mojego wnusia ze szkoły do domu. Nie wytrzymam tego Piotrek! - Kobieta zaczęła spazmatycznie szlochać.
- Spokojnie mamo - mężczyzna wstał z krzesła i objął ją czule. Z jego oczu też płynęły łzy.
- Jechała wolno, bezpiecznie. Przecież wiesz jak ona jeździ - kobieta opanowała się na tyle, że mogła podjąć przerwany wątek. - Ale ten kierowca autobusu... ten potwór. Był pijany. Musiał się czymś... musiał się rozproszyć, bo zjechał na przeciwny pas. Edytka nie miała szans. Zginęła na miejscu. - Kobieta otworzyła usta, jej twarz wykrzywiła się w wyrazie niewyobrażalnego bólu. - Jej samochód wpadł... wbił się w przystanek autobusowy. Oprócz niej zginęło jeszcze pięć osób.
- Boże przenajświętszy - mężczyzna przyłożył pięść do ust.
- Nie ma Boga! Nie ma! - Krzyknęła kobieta. - Jak by tego było mało samochód zaczął płonąć. Krzysio ma poparzoną połowę ciała. Na szczęście go wyciągnęli. Nie reaguje na nic. - Zakończyła i spuściła żałośnie głowę.
- Jak to na nic? Jak to... jak to nie reaguje? - Mężczyzna znów zerwał się z krzesła. Skierował wzrok z kobiety na lekarza. - O czym mówi moja teściowa?
- Obawiam się, że to, czego doświadczył Krzysio, mogłoby załamać niejedną dorosłą osobę. Nie potrafił poradzić sobie z bólem i okropnościami, których był świadkiem. Popadł w stan katatonii. Nie reaguje na żadne bodźce zewnętrzne.
- Boże święty! - Krzyknął mężczyzna. Z całej siły uderzył się pięścią w udo. Jego twarz była cała napięta. - Jak długo to może potrwać?
- Może obudzić się w każdej chwili - powiedział lekarz. - Może też pozostać w tym stanie przez długi okres lub całkowicie wycofać się w autyzm - mężczyzna tylko jęknął. - Jeśli to pana pocieszy, to tam, gdzie teraz się znajduje na pewno jest mu lepiej, niż byłoby mu tutaj.
Napisz mi "sKoNd KlIkAsH i TsHy WyŚleSh mEe SwOjOm FoTkEł" a powiem ci kim jesteś 

-
- Kadet Pirx
- Posty: 1215
- Rejestracja: ndz, 21 wrz 2008 12:49
sam się o to prosiłeś:P
Przepraszam jeśli w tym poście urażę jakiegokolwiek przedstawiciela społeczności homoseksualnej...
Goła klata, skórzane spodnie, glany... Idealny portret gejowskiego wojownika...
Za zakrętem ktoś się na niego czai? I on planuje wziąć gościa na przetrzymanie żeby czuwał przez całą noc? Poza tym on nie idzie spać? Powinien się wyspać skoro ma walczyć z rana...? Po co mu światło o tak późnej porze? Zrozumiałbym gdybyś dodał, że do odganiania wilków, ale to bez sensu jest...
Oj niedobrze to jeden akapit dopiero...
i tyle jeśli chodzi o fantastykę
co do końcówki nie mam większych zastrzeżeń oprócz tego, że:
ogólne wrażenia...
Końcówka całkowicie zmienia sposób patrzenia na tekst. Z jednej strony zmasakrowałeś fantastykę, a z drugiej świat marzeń sennych rządzi się własnymi prawami...
Na pewno brakuje ci warsztatu i doświadczenia, ale tekst jest tak dziwny, że nie potrafię jednoznacznie się na jego temat wypowiedzieć.
Świetny (chociaż nie wiem czy oryginalny) pomysł, ale wykonanie jakieś takie...
Jeszcze dziwniejsze jest to że jak bardzo nie wyrobiłeś się w 90% opowiadania, o tyle ciężko mi się do czegoś przyczepić w świecie realnym... może jakoś ci to naturalniej wychodzi :)?
Popracuj trochę więcej nad fantastyką, żeby wszystko miało swoje miejsce i swój sens :P.
edit.
ps.
Co się stało z Margo? :(
Przepraszam jeśli w tym poście urażę jakiegokolwiek przedstawiciela społeczności homoseksualnej...
Krzysztof Pogromca kroczył przez rozległy step odziany tylko w skórzane spodnie i masywne buty
Goła klata, skórzane spodnie, glany... Idealny portret gejowskiego wojownika...
a to świadczy o czym? Rodzice go nie kochali, koledzy mu dokuczali bo był zbyt wielkim lansiarzem, pochodził ze złej dzielnicy, słuchał innej muzyki niż reszta, lubił perwersyjny seks? Nie bardzo rozumiem o co w tym chodzi, a jeszcze bardziej upewnia mnie w przekonaniu, że główny bohater jest homo...Lewa część torsu pokryta była rozległą blizną świadczącą o jego przeszłości.
Czyżby depilacja?Po jego bokach i za nim ciągnęła się niekończąca się, jałowa równina.
tu coś zgrzyta...Kilka kilometrów przed nim wznosiła się stromo wysoka, naga skała rozciągająca się na wiele kilometrów w obie strony niczym ramiona olbrzyma
to powtórzenie nie spełnia swojej funkcji i nie tworzy klimatu..Przebył długą drogę. Wiele przeszedł i wiele widział, aby dotrzeć aż tutaj. Zakończył wiele żyć stojących mu na drodze, widział wiele złych rzeczy,
Mieszasz czasy...Całymi dniami będzie wylegiwał się w wysokiej
DO KOGO?- Idę po ciebie - mruknął Krzysztof i przyśpieszył kroku.
to zdanie nawet mi się podoba, ale w kontekście całości jakoś tak mniej...Gdy wreszcie znalazł się na miejscu, mrok otulał już ziemię niczym sukno żałobne głowę nieboszczyka.
A nawet jeśli to czym by się nakrył? Spodniami? Butami?Nawet w nocy było wystarczająco gorąco, by spać bez przykrycia.
Znowu mieszasz czasy, a poza tym o co chodzi? Z rana wejdzie w cienie - czyli co? Zamiast iść uliczką będzie przechadzać się w cieniu wzgórz?Przenocuje u wejścia do przesmyku, a rano wejdzie w cienie i na końcu drogi stoczy ostateczny pojedynek.
Za zakrętem ktoś się na niego czai? I on planuje wziąć gościa na przetrzymanie żeby czuwał przez całą noc? Poza tym on nie idzie spać? Powinien się wyspać skoro ma walczyć z rana...? Po co mu światło o tak późnej porze? Zrozumiałbym gdybyś dodał, że do odganiania wilków, ale to bez sensu jest...
Oj niedobrze to jeden akapit dopiero...
Cienie miały swój korytarz po którym facet biegł? Korytarz był zrobiony z cieni? ...Mężczyzna biegł przez korytarz cieni
Musiał jak najszybciej do niego dotrzeć. Krzysztof był tam sam. Mężczyzna czuł, że nie ma zbyt wiele czasu.
Sorry, może na starcie źle ustosunkowałem się do tego opowiadania ale nie wiem czy chcę znać zakończenie...Gdzieś tu spał Krzysztof, a on za wszelką cenę chciał znaleźć się tuż przy nim. To mogła być jego jedyna szansa.
IMHO gdyby nagle stał się dzień byłoby o wiele ciekawiej...Nadal była noc.
To ile on się nie mył?Z pewnością była to krew ofiar, które zgładził.
Newton byłby dumny...Zanurkował pod ostrzem i używając całej swojej siły natarł barkiem.
... i że to miało go zabić? U nas na podwórku po czymś takim wstawało się i dalej grało w piłkę... Ale to było dziesięć lat temu... może w średniowieczu mieli cieńsze czaszki...Głowa z trzaskiem uderzyła o jeden z kamieni okalających ognisko.
i tyle jeśli chodzi o fantastykę
co do końcówki nie mam większych zastrzeżeń oprócz tego, że:
To nie brak reakcji na bodźce zewnętrzne, tylko zahamowanie motoryki...Katatonia - zaburzenie motoryki objawiające się bardzo niskim poziomem aktywności ruchowej (stupor, osłupienie) lub nadmiarem aktywności ruchowej (furor), nie podlegającym woli chorego.
ogólne wrażenia...
Końcówka całkowicie zmienia sposób patrzenia na tekst. Z jednej strony zmasakrowałeś fantastykę, a z drugiej świat marzeń sennych rządzi się własnymi prawami...
Na pewno brakuje ci warsztatu i doświadczenia, ale tekst jest tak dziwny, że nie potrafię jednoznacznie się na jego temat wypowiedzieć.
Świetny (chociaż nie wiem czy oryginalny) pomysł, ale wykonanie jakieś takie...
Jeszcze dziwniejsze jest to że jak bardzo nie wyrobiłeś się w 90% opowiadania, o tyle ciężko mi się do czegoś przyczepić w świecie realnym... może jakoś ci to naturalniej wychodzi :)?
Popracuj trochę więcej nad fantastyką, żeby wszystko miało swoje miejsce i swój sens :P.
edit.
ps.
Co się stało z Margo? :(
- Maximus
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 607
- Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24
Nie mogę się oprzeć. Jako, że komentarze podlegają ocenie wedle Zasad...Lasekziom pisze:sam się o to prosiłeś:P
Komentarze pisze się tak, aby nikogo nie urazić, prócz tekstu. On tekst, on zły tekst, urażony zostać powinien.Lasekziom pisze:Przepraszam jeśli w tym poście urażę jakiegokolwiek przedstawiciela społeczności homoseksualnej...
A wolno spytać, coś się waść tak tych biednych gejów uczepił?Lasekziom pisze:Goła klata, skórzane spodnie, glany... Idealny portret gejowskiego wojownika...
Na litość, czyżby naprawdę jakiś kompleks?Lasekziom pisze:a to świadczy o czym? Rodzice go nie kochali, koledzy mu dokuczali bo był zbyt wielkim lansiarzem, pochodził ze złej dzielnicy, słuchał innej muzyki niż reszta, lubił perwersyjny seks? Nie bardzo rozumiem o co w tym chodzi, a jeszcze bardziej upewnia mnie w przekonaniu, że główny bohater jest homo...
A to, mili państwo, jest przykład komentarza o wysokiej zawartości wiedzy, jaką autor może wynieść po przeczytaniu. Coś zgrzyta, autor o tym nie wie, czytelnik już tak, ale czytelnik komentujący tekst powinien wiedzieć jak najbardziej, albo chociaż nakierować autora na właściwą ścieżkę, która pozwoli mu odkryć owego zgrzytania tajemnicę.Lasekziom pisze:tu coś zgrzyta...Kilka kilometrów przed nim wznosiła się stromo wysoka, naga skała rozciągająca się na wiele kilometrów w obie strony niczym ramiona olbrzyma
Żeby wiedzieć, co zgrzyta w powyższym zdaniu, proponuję zrobić rozbiór logiczny. To raz. Zobaczymy, ile jest dookreśleń niepotrzebnych. Dwa, że jeśli już określenia mają służyć stworzeniu sugestywnego opisu, to owszem, czemu nie, ale dlaczego muszą to być niemalże same przymiotniki? Skała była wysoka, stroma, naga... Czytelnik zaśnie i nie będzie wiedział, kiedy; co gorsza, nie będzie wiedział, dlaczego. Opis musi być plastyczny, ale nie wolno podawać wszystkiego w jednostajny, monotonny, podstawowy sposób. Od poprawności daleko do literatury; ale mieliśmy mówić, co zgrzyta, prawda?
Ano, wystarczy się trochę wysilić i można zauważyć jeszcze niepotrzebne powtórzenie... Jak się jeszcze trochę pomęczymy, czego znakiem będzie niechybnie pot, spływający nam strumieniami z czoła, w dół po policzkach i znikający w zaroście (chyba, że jesteśmy kobietą, bądź też golimy się regularnie), to nawet znajdziemy słowa-wypełniacze, które nigdy nie wiem czemu mają służyć. Typowym błędem autora jest nadszczegółowość. Czym to się objawia? Ano, bo autor nie może napisać: daleko. To jest zbyt proste i banalne, język się zubaża; zatem powiada autor: kilka kilometrów. Dalej już autor sobie przypomina, że nie powinien tak dokładnie, no to pisze: wiele kilometrów.
No, niestety, siła tkwi jednak w prostocie, ekspresja takoż. Tutaj tego nie ma.
Prócz tego skała rozciąga się niczym ramiona olbrzyma, ale autor musi dodać, że w obie strony. No cóż, świat to ja znam słabo, ale jeszcze nie widziałem takiego, co by potrafił ramiona na trzy strony rozłożyć. Dlatego pewnie autor słusznie dodaje, żebym wiedział, że w świecie autora takie cuda są możliwe ;-) I co tutaj zgrzyta? Ano zgrzyta nienaoliwiona metafora, bo jako się rzekło: "metafory są niebezpieczne". Unikaj przegadania, autorze, unikaj łopatologii.
To zdanie oczywiście można uratować, eliminując powyższe usterki.
Hm, ja tu widzę raczej "po kogo"; co nie zmienia faktu, że pytanie komentatora zasadne. Też za bardzo nie wiem, po kogo lezie Krzysztof, mrucząc i przyśpieszając kroku.Lasekziom pisze:DO KOGO?- Idę po ciebie - mruknął Krzysztof i przyśpieszył kroku.
A to jest, moi drodzy, kolejna z "konstruktywnych" uwag. Autora prosimy o wyciągnięcie jakiegoś wniosku, na pewno wiele się nauczy z tego, że to zdanie się podoba, tylko nie wtedy, kiedy jest wsadzone w którąś całość (akapit, opowiadanie?), ale kiedy indziej. Bo wiadomo, w kontekście tej całości to już jakoś tak mniej. Chyba, nawet.Lasekziom pisze:to zdanie nawet mi się podoba, ale w kontekście całości jakoś tak mniej...
Ręcyma i nogyma się podpisuję. O co chodzi z tym korytarzem cieni, to za cholerę nie wiem.Lasekziom pisze:Cienie miały swój korytarz po którym facet biegł? Korytarz był zrobiony z cieni? ...
A tu znów nie rozumiem intencji komentarza. Znaczy, ke?Lasekziom pisze:Newton byłby dumny...Zanurkował pod ostrzem i używając całej swojej siły natarł barkiem.
W tym momencie oplułem monitor :DLasekziom pisze:... i że to miało go zabić? U nas na podwórku po czymś takim wstawało się i dalej grało w piłkę... Ale to było dziesięć lat temu... może w średniowieczu mieli cieńsze czaszki...Głowa z trzaskiem uderzyła o jeden z kamieni okalających ognisko.
Wiesz, tak się może też zdarzyć, że jak pierdykniesz głową w kamień, to czaszka pęknie, szczególnie, jeżeli kamień nie był gładki, tylko ostry... Ale co ja tam wiem, u mnie na podwórku to się tylko patykami tłukłem, udając rycerza Jedi. W piłkę nigdy nie grałem, to może się nie znam :P
Jeżeli nie jesteś czegoś pewien, to lepiej autorowi nie mieszaj. Proszę:Lasekziom pisze:To nie brak reakcji na bodźce zewnętrzne, tylko zahamowanie motoryki...
oraz:Katatonia to jednostka nozologiczna m.in. w ICD-10, podtyp schizofrenii (F20.2) - schizofrenia katatoniczna - który charakteryzuje się zaburzoną motoryką (...) Charakterystyczny jest także negatywizm - opór przed wykonaniem wszelkich poleceń i prób poruszenia.
Wobec czego nie wiem, skąd sobie wziąłeś przekonanie, że katatonia nie wiąże się z brakiem reakcji na bodźce zewnętrzne. Każdy typ schizofrenii w jakimś stopniu z tym się wiąże, to raz, a dwa, że sam zacytowałeś fragment, w którym mowa o stuporze chorego.osłupienie, czyli stupor (zahamowanie ruchowe, ograniczenie reakcji na bodźce zewnętrzne. W skrajnej postaci może dojść do zupełnego znieruchomienia, całkowitego braku kontaktu oraz możliwości zaspokajania potrzeb fizjologicznych.)
Po polsku można, bo moja nie zrozumiawszy? My tu nie dyskutujemy o świecie realnym, ale o tekstach, albo coś pominąłem.Lasekziom pisze:Jeszcze dziwniejsze jest to że jak bardzo nie wyrobiłeś się w 90% opowiadania, o tyle ciężko mi się do czegoś przyczepić w świecie realnym...
I co to znaczy "jak bardzo się autor nie wyrobił w 90% opowiadania"?
Konstruktywnych uwag c.d.Lasekziom pisze:wykonanie jakieś takie...
To po co się wypowiadasz? Posta można nabić w Pogawędkach.Lasekziom pisze:tekst jest tak dziwny, że nie potrafię jednoznacznie się na jego temat wypowiedzieć.
A tu nie wiemy co napisać, no to się skrobnie jakąś poradę dobrego wujka. Taak. Teraz autor jak sobie przemyśli, to jak walnie tekst, wszyscy z krzeseł pozlatują. Taki to będzie tekst.Lasekziom pisze:Popracuj trochę więcej nad fantastyką, żeby wszystko miało swoje miejsce i swój sens :P.
Znaczy, taki dobry.
Jak jeszcze mogę mieć prośbę do komentującego - jeżeli chcesz kogoś uczyć pisania literatury, to może zacząłbyś od nienadużywania wielokropków i dbania o rozpoczynanie zdań wielką literą. inaczej... takie to właśnie wszystko... niedopowiedziane... jakieś takie... i w ogóle...
Co do tekstu.
Pokazujesz nam dźwięki, a potem nagle ten chaos. Jeszcze takiego czegoś nie słyszałem.Pisk, huk, zgrzyt metalu uderzającego o metal. Chwila ciszy... histeryczny krzyk dziecka. Znów huk, krzyk, bieg, chaos.
Brak zgodności czasów. Jeśli już piszesz fragment w teraźniejszym, to pisz. Nie zmieniaj narracji nagle, na jedno zdanie.Pytanie rzucone w pełne napięcia powietrze, poszybowało dalej nie znalazłszy odpowiedzi.
Krzyk to ja już tu trzeci raz widzę, a może raczej: słyszę. A jesteśmy w drugiej linijce tekstu. Nie potrafię zrozumieć braku możliwości wykrycia powtórzeń w tekście, to jest naprawdę elementarne i nie trzeba do tego wielkiej wiedzy językowej ani wyczucia, tylko mechanicznego przeczytania tekstu i sprawdzenia, czy czegoś nie nadużywamy. Wobec powyższego obecność w tekście takich błędów jawi mi się wyrazem lenistwa autora, ale...Czyjś krzyk, czyjeś wołanie.
Gdzieś na uboczu czego? Nie wiadomo gdzie jesteśmy, więc tym bardziej nie wiadomo, jak wygląda ubocze czegoś niesprecyzowanego.Słychać szepty, cichy szloch kobiety gdzieś na uboczu
Dalej dalej, płuca Gadżeta.Dziecko wysila swe niewielkie jeszcze płuca
To nie jest najpiękniej sformułowane zdanie - czy jak autor krzyczy, to wysila płuca? Proponuję sobie pokrzyczeć i sprawdzić, co autor może wysilić, jak sobie powrzeszczy. Zresztą z tego, co wiem, wielkość płuc wcale nie przeszkadza dzieciom w znakomitej emisji głosu i krzyczeniu z przepony, co naprawdę pozwala na uzyskanie niesamowitej głośności.
Dobra, to teraz sobie podsumujmy powyższy fragment, wstępem do tekstu będący.
Co tu się dzieje? Nie wiadomo.
Co słychać? Ano krzyki jakieś, wrzaski, zawodzenie, szepty i ciche szlochy, piski, huki, zgrzyty, no i jeszcze ten nieszczęsny chaos słychać.
Co widać? W zasadzie to nic, to znaczy próżnię widać, i jest w tej próżni dym, ale w sumie też jakieś powietrze, w którym szybuje rzucone pytanie. I jest też jeszcze ubocze.
Nie będę może ciągnął tego dalej; co chcę pokazać, to jak bardzo ten fragment jest bez sensu. Dlaczego? Bo nie mówi nic. Oczywiście autor poczatkujący musi spróbować od opisania najpierw czegoś prostego w taki sposób, żeby czytelnik nie mógł sobie niczego wyobrazić. Najlepiej zrobić to w dynamicznej narracji i czasie teraźniejszym.
No dobra, można i taką narracją i takim czasem polecieć, tylko to musi mieć ręce i nogi. Tutaj nie ma. Nie wiemy, co się dzieje (to - tuszę - zamierzone), ale ważniejsze jest to, że nie wiemy, gdzie się dzieje, a jak tego nie wiadomo, no to opis upada, bo jak świat światem, literatura piękna zmuszać nas ma do wyobrażania sobie różnych ciekawych rzeczy. Tu nie za bardzo jest to możliwe. Jest akcja, brak miejsca.
Gdybym na taki wstęp trafił w tekście drukowanym, na pewno nie czytałbym dalej.
Mnie by jaja obcierało, ale Krzysztof może twardy był chłop. Albo spodnie miał luźne, takie w niektórych subkulturach modne.Krzysztof Pogromca kroczył przez rozległy step odziany tylko w skórzane spodnie i masywne buty.
Tak, to była bardzo konstruktywna uwaga, nie mogłem się powstrzymać, ale teraz już na poważnie:
Gdybyż tak u pasa tkwił miecz, na ten przykład, Zdzisława! Albo innego Benedykta czy Ziemowita! Gdybyż też był ów miecz towarzyszem innej Adelajdy, czy tam Gertrudy!U pasa tkwił jego miecz, jego jedyny towarzysz, stary wyga.
Do czego piję? Ano, jak się można domyślić, do zaimków. Oba zaimki "jego" niepotrzebne.
Po co ta personifikacja miecza?
To ciekawe. Blizna na lewej części torsu Krzysztofa świadczyła o przeszłości miecza. Przyznam, że nie rozumiem związku przyczynowo-skutkowego.U pasa tkwił jego miecz, jego jedyny towarzysz, stary wyga. Lewa część torsu pokryta była rozległą blizną świadczącą o jego przeszłości.
Co to za błąd? Ano błąd z podmiotem. Całe zdanie w sumie wypadałoby przebudować.
Poza tym mamy powtórzenie: dwa zdania wcześniej mieliśmy rozległy step, teraz jest rozległa blizna.
Po bokach tego bryzy, co to pieściła?Włosy pieściła lekka bryza. Po jego bokach i za nim ciągnęła się niekończąca się, jałowa równina.
Przeskakujesz sobie między różnymi opisywanymi zdarzeniami, jak ci się podoba, autorze, i nie do końca jest to sprawne.
Poza tym już napisałeś, że Krzysztof kroczył po stepie, i to rozległym. Naprawdę nie musisz łopatologicznie tłumaczyć i powtarzać, że to taka jałowa równina, co to się ciągnie i nie kończy. Czytelnik może być głupi, ale aż tak?
O kilku kilometrach już pisałem.
Dalej nie mogę, bo padam ze zmęczenia. Poza tym tekst mnie usypia. Walisz rozbudowanymi zdaniami, napuszonymi i pustymi, to nie jest ciekawe. Przy okazji dokończę i napiszę ci na ten temat więcej, jeśli będziesz chciał.
Tymczasem idę się zdrzemnąć na parę godzinek.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.
- maniak82
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: śr, 28 paź 2009 15:02
Oczywiście, że chcę. Przyszedłem się tu uczyć, nie puszyć jak zdania w moim opowiadaniu :) Uwagi Twoje są cenne i życzyłbym sobie właśnie takich nauczycieli na przyszłość. Chłostać dalej :)Maximus pisze: Dalej nie mogę, bo padam ze zmęczenia. Poza tym tekst mnie usypia. Walisz rozbudowanymi zdaniami, napuszonymi i pustymi, to nie jest ciekawe. Przy okazji dokończę i napiszę ci na ten temat więcej, jeśli będziesz chciał.
Tymczasem idę się zdrzemnąć na parę godzinek.
Napisz mi "sKoNd KlIkAsH i TsHy WyŚleSh mEe SwOjOm FoTkEł" a powiem ci kim jesteś 

- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2632
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
To ode mnie też kilka komentarzy do komentarzy:
Robienie łapanek jest fajne, ale nie dawajmy się ponosić ;)
A komentarze właściwe:
Poza tym wydaje mi się, że Autor nie przepuścił tekstu przez korektę, nawet automatyczną. Zwierze, na około, zamachną - kilka takich brzydkich błędów przeszkadza w odbiorze. I braki przecinków.
To tyle, jeśli chodzi o sprawy techniczne, w inne aspekty nie czuję na siłach się zagłębiać :)
Ziomie, no naprawdę, czepiasz się. Samo sformułowanie jest całkowicie poprawne.Lasekziom pisze:Czyżby depilacja?Po jego bokach i za nim ciągnęła się niekończąca się, jałowa równina.
Jeśli mowa o tym, co bohater dopiero planuje zrobić, to czas może być przyszły. Dalszy ciąg tego fragmentu też jest w czasie przyszłym i to jest IMHO ok, nie ma przeskakiwania.Lasekziom pisze:Mieszasz czasy...Całymi dniami będzie wylegiwał się w wysokiej
No i znów - to zdanie jest w porządku, było wyjaśnieniem zdania poprzedniego, na temat ogniska (że nie było mu potrzebne, żeby mógł się rozgrzać, tylko żeby dawało światło). Niczym by się nie nakrył, to nie ma związku.Lasekziom pisze:A nawet jeśli to czym by się nakrył? Spodniami? Butami?Nawet w nocy było wystarczająco gorąco, by spać bez przykrycia.
Robienie łapanek jest fajne, ale nie dawajmy się ponosić ;)
A komentarze właściwe:
Szyk zdania. Jeśli piszesz zapewnią mu towarzystwo... to jakoś oczekuję, że zapewnią mu jeszcze coś na dodatek. Tymczasem wielokropek nieoczekiwanie dotyczy podmiotu, a nie dopełnienia, i to zgrzyta. Wystarczyłoby napisać Towarzystwo zapewnią mu Duchy Polany...maniak82 pisze:Duchy Polany zapewnią mu towarzystwo... i oczywiście rodzicielka.
Na moje wyczucie językowe - nie pasuje mi ta zmiana twarzy w uczucie, nawet metaforyczna. Pewnie użyłabym sformułowania w rodzaju przywołało na jego twarz wyraz żywej goryczy. Ale to być może jest degustibus.maniak82 pisze:Nagłe wspomnienie zmieniło jego twarz w żywą gorycz.
Albo, jeśli chodzi o stronę, w tę i z powrotem (chociaż nie bardzo to pasuje), albo lepiej tam i z powrotem. A najlepiej to może jakoś zupełnie inaczej. Może coś o krążeniu :)maniak82 pisze:zdawał sobie sprawę, że obok niego poruszają się w tą i z powrotem jakieś postacie
A tu rzeczywiście: skąd nagle pled? Na początku dość dokładnie opisałeś, co bohater miał na sobie i przy sobie. Nie było mowy o żadnych tobołkach.maniak82 pisze:Zacisnął dłoń na rękojeści miecza schowanego pod pledem.
Na myśl komu? Mnie tam brzęk mieczy nie nasuwa na myśl żadnych heroicznych czynów. Chyba że to była jakaś specjalna odmiana Brzęku. A bohater jak rozumiem z takimi dźwiękami obyty był, więc trudno żeby każdy brzęk mu się podobnie kojarzył.maniak82 pisze:Ostrze uderzyło o ostrze z brzękiem nasuwającym na myśl heroiczne czyny.
Jeden miecz nie mógłby trzeć o siebie ze zgrzytem. A więcej mieczy niż dwa tam nie było. To samo z obiema twarzami. I - dużo dalej w tekście - z "twarzą całą napiętą". Już zresztą Maximus napisał o niepotrzebnych określeniach.maniak82 pisze:Oba miecze skrzyżowane tarły o siebie ze zgrzytem
Nieładne to jest. Drugie zdanie brzmi bardzo dziwnie z pominięciem oczu, bez pominięcia byłoby zbędne powtórzenie. Może spojrzenia przepełniała nienawiść?maniak82 pisze:Ich oczy spotkały się. Obie pary przepełniała nienawiść.
Gdyby polana była opisywana przez wszechwiedzącego narratora, to byłoby w porządku. Ale rozumiem, że patrzymy na nią z punktu widzenia przybysza (bohatera). Wątpię, żeby on z takiej oddali widział owe beztroskie wiewiórki w koronach drzew.maniak82 pisze:Polana była ogromna. Na jej skraju znajdował się las. W oddali krystalicznie czysty strumień płynął spokojnie w cieniu drzew, po których hasały beztrosko wiewiórki.
Zaraz. Lekarz przecież już wie, co się stało, a ona tłumaczy sytuację swojemu zięciowi. Dlaczego mówi do niego jak do zupełnie obcej osoby? Edyta, moja córcia? Mojego wnusia? Zięć doskonale wie, że Edyta jest córką, a Krzyś wnusiem, zamiast słuchać kwiecistych opisów wolałby się na pewno dowiedzieć jak najprędzej, co się stało. Rozumiem, że Autor chciał przy okazji wyjaśnić przebieg zdarzeń czytelnikowi, ale te dodatkowe wyjaśnienia na temat powiązań rodzinnych należałoby wpleść w tekst w jakiś inny sposób.maniak82 pisze:Edyta, moja có... córcia, odwoziła mojego wnusia ze szkoły do domu.
Poza tym wydaje mi się, że Autor nie przepuścił tekstu przez korektę, nawet automatyczną. Zwierze, na około, zamachną - kilka takich brzydkich błędów przeszkadza w odbiorze. I braki przecinków.
To tyle, jeśli chodzi o sprawy techniczne, w inne aspekty nie czuję na siłach się zagłębiać :)
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Maximus
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 607
- Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24
Niestety nie jest ;-) ale nie z powodu, o którym napisał Lasekziom.Cordeliane pisze:Ziomie, no naprawdę, czepiasz się. Samo sformułowanie jest całkowicie poprawne.Lasekziom pisze:Czyżby depilacja?Po jego bokach i za nim ciągnęła się niekończąca się, jałowa równina.
Pierwsza usterka jest kosmetyczna, mianowicie należy raczej unikać takich powtórzeń jak tutaj - chodzi mi o wyraz "się". Ciągnęła się niekończąca się - to nie jest najpiękniejszy twór językowy i nie trzeba tu zasad, tylko wystarczy przeczytać na głos; estetyczne toto nie jest.
Drugi błąd jest poważniejszy - to niespójność obrazowania; otóż skoro równina ciągnęła się za nim [bohaterem] i po bokach, to co było przed nim? Według omawianego zdania mógłbym śmiało założyć, że np. równina przed bohaterem nie była jałowa, a jak tylko postąpił krok, to się taka stawała. Jest to kolejny błąd w stylu tych nieszczęsnych "ramion olbrzyma", o których już coś napisałem w nocy - to znaczy, za dużo precyzji próbujesz włożyć w opis, autorze, i potem wychodzą rzeczy nieciekawe. Można napisać po prostu "Szedł po jałowej, rozciągającej się na wszystkie strony świata równinie", albo jakoś inaczej; chodzi o uproszczenie opisu tak, aby nie pojawiały się rzeczy niepotrzebne, nużące czytelnika, a nie wnoszące nic do jakości prezentowanego obrazu. Nie trzeba, a w niektórych wypadkach nawet nie należy - być aż tak szczegółowym. Zamiast "po jego bokach i za nim" można użyć "wokoło", "dookoła", "wokół niego", et cetera.
Nie, to nie jest degustibus, masz rację ;)Cordeliane pisze:Na moje wyczucie językowe - nie pasuje mi ta zmiana twarzy w uczucie, nawet metaforyczna. Pewnie użyłabym sformułowania w rodzaju przywołało na jego twarz wyraz żywej goryczy. Ale to być może jest degustibus.maniak82 pisze:Nagłe wspomnienie zmieniło jego twarz w żywą gorycz.
Metafora przede wszystkim musi mieć sens. No, chyba, że lecimy w zupełną abstrakcję, ale ona też się winna rządzić pewnymi regułami, co jednak już nie dotyczy tego konkretnego tekstu.
Dlaczego nie bardzo pasuje? Musi być "tę", bo jak wszyscy powinniśmy wiedzieć, w narzędniku piszemy "tą" (idę tą drogą, rzucam tą książką, płacę tą ukradzioną kartą etc.), natomiast w bierniku "tę", tylko i wyłącznie (widzę tę drogę, piszę tę książkę, kradnę tę kartę). Prościej to zapamiętać patrząc na końcówki odmienionych rzeczowników, zazwyczaj się zgadza, przynajmniej nie potrafię sobie teraz przypomnieć jakiegoś wyjątku na szybko.Cordeliane pisze:Albo, jeśli chodzi o stronę, w tę i z powrotem (chociaż nie bardzo to pasuje), albo lepiej tam i z powrotem. A najlepiej to może jakoś zupełnie inaczej. Może coś o krążeniu :)maniak82 pisze:zdawał sobie sprawę, że obok niego poruszają się w tą i z powrotem jakieś postacie
No i dobrze. Jak wieczorem będę miał chwilkę luzu, to pociągnę łapankę dalej. Spróbuję też powiedzieć coś o konstrukcji mniej od strony językowej, a bardziej od fabularnej, no i popatrzymy na całość tekstu. Na razie tego nie czynię, bo nie przeczytałem całego, toteż mogę się wypowiedzieć jedynie o języku.maniak82 pisze:Oczywiście, że chcę. Przyszedłem się tu uczyć, nie puszyć jak zdania w moim opowiadaniu :) Uwagi Twoje są cenne i życzyłbym sobie właśnie takich nauczycieli na przyszłość. Chłostać dalej :)
Jeśli nie zdążę dzisiaj, to pewnie jutro też nie, więc w takim wypadku mogę obiecać tylko sobotę. Do piątku mam huk roboty.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.
- maniak82
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: śr, 28 paź 2009 15:02
Nigdzie nie napisałem, że wiewiórki hasały w koronach drzew. Napisałem, że hasały po drzewach, mając na myśli ich pnie gołe, nieobrosłe w liście. Wydaje mi się, że rude futro wiewiórki na tle kory drzewnej może się rzucić w oczy, nawet z daleka. Tym bardziej, że jest to futro ruchome i w liczbie mnogiej. Jak się jednak okazuje, pierwsze skojarzenie pada na korony. W takim przypadku bohater rzeczywiście musiałby mieć rentgen w oczętach swych.Cordeliane pisze:A komentarze właściwe:
Gdyby polana była opisywana przez wszechwiedzącego narratora, to byłoby w porządku. Ale rozumiem, że patrzymy na nią z punktu widzenia przybysza (bohatera). Wątpię, żeby on z takiej oddali widział owe beztroskie wiewiórki w koronach drzew.maniak82 pisze:Polana była ogromna. Na jej skraju znajdował się las. W oddali krystalicznie czysty strumień płynął spokojnie w cieniu drzew, po których hasały beztrosko wiewiórki.
Reszta uwag skrzętnie zanotowana i odbywa się właśnie próba wyrycia w pamięci. W tekście nanoszę poprawki na bieżąco w celu praktyki. Szkoda, że nie można wrzucać tekstów poprawionych w celu stwierdzenia poprawy/stagnacji/uwstecznienia. Oczywiście już po poddaniu się wszystkim "torturom".
Proszę o dalsze łajanie i gdybym mógł prosić jeszcze o wyleczenie mnie z przecinkozy i wskazanie błędów popełnionych na tym polu... :)
Napisz mi "sKoNd KlIkAsH i TsHy WyŚleSh mEe SwOjOm FoTkEł" a powiem ci kim jesteś 

- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2632
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Ale ja nie napisałam, że zdanie jest poprawne. Chodziło mi wyłącznie o dokładnie to sformułowanie, do którego zastrzeżenie miał Lasekziom (sądząc po dowcipkowaniu na temat depilacji), czyli jałowa równina. Na temat konstrukcji zdania w ogóle się nie wypowiadałam :)Maximus pisze:Niestety nie jest ;-) ale nie z powodu, o którym napisał Lasekziom.Cordeliane pisze:Ziomie, no naprawdę, czepiasz się. Samo sformułowanie jest całkowicie poprawne.Lasekziom pisze:Czyżby depilacja?Po jego bokach i za nim ciągnęła się niekończąca się, jałowa równina.
Oczywiście, dlatego wytłuściłam tę. Natomiast pisząc że nie pasuje, miałam na myśli całe sformułowanie w tę [stronę] i z powrotem, dlatego sugerowałam inne rozwiązania. Bo w jaką stronę, gdzie ta strona? W tę i z powrotem to można chodzić przez ulicę albo po pokoju od ściany do ściany, to wyrażenie sugeruje zachowanie konkretnego kierunku ruchu. Natomiast wydaje mi się, że to co chciał opisać Autor, to postaci jakoś tam bezładnie poruszające się wokół bohatera, który akurat zresztą biegł przez labirynt cieni ;)Maximus pisze:Dlaczego nie bardzo pasuje? Musi być "tę", bo jak wszyscy powinniśmy wiedzieć, w narzędniku piszemy "tą" (idę tą drogą, rzucam tą książką, płacę tą ukradzioną kartą etc.), natomiast w bierniku "tę", tylko i wyłącznie (widzę tę drogę, piszę tę książkę, kradnę tę kartę).Cordeliane pisze:Albo, jeśli chodzi o stronę, w tę i z powrotem (chociaż nie bardzo to pasuje), albo lepiej tam i z powrotem. A najlepiej to może jakoś zupełnie inaczej. Może coś o krążeniu :)maniak82 pisze:zdawał sobie sprawę, że obok niego poruszają się w tą i z powrotem jakieś postacie
Edit:
Hmm, to znaczy po samych pniach hasały, czy też drzewa nie miały liści? Bo to drugie raczej się nie nasuwa - z reszty opisu sądząc mamy na polanie późną wiosnę bądź lato. A po samych pniach (tym dolnym fragmencie nieulistnionym) to wiewiórki - z moich obserwacji - nie hasają, tylko smyrgają jak najprędzej żeby dostać się na górę :)maniak82 pisze:Nigdzie nie napisałem, że wiewiórki hasały w koronach drzew. Napisałem, że hasały po drzewach, mając na myśli ich pnie gołe, nieobrosłe w liście.
Ale to już jest rzeczywiście dyskusja nad drobnymi detalami.
Edit 2:
Przepraszam, muszę iść, więc przykłady braku przecinków później - chyba, że ktoś mnie wyręczy w międzyczasie.
Ostatnio zmieniony wt, 03 lis 2009 15:19 przez Cordeliane, łącznie zmieniany 2 razy.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- maniak82
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: śr, 28 paź 2009 15:02
Mi się nie śpieszy, a na dobrą radę warto poczekać. Spieszno mi było z wstawieniem tego tekstu i zapomniałem dać Krzysiowi tobołek :)Maximus pisze: No i dobrze. Jak wieczorem będę miał chwilkę luzu, to pociągnę łapankę dalej. Spróbuję też powiedzieć coś o konstrukcji mniej od strony językowej, a bardziej od fabularnej, no i popatrzymy na całość tekstu. Na razie tego nie czynię, bo nie przeczytałem całego, toteż mogę się wypowiedzieć jedynie o języku.
Jeśli nie zdążę dzisiaj, to pewnie jutro też nie, więc w takim wypadku mogę obiecać tylko sobotę. Do piątku mam huk roboty.
Nie wspominając o innych zawstydzających mnie bykach. [czerwieni się]
Napisz mi "sKoNd KlIkAsH i TsHy WyŚleSh mEe SwOjOm FoTkEł" a powiem ci kim jesteś 

- Millenium Falcon
- Saperka
- Posty: 6212
- Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27
- maniak82
- Sepulka
- Posty: 88
- Rejestracja: śr, 28 paź 2009 15:02
-
- Kadet Pirx
- Posty: 1215
- Rejestracja: ndz, 21 wrz 2008 12:49
Maximusie częściowo z twoją łapanką mogę się zgodzić, a z częścią nie.
Jest tylko kilka rzeczy, które chciałbym wyjaśnić, bo nie śpię od 3 dni i nie mam siły tłumaczyć się ze wszystkiego.
Jeśli coś pominę możesz śmiało uznać że przyznaję ci rację...
1. Jakoś tak wiem że niektórzy ludzie potrafią się obrażać bez powodu (tu można na upartego odnieść wrażenie że śmieję się z homoseksualizmu)
2. Kompleks żaden, ale jeśli raz ustosunkowałem się w jakiś sposób do bohatera to w całości utworu będę widziec takie "perełki".
3. Odpowiedź "Po kogo" raczej nie musi nastąpić od razu, bo nie musimy od razu znać szczegółów fabuły (później się zresztą dowiadujemy). Serio mnie interesowało "Do kogo", bo nie wiadomo czy ktoś przed nim stoi, czy powiedział to do jakiejś wizualizacji, czy po prostu sam do siebie...
4. "Zdanie mi się podobało, ale gdyby cały utwór był równie poetycki byłoby ok, a jeśli jest jedno takie zdanie, to nabiera ono dość komicznego wydźwięku" - lepiej teraz?:P
5. Człowiek zanurkował pod ostrzem => wektor jego prędkości skierowany był ku ziemi, jakim więc cudem uderzył człowieka barkiem?
6. Tedy trzeba było uściślić, że kamień był ostry, bo wyraz "trzask" jakoś tak nasuwa mi myśl o tym że roztrzaskał głowę na kamieniu... (może słusznie)
2. Na temat katatonii był film "przebudzenie" (obejrzyj, to łatwiej nam będzie o tym porozmawiać)
3. Schizofrenia wiąże się z brakiem reakcji na bodźce zewnętrzne?? Już bardziej bym się zgodził z życiem w mniej lub bardziej wyimaginowanym świecie.
4. Katatonicy wbrew pozorom reagują na bodźce zewnętrzne, ale objawia się to bez prawie żadnych żadnych reakcji motorycznych.
We wspomnianym wcześniej przeze mnie "przebudzeniu" widać to dokładnie. ps
Różnica między śpiączką a katatonią polega na tym, że w stanie katatonicznym pacjent wszystko słyszy ale wszystko ma gdzieś. Ludzie wybudzani z tego stanu czasem opowiadali o tym ja się cieszyli że znajomi ich odwiedzali - byli w pełni świadomi tego co się wokół nich działo, dlatego też zastąpiłbym katatonię śpiączką, ale jeśli ktoś się nie zna, może tak jest fajniej...
7. Co do wielokropków... ja mam po prostu taki styl zarówno pisania jak i mówienia. Bardzo ciężko mi się ich pozbyć
edit
co do tej jałowej równiny.
serio miałem takie wrażenie ba najpierw autor pisze jak bohater wyglądał a potem nagle w tym samym akapicie daje opis tła? (+odniosłem wrażenie, że bohater ma goły tors, no to sorry nie czepiam się tylko zastanawiam WTF)
Jest tylko kilka rzeczy, które chciałbym wyjaśnić, bo nie śpię od 3 dni i nie mam siły tłumaczyć się ze wszystkiego.
Jeśli coś pominę możesz śmiało uznać że przyznaję ci rację...
1. Jakoś tak wiem że niektórzy ludzie potrafią się obrażać bez powodu (tu można na upartego odnieść wrażenie że śmieję się z homoseksualizmu)
2. Kompleks żaden, ale jeśli raz ustosunkowałem się w jakiś sposób do bohatera to w całości utworu będę widziec takie "perełki".
3. Odpowiedź "Po kogo" raczej nie musi nastąpić od razu, bo nie musimy od razu znać szczegółów fabuły (później się zresztą dowiadujemy). Serio mnie interesowało "Do kogo", bo nie wiadomo czy ktoś przed nim stoi, czy powiedział to do jakiejś wizualizacji, czy po prostu sam do siebie...
4. "Zdanie mi się podobało, ale gdyby cały utwór był równie poetycki byłoby ok, a jeśli jest jedno takie zdanie, to nabiera ono dość komicznego wydźwięku" - lepiej teraz?:P
5. Człowiek zanurkował pod ostrzem => wektor jego prędkości skierowany był ku ziemi, jakim więc cudem uderzył człowieka barkiem?
6. Tedy trzeba było uściślić, że kamień był ostry, bo wyraz "trzask" jakoś tak nasuwa mi myśl o tym że roztrzaskał głowę na kamieniu... (może słusznie)
1. Znajoma matki jest katatoniczką.Wobec czego nie wiem, skąd sobie wziąłeś przekonanie, że katatonia nie wiąże się z brakiem reakcji na bodźce zewnętrzne. Każdy typ schizofrenii w jakimś stopniu z tym się wiąże, to raz, a dwa, że sam zacytowałeś fragment, w którym mowa o stuporze chorego.
2. Na temat katatonii był film "przebudzenie" (obejrzyj, to łatwiej nam będzie o tym porozmawiać)
3. Schizofrenia wiąże się z brakiem reakcji na bodźce zewnętrzne?? Już bardziej bym się zgodził z życiem w mniej lub bardziej wyimaginowanym świecie.
4. Katatonicy wbrew pozorom reagują na bodźce zewnętrzne, ale objawia się to bez prawie żadnych żadnych reakcji motorycznych.
We wspomnianym wcześniej przeze mnie "przebudzeniu" widać to dokładnie. ps
dlaczego się czepiam tak właściwie...ograniczenie reakcji na bodźce zewnętrzne
Różnica między śpiączką a katatonią polega na tym, że w stanie katatonicznym pacjent wszystko słyszy ale wszystko ma gdzieś. Ludzie wybudzani z tego stanu czasem opowiadali o tym ja się cieszyli że znajomi ich odwiedzali - byli w pełni świadomi tego co się wokół nich działo, dlatego też zastąpiłbym katatonię śpiączką, ale jeśli ktoś się nie zna, może tak jest fajniej...
7. Co do wielokropków... ja mam po prostu taki styl zarówno pisania jak i mówienia. Bardzo ciężko mi się ich pozbyć
edit
co do tej jałowej równiny.
serio miałem takie wrażenie ba najpierw autor pisze jak bohater wyglądał a potem nagle w tym samym akapicie daje opis tła? (+odniosłem wrażenie, że bohater ma goły tors, no to sorry nie czepiam się tylko zastanawiam WTF)
- Albiorix
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1768
- Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44
Jest coś takiego jak autyzm schizofreniczny, który nic z tego co wiem ma wspólnego z autyzmem dziecięcym (acz dawniej sądzono inaczej) i z grubsza pasuje do sytuacji.
Nie jestem jednak pewien czy można się tego nabawić pod wpływem szoku. Schizofrenia raczej wymaga predyspozycji genetycznych do choroby i zwykle rozwija się "tak po prostu". Ale może są takie przypadki a ja zwyczajnie o nich nie słyszałem.
Nie jestem jednak pewien czy można się tego nabawić pod wpływem szoku. Schizofrenia raczej wymaga predyspozycji genetycznych do choroby i zwykle rozwija się "tak po prostu". Ale może są takie przypadki a ja zwyczajnie o nich nie słyszałem.
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Ziom,
W literaturze fantastycznej istnieje dość popularny topos bohatera tak jak go opisuje maniak82, czyli półnagi napakowany facet z mieczem przerzuconym przez plecy. I myślę, że tu jest źródło, z którego czerpał autor. Poza tym, przy ocenie tekstu Twoje skojarzenia są sprawą wtórną, istnieją ważniejsze rzeczy do wytknięcia autorowi.1. Jakoś tak wiem że niektórzy ludzie potrafią się obrażać bez powodu (tu można na upartego odnieść wrażenie że śmieję się z homoseksualizmu)
2. Kompleks żaden, ale jeśli raz ustosunkowałem się w jakiś sposób do bohatera to w całości utworu będę widziec takie "perełki".
maniak82 pisze: Zanurkował pod ostrzem i używając całej swojej siły natarł barkiem.
Ziomie, czepiasz się. Autor wcale nie napisał, że to zdarzyło się równocześnie. On najpierw zanurkował pod ostrzem, a dopiero potem natarł na przeciwnika, co może jest trudne, ale możliwe.lasekziom pisze:5. Człowiek zanurkował pod ostrzem => wektor jego prędkości skierowany był ku ziemi, jakim więc cudem uderzył człowieka barkiem?