Verus nie mówiła o "pomyśle na opowiadanie", Neulargerze.
A pomysł jako taki... Cóż, ważne, żeby go odpowiednio obudować. Jeśli zamierzeniem autora byłoby opisanie "tajemniczej śmierci w akurat takich okolicznościach" i zdołałby to opisać tak, żeby miało ręce i nogi, i wszystkie inne członki na miejscu - to to mógłby być faaaajny pomysł. Tylko... tego... no... Temu autoru niewątpliwe nie wychodzi. Z każdym wrzuconym tekstem nie wychodzi tak samo paskudnie.
[czepiam się: OFF]
;))
Ps. Ubawiło mnie to oto cudeńko:
Zarechotałem, gdy przeczytałem o alarmie uruchamianym przecirakietowym (pociskiem ani chybi!).Biegł do dźwigni uruchamiającej alarm przeciwpożarowym. Rozbił szkło i przesunął dźwignię w dół, stawiając na nogi wszystkich uczniów i nauczycieli. Jakiekolwiek wydarzenie spowodowało takie zachowanie uczniów, nie mogło być niczym dobrym, a to oznaczało, że jego uczniom zagrażało fizyczne niebezpieczeństwo.
Parsknąłem śmiechem, gdy dyrektor stawiał uczniów i nauczycieli na nogi. Dźwignią. Cóż, automatyka to przyszłość... świetlana?
A na dobre się rozkręciłem usiłując zrozumieć, dlaczego narrator nie wie, że przesunięcie dźwigni postawiło wszystkich na nogi, czemu dyrektor czynie takie "nicdobre" rzeczy i jakim sposobem wstawanie oznacza, że komuś zzgraża fiuzyczne niebezpieczeństwo.
:D
Autorze, życzę wytężonej pracy. I wytrwałości.