marinho pisze:Co do łapanki to kilka literówek słusznych, rozumiem brak zrozumienia niektórych pojęć jak i rozwiązań fabularnych.
Nie przypominam sobie, bym wyłapała więcej literówek niż
działo/dzieło. I problem polega na tym, że czytelnikowi ałtorskie zrozumienie niewiele pomoże w odbiorze tekstu.
Wielu osobom podoba się ten styl jak i wątki humorystyczne (a czemu nie). Oczywiście nie chodzi tu śmiech wywołany dziwnościami językowymi jakie znajdują niektórzy znawcy.
A zatem jednak były to wątki humorystyczne... No dobrze, skoro tak ałtor utrzymuje, nie pozostaje mi nic innego, jak przyjąć do wiadomości. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli nawet miały być humorystyczne, to w moim odczuciu śmieszność tekstu - innego określenia niż "śmieszność" znaleźć niestety nie potrafię - była wywołana wyłącznie dziwnościami językowymi oraz, no co tu kryć, idiotycznymi sytuacjami, a nie dzięki warsztatowi literackiemu. Innymi słowy, odniosłam nieodparte wrażenie, że ałtorowi ta śmieszność wyszła przez przypadek i jednak wbrew zamierzeniom.
morinho pisze:A co do riserczu to niekompletny, ktoś celowo nie wspomniał o innych efektach zażywania psylocybiny, wymieniając tylko te występujące rzadko, najczęsciej u nieświadomych i niedojrzałych konsumentów.
Psylocybina powoduje też między innymi:
* rozluźnienie
* dobry nastrój
* nasilenie już istniejących odczuć (głębsze odczuwanie)
* zaostrzenie zmysłów
* wizualne halucynacje
* zniekształcenie lub czasami całkowita zmiana spostrzegania czasu i przestrzeni, kolorów i dźwięków (efekty charakterystyczne dla doświadczenia psychodelicznego)
* nagły przypływ kreatywnych myśli
Ha, nie w tym rzecz, ałtorze, by się z czytelnikami licytować na informacje o łysiczkach. Skoro tak dobrze znasz działanie psylocybiny, dlaczego nie umieściłeś ich w tekście? (Swoją drogą psylocybina nie pada w opowiadaniu ani razu, zatem nawet jeśli czytelnicy chcieliby poprosić o pomoc wujka gugla, to i tak mogliby tej pomocy nie otrzymać bez dalszego researchu. A tego, doprawdy, trudno wymagać). Nie sądzisz, że tekst zyskałby na wiarygodności, gdybyś zwyczajnie
opisał, w czym grzybki są pomocne i jak Agent uniknął skutków ubocznych? Bo bez tego równie dobrze mogłeś napisać, że Agent wyjada niezbędny do wykonania misji dżem ze słoiczka, i oczekiwać, że czytelnicy uwierzą na słowo. Otóż nie uwierzą. Kołek z zawieszoną na nim niewiarą trzeszczy przy lekturze, a gdzieś w połowie spada z hukiem i skutecznie zniechęca do dalszego czytania. A przecież tak niewiele trzeba, by tekst stał się zrozumiały i przyswajalny.
edit: małe uporządkowanie myśli.