Moje Sny - Ciemność (~17k)

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Bebok pisze:
ja pisze:Będę się upierać: albo dajesz tłumaczenie w przypisach choćby, albo nie dajesz obcego języka wcale.
A zdaje się Sapkowski bezczelnie wypisywał w swoich książkach tam, gdzie tłumaczeń nie było, coś w stylu: autor zachęca czytelnika do korzystania ze słowników i uczenia się języków. I tym mi z leksza podpadł, bo też wolę wszystko mieć po polsku :)
AS podpadł mi pod tym względem również - i jemu też powiedziałam, że zwykłe pozerstwo, a stwierdzenie, że to "zachęta", jest mocno naciągane - bo chodzi o narcyzm Autorski przede wszystkim. :P
Tym bardziej niepotrzebny w przypadku AS-a, ponieważ AS-owi czego jak czego, ale erudycji odmówić nie można. :)))

edit: Klątwa nowej strony + trochę stylistyki.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
dacepowolny
Sepulka
Posty: 29
Rejestracja: pn, 15 mar 2010 07:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: dacepowolny »

Małgorzata pisze: Niestety, tekst, nad którym pracuję, zajmuje mi więcej czasu niż sądziłam, więc z omówieniem dokładniejszym spóźnię się - przepraszam.
Dziękuję bardzo i cierpliwie zaczekam. Cieszę się, że zamierzasz poświęcić jeszcze więcej czasu i pomoć mi.
Małgorzata pisze:edit: Coś sobie przypomniałam. W kwestii motta.
1. Autorze, nie podałeś, czyj tekst wziąłeś do motta. To nie tylko nieuprzejme, to również NIELEGALNE. Naruszasz w ten sposób niezbywalne prawa autorskie twórcy tekstu.
2. Niezbyt dobrze znasz lengłydż, ale nie przeszkadzało Ci to użyć obcego motta? A powinno. Będę się upierać: albo dajesz tłumaczenie w przypisach choćby, albo nie dajesz obcego języka wcale. Albowiem tekst, który stawiasz przed oczy czytelnika, winien najpierw być zrozumiały dla Ciebie. Całościowo i dokładnie.
Nadal podtrzymuję: to motto jest przejawem zwykłego, ordynarnego szpanu.
Pełna zgoda Małgorzato (no dobra niepełna, bo zwykły szpan gryzie mi się z ordynarnym). Choć to takie oczywiste, to ku pamięci wciągam tą uwagę na krótką listę ważnych dla mnie kwestii zebranych po publikacji powyższego. Do zaniechania umieszczania przed tekstami tego typu cytatów "zachęcano" mnie już dawno i ustąpię wreszcie :)

Swoją drogą przyznaję, że nie doceniłem Twojego poczucia humoru - choć początkowo sądziłem, że po prostu dworujecie sobie ze mnie, a ja, nieobeznany w Waszych "zabawach", daję się nabrać - teraz widzę, że gust masz bardziej wyrafinowany :D
Może dobrze, że to motto jest, bo wydaje się intrygować i nie być kompletnym bełkotem, w odróżnieniu tekstu :D

A tak poważnie, to jeszcze przychodzi mi do głowy pytanie o ryzyko naruszenia dóbr osobistych poprzez umieszczenie nazwisk osób znanych w opowiadaniu. Wolno, czy nie?

Neularger, nie dam rady i odpuszczam możliwość odpowiedzi na Twoje komentarze - zadecydował zdrowy rozsądek i brak czasu, nie będę się przecież spierał o klaszczące kapcie. Nie obraź się, ale jak na poszukiwacza fantastyki masz raczej nietypową wyobraźnię.

Orson, nie da się ukryć, że pierwsze wrażenie jest bardzo istotne i będziesz kojarzył mi się z tym przemiłym słowem - pierdzioszek :) Bardzo mi się spodobało, szczerze.

Baranku trafiasz w sedno. Opis snu i wariactwo jest pójściem na łatwiznę. Nie bronię się jednak przed odpowiedzialnością za napisany tekst, ale bardzo zależało mi na podjęciu próby "rozprawienia się ze schizofrenią". Nie stwierdziłem też nigdzie, że mam talent. Dziwi mnie Twoja agresja. Nikomu zdaje się krzywdy nie zrobiłem, a do odpowiadania na ostry komentarz mam prawo, a sam fakt "wbicia w glebę" nie prowokuje mnie do szalonej krucjaty.
W odpowiedzi na Twoją propozycję pisania o normalnych mogę tylko smutno skwitować, że to byłoby dla mnie bardzo nudne. Może za kilka lat to mnie zainteresuje. Teraz zaś zrewanżuj się i wskaż mi proszę jakieś opowiadania lub teksty opisujące schizofrenika, świat widziany jego oczami. Coś na czym można podreperować warsztat - oczywiście pozostając przy fantastyce lub fantasy.

Myślę, że Małgorzata, jeśli znajdzie czas, zrealizuje w pełni łapankę (dopiero od wczoraj wiem co ona oznacza w Waszym kodzie :)).
Teraz poproszę o wskazanie pozytywów oraz kierunku, w którym uważacie, że powinienem zmierzać. Tylko proszę o nie wskazywanie drzwi itd. Lubię sie pośmiać z siebie, ale jednak nie tylko po to tu jesteśmy.
Bez takiej pomocy nie wyobrażam sobie profesjonalnego komentarza w warsztatach
"w czterech ścianach własnych marzeń dopadnie Cię śmierć" TSA

Awatar użytkownika
No-qanek
Nexus 6
Posty: 3098
Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03

Post autor: No-qanek »

nie będę się przecież spierał o klaszczące kapcie.
Też bym się nie spierał, tylko po prostu przyznał rację.
Bo mi się klaszczenie z obijaniem o pięty nijak nie kojarzy.
ale bardzo zależało mi na podjęciu próby "rozprawienia się ze schizofrenią"
A to ciekawe. A jaką wiedzę masz o schizofrenii?

No i jeśli już tak bardzo zależy ci na usprawiedliwieniu swojego dzieła to pozostaje jedyny zarzut - jest potwornie nudne. A ty uparcie twierdzisz, że właśnie takie ono miało być.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Spróbuję przejść krok po kroku tekst - znaczy, plan z uwagami różnymi, żeby było prościej. O języku na końcu, bo już sporo powiedziano.

1. Bohatera-narratora budzi łomot upadającego w głębi budynku regału. Pomijając, że ten łomot nie wiadomo czemu jest tak głośny (aluminium jest dość lekkie, zatem zakładam, że coś było na regale, co zrobiło raban) i nie wiadomo, dlaczego akurat (skoro niósł się echem ten odgłos), wiadomo od razu, że to regał. Może spadło coś innego, bohater wszak nie widział tego, bo:
a. spał,
b. przebywał w innej części budynku.
Wszechwiedza narratora bezpośredniego to błąd konstrukcji.
2. Przeskok narracyjny - nagle bohater stoi pod drzwiami do toalet, choć przed chwilą wpatrywał się w kafelki na podłodze, gdzie leżał. Tak, któryś z Komentujących miał rację, twierdząc, że z połączenia wynika, jakoby narrator sypiał na stojąco => złe przejście, słówko "nadal" źle steruje odbiorem. Narrator nie wie, co robi tam, gdzie jest - miał odjazd. Pierwsza sugestia odnośnie miejsca akcji: szpital, prawdopodobnie psychiatryczny.
3. Cień za plecami bohatera (okrutnie brzydki zabieg zaimkowania dla rozbudzenia grozy => chybiony, rzecz jasna, jak wszystkie podobne cosie/ktosie). Bohater zastanawia się, czy to zaproszenie do zabawy, np. berka parapetowego. Nie wiadomo, co to berek parapetowy, a domyślać mi się nie chciało. Oczywistość dla narratora - ale w odbiorze wata słowna, nie ma desygnatu => skrót myślowy Autora.
4. Bohater biegnie korytarzem.
Biegnąc mijałem sale chorych, gdzie wydawało mi się, że na łóżkach zamiast mniej lub bardziej ciekawych i schorowanych ludzi, leżały na pokrwawionych prześcieradłach stosy mięsa – karczki, łopatki, schaby, szynki i inne produkty pracowitego rzeźnika.
Czy narrator ma świadomość, że to co widzi, jest złudzeniem? Z tego, co mówi, wynika, że tak. A zatem nie ma urojeń... A zatem coś się nie zgadza w kreacji postaci, jak mi się zdaje.
Nieważne. Bohater wpada do piwnicy - mniej lub bardziej przypadkowo. W piwnicy jest ciemno. Tu problem frazeologiczny, jak myślę:
wzrok rozpoczął syzyfowe starania o przywyknięcie do grobowych ciemności.
Sprawdziłam w słowniku, co znaczy "syzyfowy trud, syzyfowa praca", etc. - taka, która się nie kończy i nie przynosi rezultatów, ciągła, długa, cykliczna, zawsze bezowocna harówka. Tymczasem proces akomodacji wzroku nie jest ciągły bynajmniej, jak wynikałoby z porównania. Wzrok się przystosowuje i dopóki warunki nie ulegną zmianie, pozostaje "przystosowany". To, że było ciemno i narrator nic nie widzi, nie oznacza, że wzrok się przystosowywał ciągle i bezskutecznie. W zdaniu tkwi fałsz, ponieważ, jak wynika z dalszego opisu - jest ciemno. Oko się przystosowało zatem raz (źrenice rozszerzyły maksymalnie) i już. Koniec. Gdzie tu "syzyfowość"?
Narrator słyszy szmer, boi się ciemności, próbuje wyjść, ale nie udaje mu się znaleźć klamki, więc rzuca się naprzód. Znowu mu się wydaje, że widzi jatkę. Słyszy chichot (który jest gestem - nie, tego nie skomentuję).
rozległ się chrzęst przesuwanych drzwi, najprawdopodobniej od windy. Ta z kolei po sekundzie ruszyła, nie pozostawiając wątpliwości co do przyczyny chrzęstu
Skąd narrator wie, że to winda? Przecież nic nie widzi, a słyszy tylko chrzęst (domniemanych drzwi windy). A jeżeli widzi windę, to musi być oświetlona, a zatem - powinien zobaczyć więcej. Tu coś się nie zgadza w opisie. Zwłaszcza, że potem padnie jeszcze:
Jak tylko zatrzymał się na moim poziomie szarpnąłem gwałtownie wdzierając się do środka. Winda była pusta.
Gdyby była ciemna, narrator nie wiedziałby, czy jest pusta, czy nie. Ale skoro jest pusta => narrator widzi, czyli jest światło, a to znaczy również, że oświetlone zostaje najbliższe otoczenie.
Tymczasem opis idzie tak, jakby światło zatrzymało się na progu windy i dalej nic, kontrast, całkowite ciemności.
Przebrzmiałe dźwięki określały kierunek.
Tu potrzebne jest tłumaczenie, bo nic, ale to nic, nie rozumiem.
Zimny plastik niedużej strzykawki przywrócił mój obłąkany umysł do rzeczywistości.
Znaczy, narrator wyraźnie odróżnia omamy i real. Tak tylko zaznaczę, bo narrator nie pierwszy raz też zaznacza, odgraniczając urojenia i rzeczywistość.
W ramach tego rozróżnienia nie da się m.in. obronić dziwnego postrzegania światła w windzie. :P
5. Bohater znajduje strzykawkę (pustą), wydostaje się z piwnicy windą, napotyka sanitariuszy i zostaje odeskortowany do dyrektorki szpitala.
Na uwagę zasługuje szczegół - strzykawka (pusta), której nikt w szpitalu psychiatrycznym nie usiłuje odebrać narratorowi-pacjentowi.
6. Bohater ucieka (ze strzykawką) z gabinetu dyrektorki. Gonią go sanitariusze. Ścigany i pogoń wpada do piwnicy. Tu pojawia się problem z ciągłością zdarzeń:
a. drzwi się zamykają za narratorem
Doświadczyłem uniesienia spowodowanego widokiem zatrzaskujących się drzwi i znikającego za nimi światła
b. narrator wstaje (bo, jak się domyślam, upadł, gdy drzwi się zatrzasnęły za nim i zapadła ciemność - mrok wynika z wcześniej cytowanego zdania). Pominę kwestię liczenia do dziesięciu - narrator nie jest pewien, więc to nieistotne.
c. drzwi się otwierają, wpada pielęgniarz:
drzwi odcinające mnie od pogoni wypluły jej przedstawiciela.
Jak dotąd kolejność zdarzeń nie budzi wątpliwości. I wówczas pada stwierdzenie:
Miałem przewagę nad ogłuszonym tym manewrem upierdliwym biegaczem i uznałem, że warto te kilka chwil poświęcić na przygotowanie do walki. Nie zamierzałem się poddać.
I tu zgłupiałam zupełnie. Pielęgniarz wpadł do pomieszczenia - drzwi go wypluły, czyli otworzyły się do wewnątrz, zatem jedyną osobą, którą mogło ogłuszyć nagłe otwarcie i uderzenie skrzydłem (drzwiowym, rzecz jasna), jest narrator - narrator, któremu właśnie udało się wstać.
A jednak to pielęgniarz padł - jak, dlaczego? Co się właściwie stało?
7. Bohater, jak się okazuje, nadal trzyma strzykawkę. Nie zgubił jej ani nie zniszczył podczas wygibasów na schodach. Co więcej, strzykawka jest pełna. Dlaczego, nie wiadomo. Ale to dziwi narratora - warto na to zwrócić uwagę.
8. Bohater wstrzykuje sobie płyn, który jest w strzykawce. I doznaje objawienia. Rozumie wszystko, kontroluje swoją rzeczywistość i ma misję. Na czym misja polega - nie wiadomo, ale narrator ćwiartuje pacjentów, a personel szpitala ucieka przed nim.
Koniec.

Jak widać po planie - pod koniec ciągłość fabularna poszła w cholerę. Znikąd pojawia się płyn w strzykawce. Magicznie strzykawki nikt nie próbuje odebrać pacjentowi, co więcej - równie magicznie półnagi pacjent biega z tą strzykawką po całym szpitalu (jako i wcześniej, na co zwracano uwagę też) i jej nie upuszcza, nie niszczy, nic. Objawienie i końcówka nijak nie wynikają z wcześniejszych epizodów, zawieszone są w próżni fabularnej, wymuszone wyłącznie chciejstwem Autora.
I nie, nie da się tego usprawiedliwić narratorem-bohaterem-wariatem. Opowieść winna być spójna. Niezależnie, czy w ramach mojej logiki, czy w ramach "logiki" narratora-bohatera-wariata.
Co więcej, w przypadku właśnie narratora-wariata (upraszczam, żeby nie ciągnąć wyjaśnień, bo o narratorze jeszcze będzie), który ujawnia tylko skrawki tego, co odbiorca może uznać za rzeczywistość, opowieść powinna być spójna na obu planach - umownie nazwijmy je logicznymi: tym, który wywnioskuje odbiorca i dla samego narratora.
Tymczasem logika (ta zwykła, moja między innymi) wysiada już przy opisach zdarzeń - np. pogoni i "wysportowania" narratora, światła w piwnicy (windy), wytrzymałości strzykawki, zachowań personelu szpitala psychiatrycznego.
To są zwyczajne sprzeczności, których nie usprawiedliwia postrzeganie przez pryzmat postaci-narratora-wariata.
Na dodatek - narrator-wariat, też się dziwi, kiedy nagle wyskakuje znikąd pełna strzykawka. A podobno to wariat - nie dziwiły go widoki jatki, grywał w berka parapetowego (cokolwiek to znaczy, bo dla mnie akurat nic nie znaczy).
A najważniejsze: co z tego, że narrator się nabiegał po szpitalu, przypadkiem znalazł strzykawkę, która magicznie się napełniła płynem objawienia prawdy absolutnej, przez co bohater ruszył szlachtować pacjentów? Co przez tę opowieść mam zrozumieć, przyjąć do wiadomości? Że istnieją magiczne strzykawki w szpitalach psychiatrycznych? Że prawda absolutna prowadzi do mordowania pacjentów szpitala (ale nie personelu)?
Co właściwie chciałeś mi opowiedzieć, Autorze?
I - zasadniczo - dlaczego musiałeś to opowiedzieć takim, a nie innym narratorem?

No właśnie. Co wiemy o narratorze? Że jest pacjentem szpitala psychiatrycznego (w uproszczeniu: wariat). Że ma zjazdy - zasypia w różnych przypadkowych miejscach, ale nie jest szkodliwy dla otoczenia. Że dostaje tabletki.
Ale bez problemu odróżnia przywidzenia od rzeczywistości. Choć czasami nie - jak w przypadku rozmowy z rozebraną częściowo dyrektorką.
Czy narrator jest zatem wariatem? Z powyższego nie wynika - ponieważ zwyczajnie Autor nie wykreował go konsekwentnie (jeżeli narrator jest wariatem, to np. ma zwidy i traktuje je jak rzeczywistość), zatem nie jest ani wiarygodna ta postać, ani przekonująca.

To dlatego mówiłam o bełkocie Autora, nie narratora. Ponieważ niespójny jest świat, który przedstawiony został w tekście, i niespójny jest narrator-bohater-który podobno ma być wariatem. Autor chciał, ale chciejstwo nie wystarczy do kreacji utworu.
To tekst - a niespójności sprawiają, że jest niezrozumiały dla odbiorcy. A nie powinien być. Po przeczytaniu powinnam znać metodę szaleństwa narratora, rozumieć jego logikę (która bynajmniej nie musi być styczna z moją), mieć klucz do interpretacji zdarzeń, o których przeczytałam.
Po lekturze odbiorca musi wiedzieć, co się stało w opowieści - konfrontując własne rozumienie tekstu i wiedzę o rzeczywistości z wizją w tym przypadku przekazywaną przez narratora, który miał być (choć niekoniecznie jest) wariatem.
Poczytałam o objawach schizofrenii - jakoś mi nie pasuje. Co zabawne, najbardziej nie pasuje język. Jednym z objawów jest alogia wszak...
I jak się ma motto do tekstu? Bo - choć rozumiem doskonale - nie mam pojęcia, jak powiązać jedno z drugim.

Osobną sprawę stanowi język prezentowanego tekstu. Jeżeli celem było jak najbardziej utrudnić odbiór, to udało się. Problem w tym, że podważenie funkcji rudymentarnej języka winno czemuś służyć. Niestety, nie mam bladego pojęcia, dlaczego muszę się przebijać przez zdania typu:
Przebrzmiałe dźwięki określały kierunek.
Poczucie zbliżającego się kopnięcia w jaja też się na to złożyło.
Tu potrzebne jest tłumaczenie, bo nic, ale to nic, nie rozumiem.
W odruchu radości z rozpoznania bezpiecznego już położenia, dałem sygnał otoczeniu o ponownej gotowości do dalszych interakcji, bardzo realistycznie naśladując odgłos pierdzenia osobnika po obfitej lewatywie.
To zdanie było już cytowane. Stanowi chyba jedno z najbardziej kulawych w tym tekście. Spiętrzenie dopełnień: odruch radości z rozpoznania (cokolwiek to znaczy), sygnał otoczeniu o gotowości do interakcji... Święty Panie Piśmiennictwa! Naprawdę nie można było tego powiedzieć trochę prościej i bardziej zrozumiale?
wzrok rozpoczął syzyfowe starania o przywyknięcie do grobowych ciemności. Toż to była piwnica, ciemna i zimna. Ale przede wszystkim ciemna.
Bez przesady... Może czytelnik tępy, ale nie aż tak, naprawdę. Ile razy trzeba mi powtórzyć, jak debilowi, że jest ciemno? I żeby nie dość, dalej cały czas mi to, Autorze też powtarzasz. Za często. Za gęsto. Nudzisz.
Znowu spiętrzenie dopełnień utrudniające zrozumienie. O "syzyfowości" już wspominałam.
Strach wpełznął mi na plecy, łapiąc w wilgotnym i zimnym uścisku
Imiesłów czynny nie wydaje mi się użyty prawidłowo. Dopełnienie w podkreślonym zdaniu na pewno prawidłowe nie jest.
To chyba żakiet ją odziewa - domyślam się wpatrzony w jej nagie od pasa w dół ciało. Jeśli żakietem nazwać marynareczkę dopasowaną w talii oraz nagie krągłe pośladki i ładnie umięśnione uda golizną.
Tu problem semantyczny. Czy pośladki i marynareczkę można nazwać żakietem? I co z tymi udami umięśnionymi golizną? Chyba zawiodło wyczucie składni, Autorze.
I tak dalej. Jest tego więcej, ale - przyznaję - nie chce mi się szukać. Problem w tym, że zdania są przekombinowane. Stosujesz takie niepolskie odwrócenie - dając za podmiot te pojęcia, które zwykle lądują w pozycji dopełnień. Piętrzysz dopełnienia.
Piętrzysz też określenia, często przesadnie - przesterowanie w niepotrzebne szczegóły. I to chyba nie tylko na poziomie zdania, ale i epizodu (jak choćby wzmianka o tabletkach przy łóżku, jako daniu głównym, choć narrator później raczej nie będzie miał okazji spożyć owego dania).
Do tego kombinujesz również z personifikacją części organizmu (mózgu głównie), co utrudnia zrozumienie, o co chodzi narratorowi. Bo skoro narratorowi mózg narratora spieszy na ratunek (cytat niedokładny, z pamięci), to chyba jest coś nie tak w obrazowaniu. Podobne nieco zabiegi pojawiają się w lengłydżu, ale skoro nie znasz dobrze tego języka, powiedziałabym, że przejąłeś z paskudnie napisanych/przetłumaczonych tekstów (wolę nie pytać o źródła, nie chcę wiedzieć).
Źle używasz imiesłowów czynnych. Jest jedno zdanie na pewno, które stanowi przykład klasyczny - pamiętam, że jest, ale nie mogłam znaleźć, a uważnie czytać po raz czwarty tego tekstu nie będę. Uwierz na słowo, Autorze, albo sam poszukaj. Dwa imiesłowy, jeden chyba "potrafiący". Bardzo, ale to bardzo zły imiesłów jest...
Nietrafne porównania - była już chyba o tym mowa we wcześniejszych komentarzach.

I, rzecz jasna, ortografy. Błędy ortograficzne wskazywały od początku, że język polski, Autorze, masz nieopanowany. Powyższy zgrubny wykaz tylko potwierdza, że nie opanowałeś języka w stopniu wystarczającym dla stworzenia utworu.

Chyba nie wyczerpałam tematu zarzutów, co samo w sobie też jest zarzutem do tekstu...

A co do "ordynarnego szpanu" - funkcja emotywna, Autorze. Wyraziłam swoje zdanie na temat zjawiska. I nie widzę tu sprzeczności: uważam, że stosowanie szpanu jest ordynarne, prymitywne, infantylne i dlatego budzi we mnie wstręt.

edit: Uzupełnienie, o którym wcześniej zapomniałam.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
dacepowolny
Sepulka
Posty: 29
Rejestracja: pn, 15 mar 2010 07:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: dacepowolny »

Dziękuję Małgorzato za obiecaną sekcję. Będę jeszcze nie raz wracał do niej i zastanawiał się nad poszczególnymi uwagami. Przyznaję, że część z nich wskazano mi już kiedyś, ale z wieloma nowymi zgadzam się bezdyskusyjnie. Nawet nie poruszę kwestii berka parapetowego :)
Pozostałym komentującym również dziękuję.
"w czterech ścianach własnych marzeń dopadnie Cię śmierć" TSA

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

dacepowolny pisze:
Swoją drogą przyznaję, że nie doceniłem Twojego poczucia humoru - choć początkowo sądziłem, że po prostu dworujecie sobie ze mnie, a ja, nieobeznany w Waszych "zabawach", daję się nabrać - teraz widzę, że gust masz bardziej wyrafinowany :D
Nie, na tym forum nikt z początkujących autorów nie stroi sobie żartów (ale zdarza się czasem, że nadąsany z jakiegoś powodu autor wypisuje różne dziwadła, od których ogon i ręce opadają). Żadna osoba komentująca nie ma nic do autora publikującego teksty do rozbiórki, jedynie może zaatakować z najcięższego kalibru jego tekst. Dlatego często komentarze przybierają formę żartu albo ironii, jest podawana masa zabawnych analogii. Jednak bez względu na formę, sam przekaz jest jednoznaczny i ma na celu wykazanie autorowi błędów, jakie popełnia.

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

dacepowolny pisze:Swoją drogą przyznaję, że nie doceniłem Twojego poczucia humoru - choć początkowo sądziłem, że po prostu dworujecie sobie ze mnie, a ja, nieobeznany w Waszych "zabawach", daję się nabrać - teraz widzę, że gust masz bardziej wyrafinowany :D
Oj oj oj!
Małgorzata, jak wielokrotnie podkreślała - NIE MA POCZUCIA HUMORU!
Aż się dziwię, że sama o tym nie napisała.

Po pełnym komentarzu Małgorzaty trudno coś dodać sensownego. Ale spróbować zawsze można:
1. W moim odbiorze nie tylko cytat jest szpanerskim trickiem. Wybór bohatera jako wariata-schizofrenika również. To taki lans pisać o łbiopomieszaniu... I odnoszę wrażenie, jak przedpiścy, że bez wiedzy praktycznej. A dodatkowo jak to się przekłada na narrację? Małgorzata wskazała, ja leciutko rozwinę. Wariat nie reaguje nielogicznie! On postępuje jak najbardziej zgodnie z logiką, własną. Jeśli mamy jako czytelnicy to odebrać, musimy poznac logikę bohatera. Nie musi się nam wydawać rozsądna, ale musi być zrozumiała.
Zadałeś autorze pytanie o jakiś tekst. Polecam powieść naszego forumowego kolegi: Daniel Greps "Objawienie".

2. Mnóstwo błędów składniowych zaburzających obraz i zmieniających tekst w coś niezrozumiałego. Zamiłowanie do kwiecistości, nadmiar opisów, nadopisy, błędne opisy.
Zastanawialiście się nad tym zezem, czy symentryczny może być czy nie. Ano może tylko... symetrycznie zbieżny czy rozbieżny? Bo jeśli rozbieżny, czego autor nie zaznaczył, to miast widzieć coś w odległości 5 cm od nosa, bohater widziałby swoje uszy.

3. Aż dziw bierze, ale... brak historii, fabuły. I pada jedno z najczęstszych pytań w ZWO: O czym to jest?
Ja rozumiem, wariat lata i coś tam coś tam, tylko - dlaczego to ma być historia do opowiedzenia? Nofing speszjal, że tak powiem.

A z tym klaskaniem to daliście czadu. Przeca kapcie o gołe podeszwy uderzają z charakterystycznym dźwiękiem, jako żywo przypominającym klaskanie. I nawet nie trzeba szybko biec, by tak było.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Przy tak długich komentarzach nie zawsze pamiętam o drobiazgach... :)))
Nie mam poczucia humoru.
Jak powiedziałeś, Krugerze. :)))

Autorze, ja to wszystko o Twoim tekście napisałam na serio, z ponurym grymasem na twarzy.

A z książek - wiadomo, zawsze warto zacząć od wzorca. Ken Kesey: "Lot nad kukułczym gniazdem". I do kompletu, choć już nie o wariatach, ale za to z kapitalną kreacją bohatera-narratora: "Kwiaty dla Algernona" (opowiadanie lub powieść, dowolnie) tego samego twórcy.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Margherito, "Kwiaty..." to Daniel Keyes.

EDIT. A mnie się wydaje, że ty po prostu nie wiesz, że masz poczucie humoru.
EDIT 2.
Małgorzata pisze:Przy tak długich komentarzach nie zawsze pamiętam o drobiazgach... :)))
Ja to zawsze widziałem tak. Ty Małgorzato lepiej niż ktokolwiek z nas nie-redaktorów potrafisz wskazać co w tekście kuleje w zakresie konstrukcji, fabuły, spójności. Na szczegóły czasu Ci brakuje, więc łapanki zostają dla nas.
Inna rzecz, że się specjalnie na łapankę nie wysiliłem, bo przedpiścy to załatwili wystarczająco.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

No, patrz, nie powinnam polegać na pamięci. :)))
Faktycznie, Daniel Keyes.

Pamięci do źródeł też nie mam - jestem generalistką. :P
Dziękuję za poprawkę.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
dacepowolny
Sepulka
Posty: 29
Rejestracja: pn, 15 mar 2010 07:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: dacepowolny »

Kruger pisze: 3. Aż dziw bierze, ale... brak historii, fabuły. I pada jedno z najczęstszych pytań w ZWO: O czym to jest?
Ja rozumiem, wariat lata i coś tam coś tam, tylko - dlaczego to ma być historia do opowiedzenia? Nofing speszjal, że tak powiem.
Jako bezwstydnik, śmiało mogę obnażyć podstawowy zamiar napędzający mnie przy pisaniu tego 'arcydzieła' - poważny autor chyba nigdy nie pozwala na tak głęboką ingerencję odbiorcy w pomysł i tajniki powstawania tekstu. Otóż wariat miał gonić samego siebie. Niestety nie udało się tego wystarczająco przekazać. W ten sposób chciałem zdefiniować schizofrenię...
Kruger pisze: A z tym klaskaniem to daliście czadu. Przeca kapcie o gołe podeszwy uderzają z charakterystycznym dźwiękiem, jako żywo przypominającym klaskanie. I nawet nie trzeba szybko biec, by tak było.
... przy czym sam nieomal zwariowałem, czytając komentarze o klaszczących kapciach. Dziękuję Ci za wsparcie i uwolnienie ze szponów obłędu :)
"w czterech ścianach własnych marzeń dopadnie Cię śmierć" TSA

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Myślę, że pomóc może standardowa porada fahrenheitowych forumowiczów: gdy już masz pomysł, to rozpisz sobie w planie kolejne wydarzenia. I pisząc, trzymaj się planu.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

I druga standardowa porada: risercz.
W tym przypadku: o schizofrenii. I to nie tylko z Wikipedii.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
dacepowolny
Sepulka
Posty: 29
Rejestracja: pn, 15 mar 2010 07:40
Płeć: Mężczyzna

Post autor: dacepowolny »

Obie mam już odnotowane :)
Dzięki też za pozycje książkowe do przerobienia, jutro zamierzam upolować przynajmniej jedną z nich w empiku.
"w czterech ścianach własnych marzeń dopadnie Cię śmierć" TSA

ODPOWIEDZ