Zdezorientowany

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

marcin jerzy moneta pisze:małgorzata.
tekst jest wystarczająco spójny by mimo długości przeczytać go za jednym zamachem i jeszcze twierdzić że był ciekawy i wciągający - znam takich ludzi.
Napisałeś później:
Oczywiście tekst się może nie podobać - to jest jasne.
Zatem mogę mieć własne zdanie w kwestii tekstu, czy nie mogę? Bo przeczytałam za jednym zamachem całość i mogę powiedzieć tylko, że to tekst nudny, niespójny, rozwleczony. Implikacja: odbiorca przeczytał całość => odbiorca pochwalił jest zatem fałszywa w moim przypadku (i nie tylko moim). Na "retoryczny" argument stada mogę przytoczyć taki złośliwy o muchach, ale co to wniesie do dyskusji?
Czy tekst przez to stanie się lepszy?
- nie ma "logicznej" interpretacji
Skąd założenie, że ktokolwiek szukał interpretacji? Zauważanie niespójności i sprzeczności nie jest interpretacją, jest tylko odczytaniem tekstu. Dosłownym. Ale wszak powiedziałeś, że to nie ma znaczenia... Zapamiętałam.

(CIACH!) Tu była część wypowiedzi, która wymaga ponownego przejścia przez tekst, a na to nie mam teraz czasu ani ochoty. Później.
Język tego tekstu to monolog wewnętrzny - mocno spersonalizowany, pełen wulgaryzmów, skrótów myślowych, "własnych" określeń itp.
Nadal nie rozumiem, czemu "personalizacja" ma obejmować błędy interpunkcji i ortografii. Zwłaszcza w monologu wewnętrznym - bohater myśli nieortograficznie? Nie na mój zakuty łeb ten pomysł, bo jestem tępy czytelnik, niepozytywny i zakładam, że cytowane wyjaśnienie służyć ma usprawiedliwieniu niekompetencji językowej Autora.

A czy Autor ma prawo bronić swojego tekstu? Tak się zastanawiam... Dobry tekst nie potrzebuje obrony, broni się sam. Niemniej krytycy nie są doskonali, mogą wskazać błędy, których nie ma, popełnić nadinterpretację itp. Nie zauważyłam, by Autor to wytykał Komentującym, ale może nieuważnie czytałam posty. Tak tylko przejrzałam.

I już mnie tu nie ma. :P


edit: Poprawki, bo się zamotałam w tym pośpiechu.
Ostatnio zmieniony pn, 31 sty 2011 00:47 przez Małgorzata, łącznie zmieniany 2 razy.
So many wankers - so little time...

marcin jerzy moneta
Sepulka
Posty: 95
Rejestracja: śr, 26 sty 2011 19:21

re

Post autor: marcin jerzy moneta »

Odkładam na bok szklankę z zimnym, zielonym płynem i sięgam po cygaro. Odpalam. Doktor F. - mój najwierniejszy i jedyny przyjaciel - nie spuszcza ze mnie wzroku, zza swoich lekko przybrudzonych binokli. Tylko na chwilę, ukradkiem (myśli, że tego nie widzę) spogląda na wydatne biodra i wyraźnie zarysowaną pupę Dee - mojej bogini, archetypicznej kochanki, starożytnej kusicielki.

Dobrze, że binokle swoje – jeszczem gotów pomyśleć, że kradzione.
Doktor F. i bohater mało mnie zajmują, ale Dee – owszem. Nie wiem, czy istnieje archetyp kochanki i kto/co nim jest, ale Dee jest archetypiczna, czyli stanowi pierwotny wzorzec kochanki. Nic z tego nie będzie wynikać, dopóki nie ustalimy, co składa się na archetypiczne cechy kochanki. Duże cycki? Szerokie usta? Młodość? Kuszące uśmiechy? Wiara w to, że po 20 latach facet odejdzie od żony?
Ale, ale! Dee jest też starożytną kusicielką. Kuszenie ma jednoznacznie pejoratywny wydźwięk, więc Dee nosi w sobie pierwiastek zła, a przynajmniej ciągnie ją do tego, co zakazane, wyklęte, nieakceptowane itp. Starożytna, czyli co? Wykopał ją w Egipcie spod piramidy? Gada greką? Znała osobiście Platona?

----------------------------------------------------------------------------

to jedna z uwag kolegi którą poczynił - no czysta bzdura - nie wiem jak mam się do tego odnieść w ogóle.

edit:

Skąd założenie, że ktokolwiek szukał interpretacji? Zauważanie niespójności i sprzeczności nie jest interpretacją, jest tylko odczytaniem tekstu. Dosłownym. Ale wszak powiedziałeś, że to nie ma znaczenia... Zapamiętałam.

---------------------------------------------------------------------------

jakie sprzeczności zauważyłaś?

edit 2:
"W trójkącie Yoka, szef i ja szybko okazało się, że to właśnie ja byłem najsłabszym ogniwem. Więdły mi uszy, kiedy Kosiński sypał jak z rękawa aluzjami seksualnymi pod adresem Yoki, nazywał ją kwiatuszkiem, pączusiem, czasem dla zabawy łapał za talię i sadzał sobie na kolanach."

Och, uszka mu więdły! Jaki delikutasik!


---------------------------------------------------------------------------

kolejna z uwag kolegi - yyyy eeeeee????????


wpis moderatora:
Gadulissima: Jeszcze raz się pojawi post pod postem, Autorze, a wszystkie polecą w kosmos, bo mnie to denerwuje.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Używaj edycji postów i cytowania, bo zacznę ciąć.

Nieprzypadkowo pominęłam część Twojej wypowiedzi, na którą odpowiedzieć mogę po drugim czytaniu. Pytanie o szczegóły nie sprowokuje mnie do czytania. :P

edit: Teraz już naprawdę cisza z mojej strony - nie ma mnie.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Montserrat
Szczurka z naszego podwórka
Posty: 1923
Rejestracja: ndz, 17 gru 2006 11:43

Post autor: Montserrat »

Przeczytałam. Językowo komentować nie będę, bo się na tym nie znam - tyle tylko, że czyta się dość sprawnie.
Co do treści: przeszkadzało mi trochę, że naiwne. I przewidywalne. Ot, takie opowiadanko, napisane stylem, który w miarę tam płynie, ale jakoś emocji nie wzbudza. Siada mi wiara w odmalowaną rzeczywistość, strasznie stereotypowo jest (dziunia siadająca szefowi na kolanach, który jest gruby i obleśny. Zmęczony życiem bohater-nieudacznik, który nagle dostaje "szansę"). Postacie z papieru. Dialogi ciężkawe. Za to niektóre fragmenty całkiem ok.
Z pozytywów? Czytywałam gorsze, zwłaszcza sztywniejsze stylistycznie.

Cudzych komentarzy nie czytałam.
Czytałam tylko wypowiedzi autora. I dziwi mnie nieumiejętność przyjmowania krytyki. Ale mnie zawsze to dziwi, niezmiennie, choć już nawet nie irytuje. Co najwyżej smuci brak poszanowania dla cudzego czasu. Wypowiedzi w stylu "idiotyczne komentarze" są... cóż. Nie na miejscu.

BTW - Schizofrenia to nie jest to samo co osobowość wieloraka. Różnice są dość spore.
"After all, he said to himself, it's probably only insomnia. Many must have it."

marcin jerzy moneta
Sepulka
Posty: 95
Rejestracja: śr, 26 sty 2011 19:21

re

Post autor: marcin jerzy moneta »

marcin jerzy moneta pisze:Kolejna postać, której nie mogę pominąć, to Yoka - czyli Jolanta Maćków.
Yoka była w początkowym okresie dla mnie kimś bliskim, a przynajmniej pokładałem w niej nadzieję. Była sekretarką szefa naszego działu i jako jedyna na początku mej pracy przywitała mnie otwarcie i bezpośrednio. Ujrzałem w niej coś na kształt dobrego duszka, albo i anioła stróża - w dodatku o wyjątkowo ponętnej dupie.
Fragment o pokładaniu nadziei stylistycznie do bani – nie te związki frazeologiczne w tej sytuacji. Dalej śmieszniej – aniołek o ponętnej dupie. Trochę ten obrazek się sypie. To tak jakby napisać: "Roman wydawał się typem intelektualisty, a poza tym miał mordę zakapiora.".

Następna cóż - głupia uwaga kolegi cenzora - "aniołek o ponętnej dupie" - dla niego śmieszne - dla mnie ciekawe, nie widzę w tym niczego złego, niestosownego, błędnego.


wpis moderatora:
Montserrat: Poprawiłam cytat (następne niepoprawne będę wywalać w kosmos, albo i dalej). Oraz na kolorowo walnęłam wielką literę.

beton-stal
Fargi
Posty: 312
Rejestracja: wt, 12 gru 2006 01:49
Płeć: Mężczyzna

Re: re

Post autor: beton-stal »

marcin jerzy moneta pisze:Odkładam na bok szklankę z zimnym, zielonym płynem i sięgam po cygaro. Odpalam. Doktor F. - mój najwierniejszy i jedyny przyjaciel - nie spuszcza ze mnie wzroku, zza swoich lekko przybrudzonych binokli. Tylko na chwilę, ukradkiem (myśli, że tego nie widzę) spogląda na wydatne biodra i wyraźnie zarysowaną pupę Dee - mojej bogini, archetypicznej kochanki, starożytnej kusicielki.
beton-stal pisze:Dobrze, że binokle swoje – jeszczem gotów pomyśleć, że kradzione.
Gdyby Aótor opanował zasady użycia zaimka "swój", wiedziałby w czym rzecz. Niestety, te same braki w wykształceniu powodują niezrozumienie komentarza przez Aótora. Bardzo to charakterystyczne dla internetowych geniuszy.
marcin jerzy moneta pisze:
beton-stal pisze:Doktor F. i bohater mało mnie zajmują, ale Dee – owszem. Nie wiem, czy istnieje archetyp kochanki i kto/co nim jest, ale Dee jest archetypiczna, czyli stanowi pierwotny wzorzec kochanki. Nic z tego nie będzie wynikać, dopóki nie ustalimy, co składa się na archetypiczne cechy kochanki. Duże cycki? Szerokie usta? Młodość? Kuszące uśmiechy? Wiara w to, że po 20 latach facet odejdzie od żony?
Ale, ale! Dee jest też starożytną kusicielką. Kuszenie ma jednoznacznie pejoratywny wydźwięk, więc Dee nosi w sobie pierwiastek zła, a przynajmniej ciągnie ją do tego, co zakazane, wyklęte, nieakceptowane itp. Starożytna, czyli co? Wykopał ją w Egipcie spod piramidy? Gada greką? Znała osobiście Platona?
to jedna z uwag kolegi którą poczynił - no czysta bzdura - nie wiem jak mam się do tego odnieść w ogóle.
A wystarczyłoby, gdyby Aótor objaśnił, co to znaczy, że Dee była "boginią, archetypiczną kochanką, starożytną kusicielką". Moim zdaniem to radosny słowotok kompletnie pozbawiony sensu - czyli bełkot. Ale być może to ja czegoś nie rozumiem. Na szczęście jestem gotów dać się oświecić. A zatem - co znaczyło zacytowane określenie Dee? I jakie znaczenie ma owa Dee dla reszty fabuły?
Mam nadzieję, że teraz Aótor już wie, jak ma się odnieść do komentarza.
marcin jerzy moneta pisze:"W trójkącie Yoka, szef i ja szybko okazało się, że to właśnie ja byłem najsłabszym ogniwem. Więdły mi uszy, kiedy Kosiński sypał jak z rękawa aluzjami seksualnymi pod adresem Yoki, nazywał ją kwiatuszkiem, pączusiem, czasem dla zabawy łapał za talię i sadzał sobie na kolanach."
beton-stal pisze:Och, uszka mu więdły! Jaki delikutasik!
kolejna z uwag kolegi - yyyy eeeeee????????
Dla odmiany teraz ja mam problem ze zrozumieniem przekazu... no, na pewno nie werbalnego. Ale mniejsza o to. Aótorze, Twój bohater zachowuje się jak 11-letni ministrant, który nagle zobaczył gołą dupę. Jednakże z tekstu wynika, że bohater jest nieco starszy, a od czasu do czasu wkłada tłustego kutasa w czyjeś usta. I nagle "więdną mu uszy", kiedy słyszy seksualne aluzje spaślaka pod adresem dupiastego anioła (nb. na ponętną dupę Yoki to właśnie bohater zwrócił uwagę). Aótorze, to jest przykład niespójności logicznej. Zacytowany opis może wzbudzać jedynie śmiech - śmiech politowania nad pisarską nieudolnością. Nic więcej. Mogłem od razu tak napisać, ale delikutasik jestem i poprzestałem na samym wyśmianiu. Teraz masz jedno i drugie - czyż to nie piękne?


PS. Fascynuje mnie argumentacja Aótora, że jest wiele osób, którym tekst się podobał. Małgorzata wspomniała już o muchach i ich przysmakach, zatem jej pozostawię ewentualną wątpliwą przyjemność rozwinięcia tej analogii w celu dalszej edukacji Aótora. Mnie tylko zastanawia, po co Aótor zamieścił tutaj tekst? Żeby zaryzykować sflekowanie? Szkoda, panie, zdrowia - ból można zadawać sobie na inne sposoby, równie skutecznie, a niekoniecznie publicznie.

EDIT:
marcin jerzy moneta pisze:
beton-stal pisze:Fragment o pokładaniu nadziei stylistycznie do bani – nie te związki frazeologiczne w tej sytuacji. Dalej śmieszniej – aniołek o ponętnej dupie. Trochę ten obrazek się sypie. To tak jakby napisać: "Roman wydawał się typem intelektualisty, a poza tym miał mordę zakapiora.".
Następna cóż - głupia uwaga kolegi cenzora - "aniołek o ponętnej dupie" - dla niego śmieszne - dla mnie ciekawe, nie widzę w tym niczego złego, niestosownego, błędnego
Fakt - aby uzmysłowić nieporadność stylistyczną zacytowanego fragmentu, moje porównanie powinno brzmieć: "Roman wydawał się typem intelektualisty, a do tego miał mordę zakapiora.". Reszta wciąż aktualna, niestety.

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Re: re

Post autor: Cordeliane »

marcin jerzy moneta pisze:
Doktor F. i bohater mało mnie zajmują, ale Dee – owszem. Nie wiem, czy istnieje archetyp kochanki i kto/co nim jest, ale Dee jest archetypiczna, czyli stanowi pierwotny wzorzec kochanki. Nic z tego nie będzie wynikać, dopóki nie ustalimy, co składa się na archetypiczne cechy kochanki. Duże cycki? Szerokie usta? Młodość? Kuszące uśmiechy? Wiara w to, że po 20 latach facet odejdzie od żony?
Ale, ale! Dee jest też starożytną kusicielką. Kuszenie ma jednoznacznie pejoratywny wydźwięk, więc Dee nosi w sobie pierwiastek zła, a przynajmniej ciągnie ją do tego, co zakazane, wyklęte, nieakceptowane itp. Starożytna, czyli co? Wykopał ją w Egipcie spod piramidy? Gada greką? Znała osobiście Platona?
to jedna z uwag kolegi którą poczynił - no czysta bzdura - nie wiem jak mam się do tego odnieść w ogóle.
Bzdura, czyli coś, czego nie rozumiesz, czy może wolisz nie rozumieć?...
Beton-Stal rozłożył na czynniki pierwsze zastosowane przez Ciebie sformułowania, wykazując, że owe się nie trzymają kupy i nie niosą sensownej informacji czytelnikowi. Innymi słowy, próbował dojść do tego, co niby ma znaczyć archetypiczna kochanka i starożytna kusicielka, i dlaczego te określenia miałyby być istotne w opisie postaci, która w tekście już nie wystąpi. Może nie odnoś się, a po prostu wyjaśnij, o co miało chodzić?
Podobnie komentarz na temat 80% nastolatków (nie pamiętam dokładnie), który również zakwalifikowałeś jako bezsensowny, dotyczył zapewne tego, że dojrzewanie dwojga bohaterów w określonych warunkach nie było wcale czymś wyjątkowym, co by szczególnie miało ich łączyć.
Generalnie - jeśli jakiegoś komentarza nie rozumiesz, może ze względu na zbyt wysokie stężenie sarkazmu, to z pewnością dany użytkownik wyłoży Ci bardziej łopatologicznie, co miał na myśli, czyniąc konkretną uwagę, jeśli tylko zapytasz. Nie każdy negatywny komentarz, którego nie rozumiesz, jest automatycznie bzdurą, tak to nie działa, niestety. Czasem trzeba tylko chwilę pomyśleć, patrząc z dystansu. A dystansu tu coś brakuje, oj, brakuje...
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

marcin jerzy moneta
Sepulka
Posty: 95
Rejestracja: śr, 26 sty 2011 19:21

re - starożytna kusicielka

Post autor: marcin jerzy moneta »

dobrze - dokonam egzegezy tylko tego jednego fragmentu - na resztę uwag ręcęzeynta nie mam siły.


"Odkładam na bok szklankę z zimnym, zielonym płynem i sięgam po cygaro. Odpalam. Doktor F. - mój najwierniejszy i jedyny przyjaciel - nie spuszcza ze mnie wzroku, zza swoich lekko przybrudzonych binokli. Tylko na chwilę, ukradkiem (myśli, że tego nie widzę) spogląda na wydatne biodra i wyraźnie zarysowaną pupę Dee - mojej bogini, archetypicznej kochanki, starożytnej kusicielki. "

wydatne biodra i zarysowana pupa - jednak jakieś cechy są. Jakie? ano sugerujące przede wszystkim atrakcyjność seksualną. Ponętność. Cechy pierwotne - główny bohater nazwał je "archetypicznymi" - co znaczy "zasadniczymi"/ archetyp to też pierwotny, nieświadomy wzorzec. Więc jest dla niego ona ideałem kobiecego piękna, seksapilu, podnieca go.
Dopowiedzenie tylko w tym utwierdza: dlaczego starożytna kusicielka - min dlatego by potwierdzić tą "pierwotność", również by nawiązać do motywu który w starożytności pojawiał się dosyć często (ps. nie wiem dlaczego określenie "kusicielka" przez ręcęzeynta zostało uznane za pejoratywne). Więc - starożytność wykreowała topos kusicielki - od rajskiej Ewy poczynając, przez Dalilę która zwiodła Samsona, żydowską tancerkę, która zażądała głowy Jana Chrzciciela, dalej mamy szereg kusicielek min w mitologii greckiej - syreny w Odysei, czy też bogini Afrodytę - myślę że więcej by się ich znalazło.
W każdym razie ciąg - bogini, archetypiczna kochanka, starożytna kusicielka buduje podobne asocjacje. Wszystko to współgra z cechami fizys Dee, wydatnymi biodrami i pupą - które sugerują płodność.
Bohater tak określił swoją kobietę, metaforycznie, z wyobraźnią - miał do tego prawo, nie?
nie znaczy to że Dee pochodzi ze starożytności. Tak to odczytałeś? NO cóż - przykro mi.
Możemy uznać że nie spotkała się z Platonem.
marcin jerzy moneta pisze:"W trójkącie Yoka, szef i ja szybko okazało się, że to właśnie ja byłem najsłabszym ogniwem. Więdły mi uszy, kiedy Kosiński sypał jak z rękawa aluzjami seksualnymi pod adresem Yoki, nazywał ją kwiatuszkiem, pączusiem, czasem dla zabawy łapał za talię i sadzał sobie na kolanach."
beton-stal pisze:Och, uszka mu więdły! Jaki delikutasik!
kolejna z uwag kolegi - yyyy eeeeee????????
Dla odmiany teraz ja mam problem ze zrozumieniem przekazu... no, na pewno nie werbalnego. Ale mniejsza o to. Aótorze, Twój bohater zachowuje się jak 11-letni ministrant, który nagle zobaczył gołą dupę. Jednakże z tekstu wynika, że bohater jest nieco starszy, a od czasu do czasu wkłada tłustego kutasa w czyjeś usta. I nagle "więdną mu uszy", kiedy słyszy seksualne aluzje spaślaka pod adresem dupiastego anioła (nb. na ponętną dupę Yoki to właśnie bohater zwrócił uwagę). Aótorze, to jest przykład niespójności logicznej. Zacytowany opis może wzbudzać jedynie śmiech - śmiech politowania nad pisarską nieudolnością.


i znów ręcęzęt się pogubił - wg ręcęzęta jest w porządku kiedy szef na stanowisku rzuca aluzje seksualne do o wiele młodszej podwładnej, robi to przy wszystkich, wykorzystuje swoją pozycję, sadza na kolana i tak dalej? Mojemu bohaterowi się to nie spodobało - uznał to za prostackie i chamskie. Co więcej - zirytowała go także Yoka, która godziła się na takie zabawy i "sadzanie na kolankach szefa"
Jak to się ma do tego że Krzysiek czasem prywatnie bzykał panienki? Nijak.
Tą nielogiczności to chyba tylko ty widzisz - bzdura kolejna.


wpis moderatora:
Montserrat: Następnym razem drugi z niescalonych postów będzie leciał w kosmos.

Awatar użytkownika
Ilt
Stalker
Posty: 1930
Rejestracja: pt, 02 paź 2009 15:45

Post autor: Ilt »

Słuchaj, zwracano ci już na to uwagę, a ty dalej nic. Może dlatego, że nie wiesz jak.
W prawym górnym rogu posta masz taki przycisk, zmień. Jest ważny przez dość długo, jakieś pół godziny. W tym czasie nie powinieneś pisać posta jeden pod drugim, a edytować starego (z tego co widzę posty napisałeś w odstępie pięciominutowym). Nie bój się, forum powiadomi o tym czytelników, wyświetlając temat w "zobacz nieprzeczytane posty".
Ja wiem, męczące. Ale to taka grzeczność w stosunku do współ-forumowiczów, wiesz, utrzymywanie przejrzystości tematu, etc., etc. ;)

Co sądzę o tekście? Przeczytałem dopiero kilka zdań - po czym nastąpił stop. Ale spoko, spoko, wkrótce nabiorę sił na dalsze zmagania.

e: kosmetyka.
The mind is not a vessel to be filled but a fire to be kindled.

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Wiesz Autorze, mnie się sam pomysł może i podoba, ale wykonanie odstręcza po prostu. Więc co mi i Tobie to podobanie daje? Nic.

Mam inną prośbę formalną. O poprawne cytowanie, to znacznie ułatwia śledzenie dysputy.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

beton-stal
Fargi
Posty: 312
Rejestracja: wt, 12 gru 2006 01:49
Płeć: Mężczyzna

Re: re

Post autor: beton-stal »

marcin jerzy moneta pisze:dobrze - dokonam egzegezy tylko tego jednego fragmentu - na resztę uwag ręcęzeynta nie mam siły.
Raczej brak Ci argumentów. Ale to Twój tekst, Twój problem, Twój krzyż do dźwigania...
marcin jerzy moneta pisze:wydatne biodra i zarysowana pupa - jednak jakieś cechy są. Jakie? ano sugerujące przede wszystkim atrakcyjność seksualną. Ponętność. Cechy pierwotne - główny bohater nazwał je "archetypicznymi" - co znaczy "zasadniczymi"/ archetyp to też pierwotny, nieświadomy wzorzec. Więc jest dla niego ona ideałem kobiecego piękna, seksapilu, podnieca go.
Obawiam się, że zbyt rzadko zaglądasz do słownika języka polskiego, wskutek czego nie znasz np. definicji słowa "archetyp". Pierwowzór czy wzorzec to nie to samo co ideał. A cechy "archetypiczne" to nie są cechy "zasadnicze" (jak rozumiem niezbędne i konieczne – takie sina qua non), ale wskazujące na archetyp. Sam zaś archetyp to po prostu "prototyp" zachowań, postaw, postaci itp. Nie musi być nieświadomy, ale z reguły bywa wyidealizowany (dzięki czemu może stać się abstrakcyjny i łatwy do odczytania).
To zresztą nieistotne, bo nawet jeżeli przyjąć Twój opis cech, to odnoszą się one – jak sam zauważyłeś – do płodności, a nie do bycia kochanką. Kochanka nie musi być płodna, bo od kochanki (takiej archetypicznej zwłaszcza) nie oczekuje się rodzenia dzieci. Kochankę się ubóstwia, modli się do niej albo bawi się nią, dosiada w tajemnicy czy odwrotnie – w wyuzdany sposób sięga przy świadkach po jej uległość. Do tego ani biodra, ani inne atrybuty płodności nie są potrzebne, a komu innego kochanka może kojarzyć się z chudą, wyniosłą i zimną suką o małych cyckach.
Nie byłoby problemu, gdybyś napisał, że to "archetypiczna bogini płodności" czy jakoś podobnie (tzn. byłby problem, ale innego rodzaju – o czym dalej).
marcin jerzy moneta pisze:Dopowiedzenie tylko w tym utwierdza: dlaczego starożytna kusicielka - min dlatego by potwierdzić tą "pierwotność", również by nawiązać do motywu który w starożytności pojawiał się dosyć często (ps. nie wiem dlaczego określenie "kusicielka" przez ręcęzeynta zostało uznane za pejoratywne). Więc - starożytność wykreowała topos kusicielki - od rajskiej Ewy poczynając, przez Dalilę która zwiodła Samsona, żydowską tancerkę, która zażądała głowy Jana Chrzciciela, dalej mamy szereg kusicielek min w mitologii greckiej - syreny w Odysei, czy też bogini Afrodytę - myślę że więcej by się ich znalazło.
W każdym razie ciąg - bogini, archetypiczna kochanka, starożytna kusicielka buduje podobne asocjacje. Wszystko to współgra z cechami fizys Dee, wydatnymi biodrami i pupą - które sugerują płodność.
Jeśli chciałeś napisać "pierwotna", trzeba było napisać "pierwotna". Bo mnie "starożytna" kojarzy się z filozofią i sztuką Greków oraz prawem rzymskim. "Starożytny" bowiem (i znowu SJP się kłania) to albo "odnoszący się do starożytności", albo "pochodzący ze starożytności", albo wreszcie "odwieczny, pradawny". O pierwotności ani słowa. Zestawmy teraz tę definicję z Twoim produktem słownym: czy chodziło o kusicielkę kojarzącą ze starożytnością (odnoszącą się do starożytności), czy pochodzącą ze starożytności, czy też dawną, odwieczną? Co w okrągłej dupie i szerokich biodrach odnosi się do starożytności?
Kuszenie kojarzy się co najmniej z folgowaniem sobie, a z reguły z grzechem i występkiem (generalnie – zachowaniami moralnie nagannymi, a na pewno zakazanymi czy niewskazanymi). Można kogo kusić do zdrady albo dać się skusić na zjedzenie tłustego pączka, ale nie sposób kogoś skusić do przeprowadzenia staruszki przez jezdnię albo skusić się na pocałowanie dziecka na dobranoc. Być może istnieje taki kontekst konkretnej opowieści, w którym takie "kuszenie" jest możliwe, ale u Ciebie jest to tylko słowo, nic więcej, nic mniej. Cóż, znowu SJP okazał się lekcją nieodrobioną, Aótorze.
A podsumowując – kogo i do czego kusi owa Dee?


Zasygnalizowany problem mieści się gdzie indziej – w pytaniu: a po co nam ta Dee potrzebna? Co wnosi do tekstu, jakie ma znaczenie? Podobnie doktor F.


PS. A jednak miałeś siłę zmierzyć się z innym moim komentarzem. Jak to nie warto rzucać słów na wiatr!
marcin jerzy moneta pisze:i znów ręcęzęt się pogubił - wg ręcęzęta jest w porządku kiedy szef na stanowisku rzuca aluzje seksualne do o wiele młodszej podwładnej, robi to przy wszystkich, wykorzystuje swoją pozycję, sadza na kolana i tak dalej?
Tak, według mnie jest to w porządku. I dlatego nie więdną mi uszy, lecz chichot się ze mnie wydobywa. A co – nie wolno mi?

A bardziej na poważnie – nigdy w moich dwóch komentarzach odnoszących się do omawianego fragmentu nie wypowiadałem się na temat akceptacji określonych zachowań. Wskazałem jedynie na to, że określenie "uszy mi więdły" nie pasują do facecika, który od czasu do czasu sam idzie w miasto, żeby ulżyć panu 20cm, wpychając go w usta przypadkowo poznanych kobiet, których twarze zlewają się w jedną. To wreszcie bohater zwraca uwagę na tyłek Yoki – jest to tak ważna cecha, że zostaje opisana jako jedyna. Bo jakie inne cechy tej pani znamy? Że misiem zasłania cipkę? Dla bohatera Yoka istnieje wyłącznie jako stymulator masturbacji oraz kompan od papieroska. Nie ma w tekście ani jednego zdania, z którego można by wnosić, że Yoka ma miły uśmiech, albo chętnie pomaga innym, albo opiekuje się kanarkiem sąsiada. Niestety, Yoka to dupa i cipa, a i zapewnie cycki. I nagle czytelnik ma uwierzyć, że bohaterowi uszka zwiędły, bo jego wymarzony zestaw wypoczynkowy "Yoka" znalazł innego użytkownika. Doprawdy, wielce to wiarygodne.
marcin jerzy moneta pisze:Mojemu bohaterowi się to nie spodobało - uznał to za prostackie i chamskie. Co więcej - zirytowała go także Yoka, która godziła się na takie zabawy i "sadzanie na kolankach szefa"
Ale w omawianym fragmencie nie ma nawet jednego słowa na temat irytacji. Są zwiędnięta uszka, jest "obustronna metamorfoza relacji" (zagadka semantyczna do dziś niewyjaśniona) oraz pani Jasia – 15 lat na stanowisku (ciekawe czy tym samym). Irytacja, złość czy gniew w tym fragmencie udziału nie wzięły. Polemizujesz zatem z własnymi przemyśleniami, których w tekście nie zawarłeś.

marcin jerzy moneta
Sepulka
Posty: 95
Rejestracja: śr, 26 sty 2011 19:21

re

Post autor: marcin jerzy moneta »

kolega mnie poucza tutaj co znaczy słowo archetyp - a czego nie znaczy

jeśli pojawia się określenie achetypiczna kochanka - to można wioskować, że mężczyzna chce oddać hołd swojej kobiecie, podkreślając że jest ona instynktownie, pierwotne mu bliska. Archetyp płci przeciwnej to tzw anima na gruncie psychologii Junga. Płodność i seksualność są w pierwotnym, instynktownym rozumowaniu/odczuwaniu zrównane. Silny pociąg płciowy daje gwarancje potomstwa, a płodna kobieta jest bardziej pociągająca.
Co do starożytnej kusicielki - to też wyjaśniłem dokładnie.
Poza tym to są tylko metaforyczne opisy, które zastosował główny bohater.
Po co nam potrzeba Dee stawia pytanie ręcęzęt - dee istnieje w dwóch zdaniach w tym tekście, ale ręcęzęt zadaje pytanie. No więc dobrze - Dee jest elementem świata "po" perypetiach - ma pokazać dokąd bohater doszedł. Jaki jest jego punkt odniesienia dla opowieści, która za chwilę się zacznie.
To jest pierwszy akapit tekstu - i Dee i doktor nie grają istotnej roli w tej historii ale czy to znaczy, że ma ich nie być? Nie.

druga sprawa - też bez sensu. Ręcęzęt zarzuca że bohaterowi więdną uszy kiedy słucha o aluzjach seksualnych. Rozumiem że chodzi o samo wyrażenie "więdną uszy" - jest zbyt delikatne i nie pasuje do bohatera?
A skąd taki pomysł? To że Krzysztof czasem dosadnie opisuje rzeczywistość - jest tylko jego opisem. NIe akceptuje natomiast działań grubiańskich, ordynarnych, bez smaku itp... Miał przeklnąć rozumiem?
To że irtytuje go także Yoka wynika z akapitu powyżej - gdzie wyraża rozczarowanie tym, że Yoka jest w tak poufałych relacjach z szefem.

Podsumowując - nie zarzucaj mi braku znajmości okresleń, które stosuje. Wiem co piszę.
Twoje uwagi - jest ich cała masa, które łagodnie mówiąc "nie trafiają do mnie" - oczywiście dzięki za poświęcony czas, natomiast do żadnej z nich się nie zastosuje.
Nie zrezygnuję np z opisu Dee, bo w tym momencie zrezygnowałbym z własnego stylu. Taki jest język tego tekstu.
Tekst nie podoba ci się - ok. Ale daruj sobie te uwagi. Nie "kupuję ich". Wszystko to, oraz sposób w jaki zaprezentowałeś swoje uwagi, sprawia, że jesteś mało wiarygodny dla mnie jako recenzent. Twoje komentarze pod tekstem pisane z pozycji wyższości/ "tego który wie jak ma być ", w dodatku ze szczyptą ironii mogą co najwyżej zdenerwować zwłaszcza, że brak im merytorycznego uzasadnienia.
Jak czytelnik tekst może ci się nie podobać. Uwagi sobie odpuść.

Awatar użytkownika
Procella
Fargi
Posty: 320
Rejestracja: sob, 16 sty 2010 22:02

Re: re

Post autor: Procella »

marcin jerzy moneta pisze: Jak czytelnik tekst może ci się nie podobać.
Też bym się czuła niekomfortowo, gdyby mnie jakiś tekst czytał.

NMSP.
¿ǝıʍołƃ ɐu ıoʇs ʇɐıʍś ǝż 'ǝıuǝżɐɹʍ ɯǝsɐzɔ ǝıɔɐɯ

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Ludzie, przestańcie drażnić Ałtora! Tak mu się spieszyło do naszego kopalnictwa, że nie przeczytał tych wiszących nad wejściem plakatów:

"Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie"

oraz

"Ałtor przed obliczem Recęzenta winien mieć postawę lichą i durnowatą, aby głębią i rozciągłością wizji swojej Recęzenta nie peszyć."

No, to mu je przytaczam. I zapewniam, że wielu już stąd wychodziło drzwiami, nad którymi wisi plakat:

"O wy, którzy wiecie, jak tutaj cierpimy, nie zapomnijcie o nas w waszych modlitwach."

EDIT: ortograf

I życzę Ci tego Ałtorze. Wróćmy do kopania tekstu, kto ma ochotę.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Heh.
Wydaje mi się, że przed wystawieniem tekstu każdemu ałtoru dobrze by zrobiło przestudiowanie kilku a nawet kilkunastu losowo wybranych (a może nawet wskazanych specjalnie) wcześniejszych wątków warsztatowych. Aby ałtor miał szansę porzucić błędne swe mniemanie o niniejszej naszej radosnej twórczości.

Albowiem tutaj, proszę autora marcina jerzego monety, obowiązuje aksjomat krytyczny. To znaczy się, nie tylko wolno krytykować ale wręcz należy, ba, należy tylko krytykować a od pochlebstw powstrzymywać się. Oczywiście krytyka rzetelna winna być i merytoryczna, albowiem krytyka również podlega krytyce więc za komentarz nierzetelny można oberwać. Tak samo jak za pochlebstwo. Uznajmy więc, że pochlebiać wolno jedynie naszym szanownym rEdAktorom, którzy bądź co bądź na niwie owej są bardziej profesjonalni, bo przecież w końcu za podobneż działania otrzymują wynagrodzenie (ale nie za te!). Znaczy się, umią to robić.
Przychodząc tutej i w czambuł potępiając krytykanctwo nasze wykazuje ałtor pewną postawę. Proponuję, by się ałtor zastanowił nad motywami swego postępowania, to jest wystawienia tekstu pod pręgierzem naszej bezlitosnej opinii. Czegoż ałtor pragł? A czego oczekiwał?
Bo jeśli ałtor zamyśliwał, że w gronie tym usłyszy (przeczyta) że talent jego zwyżkuje i czas dzieła płodzić z myślą o ich wydawaniu, to się ałtor pomylił. Na warsztatach się tego nie robi. A może ałtor oczekiwał, że przeczyta szereg uwag o wszelakich charakterze, znaczy się: to jest złe, to złe, a to dobre, to ujdzie, to moze być? No to się ałtor też pomylił.
Obowiązuje zasada braku pochlebstw (z wyjątkiem tych odrEdAktorskich, ale to się naprawdę często nie zdarza) w myśl zasady, byśmy się wzajemnie nie chwalili, nie drapali po brzuszkach i nie wypaczali idei warsztatów tworząc z nich coś w rodzaju blogaska dla szeregu niespełnionych acz zdolnych.
Chce ałtor czynić postępy? Musi zrozumieć krytykanctwo i pracować nad wytknięta materią. Chce ałtor móc przekonać się czy te postępy czyni? Niech mi wierzy, gdy zaobserwuje w kolejnych komentowanych tekstach zmianę wagomiaru komentarzy i zmniejszenie ilości uwag krytycznych - da to ałtorowi do myślenia.
Zapewniam ałtora, że postawa przez ałotra prezentowana nie jest dla nas niczym ani nowym, ani świeżym. Osobiście mogę powiedzieć tyle - każdy ma pełne prawo by wierzyć w siebie (nawet bezkrytycznie) i wiarę tą umacniać. Niemniej, drogą do nauki taka postawa nie jest. Jeśli ałtor chołubi sobie własne zdanie szczególnie silnie a na krytykę reagować będzie tylko odwołując się do powszechnej pozytywnej opinii prezentowanej danemu tekstowi przez jakieś inne grono czytaczy, to ja mogę tylko ałtora gorąco zachęcić, by ze swymi tekstami do tego innego grona czytaczy wrócił.

A jeśli ałtor w istocie rzeczy faktycznie poprawi swój poziom i błyśnie talentem, gdy stanie się drukowalny, gdy spłodzi coś wartego przeczytania, do drzwi jego niechybnie zastuka fahrenheitowa inkwizycja w osobie rEdAktorskiej.
Tylko niech się ałtor nie nastawia tak bardzo. Bo to może być długa droga i pełna cierni a wybojów. A polemizowanie z krytykanctwem recęzętów jakkolwiek fajną zabawą jest, to niczego nie nauczy gdy się w czambuł nie chce zakumać co oni piszą. A głupio nie piszą, wierzaj mi ałtorze. Zresztą, gdyby głupio pisali, już by się Oko lub Gaduła po tych komentarzach przejechały.

I jeszcze z uwag natury ogólnej. Nie zapominaj ałtorze, że Fahrenheit Koreą Północną polskiej fantastyki jest, to zobowiązuje!
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

ODPOWIEDZ