Szepty w mroku

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
jaynova
Niegrzeszny Mag
Posty: 1769
Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
Płeć: Mężczyzna

Szepty w mroku

Post autor: jaynova »

Skoro już dwa tygodnie upłynęły od mojego poprzedniego tekstu, myślę, że mogę coś zamieścić. We wzmiankowanym przeze mnie zbiorku opowiadań to miał być numer 4.

Dom Stocktonów stał pusty od lat. Stara pani Gracie Stockton umarła w dziewięćdziesiątym szóstym, jej córka Elizabeth wylądowała w wariatkowie, a jej wnuk, Michael Stockton ( Elizabeth nie zdołała nigdy wyjść za mąż ), odsiadywał piętnaście lat w więzieniu stanowym za serię napadów z bronią w ręku. Okna i drzwi dawno już wyłamano, a z budynku skradziono wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. W ten sposób dom stał się ulubioną kryjówką pijących nastolatków. Zimą sypiali tu włóczędzy, szukając w czterech ścianach ochrony przed mrozem.
Ci, którzy przyszli tu tej nocy nie byli włóczęgami. Nie mieli też zamiaru pić ani nawet ćpać. Nie, ich zamiary, były zupełnie inne. Znacznie bardziej mroczne.
Ona i on przyszli tu osobno, a potem cicho wśliznęli do środka. On był tu pierwszy i czekał na Nią, przestępując z nogi na nogę. Choć noc była parna i gorąca, spływające mu po czole strużki potu niewiele miały wspólnego z pogodą.
Czekał, aż usłyszał za sobą ciche kroki. To była Ona.
- A więc miałeś jednak dość jaj. - rozległ się zimny, lodowaty wręcz głos, w którym pobrzmiewało jednak rozbawienie. - Nie spodziewałam się tego.
Przełknął ślinę i odchrząknął.
- Jestem. - powiedział z trudem. - Chcę tego, co podobno możesz mi dać. Tego, co oni dostali. Tamci powiedzieli, że możesz to dać właśnie mnie.
Nieznacznie skinęła głową.
- Mogę. Ale dlaczego miałabym to zrobić?
Przez jego głowę przeleciały setki możliwych powodów, ale w końcu wybrał ten najważniejszy.
- Wiem, co robisz i co chcesz zrobić. - powiedział. - I chcę mieć w tym swój udział.
Nie zaszczyciła go odpowiedzią. Mierzyła go tylko wzrokiem, jak sierżant w punkcie werbunkowym potencjalnego rekruta. Zatrząsł się, czując ciężar tego spojrzenia. Wiedział, że gdyby miała taki kaprys, nie opuściłby tego miejsca żywy.
- Mamy wzbudzać strach. - powiedziała w końcu. - Strach jest nam niezbędny, bo trzyma prymitywnych ludzi w ryzach. Strach dusi i paraliżuje, kiedy zawładnie człowiekiem, przyćmiewając wszystko inne. Potrafisz to zrobić? Tak działać?
Zmieszał się. Przycisnęła go spojrzeniem.
- Zbliża się dzień, kiedy świat zadrży w posadach, gdy ujawnimy nasze moce. Dzień gniewu i śmierci. Będą umierać, mężczyźni, kobiety i dzieci. A my będziemy bogami. W tym chcesz mieć udział, prawda? - nie oczekiwała odpowiedzi. - Nic za darmo. Najpierw musisz udowodnić, że do nas przynależysz.
- Co tylko zechcesz. - wyszeptał. - Zrobię co tylko zechcesz.
Ona pokręciła głową, a na Jej ustach pojawił się lekki uśmieszek.
- Na pewno? No to posłuchaj. Jeszcze tej nocy…
On stał i słuchał, a w miarę słuchania, w jego oczach rozbłyskiwały ogniki okrucieństwa, jak u rasowego psychopaty.
W końcu spytała:
- Co ty na to? Zrobisz to?
- Tak, tak, tak, zrobię to, zabiję go, zabiję kogo zechcesz.
Będzie zabijał, skonstatowała, bez poczucia winy, bez wyrzutów sumienia. Nie będzie przejawiał współczucia, które mogłoby zakłócić wykonywanie zadań. Nadawał się idealnie. Nie mogła zgodzić się zbyt łatwo, ale podjęła już decyzję.
- Myślisz, że jesteś gotowy. - nie sformułowała tego jako pytanie, raczej stwierdzała głośno fakt.
- Tak. - powiedział drżącym z podniecenia głosem. - Jestem gotowy.
- I wiesz co masz zrobić? - upewniła się. - Jesteś pewien, że potrafisz to zrobić.
Z jego ust wyrwał się zimny, szaleńczy chichot.
- To dla mnie żaden problem, naprawdę.
Patrzyła na niego przez chwilę, zamyślona. W końcu wyciągnęła do niego ręce.
- Niech tak będzie. A teraz podejdź do mnie. - rozkazała.
Zbliżył się do Niej. Położyła mu obie ręce na głowie.
- Jeśli chcesz, możesz zamknąć oczy. Aha, postaraj się nie mdleć.
Nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Chciał uczestniczyć w tym wszystkim w każdy możliwy sposób.
Wtedy coś się stało. To, co uderzyło w jego umysł, było niczym zapowiedź nadchodzącego ostatecznego starcia. Nie pojedyncza błyskawica, ale cała burza z piorunami, skumulowana w jednym impulsie mocy, ale i bólu. I ten impuls otworzył jego umyśle drzwi, drzwi które zawsze tam były, ale z których istnienia do tej pory nie zdawał sobie sprawy. Jakby znajdował się całe życie w jaskini i teraz ból i siła, jaką go potraktowano, wyrąbały wyjście.
Zachwiał się i musiał oprzeć o ścianę. Wciąż drżał, miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Rozumiał, że takich rzeczy nie przeżywa się codziennie, ale mimo to własna słabość zawstydziła go.
Ona patrzyła na niego beznamiętnie, bynajmniej nie próbując mu pomóc.
- Trochę to potrwa, zanim się przyzwyczaisz. - powiedziała swoim zwykłym, zimnym głosem. - Cóż, moja rola skończona. Teraz czas na ciebie. Nie zawiedź mnie. Kara za porażkę jest tylko jedna. Idź.
Odwróciła się i wyszła. Próbował wstać, ale kolana wciąż odmawiały mu posłuszeństwa. Dopiero po kilku minutach zdołał stanąć w miarę pewnie na nogach. Zataczając się, wyszedł w ślad za nią i tym samym, niepewnym krokiem szedł po ulicy. Po chwili zmarszczył brwi. Coś się w nim…zmieniło.
Podniósł głowę i nagle zaczął wyczuwać przepływ energii. Był zafascynowany. Czuł pracujące stacje transformatorowe. Mógł znaleźć linię wysokiego napięcia i przejąć nad nią kontrolę, czerpać z niej. Wyczuwał to wszystko wokół siebie, ale nie tak, jak zwierzęta wyczuwają nadciągającą burzę. To było raczej jak nowy zmysł, do tej pory uśpiony. Tak muszą się czuć niewidomi, którzy po operacji odzyskują wzrok, gdy przed nimi otwiera się całkiem nowy świat.

Ulicą przejechał samochód, tak szybko, że zobaczył tylko tylne światła. Sam nie potrzebował transportu, jego cel znajdował się dość blisko. Ruszył szybkim krokiem, a napływająca do mięśni krew wypłukiwała z jego ciała resztki sztywności. Również nudności powoli ustępowały. Szedł coraz szybciej, ale powstrzymywał się przed biegiem, by nie ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi.

Dotarł w końcu do ładnego, piętrowego domu. Wszedł na werandę i spróbował otworzyć drzwi. Były zamknięte. Sięgnął ku dziurce od klucza, z jego dłoni strzeliła błyskawica. Zamek po prostu się stopił i drzwi stanęły otworem. Otworzył je i ostrożnie wszedł do środka. Znalazł się w ładnie urządzonym holu. Jednak to nie wystrój wnętrza skupiał na sobie jego uwagę, lecz działanie zgodne z planem. Brak planu rodził zamieszanie, na które nie mógł sobie pozwolić. Choć jego nowe umiejętności były tak potężne, że niemal nierzeczywiste, plan działania był zwyczajny, wręcz banalny. Nie zwrócić przedwcześnie na siebie uwagi, wykonać zadanie i wyjść, tak że nie dając się zauważyć.
Nasłuchiwał przez chwilę. Wydawało mu się, że na parterze nie ma nikogo, a jego nowe zmysły mówiły my, że brak tu włączonych urządzeń elektrycznych, w przeciwieństwie do pierwszego piętra. Bezszelestnie wspiął się po schodach. Zbliżając się do otwartych drzwi usłyszał ludzkie głosy.

Och, tak bardzo chciał posłać im kilka błyskawic, aż popękałyby im gałki oczne, tak by już nie musieć się martwić wykonaniem rozkazów i bez przeszkód zrealizować plan. Na szczęście nie będzie musiał długo czekać na realizację tych pragnień.

Wszedł do łazienki. Buty na miękkich podeszwach, specjalnie wybrane tak, by nie zostawiać śladów, nie robiły także hałasu.

Sissy patrzyła na niego wystraszona, jednak nie na tyle, żeby próbować zrobić coś głupiego. Była doskonale świadoma swojej nagości. Intruz także, sądząc po spojrzeniu jakim ją taksował. Świadomość ta prowadziła do wniosku, że jeśli zaryzykuje coś nieprzemyślanego, może ją spotkać coś bardzo złego.
– Nie próbuj krzyczeć. – ponownie polecił intruz. – Krzykniesz, a zrobię ci coś takiego, czego nie umiesz sobie nawet wyobrazić.
Zamarła w bezruchu. W tym momencie zaatakował. Nie próbował jej uderzyć. Po prostu wsunął prawą dłoń do wanny i uwolnił swoją moc. Przez moment nic się nie działo, a potem Sissy zaczęła krzyczeć i nie mogła przestać.
Zastanowił się, czy powinien coś powiedzieć.
- Właściwie to robię ci przysługę. - zaczął niemal przyjacielsko. - W ten sposób nie będziesz patrzyła na to, jak zabijam twojego chłoptasia.
Wijąc się z bólu i krzycząc przeraźliwie, Sissy skręcała się w agonii, lecz nie mogła uwolnić się od bólu. Dla niej wanna równie dobrze mogłaby być wypełniona kwasem.

Zabójca stał obok, bynajmniej nieporuszony. Obrzucił zwłoki w wannie beznamiętnym spojrzeniem. To niesamowite, że tak mało potrzeba, by zmienić żywą ludzką istotę w kupkę martwego mięsa, pomyślał.
Nie czuł żalu. Było mu jedynie trochę przykro, że ładna dziewczyna musiała umrzeć. W sumie, sama była sobie winna, umawiając się z takim dupkiem jak Sean Grady. Ale, doszedł do wniosku, zawsze ponosimy konsekwencje naszych czynów.
Nagle, słyszał szybkie kroki i głos wołający z niepokojem.
- Sissy? Skarbie, wszystko w porządku? Popcorn i szampan już czekają.
Zaraz potem drzwi do łazienki otworzyły się i zobaczył Seana, którego oczy rozszerzały się, w miarę jak ogarniał całą sytuację. Otworzył usta, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Intruz postąpił krok w jego stronę i chłopak cofnął się.
- To ty. - wymamrotał oszołomiony Grady. - Nigdy bym nie przypuszczał, że to możesz być ty.
- Kiedyś też bym nie przypuszczał. - odpowiedział zabójca. - Ale cóż, jestem tu. Ludzie się zmieniają. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.
Sean nabrał głęboko powietrza i zdołał wreszcie porządnie wrzasnąć.
- O Boże, co ty zrobiłeś! Zabiłeś ją! - krzyczał. - To jakiś koszmar!
Jego umysł nie przyjmował do wiadomości tego, co widziały oczy. Zobaczyć Sissy martwą, to było straszne. Lecz widzieć ją zabitą w taki sposób, niemal ugotowaną żywcem, to doprawdy zwalało z nóg.

Zabójca spojrzał na Seana z pogardą i skoncentrował się. Przez moment nic się nie działo, a potem w powietrzu rozszedł się zapach ozonu. Dał się słyszeć trzask wyładowania elektrycznego, i chłopak upadł, trafiony błyskawicą prosto w twarz.

Serce biło mu mocniej niż zwykle, lecz jednocześnie był niewiarygodnie podekscytowany. Po raz pierwszy w życiu zrozumiał, dlaczego niektórych podniecają brutalne akty przemocy - pobicie czy nawet zabijanie. W tym momencie miał niesamowite poczucie władzy. Moc tak bardzo pociągała. Była jak ostry seks. Jakby miało się po swojej stronie wszystkich bogów.

Bardzo proszę komentatorów, by powiedzieli, czy też ten tekst jest lepszy czy gorszy od poprzedniego tzn. czy idę we właściwym kierunku.
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.

Awatar użytkownika
Bomber
Sepulka
Posty: 8
Rejestracja: ndz, 09 paź 2011 14:13

Post autor: Bomber »

Przeczytałem oba zamieszczone przez Ciebie opowiadanka i jako skromny czytelnik powiem, że oba odebrałem mniej więcej tak samo. Oba bowiem pozostawiają pytania bez odpowiedzi. Wiem, że Sean Brady, którego żeś z fantazją w tekście zamordował, to jeden z uczniów klasy, opisanej w poprzednim tekście. Wynika z tego niewiele, a właściwie nic.
Dlaczego zginął? – opowiadanie tego nie wyjaśnia, a morderstwo samo w sobie jest za słabe na puente. Wszak trupa jako takiego obiecujesz tu niemal od samego początku. A kim są tajemniczy Ona i On, zwany dalej zabójcą? Szczególnie Ona – dysponująca ponadnaturalnymi zdolnościami, którymi dzieli się z innymi i ma, domyślam się, jakiś powód, by zlecić mu zabicie Seana, ale niestety nie wiadomo jaki. Dlaczego nie mogła zabić go własnoręcznie, tylko posłużyła się Nim? Kim ona jest? – może byłą szkolną sympatią, dziś zazdrosną o spokojne życie szczęśliwej pary kochanków? To tylko domysł, bo nie wynika to z tekstu.

Co do stylu, języka, ortografii niechże wypowiedzą się bieglejsi w tej materii. Ja już może pójdę podłubać w swoim własnym warsztaciku…

On i Ona. Prawie jak ten mój Cień, kilka tematów niżej. Czemu my, nieszczęśni debiutanci, zawsze musimy być tacy tajemniczy? ;)

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Jaynova...
Powiedziałbym tak. Tekst IMVHO jest nieco lepszy od poprzedniego. Wygląda na to jednak, że nie trzymasz się tej zasady warsztatów, która mówi, że: (cytuję Wielką Nieobecną) "Zajmujemy się wyłącznie (i tego będziemy się trzymać twardo) KRÓTKIMI FORMAMI ZAMKNIĘTYMI, czyli opowiadaniami, miniaturkami, impresjami. Co więcej, zajmujemy się tylko takimi formami zamkniętymi, które zmieszczą się w jednym poście".
Wszystko wskazuje na to, że masz jakąś koncepcję i zamieszczone opowiadania są jej (lepiej lub gorzej skonstruowanymi, w to nie wnikam) - elementami. Jak skończysz, rzecz może być wcale interesująca.
Teraz - znów zaznaczam, że to tylko MVHO - wygląda to tak, jakbyś prezentował części jakiegoś mechanizmu w trakcie jego konstrukcji.
Tak se ne da, pane Havranek.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
jaynova
Niegrzeszny Mag
Posty: 1769
Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
Płeć: Mężczyzna

Post autor: jaynova »

ElGeneral pisze:Wygląda na to jednak, że nie trzymasz się tej zasady warsztatów, która mówi, że: (cytuję Wielką Nieobecną) "Zajmujemy się wyłącznie (i tego będziemy się trzymać twardo) KRÓTKIMI FORMAMI ZAMKNIĘTYMI, czyli opowiadaniami, miniaturkami, impresjami. Co więcej, zajmujemy się tylko takimi formami zamkniętymi, które zmieszczą się w jednym poście".
Wszystko wskazuje na to, że masz jakąś koncepcję i zamieszczone opowiadania są jej elementami. Wygląda to tak, jakbyś prezentował części jakiegoś mechanizmu w trakcie jego konstrukcji.
Dzięki za to, że rzecz może być wcale interesująca :)
Właśnie ze względu na cytowaną przez ciebie zasadę zdecydowałem się pokazać tu swoje wypociny, zrodzone w mękach i bólu :) Ten zbiorek opowiadań miał zaistnieć jako zbiór ułożonych w porządku chronologicznym, ale niezależnych od siebie odrębnych całości, tzn. do czytania jednego opowiadania nie trzeba znać innego, ale można.

Gdybym połączył opowiadania w powieść, co tez mi chodziło po głowie, musiałbym ciągnąć jedną fabułę, bohaterów itd., żeby całość miał ręce i nogi. Wątpię, żeby taka powieść z ponad dwudziestoma bohaterami miała sens. Dlatego zbiór opowiadań, bohaterowie się znają, znajdują w jednym świecie przedstawionym, ale opowiadania o nich są niezależne.

W trakcie konstrukcji - no, pewnie, wrzucając opowiadania na forum mam szansę na znalezienie błędów i ulepszenie ich. To jak najbardziej część procesu konstrukcyjnego
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

jaynova pisze:Ten zbiorek opowiadań miał zaistnieć jako zbiór ułożonych w porządku chronologicznym, ale niezależnych od siebie odrębnych całości, tzn. do czytania jednego opowiadania nie trzeba znać innego, ale można.
Dobra. Ale co - w tym konkretnie tekście, skoro miałby on być odrębny i niezależny - Autor chciał przekazać? Postać pierwszoplanowa spotyka w opuszczonym domu jakąś niewiadomą Oną, otrzymuje od niej nadnaturalną moc, po czym zabija dwie osoby, nie wiadomo po co i dlaczego. Do tego się sprowadza fabuła. Żadnego oryginalnego pomysłu, żadnego nastroju, żadnego zaskoczenia, żadnej puenty, żadnego zamknięcia (wręcz przeciwnie). PO CO to zostało napisane? Jako odrębna, niezależna całość nie broni się absolutnie, najwyżej jako wstęp do dalszych - ciekawszych, miejmy nadzieję - wydarzeń. Ale jeśli wstęp, to przykro nam, takimi tekstami się nie zajmujemy, jak już słusznie zwrócił uwagę Generał.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3104
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Juhani »

To skoro nie komentujemy, to już nie wyrażę swojego niezrozumienia dla sytuacji, w której zabójca zakazuje tej Sissy krzyczeć, po czym zmusza ją do wrzasku. To dla mnie za trudne.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

A tytuł "Szepty w mroku" kojarzy mi się z grą półsłówek: "Klaskanie w mroku" ;-)...
NMSP...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Chciałam zauważyć, że mroku w tekście nie dostrzegłam, a szept występuje tylko raz i szkodzi fabule => tytuł może i ładny, ale zupełnie od czapy.

Fabuła, mówiąc oględnie, jest nieciągła - jak zauważyła już Cordeliane. Pozwolę sobie rozwinąć nieco tę kwestię.
Epizod I - dom:
1. On spotyka się z Oną w starym domu (wynika z kontekstu, że się tam umówili).
2. On czegoś chce od Onej, Ona mu to daje, ale w zamian on będzie musiał coś zrobić (i tu pojawia się szept, którego odbiorca "nie słyszy" - nie ma tekstu - co jest zupełnie bez znaczenia, ponieważ zaraz potem już normalnym głosem pada kwestia o zabiciu kogoś).
3. Coś, czego on chciał, okazuje się mocą (nadnaturalną, parapsychiczną, etc.), ceną natomiast jest zabójstwo.
Nie wiadomo, kim jest Ona i czemu dysponuje nadnaturalną mocą.
Nie wiadomo, dlaczego on chciał owej mocy ani jak się o niej i o Niej dowiedział (zaimek "tamci" nic mi nie mówi, na nikogo nie wskazuje).
Ceną za moc było jedno morderstwo ("Zabiję go"), on popełnia dwa - dlaczego, nie wiadomo.
Jest jeszcze wspomniana kara za porażkę, ale nie rozumiem, co to ma do rzeczy, bo żadna kara nie następuje (pewnie dlatego, że nie ma też porażki, ale po co mi ta informacja?).
Miejsce akcji tego epizodu jest cokolwiek chciejskie - stary dom, melina dla włóczęgów i pijących małolatów (niepijące małolaty z jakiegoś, nieznanego mi powodu nie zaglądają do wzmiankowanego domu), ale dramatis personae, które na miejsce akcji przyłażą, do żadnej z wymienionych kategorii (włóczęga, pijący małolat) się nie zaliczają - jak zapewnia Autor, ale dowodów nie ma. Dostrzegam pewną niespójność w opisie miejsca zdarzenia. Nie, żeby to było istotne - znaczy, miejsce akcji i jego opis. Na co mi informacje o właścicielach domu - nie mam pojęcia, bo dla dalszego toku zdarzeń są bez znaczenia.

Epizod II - łazienka:
1. Zabójca w łazience - ofiarą jest dziewczyna, powodem: bo się umawia z Seanem. Mocą podarowaną przez Oną zabójca gotuje ofiarę żywcem.
2. Wchodzi Sean, więc zabójca morduje chłopaka ofiary.
Nie wiadomo, po co zabójca popełnił podwójne morderstwo (z zemsty na dziewczynie, w odwecie na Seanie, bo zupa była za słona, słońce za jasno świeciło, inne powody?). Znaczy, rozumiem, że motyw podałam w punkcie 1, ale nie wiem, czemu umawianie się z Seanem zabójca uznał za powód do morderstwa. I czemu w ogóle popełnił podwójne morderstwo, bo - na ile zrozumiałam - ofiarą miał być Sean, jego zabicie to cena za moc od Onej.
Zero opisu miejsca akcji. Nie wiem, czy to zarzut. Tak mi się zdaje, że owszem, ponieważ w pierwszej "lokacji" opis był, choć nie wiem, do czego mi potrzebny.

Epizod III - ulica:
1. Zabójca wychodzi i czuje się jak młody bóg/heros/etc.
I co z tego, Autorze?
Jak się to wiąże z epizodem I?
Opisu miejsca brak. Tylko dlatego zwracam uwagę, że był opis w starterze.

To nie jest opowiadanie. Zero napięcia, spójność cokolwiek niepewna i brak zamknięcia.
I na dokładkę - występuje ciężka niewydolność językowa.

Parę przykładów wypada dorzucić.
Po pierwsze, zaimki.
Ona i on przyszli tu osobno, a potem cicho wśliznęli do środka. On był tu pierwszy i czekał na Nią, przestępując z nogi na nogę.
Ona pokręciła głową, a na Jej ustach pojawił się lekki uśmieszek.
(CIACH!)
On stał i słuchał, a w miarę słuchania, w jego oczach rozbłyskiwały ogniki okrucieństwa (ciach!).
Ona patrzyła na niego beznamiętnie, bynajmniej nie próbując mu pomóc.
Jest więcej, rzecz jasna, ale już widać, że Oną i onego odmieniłeś, Autorze, przez chyba wszystkie przypadki poza wołaczem.
Uczcijmy minutą ciszy śmierć stylu podstawowego.
[']
Literatura polska zna kilka sposobów utrzymania/tworzenia anonimowości postaci. Rozwiązanie, jakie wybrałeś, Autorze, (zaimek i to jeszcze wielką literą) należy do niechlubnego repertuaru zagrywek afektowanych, pensjonarskich, dętych i drętwych, a przed wszystkim infantylnych. Jednym słowem: żałosnych.
I, jak pokazują cytaty wcześniej, stylistycznie ochwaconych.
Sugeruję nie czytać marnych przekładów z języka angielskiego (zwłaszcza tekstów pisanych stylem wzniosłym i kwiecistym). Doradzam natomiast, Autorze, szybko sprawdzić różnice między stosowaniem i funkcjami zaimków w języku angielskim i polskim, ponieważ bez wątpienia wydaje Ci się, że takich różnic nie ma. Wnioskuję w oparciu o Twój tekst, Autorze. I nawet jeżeli mój wniosek jest fałszywy, mogę go Twoim tekstem obronić. :P
Znaczy, niedobrze.
Wtedy coś się stało.
Mhrrroook...! :P
Normalnie, trzęsę się. Osobliwie ze śmiechu.
Zapowiedź w stylu: będzie się działo, drżyj, czytelniku. Niestety, Autorze, już nie te czasy, by taka zapowiedź wzbudziła choć leciutki dreszcz stosownych emocji u odbiorcy. Za późno. Zagrywka z kategorii nie tylko nieskutecznych, ale i raczej infantylnych...
Nie wspomnę, że w tak krótkim tekście stosowana za często, bo na początku pada:
Nie, ich zamiary, były zupełnie inne. Znacznie bardziej mroczne.
Oj... Dwa razy na te same plewy naprawdę nikogo się nie nabierze, Autorze.
Och, tak bardzo chciał posłać im kilka błyskawic, aż popękałyby im gałki oczne
No, brzydko. Ale nie tylko przy zaimkach tak się dzieje.

Po drugie, powtórki. Poza powtarzającymi się do urzygu (pardą maj fręcz) zaimkami, pojawiają się np.
Nieznacznie skinęła głową.
- Mogę. Ale dlaczego miałabym to zrobić?
Przez jego głowę przeleciały setki możliwych powodów, ale w końcu wybrał ten najważniejszy.
Wijąc się z bólu i krzycząc przeraźliwie, Sissy skręcała się w agonii, lecz nie mogła uwolnić się od bólu.
bez przeszkód zrealizować plan. Na szczęście nie będzie musiał długo czekać na realizację tych pragnień.
Tylko kawałek zdania, bo wcześniejszą część chcę wykorzystać do zobrazowania innego uchybienia.

Po trzecie, nieprawidłowe użycie podmiotu domyślnego.
Dał się słyszeć trzask wyładowania elektrycznego, i chłopak upadł, trafiony błyskawicą prosto w twarz.
Serce biło mu mocniej niż zwykle, lecz jednocześnie był niewiarygodnie podekscytowany
.
Wybierz, Autorze, kto jest podmiotem domyślnym w orzeczeniu "był", a ja Ci udowodnię, że Twój wybór jest nieprawidłowy. Za każdym razem.
Notabene: podobna sytuacja jest z zaimkiem "mu", Autorze. Zastanów się, dlaczego mogę udowodnić, że każde wskazanie, do kogo się ten zaimek odnosi, można podważyć.

Po czwarte, składnia cokolwiek nieortodoksyjna.
tak by już nie musieć się martwić wykonaniem rozkazów i bez przeszkód zrealizować plan.

Dwa bezokoliczniki w zdaniu to zwykle jak dwa grzyby w barszczu.
Nie zwrócić przedwcześnie na siebie uwagi, wykonać zadanie i wyjść, tak że nie dając się zauważyć.
Podkreślone jest nie tylko kulawe, lecz przede wszystkim niezrozumiałe.
Rozumiał, że takich rzeczy nie przeżywa się codziennie, ale mimo to własna słabość zawstydziła go.
Jednosylabowiec na końcu zdania zaburza rytm tworzony przez akcent języka polskiego. Złamanie "melodii" wypowiedzenia musi mieć uzasadnienie - bo następuje urwanie, zawieszenie. Tutaj jest to przypadkowe, więc nieładne.

Po piąte, kwantyfikatory.
Jest trochę, ale wybrałam jedno zdanie, najładniejsze, IMAO.
Chciał uczestniczyć w tym wszystkim w każdy możliwy sposób.
Istny festiwal...

Po szóste, nadużycia semantyczne (a może logiczne, nie jestem pewna):
brutalne akty przemocy
Istnieją niebrutalne akty przemocy?
Nadopis.
I ten impuls otworzył jego umyśle drzwi, drzwi które zawsze tam były, ale z których istnienia do tej pory nie zdawał sobie sprawy. Jakby znajdował się całe życie w jaskini i teraz ból i siła, jaką go potraktowano, wyrąbały wyjście.
Nijak nie umiem powiązać metaforycznych drzwi w umyśle z jaskinią w porównaniu. Porównanie cokolwiek niespójne mi się wydaje. I tak sobie myślę, że bez porównania nie mogłabym się przyczepić, Autorze.

Po siódme, decorum.
Zobaczyć Sissy martwą, to było straszne. Lecz widzieć ją zabitą w taki sposób, niemal ugotowaną żywcem, to doprawdy zwalało z nóg.
Jeżeli chciałeś mnie, Autorze, rozśmieszyć, to prawie Ci się udało. Mam jednak nieodparte wrażenie, że ten komizm nie był zamierzony.

Tyle ode mnie. Nie wiem, gdzie Generał i Cordeliane dostrzegli promyk nadziei na teksty bardziej interesujące. Jak dla mnie - językowo jest gorzej niż poprzednio, a fabularnie nic się nie zmieniło.

A teraz chyba się zajmę planowaniem eksterminacji tłumaczy z niemieckiego... Znaczy, wrócę do redakcji przekładu. :X
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

Małgorzata pisze:Nie wiem, gdzie Generał i Cordeliane dostrzegli promyk nadziei na teksty bardziej interesujące.
A, nie. Ja pisałam - nieco sarkastycznie - o nadziei na ciekawsze wydarzenia w dalszym ciągu, dla podkreślenia, że tu ich na razie nie ma, i abstrahując od tego, czy Autor daje dla tejże nadziei jakieś podstawy.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

A ja tam się nie będę tłumaczył - rzecz wydała mi się nieco lepsza od poprzedniego tekściku. I wydaje mi się, że ałtór zamierzył to sobie jako zbiorek migawek składający się na jakąś większą całość - ale każdy ma prawo do swojej oceny. Co do szczegółów... Nawet wydawcy o ustalonej pozycji rynkowej wydają książki, z których Czytelnik dowiaduje się o wchodzących na pokład "przybyszkach", lub stróżówkach na końcu mostów wiodących do średniowiecznych zamków ponad oszałamiającymi przepaściami (wszystko to przeszło przez sita korekty i redakcji tekstu) więc nie przejąłem się potknięciami początkującego na literackiej niwie wyrobnika.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Te przybyszki i inne takie przechodzą przez sito poprawek dlatego, że stężenie błędów jest powyżej normy. Jestem w stanie wyobrazić sobie, jaką robotę wykonał zespół redaktor-korektor. Jeżeli błędy, o których wspomniałeś, Generale, trafiły do druku, świadczy to jedynie o żałośnie niskich kompetencjach językowych Autora.

A ponieważ sama poprawiam teksty, którym do doskonałości brakuje dwóch operacji z klawiatury (naciśnięcie "Ctrl" i "A", po czym "Delete"*), jakoś nie jestem skora do wybaczania. Uważam, że psim obowiązkiem pisarza (również pisarza in spe) jest znajomość języka, którym się posługuje w tekście, na poziomie poprawnym. Uważam też, że jeżeli nawet Autor nie ma nic do powiedzenia, to przynajmniej powinien wyrazić to/napisać bez szkolnych błędów. I nie wydaje mi się, że są to wygórowane wymagania.

Tutaj widzę tekst o niczym i z koszmarnymi błędami (w poprzednim tekście, który też był o niczym, błędów było mniej). Autor może mieć zamiary, ale Autora chciejstwo z tekstu nie czyni utworu literackiego.

To nie jest miejsce do wybaczania. Równanie w dół jest dla słabych.
_________
*Nie wykonuję tych operacji właśnie dlatego, że to nie mój tekst. Gdybym napisała taki, wykonałabym wzmiankowane czynności bez wahania.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Błędy, o których pisałem, popełnili tłumacze, ale nie zamierzam się spierać, bo w ocenie tekstów literackich w porównaniu z Tobą jestem żałosnym dyletantem.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Darth_Franek
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008 21:59
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Darth_Franek »

Małgorzata pisze: Istnieją niebrutalne akty przemocy?
Istnieją. Nie czytałem całości wywodu, ale akurat akapit dotyczący "brutalnego aktu przemocy" wpadł mi w oko.

Ja za to zastanawiam się, czy poprawnym jest zwrot "dwie operacje z klawiatury".

A poza tym to nie żebym się czepiał, bo sam kaszankę z mielonką odstawiam czasami waląc posty, że aż strach. Co ciekawsze, czekam jeno, kiedy mnie dorwiesz w swoje szponki, a mam wrażenie, że już sobie apetyt temperujesz ;).
"...nikt nie zna ścieżek gwiazd..."
-------------------------------------------------------
Oszołomy wszystkich światów łączcie się !

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

ElGeneral pisze:Błędy, o których pisałem, popełnili tłumacze, ale nie zamierzam się spierać, bo w ocenie tekstów literackich w porównaniu z Tobą jestem żałosnym dyletantem.
Więc zastosowałeś argument nierzeczowy.
Poza tym - to samo stwierdzenie o kompetencjach językowych (w odniesieniu do języka, w którym piszą, czyli, jeżeli nie pomyliłam, języka przekładu, nie źródła) dotyczy translatorów.

<Czerwona furia/on-on-on...> Ze szczególnym uwzględnieniem i naciskiem: tłumaczy z języka niemieckiego, których teksty miałam nieprzyjemność oglądać wczoraj (i które będę musiała znowu oglądać w poniedziałek). <Chcę broń i ostrą amunicję, celownik optyczny, żeby nie zmarnować ani jednego naboju, oraz śliczną strzelnicę, na której ustawię wzmiankowanych tłumaczy w szeregu...>

Yyy... Ale my tu nie o przekładach, prawda?

edit: Dodałam cytat, bo Darth Franek się wciął.
Mam przy okazji pytanie, czy przemoc z definicji nie zawiera lub nie konotuje brutalności, w aspekcie nie tylko fizycznym, lecz również psychicznym?
Nadal uważam, że to nadopis jest.

A operacje, bo operacja w znaczeniu 2 i 4 mi pasowało.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Darth_Franek
Pćma
Posty: 236
Rejestracja: ndz, 19 paź 2008 21:59
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Darth_Franek »

http://alejka.pl/przemoc-symboliczna-w- ... rdieu.html

Ale wydaje mi się, że bez wkradania się w łaski dyskursu socjologiczno-antropologicznego, mogę spróbować pokusić się o udowodnienie "mojszej racji". Wskaż definicję lub zakres znaczeniowy "przemocy", do której mam odnieść swoje rozważania. Przy czym akurat lecę polatać z lotnikami (to jeden z tych dni, kiedy oglądam TV :P), czyli mogę odpisać dopiero jutro.

Co do "operacji" - muszę chyba przeczytać całość, bo nie "łapię", o co biega. Mam braki w wiedzy gramatycznej na poziomie szkoły średniej. Czytałem jakieś tam Tolkieny i inne LeGuiny, zamiast wkuwać ballady o przydawkach i podmiotach domyślnych ;). Teraz żałuję (podobnie jak j. rosyjskiego).
"...nikt nie zna ścieżek gwiazd..."
-------------------------------------------------------
Oszołomy wszystkich światów łączcie się !

ODPOWIEDZ