Duchy
Moderator: RedAktorzy
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Duchy
Jeśli mam być szczera, zupełnie brak mi pomysłu na tytuł dla tej historii, stąd te banalne "duchy". Mam nadzieję, że to się do czegoś nadaje. Jest raczej niepodobne do tego, co wrzucałam tutaj wcześniej.
edit. Tekst jest długi, jednak nie doszukałam się nigdzie wzmianki o ograniczeniach co do długości. Biorę jednak pod uwagę fakt, iż mogę być ślepa. Jeżeli tekst ten jest zbyt długi, proszę o usunięcie go lub zrobienie z nim tego, co uważacie za słuszne :)
Nie znam wielu osób, które dałyby wiarę moim słowom. W ludziach już dawno umarła chęć dostrzegania tego, co niesamowite. Nie ufamy ludziom, którzy twierdzą, że widzieli lub przeżyli coś wręcz magicznego. A szkoda. Mam podstawy, aby sądzić, że jeśli będę miała szczęście może jedna osoba na milion uwierzy w historię, którą tutaj przedstawię. Jednak nie stanowi to dla mnie szczególnej różnicy. Moim zdaniem warto o tym powiedzieć i tak. Człowiek, który zaufa, dowie się, że nie jest jedynym, który wierzy w takie rzeczy. A reszta… cóż, zapozna się z kolejną historyjką „fantasy”.
Stwierdzenie numer jeden, po którym moja wiarygodność zostaje mocno nadszarpnięta, jeżeli nie zdeptana całkowicie: widzę duchy.
Stwierdzenie numer dwa, po którym wszyscy czytelnicy stwierdzają, że mam schizofrenię: przyjaźnię się z duchem.
Stwierdzenie numer trzy, po którym czytający uśmiechają się pobłażliwie: blisko naszego świata istnieje również drugi – nazywa się Nihilum. Właśnie o mojej podróży, a może raczej ucieczce w nim, jest ta historia.
Otóż wszystko zaczęło się pod koniec czerwca, gdy miałam siedemnaście lat. Rozmawiałam z Caine’em, moim przyjacielem –duchem. Uprzedzałam go, że następnego dnia z samego rana wyjeżdżam na obóz. I tutaj muszę nadmienić, że mam talent do pakowania się w kłopoty przez moją wyjątkowo niewyparzoną gębę. W pokoju pojawił się drugi duch, którego nie znałam.
- Witaj, dziewczyno. Caine – przywitał się z nami uprzejmie.
- Fabianie – odparł mój przyjaciel przez zaciśnięte zęby. – Czego tutaj szukasz?
- Dziewczyna – skinął w moją stronę – musi pójść ze mną. Dużo się o niej nasłuchałem. Chciałbym na własne oczy przekonać się o jej umiejętnościach.
- Chcesz ją zabrać do Nihilum? – spytał Caine. Znałam tą nazwę. Opowiadał mi o krainie, do której każdy trafiał po śmierci.
- Tak, właśnie tak – stwierdził Fabian, uśmiechając się i zanim zdążyłam zorientować się, co się dzieje, Caine chwycił mnie za ramię i znaleźliśmy się w dużej, kamiennej komnacie. Mój przyjaciel odsunął się ode mnie i z nieznanych mi przyczyn pozwolił przybyłym właśnie strażnikom mnie związać i zasłonić mi oczy oraz usta. Zostałam zmuszona do klęknięcia na dywanie i pozostawiona na chwilę samej sobie. W głowie usłyszałam tylko ostry głos Caine’a:
- Nic nie rób. Zaufaj mi. Nie wstawaj, nie walcz, bo odniesiesz skutek odwrotny do zamierzonego.
Nie jestem typem osoby, słuchającej czyichkolwiek rozkazów ani pogróżek tego typu. Podniosłam się, ale w sekundę później potężny cios w plecy powalił mnie na podłogę. Skrępowano moje kostki. „No pięknie!” – pomyślałam wściekle.
Dotarły do mnie jakieś szepty, w końcu podniesiony głos Fabiana:
- Jest nędzną, ludzką istotą, Caine! Dlaczego jej bronisz?!
- Po pierwsze, dla ciebie lordzie Caine, Fabian – odwarknął mój przyjaciel. – Bronię jej ponieważ nas widzi, do jasnej cholery, co sprawia, że nie jest już „tylko człowiekiem”.
- Skąd masz pewność, że nas widzi?
- A jak inaczej wyjaśnisz to, że na przykład wie, co mam na sobie danego dnia, hm? – odparł opryskliwie Caine.
- Chcę zobaczyć jej oczy.
- Patrz sobie.
Dwie postacie zbliżyły się do mnie. Zostałam podniesiona z pozycji leżącej na kolana i ktoś zsunął mi szmatkę z oczu. Ujrzałam nad sobą Fabiana. Złapał mnie za włosy i brutalnie odchylił mi głowę do tyłu. Przez chwilę przyglądał się uważnie moim oczom, po czym powiedział:
- Hm… Tak, rzeczywiście może nas widzieć. Słyszysz mnie? – dodał, wyciągając szmatkę z moich ust. – Jak ona ma na imię? – spytał Caine’a, kiedy przez dłuższy moment nie odpowiedziałam.
- Agnes – odparł.
- Słyszysz mnie, Agnes?
- Tak – warknęłam.
- To dobrze… To bardzo dobrze. Chciałbym, żebyś mi coś obiecała, Agnes. Kiedy umrzesz, twoje moce prawdopodobnie ulegną przekształceniu, trudno wyczuć w jaki sposób. Jednak jedno jest pewne: będziesz niezwykle potężnym duchem. Dlatego chcę, abyś teraz zawarła ze mną sojusz, nie ulegający zerwaniu po śmierci. Co ty na to?
- Dlaczego miałabym to robić?- zapytałam.
- Dlatego, że jeśli się nie zgodzisz, bezpieczniej będzie dla mnie zabić się teraz, ale tak, żebyś nie powstała jako duch.
- Hm, niechże się zastanowię. Nie – odwarknęłam.
Fabian się zaśmiał, dalej trzymając mnie za włosy. Drugą ręką zaczął się bawić ich kosmykiem.
- W starym języku, którego niegdyś tutaj używaliśmy, takich jak ty nazywaliśmy Moren – poinformował mnie rozbawionym głosem. – To znaczy „skazany na śmierć”. A twoje włosy… mają niezwykły kolor. Nie są rude, jak twierdził Caine. Przynajmniej nie tylko rude.
- Odpieprz się od moich włosów! – krzyknęłam na niego. Uśmiechnął się. Musiałam go nieźle rozbawić. – Ha ha ha – mruknęłam wściekle.
- To niezwykłe – stwierdził, przyglądając się mojemu kosmykowi. – Końcówki się zapaliły, ale ogień się nie rozprzestrzenia. Zakładam, że na Ziemi to się nie zdarzało.
- O czym ty mówisz? – zapytałam zirytowana. Podstawił mi końcówkę moich włosów pod sam noc. Zaparło mi dech … paliły się!
- No, no. Wygląda na to, że nasz zakładnik jest bardziej niezwykły niż się spodziewaliśmy - stwierdził Fabian, a ja dalej wpatrywałam się z niedowierzaniem w ogień pochłaniający końcówki moich włosów. - Wiesz co? Nie zabiję cię. Dam ci szansę. Możesz uciec. Jesteś wolna, jeśli tylko uda ci się wyjść z mojego zamku. - Rozciął mi więzy. - No i dostać z powrotem do twojego świata. Obserwowanie twojego pobytu tutaj może być co najmniej interesujące. - Puścił moje włosy. Wstałam. - Daję ci godzinę, a później ponownie spróbuję cię dorwać. Tu, w tym świecie zasady są inne. A właściwie w ogóle ich nie ma. - Zaśmiał się. - Powodzenia, Moren.
Drzwi się otworzyły. Wyszłam na korytarz, nie do końca orientując się w tej sytuacji. Tak po prostu mnie wypuszczał? To musiał być jakiś podstęp.
- Nie biegnij – usłyszałam w głowie głos Caine’a. – Nie pokazuj, że się boisz. Musisz przejść przez ten korytarz, a potem w prawo. Następnie zobaczysz schody – dyktował mi drogę. – Powinnaś już dojrzeć drzwi. Są duże, czarne.
- Co ja mam zrobić? O co tutaj chodzi? – spytałam, kiedy zamilkł na chwilę.
- Fabian jest potężny, Agnes. Przeniosłem cię tutaj, żeby nie zrobił tego w bardziej brutalny sposób i żeby nas od siebie nie odciął. Dzięki temu będę mógł ci pomóc, jak uda mi się wyrwać. Na razie jednak… cóż, powiedzmy, że ma nade mną pewną władzę. Przed wieczorem trafię do lochu. Do czasu, aż uda mi się uciec musisz sobie jakoś radzić. – W czasie, gdy mi to wyjaśniał, doszłam do drzwi i otworzyłam je. Kiedy skończył mówić, stałam już na brzegu platformy, na której znajdował się zamek i z niepokojem spoglądałam w ciemność, która roztaczała się wszędzie dookoła.
- Jak mam stąd wyjść?
- Po prostu idź przed siebie. Będziesz chodziła po myślach. Na razie spróbuj się stąd jak najszybciej oddalić. Może uda ci się trafić na Daltona. Jeśli tak, będziesz bezpieczna do czasu aż się wydostanę i odstawię cię do domu.
- Mam stąd po prostu wyjść?
- Tak. Pospiesz się. Postaram się przekazać Daltonowi, żeby cię znalazł. Jakbyś natrafiła na kogoś, kto chciałby cię skrzywdzić, powiedz że jesteś moją przyjaciółką. W większości przypadków uratuje ci to życie.
- A w pozostałych?
- Prawdopodobnie pogorszy twoją sytuację. – Zaśmiał się gorzko. – Idź już.
Zamknęłam oczy i postanowiłam zaufać Caine’owi. Postawiłam krok do przodu i ze zdziwieniem zauważyłam, że nie spadam.
- Dobra. Idź dalej, Agnes. Nie możesz nigdzie zostawać na dłużej, masz zbyt charakterystyczną aurę, zbyt silny zapach.
- Gdzie mogę szukać Daltona?
- Nie szukaj go. To raczej on znajdzie ciebie.
Po tych słowach poczułam, że jego obecność w mojej głowie rozmywa się. Ruszyłam dalej energicznym krokiem, aby jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Odeszłam spory kawałek od zamku, zanim się zmęczyłam, więc nie miałam oporów, żeby odpocząć na jednej ze skalnych płyt unoszących się dookoła. Dopiero wtedy naprawdę zauważyłam własny strach. Nie wiedziałam, gdzie jestem ani jak wydostać się z tego miejsca, w dodatku końcówki moich włosów z niewiadomych przyczyn się paliły… Gorączkowo zastanawiałam się, co robić, dokąd iść, kiedy w świetle roztaczanym przez półkę, na której siedziałam, zobaczyłam jakiś cień. Zbliżał się w przerażającym tempie, więc szybko wstałam i odbiegłam kawałek od mojej latającej przystani, aby nie zdradził mnie jej blask. Mimo to cień podążył za mną. Kierowana nieznanym mi do tej pory instynktem, zaczęłam uciekać, jednak to coś podążyło za mną. Było szybsze. Doścignęło mnie i przewróciło naskokiem na plecy. Owinęło mnie coś, co wzięłam za czarny materiał. Spanikowana poczułam, że się unoszę. Szarpnęłam się kilka razy, spróbowałam rozedrzeć otaczającą mnie tkaninę paznokciami. Odpowiedział mi nagły krzyk. Poczułam coś wilgotnego na swoich palcach, a otaczający mnie materiał rozwinął się nagle i opadłam na twarde podłoże. Przeturlałam się po nim kawałek i zatrzymałam.
- I co zrobiłaś, głupia dziewczyno?! - krzyknął ktoś. Wstałam, krzywiąc się. Dorobiłam się kilku siniaków po tym upadku. - Jesteś żałosnym, głupim stworzeniem, nie wiem, po co Caine prosił mnie, abym ci pomogła!
Przyjrzałam się krzyczącej na mnie postaci. Była wysoka, z ramion aż do ziemi łagodnie spływał jej czarny płaszcz. To, co wzięłam za materiał okazało się membraną wielkich, nietoperzych skrzydeł. Głowę nieznajomej skrywał kaptur, spod którego wystawały końcówki czarnych włosów.
- Człowiek! Dlaczego temu idiocie zależy na człowieku do tego stopnia, że chce go ukrywać przed Fabianem?! - krzyczała dalej postać. - Ech, dobra. Zgodziłam się pomóc. - Podeszła do mnie. Jej potężne skrzydła przemieniły się w ręce. Wyciągnęła do mnie dłoń. - Jestem Lamia, dziewczyno. Nic mnie nie obchodzi jak masz na imię - warknęła. Uścisnęłam jej rękę. - Wiesz, co znaczy Lamia? - szepnęła mi złowieszczo do ucha, przyciągając mnie do siebie. - Wampir. A ja nie należę do bezinteresownych wampirów. Chcę zapłaty za pomoc.
- Ale je nie chcę twojej pomocy - odważyłam się w końcu odezwać.
- Nie chcesz pomocy, dziewczyno? - odepchnęła mnie, śmiejąc się kpiąco. - Więc masz we mnie wroga. Uciekaj. Już.
- Nie.
- Wiesz, co robią wampiry? Wysysają krew. Na twoje nieszczęście jesteś jednym z dwóch, może trzech źródeł krwi w tym świecie. - Stałam dalej niewzruszona. - A ja jednym z dwustu, może trzystu wampirów.
- Wystarczy, Lamia - doszedł do mnie nowy, męski głos. - A więc, Moren, jeśli się nie mylę? - te słowa skierowane były do mnie, lecz nie mam pojęcia, skąd dochodziły. - Jestem Dalton. - Tuż obok mnie huknął piorun. Dziwna siła, która od niego emanowała, odrzuciła mnie do tyłu. - I jestem demonem.
W miejsce uderzenia pioruna pojawiła się wysoka, chuda postać w skórzanej kurtce. Ten mężczyzna przyjrzał mi się krytycznie i stwierdził:
- Tak, człowiek. Bez wątpienia człowiek.
- Caine prosił was, żebyście mi pomogli, tak? – zapytałam, znowu podnosząc się z ziemi. Dalton skinął głową. Złapał mnie za ramię i nagle przenieśliśmy się do dużej jadalni. Stół był nakryty na cztery osoby. Demon wskazał mi krzesło.
- Caine mówił, że wkrótce tu będzie, więc nie spędzisz z nami wiele czasu – powiedział, gdy siadałam. Usiadł obok mnie. Nie powiedział ani słowa więcej, do czasu, gdy do komnaty wszedł mój przyjaciel.
- Dobrze, że wam się udało – stwierdził.
- Generalnie dziewczyna wykazała się dużym brakiem ostrożności. Fabian i tak ją dorwie, wiesz? – odparł Dalton.
- Postaram się, żeby tak nie było. Chodź, Agnes.
Wstałam i podeszłam do niego.
- Nie zjecie z nami?
- Wolę odstawić ją do domu, nim jej rodzina zorientuje się, że zniknęła.
Demon i Lamia skinęli głowami, po czym Caine przeniósł nas oboje do mojego pokoju. Od razu zażądałam od niego wyjaśnienia mi, dlaczego Fabian chciał akurat mnie, dlaczego moje włosy zapłonęły, dlaczego wrogi duch go więził i dlaczego nie wierzył, że mogę widzieć zjawy, ale nie kwapił się do udzielania odpowiedzi na moje pytania. Do dzisiaj nie wiem, chociaż minęło już niemal pięć lat, dlaczego stało się to wszystko.
edit. Tekst jest długi, jednak nie doszukałam się nigdzie wzmianki o ograniczeniach co do długości. Biorę jednak pod uwagę fakt, iż mogę być ślepa. Jeżeli tekst ten jest zbyt długi, proszę o usunięcie go lub zrobienie z nim tego, co uważacie za słuszne :)
Nie znam wielu osób, które dałyby wiarę moim słowom. W ludziach już dawno umarła chęć dostrzegania tego, co niesamowite. Nie ufamy ludziom, którzy twierdzą, że widzieli lub przeżyli coś wręcz magicznego. A szkoda. Mam podstawy, aby sądzić, że jeśli będę miała szczęście może jedna osoba na milion uwierzy w historię, którą tutaj przedstawię. Jednak nie stanowi to dla mnie szczególnej różnicy. Moim zdaniem warto o tym powiedzieć i tak. Człowiek, który zaufa, dowie się, że nie jest jedynym, który wierzy w takie rzeczy. A reszta… cóż, zapozna się z kolejną historyjką „fantasy”.
Stwierdzenie numer jeden, po którym moja wiarygodność zostaje mocno nadszarpnięta, jeżeli nie zdeptana całkowicie: widzę duchy.
Stwierdzenie numer dwa, po którym wszyscy czytelnicy stwierdzają, że mam schizofrenię: przyjaźnię się z duchem.
Stwierdzenie numer trzy, po którym czytający uśmiechają się pobłażliwie: blisko naszego świata istnieje również drugi – nazywa się Nihilum. Właśnie o mojej podróży, a może raczej ucieczce w nim, jest ta historia.
Otóż wszystko zaczęło się pod koniec czerwca, gdy miałam siedemnaście lat. Rozmawiałam z Caine’em, moim przyjacielem –duchem. Uprzedzałam go, że następnego dnia z samego rana wyjeżdżam na obóz. I tutaj muszę nadmienić, że mam talent do pakowania się w kłopoty przez moją wyjątkowo niewyparzoną gębę. W pokoju pojawił się drugi duch, którego nie znałam.
- Witaj, dziewczyno. Caine – przywitał się z nami uprzejmie.
- Fabianie – odparł mój przyjaciel przez zaciśnięte zęby. – Czego tutaj szukasz?
- Dziewczyna – skinął w moją stronę – musi pójść ze mną. Dużo się o niej nasłuchałem. Chciałbym na własne oczy przekonać się o jej umiejętnościach.
- Chcesz ją zabrać do Nihilum? – spytał Caine. Znałam tą nazwę. Opowiadał mi o krainie, do której każdy trafiał po śmierci.
- Tak, właśnie tak – stwierdził Fabian, uśmiechając się i zanim zdążyłam zorientować się, co się dzieje, Caine chwycił mnie za ramię i znaleźliśmy się w dużej, kamiennej komnacie. Mój przyjaciel odsunął się ode mnie i z nieznanych mi przyczyn pozwolił przybyłym właśnie strażnikom mnie związać i zasłonić mi oczy oraz usta. Zostałam zmuszona do klęknięcia na dywanie i pozostawiona na chwilę samej sobie. W głowie usłyszałam tylko ostry głos Caine’a:
- Nic nie rób. Zaufaj mi. Nie wstawaj, nie walcz, bo odniesiesz skutek odwrotny do zamierzonego.
Nie jestem typem osoby, słuchającej czyichkolwiek rozkazów ani pogróżek tego typu. Podniosłam się, ale w sekundę później potężny cios w plecy powalił mnie na podłogę. Skrępowano moje kostki. „No pięknie!” – pomyślałam wściekle.
Dotarły do mnie jakieś szepty, w końcu podniesiony głos Fabiana:
- Jest nędzną, ludzką istotą, Caine! Dlaczego jej bronisz?!
- Po pierwsze, dla ciebie lordzie Caine, Fabian – odwarknął mój przyjaciel. – Bronię jej ponieważ nas widzi, do jasnej cholery, co sprawia, że nie jest już „tylko człowiekiem”.
- Skąd masz pewność, że nas widzi?
- A jak inaczej wyjaśnisz to, że na przykład wie, co mam na sobie danego dnia, hm? – odparł opryskliwie Caine.
- Chcę zobaczyć jej oczy.
- Patrz sobie.
Dwie postacie zbliżyły się do mnie. Zostałam podniesiona z pozycji leżącej na kolana i ktoś zsunął mi szmatkę z oczu. Ujrzałam nad sobą Fabiana. Złapał mnie za włosy i brutalnie odchylił mi głowę do tyłu. Przez chwilę przyglądał się uważnie moim oczom, po czym powiedział:
- Hm… Tak, rzeczywiście może nas widzieć. Słyszysz mnie? – dodał, wyciągając szmatkę z moich ust. – Jak ona ma na imię? – spytał Caine’a, kiedy przez dłuższy moment nie odpowiedziałam.
- Agnes – odparł.
- Słyszysz mnie, Agnes?
- Tak – warknęłam.
- To dobrze… To bardzo dobrze. Chciałbym, żebyś mi coś obiecała, Agnes. Kiedy umrzesz, twoje moce prawdopodobnie ulegną przekształceniu, trudno wyczuć w jaki sposób. Jednak jedno jest pewne: będziesz niezwykle potężnym duchem. Dlatego chcę, abyś teraz zawarła ze mną sojusz, nie ulegający zerwaniu po śmierci. Co ty na to?
- Dlaczego miałabym to robić?- zapytałam.
- Dlatego, że jeśli się nie zgodzisz, bezpieczniej będzie dla mnie zabić się teraz, ale tak, żebyś nie powstała jako duch.
- Hm, niechże się zastanowię. Nie – odwarknęłam.
Fabian się zaśmiał, dalej trzymając mnie za włosy. Drugą ręką zaczął się bawić ich kosmykiem.
- W starym języku, którego niegdyś tutaj używaliśmy, takich jak ty nazywaliśmy Moren – poinformował mnie rozbawionym głosem. – To znaczy „skazany na śmierć”. A twoje włosy… mają niezwykły kolor. Nie są rude, jak twierdził Caine. Przynajmniej nie tylko rude.
- Odpieprz się od moich włosów! – krzyknęłam na niego. Uśmiechnął się. Musiałam go nieźle rozbawić. – Ha ha ha – mruknęłam wściekle.
- To niezwykłe – stwierdził, przyglądając się mojemu kosmykowi. – Końcówki się zapaliły, ale ogień się nie rozprzestrzenia. Zakładam, że na Ziemi to się nie zdarzało.
- O czym ty mówisz? – zapytałam zirytowana. Podstawił mi końcówkę moich włosów pod sam noc. Zaparło mi dech … paliły się!
- No, no. Wygląda na to, że nasz zakładnik jest bardziej niezwykły niż się spodziewaliśmy - stwierdził Fabian, a ja dalej wpatrywałam się z niedowierzaniem w ogień pochłaniający końcówki moich włosów. - Wiesz co? Nie zabiję cię. Dam ci szansę. Możesz uciec. Jesteś wolna, jeśli tylko uda ci się wyjść z mojego zamku. - Rozciął mi więzy. - No i dostać z powrotem do twojego świata. Obserwowanie twojego pobytu tutaj może być co najmniej interesujące. - Puścił moje włosy. Wstałam. - Daję ci godzinę, a później ponownie spróbuję cię dorwać. Tu, w tym świecie zasady są inne. A właściwie w ogóle ich nie ma. - Zaśmiał się. - Powodzenia, Moren.
Drzwi się otworzyły. Wyszłam na korytarz, nie do końca orientując się w tej sytuacji. Tak po prostu mnie wypuszczał? To musiał być jakiś podstęp.
- Nie biegnij – usłyszałam w głowie głos Caine’a. – Nie pokazuj, że się boisz. Musisz przejść przez ten korytarz, a potem w prawo. Następnie zobaczysz schody – dyktował mi drogę. – Powinnaś już dojrzeć drzwi. Są duże, czarne.
- Co ja mam zrobić? O co tutaj chodzi? – spytałam, kiedy zamilkł na chwilę.
- Fabian jest potężny, Agnes. Przeniosłem cię tutaj, żeby nie zrobił tego w bardziej brutalny sposób i żeby nas od siebie nie odciął. Dzięki temu będę mógł ci pomóc, jak uda mi się wyrwać. Na razie jednak… cóż, powiedzmy, że ma nade mną pewną władzę. Przed wieczorem trafię do lochu. Do czasu, aż uda mi się uciec musisz sobie jakoś radzić. – W czasie, gdy mi to wyjaśniał, doszłam do drzwi i otworzyłam je. Kiedy skończył mówić, stałam już na brzegu platformy, na której znajdował się zamek i z niepokojem spoglądałam w ciemność, która roztaczała się wszędzie dookoła.
- Jak mam stąd wyjść?
- Po prostu idź przed siebie. Będziesz chodziła po myślach. Na razie spróbuj się stąd jak najszybciej oddalić. Może uda ci się trafić na Daltona. Jeśli tak, będziesz bezpieczna do czasu aż się wydostanę i odstawię cię do domu.
- Mam stąd po prostu wyjść?
- Tak. Pospiesz się. Postaram się przekazać Daltonowi, żeby cię znalazł. Jakbyś natrafiła na kogoś, kto chciałby cię skrzywdzić, powiedz że jesteś moją przyjaciółką. W większości przypadków uratuje ci to życie.
- A w pozostałych?
- Prawdopodobnie pogorszy twoją sytuację. – Zaśmiał się gorzko. – Idź już.
Zamknęłam oczy i postanowiłam zaufać Caine’owi. Postawiłam krok do przodu i ze zdziwieniem zauważyłam, że nie spadam.
- Dobra. Idź dalej, Agnes. Nie możesz nigdzie zostawać na dłużej, masz zbyt charakterystyczną aurę, zbyt silny zapach.
- Gdzie mogę szukać Daltona?
- Nie szukaj go. To raczej on znajdzie ciebie.
Po tych słowach poczułam, że jego obecność w mojej głowie rozmywa się. Ruszyłam dalej energicznym krokiem, aby jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Odeszłam spory kawałek od zamku, zanim się zmęczyłam, więc nie miałam oporów, żeby odpocząć na jednej ze skalnych płyt unoszących się dookoła. Dopiero wtedy naprawdę zauważyłam własny strach. Nie wiedziałam, gdzie jestem ani jak wydostać się z tego miejsca, w dodatku końcówki moich włosów z niewiadomych przyczyn się paliły… Gorączkowo zastanawiałam się, co robić, dokąd iść, kiedy w świetle roztaczanym przez półkę, na której siedziałam, zobaczyłam jakiś cień. Zbliżał się w przerażającym tempie, więc szybko wstałam i odbiegłam kawałek od mojej latającej przystani, aby nie zdradził mnie jej blask. Mimo to cień podążył za mną. Kierowana nieznanym mi do tej pory instynktem, zaczęłam uciekać, jednak to coś podążyło za mną. Było szybsze. Doścignęło mnie i przewróciło naskokiem na plecy. Owinęło mnie coś, co wzięłam za czarny materiał. Spanikowana poczułam, że się unoszę. Szarpnęłam się kilka razy, spróbowałam rozedrzeć otaczającą mnie tkaninę paznokciami. Odpowiedział mi nagły krzyk. Poczułam coś wilgotnego na swoich palcach, a otaczający mnie materiał rozwinął się nagle i opadłam na twarde podłoże. Przeturlałam się po nim kawałek i zatrzymałam.
- I co zrobiłaś, głupia dziewczyno?! - krzyknął ktoś. Wstałam, krzywiąc się. Dorobiłam się kilku siniaków po tym upadku. - Jesteś żałosnym, głupim stworzeniem, nie wiem, po co Caine prosił mnie, abym ci pomogła!
Przyjrzałam się krzyczącej na mnie postaci. Była wysoka, z ramion aż do ziemi łagodnie spływał jej czarny płaszcz. To, co wzięłam za materiał okazało się membraną wielkich, nietoperzych skrzydeł. Głowę nieznajomej skrywał kaptur, spod którego wystawały końcówki czarnych włosów.
- Człowiek! Dlaczego temu idiocie zależy na człowieku do tego stopnia, że chce go ukrywać przed Fabianem?! - krzyczała dalej postać. - Ech, dobra. Zgodziłam się pomóc. - Podeszła do mnie. Jej potężne skrzydła przemieniły się w ręce. Wyciągnęła do mnie dłoń. - Jestem Lamia, dziewczyno. Nic mnie nie obchodzi jak masz na imię - warknęła. Uścisnęłam jej rękę. - Wiesz, co znaczy Lamia? - szepnęła mi złowieszczo do ucha, przyciągając mnie do siebie. - Wampir. A ja nie należę do bezinteresownych wampirów. Chcę zapłaty za pomoc.
- Ale je nie chcę twojej pomocy - odważyłam się w końcu odezwać.
- Nie chcesz pomocy, dziewczyno? - odepchnęła mnie, śmiejąc się kpiąco. - Więc masz we mnie wroga. Uciekaj. Już.
- Nie.
- Wiesz, co robią wampiry? Wysysają krew. Na twoje nieszczęście jesteś jednym z dwóch, może trzech źródeł krwi w tym świecie. - Stałam dalej niewzruszona. - A ja jednym z dwustu, może trzystu wampirów.
- Wystarczy, Lamia - doszedł do mnie nowy, męski głos. - A więc, Moren, jeśli się nie mylę? - te słowa skierowane były do mnie, lecz nie mam pojęcia, skąd dochodziły. - Jestem Dalton. - Tuż obok mnie huknął piorun. Dziwna siła, która od niego emanowała, odrzuciła mnie do tyłu. - I jestem demonem.
W miejsce uderzenia pioruna pojawiła się wysoka, chuda postać w skórzanej kurtce. Ten mężczyzna przyjrzał mi się krytycznie i stwierdził:
- Tak, człowiek. Bez wątpienia człowiek.
- Caine prosił was, żebyście mi pomogli, tak? – zapytałam, znowu podnosząc się z ziemi. Dalton skinął głową. Złapał mnie za ramię i nagle przenieśliśmy się do dużej jadalni. Stół był nakryty na cztery osoby. Demon wskazał mi krzesło.
- Caine mówił, że wkrótce tu będzie, więc nie spędzisz z nami wiele czasu – powiedział, gdy siadałam. Usiadł obok mnie. Nie powiedział ani słowa więcej, do czasu, gdy do komnaty wszedł mój przyjaciel.
- Dobrze, że wam się udało – stwierdził.
- Generalnie dziewczyna wykazała się dużym brakiem ostrożności. Fabian i tak ją dorwie, wiesz? – odparł Dalton.
- Postaram się, żeby tak nie było. Chodź, Agnes.
Wstałam i podeszłam do niego.
- Nie zjecie z nami?
- Wolę odstawić ją do domu, nim jej rodzina zorientuje się, że zniknęła.
Demon i Lamia skinęli głowami, po czym Caine przeniósł nas oboje do mojego pokoju. Od razu zażądałam od niego wyjaśnienia mi, dlaczego Fabian chciał akurat mnie, dlaczego moje włosy zapłonęły, dlaczego wrogi duch go więził i dlaczego nie wierzył, że mogę widzieć zjawy, ale nie kwapił się do udzielania odpowiedzi na moje pytania. Do dzisiaj nie wiem, chociaż minęło już niemal pięć lat, dlaczego stało się to wszystko.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Duchy
Masz ten sam problem, co Jaynova, Verus. Jakoś koncepcja utworu zamkniętego do Ciebie nie trafia. Próbujesz niby to zamknąć, ale nie wychodzi. Jest dziewczyna, duch, inny świat, ucieczka z powrotem do naszego świata. I nic. Bohaterka nie wie o co chodziło. I czytelnik też.
/edit usunięte "to"
/edit usunięte "to"
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Re: Duchy
Muszę przyznać, że z rozmysłem skróciłam końcówkę do stanu obecnego, ponieważ tekst był jeszcze dłuższy.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Duchy
I go wykastrowałaś. Ten tekst. :)
Margot chyba gdzieś dopisała do regulaminu, że utwór ma się zmieścić w jednym poście. Ale nie mogę teraz tego znaleźć...
Niemniej, oczywiście im dłuższy utwór, tym dłużej się czeka na opinię... :)
Margot chyba gdzieś dopisała do regulaminu, że utwór ma się zmieścić w jednym poście. Ale nie mogę teraz tego znaleźć...
Niemniej, oczywiście im dłuższy utwór, tym dłużej się czeka na opinię... :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Re: Duchy
A lepiej czekać krócej na złą opinię, czy dłużej na lepszą? ;)
Verus, to jeszcze nie jest długi tekst, popatrz choćby na LEPSZE ANIOŁY w wątku równoległym - to oczywiście akurat skrajność i nie zachęcamy do konkurencji, ale, jak widać, można zamieszczać i takie posty.
Nie ma co ciąć tekstu na siłę, to nie WT, gdzie trzeba się mieścić w limicie.
Verus, to jeszcze nie jest długi tekst, popatrz choćby na LEPSZE ANIOŁY w wątku równoległym - to oczywiście akurat skrajność i nie zachęcamy do konkurencji, ale, jak widać, można zamieszczać i takie posty.
Nie ma co ciąć tekstu na siłę, to nie WT, gdzie trzeba się mieścić w limicie.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Re: Duchy
Mogę wstawić w komentarzu orginalne zakończenie, jeżeli tak będzie lepiej. Wydawało mi się właśnie, że widziałam gdzieś ograniczenie dotyczące długości, kiedy pierwszy raz odwiedzałam forum, stąd moje obawy. Niemniej to
jest chyba dobre określenie ;)I go wykastrowałaś. Ten tekst. :)
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Re: Duchy
Zaczęłam czytać. I natychmiast nasuwa się taka uwaga:
początek Twojego tekstu wygląda tak:
Ktoś tu napisał, że tekst został wykastrowany, niestety problem nie jest w zakończeniu, czy jego braku, a w tym, że od pierwszego słowa rzecz kupy się nie trzyma.
Po paskudnym, jak wspomniałam otwarciu, następuje niewiele lepsze rozwinięcie:
Dalej następują drętwe dialogi i cały szereg nieuzasadnionych i niewyjaśnionych niespodziewanek. Jak komnata. Dlaczego komnata? Po śmierci idziemy do komnaty ze strażnikami? Za dużo gier.
I tak dalej i tak dalej. Dużo postaci rodem z popularnych serialików, jak ten, w którym gra taki niesamowity gość o twarzy nagrobka (nie pomnę tytułu, pamiętniki jakieś?, ale ta twarz, prostokątna i ponura... niesamowite!): demony, wampiry, duchy, brakuje czarodziejki z księżyca :). Niczym nie potwierdzona wyjątkowość bohaterki, bo niby widzi duchy i inne takie, ale jakoś tak nic z tego nie wynika. No i dość nużący brak fabuły, który już Ci wytknięto.
Przyznam, że mnie najbardziej rozbawiło, niepokój nadprzyrodzonych odnoście rodziny bohaterki.
A po lekturze chodzi za mną tylko jedno pytanie: dlaczego Agnes, a nie Agnieszka?
początek Twojego tekstu wygląda tak:
A powinien tak:Nie znam wielu osób, które dałyby wiarę moim słowom. W ludziach już dawno umarła chęć dostrzegania tego, co niesamowite. Nie ufamy ludziom, którzy twierdzą, że widzieli lub przeżyli coś wręcz magicznego. A szkoda. Mam podstawy, aby sądzić, że jeśli będę miała szczęście może jedna osoba na milion uwierzy w historię, którą tutaj przedstawię. Jednak nie stanowi to dla mnie szczególnej różnicy. Moim zdaniem warto o tym powiedzieć i tak. Człowiek, który zaufa, dowie się, że nie jest jedynym, który wierzy w takie rzeczy. A reszta… cóż, zapozna się z kolejną historyjką „fantasy”.
Stwierdzenie numer jeden, po którym moja wiarygodność zostaje mocno nadszarpnięta, jeżeli nie zdeptana całkowicie: widzę duchy.
Stwierdzenie numer dwa, po którym wszyscy czytelnicy stwierdzają, że mam schizofrenię: przyjaźnię się z duchem.
Stwierdzenie numer trzy, po którym czytający uśmiechają się pobłażliwie: blisko naszego świata istnieje również drugi – nazywa się Nihilum. Właśnie o mojej podróży, a może raczej ucieczce w nim, jest ta historia.
Cała resztę należy wywalić i jak najszybciej o niej zapomnieć. Nie mam pojęcia skąd pomysł, żeby na wstępie lektury instruować czytelnika co ma myśleć i do jakich wniosków dochodzić. Jeszcze gorszym pomysłem jest ozdabianie tej instrukcji generalizacjami, które sprawdzają się tylko w kodeksach prawnych: "każdy kto zajuma krowę, albo jaką jej cześć...". A już definitywnie najgorszym jest przemawianie ex catedra: a teraz wy czytelnik czuć to, bo ja klepać wasza czytelnicza niewiara.Przyjaźnię się z duchem.
Ktoś tu napisał, że tekst został wykastrowany, niestety problem nie jest w zakończeniu, czy jego braku, a w tym, że od pierwszego słowa rzecz kupy się nie trzyma.
Po paskudnym, jak wspomniałam otwarciu, następuje niewiele lepsze rozwinięcie:
Wiek autorki/bohaterki tekstu jest tu zupełnie od czapy. Tak samo jak pora roku. Pierwsze zdanie ad kosz. Drugie zdanie jeszcze by się przydało, gdyby nie to, że na rozwinięcie jest zbyt zdawkowe. Trzecie nie ma znaczenia dla tekstu. Czwarte powinno pojawić się w innym miejscu. Czytelnika się nie uprzedza, to bardzo brzydki pomysł, ogólnie znany pod pojęciem spoilera. Ostatnie zdanie sugeruje, że fakt, iż nasza bohaterka/autorka ducha nie znała, jest ewenementem. Tylko ni czort nie wiadomo dlaczego...Otóż wszystko zaczęło się pod koniec czerwca, gdy miałam siedemnaście lat. Rozmawiałam z Caine’em, moim przyjacielem –duchem. Uprzedzałam go, że następnego dnia z samego rana wyjeżdżam na obóz. I tutaj muszę nadmienić, że mam talent do pakowania się w kłopoty przez moją wyjątkowo niewyparzoną gębę. W pokoju pojawił się drugi duch, którego nie znałam.
Dalej następują drętwe dialogi i cały szereg nieuzasadnionych i niewyjaśnionych niespodziewanek. Jak komnata. Dlaczego komnata? Po śmierci idziemy do komnaty ze strażnikami? Za dużo gier.
I tak dalej i tak dalej. Dużo postaci rodem z popularnych serialików, jak ten, w którym gra taki niesamowity gość o twarzy nagrobka (nie pomnę tytułu, pamiętniki jakieś?, ale ta twarz, prostokątna i ponura... niesamowite!): demony, wampiry, duchy, brakuje czarodziejki z księżyca :). Niczym nie potwierdzona wyjątkowość bohaterki, bo niby widzi duchy i inne takie, ale jakoś tak nic z tego nie wynika. No i dość nużący brak fabuły, który już Ci wytknięto.
Przyznam, że mnie najbardziej rozbawiło, niepokój nadprzyrodzonych odnoście rodziny bohaterki.
A po lekturze chodzi za mną tylko jedno pytanie: dlaczego Agnes, a nie Agnieszka?
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Re: Duchy
Od końca.
Agnes, ponieważ to imię zwyczajnie bardzo mi się podoba. Nie uważam, żeby nazwanie tak bohaterki było czymś złym.
Agnes, ponieważ to imię zwyczajnie bardzo mi się podoba. Nie uważam, żeby nazwanie tak bohaterki było czymś złym.
Niepokój ten wyraził przyjaciel bohaterki, co jest chyba dość normalnym zjawiskiem - nie chciał, żeby miała problemy w domu.Przyznam, że mnie najbardziej rozbawiło, niepokój nadprzyrodzonych odnoście rodziny bohaterki.
Nie znam :)niesamowity gość o twarzy nagrobka (nie pomnę tytułu, pamiętniki jakieś?, ale ta twarz, prostokątna i ponura... niesamowite!)
Coś jednak wynika:Niczym nie potwierdzona wyjątkowość bohaterki, bo niby widzi duchy i inne takie, ale jakoś tak nic z tego nie wynika.
Przez to dla duchów jest ona wyjątkowa.Kiedy umrzesz, twoje moce prawdopodobnie ulegną przekształceniu, trudno wyczuć w jaki sposób. Jednak jedno jest pewne: będziesz niezwykle potężnym duchem.
Mój błąd w tym wypadku polegał na tym, że zapomniałam, że wiem więcej niż osoba czytająca tekst. Dziewczyna trafiła do Nihilum, świata znajdującego się blisko naszego. Komnata miała być zwyczajnie pomieszczeniem w zamku jednego z mieszkańców Nihilum, w tym wypadku Fabiana.Jak komnata. Dlaczego komnata?
A czemu po śmierci? Dziewczyna nie umarła :)Po śmierci idziemy do komnaty ze strażnikami?
Racja. Racja. Racja. Wydaje mi się, że drugie jest okej, chociaż faktycznie powinno być nieco dłuższe w wypadku usunięcia pozostałych. Racja. Czwarte w innym miejscu? Dlaczego?Wiek autorki/bohaterki tekstu jest tu zupełnie od czapy. Tak samo jak pora roku. Pierwsze zdanie ad kosz. Drugie zdanie jeszcze by się przydało, gdyby nie to, że na rozwinięcie jest zbyt zdawkowe. Trzecie nie ma znaczenia dla tekstu. Czwarte powinno pojawić się w innym miejscu.
Za dużo gadania od rzeczy, rozumiem ;)Nie mam pojęcia skąd pomysł, żeby na wstępie lektury instruować czytelnika co ma myśleć i do jakich wniosków dochodzić. Jeszcze gorszym pomysłem jest ozdabianie tej instrukcji generalizacjami, które sprawdzają się tylko w kodeksach prawnych: "każdy kto zajuma krowę, albo jaką jej cześć...". A już definitywnie najgorszym jest przemawianie ex catedra: a teraz wy czytelnik czuć to, bo ja klepać wasza czytelnicza niewiara.
Wydaje mi się, że w tym wypadku orginalne zakończenie sprawiłoby, że wszystko trzymałoby się kupy nieco bardziej. Zmiana go na obecne była nieprzemyślaną decyzją.Ktoś tu napisał, że tekst został wykastrowany, niestety problem nie jest w zakończeniu, czy jego braku, a w tym, że od pierwszego słowa rzecz kupy się nie trzyma.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- jaynova
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1758
- Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
- Płeć: Mężczyzna
Re: Duchy
Brak mi legitymacji moralnej i technicznej, by oceniać czyjeś dzieła, po tym jak mnie tu skrwawiono :)
Ale to opowiadanie jest całkiem swojskie. Paranormal romans jak się patrzy. Przy drobnych zmianach mógłby robić za scenariusz odcinka Vampire Diaries albo Supernatural. To o fabule.
Tak jakby trochę za dużo zaimków i powtórzeń wyrazów.
Ale to opowiadanie jest całkiem swojskie. Paranormal romans jak się patrzy. Przy drobnych zmianach mógłby robić za scenariusz odcinka Vampire Diaries albo Supernatural. To o fabule.
Tak jakby trochę za dużo zaimków i powtórzeń wyrazów.
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Re: Duchy
Brak mi porównania. Nie oglądałam ani jednego, ani drugiego :)Przy drobnych zmianach mógłby robić za scenariusz odcinka Vampire Diaries albo Supernatural.
Miło mi, że tak sądzisz.Ale to opowiadanie jest całkiem swojskie.
Bałam się, że zostanie to tak odebrane, ale fakt, że miałam takie podejrzenia.Paranormal romans jak się patrzy.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- jaynova
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1758
- Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
- Płeć: Mężczyzna
Re: Duchy
No pewnie, że to paranormal romans. Przy pewnym nakładzie pracy mogłabyś przerobić to na powieść, nie odbiegającą poziomem od 90% tego, co wydaje Amber.Verus pisze:Bałam się, że zostanie to tak odebrane, ale fakt, że miałam takie podejrzenia.
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Re: Duchy
Złym nie. Dobrym też niekoniecznie. Daje pewne takie poczucie nienaturalności, zbędnego ozdobnika. Polska autorka pisząca dla Polaków zyskuje na autentyczności polskim imieniem.Verus pisze: Od końca.
Agnes, ponieważ to imię zwyczajnie bardzo mi się podoba. Nie uważam, żeby nazwanie tak bohaterki było czymś złym.
No niestety, w obliczu całej tej niesamowitości ta troska brzmi śmiesznie. I tak zupełnie nie na miejscu, jakby z innego tekstu. Zresztą to jest ogólny problem Twojego pisania, brak spójności.Verus pisze:Niepokój ten wyraził przyjaciel bohaterki, co jest chyba dość normalnym zjawiskiem - nie chciał, żeby miała problemy w domu.Przyznam, że mnie najbardziej rozbawiło, niepokój nadprzyrodzonych odnoście rodziny bohaterki.
Nie wynika. Coś może wyniknie po jej śmierci. Ale tego nie bierzemy pod uwagę, albowiem bohaterka nie umiera. Zresztą "specjaliści" z Twojego tekstu też nie mogą niczego wyczuć. I nie wynika tym bardziej, że po pięciu latach i tak właściwie nie wiadomo o co chodziło. Niestety, Verus, Twój tekst to zaledwie szkic i to średni. Albo piszesz skrótowo, albo tkasz fabułę dziura na dziurze.Verus pisze:Coś jednak wynika:Niczym nie potwierdzona wyjątkowość bohaterki, bo niby widzi duchy i inne takie, ale jakoś tak nic z tego nie wynika.Przez to dla duchów jest ona wyjątkowa.Kiedy umrzesz, twoje moce prawdopodobnie ulegną przekształceniu, trudno wyczuć w jaki sposób. Jednak jedno jest pewne: będziesz niezwykle potężnym duchem.
Ależ to elementarne, drogi Watsonie.Verus pisze:Mój błąd w tym wypadku polegał na tym, że zapomniałam, że wiem więcej niż osoba czytająca tekst. Dziewczyna trafiła do Nihilum, świata znajdującego się blisko naszego. Komnata miała być zwyczajnie pomieszczeniem w zamku jednego z mieszkańców Nihilum, w tym wypadku Fabiana.Jak komnata. Dlaczego komnata?A czemu po śmierci? Dziewczyna nie umarła :)Po śmierci idziemy do komnaty ze strażnikami?
Dziewczyna trafia do Nihilum = kraina do której idziemy po zgonie -> trafia bezpośrednio do komnaty = umieramy i idziemy do komnaty.- Chcesz ją zabrać do Nihilum? – spytał Caine. Znałam tą nazwę. Opowiadał mi o krainie, do której każdy trafiał po śmierci.
Tak wygląda ciąg asocjacji zbudowany w oparciu o Twój tekst. Ale odpuszczę sobie pytanie po co duchowi zamek, bo rozumiem, że to jakaś wersja średniowiecza. Bez powodu za to malowniczo.
Powinno być w tym miejscu, gdzie niewyparzona gęba wpędza bohaterkę w tarapaty. Tylko tam jest na miejscu. W innym jest albo spoilerem, albo zdaniem kompletnie bez sensu.Verus pisze:Racja. Racja. Racja. Wydaje mi się, że drugie jest okej, chociaż faktycznie powinno być nieco dłuższe w wypadku usunięcia pozostałych. Racja. Czwarte w innym miejscu? Dlaczego?Wiek autorki/bohaterki tekstu jest tu zupełnie od czapy. Tak samo jak pora roku. Pierwsze zdanie ad kosz. Drugie zdanie jeszcze by się przydało, gdyby nie to, że na rozwinięcie jest zbyt zdawkowe. Trzecie nie ma znaczenia dla tekstu. Czwarte powinno pojawić się w innym miejscu.
Owszem. Na przyszłość: opowiadaj, po prostu, a nie wykładaj :).Verus pisze:Za dużo gadania od rzeczy, rozumiem ;)Nie mam pojęcia skąd pomysł, żeby na wstępie lektury instruować czytelnika co ma myśleć i do jakich wniosków dochodzić. Jeszcze gorszym pomysłem jest ozdabianie tej instrukcji generalizacjami, które sprawdzają się tylko w kodeksach prawnych: "każdy kto zajuma krowę, albo jaką jej cześć...". A już definitywnie najgorszym jest przemawianie ex catedra: a teraz wy czytelnik czuć to, bo ja klepać wasza czytelnicza niewiara.
[/quote]Verus pisze:Wydaje mi się, że w tym wypadku orginalne zakończenie sprawiłoby, że wszystko trzymałoby się kupy nieco bardziej. Zmiana go na obecne była nieprzemyślaną decyzją.Ktoś tu napisał, że tekst został wykastrowany, niestety problem nie jest w zakończeniu, czy jego braku, a w tym, że od pierwszego słowa rzecz kupy się nie trzyma.
Niestety nie. Zmiana zakończenia usunęłaby może część błędów, ale nie wszystkie.
Ten tekst rozłazi się w szwach od początku. Od pierwszego wersu.
Pierwszy akapit rozebrałam. Przejdźmy do pierwszego dialogu:
- Witaj, dziewczyno. Caine – przywitał się z nami uprzejmie.
- Fabianie – odparł mój przyjaciel przez zaciśnięte zęby. – Czego tutaj szukasz?
- Dziewczyna – skinął w moją stronę – musi pójść ze mną. Dużo się o niej nasłuchałem. Chciałbym na własne oczy przekonać się o jej umiejętnościach.
i od razu do kolejnego:
Fabian wita Agnes. Trzy akapity później Fabian pyta, czy ona go widzi. Naprawdę jest takie zakończenie, które może logicznie i płynnie połączyć te dwa dialogi w spójną całość? To ja chce je poznać.- Po pierwsze, dla ciebie lordzie Caine, Fabian – odwarknął mój przyjaciel. – Bronię jej ponieważ nas widzi, do jasnej cholery, co sprawia, że nie jest już „tylko człowiekiem”.
- Skąd masz pewność, że nas widzi?
- A jak inaczej wyjaśnisz to, że na przykład wie, co mam na sobie danego dnia, hm? – odparł opryskliwie Caine.
- Chcę zobaczyć jej oczy.
- Patrz sobie.
Dwie postacie zbliżyły się do mnie. Zostałam podniesiona z pozycji leżącej na kolana i ktoś zsunął mi szmatkę z oczu. Ujrzałam nad sobą Fabiana. Złapał mnie za włosy i brutalnie odchylił mi głowę do tyłu. Przez chwilę przyglądał się uważnie moim oczom, po czym powiedział:
- Hm… Tak, rzeczywiście może nas widzieć. Słyszysz mnie? – dodał, wyciągając szmatkę z moich ust.
Przy okazji chce się dowiedzieć: dlaczego po śmierci idziemy do Nihilum? To je niebo, panenko? Czy jednakowoż nie niebo. I za co dostaje się tam szlachectwo. I zamek. Ja nie wiem, czy ja bym chciała się cofnąć do czasów pseudo-średniowiecza rodem z gry.
Nic nie może uratować tego tekstu, ale być może przy następnym pójdzie Ci lepiej :)
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Duchy
To jest opowiadanie... :)jaynova pisze:Brak mi legitymacji moralnej i technicznej, by oceniać czyjeś dzieła, po tym jak mnie tu skrwawiono :)
Ale to opowiadanie jest całkiem swojskie. Paranormal romans jak się patrzy. Przy drobnych zmianach mógłby robić za scenariusz odcinka Vampire Diaries albo Supernatural. To o fabule.
Tak jakby trochę za dużo zaimków i powtórzeń wyrazów.
To ma fabułę... :)
I jakby coś nie ten tego z zaimkami i powtórzeniami... :)
Nie, Jaynova, nie gonię Cię z Warsztatów. Każdy ma prawo się wypowiedzieć. Niemniej odpowiedzialność za to co się pisze wziąć należy. Rozumiem, że gdybym poprosił udowodniłbyś pogrubione, prawda?
:D
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Duchy
Czekając na pliki od Szczury (PRAWIE zakończona powieść z gry), pozwolę sobie wyjaśnić to samo, co Ika, tylko bardziej łopatologicznie, ponieważ mam wrażenie, Versus, że czegoś nie rozumiesz.
Zacznijmy zatem od najprostszego zabiegu, czyli przelotu przez treść.
Zawiązanie fabularne: przymus opowiedzenia historii. Zwykle zatem na zakończenie musi się wyjaśnić cel narratora, czyli dlaczego historia BYŁA WARTA opowiedzenia.
W tzn. międzyczasie jest jeszcze pośrednio wspomniany czytelnik, co każe mi wnioskować, że opowieść jest nie tyle opowiadana, co napisana - do czytania. Wspominam o tym, ponieważ to również jest elementem narracji => nie tyle zwrot bezpośredni, lecz zaznaczenie przez narratora, że ma on świadomość istnienia odbiorców/czytelników.
Po wstępie zaczyna się akcja. Akcja biegnie następująco:
1. Określenie początku akcji, czyli datownik (wiek narratorki - 17 lat, czas: koniec czerwca), okoliczności: rozmowa z kumplem-duchem o imieniu Caine.
Z opisu wynika, że nie jest to pierwsza rozmowa z duchem (bo narratorka i Caine to kumple). Znaczy, zaczyna się zwyczajnie, jak każdego dnia.
2. Pojawia się nowy duch - Fabian, którego narratorka nie zna.
I ten duch oznajmia, że zabiera narratorkę do Nihilium.
Z powyższych punktów wynika mi ewidentnie, że akcja (por. zapowiedź treści we wstępie) wcale nie zaczyna się od paplania z kumplem-duchem, lecz od pojawienia się Fabiana. Wszystko, co zawarte zostało w punkcie 1. jest klasycznym wypełniaczem, który niczemu nie służy, ale za to wprowadza mącipole w fabule (tu: niezgodność ciągu zdarzeń z zapowiedzią).
Uprzedzę może, że zawarte we fragmencie, którego dotyczy pkt 1., informacje rzeczywiście niczemu nie służą. Przykładem może być choćby stwierdzenie narratorki (autocharakterystyka):
3. Przyjaciel teleportuje gdzieś narratorkę, a tam strażnicy wzmiankowaną wiążą i KNEBLUJĄ.
Doskonale to obrazuje, jak niewyparzona gęba narratorki wpakowała ją w kłopoty (zakładam bowiem, że teleportowanie w nieznane, rzucenie na kolana, skrępowanie i zawiązanie oczu można uznać za "kłopoty").
Oczywiście, można się zastanawiać, o czym narratorka rozmawiała ze swoim kumplem-duchem, ale ponieważ nie zostało to opisane, a na dodatek Caine i narratorka nadal pozostają przyjaciółmi, nic nie wskazuje, że niewyparzona gęba narratorki przejawiła się we wspomnianym dialogu.
Ergo: Autorskie Chciejstwo - odsłona pierwsza.
Pojawia się jeszcze coś, co mnie zastanowiło:
Ale to nieistotne. Uwaga na marginesie. Wracajmy do akcji.
4. Skrępowana narratorka leży i słucha rozmowy kumpla-ducha i ducha Fabiana.
Z rozmowy wynika:
a. Caine jest lordem.
b. narratorka widzi duchy, więc nie jest "tylko człowiekiem".
5. Narratorka zostaje rozwiązana, żeby Fabian mógł z nią rozmawiać. Rozmowa przebiega następująco:
a. Ponieważ narratorka po śmierci odrodzi się jako potężny duch, więc Fabian stawia jej ultimatum - albo dziewczyna zawrze z nim pakt obowiązujący po śmierci, albo Fabian narratorkę zabije tutaj (w tej kamiennej komnacie), a wtedy narratorka nie odrodzi się jako duch.
b. Narratorka odmawia.
c. Fabian stawia warunek: narratorka będzie wolna i wróci do domu, jeżeli w godzinę wydostanie się z jego zamku.
Z powyższego wynika mi jedno: Fabian nie wypełnia groźby ostatecznej, lecz zmienia warunki ultimatum. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Bo tak.
Nie wiem też, czemu narratorka się nie boi, lecz zachowuje się, jakby wiedziała, że Fabian groźby ostatecznej nie spełni. Nie wiem nawet, po co narratorka zostaje związana, skoro zaraz potem jest rozwiązana i brutalnie przytrzymywana przez Fabiana. Obecności strażników również nie potrafię sobie jakoś wytłumaczyć.
Może wyjaśnienie kryje się w słowach Fabiana:
Jedno wiem na pewno: postacie zachowują się niekonsekwentnie, a opisy są niespójne.
Ergo: Autorskie Chciejstwo - odsłona druga.
6. Narratorka pilotowana telepatycznie przez Caine’a (który nie może jej towarzyszyć, ponieważ usłużne okoliczności umieszczą go w lochu Fabiana - co Caine wyjaśnia ogólnie i niejasno potęgą i władzą wzmiankowanego Fabiana) idzie do wyjścia, potem chodzi po myślach. Dostaje też wskazówkę, że Dalton ją znajdzie i pomoże.
7. Opis przejścia narratorki po myślach (cokolwiek to znaczy, a już mogę powiedzieć, że nic nie znaczy, bo opis tego w żaden sposób nie tylko nie broni, ale nawet nie wyjaśnia). W zasadzie narratorka zauważa tylko, że końcówki włosów jej się palą (element, który nie pełni żadnej funkcji, notabene). No, ale ja zauważyłam coś więcej.
Ale...
Kiedy już zaczęłam się zastanawiać, dostałam rozwiązanie. Nie mam pojęcia, jak je pogodzić z wcześniejszą ciemnością i chyba zamkniętymi oczyma narratorki.
Ergo: Autorskie Chciejstwo - odsłona trzecia.
8. Spotkanie z Lamią i demonem.
Notabene: nie wiem, czy Lamia to gatunek, czy imię. Nieważne. Demon to Dalton.
9. Demon teleportuje narratorkę do jadalni. Wkrótce przychodzi też duch-kumpel narratorki, czyli Caine. (W tzn. "międzyczasie" uciekł z lochu Fabiana, jak zapowiedział).
10. Caine teleportuje narratorkę do jej pokoju, do domu.
8. Zakończenie:
Nie wiem:
- dlaczego narratorka trafiła do tego innego świata (ona też nie wie, więc w zasadzie nie mam pretensji),
- PO CO (a to powinnam wiedzieć bezwzględnie) narratorka to wszystko opowiedziała (por. formę i treść wstępu oraz zawarte tam zapowiedzi);
- czemu akurat musiało minąć 5 lat, żeby historia została opowiedziana oraz przy okazji, czemu musiałam wiedzieć, że narratorka miała lat 17, był koniec czerwca i wyjeżdżała na obóz (por. początek po zapowiedzi, streszczony w pkt.1.);
- PO CO narratorka wspomina o czytelnikach, skoro na koniec nie ma to żadnego znaczenia i nie zostaje to zamknięte.
A przede wszystkim pojawia się ogromna sprzeczność między tym, co narratorka zapowiada, a co się dzieje.
Nijak też nie potrafię zrozumieć, czemu zapowiedź (wstęp) dotyczyła podróży czyli ucieczki (syndrom "psa czyli suki", to osobny problem, który pozwolę sobie pominąć, ponieważ był wspominany dość często). Owszem, narratorka ucieka z zamku (zdalnie sterowana przez kumpla, czyli zero dramatu - po prostu idzie i wychodzi). Do podróży po Nihilium mam jeszcze większe wątpliwości, bo nic nie widziałam poza kamienną komnatą, ciemnością, latającymi półkami (skalnymi) i jadalnią (jak to się ma do krainy, gdzie wszyscy trafiamy po śmierci i czemu są tam myśli, nie wiem). Poza tym było tylko nieustanne teleportowanie narratorki z miejsca na miejsce, wreszcie do domu, przez postacie pojawiające się z sufitu, czyli w ramach wygodnego rozwiązania nazywanego od czasów starożytnych "deus ex machina".
Może to i podróż, ale... No, niekoniecznie.
I na dodatek obsuwa się narracja. Zaczyna się tak, jakby miała być klamra kompozycyjna (z pośrednim zwrotem do czytelnika), ale nie kończy się podobnie, czytelnik zostaje zapomniany przez narratorkę, jego obecność, jak wielu innych elementów, nie ma znaczenia.
Rozumiesz, Versus? Połowa tego tekstu jest nieprzemyślana, reszta jest niespójna i sterowana autorską chcicą. To chyba chciała powiedzieć Ika, tylko zwięźlej ode mnie i o wiele bardziej złośliwie. Nie wypełniasz umowy, którą zawierasz z odbiorcą na początku: zapowiedzi się nie zgadzają, zdarzenia nijak spójnie nie łączą, postacie nie zachowują się zrozumiale, a na zakończenie brak wyjaśnienia, po co przeczytało się ten tekst i o co w nim chodzi.
Wiesz, jak określam takie teksty. Tak, ten też się kwalifikuje.
edit: Śmieć mi się wkradł. Poza tym FF zameldowało, że ten post już się pojawił. Nie widzę. Jak któryś z Modów zauważy gdzieś drugi post podobny, proszę wyciąć. Ten jest jedyny i słuszny. :P
Zacznijmy zatem od najprostszego zabiegu, czyli przelotu przez treść.
Na wstępie nrratorka wyjaśnia, że opowie swoją historię, choć ludzie nie wierzą. Ale opowiedzieć warto.Nie znam wielu osób, które dałyby wiarę moim słowom. W ludziach już dawno umarła chęć dostrzegania tego, co niesamowite. Nie ufamy ludziom, którzy twierdzą, że widzieli lub przeżyli coś wręcz magicznego. A szkoda. Mam podstawy, aby sądzić, że jeśli będę miała szczęście może jedna osoba na milion uwierzy w historię, którą tutaj przedstawię. Jednak nie stanowi to dla mnie szczególnej różnicy. Moim zdaniem warto o tym powiedzieć i tak.
Zawiązanie fabularne: przymus opowiedzenia historii. Zwykle zatem na zakończenie musi się wyjaśnić cel narratora, czyli dlaczego historia BYŁA WARTA opowiedzenia.
Tu pojawia się zapowiedź treści, czyli o czym narratorka opowie. OK.blisko naszego świata istnieje również drugi – nazywa się Nihilum. Właśnie o mojej podróży, a może raczej ucieczce w nim, jest ta historia.
W tzn. międzyczasie jest jeszcze pośrednio wspomniany czytelnik, co każe mi wnioskować, że opowieść jest nie tyle opowiadana, co napisana - do czytania. Wspominam o tym, ponieważ to również jest elementem narracji => nie tyle zwrot bezpośredni, lecz zaznaczenie przez narratora, że ma on świadomość istnienia odbiorców/czytelników.
Po wstępie zaczyna się akcja. Akcja biegnie następująco:
1. Określenie początku akcji, czyli datownik (wiek narratorki - 17 lat, czas: koniec czerwca), okoliczności: rozmowa z kumplem-duchem o imieniu Caine.
Z opisu wynika, że nie jest to pierwsza rozmowa z duchem (bo narratorka i Caine to kumple). Znaczy, zaczyna się zwyczajnie, jak każdego dnia.
2. Pojawia się nowy duch - Fabian, którego narratorka nie zna.
I ten duch oznajmia, że zabiera narratorkę do Nihilium.
Z powyższych punktów wynika mi ewidentnie, że akcja (por. zapowiedź treści we wstępie) wcale nie zaczyna się od paplania z kumplem-duchem, lecz od pojawienia się Fabiana. Wszystko, co zawarte zostało w punkcie 1. jest klasycznym wypełniaczem, który niczemu nie służy, ale za to wprowadza mącipole w fabule (tu: niezgodność ciągu zdarzeń z zapowiedzią).
Uprzedzę może, że zawarte we fragmencie, którego dotyczy pkt 1., informacje rzeczywiście niczemu nie służą. Przykładem może być choćby stwierdzenie narratorki (autocharakterystyka):
Po cytowanym stwierdzeniu następuje ciąg dalszy akcji.I tutaj muszę nadmienić, że mam talent do pakowania się w kłopoty przez moją wyjątkowo niewyparzoną gębę.
3. Przyjaciel teleportuje gdzieś narratorkę, a tam strażnicy wzmiankowaną wiążą i KNEBLUJĄ.
Doskonale to obrazuje, jak niewyparzona gęba narratorki wpakowała ją w kłopoty (zakładam bowiem, że teleportowanie w nieznane, rzucenie na kolana, skrępowanie i zawiązanie oczu można uznać za "kłopoty").
Oczywiście, można się zastanawiać, o czym narratorka rozmawiała ze swoim kumplem-duchem, ale ponieważ nie zostało to opisane, a na dodatek Caine i narratorka nadal pozostają przyjaciółmi, nic nie wskazuje, że niewyparzona gęba narratorki przejawiła się we wspomnianym dialogu.
Ergo: Autorskie Chciejstwo - odsłona pierwsza.
Pojawia się jeszcze coś, co mnie zastanowiło:
.fragment opisu (odn. do pkt.1.) pisze:Caine chwycił mnie za ramię i znaleźliśmy się w dużej, kamiennej komnacie
Wynika mi z powyższego, że duchy są tutaj materialne - mogą dotykać nie-duchów, do tego się ubierają (odczuwają zimno, czy wstyd?). Mnie się zdawało, że duch jest niematerialny, więc popadłam w konfuzję.fragment dialogu (odn. do pkt.2.) pisze:- Skąd masz pewność, że nas widzi?
- A jak inaczej wyjaśnisz to, że na przykład wie, co mam na sobie danego dnia, hm? – odparł opryskliwie Caine.
Ale to nieistotne. Uwaga na marginesie. Wracajmy do akcji.
4. Skrępowana narratorka leży i słucha rozmowy kumpla-ducha i ducha Fabiana.
Z rozmowy wynika:
a. Caine jest lordem.
b. narratorka widzi duchy, więc nie jest "tylko człowiekiem".
5. Narratorka zostaje rozwiązana, żeby Fabian mógł z nią rozmawiać. Rozmowa przebiega następująco:
a. Ponieważ narratorka po śmierci odrodzi się jako potężny duch, więc Fabian stawia jej ultimatum - albo dziewczyna zawrze z nim pakt obowiązujący po śmierci, albo Fabian narratorkę zabije tutaj (w tej kamiennej komnacie), a wtedy narratorka nie odrodzi się jako duch.
b. Narratorka odmawia.
c. Fabian stawia warunek: narratorka będzie wolna i wróci do domu, jeżeli w godzinę wydostanie się z jego zamku.
Z powyższego wynika mi jedno: Fabian nie wypełnia groźby ostatecznej, lecz zmienia warunki ultimatum. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Bo tak.
Nie wiem też, czemu narratorka się nie boi, lecz zachowuje się, jakby wiedziała, że Fabian groźby ostatecznej nie spełni. Nie wiem nawet, po co narratorka zostaje związana, skoro zaraz potem jest rozwiązana i brutalnie przytrzymywana przez Fabiana. Obecności strażników również nie potrafię sobie jakoś wytłumaczyć.
Może wyjaśnienie kryje się w słowach Fabiana:
No, to nie pojmuję, czemu Fabian proponował narratorce pakt, który miałby obowiązywać (po śmierci), czyli w tym właśnie świecie - Fabiana i Caine'a. Bo przecież: nie ma zasad = nie ma paktów.Tu, w tym świecie zasady są inne. A właściwie w ogóle ich nie ma.
Jedno wiem na pewno: postacie zachowują się niekonsekwentnie, a opisy są niespójne.
Ergo: Autorskie Chciejstwo - odsłona druga.
6. Narratorka pilotowana telepatycznie przez Caine’a (który nie może jej towarzyszyć, ponieważ usłużne okoliczności umieszczą go w lochu Fabiana - co Caine wyjaśnia ogólnie i niejasno potęgą i władzą wzmiankowanego Fabiana) idzie do wyjścia, potem chodzi po myślach. Dostaje też wskazówkę, że Dalton ją znajdzie i pomoże.
7. Opis przejścia narratorki po myślach (cokolwiek to znaczy, a już mogę powiedzieć, że nic nie znaczy, bo opis tego w żaden sposób nie tylko nie broni, ale nawet nie wyjaśnia). W zasadzie narratorka zauważa tylko, że końcówki włosów jej się palą (element, który nie pełni żadnej funkcji, notabene). No, ale ja zauważyłam coś więcej.
Pomijam, że zakończenie zdania to występek stylistyczny. Ale jak narratorka widziała zamek, skoro wszędzie była ciemność, pozostaje dla mnie zagadką.doszłam do drzwi i otworzyłam je. Kiedy skończył mówić, stałam już na brzegu platformy, na której znajdował się zamek i z niepokojem spoglądałam w ciemność, która roztaczała się wszędzie dookoła
Narratorka zamyka oczy i wtedy zauważa? Ja tam nie wierzę w "figure of speech". Nic z tego.Zamknęłam oczy i postanowiłam zaufać Caine’owi. Postawiłam krok do przodu i ze zdziwieniem zauważyłam, że nie spadam
Pominę, że narratorka miała chyba zamknięte oczy, więc tych płyt widzieć nie mogła. Ale jakoś nie mogę pominąć ciemności opisanej w pierwszym z cytowanych fragmentów opisu otoczenia.Odeszłam spory kawałek od zamku, zanim się zmęczyłam, więc nie miałam oporów, żeby odpocząć na jednej ze skalnych płyt unoszących się dookoła.
Ale...
w świetle roztaczanym przez półkę, na której siedziałam, zobaczyłam jakiś cień.
Kiedy już zaczęłam się zastanawiać, dostałam rozwiązanie. Nie mam pojęcia, jak je pogodzić z wcześniejszą ciemnością i chyba zamkniętymi oczyma narratorki.
Ergo: Autorskie Chciejstwo - odsłona trzecia.
8. Spotkanie z Lamią i demonem.
Notabene: nie wiem, czy Lamia to gatunek, czy imię. Nieważne. Demon to Dalton.
9. Demon teleportuje narratorkę do jadalni. Wkrótce przychodzi też duch-kumpel narratorki, czyli Caine. (W tzn. "międzyczasie" uciekł z lochu Fabiana, jak zapowiedział).
10. Caine teleportuje narratorkę do jej pokoju, do domu.
8. Zakończenie:
No, to zupełnie jak ja, choć minęła najwyżej godzina (tyle zajęło mi przeczytanie tekstu i napisanie tego, co powyżej).ostatnie zdanie tekstu pisze:Do dzisiaj nie wiem, chociaż minęło już niemal pięć lat, dlaczego stało się to wszystko.
Nie wiem:
- dlaczego narratorka trafiła do tego innego świata (ona też nie wie, więc w zasadzie nie mam pretensji),
- PO CO (a to powinnam wiedzieć bezwzględnie) narratorka to wszystko opowiedziała (por. formę i treść wstępu oraz zawarte tam zapowiedzi);
- czemu akurat musiało minąć 5 lat, żeby historia została opowiedziana oraz przy okazji, czemu musiałam wiedzieć, że narratorka miała lat 17, był koniec czerwca i wyjeżdżała na obóz (por. początek po zapowiedzi, streszczony w pkt.1.);
- PO CO narratorka wspomina o czytelnikach, skoro na koniec nie ma to żadnego znaczenia i nie zostaje to zamknięte.
A przede wszystkim pojawia się ogromna sprzeczność między tym, co narratorka zapowiada, a co się dzieje.
Nijak też nie potrafię zrozumieć, czemu zapowiedź (wstęp) dotyczyła podróży czyli ucieczki (syndrom "psa czyli suki", to osobny problem, który pozwolę sobie pominąć, ponieważ był wspominany dość często). Owszem, narratorka ucieka z zamku (zdalnie sterowana przez kumpla, czyli zero dramatu - po prostu idzie i wychodzi). Do podróży po Nihilium mam jeszcze większe wątpliwości, bo nic nie widziałam poza kamienną komnatą, ciemnością, latającymi półkami (skalnymi) i jadalnią (jak to się ma do krainy, gdzie wszyscy trafiamy po śmierci i czemu są tam myśli, nie wiem). Poza tym było tylko nieustanne teleportowanie narratorki z miejsca na miejsce, wreszcie do domu, przez postacie pojawiające się z sufitu, czyli w ramach wygodnego rozwiązania nazywanego od czasów starożytnych "deus ex machina".
Może to i podróż, ale... No, niekoniecznie.
I na dodatek obsuwa się narracja. Zaczyna się tak, jakby miała być klamra kompozycyjna (z pośrednim zwrotem do czytelnika), ale nie kończy się podobnie, czytelnik zostaje zapomniany przez narratorkę, jego obecność, jak wielu innych elementów, nie ma znaczenia.
Rozumiesz, Versus? Połowa tego tekstu jest nieprzemyślana, reszta jest niespójna i sterowana autorską chcicą. To chyba chciała powiedzieć Ika, tylko zwięźlej ode mnie i o wiele bardziej złośliwie. Nie wypełniasz umowy, którą zawierasz z odbiorcą na początku: zapowiedzi się nie zgadzają, zdarzenia nijak spójnie nie łączą, postacie nie zachowują się zrozumiale, a na zakończenie brak wyjaśnienia, po co przeczytało się ten tekst i o co w nim chodzi.
Wiesz, jak określam takie teksty. Tak, ten też się kwalifikuje.
edit: Śmieć mi się wkradł. Poza tym FF zameldowało, że ten post już się pojawił. Nie widzę. Jak któryś z Modów zauważy gdzieś drugi post podobny, proszę wyciąć. Ten jest jedyny i słuszny. :P
So many wankers - so little time...
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Re: Duchy
To nie jest takie niespójne, bo przypomina czytalnikom o tym, że narratorka jest mimo wszystko żywym człowiekiem.No niestety, w obliczu całej tej niesamowitości ta troska brzmi śmiesznie. I tak zupełnie nie na miejscu, jakby z innego tekstu. Zresztą to jest ogólny problem Twojego pisania, brak spójności.
Fakt, brak spójności jest problemem. Niestety.
Sory, ale w tej kwestii się uprę. To, że dziewczyna będzie potężna po śmierci dla duchów czyni ją cenną już teraz. Tak więc, IMHO, wynika.Nie wynika. Coś może wyniknie po jej śmierci. Ale tego nie bierzemy pod uwagę, albowiem bohaterka nie umiera.
Kod: Zaznacz cały
Twój tekst to zaledwie szkic i to średni. Albo piszesz skrótowo, albo tkasz fabułę dziura na dziurze.
Nie, chodzi po prostu o to, że po śmierci każdy jest tym, kim był za życia.Ale odpuszczę sobie pytanie po co duchowi zamek, bo rozumiem, że to jakaś wersja średniowiecza. Bez powodu za to malowniczo.
Może się mylę, ale jeśli ta historia zaczęłaby się nagle od przybycia Fabiana, brzmiałoby to dosyć dziwnie.Z powyższych punktów wynika mi ewidentnie, że akcja (por. zapowiedź treści we wstępie) wcale nie zaczyna się od paplania z kumplem-duchem, lecz od pojawienia się Fabiana. Wszystko, co zawarte zostało w punkcie 1. jest klasycznym wypełniaczem, który niczemu nie służy, ale za to wprowadza mącipole w fabule (tu: niezgodność ciągu zdarzeń z zapowiedzią).
Duchy są materialne dla siebie - mogą się ubrać, siedzieć itp.Wynika mi z powyższego, że duchy są tutaj materialne - mogą dotykać nie-duchów, do tego się ubierają (odczuwają zimno, czy wstyd?). Mnie się zdawało, że duch jest niematerialny, więc popadłam w konfuzję.
Na skutek jakiegoś zdarzenia - w tym wypadku zapalenia się włosów bohaterki. Fabian uznał ją za interesującą.Z powyższego wynika mi jedno: Fabian nie wypełnia groźby ostatecznej, lecz zmienia warunki ultimatum. Dlaczego?
Nie jestem taka pewna, czy to jest to samo, niemniej ma związek. Tyle że pakt to nie zasada.No, to nie pojmuję, czemu Fabian proponował narratorce pakt, który miałby obowiązywać (po śmierci), czyli w tym właśnie świecie - Fabiana i Caine'a. Bo przecież: nie ma zasad = nie ma paktów.
Jak zauważyłaś, wyjaśnia się to później. Jednakże masz rację. Takie wytłumaczenia powinny się pojawiać wcześniej.Ale jak narratorka widziała zamek, skoro wszędzie była ciemność, pozostaje dla mnie zagadką.
Zauważa w sensie orientuje się :) zły dobór słów.Narratorka zamyka oczy i wtedy zauważa?
No otworzyła no :) brak odpowiedniej informacji :/Pominę, że narratorka miała chyba zamknięte oczy, więc tych płyt widzieć nie mogła.
Nie musiało. Po nic. = niepotrzebne informacje.czemu akurat musiało minąć 5 lat, żeby historia została opowiedziana oraz przy okazji, czemu musiałam wiedzieć, że narratorka miała lat 17, był koniec czerwca i wyjeżdżała na obóz
Czy ja wiem, czy bardziej złośliwie od Ciebie, Małgorzato? ;)To chyba chciała powiedzieć Ika, tylko zwięźlej ode mnie i o wiele bardziej złośliwie.
Mam taką nadzieję.Naprawdę jest takie zakończenie, które może logicznie i płynnie połączyć te dwa dialogi w spójną całość?
Pisałam już to gdzieś, zdaje się. Mogę zamieścić je w komentarzu, jeśli chcecie. Nie sądzę, aby wyjaśniało wszystko, ale wydaje mi się, że sporą część.To ja chce je poznać.
Dziękuję Wam za komentarze i uwagi :)
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."