Ostrze zemsty

Moderator: RedAktorzy

azzair
Sepulka
Posty: 6
Rejestracja: ndz, 20 lut 2011 23:17

Post autor: azzair »

Bakalarzu,

czy aby nie przesadzasz z tym hełmem?
Cytat:
zakutego w stalową zbroję mężczyznę, który zdjąwszy z głowy ozdobiony bawolimi rogami hełm

Nie miałem na sobie pełnej stalowej zbroi, ale jakoś trudno jest mi wyobrazić sobie zdejmowanie w podobnym uniformie hełmu z bawolimi rogami bez wsparcia kogoś innego. Zresztą z czysto użytkowego punktu widzenia - po kiego grzyba komuś hełm ozdobiony bawolimi rogami w czasie bitwy? Wielkie, ciężkie i zaczepiające się o dodatkowe przedmioty rogi nie są szczególnie pomocne, a pełna zbroja skutecznie uniemożliwia zaatakowanie z popularnego byka...
Z czysto praktycznego punktu widzenia - owszem, hełm ozdobiony bawolimi rogami nie mógł mieć absolutnie żadnego zastosowania, szczególnie jako dodatek do pełnej zbroi. Podobnież nie mogła mieć zastosowania końska kita centuriona, czy rogi na hełmach Wikingów. Nie w tym jednak rzecz. Toć główną rolą podobnych ozdób ekwipunku miała być przewaga psychologiczna (Wikingowie), lub podkreślenie prestiżu (Rzymianie). Tyle z historii, a i w cenionej literaturze fantasy również nie trzeba długo szukać przykładu, kiedy wojownik nosi podobny hełm w bitwie. Ot, Cahir od mistrza Sapkowskiego wystarczy.

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Kita na hełmie centuriona i rogi na hełmie Wikinga to przede wszystkim dwie różne sprawy.
IMAO rogi na hełmach normandzkich wojowników raczej nie miały wielkiego zastosowania bitewnego. A nawet jeśli miałyby takie to nie w połączeniu z pełną zbroją płytową, co już zauważyłeś. Nie w prawdziwej walce. Kwestia jest prosta - waga całego oporządzenia i swoboda ruchów. Kita centuriona mimo metalowego stelaża też jest moim zdaniem lżejsza niż rogi bawołu, a zbroja legionisty rzymskiego (obojętnie: kolczuga, czy późniejsza lorica) - lżejsza i dająca więcej swobody ruchu.
Pozwolę sobie zrobić mały konktrprzykład - rycerze circa XIV - XV wieku. Używali różnych ciekawie wyglądających zbroi turniejowych, ale miało to miejsce w konkretnym przypadku: rycerz jedzie po jednej stronie płotu, inny rycerz po drugiej i obaj próbują dźgnąć się kopią. Ten sam rycerz bitwie zakładał na siebie zupełnie inną zbroję, bardziej dostosowaną do okoliczności.
Wspomniałeś o kwestii psychologicznej. Mogę przeczytać w opowiadaniu o rycerzu, który nosi hełm kobuto i w czasie walki zapamiętale krzyczy historię rodu, ale niech to ma jakieś uzasadnienie! Mamy bandę barbarzyńców, samotnego rycerza-banitę i szturm na twierdzę. IMAO rycerz w pełnej zbroi i hełmie z bawolimi rogami, otoczony hordą barbarzyńców byłby pewnie jednym z pierwszych, którym sie nie udało ujść z życiem. Za bardzo się odróżnia, żeby jakiemuś łucznikowi/kusznikowi/panu z kamieniem nie postanowiło się do skrócić o głowę. Choćby dla zbroi. Nie, w tym konkretnym przypadku bohater nie zagrywa psychologicznie, a zwyczajnie wystawia się na cel.
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

Pewnikiem się odpowiedzi na moje pytanie nie doczekam. Nieważne. Zacznę tam, gdzie Bakalarz skończył. Poza tym „przygody” księżniczki Curvelli są wyjątkowo zabawne, choć głównie przez kompletny brak logiki.
- Umrzesz z jej ręki – wysapał jeszcze władca, nim opadające z niezwykłą szybkością ostrze rozpołowiło mu głowę, rozerwało szyję i zatrzymało się dopiero na mostku.
To była jedna z tych japońskich szabel (zwanych także mieczami), która przecina jedwabne chusteczki w powietrzu...
W powietrze strzeliły strugi krwi, a fragmenty czaszki i mózgu zbryzgały twarze oglądających tę potworną egzekucję barbarzyńców, którzy na widok tak potężnego uderzenia westchnęli z podziwem.
Potworność tej zbrodni przełamała literackie konwencje. Narrator też jest oburzony tą potworną i barbarzyńską zbrodnią, aż mu się zapomniało, jaką rolę tu pełni.
- Ojcze!!! – załkała Curvella. Śmierć rodziciela wyrwała ją z otępienia.
Gdyby czytelnik nie zrozumiał, co znaczą trzy wykrzykniki, to Ałtoru przypomni. Prawda, jaka uprzejma łopatologia?
- Nie płacz – syknął. – Moi żołnierze zaopiekują się tobą. Jest wasza! – Dodał, zerkając na oblepione szkarłatem mordy podwładnych.
Skoro narrator jest tak wyraźnie emocjonalnie związany z pokonanymi, trzeba zadać pytanie: kim on jest - ten narrator?
Następnie ruszył w kierunku wejścia do sali tronowej, omijając po drodze grupę sępów, zaciekle walczących o kawałek drgającego jeszcze ciała Briana. Ptaki zupełnie nie przejmowały się narastającą ulewą oraz wałęsającymi się po dziedzińcu, świętującymi zwycięstwo Acidalijczykami.
Ałtorowi spodobał się obrazek trupów, barbarzyńców i sępów, że postanowił olać normalne zachowanie ptaków. Poza tym, co to za dziwny władca, który lubi, jak mu trupy gniją na dziedzińcu. Nekrofil, czy jak?
Curvella nie uroniła nawet jednej łzy, kiedy największy z Acidalijczyków, po brutalnej bijatyce z kompanami o pierwszeństwo w gwałcie, chwycił ją za włosy i zaciągnął do pobliskiego składu broni.
Dzielna panienka. I świetnie wybrane miejsce. Wszyscy wiedzą, że najlepiej się gwałci w składach broni, gdzie ofiara może łatwo znaleźć jakiś poręczny miecz czy inny topór. Albowiem adrenalina zwiększa doznania gwałciciela.
Ptaszysko było ogromne nawet jak na swój gatunek i co najdziwniejsze, pomimo szalejącej za oknem burzy, zupełnie suche.
Księżniczka C., mimo gwałtu w toku, zachowała zimną krew i bystre spojrzenie. Jak prawdopodobnie...
Curvella, korzystając z zamieszania, zeszła z ławy, a gdy zobaczyła sztylet, zatknięty za pasem desperacko broniącego się przed krukiem wojownika, ogarnęła ją żądza zemsty. Nie zważając na niebezpieczeństwo doskoczyła do mężczyzny, wyszarpnęła broń, o której ten w ferworze walki zupełnie zapomniał i wbiła mu ostrze w grdykę.
Bohatera poddała gruntownej inspekcji kolekcję różnej wielkości mieczy, halabard, pik i kusz zwyczajowo znajdowanych w składach broni. I uznała, że ostatecznie to zbyt łatwe... Najlepszy jest sztylet odebrany miotającemu się facetowi, który pewnie jednym ciosem mógłby ją zabić.
I wbicie go dokładnie w grdykę gwałciciela w momencie, kiedy ten jest wyjątkowo ruchomy i jeszcze dodatkowo macha rękami w okolicy twarzy.
Ostatecznie jest się tą Curvellą de Sucz, nie?
Ciepła krew buchnęła na jej piersi i twarz, a Acidalijczyk, charcząc niczym zarzynany wieprz, zwalił się na kamienną posadzkę.
Grdyka to taki ukrwiony organ... Lało się jak z hydrantu.
Księżniczka, ignorując kolejnego napastnika, który próbując wejść do składziku zaklinował się w ciasnym oknie, podeszła do ściany i nacisnęła jedną z cegieł. Z cichym zgrzytem otwarło się wejście do sekretnego korytarza.
Fajna ta twierdza. Tajne wejście prowadzi prost do składu broni. Dzięki czemu ewentualni napastnicy, poznawszy tajemnicę przejścia, dozbroją się na miejscu. Król Brian to idiota.
Z cichym zgrzytem otwarło się wejście do sekretnego korytarza. Curvella zniknęła w nim, mając cichą nadzieję, że Rodryk zdjął już straże pilnujące większości znanych mu wyjść.
Król Brian w ramach programu ułatwień dla swoich przeciwników wydał broszurki z planem twierdzy. Sekretne korytarze zaznaczono na czerwono oraz opisano dużą, czytelną czcionką.
Zrezygnowała z zapalenia wiszących na ścianie pochodni.
Zwłaszcza że i tak nie miała czym...
Znała te tunele tak dobrze, iż światło nie było jej zupełnie potrzebne do odnalezienia właściwej drogi.
Dobrze, że Ałtorze wyjaśniłeś. Bo do czego jeszcze można użyć pochodni w ciemnym korytarzu? Do haftowania chusteczek?
Naga kobieta w ciemnym tunelu. Na pewno nie mogła biec, bez względu na znajomość korytarzy. Oczywiście, nikt ze zdobywców, nie wpadł na pomysł, żeby wyciągnąć trupa, wejść przez okno (wszyscy w tej armii mieli dwa metry wzrostu i bary Arniego S.?), otworzyć drzwi i z zapalonymi pochodniami pobiec za zbiegiem.
Posuwała się wciąż naprzód, co chwilę przystając, by sprawdzić czy nie zbliża się pogoń.
Bo pogoń, niewątpliwie, też by ją ścigała bez pochodni. Dlatego sprawdzała na słuch. Bosz, Ałtorze...
Skręciła w korytarz prowadzący do wyjścia ukrytego w lesie, kilkaset metrów poza murami warowni i przyspieszyła kroku.
Korytarz był zaopatrzony w stosowne fosforyzujące strzałki, dzięki czemu, dał się dostrzec w całkowitej ciemności.
Nie usłyszawszy nic prócz szumu lejących się z nieba strug wody, z całej siły naparła na stalową pokrywę.
Obawiam się, że przez łomot walącej w metalową pokrywę wody, nie dałoby się usłyszeć nawet koncertu heavy metalowego.
Otaczające właz gęste krzaki zasłaniały widok, więc wypełzła z otworu i najdelikatniej jak tylko mogła, rozchyliła gałęzie. Upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu, nie zważając na ulewę, biegiem ruszyła w leśną głuszę, byle jak najdalej od ojcowej twierdzy.
W ramach riserczu proponujemy Ałtorowi bieg nago w lesie, w nocy, podczas deszczu... A dopiero potem pisanie tekstów.
Naga Curvella siedziała pod ogromnym świerkiem i grzała się przy niewielkim ognisku, rozpalonym przy pomocy kilku, cudem chyba znalezionych, suchych patyków.
Wiedzą o tym tylko księżniczki o idiotycznych imionach ze źle napisanych tekstów fantasy. Należy zrzucić na kupę kilka suchych patyków, a płomień sam strzela wysoko.
W duchu przysięgała Rodrykowi zemstę. Oczyma wyobraźni widziała go nawleczonego na pal, skomlącego o litość niczym kundel. Marzyła, by wbić rozżarzone do białości ostrze w ślepia tego zdradliwego gada i napawać się jego cierpieniem.
Prawda jak logicznie? Mokra, przemarznięta, zmęczona, brudna i pewnie posiniaczona (biegła nocą po lesie) prawie ofiara gwałtu marzy tylko o tym, żeby pomścić tatusia – zamordowanego króla. Nie myśli o czymś do jedzenia, o dachu na głową, ani o pojedynczej choćby sztuce odzieży.
Prawdziwa patriotka.
Swoją drogą, Rodrykowi nie postało w głowie, że naga kobieta to pieszo i nocą daleko nie zajdzie? Nie mógł wysłać patroli, żeby przeszukały okolicę? Nie zostawia się na wolności legalnego dziedzica korony.
Niespodziewanie jeden z ptaków sfrunął na ziemię i wylądował tuż u jej stóp. Po chwili dołączył do niego drugi. Księżniczka odruchowo wstała i oparła się plecami o pień świerku.
Moja wiedza rośnie w postępie geometrycznym. Nie wiedziałem, że istnieje odruch (łuk odruchowy) polegający na wstawaniu i opieraniu się o okoliczne świerki, w momencie pojawienia się kruków w okolicach stóp.
Czemu może służyć i co jak w okolicy nie ma świerków? :D
Z rosnącym przerażeniem patrzyła jak kruki, skacząc po wilgotnej trawie, zataczają wokół niej kręgi. Gdy do tego zaczęły ogłuszająco skrzeczeć, Curvella wpadła w panikę. Chciała uciekać, ale zdała sobie sprawę, że jest sparaliżowana. Nie była w stanie poruszyć nawet palcem. Ogarnął ją tak wielki lęk, że gdyby mogła, pobiegła by przed siebie wymachując rękoma i wrzeszcząc jak opętana. Jednak po chwili poczuła dziwną słabość. Zasnęła.
Scena w założeniu poważna i mistyczna wzbudza we mnie wyłącznie pełen politowania śmiech.
Widziała w nim dużo młodszego Eryka, nadwornego szamana Cydonii, niczym zając ściganego po ośnieżonym stepie przez bandę kanibali
Kanibale nie ścigają zajęcy. Kanibale zjadają i pewnie też ścigają ludzi. Stąd nazwa.
Ich hełmy zdobiły wilcze czaszki, za odzienie służyły im niedźwiedzie skóry, zaś w pokrytych gęstym zarostem dłoniach ściskali obsydianowe topory. Porozumiewali się między sobą za pomocą chrząknięć i gestów. Bardziej przypominali zwierzęta niż ludzi.
Jak to napisała Kłulik w którejś swojej łapance: „Szczegóły! Pragnę więcej nieistotnych szczegółów!”
W ich oczach Curvella widział tylko pierwotną, nienasyconą żądzę mordu.
Zoom w magicznej wizji.
Kładli się niczym koszone zboże, brukając oślepiająco biały śnieg szkarłatem oraz cuchnącymi wnętrznościami.
A! Jest i poezja...
Była naga, a nad nią krążyły dwa kruki. Nagle usłyszała tętent kopyt. Spojrzała w stronę, z której dochodził. Ujrzała wyłaniającego się z gęstwiny, pozbawionego oka starca, jadącego na ośmionogim rumaku. Z chrap zwierzęcia z każdym oddechem strzelały snopy iskier. Tajemniczy jeździec zsiadł z konia, zrzucił z siebie odzienie i podszedł do księżniczki. Biła od niego aura tajemniczości i mistycznej siły. Rozchylił delikatnie uda Curvelli, po czym wszedł w nią. Chciała się bronić, jednak mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa.
To jest ten moment, kiedy ktoś powinien zacząć tłumaczyć ten dziwny melanż. Czytając tekst, mam wrażenie, że Ałtor uznał, iż wrzucenie do jednego kotła fantasy, mitologi nordyckiej, polityki, rachitycznego dowcipu, odrobiny seksu oraz dużej ilość Ałtorskiego Chciejstwa da zjadliwą potrawę.
Nie da. Wychodzi niestrawna papka.
Czemu służy „dowcipne” imię Curvella de Sucz? Dlaczego inne postacie noszą bardziej normalne imiona? I co robi ten dowcip w tekście pisanym, z założenia, na poważnie?
Mitologia nordycka. Fabuła rozgrywa się w jakimś quasi-średniowieczu, wszędzie-nigdzie. Nic tu nie wskazuje na kraje skandynawskie. Ale ok. Tylko dlaczego Odyn, przekazując dary księżniczce, robi to w taki sposób? Jakoś nie pamiętam takiego mitu...
Przekazywanie „mocy” ukrytych męskim nasieniu jest niewątpliwie symboliczne, ale nie do końca wiadomo jak to dopasować do tekstu. Czy to ma być, Ałtorze, manifest antyfeministyczny ukryty w fantastycznej historyjce czy jak?

Jedźmy dalej z łapanką.
W końcu, gdy nieznajomy skończył, wraz z jego nasieniem nadludzka siła wypełniła ciało niewiasty, a umysł zalała fala jasności. Tajniki sztuki wojennej stały się dla niej zrozumiałe i proste. Zaczęła myśleć jak doświadczony, zaprawiony w bojach wojownik. Kiedy poczuła, że paraliż ustąpił, zacisnęła pięści, paznokciami rozcinając skórę do krwi. Pragnęła tylko jednego. Wrócić do twierdzy ojca i wyrwać Rodrykowi język.
Prawda. Wszyscy zaprawieni w sztuce wojennej wojownicy mają umysły rozemocjonowane i przepełnione żądzą zemsty...
Nie zastanawiając się długo wyszarpnęła broń i wzniosła ponad głowę, sztychem ku niebu.
- Nadszedł czas zemsty, Rodryku! – warknęła, po czym ruszyła w kierunku zamku.
Nasza dzielna dziewczynka! W najbardziej pompatycznej scenie roku!
I samotnie zaatakuje twierdzę. Doświadczony wojownik, nie ma co...
Pewnie dlatego zdołała wywarczeć całe zdanie.
Mgła spłynęła z gór, zalewając szarością tereny otaczające twierdzę De Suczów. Curvella, niczym gotowy do ataku wąż, pełzła przez porośniętą gęstą trawą równinę.
Z tymi kolcami na nagolennikach i dwuręcznym mieczem było na pewno łatwo i przyjemnie.
Uwaga do świata przedstawionego. Czym jest opisana „twierdza”?
Słowo ma kilka znaczeń.
Twierdzą nazywano ufortyfikowany gród czy miasto albo jest to samodzielna budowla obronna. Ponieważ tekst nie wspomina w żaden sposób o cywilach, trzeba przyjąć wariant drugi. Samodzielna budowla obronna. Tylko czego ona broni, w środku równiny, gdzie łatwo jest takie coś obejść?
A jeżeli to ufortyfikowana twierdza rodowa, to chyba powinna być zbudowany w miejscu łatwiejszym do obrony niż równina.
I jeszcze jedno, królowie zazwyczaj rządzą ze stolicy państwa, a nie z małych twierdz. To ogólnie przyjęta zasada.
Zrezygnowała z wkradnięcia się do włości Briana tunelem, którym uciekła. Rodryk mógł go zasypać, lub co gorsza, postawić przy wyjściu silny oddział Acidalijczyków, a księżniczka nie chciała zbyt wcześnie wdawać się w walkę.
Czyli „włości” Briana to była tylko ta twierdza? Przekroczenie murów to przekroczenie granicy? Dlaczego to coś nazywamy „królestwem”? Czy król Brian i księżniczka Curvella cierpieli na ostrą manię wielkości?
Już nawet nie dopytam, jak ta twierdza się utrzymywała, skąd brano żywność, skoro cała okolica to inne państwo...
Zwróćmy też uwagę, na powody wejścia do twierdzy inną drogą. Księżniczka nie obawiała się rozprawy z oddziałem „nadludzko umięśnionych” Acidalijczyków (w sumie ma magiczny miecz, na sobie magiczną zbroję, w sobie boską spermę i myśli jak doświadczony wojownik).
Księżniczka ma jakiś plan i nie chce się wdawać za wcześnie w walkę.
Postanowiła wejść do fortecy inną drogą. Przez lochy. Najciszej jak tylko mogła zbliżyła się do zamkowych murów, gęstym oparem osłonięta przed wzrokiem stojących na blankach barbarzyńców. Znalazła niewielki, zakratowany otwór, służący za okno jednej z nieużywanych nigdy, sekretnych cel i ostrożnie odgięła poluzowane pręty.
Te lochy z oknami! I to z oknami na poziomie ziemi.
To też, niewątpliwie, część planu króla Briana „Przyjazna i humanitarna Monarchia! Śmiało patrz w XIII wiek!”
Chodzi o to, żeby pojmani wrodzy decydenci nie doświadczali żadnych utrudnień komunikacyjnych z resztą wywrotowców, którzy podczas mgły czy w nocy mogli spokojnie podchodzić pod mury.
Przy okazji do wolności dzieliło pojmanych tylko kilka żelaznych prętów, więc kiedy wikt więzienny się znudził, zawsze można było wrócić do domu...
Wrogie armie też nie musiały bawić się w żadne tam podkopy pod murami, wystarczyło wrzucić do celi ładunek wybuchowy i nowe wejście do twierdzy pojawiało się w jej murach (to dla tych, co zgubili broszurki informacyjne Briana o sekretnych przejściach).
Czy tylko mnie się wydaje, że Ałtoru kompletnie nie myśli nad tym o czym pisze?
Znalazła niewielki, zakratowany otwór, służący za okno jednej z nieużywanych nigdy, sekretnych cel i ostrożnie odgięła poluzowane pręty. Były wykonane ze specjalnego stopu, wyglądającego na solidny i wytrzymały, w rzeczywistości jednak miękkiego niczym rozgrzany wosk. Bez problemu wślizgnęła się do ciasnego, pozbawionego drzwi pomieszczenia i poprawiła kratę.
Ta „twierdza” to ma więcej wejść niż przeciętna galeria handlowa...
Następnie podeszła do ściany i przystawiła do niej ucho.
Odyn do kompletu dołożył kilka umiejętności. Superczuły słuch. Na początek...
Upewniwszy się, że po drugiej stronie panuje cisza, wcisnęła jedną z cegieł. Fragment muru z cichym zgrzytem przemieścił się, a Curvella wyszła na długi, oświetlony pochodniami korytarz.
A drzwiami to nie można było?
Ciekawe jak tam ludzie żyli, w tej twierdzy? Strach się o ścianę oprzeć, wszędzie sekretne przejścia, zapadnie i ukryte drzwi. De Suczowie całkiem zdrowi na umyśle nie byli...
Nadepnęła stopą na odpowiedni kamień w podłodze. Ściana znów stała się gładka.
Zadziory wzięły i zniknęły...
Cichcem podeszła do drzwi, wzmocnionych żelaznymi obiciami, po czym przez niewielki otwór zajrzała do środka. Jej serce zabiło mocniej, kiedy w leżącym wewnątrz, okaleczonym i skutym łańcuchami mężczyźnie rozpoznała Eryka. Nie zważając na ryzyko, pod wpływem nagłego impulsu, z całej siły naparła na drzwi. Ku jej zaskoczeniu te ustąpiły.

Ten impuls nazywa się – Ałtorskie Chciejstwo. I mamy kolejną moc ze stajni Wonder Woman: nadludzką siłę.
- Czyż we śnie nie odwiedził cię jednooki starzec? Czyż nie przekazał ci cząstki swej mocy?

To teraz tak to się nazywa. Nie wiedziałem...
- Ma wiele imion. Jedni mówią na niego Wotan, inni Odyn… Jest bogiem mojego ludu, mieszkającym w Asgradzie.
Tolerancyjny ten Eryk. Aby nie urazić Curvelli (która chyba wyznaje inny boski panteon) mówi asekurancko „to bóg mojego ludu”, nie po prostu Bóg.
- To był nasz sekret. Kiedy na równinach Vastiter Brian ocalił mi życie, gdy niczym zając pierzchałem przed ludźmi-wilkami,(...)
Ludzie na granicy śmierci często mają skłonność do używania porównań...
Odyn, tak jak ciebie, nawiedził go we śnie. Z wdzięczności obiecał spełnić jedną jego prośbę. De Sucz był mądrym człowiekiem
Sam Odyn postanawia spełnić prośbę jakiegoś króla, który ocalił trzeciorzędnego szamana (że trzeciorzędny, to widać po tym, że się nawet obronić nie umiał przed pogonią). Bardzo prawdopodobne, bardzo.
Za młodu parał się magią, o czym też zapewne nie wiedziałaś. Pewnej nocy wysłał swego ducha w okolice najwyższego korzenia Yggdrasila, a kiedy trzy siostry udały się do studni Urd po święta wodę, którą podlewały drzewo, on, ryzykując wieczne potępienie, podejrzał nić swojego żywota.
Robi się coraz dziwniej. Księżniczka C. wyraźnie nie wie, kto to Odyn i spółka. Znaczy, wychowała się w innej wierze, albo ateistką była. Co zaskakujące jest. Tatuś zaś parał się magią i na własne oczy potwierdził prawdziwość nordyckich wierzeń. To jak w takiej sytuacji mógł wyznawać innych bogów lub w ogóle w nich nie wierzyć? Dlaczego, zatem, Curvella nie wie o nordycki panteonie bogów? Dlaczego Eryk używa sformułowania „bóg mojego ludu”?
Widząc jaki los go czeka, poprosił Odyna, by pomógł ci odzyskać tron i uczynił cię potężna królową.
Nie prościej byłoby poprosić o ochronę przed armią Rodryka?
W ogóle, skoro facet znał przyszłość, to czemu dopuścił do zmasakrowania swoje armii i nie wysłał swojej córki, gdzieś daleko, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo?
Widząc jaki los go czeka, poprosił Odyna, by pomógł ci odzyskać tron i uczynił cię potężna królową. I widzę, że mój bóg słowa dotrzymał. Okrywająca twe ciało zbroja oraz miecz, który dzierżysz w dłoniach, to dzieła Brokka i Sindriego, potężnych karłów, parających się kowalstwem. Odyn rozkazał im wykuć te przedmioty specjalnie dla ciebie.
Hojność boska granic nie zna. Zwłaszcza jeżeli chodzi o młode i nagie kobiety. To nic, że niewierzące.
Gdyby król Brian miał syna, pewnie skończyłoby się na podręczniku dla opornych „Jak odzyskać królestwo” i przerdzewiałym hełmie.
- Mną już nie musisz się przejmować dziecko – wysapał z trudem. – Wypełniłem zadanie, przekazałem ci sekret Briana. A teraz żegnaj, spotkamy się w Valhalli.
Sekret polegał na tym, że Brian był największym kretynem po tej stronie gór.
Nie wiem, czy do Valhalii przyjmowali kobiety, ale Eryk na pewno tam nie trafi, bo nie zginął chwalebnie w bitwie.
Wypowiedziawszy ostatnie słowa, wyzionął ducha.
Jak wygodnie! Powiedział, co miał powiedzieć i wyniósł się z... fabuły. Zwłaszcza że i tak do niczego innego w niej nie służył.
Zmówiła krótką modlitwę nad ciałem przyjaciela, po czym wyszła z celi i skierowała krok ku sali tronowej. Miała nadzieję, że właśnie tam znajdzie Rodryka.

Bo królowie, wiadomo, całe dnie i noce to na tronach spędzają. Ciekawe, czemu to zajęcie cieszy się taką popularnością?
- Bydlęta niewierne, każę was biczem chłostać! – krzyczał, naprędce wkładając zbroję.
To im nabluzgał... Motyla noga, no!
Nałożywszy pancerz chwycił miecz, po czym ruszył stromymi schodami na dziedziniec. To właśnie z niego dochodziły odgłosy bitwy.
Schody, wygodnie, zaczynały się tuż koło królewskiego łoża.
Jakież było zdziwienie Rodryka, gdy zszedłszy na dół, ujrzał przed sobą nie szturmującą mury armię, a jedną postać, otoczoną przez rozjuszonych Acidalijczyków.
Ja z kolei, odwrotnie, zdziwiłbym się znacznie bardziej, gdyby obecna na dziedzińcu armia atakowała mury twierdzy, do której właśnie się wdarła.
No, chyba żeby to była armia dowodzona przez króla Briana, po tym facecie wszystkiego można się spodziewać... :)
- Na Belenosa! – Rodryk, widząc zlaną krwią księżniczkę, w mdłym blasku wyglądającego zza chmur księżyca przypominającą nieludzką kreaturę, aż zadrżał.
Nieludzką, to znaczy jaką? Miała dwie głowy, dodatkową rękę albo skrzydła? To była tylko zbryzgana krwią (co w nocy nie miało specjalnie znaczenia) i ubrana w zbroję ludzka postać. Ałtoru znajdzie słownik.
Atakujący intruza barbarzyńcy kładli się pod ciosami napastnika niczym zboże, zalewając plac krwią oraz wnętrznościami. Trupów było tyle, że niemal całkowicie przykryły wybrukowany kocimi łbami podwórzec.

Teraz należy się zastanowić, jaki właściwie miała plan nasza wspaniała następczyni tronu. Czemu służyło początkowe unikanie walki? Dlaczego Curvella nie chciała atakować oddziału Acidalijczyków przy sekretnym przejściu? Przecież poradziłaby sobie bez problemów. Właściwie to mogłaby krokiem swobodnym podejść do bram twierdzy, wysadzić je pancerną pięścią,i wywlec Rodryka za łeb za mury. Przed chwilą pokonała sama jedna całą armią! Żadne planowanie nie było jej do niczego potrzebne.
(…) Ale jak widzę, twarda z ciebie suka! Pobiłaś moją armię, ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo! – ryknął, ruszając na Curvellę.

Chłopakowi nie brakuje pewności siebie, nie?
Ałtorze, sukces! Ilekroć czytam to zdanie, spadam z fotela ze śmiechu.
Owładnięty furią godną rozjuszonego lwa Rodryk natarł ponownie, lecz ostrze śmignęło tuż obok ucha Curvelli, odcinając jedynie kosmyk włosów.
Hełmu dołączonego do boskiej zbroi nie było? Ciekawostka...
Wzniosła broń ponad głowę, a gdy pałasz Rodryka wystrzelił w górę, by zablokować cios, kopnęła mężczyznę z całej siły w krocze. Poczuła jak wystające z nagolenników kolce przebijają pancerz i wchodzą w ciało.
I to jest właśnie ten zasadniczy element, dzięki któremu, księżniczka zwyciężyła całą armię i uzurpatora – kolce.
- I tak cię miałem, dziwko – wycedził przez zaciśnięte z bólu zęby.

Nie zauważyłem. Ale tajemnica imienia Curvella się wyjaśniła. Puszczała się z Rodyrykiem, zdradzając państwo i tatusia.

Podsumowanie.

To zły tekst. I byłby nudny, gdyby Ałtor nie popełnił tylu błędów logicznych. Tak przynajmniej był ubaw. Szkoda, że niezamierzony. O samej historii można powiedzieć tyle, że całkowitą i totalitarną władzę ma tu Ałtorskie Chciejstwo. Kompletnie nieprzemyślany pomysł, łatany na bieżąco. Księżniczka musi uciec? Ałtorskie chciejstwo podostawia sekretny korytarz. Wrócić? Kolejne tajemne wejście. Ałtor nawet przez moment się nie zastanowił, jakie to wrażenie na czytelniku zrobi.
Dodatkowo postać księżniczki jest równie wiarygodna, jak betonowe koło ratunkowe. I równie skomplikowana. Zasadniczo historyjka jest najbardziej ze swoim czarno-białym światem i dziwnie stronniczym narratorem najbardziej zbliżona do bajki. Szkoda tylko, że nie wiem, jaki jest z niej morał. Zabijaj następców tronów bez zbędnego gadania?
Beznadziejnie, Ałtorze.

e. x2
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
czarnykot
Sepulka
Posty: 64
Rejestracja: wt, 22 lut 2011 19:23

Post autor: czarnykot »

neularger pisze:Teraz należy się zastanowić, jaki właściwie miała plan nasza wspaniała następczyni tronu. Czemu służyło początkowe unikanie walki?
No, jak to? Musiała pogadać ze swoim przyjacielem przed śmiercią. A poza tym, neulargerze, nigdy nie grałeś w RPG, gdzie sam jeden rozwalałeś całe armie? ;)))
neularger pisze:Zasadniczo historyjka jest najbardziej ze swoim czarno-białym światem i dziwnie stronniczym narratorem najbardziej zbliżona do bajki. Szkoda tylko, że nie wiem, jaki jest z niej morał. Zabijaj następców tronów bez zbędnego gadania?
Cóż, patos panujący w przytłaczającej większości opowiadań fantasy sprawia, że dla mnie ten gatunek w pewnym momencie przestał istnieć w innej formie niż parodia. Czytając takie nadęte teksty po prostu tarzam się ze śmiechu.

Ale nie offtopując więcej - czy Odyn każdemu przekazywał moce za pomocą swojego nasienia? Pomijając naszą bohaterkę, musiało to być istne gej-party. Yeah! :)))

i jeszcze jedno mnie zadziwiło. Dlaczego Curvella jest księżniczką? Księżniczka to córka księcia. Brian był królem. Czyżby ją przygarnął?

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

czarnykot pisze: i jeszcze jedno mnie zadziwiło. Dlaczego Curvella jest księżniczką? Księżniczka to córka księcia. Brian był królem. Czyżby ją przygarnął?
Może królewna miała jakieś książęce tytuły i dlatego tak do niej mówiono? :)
Choć wtedy to by mówili raczej "Księżna"...
To nie wiem, może Ałtoru będzie wiedział.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

neularger pisze:Choć wtedy to by mówili raczej "Księżna"
Księżna jest na tym samym poziomie co książę. Księżniczka jest córką księcia.
C. miała szansę zostać księżniczką, jeżeli król miał dodatkowo w swoim asortymencie tytuły książęce (tak przez analogię do Jana Kazimierza choćby: Jan II Kazimierz Waza to Z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, smoleński, siewierski i czernihowski, a także dziedziczny król Szwedów, Gotów i Wenedów).
Ale prawda, to jest z lekka naciągane wszystko.
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

Jan II Kazimierz Waza to Z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, smoleński, siewierski i czernihowski, a także dziedziczny król Szwedów, Gotów i Wenedów.
Ale i tak zawsze używa się chyba najgodniejszego z tytułów? Czy zależy to od miejsca? W Krakowie - król, w Wilnie - wielki książę?

A tutaj miałem na myśli sytuację, kiedy król nadał królewnie jakieś książęce tytuły. W takie sytuacji królewna byłaby też księżną. Tyle, że oczywiście nie mówiliby do nie per "księżniczka". Nie pasuje i "królewna" jest, IMO, godniejsze (choć z drugiej strony "królewna" to nie do końca tytuł).

Chyba jedyne wyjaśnienie, to takie, jakie podała czarnykot: Curvella była adoptowana. :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
czarnykot
Sepulka
Posty: 64
Rejestracja: wt, 22 lut 2011 19:23

Post autor: czarnykot »

Pewnie ta pierdoła, król Brian, był ostro walony po rogach przez małżonkę. Pardon my French. ;)

Awatar użytkownika
Bakalarz
Stalker
Posty: 1859
Rejestracja: pn, 01 sty 2007 17:08

Post autor: Bakalarz »

Chyba jedyne wyjaśnienie, to takie, jakie podała czarnykot: Curvella była adoptowana. :)
Nie zapominajmy w tych wszystkich próbach poznawczych, że (bazując na nazwach geograficznych) rzecz się dzieje na Marsie. To może wszystko tłumaczyć ;p
Sasasasasa...

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Dobrze, ludzie. Dość. Pojajaliście sobie z księżniczki, a teraz z niej zejdźcie i może zajmijcie się jakimś meritum. Albo cóś.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

ODPOWIEDZ