Straszna opowieść o tym, jak Paul swoją przeszłość ratował

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Fasoletti
Sepulka
Posty: 16
Rejestracja: pt, 25 lut 2011 22:14

Straszna opowieść o tym, jak Paul swoją przeszłość ratował

Post autor: Fasoletti »

1.
Paul Leg ostrożnie wyjrzał zza ściany. Upewniwszy się, że korytarz jest pusty, ruszył chyłkiem w kierunku pracowni matematycznej – ostoi, zapewniającej bezpieczeństwo przez kolejne czterdzieści pięć minut. W duchu przeklinał swoją opieszałość. Gdyby rano nie walił konia przed fotografią jednej z koleżanek, zdążyłby na autobus. Wszedłby do szkoły jeszcze podczas przerwy i ukryty w tłumie, miałby o wiele większą szansę niepostrzeżenie dotrzeć do klasy. Teraz, przez głupi poranny wzwód uniemożliwiający oddanie moczu, zmuszony był przekradać się niczym ninja. Powoli, delikatnie stawiając stopy na zaplutej podłodze, posuwał się naprzód. Z każdym krokiem był bliżej celu. Kiedy w końcu dojrzał drzwi pracowni, postanowił zaryzykować. Sprężył się, gotowy do rozpoczęcia sprintu. Jednak nim zdążył wystartować, z łazienki wyskoczył atletycznie zbudowany, łysy młodzieniec i zastąpił mu drogę.
- No, no, no! Patrzta kogo my tu mamy! – mruknął do dwóch wyjątkowo brzydkich przyjaciół. – Gdzie to się, kurwo, wybierasz? Co? – dodał, obrzucając Lega pogardliwym spojrzeniem.
Paul, na widok szkolnego sadysty zwanego Grubym, stanął jak wryty. Ze strachu język uwiązł mu w gardle.
- Pytałem się coś chyba, nie? Głuchy jesteś? Czy mam ci urwać ch** i nim uszy przepchać? – zapytał zirytowany mięśniak, uderzając Lega otwartą dłonią w twarz.
Jego koledzy ryknęli głupkowatym śmiechem.
- Do klaszy… - odburknął Paul.
Miał cichą nadzieję, że nie napatoczy się dzisiaj na Grubego. Teraz musiał jakoś wybrnąć z tej nieciekawej sytuacji.
- Mogę jusz iszcz? – spytał, próbując błyskawicznie wyminąć napastnika.
Ten, zamiast odpowiedzieć, złapał Paula za fraki i zatargał do kibla. Tam, przy wtórze chichotu kolegów, ściągnął portki i nasrał do pisuaru.
- Liż to! – nakazał zszokowanemu chłopcu.
- Nie! Szpierdalaj! – wypalił Leg.
- Żesz ty, ku**a, kutasie jebany! – ryknął rozjuszony Gruby.
Chwycił Paula za włosy, po czym siłą wsadził twarzą w gówno. Puścił dopiero, kiedy nieszczęśnik zwymiotował i zaczął się dławić rzygami. Jeden z brzydali nagrał zajście telefonem.
- Jutro będzie na youtube! – stwierdził z satysfakcją.
- A, ty ch**! – dodał drugi, kopiąc krztuszącego się Lega w brzuch.
- Zdupczamy! – rozkazał Gruby, gdy na korytarzu rozbrzmiał dźwięk dzwonka.

2.
Paul zamknął się w jednej z kabin. Usiadł na sedesie i zapłakał. Spływające po policzkach łzy ryły koryta w pokrywającej jego twarz warstwie stolca i wymiocin.
- Ża czo, ku**a, ża czo… - łkał, analizując swą nędzną przeszłość.
Odkąd sięgał pamięcią, był ofermą i popychadłem. Już od przedszkola naśmiewano się z niego. A to że sepleni, że krzywo sika i nigdy nie może trafić do ubikacji, że jeszcze nosi pieluchę, bo kiedyś robił kupę pod słupem wysokiego napięcia i doznał porażenia zwieraczy odbytu…
W podstawówce nie miał lepiej. Dziewczyny go biły, nauczyciele gnębili, ojciec po pijaku molestował seksualnie, a koledzy zawsze wbiegali przed nim do szatni żeby mu napluć do butów. Krótko mówiąc, gnoił go każdy. Jak nie znajomi z podwórka, to tępe osiłki grasujące po szkole.
Teraz, w technikum, uwziął się na niego Gruby oraz jego dwaj kumple. Za każdym razem gdy natknęli się na Paula, musieli mu dokuczyć. Gdy był jeszcze w pierwszej klasie, prawie codziennie zmuszali go do jedzenia Whiskasu lub mierzenia fiutem szkolnych gablot. W kolejnych latach, kiedy przestał być „kotem”, znęcali się nad nim na bardziej wymyślne sposoby. Wrzucali mu do zupy tabletki przeczyszczające, wpychali w dupę baterie, przez co regularnie lądował u chirurga, lub kazali kopulować z martwymi zwierzętami. Jednak po dzisiejszym epizodzie, Paul nie wytrzymał psychicznie. W jego umyśle zrodził się plan. Postanowił odebrać sobie życie. Ze wszystkich sposobów na zabicie się jakie znał, wybrał jeden, teoretycznie najszybszy i bezbolesny. Zdecydował, że położy się na torach tak, by pociąg rozjechał mu głowę.
Gotowy na śmierć, uciekł ze szkoły. Szykany i wyzwiska mijanych po drodze, zdjętych obrzydzeniem uczniów, puścił mimo uszu. Skierował się za miasto, w kierunku biegnącego przez las torowiska. Miał nadzieję, że tam nikt nie przeszkodzi mu w popełnieniu samobójstwa.
***
Paul siedział na fragmencie muru pozostałym po starym kościółku i w zamyśleniu wpatrywał się w przejeżdżające pociągi. Miał problem, który musiał bardzo dokładnie przeanalizować. Nie wiedział mianowicie, pod jaki skład się podłożyć. Pospieszne były szybkie, więc teoretycznie i zgon powinien nastąpić błyskawicznie. Za to mozolnie sunące „ruskie” imponowały mu masą. Czuł, że spotkanie z tym kilkutonowym, stalowym potworem oznacza pewną śmierć.
Z zadumy wyrwał go czyjś skrzekliwy głos.
- Naprawdę masz zamiar to zrobić?
Paul podskoczył jak oparzony. Odwrócił się, a ujrzawszy przed sobą ubranego w stare łachmany osobnika o koguciej głowie, tułowiu małpy i kopytach krowy, poszczał się ze strachu.
- Kim… Kim jesztesz? – wydukał.
- Jedni nazywają mnie Kukulkanem, drudzy, Quetzalcoatlem, trzeci Zeusem, czwarci Behemotem, piąci Amonem… A tak po prawdzie, to ch** cię to obchodzi. Liczy się jedynie to, co mam ci do zaoferowania – odparł tajemniczy przybysz.
- A czo masz mi do żaaferowania? – zapytał Paul, nerwowo wycierając chusteczką widniejącą w okolicy rozporka plamę.
- Wiele rzeczy. Mogę na przykład sprawić, że przestaniesz być kompletnym zjebem.
- Ale ja nie jesztem żadnym żjebem! – zaprotestował Leg.
Nieznajomy wykrzywił dziób w pogardliwym uśmiechu.
- Kogo ty chcesz oszukać? Myślisz, że nie wiem coś za jeden? Że nie widziałem, jak pomiatano tobą od dnia narodzin? Nawet pielęgniarki miały cię w dupie, kiedy będąc niemowlęciem, uciekłeś z inkubatora i zacząłeś zlizywać z posadzki kreolinę. Jesteś dla mnie niczym otwarta księga, niczym pamiętnik nieudacznika, marzącego o wyrwaniu się z tego labiryntu nieszczęść, jakim jest życie. Jeżeli wysłuchasz mojej oferty i przystaniesz na pewne warunki, umożliwię ci zmianę istotnych wydarzeń z przeszłości tak, abyś urodził się normalnym, szanowanym i akceptowanym przez społeczeństwo obywatelem. Mam kontynuować?
Oniemiały Paul potwierdził skinieniem głowy. Od dawna pragnął, by ludzie wreszcie zaczęli traktować go jak należy. Nie mógł przepuścić żadnej okazji, by do tego doprowadzić.
- Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jesteś takim popierdoleńcem? – zaczął nieznajomy. – Nie odpowiadaj. Wiem, że zadajesz sobie to pytanie codziennie. A odpowiedź jest prosta jak świński ogon. Twojej matce zrobiła się w cipie przetoka do jelit. Zamiast normalnie urodzić, wzięła cię i wysrała. Ale to tylko przyczyna pośrednia. Główna jest taka, że tatuś płodził cię przez telefon i mu żetonów zabrakło. Ja, dzięki swej nieokiełznanej mocy, mogę sprawić, że wrócisz do czasów jego młodości by dostarczyć mu resztę monet. Zapłata za ten cud nie będzie, jak sądzę, zbyt wygórowana. Wystarczy, że mi obciągniesz z połykiem. Ewentualnie możesz jednak skoczyć pod ten pociąg. Decyzja należy do ciebie. – Po tych słowach tajemniczy przybysz opuścił spodnie.
Paul, nie mając innego wyjścia, wziął nabrzmiałe prącie do ust. Rytmicznie poruszając głową masował wargami krwistoczerwoną żołądź. Palcami delikatnie pieścił wielkie jak arbuzy, nadnaturalnie owłosione jądra. Cuchnące moczem łoniaki wchodziły mu między zęby, ale nie zważał na to. Niuplał dalej, aż doprowadził do wytrysku. Gardło wypełniła mu lepka ciecz. Było jej tak wiele, że nie mogąc znaleźć ujścia, poczęła wypływać uszami oraz nosem.
- Tak, o to właśnie chodziło – zamruczał nieznajomy, podciągając portki. – Świetnie się spisałaś, dziwko! Teraz czas na nagrodę. Masz tylko jedną szansę, więc lepiej się postaraj. Kiedy już wylądujesz w przeszłości, wejdziesz do mięsnego na placu Stalina. Zapytasz o wołowinę. Powiesz, że cię przysłał.
- Kto? Woowina? – spytał zdezorientowany Paul.
- Nie, ku**a! – wrzasnął przybysz. – Powiesz, że cię przysłał i chcesz rozmawiać z wołowiną. Tyle. A teraz spierdalaj.
Nim Paul zdążył się zorientować o co chodzi, stracił przytomność.

3.
Kiedy Paul się obudził, spostrzegł, że leży na pordzewiałej ławce w parku. Wstał niemrawo, po czym zaczepił jednego z przechodniów.
- Przepaszam. Któendy na placz Sztalina?
- Pójdzie pan tą ścieżką prosto, na pierwszym skrzyżowaniu w lewo, następnie przez pasy w kierunku takiego dużego, szarego budynku. To za nim jest plac Stalina – wytłumaczył sympatyczny, ubrany w szary płaszcz oraz szare spodnie staruszek, niosący przewieszony przez ramię sznurek z papierem toaletowym.
Paul podziękował skinieniem głowy. Nie zwlekając ruszył w drogę. Nim się obejrzał, stanął przed imponujących rozmiarów GS-owskim pawilonem. Przebiegł wzrokiem po szyldach, a kiedy spostrzegł tabliczkę z wszystko mówiącym napisem: „Mięsny”, uśmiechnął się radośnie.
- Jeszt woowina?! – krzyknął, wbiegając do sklepu.
- Czego się tak drze? – mruknęła flegmatycznie spasiona sprzedawczyni, pałaszująca właśnie kanapkę ze smalcem. – Nie widzi, że jem?
- Jeszt woowina? – powtórzył pytanie Paul.
Ekspedientka westchnęła ostentacyjnie.
- A nie widzi, że nie ma? Ślepy, czy jaki? Ocet jest – mruknęła.
- Poczebuje woowine! Przyszłał mie! – wrzasnął zirytowany Leg, zerkając na puste półki.
- Trza było od razu tak mówić – stwierdziła obojętnym głosem kobieta, wstając z krzesła. – Pójdzie za mną, tylko po cichu – dodała.
Wprowadziła Paula do pogrążonego w półmroku, śmierdzącego rozkładem pomieszczenia na zapleczu, po czym wróciła za ladę. Leg rozejrzał się. Poza wiszącymi na ogromnym haku, gnijącymi zwłokami krowy, nie zobaczył nic szczególnego.
- Więc to ty jesteś tym, którego matka wysrała? – zapytała niespodziewanie krasula.
Kiedy mówiła, z jej pyska wypadały glisty. Paul aż podskoczył z wrażenia.
- T… tak – wyjąkał.
- Tak myślałam. Już na pierwszy rzut oka widać, że masz gówno zamiast mózgu. Ja jestem wołowina. Słuchaj uważnie, żebyś wszystko dokładnie zapamiętał. Za jakieś trzydzieści minut auto wiozące żetony telefoniczne do miejscowej poczty zostanie porwane z placu Stalina przez UFO. Jeśli nie powstrzymasz kosmitów, twój ojciec nie da rady cię dorobić i dalej będziesz zjebem. Masz jakieś pytania?
Paul pomyślał chwilę.
- Jak mam pofszczymać koszmitów?
- Zbliż się – rzekła krowa.
Gdy Leg podszedł, wyciągnęła sobie z pomiędzy spleśniałych jelit dwie butelki „Zielonego jabłuszka”.
- Obcych będzie dwóch. Musisz jakoś wlać im to do odbytów. Tylko tak można ich zabić. Potem bierz żetony i biegnij na róg Lenina i Świerczewskiego. Tam ojciec będzie cię płodził.
Paul w milczeniu przyjął trunek, po czym pełen nadziei na lepszą przyszłość wybiegł ze sklepu.


4.
Przyczajonemu w gęstych krzewach Paulowi czas dłużył się niemiłosiernie. Z nudów odkapturzył mnicha już pięciokrotnie, co teoretycznie powinno trwać o wiele dłużej niż pół godziny. Już miał chwytać sflaczałego fiuta po raz kolejny, by drżącą z przemęczenia dłonią zacząć masować podrapaną żołądź, gdy nagle tuż przed krzakami zaparkował styrany Żuk. Wyskoczył z niego blady jak ściana mężczyzna. Nerwowo grzebiąc przy rozporku podbiegł do krzaków, wyciągnął małego i zaczął szczać wprost na kulącego się Lega. Nim ostatnie krople skapnęły z napletka, kierowcę oświetlił snop białego światła. Paul z przerażeniem patrzył, jak wymachujący panicznie rękoma, przerażony nieszczęśnik zostaje wciągnięty do wiszącego nad drzewami latającego spodka. Po chwili ze srebrzystego talerza spłynęli na ziemię dwaj kosmici. Szeptając coś między sobą w tajemniczym języku podbiegli do samochodu. Pogmerali chwilę przy tylnych drzwiach, a gdy udało im się je otworzyć, zaczęli jeść znajdujące się wewnątrz żetony. Paul, korzystając z okazji, podkradł się do obcych i jednym, błyskawicznym ruchem wpakował im odkorkowane butelki do tyłków. Zaskoczeni kosmici stracili równowagę i padli na twarze. To przesądziło ich los. Zielonkawy trunek wypełnił jelita, paląc je niczym kwas. W kilka chwil przybysze zmienili się w szarobrunatną breję, cuchnącą moczem i starymi ludźmi. Uradowany Paul, nie zważając na tłum gapiów zgromadzonych wokół paziejących zwłok, wypchał wszystkie kieszenie żetonami, po czym biegiem ruszył na róg Lenina i Świerczewskiego. Tam, w budce telefonicznej, dostrzegł młodego mężczyznę wkładającego fiuta do słuchawki. Domyślił się, że to ojciec. Leg Senior właśnie przerwał stosunek. Zakłopotany, przetrzepywał portfel w poszukiwaniu czegoś. Paul z uśmiechem na twarzy rzucił mu pod nogi garść monet i mrugnął porozumiewawczo. Ostatnim co ujrzał nim zemdlał, była radosna mina ojca.

EPILOG
Kiedy Paul się ocknął, nieznajomym już przy nim stał.
- Ekhm… - odkaszlnął. – Widzę, że podróż się udała? – zagaił, robiąc niewinną minę.
- Czy jusz jesztem normalny? – zapytał Leg.
- Niestety – mruknął tajemniczy przybysz. – Nasz plan się nie powiódł. Myślałem, że przeszłością da się manipulować na różne sposoby, naginać ją i kształtować wedle uznania. Byłem w błędzie. Ona jest niezmienna. Możesz wyeliminować czynnik powodujący określone zdarzenie, ale zamiast niego pojawi się zaraz następny, doprowadzający w zupełnie inny sposób do tej samej sytuacji. Widzisz, kiedy już dostarczyłeś ojcu żetony i nasienie popłynęło kablami, najebani drwale którzy akurat wracali z dniówki ubzdurali sobie, że słupy telefoniczne to drzewa. Ścięli wszystkie jak leciało. Zdążył się prześlizgnąć tylko jeden plemnik, niosący uszkodzony materiał genetyczny. To zaowocowało spłodzeniem ciebie. Reasumując, dalej będziesz ochujałym, niedorobionym skurwysynem. Przeznaczenia nie można niestety oszukać. Nie miej żalu, że wykorzystałem cię w moim eksperymencie, bo nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Powiedziałem kilku kolegom, że zajebiście obciągasz. Dobrze płacą za takie usługi, więc może choć na tym polu się wybijesz. A teraz zdupczam. Good bye, my love! – Wypowiedziawszy te słowa, nieznajomy pstryknął palcami, po czym zniknął.
Paul został sam. Załamany i smutny powlókł się do domu, by przed zamieszczonymi na portalach społecznościowych zdjęciami koleżanek z klasy ze zgryzoty walić konia do upadłego.

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Post autor: Cordeliane »

1. Patrz zasada druga ZWO;
2. Patrz pozostałe posty;
3. Patrz kalendarz;
4. Poczekaj.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Bodaj Antoni Słonimski powiedział kiedyś, że wielu ludzi dowiedziało się już o tym jak pisać słowo "ch**" , ale nie wszyscy jeszcze wiedzą, kiedy i dlaczego można je pisać, lub nie.
Z całego opowiadania zainteresowała mnie najbardziej informacja o możliwości spłodzenie dziecka przez telefon. Resztę autor IMVHO mógłby sobie spokojnie darować.
Wiem, że pisanie brzydkich wyrazów na murach nikogo już nie szokuje, więc trzeba się posuwać znacznie dalej, ale ani w jednym, ani w drugim przypadku na miejscu autora nie oczekiwałbym oklasków czy rzeczowej krytyki.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

Ja zasadniczo jestem na emigracji, ale kiedy to przeczytałem nie wytrzymałem. Przyznam, że tak dur* tekstu dawno nie czytałem. Konwencja takiego purnonsensu służy autorowi wyłącznie od odmieniania spermy, gówna i walenia konia przez wszystkie przypadki we wszystkich osobach i wstawiania efektów do każdej możliwej sceny.
Niemeniej, to utwór. Struktura jest zachowana. Szkoda tylko, że targetem twoich tekstów Fasoletti nieodmienie pozostają nastolatki w typie Grubego.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Cordeliane pisze:1. Patrz zasada druga ZWO;
2. Patrz pozostałe posty;
3. Patrz kalendarz;
4. Poczekaj.
Jak nie było długo opowiadań, tak nagle kilka się wysypało ;p

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Neulargerze, Fredro też pisywał utwory, których nie czytano pensjonarkom. Ale Fredro był w pełni Autorem. Niestety, ałtorzy niektórych prezentowanych nam dzisiaj utworów nie nadawali by się nawet na jego napletek...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Myślałam, że epatowanie kurwami, ch** i waleniem konia jest domeną 12-13 latków, kiedy pewne reakcje fizjologiczne oraz fizyczne są jeszcze dla nich świeże, i w ten sposób nabuzowane hormonami dzieciaki pragną przydać sobie dorosłości.
Jak widać po powyższym tekście - myliłam się.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Katerina Znad Przepaści
Sepulka
Posty: 33
Rejestracja: sob, 28 sty 2012 00:05

Post autor: Katerina Znad Przepaści »

Przeczytałam pierwszy fragment i nasuwa mi się parę pytań.
Jaja sobie robisz czy Ty tak na poważnie? :)
A może badasz reakcje ludzkie? :D Bardzo mnie to ciekawi!
Ja rozumiem wrzucić wulgaryzmy w usta "złego" bohatera albo jakby narracja była w pierwszej osobie, to okej, ale po co narrator dodatkowo jeszcze dokładał?
Zamiast szoku wyszedł Ci przesyt. Poza tym są o wiele bardziej spektakularne wulgaryzmy niż te, których tu użyłeś. Czasami dużo lepsze od wulgaryzmów są inne słowa. Myślę, że taki, na przykład, "kał" albo "stolec" jest jeszcze bardziej obrazowy niż pospolite i nudne "gówno". "Fekalia" też fajnie brzmią, chociaż to nie do końca synonim efektów wypróżnienia.
A może postawiłeś sobie za punkt honoru, żeby w każdym zdaniu umieścić tyle wulgaryzmów, ile się da?
I'm an author I can do, what I want!

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Post autor: Gesualdo »

Przeczytałem, a właściwie – przeleciałem tekst. Tylko dlatego, że wcześniej zapoznałem się z komentarzami.


Przynajmniej jeden plus. Tekst jest konsekwentny i do końca nie traci poziomu (jakikolwiek by ten poziom nie był). Co go w żadnym razie nie ratuje, ale konsekwencja przeprowadzenia danej idei jest dla mnie pewnego rodzaju kryterium, które tekst musi spełnić, bym chociaż próbował doszukiwać się jakiejkolwiek głębi.

Myślę, że zrobiłbyś furorę wśród gimnazjalistów (tylko niektórych, bo innych byś skrzywdził).
Fasoletti pisze:...wielkie jak arbuzy, nadnaturalnie owłosione jądra.
A to już niemal parafraza Fredry, skoro już Generał wspomniał.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Post autor: Gesualdo »

Gdzieś zniknął post Ałtora o tym, że to jest na poważnie, i że to jest bizzaro fiction. Albo mój komputer szwankuje i nie wyświetla go. Nie ma postu, ale i tak odpowiadam:

A no tak. Skoro to bizaro fikszyn, to jesteś całkowicie usprawiedliwiony. W ogóle najlepiej wszystkie gnioty podciągnąć pod poetykę absurdu, i mamy wtedy same wartościowe dzieła.
Wiesz, powiem Ci szczerze, że mnie w pewnym sensie – w przeciwieństwie do moich przedpiśców – ujęła prostota i naiwność, z jaką traktujesz tworzywo literackie. Bo tym również się można zachwycić. Można zachwycić się niecenzuralnymi napisami w toaletach, obesranymi kiblami. Można zachwycić się specyfiką pojmowania świata przez zdegenerowanych nastolatków.
Nie sądzisz jednak, że to, w jaki sposób ująłeś temat, w jaką go formę przyoblekłeś, jest po prostu bardzo tanie? Co innego jest trafnie uchwycić dane zjawisko, przetransponować je na odpowiednią, bardziej nieoczywistą i może abstrakcyjną, formę, a co innego jest włożyć głowę do tego obesranego kibla i powiedzieć, jaki to ja nie jestem bizarro (swoją drogą, bardzo modny ostatnio termin.
Nie sądzisz, że pisarstwo to raczej sztuka sublimacji niż oprawiania gówna w ramki?
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
No-qanek
Nexus 6
Posty: 3098
Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03

Post autor: No-qanek »

A dajcie spokój, autor znowu przypadkiem wysłał opowiadanie na FF zamiast tutaj.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."

Awatar użytkownika
Fasoletti
Sepulka
Posty: 16
Rejestracja: pt, 25 lut 2011 22:14

Post autor: Fasoletti »

Tak jak każdy towar ma swojego kupca, tak i każdy utwór ma swojego odbiorcę. Nie będą to nawet pryszczaci gimnazjaliści, byleby czytali. Nie chcą przerabiać "Pana Tadeusza", nie pociąga ich "Potop", dostają torsji na dźwięk słowa "Lalka"?
Więc niech chociaż moja psudoliteratura wypełni im czas, który mogliby poświęcić na demolowanie przystanków albo bójki pod blokiem.

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Post autor: Gesualdo »

No ciekawa metoda: daj dziecku amfę, niech się naćpa tak porządnie, żeby nie miało sił bić ludzi na ulicach.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Jedzmy gówno! Miliardy much nie mogą się mylić!
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
jaynova
Niegrzeszny Mag
Posty: 1769
Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
Płeć: Mężczyzna

Post autor: jaynova »

Jedzmy dorsze, gówno gorsze ;))
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.

ODPOWIEDZ