Blizna

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
BlackAngel
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46

Blizna

Post autor: BlackAngel »

Jak na wiosnę było wyjątkowo ciepło. Słońce niczym złoty, piękny aster kwitło na niebie w całej swojej okazałości. Lekki wietrzyk gonił chmurki jak pasterka owieczki. Nad zielonymi, upstrzonymi białymi kwiatuszkami łąkami fruwały motyle. Próbowały je złapać dzieci, pilnujące pierwszych pasących się o tej porze krów, kóz i nielicznych koni. Skowronki śpiewały słodko, a szpaki przysiadały na świeżo zaoranych polach, dziobiąc w poszukiwaniu pożywienia.
Jakaś mała, biednie odziana dziewczynka biegała po łące, zrywając kwiaty i wijąc z nich wianek. Podśpiewywała sobie przy tym starą, ludową melodię.
Patrzcie, patrzcie! - krzyknął ktoś nagle. Dziewczynka podniosła głowę.
Przez łąki gnało sześciu jeźdźców. Tętent końskich kopyt niósł się echem po okolicy. Wierzchowce pędziły przed siebie niczym wicher. Daleko im było od ospałych, wychudłych szkap mieszkających we wsi! Wielkie mięśnie grały pod skórą, wysoko uniesione ogony powiewały na wietrze, a w oczach lśnił ogień. Ubrani bogato panowie dzierżyli w dłoniach solidne, skórzane wodze. Musieli raczej hamować niż ponaglać zwierzęta. Rumaki gnały same.
Ludzie podnosili głowy i patrzyli na pędzących jeźdźców. Ci, którzy znaleźli się na ich drodze pierzchali w popłochu. Dzieciaki biegły za końmi. Dziewczynka rzuciła wianek i, gdy tylko grupa znalazła się dość blisko ruszyła ile sił w nogach za rumakami. Biegła i biegła, a ogony koni wciąż się oddalały. Mimo to gnała dalej, pragnąc chociaż przez chwilę utożsamić się z jeźdźcami. Och, jakby chciała tak jechać!
Tymczasem jeźdźcy pognali wzdłuż lasu w stronę rzeki. Oczy łzawiły im od pędu powietrza, a palce do bólu zaciskali na wodzach. Ich konie rozdętymi chrapami chłonęły powietrze, tak jak oni chłonęli wolność. Ludność uciekała przed nimi w popłochu, wiatr tańczył w ich włosach, spienione rumaki były gotowe wykonać każdy ich rozkaz. Świat należał do nich.
Z trudem wyminęli ogromną, rosnącą na miedzy gruszę i popędzili w dół, do rzeki. Nad jej brzegiem wyhamowali gwałtownie. Dzieciaki stanęły nieopodal, mierząc konie zachwyconym spojrzeniem. Jeden z jeźdźców skrzywił się:
Spadać, hołoto! - krzyknął. Dzieci natychmiast umknęły w popłochu.
Wielki, czarny koń kwiknął i wspiął się na tylne kopyta. Jeździec bez trudu opanował zbuntowane zwierzę. Zaśmiał się.
Patrzcie, jeszcze by pobiegał! Mało mu było trasy, którą zrobiliśmy! No, już – poklepał zdyszane zwierzę po szyi.
Miał około siedemnastu lat i wyglądał na bardzo pewnego siebie. Jego czarne oczy lśniły radośnie, a włosy zmierzwił wiatr.
Dajmy im odsapnąć – zasugerował, zręcznie zeskakując z grzbietu wierzchowca.
Reszta poszła za jego przykładem. Ruszyli za nim wąską, piaszczystą plażą prowadząc konie za uzdy.
Nie bez powodu mówią, że twój ojciec ma najlepsze konie w całym kraju – odezwał się jeden z towarzyszy chłopaka – Muszę przyznać, że nawet poczciwa Nija nie niesie tak, jak ten rumak.
Chłopak uśmiechnął się w odpowiedzi.
Isaac? Może powinniśmy wracać, ojciec będzie zły, że tyle czasu nas nie ma – odezwał się inny, wyraźnie najmłodszy chłopak.
Taak? - idący na przodzie odwrócił się – Co ty nie powiesz! Jeśli się go boisz, jedź do domu, smarkaczu.
„Smarkacz” milczał chwilę, a potem bez słowa wskoczył na grzbiet konia i odjechał. Isaac popatrzył za nim z pogardą.
Tchórz. - stwierdził krótko – A tak się, do diabła, upierał, żeby z nami jechać...! Dobrze chociaż, że nie spadł z konia, bo mielibyśmy kłopoty.
Kilka osób zachichotało. Chłopak nazwany Leo nie zawtórował im.
Mniejsza o niego. Wasi chłopi nie wiedzą, gdzie ich miejsce. Mało nie stratowałem jakiegoś szczeniaka, a teraz jeszcze te wyścigi za końmi. Powinieneś ich ukarać – rzekł.
Zapadła cisza. Isaac spojrzał na niego zimno.
Mogłeś tratować tego dzieciaka; chłopi i tak zdychają jak szczenięta bez suki, a mnożą się szybciej niż myszy. Ale nie mów mi, co mam robić, jasne?
Weszli w cień niewielkiej skarpy. W tym miejscu na plaży leżało zdecydowanie więcej kamieni.
Nie mówię, stwierdzam tylko fakt. Zresztą nie pierwszy raz od początku mojego pobytu tutaj wasz lud zbyt dobitnie podkreśla swoją obecność. Gdy jechaliśmy wczoraj z Jarretem i Cedrickiem drogą, tuż przed końmi wyskoczyła nam jakaś dziewka. Uszłoby jej to płazem, gdyby nie to, że potknęła się i runęła pod kopyta. Zatrzymaliśmy konie i kazaliśmy jej się tłumaczyć. A ta zamiast korzyć się i przepraszać powiedziała tylko, że wracała z pola do domu! A potem jeszcze rzekła, że nas nie widziała. Rozumiesz? Nie widziała! Zuchwała była jakby co najmniej panią na dworze miała zostać! Ale teraz się opamięta, bo oberwała porządnie. W sumie niezła była... kształtna, jasna i miała ładne włosy, nie? Mogliśmy się z nią zabawić, ale nie pomyśleliśmy o tym, prawda? - zwrócił się do swoich towarzyszy i nagle poczuł zaciskającą się mu na gardle dłoń.
Zakrztusił się i chwycił rękę, próbując rozluźnić uchwyt, ale palce trzymały zbyt mocno. Z trudem oddychał. Spojrzał na kipiącą złością twarz Isaaca.
JAK wyglądała?! - zapytał ten, niemal krzycząc. Słońce zaszło za chmurę. Skowronek umilkł. Wiatr powiał silniej, szarpiąc rosnący obok ciernisty krzew. Jeden chłopak rzucił się, by pomóc koledze, ale dwoje innych natychmiast go przytrzymało.
Coo? - wychrypiał Leo – Normalnie. Wysoka, długie, złote włosy, niebieskie oczy... nie jakaś piękna! Bogowie, o co ci chodzi, to tylko chłopka... PUŚĆ MNIE! - jęknął tak głośno, jak tylko mógł.
Tylko chło... - Isaac znowu urwał w pół słowa, po czym z całej siły rąbnął trzymanego w brzuch.
Ten zawył, wyrwał się i runął na ziemię. Rzucił się w tył, unikając kopniaka i wstał.
Niebiosa! To tylko kobieta! Nawet nie kobieta! Chłopka z jakiejś nory! Nic jej nie zrobiliśmy! Wydobrzeje! - krzyknął, a w jego głosie wyraźnie dało się usłyszeć strach – Opamiętaj się, człowieku!
Woda w rzece pociemniała. Na niebie kołował kruk.
Psie! - ryknął Isaac. Czarny koń, pozostawiony samopas kwiknął i rzucił się do ucieczki – Ona była... - znów nie dokończył, tylko jak dziki lew rzucił się na przeciwnika. Chłopak wykonał zręczny unik i w geście desperacji dobył noża.
Isaac natychmiast zrobił to samo. Ponownie skoczył na przeciwnika. Ostrze zalśniło groźnie. Potem zniknęło w ramieniu chłopaka.
Leo wrzasnął i runął na ziemię, upuszczając swój nóż i chwytając ten tkwiący w ciele. Wyszarpnął go. Z rany natychmiast trysnęła ciemna krew. Isaac, jakby tego nie zauważając kopnął go w bok. Rozległ się trzask łamanych kości. Chłopak zawył ponownie. Zwinął się z bólu.
Jeden z chłopców wreszcie wyrwał się i podbiegł do leżącego. Trzech pozostałych złapało Isaaca za ręce i szarpnęło do tyłu. Chłopak wierzgnął, ale nie dał rady trzem kolegom. Z pogardą spojrzał na leżącego na ziemi Leo.
Tętnica! - zawył klęczący przy nim chłopak – Do diabła, przebiłeś mu tętnicę!
Zapadła cisza. Isaac przestał się szarpać. Popatrzył na Leo, przyciskającego jedną dłoń do rany, drugą do obolałego boku.
Co? - wydusił w końcu. Obok gniewu w jego głosie dało się słyszeć zdziwienie i niedowierzanie. Wyrwał się towarzyszom i oderwał rękę Leo od rany. Chłopak nie bronił się. Leżał skulony.
Ciemna krew pulsując, obficie wypływała z otworu. Zaplamiła ręce Isaaca, pokrywała już całe ramię Leo i ściekała na kamienie.
Isaac zaklął i cofnął się gwałtownie. Jak zahipnotyzowany patrzył na ranę. Gniew zniknął gdzieś zupełnie. Spojrzał na swoje drżące, zakrwawione ręce, potem na Leo.
To była tylko chłopka – zaskomlał tamten ledwie dosłyszalnie. Osunął się na kamienie, dalej wlepiając wzrok w Isaaca. Ten zaś patrzył, jak coraz mniejszy strumień krwi spływa między kamieniami w stronę rzeki. Potem oczy Leo zaszły mgłą.
Klęczący koło niego chłopiec spojrzał na Isaaca. Ten stał, nie mogąc się ruszyć, a krew skapywała z jego palców. Na jego bladej twarzy malowały się tylko szok i przerażenie.
Bogowie, on żyje – powiedział, jakby chciał przekonać sam siebie – Musi żyć. Ja nie...
Nie żyje – odparł chłopak – Zabiłeś go, psie. Jesteś mordercą. Zabiłeś go. I obiecuję ci, że będziesz za to wisiał.
***
Była noc. Księżyc lśnił na niebie na kształt trupiej czaszki. Wiał zimny, porywisty wiatr, goniąc chmury niczym wilk owce. Nad rozległymi łąkami unosiły się białe macki mgły, okrywając rzekę białym całunem. Wysoko na niebie latała sowa.
Od strony lasu, niczym piekielne zjawy, gnało dwóch jeźdźców. Kopyta koni uderzały o ziemię jak wojenne bębny. Zwierzęta dyszały, bezlitośnie ponaglane przez ludzi. Ich jeźdźcy gnali w milczeniu. Toczyli niemy pojedynek, który jeden z nich musiał przegrać.
W końcu jadący z tyłu mężczyzna wbił pięty w boki swojego rumaka . Zwierzę przyspieszyło. Jeździec prowadził je jedną ręką, drugą dobył miecza. Gnający z przodu człowiek zaklął i pogonił wierzchowca. Za późno.
Biała klinga zatopiła się w boku jego konia. Powietrze rozdarł kwik, a chwilę potem zwierzę runęło na ziemię. Jego jeździec w ostatniej chwili zeskoczył z jego grzbietu. Wylądował ciężko i ruszył biegiem. Goniący go mężczyzna zajechał mu drogę. Zgrabnie zeskoczył z konia i jednym szybkim ruchem przyłożył zakrwawioną klingę do szyi uciekiniera.
Ten stanął, sparaliżowany strachem. Nawet nie próbował się bronić. Dyszał ciężko, dyszeli obaj.
Nie zabijaj mnie – zaskomlał uciekinier.
Daj mi chociaż jeden powód, bym tego nie robił – szepnął jego przeciwnik. W jego czarnych oczach płonęła nienawiść, a przecinająca twarz blizna potęgowała wrażenie dzikości – Może już nie pamiętasz, ale dziewięć lat temu pewien szlachcic przyszedł do ciebie, prosząc o litość dla jego syna. Ty wspaniałomyślnie zgodziłeś się nie skazywać go na śmierć. Zamiast tego zesłałeś go na siedem lat na pewną wyspę z której prawie nikt nie wraca. Tak, litościwy kundlu, tak zrobiłeś. Skazałeś mnie na śmierć, zmieniłeś tylko sposób i miejsce egzekucji. Myślałeś, że zdechnę po miesiącu, co? Przeliczyłeś się.
Zabiłeś... prawo nakazuje... - wyszeptał ten.
Owszem, zabiłem. I zrobię to znowu. Tylko że wtedy byłem szczeniakiem i dźgnąłem na oślep. Pech chciał, bym trafił na tętnicę. Żałowałem tego, co zrobiłem. Bałem się ciebie i tego twojego oceniającego spojrzenia – zaśmiał się strasznie – Bałem się CIEBIE! Kimże byłem... ale siedem lat na wyspie czyni z człowieka potwora, wiesz? Lepiej było mnie skazać na śmierć. Nie wiesz, jakiego wroga sobie stworzyłeś – mocniej przycisnął miecz do gardła mężczyzny. Ten wyglądał jak przestraszony królik, kulący się przed krwiożerczym ogarem – Ucieszę się, kiedy wreszcie zdechniesz.
Dowiedzą się, że nie żyję. Ludzie będą chcieli mnie pomścić... - wydukał tamten.
Niech próbują. I tak mnie nie znajdą.
Potem jednym szybkim ruchem rozdarł ofierze gardło.
Z rany trysnęła krew. Umierający wydał z siebie straszny, gulgoczący dźwięk, a potem runął na ziemię.
Morderca stał jeszcze chwilę nad ciałem, odruchowo trąc przecinającą twarz bliznę. Potem ocknął się i przywołał konia. Wskoczył na grzbiet zwierzęcia i odjechał lekkim kłusem. Mgła pożarła ciało.
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D

Awatar użytkownika
BlackAngel
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46

Post autor: BlackAngel »

Wrzucam moje dzieło :P. Zajmijcie się nim ładnie... i powiedzcie czy robię postępy XD.
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Błędy zapisu, zaimki niepotrzebne i straszna nuda po pierwszym czytaniu. Do tego jest czego się czepić, nie tylko językowo.

edit: Ale WT są priorytetem. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Pinki
Pćma
Posty: 210
Rejestracja: wt, 30 mar 2010 19:22

Post autor: Pinki »

Wystarczą pierwsze akapity, i już jesteśmy w domu:

Odwróciwszy się rzekła: "Czy też Pan nie może
Rozbiegłe moje ptastwo wpędzić nazad w zboże?"
"Ja ptastwo pędzać?" krzyknął Hrabia z zadziwieniem;
Ona tymczasem znikła zakryta drzew cieniem.


^^

A co do tekstu (na szybko i wybiórczo, bo zaraz idę spać :P )

Widzę jakąś wielką przepaść logiczną między pierwszą a drugą częścią. W scenie morderstwa jest zasygnalizowana obecność blond piękności, najwyraźniej istotnej dla bohatera - skoro w obronie jej czci zaszlachtował (niechcący, ale jednak) kumpla. Wszystko sugeruje, że kwestia relacji Isaac-tylkochłopka będzie kluczowa dla dramaturgii opowieści, ja już wietrzę jakiś mezalians, zakazaną miłość, małorolnych Romeo i Julię, a tu nagle wątek zostaje porzucony. Na postać dziewczyny położony jest nacisk nieproporcjonalny do jej roli w tekście.
Jakaś mała, biednie odziana dziewczynka biegała po łące, zrywając kwiaty i wijąc z nich wianek. Podśpiewywała sobie przy tym starą, ludową melodię.
Strasznie naiwnie brzmi to zdanie. Czerpiesz z archetypu wsi spokojnej wsi wesołej, ale można to było zrobić nieco... subtelniej ;)
Ubrani bogato panowie
Miał około siedemnastu lat
To raczej panicz, nie pan.
Kilka osób zachichotało. Chłopak nazwany Leo nie zawtórował im.
To wskazywałoby na to, że ktoś już go wcześniej (w tekście!) tak nazwał. A nie jest tak. "Nazwany" a "nazywany" to nie to samo ;]
Woda w rzece pociemniała. Na niebie kołował kruk.
Zwiększenie zawartości grozy w powietrzu zaznacza się zwyczajowo ciemnieniem nieba (nadciągają chmury mroku, światło nadziei odchodzi, etc.), ale woda w rzece? Dlaczego woda pociemniała?

Następna kwestia: porównania.
Słońce niczym złoty, piękny aster
wietrzyk gonił chmurki jak pasterka owieczki.
Wiał zimny, porywisty wiatr, goniąc chmury niczym wilk owce
Kopyta koni uderzały o ziemię jak wojenne bębny
jak przestraszony królik, kulący się przed krwiożerczym ogarem
Księżyc lśnił na niebie na kształt trupiej czaszki.
Od strony lasu, niczym piekielne zjawy, gnało dwóch jeźdźców
Wierzchowce pędziły przed siebie niczym wicher
To już kwestia stylistyczna; nie są najszczęśliwsze. Wierzchowce pędzące niczym wicher, jeźdźcy jak piekielne zjawy, chmurki jak owieczki - oklepane, wytarte wręcz frazy. Wywołują wrażenie autopastiszu, parodii kiepskiego opowiadania. No, chyba że to wielka ironia i taki był cel - w takim wypadku zwracam honor :P

Szukaj oryginalnych motywów. W tym tekście jest mnóstwo schematów, zarówno w formie jak i treści. Wieś sielska-anielska, zepsuta młodzież używająca sobie na poddanych, lokalny hrabia Monte Christo... ;-)
"To see them fumbling with our rich and delicate language is to experience all the horror of seeing a Sèvres vase in the hands of chimpanzee" - Evelyn Waugh

Awatar użytkownika
BlackAngel
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46

Post autor: BlackAngel »

Reasumując - do dupy :).

Edit - uśmieszka nie dodałam :D
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D

Awatar użytkownika
BlackAngel
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46

Post autor: BlackAngel »

A jednak będę się bronić :P:
Pinki:
Wszystko sugeruje, że kwestia relacji Isaac-tylkochłopka będzie kluczowa dla dramaturgii opowieści, ja już wietrzę jakiś mezalians, zakazaną miłość, małorolnych Romeo i Julię, a tu nagle wątek zostaje porzucony. Na postać dziewczyny położony jest nacisk nieproporcjonalny do jej roli w tekście.
Owszem, jest na to nacisk, może zbyt duży. Musiało się jednak coś stać - morderstwa, nawet przypadkowego nie popełnia się z powodu ukradzionego cukierka.

Pinki:
Dlaczego woda pociemniała?
Ponieważ pociemniało niebo które odbijało się w wodzie. Właśnie próbowałam "nie robić z czytelnika idioty" nie naprowadzając go na wszystko, ale chyba przegięłam w drugą stronę.

Małgorzata:
Błędy zapisu, zaimki niepotrzebne i straszna nuda po pierwszym czytaniu. Do tego jest czego się czepić, nie tylko językowo.
Dlaczego nuda? Rozpisz się człowieku! :D

A co sądzicie o tzw. klimacie? ;)
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D

Awatar użytkownika
Pinki
Pćma
Posty: 210
Rejestracja: wt, 30 mar 2010 19:22

Post autor: Pinki »

Owszem, jest na to nacisk, może zbyt duży. Musiało się jednak coś stać - morderstwa, nawet przypadkowego nie popełnia się z powodu ukradzionego cukierka.
Owszem, coś się musiało stać; problem w tym, że czytelnik nie wie co. Dziewczyna coś oznaczała dla Isaaca - ale kim dla niego była? Przyjaciółką z dzieciństwa? Kochanką? Matką jego dziecka? Zaginioną siostrą?

Powtórzę: w kontekście całego utworu, wątek tej dziewczyny jest urwany dokładnie w momencie, kiedy powinnaś wyjaśnić - lub choć zasygnalizować - o co chodzi. Sposób w jaki dawkujesz informacje - najpierw któryś z chłopaków wspomina o niej mimochodem, potem Isaac wpada w szał i z furią dopytuje się o szczegóły, następuje opis wyglądu - wskazuje na to, że wydarzenia rozgrywające się poza czasem akcji są na tyle istotne, że nam o nich opowiesz. Nie jest dobrze, kiedy wątek wyglądający na kluczowy zostaje urwany w połowie, a punkt kulminacyjny utworu dotyczy już czegoś zupełnie innego.
"To see them fumbling with our rich and delicate language is to experience all the horror of seeing a Sèvres vase in the hands of chimpanzee" - Evelyn Waugh

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Powinnam siedzieć na WT, ale tu jest zbyt łatwo... Trudno oprzeć się pokusie.
No, to jazda. Uwagi nie będą uporządkowane tematycznie, lecz linearnie - w kolejności, w jakiej występują mniej więcej w tekście.
Słońce niczym złoty, piękny aster kwitło na niebie w całej swojej okazałości.
Nie wdając się w kwestie, czy porównanie jest czy też nie jest ciekawe, chciałabym wiedzieć, jak kwitnący aster wygląda w całej okazałości i czym się jego okazałość różni od kwitnącego astra (samego w sobie).
Znaczy, zgrzyta mi tu okrutnie to sformułowanie.
pilnujące pierwszych pasących się o tej porze krów, kóz i nielicznych koni.
To też mi się nie podoba. Wygląda jak zdanie zerżnięte z języka angielskiego.
Jakaś mała, biednie odziana dziewczynka
Dziewczynka opisana została całkiem dokładnie - dlaczego zatem jest nieokreślona? Zaimek bez sensu.
Patrzcie, patrzcie! - krzyknął ktoś nagle.
Błąd zapisu. Kwestie dialogowe winien zaznaczać myślnik na początku wypowiedzi. Błąd się powtarza, przez co przy dialogach nie zawsze wiem, kto mówi i kiedy kończy się kwestia dialogowa jednej osoby, a zaczyna następnej. Nie wystarczy zacząć do nowej linijki. Potrzebny jest jeszcze myślnik.
Daleko im było od ospałych, wychudłych szkap mieszkających we wsi!
Zwrot "daleko do...". Ciekawe zdanie, wynika z niego, że we wsi mieszkają szkapy. A ja myślałam, że ludzie. No, fantastyka.
Innymi słowy - niezręczne sformułowanie.
Musieli raczej hamować niż ponaglać zwierzęta.
No, hamować można - gdy ma się do czynienia z takim zwierzątkiem, jak Jaguar... Przy koniach czy podobnych wierzchowcach sugerowałabym raczej użycie czasownika "wstrzymać/wstrzymywać".
Przez łąki gnało sześciu jeźdźców. (ciach!) Rumaki gnały same.
Tak... Obrazowanie w tym akapicie ochwacone jest jak przysłowiowa szkapa.

Dalej będzie mniej szczegółowo - ale chyba już wiadomo, że język jest kulawy, prawda? Bardzo, bardzo kulawy.

I z powtórzeniami informacji.
Przyjrzyjmy się jednemu akapitowi.
Przez łąki gnało sześciu jeźdźców. (ciach!) Musieli raczej hamować niż ponaglać zwierzęta. Rumaki gnały same.
Ludzie podnosili głowy i patrzyli na pędzących jeźdźców. Ci, którzy znaleźli się na ich drodze pierzchali w popłochu. <zagadka: kto na czyjej drodze się znajdował i kto pierzchał?>Dzieciaki biegły za końmi. Dziewczynka rzuciła wianek i, gdy tylko grupa znalazła się dość blisko ruszyła <kto ruszył?>ile sił w nogach za rumakami. Biegła i biegła, a ogony koni wciąż się oddalały. Mimo to gnała dalej, pragnąc chociaż przez chwilę utożsamić się <co proszę?!> z jeźdźcami. Och, jakby chciała tak jechać!
Nie wiem, czy to widać wyraźnie przy tylu podkreśleniach, ale kwestia biegania za końmi, jeźdźców, którzy pędzą oraz biegania-gnania jest akcentowana przesadnie. No, jakbym była zbyt tępa i nie wystarczyłaby mi informacja podana raz. Nie, żebym nie była tępa, ale - doprawdy, Autorko - NIE AŻ TAK. :P
Przy okazji wyszło parę drobiazgów z zaimkami i podmiotami domyślnymi oraz niezręczności, ale to już nieważne. Ważne, że robisz tak cały czas, Autorko.
Inny przykład:
o jeźdźcach pisze:Ludność uciekała przed nimi <jeźdźcami - przyp.mój> w popłochu, wiatr tańczył w ich włosach (...)
o jeźdźcu niedługo potem pisze:Jego czarne oczy lśniły radośnie, a włosy zmierzwił wiatr.
To się nazywa redundancja, jak myślę.
Na pewno jest jedną z przyczyn, dla której przy czytaniu ziewam z nudów.
Tymczasem jeźdźcy pognali <znowu informacja, która w poprzednich akapitach była podkreślona aż nazbyt często.>wzdłuż lasu w stronę rzeki. <nie chce mi się cytować, ale na początku akapitu było to już powiedziane.> Oczy łzawiły im od pędu powietrza, a palce do bólu zaciskali na wodzach. Ich konie rozdętymi chrapami chłonęły powietrze, tak jak oni chłonęli wolność.
Pogrubiona powtórka. Podkreślony - bełkot. Skąd ta wolność, o co chodzi, do czego się odnosi? Porównanie nie ma spójności, wisi w semantycznej próżni i brak mu osadzenia w fabule.
nawet poczciwa Nija nie niesie tak, jak ten rumak.
Jedyna Nija, jaka mi się kojarzy, to rzekome bóstwo. Może wojny, może śmierci. Niezależnie, trudno do niej dopasować określenie "poczciwa", jeszcze trudniej zrozumieć, o co chodzi wypowiadającemu się osobnikowi, bo w tekście nie pada żadne wyjaśnienie, zatem pozostaje mi tylko polegać na własnej wiedzy.
Pisałam już kiedyś o stosowaniu nazw znanych ogólnie przez czytelników i nadawaniu im (nazwom, nie czytelnikom) nowych znaczeń. Niestety, gdy pojawia się imię już istniejące w świadomości odbiorców, przywołana zostaje cała reszta znaczeń-skojarzeń również. I jeżeli nie pojawia się w tekście wyjaśnienie, że należy tę nazwę rozumieć inaczej...
Cóż, wzmiankowana Nija nijak się ma do kontekstu, w jakim została tutaj przywołana.

To, co powoduje, że to tekst, a na dodatek tekst nudny, nie zamyka się wyłącznie w kulawym, redundantnym języku. Wystarczy spojrzeć na plan.
1. Wsi spokojna, wsi wesoła - sielana, znaczy, owieczki, motylki, dzieci i zwierzątka na pastwisku (do tego naiwniutkie zdrobnienia, normalnie, słodko, aż mdli). Wśród dzieci jedna dziewczynka zostaje wyróżniona przez Autorkę.
2. Jeźdźcy jadą przez wieś. Do rzeki.
3. Nad rzeką się zatrzymują. Jeden z jeźdźców wspomina, że stłukł dzień wcześniej chłopkę, drugi wpada w gniew na tę wieść.
4. Bijatyka, nóż w brzuch - jeździec, który wpadł w gniew, zabija drugiego.
5. Epizod finalny po latach: zabójca wraca po odbyciu kary i zabija tego, kto skazał go na karę.

Zagadka, której rozwiązać nie potrafię: jak ma się epizod nr 1 do pozostałych? Jak jest powiązana dziewczynka i wsi spokojna (i wesoła) z dalszym ciągiem zdarzeń?
Odpowiem wprost, bo Pinki była lekkomyślnie łaskawa dla Ciebie, Autorko: ten epizod nie ma żadnego związku i fabularnie jest zbędny. I nie ma sensu przywoływać argumentu, że chodzi o opis miejsca akcji. Miejscem akcji jest w tym przypadku brzeg rzeki - cała reszta stanowi nieistotne ględzenie, które nie ma żadnego celu. Włącznie z nudnym i redundantnym opisem, jak to jeźdźcy przegalopowali przez wieś (spokojną i wesołą, rzecz jasna).
Łączność kolejnych epizodów też budzi wątpliwości. Nie, żeby nie istniała - istnieje, oczywiście.
Tyle, że zawiązanie akcji (bójki) jest właśnie w próżni. Przyjechali jeźdźcy, jeden wspomniał o pobiciu chłopki, drugi się wściekł. Skąd ów drugi wiedział, że chodziło o tę właśnie chłopkę, z którą (domyślnie - bo też jestem łaskawa) coś go łączyło? Tylko jedna blondynka we wsi była?
Epizod z pobiciem winien, IMAO, pojawić się na początku - zamiast bukoliki na starcie. Zawiązanie akcji nastąpiłoby przynajmniej.
Potem jest cięcie - i znikąd wyskakują jakieś kwestie procesowe oraz penitencjarne. Przydałby się kolejny epizod przed cięciem - że Isaak został skazany i na co został skazany, a przede wszystkim - przez kogo został skazany. Przydałby się również epizod o tym, jak rodzic błagał o życie Isaaka i jak go sędzia (??) wyhuśtał, co stało się przyczyną zemsty opisanej w epizodzie finalnym.
Usiłuję powiedzieć, że ergonomia tego tekstu jest beznadziejna.
Skracasz opowieść do streszczeń zdarzeń, które są istotne fabularnie, przez co niezbyt jest ona klarowna.

Jednak niezależnie, czy się tekst wydłuży, czy nie, jest to strasznie banalny pomysł. Chłopak zabił w bójce, odsiedział karę za morderstwo (ciężką, ale i zbrodnia ciężka wszak była) i zemścił się, zabijając sędziego.
No, żeby jeszcze kara była niesprawiedliwa (hrabia Monte Christo przywołany był? No, właśnie), byłoby o czym czytać. Ale zemsta za sprawiedliwą karę wymagałaby konkluzji ze strony Autorki, wyjaśnienia, co przez tę opowieść chciała odbiorcy powiedzieć, z jaką nadrzędną prawdą chciała się zmierzyć, wyrazić opinię.

A tu nic takiego nie ma. Nie dość, że językowo żałośnie, to i tematycznie o niczym. No, to co tu więcej rzec? NUDA i tyle.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Orson
Ośmioł
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55

Post autor: Orson »

Małgorzata mnie przeraża. Mam już opuszczać forum, patrzę, czy wszystko przejrzałem, a tu PACH! Precyzyjnie wydziergany post-masakrownik prosto w niewinne serce Autora. Nie znacie dnia, ani godziny.
Nikt nie spodziewa się...:)
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat

Awatar użytkownika
BlackAngel
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46

Post autor: BlackAngel »

No cóż, nie zna litości. Oficjalnie stawiam sobie jeden cel - napisać tekst, który Małgorzata uzna za opowiadanie ;P.
Spoko ;). Co cię nie zabije to cię wzmocni.
Małgorzata:
jak kwitnący aster wygląda w całej okazałości i czym się jego okazałość różni od kwitnącego astra (samego w sobie).

Kwitnący aster w całej okazałości - duży, piękny aster.
Kwitnący aster - kwitnący aster.
Co do tej Niji, nie miałam po prostu pojęcia, że jest to bóstwo. Mój błąd.
Znając mnie, zero akcji, a do tego powtórzenia informacji. Zapewne to spowodowało nudę, tak wnioskuję z Twojego postu, Małgorzato. No i do tego moje mistrzowskie porównania w towarzystwie niezgorszej gramatyki.
A teraz czas wyjaśnić co to MIAŁO być.
Jest sobie chłopak który zabija jakiegoś gościa. Wpada w niezłe gówno, zostaje wysłany na jakąśtam wyspę, z której mało kto powraca. Innymi słowy mówiąc - prosto do piekła. Przeżywa, ale pobyt tam rozwala mu cały jego świat. Niezależnie od tego, czy kara była sprawiedliwa, czy nie już jako inny człowiek (w tym sensie, że zmieniony przez ten pobyt na wyspie) szuka gościa który go skazał i zabija.
Chodziło o to, żeby trochę pobawić się nastrojem i pokazać różnicę w tych dwóch zbrodniach. Nie wyszło. Bywa.

Post może być nieco chaotyczny, ale nie oczekujcie, że człowiek z grypą żołądkową będzie pisał normalnie.
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Anioł w Czerni pisze:A teraz czas wyjaśnić co to MIAŁO być.
Jest sobie chłopak który zabija jakiegoś gościa. Wpada w niezłe gówno, zostaje wysłany na jakąśtam wyspę, z której mało kto powraca. Innymi słowy mówiąc - prosto do piekła. Przeżywa, ale pobyt tam rozwala mu cały jego świat. Niezależnie od tego, czy kara była sprawiedliwa, czy nie już jako inny człowiek (w tym sensie, że zmieniony przez ten pobyt na wyspie) szuka gościa który go skazał i zabija.
Chodziło o to, żeby trochę pobawić się nastrojem i pokazać różnicę w tych dwóch zbrodniach.
Z tego, co napisałaś, zwróć uwagę na podkreślone i pogrubione kwestie. To są istotne elementy, z których winnaś zrobić fabułę.
Zaczynając od kwestii pogrubionej, czyli konkluzji.
Żeby wskazać różnice, należało dać czytelnikowi szansę na porównanie, czyli POKAZAĆ OBIE ZBRODNIE (kolejność i kwestie, kiedy i gdzie, to zupełnie osobne zagadnienia, fabuła nie musi biec linearnie, ale o tym potem) => jak inaczej można porównać?
Istotne elementy konstytutywne fabuły:
1. charakterystyka bohatera przed zbrodnią/w momencie popełnienia pierwszej zbrodni.
2. charakterystyka bohatera po pobycie na wyspie => wszak bohater się zmienił pod wpływem.
Oba elementy - niezbędne, ponieważ potrzebne są właśnie do pokazania odbiorcy zmian u bohatera => że jest innym człowiekiem, zdolnym do zemsty, niezdolnym do wyrzutów sumienia, czy coś.
3. Zapewne potrzebny będzie opis, co się na wzmiankowanej wyspie działo, pokazanie, jakie to piekło, by uczynić kwestię wiarygodną dla czytelnika;
4. opis, jak się zmienił świat bohatera - jak się "zawalił kompletnie" - z tych samych powodów, co opis tego, co zdarzyło się bohaterowi na wyspie.
Tak zgrubnie podstawowe elementy konstrukcyjne.

Można z nich zrobić prostą linearną fabułę.
1. Epizod opisujący pierwsze morderstwo - przyczyna, przebieg, skutek.
2. Uwięzienie bohatera.
W epizodach winny się znaleźć wskazówki, jaki jest bohater (np. że porywczy, rozwydrzony i rozpieszczony bogaty bachor), jak również wzmianki dotyczące jego świata/życia.
3. Błagania rodziny u sędziego o litość dla syna - czyli jak sędzia obiecał i dotrzymał pokrętnie słowa.
4. Przynajmniej jeden długi epizod, jak wyglądał pobyt bohatera na wyspie - i okazja wskazania, jak się zmienił.
5. Epizod ukazujący powrót po latach i zmiany świata bohatera - również okazja do wskazania jego zachowaniem, jak się zmienił.
6. Drugie morderstwo (zaplanowane, a zatem nieprzypadkowe) + zakończenie.

Można zrobić nielinearną fabułę też. To tylko jedna z opcji, kompozycję można zorganizować inaczej.
1. Bohater na wyspie - opis okropności, opis bohatera po zmianie.
2. Retrospekcja - morderstwo kumpla - charakterystyka bohatera przed zmianą.
3. Kolejne okropności na wyspie - dalszy ciąg charakterystyki bohatera po zmianie.
4. Retrospekcja - proces - znowu opis bohatera przed zmianą, jego reakcja na wyrok.
5. Zwolnienie z wyspy - reakcje bohatera po zmianie.
6. Retrospekcja - bohater dowiaduje się, że np. matka błagała sędziego o łaskę (ostatnia rozmowa przed rozstaniem).
7. Powrót do domu - opis reakcji bohatera na to, co zastał (zwalony świat).
8. Decyzja o morderstwie sędziego (znowu podkreślenie, że będzie to zbrodnia zaplanowana, na zimno, żadnego afektu) - i wychodzi samo zakończenie otwarte.

Można tak. Można inaczej. To tylko model, który ma pokazać, na co winno się zwracać uwagę przy tworzeniu fabuły. Istotne zdarzenia winno się podciągać pod cel opowieści. Sformułowałaś cel, Aniele w Czerni, ale nie podporządkowałaś treści temu celowi, lecz roztkliwiałaś się nad sielaną i galopującą kawalkadą.
Tymczasem wypada zadać sobie pytanie, co jest potrzebne do opowiedzenia na określony temat-cel.
Nie zadałaś sobie tego pytania, co widać po prezentowanym tekście.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Parę drobiazgów ode mnie:
BlackAngel pisze:Isaac, jakby tego nie zauważając kopnął go w bok. Rozległ się trzask łamanych kości. Chłopak zawył ponownie. Zwinął się z bólu.
Jakież to kości są w boku, żeby je tak kopnięciem połamać? Albo miednica (tylko to bardziej biodro niż bok) albo żebra. Stawiam na żebra. Tyle, że te mają to do siebie, że przeważnie nie trzaskają przy łamaniu (po kopnięciu).
Isaac natychmiast zrobił to samo. Ponownie skoczył na przeciwnika. Ostrze zalśniło groźnie. Potem zniknęło w ramieniu chłopaka.
Leo wrzasnął i runął na ziemię, upuszczając swój nóż i chwytając ten tkwiący w ciele. Wyszarpnął go. Z rany natychmiast trysnęła ciemna krew. (...)
Tętnica! - zawył klęczący przy nim chłopak – Do diabła, przebiłeś mu tętnicę!
(...)
Ciemna krew pulsując, obficie wypływała z otworu. Zaplamiła ręce Isaaca, pokrywała już całe ramię Leo i ściekała na kamienie.
(...)
Krew tętnicza ma to do siebie, że jest jasna. No - jaśniejsza od żylnej. Podkreślanie ciemności tej krwi, poza tym że jest niedanym zabiegiem poetycko-stylistycznym, zmusza czytelnika do zastanowienia się z kim ma do czynienia. Ciemna krew - znaczy ZŁY jakiś? Smocza krew w nim płynie? Czarnoksiężnik? Błąd rodzący mętlik.
W końcu jadący z tyłu mężczyzna wbił pięty w boki swojego rumaka . Zwierzę przyspieszyło. Jeździec prowadził je jedną ręką, drugą dobył miecza. Gnający z przodu człowiek zaklął i pogonił wierzchowca. Za późno.
Biała klinga zatopiła się w boku jego konia. (...) Zgrabnie zeskoczył z konia i jednym szybkim ruchem przyłożył zakrwawioną klingę do szyi uciekiniera.
(...)
Potem jednym szybkim ruchem rozdarł ofierze gardło.
Znaczy się - odłożył ten miecz i zębami/pazurami się rzucił na szyję przeciwnika? Mieczem się nie rozdziera. Może gdybyś podkreśliła, że miecz jest totalnie nieostry, ma szczerby, jest zardzewiały i bardziej drze niż tnie - wtedy takie sformułowanie byłoby uprawnione. W przeciwnym razie - nie.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
BlackAngel
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46

Post autor: BlackAngel »

Kurger - z tą krwią - głupi błąd. Pochrzaniło mi się, a nie powinno... sorry.
Małgorzata - dzięki. Czy jednak nie uważasz, że trochę pokazałam w tekście zmianę bohatera? I dlaczego nie? :P
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Nie pokazałaś. Dałaś charakterystykę bohatera w akcji, gdy popełnił pierwszą zbrodnię, natomiast potem już nie => na końcu bohater streszcza fabułę, której zabrakło. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
BlackAngel
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: czw, 28 sty 2010 17:46

Post autor: BlackAngel »

Dobra, dzięki Miszczu :*. Jeśli będę miała wenę i chęci to poprawię to opowiadanie i może wstawię w bardziej przystępnej formie :D.
Co cię nie zabije, to cię wkurzy ;D

ODPOWIEDZ