W chwili śmierci gaśnie fonia

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
jaynova
Niegrzeszny Mag
Posty: 1758
Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
Płeć: Mężczyzna

Post autor: jaynova »

Zmierzch nie jest taki zły. Pod warunkiem że podchodzi się do niego na luzie i pomija pewne oczywiste idiotyzmy. Prosty, przejrzysty język i styl. No i ta błyszcząca klata Edzia :)
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.

Katerina Znad Przepaści
Sepulka
Posty: 33
Rejestracja: sob, 28 sty 2012 00:05

Post autor: Katerina Znad Przepaści »

Zgwałcona mitologia. Ot, co w nim widzę.
I'm an author I can do, what I want!

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

jaynova pisze:Nie przekreślałbym opowiadania tylko dlatego, że jest o wampirach. W tej chwili mogę wymienić co najmniej kilka dobrych serii powieści na ten temat, począwszy od Sookie, a skończywszy na Zmierzchu.
Chcesz bym się udławiła herbatą?!
Toż to jakiś oksymoron parszywy. Słowa: Zmierzch i dobre w jednym zdaniu?!
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Katerina Znad Przepaści
Sepulka
Posty: 33
Rejestracja: sob, 28 sty 2012 00:05

Post autor: Katerina Znad Przepaści »

Hundziu, pozwól, że wyryję na spłuczce od Ciebie Twoje słowa, co by przetrwały wieki! Teraz zapiję je herbatą, a wieczorem burbonem! Twoje zdrowie!
<podnosi w górę półlitrowy kubeł z herbatą>
I'm an author I can do, what I want!

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Katerina Znad Przepaści pisze:Hundziu, pozwól, że wyryję na spłuczce od Ciebie Twoje słowa, co by przetrwały wieki! Teraz zapiję je herbatą, a wieczorem burbonem! Twoje zdrowie!
<podnosi w górę półlitrowy kubeł z herbatą>
Jak się wchodzi w wyrażenia gwarowe, to trzeba je umieć napisać, coby nieporozumień uniknąć ;-)...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

Generale, nie wiem, czy zauważyłeś, ale oblazły Cię koty ;)
<NMSP, jużmnietuniema>
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Zaraz tam "oblazły". One mnie upiększyły. Teraz mam kupę wdzięku (w tym określeniu kluczowy jest pierwszy człon). I już stąd spierdalam!
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Katerina Znad Przepaści pisze:Hundziu, pozwól, że wyryję na spłuczce od Ciebie Twoje słowa, co by przetrwały wieki! Teraz zapiję je herbatą, a wieczorem burbonem! Twoje zdrowie!
<podnosi w górę półlitrowy kubeł z herbatą>
Jeszcze to odszczekasz...
Verus pisze:Nie zauważam niczego, co by już nie zostało powiedziane jeśli chodzi o stronę techniczną tekstu.
I wciąż wiele można by powiedzieć, ale ja nie od tego.
Postaram się nie powielać zastrzeżeń Cordeliane, na ile mi sie uda – nie wiem.
Przechodziłem właśnie niedaleko miejskiej biblioteki, gdy moją uwagę przyciągnęło dwóch delikwentów.
Delikwent ma różne znaczenia:
1. pot. o kimś, kto jest od kogoś zależny;
2. człowiek sądzony za przestępstwo;
3. klient, petent;
Żadne jednak nie pasuje do powyższego zdania. To fajnie, że znasz skomplikowane i niecodziene wyrazy, byłoby fajniej gdybyś jeszcze znała ich znaczenie.
Obaj byli ubrani w czarne kurtki, z tą różnicą, że jeden miał skórzaną a drugi - bawełnianą. Styl ubioru tego w skórzanej był raczej oczywisty. Mogłem się założyć, że słucha różnych odmian tego… No… Jak to się nazywało?
To oczywiście ważne dla dalszej fabuły? Czy tylko zaśmiecanie wyobraźni czytelnika niepotrzebnym szczególarstwem?
Ah! Metalu!
Ach, każdy teraz zna język angielski, zapominając o ojczystym języku.
słuchając potoku słów, jaki wyrzucał z siebie wyznawca metalu.
Od kiedy to metal jest religią by mieć wyznawców? No, ja zdaje sobie sprawę, że zespół metalowy może być kultowy, ale, żeby aż tak?
budrys z morderczym wyrazem twarzy i piękna blondynka, której luźna błękitna bluzka i szpilki były idealnym dopełnieniem skórzanej mini. Zmarszczyłem brwi, ponieważ otaczała ją dziwna poświata. Miała równie błękitny odcień, jak jej buty, a dodatkowo przerywana była jasnymi promieniami, całość pokrywały gdzie nie gdzie czarne plamy, jakby jej aura gdzieś się pobrudziła. Niezaprzeczalnie była nieśmiertelną i coś mi mówiło, że dosyć groźną.
Poświata dotyczyła mini? Coś mi się widzi w całej tej światłości, że Ałtorce zagubiły się podmioty.
Kursywą – ortograf, wyjątkowo paskudny.
Kolejne wytłuszczenie – zgubiony podmiot razy dwa. Aura była nieśmiertelną i to dość groźną.
Aż strach myśleć jak krwiożercza musiała być istota nosząca ze sobą taka aurę!
Cześć, Ben! - nagle odezwała się do gościa we flaneli, kiedy go minęła. Milczał.
Pewnie, że milczał, w końcu go minęła, skąd miał wiedzieć, że mówi to do jego pleców? Zwłaszcza, jesli nie miał tego daru i nie widział jej chorobliwej, przybrudzonej aury. A może widział? Kto chciałby się zadawać z nosicielem takiej paskudy? Więc zmilczał – logiczne.
Wyobraź sobie, że jakiś czas temu przyłapała mnie, jak się na nią gapiłem…
I z pewnością jej się to podobało, dlatego zaczepiła mnie na ulicy... Zwłaszcza ze względu na srebrzystą poświatę, albinotyczny wygląd, albo ogólne poczucie estetyki.
Dalsza podróż utonęła w niezręcznej ciszy, którą chciałem wypełnić pogwizdywaniem, jak to zwykle robiłem, ale tym razem musiałem to przetrwać. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi.
Bo w dzisiejszych czasach to właśnie pogwizdywanie pod nosem zwraca na siebie uwagę. Narrator jest jakiś niedziejszy, choć na takiego pozuje.
Z trudem powstrzymałem kły, które zdecydowały, że powinienem coś zjeść.
Zawsze mi się zdawało, że to inna część ciała, co jakiś czas u mężczyzn przejmuje funkcje mózgu.
Kły. Zdecydowały. Jeeej! Fantastyka aż piszczy.
Rozejrzałem się po wnętrzu tawerny i wzdrygnąłem się. To mi przypominało sytuację z przeszłości.

Był wiek XV, a ja byłem jeszcze całkiem świeży w nieśmiertelnym świecie.

Nie za bardzo ogarniam koncepcję trzech kropek. Że niby mają oddzielać akapity czy może pełnią funkcję podrozdziałów? O ile mi wiadomo inicjałów ani znaków graficznych (w twoim przypadku są to gwiazdki) nie stosuje się zamiennie jako akapit a nawet jest to postrzegane jako błąd. Na forum nie da się zrobić wcięcia, ale interlinia by starczyła.
Znaki graficzne, podobnie jak inicjały stosuje się tylko w przypadku rozdziałów lub podrozdziałów.
Nikt nieproszony nie plątał się po grocie, ponieważ od czasu, kiedy zaginęły trzy osoby, ludzie od niej stronili.
Ludzie zaginęli, a od groty stronią. Zaginęli w grocie? Tego w zdaniu nie ma autorko, zaginąc mogli gdziekolwiek, więc nie tłumaczy to niechęci do groty. Co więcej, zaginionych się chyba poszukuje? Więc na mój pokręcony rozumek właśnie w miejscu zaginięć powinno kręcić się sporo luda, nie?
W portowym barze mieszkał i pracował barman oraz dwóch kelnerów, a jedynymi klientami byli ci, którzy postanowili zacumować w porcie i zrelaksować się przez chwilę, racząc się trunkami w barze.
Cordelia juz poruszyła problem zawodów, ja zwrócę uwagę na sformułowanie zdania.
Nie uważasz Ałtorko, że mieszkający i pracujący w barze barman/oberżysta/karczmarz i stadko pomocników to coś najnormalniejszego w świecie? Nie traktuj czytelnika jak debila, mówiąc mu rzeczy oczywiste. Z innej beczki knajpy portowe nie należą chyba do najspokojniejszych miejsc w mieście, archetypy baru w porcie nasuwają zupełnie odmienne skojarzenia. W takim miejscu raczej ciężko się zrelaksować przy... trunkach, w dodatku bywalcami są tubylcy i marynarze. Odwiedzający miasto, szukający relaksu ludzie, raczej unikaliby portowych spelunek na rzecz zajazdu albo gospody.
I prawdziwa zmora tego tekstu – powtórzenia.
z którego po chwili wybiegła banda rozwścieczonych żeglarzy, którym przewodziła kobieta.
Podszedłem do budyneczku, zaglądając przez okno. Podłoga usłana była zakrwawionymi ciałami obsługi i kilku klientów, którzy się tam znajdowali. Między nimi przechadzała się załoga Jolly’ego plądrując wszystko, co było do splądrowania. Na ladzie barowej siedziała kobieta - zapewne ich przywódczyni – popijając rum wprost z butelki.
Cordeliane juz wytknęła bład w uzyciu imiesłowu, kwestie ciał, tekst wytłuszczony – znów traktujesz czytelnika jak sklerotyka - przygłupa. Kilka zdań wcześniej wspomnialaś już, że piratom przewodziła kobieta. Nie dało się zapomnieć o tym tak szybko.
Druga kwestia – rozumiem, że piraci zazwyczaj uzywają szklenic albo rżniętych kryształów do popijania rumu skoro uznałaś za stosowne zwrócić uwagę na ordynarne pociąganie z gąsiora?
powiedziałem i ukłoniłem się lekko, na co kobieta zeskoczyła z blatu i cisnęła butelką, która napotkała ścianę i rozprysnęła się w drobne kawałki szkła obficie skropionego rumem.
Wprawiasz się w pisaniu scenariuszy? Każdy szczegół musi być szczegółowo opisany? W takim razie zapomnialaś dodać, że butelka była zielona, a ściana niedokładnie wybiałkowana.
Na litość boską zdanie typu: (...) powiedziałem i ukłonilem się lekko. Kobieta zeskoczyła z blatu odrzucając butelkę. przywodzi dokładnie te same skojarzenia. Po słowie „odrzucając” ciężko oczekiwać, że butelka nie roztrzaska się – czy na ścianie, czy podlodze – nie ma znaczenia o ile fabula opowieści nie wymaga, by na tej lepkiej plamie ktoś się poślizgnął.
Odpowiednie dać rzeczy słowo – Autorko, zamiast nadużywania zaimków (w twoim przypadku „który” rządzi niepodzielnie).
unosząc w moim kierunku swójogromny nóż abordażowy. Podszedłem nieco bliżej, omijając zwłoki barmana, na którego twarzy wciąż malowało się przerażenie.
Nagle chwyciłem kord, który był wbity w barmana i odwróciłem się, wbijając go w bok jednego z żeglarzy, który brał na mnie zamach.
O właśnie – dopiero, co wspominałam – zaimkoza totalna.
powiedziałem, obserwując zielone oczy piratki, które na ułamek sekundy oderwały się ode mnie, po czym wróciły.
To nie tylko piratka ale i zombie. Jej oczy pewnikiem wypadły, potoczyły się po podlodze, przylepiły do gościa, po czym oderwały sie i wróciły... gdzie? Do właścicielki-nosicielki czy do gościa?
Ostrze przeszło na wylot.
- Dobrze naostrzone cholerstwo! – przyznałem w duchu, patrząc jak zaskoczony żeglarz upada bezwładnie na podłogę, dołączając do swoich ofiar
Bo przecież zazwyczaj noże, sztylety, miecze i inne ostrza nosi się tępe, żeby się nie pochlastać?
- Przydasz się nam. - powiedziała nagle, podchodząc do mnie bliżej.
Tylko dlatego, że dziabnął pod żebro jednego z piratów? Logika autorska i chciejstwo wyszły z siebie i czmyhnęły przez okno.
Piraci plądrują karczmę, wyżynają w pień obecnych, są podchmieleni (jacy piraci nie są? :P), krwiożerczy i rozwścieczeni z jakiegoś tam powodu. Przewodząca im kobieta wzbudza strach, a gdy do baru wchodzi obcy, zaczepia prowodyrkę, atakuje współbrata, żeglarska mierzwa nie tylko nie rzuca się na niego hurmem, ale jeszcze przyjmuje go do bandy z otwartymi ramionami.
Świat sie śmieje, świat się śmieje...
albo idziesz z nami albo dołączasz do nich. - powiedziała, patrząc na zwłoki.
- Nadobna pani, mam nadzieję, że to nie jest groźba, bo z łatwością mógłbym pokonać całą waszą grupkę. - powiedziałem spokojnie.
Nie, to nie była groźba, a tylko zawoalowana sugestia.
Kto tak mówi?!
Poza bohaterami taniego, amerykańskiego kina oraz niektórych słitaśnych nowelek dla młodzieży gimnazjalnej.
pozwalając oglądać mi jej rytmicznie kołyszące się wdzięki.
Pruderyjnie, ładnie. Choć Sapkowski zrobiłby to ładniej, jak to szło?
Ciri obawiała się potłuczenia kobiecych atrybutów?
Nie wiem, co takiego miała w sobie ta dziewczyna, ale jej załoga wykonywała każde jej polecenie. W kilka chwil statek był załadowany i wyruszyliśmy w morze.
Bo przecież przypłynęli tylko po to, by wyrżnąć wszystkich w karczmie i podmienić pirata na nieznajomego?
Noc była spokojna, dlatego nie płynęliśmy zbyt szybko, a nie było potrzeby, żeby załoga wiosłowała. Nikomu się nie spieszyło.
Bo noc była spokojna, więc i wiatru nie było. W porcie zazwyczaj nie stawia się żagli, bo nie ma pola do manewrów. Ekipa piracka dokonała abordażu na portową spelunę, ma ze sobą łup, nie oczekuje pogoni ani pojawienia się strażników miejskich, więc faktycznie, nie było potrzeby, by załoga wiosłowała.
Nikomu się nie spieszyło. Cieszyło mnie to, bo nie miałem wiele czasu, jako że w dzień powinienem znaleźć się w grocie.
Eee, czy tylko ja dostrzegam tu jakiś paradoks? Zupełnie nie rozumiem zamysłu Ałtorki, nada.
- Skoro zabiłeś naszego pomywacza, to przejmujesz jego obowiązki. – powiedziała Marry, wciskając mi w rękę wiadro i szmatę,
Żeglarzem nie jestem, ale zawsze zdawało mi się, że od zmywania pokładów to był majtek, chłopiec okrętowy, junga, a pomywacz siedział w kambuzie, zeskrobując resztki z talerzy.
Zostałem na pokładzie wraz zresztą załogi, liczącą sześciu mężczyzn i przeklętą ciszą, przerywaną jedynie szumem morza.
Bo okręty takie ciche są. Zwłaszcza piętnastowieczne, gdzie deski nie trzeszczą, takielunek nie skrzypi i nie jęczy od naprężeń, nie dzwonią łańcuchy ni metalowe elementy, załoga porusza się na paluszkach, mewy nad głową nie hałasują. Normalnie – sielanka.
Postanowiłem wykorzystać chwilę, kiedy Marry była odizolowana i wykończyć żeglarzy, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Podszedłem do jednego z nich, który pilnował drzwi do kabiny ich kapitan.
Bo to właśnie Marry, a nie sześciu piratów, była najbardziej krwiożercza i niebezpieczna. Więc specjalnie czekał, by kapitan skryła się w kajucie.
A znasz waćpanna powiedzenie: I Herkules dupa, kiedy wrogów kupa?
Podszedłem do jednego z nich, który pilnował drzwi do kabiny ich kapitan. Spojrzałem mu głęboko w oczy, przytrzymując głowę, którą chciał odwrócić.
Bo nieznajomy, zwerbowany na pokład tej samej nocy zamiast zmywać pokład zmierza w kierunku kabiny straszliwej prowodyrki i pilnujący drzwi pirat (zapewne wciąż rozwścieczony) nie reaguje. Pozwala sobie spoglądać głeboko w oczy, podtrzymywac głowę. No co on – pocałunku się spodziewał?
Ałtorko – to jest takie chciejstwo i niekonsekwencja, że aż piszczy i buczy.
A kiedy pstryknę palcami, przeszyj się kordem na wylot i wyskocz za burtę.
Bo kiedy już się przeszyje kordem, z pewnością pokona naturalne odruchy zwinięcia się w pół i pobiegnie do burty, by wyskoczyć w mroczne odmęty. A cała reszta piratów w czasie tego czarowania przypatruje się bezmyślnie i nie raczy przeciwdziałać?
Ałtorko, no tak nie można... Nawet naiwność ma granice.
Mężczyzna w odpowiedzi rozpoczął śpiewanie szanty, która już od pierwszych słów była mało przyzwoita.
Bo z pewnością na pirackim statku rozbrzmiewa na codzień Ave Maria.
Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem na bocianie gniazdo, skręcając żeglarzowi kark, nim zdążył zaprotestować. Zszedłem z powrotem na pokład i zaszedłem od tyłu innego, kończąc jego żywot w ten sam sposób
A w tym czasie pozostali piraci bili brawo i czekali na swą kolej.
Kobieta nie czekała na odpowiedź, tylko wbiła we mnie przedmiot, który niefortunnie wziąłem za ostrze jej noża. Przeszył mnie okropny ból i poczułem, jak wbity przedmiot skwierczy wewnątrz mnie.
Nie dość, że zaawansowana zaimkoza to jeszcze z powtórzeniami!
Wynoś się! – powtórzyła, odsuwając się ode mnie, kiedy osunąłem się na kolana.
Bo przecież wymordował całą załogę, zamierzał zrobić z nią to samo, potrafi hipnotyzować, jest nieludzko szybki i silny, więc nie zasługuje na dobicie i rzucenie Krakenowi na pożarcie, a tylko na wygnanie z kajuty.
Sięgnąłem ręką za siebie i wyciągnąłem z pleców wbity przedmiot, który samym dotykiem poparzył mi rękę. Rzuciłem go na podłogę. Zdziwił mnie fakt, że był to tylko drewniany krucyfiks, zaostrzony na końcu, a rana po nim dalej mnie parzyła, podobnie jak dłoń. Nigdy wcześniej, nic tak na mnie nie zadziałało, a rany goiły się niemal natychmiast w przeciwieństwie do tych, które wydawały się ciągle takie same, jak chwilę temu.
Rozumiem, że język polski jest twoim rodzimym językiem?
Bo, wybacz ałtorko, ale ani język ani logika tekstu nie są twoja najmocniejsza stroną. Zwłaszcza ostatnie zdanie jest dla mnie jakimś potworkiem językowym.
Rany zwykle przestają boleć po wyciągnięciu przedmiotu dziabiącego, krucyfiksy (liczba mnoga pojawia się kilka zdań niżej) z zaostrzoną końcówką są w każdej kapitańskiej kajucie – no jak wujcia kocham... A nie, nie kocham.
Zdążyłem złapać piratkę za rękę w ostatniej chwili, nim wbiła mi w pierś kolejny krzyż z ukrzyżowaną postacią. – Coś czuję, że będziesz moją najciekawszą ofiarą. – powiedziałem cicho, ściskając jej przegub tak mocno, aż w końcu wypuściła przedmiot z dłoni. Odwróciłem ją plecami do siebie i wyszedłem z nią z kajuty.
Wyprowadził ją, bo na świeżym powietrzyu krew smakuje lepiej?
Pożywiałem się w totalnej ciszy, podsycanej spokojnym szumem morza.
Po raz kolejny zauważę – na morzu, na okręcie nigdy nie ma ciszy! A już na pewno nie można jej podsycać za pomocą dźwięków. To tak jakby podniecać ogień za pomocą gaśnicy pianowej.
Była ruda i wulgarna.
Wulgarna?!
Gdyby wykrzykiwała wampirowi w twarz: Wyp... z mojej kabiny, zamiast zwyczajnego: wynoś się, albo zwyzywała załogę czymś mocniejszym od szczurów lądowych, to może i była by wulgarna. Jak na piratkę była wyjątkowo uprzejma i dobrze wychowana. Nawet nie krzyczała, nie złorzeczyła ani nie wyklinała umierając.
A ja mam pytanie, bo mnie nurtuje jedna kwestia. W jaki sposób wampir wrócił do groty na stały ląd? Sam poprowadził okręt do portu, czy może magicznie, schematycznie zamienił się w nietoperka?
Dla jednego posiłku i żądzy mordu nie mógł zrobić swojego jeszcze w karczmie? Musiał do tego mustrować się na okręt? Jaki był tego cel?
Chodziło ci, ałtorko o tę cisze w trakcie posiłku? Więc zapewniam cię, że bar wypełniony trupami byłby znacznie cichszym miejscem niż kołysany przez morze okręt.
A więc wtopa.
Pokręciłem z pogardą głową i wszedłem do tawerny za mężczyznami.

W moje nozdrza uderzył skomasowany zapach ludzi. Z trudem powstrzymałem kły, które zdecydowały, że powinienem coś zjeść. Rozejrzałem się po wnętrzu tawerny i wzdrygnąłem się. To mi przypominało sytuację z przeszłości.
(...)
Co podać? – z zamyślenia wyrwał mnie barman. Podniosłem wzrok.
A kiedy zdążył usiąść?
Siedzieli przy stoliku obok bulaju
Dopełniacz (kogo? czego?): bulaja
Miejscownik (o kim? o czym?): bulaju
Widać?
Ten we flaneli zamówił coś, co wyglądało jak whisky, a drugi - wielki kufel z piwem. Popatrzyłem uważniej. Nie mogłem zrozumieć, po co mu w tym kuflu kieliszek.
To oczywiście szalenie ważne dla fabuły?
Inwentaryzacja dokonana, scenografia określona, czy możemy zawiązać jakąś akcję?
A nie, nie możemy, bo:
Siedziałem przy barze, wpatrując się w swoje znudzone odbicie w lustrze barowym. Przesunąłem ręką, pokrytą bliznami po oparzeniach, po swoich blond włosach, co zmusiło je do pozostania zaczesanymi do tyłu. Nudziłem się tak okropnie, że już kilka razy miałem zamiar wstać i zapolować na kogoś innego, ale coś zmuszało mnie do czekania.
Na litośc boską! Ałtorką, udała ci się ta sztuka. Po raz pierwszy od poczatku tekstu potrafilam utożsamić się z bohaterem!
Omal nie umarłam z nudów.
Wytłuszczony fragment – jesteś pewna ałtorko, że posługujesz się językiem polskim, nie angielskim, przetłumaczonym za pomocą googla?
Taka konstrukcja byłaby dopuszczalna, choć i to wątpliwe, w składni angielskiej, natomiast w polskiej jest absolutnie nie do pomyślenia.
Nagle w barze rozległo się głośne buczenie. Odwróciłem się i spojrzałem w stronę Bena i jego przyjaciela z kuflem, który spał na blacie stołu. Pozostali klienci buczeli, a barman wyrył nożem coś na ścianie, kręcąc głową na boki.
Jakies rytuały odprawiali? Klienci buczeli? A barman kręcił głową rzeząc nożykiem ścianę?
Nieprawdopodobieństwo osiagnęło szczyt! To tak, jakbyś właśnie wynalazła bezprzewodowy kabel!
O ki ch... tu chodzi? Inaczej się już zapytać nie da!
Noc zrobiła się znacznie chłodniejsza niż wieczór.
Raczej trudno, by było na odwrót.
Obserwowałem flanelowego Bena
Miał tylko flanelową koszulę, to nie znaczy, że cały był z flaneli. Co to, Muppet w przebraniu?
Dotarło do mnie, że on chyba nie jest jego ofiarą, tak jak założyłem wcześniej.
Kto założył, kiedy założył? Niczego takiego w tekście nie było!
odparł agresywnie, co nie pasowało do jego flanelowej koszuli.
Powiedz to Johnnemu z Lśnienia
Muszę przyznać, że mile mnie to zaskoczyło, ponieważ uznałem go za mięczaka.
Ze względu na koszulę?!
- Nie wiem, o co ci chodzi. – odpowiedział, co trochę mnie skołowało.
Bo oczywiście powinien był od razu przyznać się do winy, zwłaszcza obcemu facetowi zaczepiającego go na ulicy w środku nocy.
- Oh, demonek się stawia? -
Och, zdecydowanie, ty nie piszesz po polsku. Jesteś zakamuflowanym anglojęzycznym impostorem. Używasz google translator dla niepoznaki!
- zapytałem prześmiewczo i wystawiłem kły, czekając na jego reakcję, ale coś mi mówiło, że jest dużo słabszy ode mnie.
Wystawił kły... na zewnątrz, jak kota za drzwi?
Wytłuszczone – co prowadzi do takich wniosków? Nie rozumiem twojego toku myslenia ałtorko.
błyskawicznie zaszedłem go od przodu.
Bo dotąd stałem za jego plecami, chociaż mężczyzna był się odwrócił ku mnie. Naiwności święta, że tez jeszcze nie masz własnego chramu!
- Ben! Hon mnie napłastuje! – przemówił mój posiłek, nieudolnie się szarpiąc.
Z pewnością ludzie tak sie wysławiają, nawet na bani. Złap pierwszego lepszego ludzia i posłuchaj wiązanki jaką ci sprzeda, nawet jeśli to babcia z pomarańczami w siatce, z pewnością ci nimi przywali. Pijany, albo nie kontaktuje wcale, albo reaguje aż nadpobudliwie.
Musiał sporo wypić, bo miał alkoholowy posmak
Zdziwiony? Przeciez spędził całą noc na obserwacji jak metal impregnuje się alkoholem, widzi w jakim jest stanie, czytelnik takoż, więc powtarzanie tej samej informacji ponownie to jak walenie go łopatą w łeb. Czytelników jednakże nie powinno się naparzać ani usypiać. To, gdyby ałotorka nie wiedziała.
Z chwilą, gdy skończyłem, upuściłem puste zwłoki metala na chodnik i ruszyłem w stronę flanelowego Bena, który teraz wyglądał na przerażonego.
Każdy przy zdrowych zmysłach byłby przerażony! Aż dziw, że nie wzywał pomocy.
I co teraz powiesz? – powiedziałem, śmiejąc się z jego głupiej miny, która wyrażała nic innego, jak czystą postać strachu.
Wiemy już, że jest przerażony, nie musisz się powtarzać. Jak wyraża się nic innego?
- I co teraz powiesz? – powiedziałem, śmiejąc się z jego głupiej miny, która wyrażała nic innego, jak czystą postać strachu. Zdumiony spojrzałem na niego, kiedy uniósł rękę, a po chwili uderzył mnie pięścią w twarz. W odpowiedzi uraczyłem go kolejną salwą śmiechu. Bardzo możliwe, że upojenie alkoholowe lekko mi się udzieliło. Flanelowy Ben otworzył usta. Chyba chciał mnie błagać o litość, ale zamiast słów z jego ust wydobył się głośny krzyk.
Ałtorko, ten fragment jest tak nieprawdopodbny, nierealny, że aż nieśmieszny. Ręce opadają, aż chce się zapytać czy tam, u tych bohaterów w domu wszyscy zdrowi?
Zignorowałem ostrzeżenie wysłane przez mój instynkt, który wspominał coś o Krzyku, zwiastującym śmierć.
Nieprawda, niczego takiego nie było. Ani słowa o krzyku, jak wielkimi literami nie byłby zapisany ani o instynkcie. Żadnych wskazówek, tropów w tym kierunku. Zabiegi w stylu deus ex machina nie są mile widziane w tekstach.
Nagle poczułem, jakby coś wbiło się w moje plecy i powoli rozrywając tkanki mojego ciała, przebijało się do samego wnętrza.
Znowu?!
Wysliliłabyś się chociaż autorko, na minimalną oryginalność...
Nagle poczułem, jakby coś wbiło się w moje plecy i powoli rozrywając tkanki mojego ciała, przebijało się do samego wnętrza. Poczułem w sobie obecność obcej aury, już gdzieś ją widziałem. Nawet dzisiaj! Czułem jej błękitną barwę przerywaną jasnymi promieniami. Nagle poczułem ucisk na sercu, jakby ktoś wziął je w rękę, a potem ostre szarpnięcie. Po chwili spojrzałem w dół. Coś dziwnego działo się z moją klatką piersiową. Skóra lekko się wybrzuszyła, zupełnie jakby coś chciało ze mnie wyjść.
Już ty wiesz co...
Coś, ktoś, gdzieś, jakoś, to męczące. Raz na jakiś czas wypadałoby użyć nazw właściwych przedmiotom, ludziom, zdarzeniom. Wiesz, język polski w przeciwieństwie do angielskiego ma tak bogaty zasób słów, że możesz ich używać swobodnie bez ryzyka powtórzeń. Tylko, że do tego trzeba by znać podstawy językowe. Umiejętność formułowania zdań zgodnie z regułami gramatycznymi są tu absolutnie niezbędne.
Widząc swoje wyrwane serce, zrozumiałem, że umieram.
Jeśli nie jesteś Davvy Jonesem to jest to naprawdę odkrycie stulecia!
Skoro teraz umieram i już nie będę wampirem, to może jest szansa, że jak się znów z nią spotkam, to mi wybaczy
Z pewnością, zwłaszcza, że odkupiłeś winy...
Ach, naiwności, własnoręcznie wybuduję ci ołtarzyk, bo masz gorliwych wyznawców.
Minęło tak wiele stuleci, a ja nie mogłem o niej zapomnieć, to musiało coś oznaczać!
Że jesteś długowieczny i z pewnością nie cierpisz na Altzheimera?
nie usłyszę ciszy
Hmmm. Czy ciszę można słyszeć? To prawdziwy problem filozoficzny, prawie na zasadzie: co było pierwsze, kura czy jajko?
Ładny oksymoron ci wyszedł – szkoda, że niezamierzony.
pomyślałem, zanim rozsypałem się w pył, nie wiedząc, że na wampira nie czeka ani nikt, ani nic
Auć. Zgrzyt. Wytłumacz mi autorko, jaki ten twój narrator jest? Wszechwiedzacy w pierwszej osobie?
Ja tak zapytam, bo umyka mi sens: jaki był cel epizodu w barze, ten z buczeniem klientów?
Weszli, posiedzieli, napili się, wyszli, jedni o własnych siłach, drugi już nie.
Po co był epizod z żeńską formą o chorobliwej aurze, skoro owa postać pojawia się w ramach autorskiej deus ex machiny by zamknąć akcję. Bez motywu, wyjaśnienia, powodu. To mącipole, wprowadzasz czytelnika w konfuzję.

Ałtorko, zanim zaczniesz dopisywać resztę historii, usiądź ty nad ambitniejszymi lekturami i zwróć uwagę na sposób prowadzenia narracji, tworzenia opisów, charakterystyk postaci.
Wróć do podstaw językowych, naucz się prawidlowo składac podmioty i orzeczenia, przede wszystkim czytaj, by wzbogacać zasób słów.
Zrób sobie plan, konspekt, streszczenie, czy co ci tam wygodniej, cokolwiek pomoże ci zachować ciągłość fabularną, uporządkuje konstrukcyjny chaos, bo ty sama się w nim gubisz. Zapominasz o tym, że co w twojej głowie powstało, nie jest oczywiste dla czytelnika, a z drugiej strony czytelnik to nie ostatni głąb, żebys musiała mu o wszystkim przypominać i palcem trąchała w miękkie.
Pomysłu nie ma w tej opowiastce żadnego, scenografia zerżnięta od innych autorów (zauważ różnicę – Autorów), bohater bezpłciowy, naiwny i zupełnie obojetny czytelnikowi.
Nie proponuję ci naprawiac tego opowiadania. Ono jest niereformowalne, bo brak tu pomysłu, oryginalności czy chcoiażby logiki.
Proponuję ci natomiast napisanie czegoś własnego, nie wzorowanego na czyjejś twórczości.

Uff. Paluchy mnie bolą, praktycznie co zdanie, to uwaga :/
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

Tym razem to ja wystąpię w obronie, ale wyłącznie w kwestii paru drobiazgów - poza tym zgoda na wszystko ;)
hundzia pisze:
Przechodziłem właśnie niedaleko miejskiej biblioteki, gdy moją uwagę przyciągnęło dwóch delikwentów.
Delikwent ma różne znaczenia:
1. pot. o kimś, kto jest od kogoś zależny;
Też się nad tym zastanawiałam, spisując moje uwagi, i właśnie to znaczenie może od biedy pasować - jeśli wampir rozpatruje przechodniów w kontekście pożywienia. Dlatego zmilczałam, wątpliwości rozstrzygając na korzyść Ałtorki.
Była ruda i wulgarna.
Wulgarna?! Gdyby wykrzykiwała wampirowi w twarz: Wyp... z mojej kabiny, zamiast zwyczajnego: wynoś się, albo zwyzywała załogę czymś mocniejszym od szczurów lądowych, to może i była by wulgarna.
Wulgaryzm niekoniecznie przecież musi być werbalny i polegać na przeklinaniu. Można być wulgarnie ubranym albo umalowanym, albo dłubać w nosie i głośno bekać, pijąc rum prosto z butelki (wulgarny według słownika: prostacki, trywialny, ordynarny; nieakceptowany ze względu na niezgodność z zasadami kultury bycia; nieprzyzwoity).
Siedzieli przy stoliku obok bulaju
Dopełniacz (kogo? czego?): bulaja
SO PWN mówi: bulaj -laja a. -laju - czyli w dopełniaczu obie formy dopuszczalne.
Ostatnio zmieniony wt, 13 mar 2012 17:08 przez Cordeliane, łącznie zmieniany 1 raz.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Katerina Znad Przepaści
Sepulka
Posty: 33
Rejestracja: sob, 28 sty 2012 00:05

Post autor: Katerina Znad Przepaści »

Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas. :)
Może powinnam zacząć pisać po angielsku? ;)
Właściwie, to łatwiej mi w tym języku wyrażać myśli.

"Jeszcze to odszczekasz..."
Co mam odszczekiwać? Że niby mam przestać Cię lubić i szanować za to, że poświęciłaś mi swój prywatny czas? To chyba nie jest powód.

Jedyne, co powiem, to to, że nie wzorowałam się na niczyjej twórczości i bardzo możliwe, że ta scena ma więcej logiki w swojej domyślnej wersji (z punktu widzenia Bena).

Dziękuję raz jeszcze za wszystkie uwagi! :)

edit:
Cordeliane, co do słowa "bulaj", to sprawdzałam jego odmianę, ale uznałam, że najwidoczniej musiałam źle sprawdzić... ;)
A jeżeli chodzi o wulgarność, to właśnie o taki jej rodzaj mi chodziło.
I'm an author I can do, what I want!

Awatar użytkownika
jaynova
Niegrzeszny Mag
Posty: 1758
Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
Płeć: Mężczyzna

Post autor: jaynova »

Pozwolę sobie nawiązać do sprawy Zmierzchu :) Nie jest taki zły, wielu ludziom się podoba.
Polecam przeczytać dwie książki Kresa, wydane przez Fabrykę Słów zbiory felietonów. Jest tam dobry artykuł o tzw.Warsztatowcach, piszących książki o niewielkiej wartości artystycznej, ale dobrze się czytające. Kres podaje jako przykład Orsona Scotta Carda, ja - właśnie Zmierzch.

Katerina, po burbonie wieczorem, rano będzie zabójczy chuch. Czystą, siostro, czystą. :))
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.

Katerina Znad Przepaści
Sepulka
Posty: 33
Rejestracja: sob, 28 sty 2012 00:05

Post autor: Katerina Znad Przepaści »

Jaynova, nie lubię czystej. Wydaje mi się taka... prostacka! :)
Co do chuchu po burbonie? Hmm... Jakoś żadnej dywersji jeszcze nie odnotowałam. Jak już pić to whisky albo burbon! ;)


Przyznam się, że wersja filmowa "Zmierzchu" tak mnie zniechęciła, że po książkę nie sięgnęłam. Za bardzo mnie boli pogwałcenie mitologicznego wizerunku wampira. Nie chcę tego czytać.
Miałam też okazję czytać opowiadanie autorki owej sagi i to utwierdziło mnie w postanowieniu, że po "Zmierzch" na pewno nie sięgnę. Nie podoba mi się sposób, w jaki ona pisze.
I'm an author I can do, what I want!

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

Katerina Znad Przepaści pisze:Przyznam się, że wersja filmowa "Zmierzchu" tak mnie zniechęciła, że po książkę nie sięgnęłam.
Jeśli nie czytałaś, a twierdzisz, że niedobre, to nie opinia, a uprzedzenie ;)
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Katerina Znad Przepaści
Sepulka
Posty: 33
Rejestracja: sob, 28 sty 2012 00:05

Post autor: Katerina Znad Przepaści »

"Za bardzo mnie boli pogwałcenie mitologicznego wizerunku wampira. Nie chcę tego czytać."
"Miałam też okazję czytać opowiadanie autorki owej sagi i to utwierdziło mnie w postanowieniu, że po "Zmierzch" na pewno nie sięgnę. Nie podoba mi się sposób, w jaki ona pisze."

Głupio cytować samą siebie...
I'm an author I can do, what I want!

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

Katerino, ja czytałam Twoje posty, ale one w niczym nie zaprzeczają temu, co napisałam. Na razie możesz wyłącznie twierdzić "przypuszczam, że to by mi się nie podobało". Do stwierdzenia "to jest niedobra książka" - a taką opinię wyraziłaś, popierając entuzjastycznie Hundzię - jeszcze daleko ;)

Edit: Nota bene - ja tu nie wyrażam własnego zdania na temat Zmierzchu, tylko przekonanie, że trzeba się z czymś zapoznać, żeby krytykować...
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

ODPOWIEDZ