Nowy Świat, 2100 znaków

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
NucBoy

Nowy Świat, 2100 znaków

Post autor: NucBoy »

Ale polecam tez wersja pdf - jest tam zaznaczona kursywa która wydatnie pomaga w odczytaniu tekstu.
http://www.przeklej.pl/plik/nowy-swiat-pdf-0023dr98m40i
Miłej lektury i owocnej krytyki.

Co ten gówniarz odwala !? Ślepy !? Nie widzi co się dzieje !? Każdy kolejny ułamek sekundy jest na wagę złota... Poprzednia zostaje pożerana przez następną, tak szybko, że nikt tego nawet nie zauważa. Pożerająca, nie zdąży skończyć, a następna w kolejce nadgryza jej koniec – czy właściwie początek.
Lepiąca się koszula nie pomaga mężczyznie przebić przez ten ogromny tłum. Stado pieprzonego bydła. Dopadły nas krokodyle, one more time zmieniły nas w bydło. Wielka masa dookoła, z daleka wygląda jak dawno zapomniana dzika łąka, którą targa wichura. Morze kolorów, wszystkie wędrujące w swoją stronę. Chaos, a może rytm? Słychać uderzający o siebie metal. To tłuką się wzajem przerabianie kończyny. Sensory w głowach piszczą, każdy ostrzega sąsiada, dzwięk nie do wytrzymania. Wpływ emocji, strachu, adrenaliny, uwalnia stłamszone, wrodzone ludzkie cechy. Zgromadzeni nie potrafią zapanować nad technologią wszczepioną w głowy, oczy, uszy, nogi, ręce, nogi, brzuchy. O tamten ma czerwony znak na uchu. Bogacz mógł sobie pozwolić na translator strachu i emocji. Pewny krok i nerwy „ze stali” domeną jego życia. A teraz lata jak oparzony, jak cała reszta tego bydła.
Budynki krwawią czerwienią zachodzącego słońca. Ironia tego, który planował zachód. Przepełnienie czary ze zwierzęcymi zapędami. Teraz biegają. Szyby nie są już pryzmatem ulicy, odebrano im role narratora obrazu. Wybijane w ostatnim akcie rozpaczy, miażdżone na pył – w zemście za pokazywanie tego czego ludzie nie chcą widzieć. Ludzie ? Haha.
Zdeptane pomniki, wyciśnięte z soków pasy zieleni. Trawa umiera obojętna. Kwiaty płaczą rzewnie płatkami, łamane. Nikt nie chce spojrzeć na ich lament. Gdy zabrakło popytu na piękno, stały się niepotrzebne. Bez obrońców, śmiertelnie bezradne. Tylko drzewa stoją niewzruszone. Jedyne były tu, gdy wszystko jeszcze było stare, jedyne, które tu będą, gdy wszystko znowu się zmieni. Świadkowie ludzkości. Zimne, nie chcą współczuć. Szumią tylko, a szum jest pełen złości – płaćcie za ulepszanie się i próbę ulepszania nas.
A to ignorant! A to szczyl prawdziwy! Gówniarz ma na uszach sluchawki i słucha sobie muzyki! Wściekły mężczyzna wykorzystuje brak ogłupiających teraz implantów. Zawsze chciał pozostać wierny mądrości i ludzkości, nie postępowi i modzie. Wyciąga rękę i szarpie chłopca w swoją stronę, odwraca jego głowę. Wciąż tacy są... uśmiecha się mimo woli pod nosem. Stoi przed nim młody…

Od robienia głupich rzeczy gorsze jest chyba tylko nie robienie niczego. Tak zawsze mówiła matka. Matka zawsze dużo mówi. Choćby, że jako dziecko mam wielkie szczęście. Po świętym. Ale kto to ten święty? Nigdy takiego na ulicy nie widziałem. Ani na ekranach na ulicy. Ani w trójwymiarowej gazecie. Gnioty ze szkoły, gdy zapytałem – implanty móżdżkowe wskazują złe hasło – mówiły. Proponowały – nie chodzi Ci o Szatana? Sekty?
Lepiej robić głupie rzeczy, choćby wyjść wieczorem na Brooklyn.
To całe 19 lat mojego życia, tak wiele, ale gdy patrzę na to miasto, pył. Znów widzę ten tłum, dwa rwące strumienie ludzi, dwa różne kierunki. Znów czuję żar.
Czarny kolor ubrania ściąga jeszzce bardziej ciepło.
Może to chłodzenie od wewnątrz azotem będzie wyjątkiem od kodeksu matki?
„Żadnych android w ciele, żadnego metalu zamiast skóry.”
Właściwie pasuje mi to. Styl, który preferuję, mój i jej punk!
Ludzie idą i z pogardą mijają chłopaka. Może nie potrafią już odczytać sensu hasła z jego koszulki – „uwierz w prawdziwego człowieka”. Dziwi ich jego wzburzony włos. Kontrast blondu z ciemnym, przestarzałym odzieniem. Brak zoomu w turkusowych oczach. Na miejscu tylko słuchawki i kabel biegnący do kieszeni.
Gezelin wyrywa się z ciasnej głowy i obserwuje rzeczywistość.
Wielkie wieżowce, od wysokości aż nienaturalne. No bo gdzie pomieszczą wszystkie miliardy? Marny, zakrawający na pogardę dla natury, zielony akcent wśród przechodząćych. Zupełnie bez wyrazu, zielona trawa. Kwiaty, takie delikatne, co się z nimi stanie, gdy staną się niepotrzebne? Za to drzewa budzą respekt. Gdy porównam do nich miasto, ono też wydaje się pyłem.
Gdy młody patrzy na ludzi, w dalszym ciągu nie widzi minimalnej różnicy. Ich zachowanie jest takie samo. Poruszają się jak stado, kierują się intuicją wybierając kierunek.
Wyglądają jak bydło na wypasie. Teraz tak mogę powiedzieć.
Pół tego miasta oglądało dokument Brianas’a. Ilu widzi, jaką był metaforą?
New Hope, powstało na gruzach Nowego Jorku. Zachowało nazwy dzielnic, nawet część ulic była położona tak samo. Choćby Brooklyn. Tylko, że teraz zamiast korków, jest popychanie, zamiast klaksonów, przekleństwa. Ale ludzie mówią na tą przeludnioną metropolię New Crowded. I trudno się temu dziwić. Na takim obszarze miliard ludzi...
Drum & base w słuchawkach wycisza wszystko dookoła. Gezelin może się skupić na tym co widzi, nie sugerować dźwiękami. Nie dręczą go świsty robotów remontujących kanalizację. Wszystko sterowane przez sieć. Nie musi zamartwiać się strzałami dochodzącymi z mijanej Drag street. Tam mieszkają prawdziwi władcy miasta. Mafia, grube, obślizgłe, tłuste ryby, z małymi oczkami. Ich skrzela nie pozwalają żyć poza własnym akwarium. Nie wychylają z niego nosa, bo uduszą się z braku powietrza. To ci rządzenie!
Drum & base nastraja. Uderzenie bitów porywa każdą komórkę, każe też jej uderzyć. Raz spokojnie, raz agresywnie, zawsze angażując. Dodatek industrialu nadaje całości sens. „Hold your color” śpiewa wokalista.
Na jawie nie widać tych pogardliwych spojrzeń, nie widać brudu tłumu. Nie widać telebimu, na którym pojawia się co chwilę kilka osób. Przerwali reklamy. Coś żywi gestykulują. Czerwoni na twarzach. Tak szeroko otwierają usta. Ale czego chcą?
Nie widać jak na to reaguje tłum. Trans muzyczny sprawia, że dalej zachowuje się tak samo. Nie widać torującego sobie w naszą stronę drogi, dojrzałego mężczyzny. Nie widać przerażenia w jego oczach, które ewoluuje w złość. Za to szyby w wieżowcach są zupełnie inne. Odbijają to krwiste niebo.
Niezły nam dzisiaj sprawili zachód w instytucie – myśli Gezelin.
Nagle kolejny neuron poruszony. Tym razem to nie muzyka. Odwraca twarz zaskoczony. W oczy patrzy mu ten sam turkus. Ta sama, naturalna twarz. Bez tłumaczenia, tamten zrywa mu słuchawki. Słyszy obserwowaną rzeczywistość.
- Do uderzenia pocisków atomowych pozostało 45 sekund. Prosimy udać się do schronów.
Gezelin zrywa się, chce pędzić. W jakąkolwiek stronę, byle pedzić. Stary łapie go za kołnierz.
- Gdzie? Ręką wskazuje na ludzi Broodwayu – Masz zamiar dołączyć do bydła?
Przyciąga go do siebie, i chyba stara się coś wymyślić - Lepiej zacznij sie modlić do wszystkich świętych szczeniaku.
- Do uderzenia 35 sekund. Radzimy zawieśić chipy mózgowe. Wiele osób posłusznie poddaje się radzie i pada bezładem, tam gdzie stało.
Stary chyba ma jakiś plan.
Obydwu wyrywa z tej chwili zawieszenia krzyk, odwracają się w tamtą stronę. Wpada prosto na nich młoda dziewczyna. Przewracają się i...

Klotylda wreszcie mogła spełnić swoje marzenie o wewnętrznym podłączeniu do sieci. W jej własnym mózgu. Pierwszy implant i od razu taka wysoka półka. To się nazywa szpan. Potem jeszcze tylko zmieni to durne imię, i w ogóle będzie się nadawać do życia w społeczeństwie. Śmiała się teraz w myślach z matki, która twierdziła że niedługo w ich ciele nie zostanie nic ludzkiego. Że staną się robotami, które sami wymyślili.
Nonsens. Teraz siedziała w fotelu i czekała na zastrzyk usypiający. Szczerze mówiąc, to trochę się bała. Zbliżający się do niej obrzydliwy mechanik ze strzykawką w ręce, zachwiał w niej przekonanie, czy tak bardzo marzy o zmianach. Drobinki potu, rozpoczęły swoje sklejanie się w większe kropelki. Ręce mimo woli krążyły od klatki piersiowej do pasa. Nogi wyraźnie drgały w fotelu.
- Może zdecyduje się pani od razu na wszczepienie translatora strachu i emocji? - celnie zauważył brzydal w fartuchu - Mamy niezłe promocje, jedyne 50 lat spłacania i jesteś maszyną, na czysto.
Maszyną – to brzmi obrzydliwie. I wtedy gromem uderzył pół robot-pół człowiek, generał z ekranu.
- Federacja Ludowa Azji wystrzeliła 98 rakiet nuklearnych w cele na całej ziemi. Świat odpowiedział tym samym. Należy natychmiast udać się do schronów lub zawieśić czipy. Do uderzenia w New Cro... Hope pozostało 1 minuta i 45 sekund. Udanego dnia życzy prezydent i rada nadzwyczajna New Hope.
Szok, koszmar, cały świat zawalił się w kilka chwil. Ułamki sekund płyną i pożerają się kolejno. Klotylda chce wstać i zacząć biec, gdziekolwiek, byle biec. Oprzytomniała dopiero, widząc spojrzenie mechanika. Nie przypadło jej do gustu. Metalowe, nadrdzewiałe zęby nie wyglądały najlepiej.
-Wybierasz się gdzieś? W ostatnich chwilach swojego życia, będę miał okazję przynajmniej się zabawić.
Rzuca się na Klotyldę i przygniata ją swoim ciałem. Kobieta wymachuje rękami, kopie jak może, ale tylko obija ręce o metalowe części zboczeńca. Nagle daje się słyszeć spięcie prądu z jego ciała.
- ku**a, mam zwarcie!
Nie czekając, Klotylda wydostaje się spod niego i pędzi do wyjścia.
- Pomóż mi Ty suko, zawieś mi chociaż chip!
Ale dziewczyna nie ma zamiaru czekać. W pogoń za nią rzuca się kolega leżącego. Wypadają z warsztatu. Oszołamia ich krawe niebo. Brooklyn krwawi razem z nim. Oglądając się do tyłu, biegnie przed siebie.
- ...rzenia 35 sekund. Radzimy zawieśić chipy mózgowe. Wiele osób posłusznie podaje się radzie i pada bezładem tam gdzie stało. Goniący ją typ również. Wreszcie może popatrzeć przed siebie. Odwraca głowę. Tuż przed oczami ma dwóch gości, za nimi przykryty regipsem wykop kanalizacyjny robotów. Już nie zdąży wyhamować.
Wpada z rozpędem w dwójkę. Wszyscy walą się na dyktę.
- widzicie, nie ma dziu...
Materiał pęka z trzaskiem. Spadają w dół, w ciemności i odór smrodu. Byle nie zawadzić o anachroniczną drabinkę...
- 3, 2, 1
Udaje im się tylko usłyszeć jeszcze potężny grzmot. Nie, to nie grzmot. To jak drums & base, milion razy mocniejsze. Nie porusza neuronami, a całym ciałem. Wybija dech z piersi, niszczy bębenki w uszach, łamie kości, zatrzumuje serce, topi androidy, rozsadza gałki oczne, pali włosy, gniecie zęby, wykręca i rozrywa język, tłamsi żołądek, rozwija jelita, przerywa struny głosowe. Jest nawet grzyb, który nadaje przesłanie – po was pasożyty. Czerwony ogień zalewa miasto, przytula do siebie budynki, miecie półludzkimi ciałami, gorzej niż tajfun, gorzej niż tsunami. Dla bomby atomowej wszystko jest piórkiem i igraszką.
Nim wpadli do ścieków, doszło do nich głuche stęknięcie bólu, niewinnej Ziemi. Znów to ona przyjmowała najgorsze baty.

- No trzymaj się chociaż trochę, nie mam zamiaru być Twoim tragarzem. Te kilka godzin nieprzytomności w kanale nie działały na mnie wzmacniająco!
Oburzył się na Klotyldę facet.
Ten drugi spinał się za nią i klnął pod nosem. Nie była pewna, ale chyba chodziło o te spadające mu z niej na głowę krople. Patrząc w górę doskonale widziała zachmurzone niebo. Blade światło sączyło się delikatnie do wnętrza dziury. Drabinka stękała. Pierwszy wyszedł doktorek – jak zdążyła go sobie nazwać. Potem podał jej rękę. Bez słowa, z lekką czerwienią na twarzy wyciągnął ją na powierzchnię. Zobaczyła…
Ok. Przyznaję, przeraziło mnie to, że tamta dwójka wychodząc nie dała żadnego słowa. Mokry od tego syfu, który na mnie kapał, wspiąłem się wyżej, bardziej energicznie. Jednym wyskokiem znalazłem się na powierzchni. Popatrzyłem w stronę północną. Jeszcze wczoraj był tam Queens. Zabrakło mi tchu w gardle. Nad ciałem zapanowało odrętwienie. Stałem tuż…
Tuż nad kraterem stał dzieciak. Z rąk wypuścił ściskane dotąd kurczowo słuchawki. Trzeba przyznać że uderzenie było monstrualne. Ciekawe ilu ludzi w guberni New Hope nie miało w sobie metalowych części. Wszystkich szlag trafił. Mikro zabójcy dorzuceni do bomby. Pożerające metalowe chipy. A ostrzegałem, tyle razy mówiłem… Co za siła, epicentrum musiało być gdzieś na Bronxie. Jeszcze dwadzieścia metrów… i koniec. Krater był od naszego kanału dwadzieścia metrów. Kątem oka dostrzegł, jak dziewczyna obok upadła na kolana i zaczęła szlochać.
Z kolan wygląda to tak samo. Całe miasto zniszczone. Nie ma nawet ruin. Za nami stoją tylko jakieś wraki budynków. W połowie zawalone. Strzaskane szyby. Wystające jak kości stalowe zbrojenia. Skruszone fragmenty betonu. Wszechobecna zagłada. Tylko te drzewa stoją jak stały. Opadły im jedynie liście, poprzepalały się niektóre gałęzie. I co nam z odporności na promieniowanie. Teraz mam żyć z tymi dwoma świrami?
- Matka miała rację, ma…
- Mam to cholerne szczęście. Popatrzyli na mnie we dwoje. Może to niedorzeczne, ale miała rację i teraz muszę się z tym zgodzić. Trzeba się dowiedzieć od tego typa, kto to ci święci. Kilkanaście metrów od życia. Dziewczyna wstała i chyba chciała coś krzyknąć. Nim zdążyła poruszyć swoją pierś, przerwał jej ten gościu:
- Mam na imię Snickers i mam głęboko w dupie jak bardzo was to śmieszy. Nikt się nie śmiał. Zdecydował, że będzie kontynuował:
- Jestem, przymusowo emerytowanym naukowcem. Wygląda na to, że takie dwie gnidy jak wy, pod moją komendą – zawiesił głos, ręką wskazał na wszechobecną teraz przestrzeń. Odwrócił się wymownie przez ramię i objął uściskiem ruiny – będą ze mną budować nowy świat.
- Masz przewrócone w głowie doktorku? I niby jak masz zamiar do tego się zabrać?
- Hm, zaczniemy od znalezienia czegoś do jedzenia.
I poszedł w stronę ruin.
Gezelin stał tak jeszcze chwilkę. Patrzył na odchodzącą w dal dwójkę. Wtedy usłyszał dźwięk. Tuż koło jego mokrego buta grały słuchawki. Podniósł je i założył na uszy:
“i'm reaching in my cupboard for a painkiller uh uh uh
i need another painkiller”
I ruszył tam gdzie reszta. Budować nowy świat.
W rytmie drums & base.
Pył wokół zataczał kręgi nad nimi. Piasek sypał się na głowy… te same śmieci dopiero zmiecione, znów osadzały się w ich włosach, ubraniach, nosach, oczach, uszach;
Głowach.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Ale polecam tez wersja pdf - jest tam zaznaczona kursywa która wydatnie pomaga w odczytaniu tekstu.
Normalnie, jakbym trafiła na wypowiedź, której początku nie usłyszałam...
Kursywa jest dostępna na FF. I nie jest to skomplikowane.
Podobnie, jak przeczytanie Forumokiety, szczególnie punktu o Łowisku.

edit: Od razu wypada ostrzec Komentujących, że Autor ma problemy z interpunkcją. Szczególnie ze spacjami. Co widać poniżej:
Co ten gówniarz odwala<spacja zbędna> !? Ślepy<spacja zbędna>!? Nie widzi co się dzieje<spacja zbędna>!?

Trzy razy niepotrzebna spacja. Tradycyjnie też, skoro to pytania, najpierw pytajnik, potem wykrzyknik.
Tak się czepiłam, bo mam nową sygnaturę i staram się na nią zasłużyć.
Każdy kolejny ułamek sekundy jest na wagę złota... Poprzednia zostaje pożerana przez następną, tak szybko, że nikt tego nawet nie zauważa. Pożerająca, nie zdąży skończyć, a następna w kolejce nadgryza jej koniec – czy właściwie początek.
Rzecz wygląda tak: czas jest cenny, bo jest go mało, jak twierdzi narrator w zdaniu pogrubionym. Po czym zaczyna się rozwodzić o pożeraniu się sekund. Ma na to czas? Zatem skłamał, że ułamki sekund są na wagę złota.

Lubię takich narratorów, którzy zaliczają wpadki już na starcie. To zwiastuje, że potem będzie tylko ciekawiej...
Ostatnio zmieniony pn, 15 lis 2010 00:37 przez Małgorzata, łącznie zmieniany 1 raz.
So many wankers - so little time...

NucBoy

Post autor: NucBoy »

Po prostu mi osobiście dużo wygodniej czyta się coś wydrukowanego, czy też po prostu w oryginalnej wersji niż z forum.
Więc daję szansę także ludziom którzy mają podobne upodobania.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Zatem również daję Ci szansę jeszcze raz: FORUMOKIETA, punkt o ŁOWISKU.

A zdanie od "ale" - jako pierwsza wypowiedź na FF w ogóle - jest błędem, niezależnie, czy się dopełniło grzeczności, czy nie.
So many wankers - so little time...

NucBoy

Post autor: NucBoy »

Grzecznie się poprawiłem :) - "dwa słowa" o mnie są.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

Poprzednia zostaje pożerana przez następną, tak szybko,(...)
Wiesz Ałtor, to nawet po polsku nie jest...
Stado pieprzonego bydła. Dopadły nas krokodyle, one more time zmieniły nas w bydło
Jak Ałtor będziesz wymyślał formułkę powitalną na Łowisku to wymyśl też w czym one more time jest lepsze od polskiego jeszcze raz. I dla rozwiania wątpliwości - to nie było retoryczne. Dlaczego w zdaniu napisanym po polsku postanowiłeś umieścić angielski wtręt?

edit. Ałtoru się przywitał. Fajnie... :)
edit2. Poprawa po przeczytaniu częściowo tekstu...
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Autor na wstępie pisze:Ale polecam tez wersja pdf - jest tam zaznaczona kursywa która wydatnie pomaga w odczytaniu tekstu.
http://www.przeklej.pl/plik/nowy-swiat-pdf-0023dr98m40i
Polecanki-cacanki.
Błędne hasło.

Znaczy, zostaję przy tekście zamieszczonym na FF.
Do dzieła!
Co ten gówniarz odwala !? (CIACH!)
Każdy kolejny ułamek sekundy jest na wagę złota... Poprzednia zostaje pożerana przez następną, tak szybko, że nikt tego nawet nie zauważa. (CIACH!)
Lepiąca się koszula nie pomaga mężczyznie przebić przez ten ogromny tłum. Stado pieprzonego bydła.
Zaznaczyłam powiązania. Pierwsze (pogrubione), czyli gówniarz-mężczyzna, to dość nietrafnie dobrane synonimy, niestety.
Drugie (podkreślone) jest bardziej interesujące. Zaimek wskazuje, że chodzi o tłum ułamków lub sekund, co się pożerają łańcuchowo. Czyli bydło...
Yyy...
Ciemna strona języka silna jest, Autorze.

I potem już może być tylko coraz zdziwniej i zdziwniej.
Dopadły nas krokodyle, one more time zmieniły nas w bydło.

No, i niezrozumiałe zupełnie zdanie. Sekundy (lub ich ułamki) to tłum, czyli bydło, więc w co zmienił się narrator i jego małoletni kumpel tak naprawdę?
Rozumiem, że to proza poetycka, ale nawet poetyzowanie nie zwalnia z obowiązku zachowania sensu w przekazie.
Pomijając, że tak bliskie użycie wyrazu "bydło" to stylistyczny błąd.
Wielka masa dookoła, z daleka wygląda jak dawno zapomniana dzika łąka,
Masa (czego?), która wygląda jak łąka (i czemu zapomniana?).
Morze kolorów, wszystkie wędrujące w swoją stronę.
Znaczy, w którą stronę, skoro to morze?
Wiedziałam, że ten narrator jest obiecujący...
Słychać uderzający o siebie metal.

Przed oczyma duszy mojej pojawia się metalowy pręt, który się zgina, by uderzyć jednym końcem o drugi - słyszę wtedy stosowny szczęk. Metaliczny, rzecz jasna.
Nie wiem, co bierze narrator, ale zdecydowanie powinien zmniejszyć dawkę.
A na poważnie, Autorze: Słychać uderzenia metalu o metal/metaliczne uderzenia/szczęk/etc. Imiesłów czynny w tym zdaniu zbędny.
To tłuką się wzajem przerabianie kończyny.
Narrator ma niezły odjazd.
Podkreślone niepotrzebne, pogrubione - nie mam pojęcia, co znaczy w tym zdaniu.
Pewny krok i nerwy „ze stali” domeną jego życia.
Po torturowaniu leksyki narrator wziął się za frazeologię.
Na pewno "krok i nerwy" to "domena życia", Autorze?
Radziłabym posłać narratora na odwyk. I tresurę.
Przepełnienie czary ze zwierzęcymi zapędami. Teraz biegają.
Ten ćpun nie oszczędził nawet składni.
Wychodzi, że zapędy biegają. Pomijając, że chyba chodziło o popędy, ale z narratorem na haju nigdy nie wiadomo...
Modyfikacja frazeologicznego zwrotu dotyczącego czary goryczy - marna, czyli mało adekwatna do obrazowania, bo nawet w najśmielszych (trzeźwych) skojarzeniach zapędy nie łączą mi się ani z kroplą, ani w ogóle z cieczą (jakąkolwiek).
Przypuszczam, że popędy wzięły górę/zawładnęły/zwyciężyły..., albo coś podobnego znaczeniowo miało się tu znaleźć.
A to ignorant! A to szczyl prawdziwy! Gówniarz ma na uszach sluchawki i słucha sobie muzyki! Wściekły mężczyzna wykorzystuje brak ogłupiających teraz implantów. (CIACH!) Wyciąga rękę i szarpie chłopca w swoją stronę, odwraca jego głowę.
Nie wiem, skąd ta obsesja ze swoją stroną. Całkowicie poza zasięgiem semantycznym czasownika "szarpać". Ale mniejsza o irytującą manierę językową.
Zerknięcie w pierwszy z cytowanych fragmentów tekstu - i jest gówniarz=mężczyzna. A tu nagle się okazuje, że to różne osoby. Narrator zapomniał jakoś zaznaczyć wyraźnie, zwłaszcza, że wcześniej mówił "nas", czyli wychodziło: on i gówniarz=mężczyzna. Teraz zmienił śpiewkę. Wiadomo, dlaczego. Pomroczność jasną ma czy inne takie nadużycia semantyczne.
Właściwie, jaki to narrator?
Chyba nie powinnam pytać... :X

Ach, i na koniec jeszcze polecam, Autorze, szybkie sprawdzenie w słowniku ortograficznym odmiany rzeczownika "mężczyzna".

Tyle na dziś. Dobrnęłam do końca epizodu (?). Nie było łatwo, bo to nie jest polszczyzna nawet zbliżona do ogólnej. Powiedziałabym, że to raczej peryferia języka.
W dążeniu do stworzenia przekazu emocjonalnego, Autorze, zapomniałeś, że tekst powinien być zrozumiały na tym najbardziej podstawowym, dosłownym poziomie.
Zwyczajnie nie mam pojęcia, o czym czytam. Nie mam pojęcia, z czyjej perspektywy opowiada narrator. Nie mam pojęcia, co właściwie opisuje, a zatem - co się dzieje.
A to dopiero początek...

CDN.
So many wankers - so little time...

NucBoy

Post autor: NucBoy »

Teraz jest wersja bez hasła, zapomniałem sobie o tym zupełenie :(
http://www.przeklej.pl/plik/nowy-swiat-pdf-0023e504203p
Mam nadzieję że dasz się namówić na ponowne przeczytanie bo wygląda to trochę inaczej.
Dopadły nas krokodyle, one more time zmieniły nas w bydło.

No, i niezrozumiałe zupełnie zdanie. Sekundy (lub ich ułamki) to tłum, czyli bydło, więc w co zmienił się narrator i jego małoletni kumpel tak naprawdę?
Rozumiem, że to proza poetycka, ale nawet poetyzowanie nie zwalnia z obowiązku zachowania sensu w przekazie.
Pomijając, że tak bliskie użycie wyrazu "bydło" to stylistyczny błąd.
"Młody" i "profesorek" nie zmieniają się w nic co wynika z dalszej części tekstu :)

Wielka masa dookoła, z daleka wygląda jak dawno zapomniana
dzika łąka,


Masa (czego?), która wygląda jak łąka (i czemu zapomniana?).
Skoro jesteś z Wrócławia pewnie nieczęsto oglądasz taką właśnie łąkę. Masa oczywiście ludzi - tłum to też wynika z tekstu, trochę więcej abstrakcji pls. Zapomniana łąka widzisz, zarasta, rusza swoim nurtem i różni się od takiej koszonej i zadbanej. Zresztą co wprowadza tutaj samo słowo zapomniana - zapomniani ludzie... - ta łąka tak?
Morze kolorów, wszystkie wędrujące w swoją stronę.


Znaczy, w którą stronę, skoro to morze?
Wiedziałam, że ten narrator jest obiecujący...
taki paradoks mały...
Pewny krok i nerwy „ze stali” domeną jego życia.


Po torturowaniu leksyki narrator wziął się za frazeologię.
Na pewno "krok i nerwy" to "domena życia", Autorze?
Radziłabym posłać narratora na odwyk. I tresurę.
Oj nie możesz tego traktować dosłownie. Cyberpunk, implanty które coś powodują. Jak się przeczyta cały tekst łatwo wywnioskować że w tym świecie są one najbardziej pożądane, więc dlaczego nie miały by być domeną jego życia te właśnie "rzeczy".
Przepełnienie czary ze zwierzęcymi zapędami. Teraz biegają.

Ten ćpun nie oszczędził nawet składni.
Wychodzi, że zapędy biegają. Pomijając, że chyba chodziło o popędy, ale z narratorem na haju nigdy nie wiadomo...
Modyfikacja frazeologicznego zwrotu dotyczącego czary goryczy - marna, czyli mało adekwatna do obrazowania, bo nawet w najśmielszych (trzeźwych) skojarzeniach zapędy nie łączą mi się ani z kroplą, ani w ogóle z cieczą (jakąkolwiek).
Przypuszczam, że popędy wzięły górę/zawładnęły/zwyciężyły..., albo coś podobnego znaczeniowo miało się tu znaleźć.
tego nie byłem pewien, i nad tym fragmentem jeszcze popracuję.

To nie jest tekst o zbyśku i karabinie. Popatrz na to trochę bardziej abstrakcyjnie.
Dzięki za wszystkie dotychczasowe uwagi.
Ostatnio zmieniony pn, 15 lis 2010 13:26 przez NucBoy, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marcin Robert »

Po pierwsze: Wprowadzasz w błąd. Tu jest 13 790 znaków.

Po drugie: Skąd wziął się ten bezsensowny zwyczaj podawania liczby znaków przy tytule?

EDIT: Poprawiłem idiotyczny na bezsensowny.

NucBoy

Post autor: NucBoy »

wpisałem znaków a miało być wyrazów :x

Widziałem tak przy innym temacie - stąd ja też tak zrobiłem.
Na przyszłość będę wiedział.

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marcin Robert »

A już miałem nadzieję, że to będzie coś krótkiego i skomentuję. ;-P

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

NucBoy pisze:Oj nie możesz tego traktować dosłownie. Cyberpunk, implanty które coś powodują. Jak się przeczyta cały tekst łatwo wywnioskować że w tym świecie są one najbardziej pożądane, więc dlaczego nie miały by być domeną jego życia te właśnie "rzeczy".
Może dlatego, że słowo "domena" znaczy coś zupełnie innego niż Ci się wydaje?
Polecam SJP, przynajmniej w tym przypadku pomoże.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

Ałtoru nie raczył odpowiedzieć na pytanie. No nic, jedziemy dalej...
Lepiąca się koszula nie pomaga mężczyznie przebić przez ten ogromny tłum
Ja jeszcze do tego zdania. Jakoś nie zauważyłem, żeby stopień wilgotności ubrania pomagał przebijać się przez tłum. Poza tym, albo „przebić się przez tłum” albo „przebić tłum”.
Forma mieszana jest mało zrozumiała.
Budynki krwawią czerwienią zachodzącego słońca. Ironia tego, który planował zachód
.
Co tu jest ironią?
Szyby nie są już pryzmatem ulicy, odebrano im role narratora obrazu. Wybijane w ostatnim akcie rozpaczy, miażdżone na pył – w zemście za pokazywanie tego czego ludzie nie chcą widzieć.
Kompletnie nie rozumiem, co Ałtor chciał powiedzieć o szybach. Prócz tego, że zostały powybijane. Nie wiem, dlaczego szyby są „pryzmatem ulicy” i „narratorem obrazu”. Coś rozszczepiają i coś opowiadają?
Od robienia głupich rzeczy gorsze jest chyba tylko nie robienie niczego(...)
To już chyba mamy komplet Ałtor? Interpunkcja, składnia, frazeologia... A teraz padła ortografia.
Tak zawsze mówiła matka. Matka zawsze dużo mówi. Choćby, że jako dziecko mam wielkie szczęście. Po świętym. Ale kto to ten święty? Nigdy takiego na ulicy nie widziałem(...)
Uwagi o tajemniczym świętym. Kim jest i dlaczego ma szczęście? Nie wiadomo. Święty już się do końca tekstu się nie pojawi. Nie ma też żadnego znaczenia dla fabuły. Ot, Ałtoru sobie wstawił.
Gnioty ze szkoły, gdy zapytałem – implanty móżdżkowe wskazują złe hasło – mówiły. Proponowały – nie chodzi Ci o Szatana? Sekty?
Podkreślonego zdania nie rozumiem. Wersja w PDF też nie pomogła. Mącipole z podmiotem. Kto mówił: „gnioty” czy „implanty”? I co za gnioty? Które znaczenie mam sobie wybrać, żeby zdanie nabrało choć trochę sensu?
SJP pisze:gniot
1.  «ciasto lub pieczywo nieudane»
2.  «słaby i nudny utwór literacki, film itp.»
To całe 19 lat mojego życia, tak wiele, ale gdy patrzę na to miasto, pył. Znów widzę ten tłum, dwa rwące strumienie ludzi, dwa różne kierunki. Znów czuję żar.
Narrator patrzy na miasto i widzi pył. Oryginalnie. Znów narrator patrzy i widzi strumienie płynące w dwóch kierunkach. A potem czuje żar.
Pyl, woda, żar. Nie wiem, co Ałtor chciał osiągnąć, ale IMO, te porównania nic nie wnoszą i na dodatek są sprzeczne.
Czarny kolor ubrania ściąga jeszzce bardziej ciepło.
Pomijając literówkę, co znaczy, że ubranie „ściąga ciepło”? Aktywnie się nagrzewa?
Może to chłodzenie od wewnątrz azotem będzie wyjątkiem od kodeksu matki?
„Żadnych android w ciele, żadnego metalu zamiast skóry.
Okazuje się, że żar jest całkiem realny, bo coś ma chłodzenie od wewnątrz azotem. Mam nadzieję tylko, że nie jest to ciekły azot. Nie wiem też, co ma chłodzenie... Podkreślone – wyjątkowo niezręczne sformułowanie. Dalej, to pogrubione...
SJP pisze:android «robot łudząco podobny do człowieka, obdarzony inteligencją»
Mamusia to mądra kobieta, umieszczanie w ciele człowieka robotów i to łudząco podobnych do człowieka - pomysł wyjątkowo bezsensowny.
Można było Ałtor, wymyślić coś własnego albo skorzystać z gotowca - implanty.
Wielkie wieżowce, od wysokości aż nienaturalne. No bo gdzie pomieszczą wszystkie miliardy? Marny, zakrawający na pogardę dla natury, zielony akcent wśród przechodząćych.
Czym jest "zielony, zakrawający na pogardę dla natury akcent"? Z konstrukcji fragmentu wynika, że jest "nienaturalnymi od wysokości wieżowcami". Boh mój, Ałtorze...
Za to drzewa budzą respekt. Gdy porównam do nich miasto, ono też wydaje się pyłem
.
Znaczy, nie zauważyłem, żeby narrator porównywał coś poza miastem do pyłu. Tu zrobił to po raz drugi. Skąd więc "też"?
Ale ludzie mówią na przeludnioną metropolię(...)
I na koniec zwłoki gramatyki....

e. kosmetyka
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

Malutkie trzy grosze, bo nie mam czasu, ale to mnie wyjątkowo kłuło w oczy: Autorze, nie ma gatunku muzyki drum & base. Jest za to drum&bass...
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
Narai
Fargi
Posty: 345
Rejestracja: pn, 04 lut 2008 21:26

Post autor: Narai »

zawieśić chipy
Zwrot powtarza się trzykrotnie, za każdym razem w powyższej postaci. To złośliwość klawiatury, czy nieznajomość poprawnego zapisu wyrazu?
- Mam na imię Snickers i mam głęboko w dupie jak bardzo was to śmieszy. Nikt się nie śmiał. Zdecydował, że będzie kontynuował:
Brak zaznaczenia miejsca, w którym kończy się wypowiedź postaci.
Pył wokół zataczał kręgi nad nimi.
To wokół czy nad nimi? Można było to zdanie sformułować inaczej. Trochę zgrzyta. Jak pył między zębami.
Piasek sypał się na głowy… te same śmieci dopiero zmiecione, znów osadzały się w ich włosach, ubraniach, nosach, oczach, uszach;
Głowach.
Osadzały się znów, czyli wcześniej zmiecione były właśnie z głów bohaterów? Zgubiłam się trochę.
i'm reaching in my cupboard for a painkiller uh uh uh
i need another painkiller”
Ortografia c. d.
"Wspaniała przyjemność estetyczna, zwariować w teatrze, muszę wyznać." L.Tieck
"Pisarze, którzy chcą pisać dla innych pisarzy, powinni pisać listy." L. Niven

ODPOWIEDZ