I to właśnie świadczy, że masz talent satyryczny. Ja nie żartowałem, mówiąc o napisaniu przez ciebie pastiszu.jaynova pisze:Miałem napisać, że Summerton i Nicky wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie?
Malleus Maleficarum w USA
Moderator: RedAktorzy
-
- Laird of Theina Empire
- Posty: 3103
- Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
- Płeć: Mężczyzna
Re: Malleus Maleficarum w USA
- jaynova
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1713
- Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
- Płeć: Mężczyzna
Re: Malleus Maleficarum w USA
Ale ja to pisałem na poważnie. Jeśli to opowiadanie jest odbierane jako pastisz, świadczy to o mnie jak najgorzej. Ale nie łamię się :)
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.
- jaynova
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1713
- Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
- Płeć: Mężczyzna
Re: Malleus Maleficarum w USA
Dyskusja umarła- a ja piszę coś nowego :)
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Malleus Maleficarum w USA
Nie umarła...
Ale pisz. :)
I ja też coś napiszę...
Swoją drogą skorzystaj z rady Cordi i pokaż rodzicielce przed wstawieniem - mówię to całkiem poważnie.
Ale pisz. :)
I ja też coś napiszę...
Swoją drogą skorzystaj z rady Cordi i pokaż rodzicielce przed wstawieniem - mówię to całkiem poważnie.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- jaynova
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1713
- Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
- Płeć: Mężczyzna
Re: Malleus Maleficarum w USA
Zastosuję się. Over and out ;)
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Malleus Maleficarum w USA
Czas skończyć co się zaczęło.
I tak, nie wiem czy Ju tak całkiem poważnie mówił o tym pastiszu, ale jest oczywiste, że ten pastisz wyszedł tutaj nieświadomie. Znaczy, nie wiem czy można mówić o talencie.
Dodawanie określenia „stara” jest tu bezcelowe. Była tylko jedna sala i tak jak wszystko - stara. Jak to podkreślasz, Autorze, to czytelnik zaczyna myśleć, że jest także „nowa” sala.
To taka wytarta klisza: Superbohater ratuje Dziewicę w Opresji. Dziewica jest obowiązkowo piersiasta i dupiasta, a superbohater skacze, lata, bije się, strzela i generalnie potrafi zmienić nawet znaczek pocztowy w shuriken.
Posłużyłeś się tą kliszą w sposób kanoniczny, bez żadnych zmian, co samo w sobie już nie jest najlepszym pomysłem, bo to nudne i wyświechtane. Ale kiedy na szczyt Himalajów poszlak dorzuciłeś wisienkę w postaci uwagi narratora „On był naprawdę twardy”, to bez zatrzymywania się, jak pocisk przeleciałeś na stronę pastiszu, Autorze.
Dobra, teraz o strukturze.
Napisałeś, po raz kolejny, pierwszy rozdział powieść. Wątek podstawowy, czyli napad na reporterkę – został otwarty. Dlaczego chciano na nią napaść? Co takiego specjalnego jest w dziennikarce? Nie można było porwać kogoś innego? Czy facet też się nadaje? Co robiono z porwanymi?
Ty, Autorze, serwujesz mi za to scenę walki jak z RPG-a i kilogramy bezcelowych dialogów wyjaśniających, kim jest Summerton , że Zakon, że demony... Nie, żeby to całkiem nieważne było, ale mam wrażenie, że połowę tej gadaniny można wywalić bez szkody dla treści. No i nie jest to wątek główny.
Budowa tekstu też pozostawia sporo do życzenia. Około 1/4 tekstu poświęciłeś na rozbudowany wstęp i zarzuciłeś czytelnika masą szczegółów: lubiąca martini dziennikarka (mam z tego coś wnioskować?), centrum dla młodzieży, czterdziestoletni dyrektor, przemówienia itd...
Żaden z tych szczegółów „nie gra”w tekście, a jedynym celem całości jest doprowadzenie reporterki do miejsca startu akcji właściwej czyli wschodnie L.A. po zmroku. BTW, taka Warszawa jest znacznie mniejsza od Los Angeles, ale i tak jej wschodnia część to kilometry kwadratowe miasta – następnym razem postaraj się o większą konkretyzację, bo sprawiasz wrażenie, że umieszczasz akcję w jakimś całkowicie przypadkowym mieście.
No i na koniec styl. Drewno, panie. Drewno. Nadszczególarstwo.
Trzy zdania – sześć czasowników? Nie przesadzasz, aby, Autorze?
Fatalnie się coś takiego czyta...
Zdanie drugie. Znów bezcelowe doinformowywanie – wiemy.
A trzecie w złożeniu z pierwszym to też tragedia.
Szli, on pierwszy, ona za nim i weszli tak do sali. Kolejność i detaliczne informowanie bowiem ważne są....
Źle. Wszystko.
I tak, nie wiem czy Ju tak całkiem poważnie mówił o tym pastiszu, ale jest oczywiste, że ten pastisz wyszedł tutaj nieświadomie. Znaczy, nie wiem czy można mówić o talencie.
A czy ja napisałem coś innego? Facet ma stanowisko/nazwę/plakietkę/cokolwiek z nazwą „Młot na Czarownice”. I tyle. Zupełnie na marginesie – nazwa jest pretensjonalna i wyjątkowo fatalnie świadczy o Twojej kreatywności, Autorze.Po trzecie, nie to nie były czarownice, tylko ludzie nawaleni krwią demona.
Po pierwsze od razu powiem, że nie wiem co znaczy „wybetonowany korytarz” (wylali nową posadzkę?). Po drugie słowo „wybetonować”, nie kojarzy się z lekkim remontem, raczej z łataniem dziur po pociskach moździerzowych. Stąd sprzeczność w pogrubionych opisach.Sala gimnastyczna była stara, bo podstawówka była stara, po lekkim remoncie, stąd świeżo wybetonowany korytarz.
Dodawanie określenia „stara” jest tu bezcelowe. Była tylko jedna sala i tak jak wszystko - stara. Jak to podkreślasz, Autorze, to czytelnik zaczyna myśleć, że jest także „nowa” sala.
Jaynova, chyba nie do końca zrozumiałeś. Wiemy. Tak, wiemy, że Summerton, to naprawdę twardy facet. Domyśliliśmy się wszyscy, już w momencie kiedy go opisałeś, a po scenie walki absolutnie każdy miał granitową pewność, że Summerton jest lepszy niż Navy Seals, SAS i GROM razem wziętych.Po szóste - Summerton to naprawdę twardy facet, łowca demonów.
To taka wytarta klisza: Superbohater ratuje Dziewicę w Opresji. Dziewica jest obowiązkowo piersiasta i dupiasta, a superbohater skacze, lata, bije się, strzela i generalnie potrafi zmienić nawet znaczek pocztowy w shuriken.
Posłużyłeś się tą kliszą w sposób kanoniczny, bez żadnych zmian, co samo w sobie już nie jest najlepszym pomysłem, bo to nudne i wyświechtane. Ale kiedy na szczyt Himalajów poszlak dorzuciłeś wisienkę w postaci uwagi narratora „On był naprawdę twardy”, to bez zatrzymywania się, jak pocisk przeleciałeś na stronę pastiszu, Autorze.
Dobra, teraz o strukturze.
Napisałeś, po raz kolejny, pierwszy rozdział powieść. Wątek podstawowy, czyli napad na reporterkę – został otwarty. Dlaczego chciano na nią napaść? Co takiego specjalnego jest w dziennikarce? Nie można było porwać kogoś innego? Czy facet też się nadaje? Co robiono z porwanymi?
Ty, Autorze, serwujesz mi za to scenę walki jak z RPG-a i kilogramy bezcelowych dialogów wyjaśniających, kim jest Summerton , że Zakon, że demony... Nie, żeby to całkiem nieważne było, ale mam wrażenie, że połowę tej gadaniny można wywalić bez szkody dla treści. No i nie jest to wątek główny.
Budowa tekstu też pozostawia sporo do życzenia. Około 1/4 tekstu poświęciłeś na rozbudowany wstęp i zarzuciłeś czytelnika masą szczegółów: lubiąca martini dziennikarka (mam z tego coś wnioskować?), centrum dla młodzieży, czterdziestoletni dyrektor, przemówienia itd...
Żaden z tych szczegółów „nie gra”w tekście, a jedynym celem całości jest doprowadzenie reporterki do miejsca startu akcji właściwej czyli wschodnie L.A. po zmroku. BTW, taka Warszawa jest znacznie mniejsza od Los Angeles, ale i tak jej wschodnia część to kilometry kwadratowe miasta – następnym razem postaraj się o większą konkretyzację, bo sprawiasz wrażenie, że umieszczasz akcję w jakimś całkowicie przypadkowym mieście.
No i na koniec styl. Drewno, panie. Drewno. Nadszczególarstwo.
Odstawiła, poszła, postanowiła, ochlapała, wytarła, zaczęła.Odstawiła kubek i poszła do łazienki, Postanowiła darować sobie prysznic. Ochlapała twarz gorącą wodą, wytarła i zaczęła nakładać delikatny makijaż.
Trzy zdania – sześć czasowników? Nie przesadzasz, aby, Autorze?
Fatalnie się coś takiego czyta...
Zdanie pierwsze. Szły dwie osoby – skoro pierwszy szedł dyrektor to Nicky... Co? Lewituje?Szedł przodem, a Nicky za nim. W ogóle jej się tu nie podobało. Weszli do starej sali gimnastycznej, służącej jak to zwykle bywa za aulę.
Zdanie drugie. Znów bezcelowe doinformowywanie – wiemy.
A trzecie w złożeniu z pierwszym to też tragedia.
Szli, on pierwszy, ona za nim i weszli tak do sali. Kolejność i detaliczne informowanie bowiem ważne są....
Poza moją logiką po co to dodałeś... Czy jakikolwiek element tekstu wskazuje na zaawansowany wiek twardziela? Czy fakt, że może mieć on lat dwadzieścia, trzydzieści czy zgoła trzysta ma jakiekolwiek znaczenie?Jasne włosy, bez śladu siwizny, nosił krótko obcięte.
Kto i na kogo patrzył w danym momencie... Autorze, czytelnik się domyśli, że skoro pojawił się ktoś nowy, to automatycznie ściągnie na siebie uwagę, zwłaszcza w takiej sytuacji jak opisałeś.Nicky spojrzała na niego uważnie. Przybysz miał ostre rysy twarzy, oczy błękitne, przenikliwe, nieco przymrużone. Jasne włosy, bez śladu siwizny, nosił krótko obcięte. Sprawiał wrażenie drapieżnika – silny, muskularny, o długich rękach i palcach.
Przywódca gangu tej spojrzał na przybysza, a oczy rozbłysły mu strachem i nienawiścią, w zgoła nieludzki sposób.
Chciał złapać Nicky za rękę, a ona otworzyła już usta by wrzasnąć, gdy na scenie pojawił się nowy aktor.
- Przykro mi, ale nie mogę na to pozwolić. - rozległ się zimny, niesamowicie opanowany głos zza ich pleców.
Wiesz, Autorze, mówił ci może ktoś, że w momenty napięcia w tekście powinny być podkreślone narracją? :)Przywódca i Nicky wciąż stali nieruchomo. Oszołomiona tym pokazem siły dziennikarka zwróciła się do człowieka, który wyłonił się z mroku i prawdopodobnie uratował im życie.
- Kim jesteś, na Boga?
I na koniec wisienka na torcie. Zdania klony, w sklonowanych fragmentach.Przywódca otrząsnął się. Jego ręka zanurzyła się w kieszeni i powróciła, trzymając otwarty już nóż sprężynowy.
- Jeden krok i ją zabiję! - wrzasnął
Summerton nawet nie mrugnął. Jego ręka wzięła błyskawiczny zamach i sztylet trafił bandido prosto w lewe oko.
- Nie negocjuję z trupami. – powiedział dobitnie.
Źle. Wszystko.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola